Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209489.40 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 701166 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 51.30km
  • Czas 01:48
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 95m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jednak-Nie-Glut

Piątek, 29 lipca 2016 · dodano: 29.07.2016 | Komentarze 3

Od razu muszę wyjaśnić, że ani mi nie przeszło przez myśl, iż decydując się dziś na rower uda mi się przejechać całość suchą stopą. Gdzie tam. Jednak miałem nadzieję, że zgodnie z informacjami od 99% internetowych pogodynek czeka mnie ewentualnie na trasie delikatne kropidło, a rzeź zacznie się grubo po jedenastej. Taaaa... Zapobiegliwie nawet ruszyłem wcześniej (8:30), gdy niebo było jeszcze słoneczne.

Pierwsze osiem kilometrów minęło szybciutko i suchutko. Rozpoczęcie dziewiątego to już pojedyncze krople, narastające, narastające, narastające, aż... lunęło. Na szczęście byłem w okolicach Szreniawy, w której znajduje się jedno z największych błogosławieństw każdego rowerzysty, czyli przystanek autobusowy. Jak się zatrzymałem, tak tam zakwitłem. Na ponad pół godziny. W towarzystwie samotnego żubra, o dziwo w połowie pełnego, co okazało się podczas transportowania go na bok w celu zapewnienia sobie przestrzeni życiowej. Zresztą nawet nie chcę myśleć o jego zawartości, jeśli nie było nim to, co być powinno :) Zagadka ta pozostanie zagadką, gdyż oczywiście do konsumpcji nie miałem zamiaru przechodzić.

W międzyczasie, mimo że niebo się przejaśniało, ilość lecącej z góry wody nie malała, a wręcz rosła. Z nudów robiłem więc sobie wieśniackie selfie przystankowo-pogodowo-szosowe...

...i zastanawiałem się czy "dolata" to właściwa forma słowa "doleci", określające to, co z kałuż trafiało na moje buty spod kół TIR-ów :)

Dostałem też smsy od Dariusza z zapytaniem czy jakimś cudem jestem na rowerze i czy w takim razie wziąłem kapok oraz czy ma mi wysłać zdjęcie parzonej w domowych warunkach kawy przedurlopowej. Jak widać na załączonym obrazku cios w plecy może nadejść z każdego kierunku i o każdej porze :)

W końcu przestało. Byłem jednak na tyle mądry, że nie zdecydowałem się na dalszą jazdę w kierunku, który pierwotnie założyłem, tylko cofnąłem się do Rosnowa, a potem do Plewisk, gdzie zamierzałem na podstawie sytuacji pogodowej zdecydować co dalej. O dziwo chwilowo już nie padało, więc skręciłem na Komorniki, gdzie podczas postoju na światłach podczas włączania się do ruchu na krajowej piątce zagadał mnie z okna kabiny niemłody już na oko kierowca żółtego TIR-a.
- Chłopie, gdzie ty tak tu jeździsz tym rowerem po takich drogach? Przecież to samobójstwo.
W odpowiedzi z grubsza opisałem ile jeżdżę, że zawsze staram się mieć oczy naokoło kasku, że akurat z tymi większymi gabarytami mam dobre relacje, bo gdy trzeba to zjeżdżam, sygnalizuję etc. Pokiwał ze zrozumieniem w głową, ale i tak podsumował w typowy dla branży, niezwykle kulturalny i głęboki sposób:
- No dobra, ale ja tam i tak za ch...ja bym nie wsiadł na rower.
Tym optymistycznym akcentem skończyła się nasza konwersacja i rozjechaliśmy się w swoje strony :)

Wróciłem do Poznania mając na liczniku nieco ponad trzydzieści kilosów, czyli mało. Było pochmurno, ale wciąż sucho, więc postanowiłem dokręcić do słusznego dystansu, wybierając drogę przez Luboń do Wirów i znów Komornik, gdzie zawróciłem do Lubonia wzdłuż ulicy Żabikowskiej. Na Dębcu pojawiłem się przed jedenastą, trafiając na korek spowodowany jak zwykle zamkniętym przejazdem kolejowym. Ale dziś - uwaga, bo będzie szok - SOK-iści, którzy zazwyczaj zajmują się wlepianiem tu mandatów, pozwolili pieszym i rowerzystom przepełznąć pod szlabanem, bo coś tam się opóźniało z przyjazdem pociągu. Brawo. A ja w tym momencie zamieniłem gluta na niegluta.

Sekundę po tym jak zamknąłem drzwi mieszkania zaczęła się ulewa. Prawie tak jak miało być. Prawie :)

Średniej dzisiejszej nie komentuję, bo więcej było w tym pływania po kałużach niż jazdy, a co do trasy to dla jej zobrazowania wyjątkowo wklejam mapkę. PS. Szczególnie radosna na niej jest zakładka "pogoda" :)





Komentarze
Trollking
| 20:34 piątek, 29 lipca 2016 | linkuj Walery - wiem. Do teraz mam koszmary, mimo że jeszcze nie zasnąłem :)

Jurek - ano! :) i nawet uroczą pajęczyna o owym wyjściu :)
Jurek57
| 18:28 piątek, 29 lipca 2016 | linkuj Wiata jest wyjątkowa ! Ma nawet wyjście awaryjne ! :-)
Walery
| 14:10 piątek, 29 lipca 2016 | linkuj Na szosie taka średnia może niepokoić nawet w deszczu :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zogad
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]