Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197915.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 51.30km
  • Czas 01:48
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 95m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jednak-Nie-Glut

Piątek, 29 lipca 2016 · dodano: 29.07.2016 | Komentarze 3

Od razu muszę wyjaśnić, że ani mi nie przeszło przez myśl, iż decydując się dziś na rower uda mi się przejechać całość suchą stopą. Gdzie tam. Jednak miałem nadzieję, że zgodnie z informacjami od 99% internetowych pogodynek czeka mnie ewentualnie na trasie delikatne kropidło, a rzeź zacznie się grubo po jedenastej. Taaaa... Zapobiegliwie nawet ruszyłem wcześniej (8:30), gdy niebo było jeszcze słoneczne.

Pierwsze osiem kilometrów minęło szybciutko i suchutko. Rozpoczęcie dziewiątego to już pojedyncze krople, narastające, narastające, narastające, aż... lunęło. Na szczęście byłem w okolicach Szreniawy, w której znajduje się jedno z największych błogosławieństw każdego rowerzysty, czyli przystanek autobusowy. Jak się zatrzymałem, tak tam zakwitłem. Na ponad pół godziny. W towarzystwie samotnego żubra, o dziwo w połowie pełnego, co okazało się podczas transportowania go na bok w celu zapewnienia sobie przestrzeni życiowej. Zresztą nawet nie chcę myśleć o jego zawartości, jeśli nie było nim to, co być powinno :) Zagadka ta pozostanie zagadką, gdyż oczywiście do konsumpcji nie miałem zamiaru przechodzić.

W międzyczasie, mimo że niebo się przejaśniało, ilość lecącej z góry wody nie malała, a wręcz rosła. Z nudów robiłem więc sobie wieśniackie selfie przystankowo-pogodowo-szosowe...

...i zastanawiałem się czy "dolata" to właściwa forma słowa "doleci", określające to, co z kałuż trafiało na moje buty spod kół TIR-ów :)

Dostałem też smsy od Dariusza z zapytaniem czy jakimś cudem jestem na rowerze i czy w takim razie wziąłem kapok oraz czy ma mi wysłać zdjęcie parzonej w domowych warunkach kawy przedurlopowej. Jak widać na załączonym obrazku cios w plecy może nadejść z każdego kierunku i o każdej porze :)

W końcu przestało. Byłem jednak na tyle mądry, że nie zdecydowałem się na dalszą jazdę w kierunku, który pierwotnie założyłem, tylko cofnąłem się do Rosnowa, a potem do Plewisk, gdzie zamierzałem na podstawie sytuacji pogodowej zdecydować co dalej. O dziwo chwilowo już nie padało, więc skręciłem na Komorniki, gdzie podczas postoju na światłach podczas włączania się do ruchu na krajowej piątce zagadał mnie z okna kabiny niemłody już na oko kierowca żółtego TIR-a.
- Chłopie, gdzie ty tak tu jeździsz tym rowerem po takich drogach? Przecież to samobójstwo.
W odpowiedzi z grubsza opisałem ile jeżdżę, że zawsze staram się mieć oczy naokoło kasku, że akurat z tymi większymi gabarytami mam dobre relacje, bo gdy trzeba to zjeżdżam, sygnalizuję etc. Pokiwał ze zrozumieniem w głową, ale i tak podsumował w typowy dla branży, niezwykle kulturalny i głęboki sposób:
- No dobra, ale ja tam i tak za ch...ja bym nie wsiadł na rower.
Tym optymistycznym akcentem skończyła się nasza konwersacja i rozjechaliśmy się w swoje strony :)

Wróciłem do Poznania mając na liczniku nieco ponad trzydzieści kilosów, czyli mało. Było pochmurno, ale wciąż sucho, więc postanowiłem dokręcić do słusznego dystansu, wybierając drogę przez Luboń do Wirów i znów Komornik, gdzie zawróciłem do Lubonia wzdłuż ulicy Żabikowskiej. Na Dębcu pojawiłem się przed jedenastą, trafiając na korek spowodowany jak zwykle zamkniętym przejazdem kolejowym. Ale dziś - uwaga, bo będzie szok - SOK-iści, którzy zazwyczaj zajmują się wlepianiem tu mandatów, pozwolili pieszym i rowerzystom przepełznąć pod szlabanem, bo coś tam się opóźniało z przyjazdem pociągu. Brawo. A ja w tym momencie zamieniłem gluta na niegluta.

Sekundę po tym jak zamknąłem drzwi mieszkania zaczęła się ulewa. Prawie tak jak miało być. Prawie :)

Średniej dzisiejszej nie komentuję, bo więcej było w tym pływania po kałużach niż jazdy, a co do trasy to dla jej zobrazowania wyjątkowo wklejam mapkę. PS. Szczególnie radosna na niej jest zakładka "pogoda" :)




Komentarze
Trollking
| 20:34 piątek, 29 lipca 2016 | linkuj Walery - wiem. Do teraz mam koszmary, mimo że jeszcze nie zasnąłem :)

Jurek - ano! :) i nawet uroczą pajęczyna o owym wyjściu :)
Jurek57
| 18:28 piątek, 29 lipca 2016 | linkuj Wiata jest wyjątkowa ! Ma nawet wyjście awaryjne ! :-)
Walery
| 14:10 piątek, 29 lipca 2016 | linkuj Na szosie taka średnia może niepokoić nawet w deszczu :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa chwle
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]