Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209763.10 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 701917 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 123.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 31.27km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 521m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Co ma stary piernik do wiatraków, czyli urodzinowa seta :)

Piątek, 10 października 2014 · dodano: 10.10.2014 | Komentarze 2

Jakby nie patrzeć urodziny ma się tylko kilkadziesiąt razy w życiu, więc staram się je wykorzystywać zawsze na maksa. No bo w końcu to zawsze jakaś motywacja do zrobienia czegoś ponad. Dziś więc, jako że miałem zaklepane wolne, a na wieczór plany, postanowiłem zrobić coś z sobą i z przedziałem godzinowym 10-14. Oczywiście rowerowo! Wiatr według każdej z prognoz wszędzie inny, ale jednak udało mi się wymyślić jedyny słuszny kierunek: Śmigiel. To małe, ale dość urocze zadupie pamiętam z czasów, gdy udzielałem się w pewnym stowarzyszeniu miłośników kolei i walczyliśmy o niezamykanie wąskotorówki na trasie Stare Bojanowo - Śmigiel - Czacz. Niestety, kilka lat potem, gdy już ze stowarzyszeniem nie miałem kontaktu, kolejka skończyła swój żywot. Wielka szkoda.

Tak więc podróż sentymentalna, choć rowerem w tych rejonach jeszcze nie byłem - zawsze skręcałem wcześniej lub zmieniałem plany. Dziś postanowiłem konsekwentnie dotrzeć do celu, choćby nie wiem co. Trasę chciałem mieć w miarę możliwości zróżnicowaną, więc ruszyłem najpierw na Mosinę i Dymaczewo, w którym skręciłem do Będlewa i korzystając z czasu postanowiłem w końcu skręcić w kierunku tamtejszego pałacu. Widać, że powoli zaczyna coś tam się dziać, bo teren parkowy jest ładnie zagospodarowany, choć sam budynek jeszcze wymaga sporej roboty, żeby można było do niego zapraszać turystów. No i w sumie ja żadnego dziś tam nie widziałem :) Okrążyłem, zrobiłem fotkę i ruszyłem dalej.

Dojechałem do krajowej piątki i zacząłem na otwartym terenie odczuwać upierdliwość wiatru, który nie był co prawda specjalnie mocny, ale wymęczył mnie atakując non stop - głównie w twarz, ale były też chwile gdy był "tylko" boczny, co jak wiemy wcale nie jest przyjemniejsze. Gdzieś za Głuchowem natrafiłem na znajomy, bo już kiedyś go fotografowałem, samotny wiatrak. No nie mogłem się nie zatrzymać :)

Ominąłem zjazd na Kościan i na jakimś rondzie zacząłem się zastanawiać którędy na Śmigiel, bo drogowskazów uświadczyć nie można było. To znaczy były, ale jak już się losowo skręciło tam, gdzie się wydawało. Dla pewności zatrzymałem jakiegoś miejscowego i zapytałem. I co? Trafiłem na niemowę - ma się to szczęście :P Ale pan wykazał się umiejętnościami gestykulacji, naprowadził dobrze, więc w tym miejscu bardzo mu dziękuję.

W końcu się udało - Śmigiel. Miasto wiatraków, bo taki jest oficjalny slogan reklamujący miasteczko I faktycznie były, choć niełatwo je wypatrzyć, a już dojechać szosą to niezła zabawa. Prowadzi bowiem do nich "ulica", czyli kawałek szutru pod górkę, która jednak warto pokonać, bo dwa grubasy na górze prezentują się imponująco. Zresztą - oto zdjęcie 1:1 w porównaniu z rowerem.

Dotarłem do centrum, kupiłem wodę i bułeczki, usiadłem, odebrałem kilka życzeń i delektowałem się wolnym. Pogoda piękna, gdyby nie spadające liście to istne lato, do tego leniwe miasteczka zawsze na mnie dobrze działają, więc relaks miałem pełny. Pokręciłem się jeszcze troszkę, cyknąłem fotkę imponującego kościoła i postanowiłem wracać.


Nie chciałem wracać tą samą drogą, więc w Czaczu poleciałem intuicyjnie na prawo. Zatrzymał mnie jeszcze na chwilę bardzo specyficzny kształt tamtego kościoła - takiego jeszcze nie widziałem, więc postanowiłem "sfocić".

Jazda inną trasą żarła fajnie aż do Kościana. Jechałem przez pola, małe wioseczki, osady i nawet pod wiaduktem kolejowym. Miła odmiana od "piątki". Miałem zamiar tak właśnie kontynuować jazdę, kierując się na Czempiń, ale... Kościan mnie pokonał. Zero drogowskazów, jazda jak w Indiach, każdy stara się wepchać - koszmar. Dwa razy źle skręciłem, więc musiałem zawracać, do tego usłyszałem mój ukochany dźwięk klaksonu od jakiegoś dziadka pierdzącego na skuterku, który chciał mnie zmusić do jazdy "ścieżką", czyli podzielonym na pół chodnikiem z kostki. Dałem mu wykład podczas jazdy co myślę o takim naszym narodowym zachowaniu, czy dotarło nie wiem, bo reakcja była zerowa. Podsumowując: uznaję Kościan za wiochę nad wiochami, i w mojej osobistej klasyfikacji dziś wyprzedził on nawet Luboń.

Okazało się, że dojechałem - sam nie wiem jak - znów do "piątki". Cóż było robić - ruszyłem tą samą drogą, tym razem mając wiatr czasem w plecy, ale głównie z boku. Trochę już robiło się nudno, więc skończyłem słuchać audiobooka i zapodałem sobie nowego Slipknota - i to był strzał w dziesiątkę. Motywacja wzrosła o 666% :)

Zmieniłem końcówkę, czyli nie skręciłem na Będlewo, tylko dojechałem do Stęszewa i do końca już w dużym ruchu. Ze średnią nie jest źle, a nawet jak na stówę to całkiem ok. Generalnie - fajny wyjazd. Choć 100 kilosów pewnie pyknęło ostatnie w tym roku...







Komentarze
Trollking
| 14:51 sobota, 11 października 2014 | linkuj Dziękuję bardzo :) a przy tym Twoim tripie mój wygląda jak nic nie znaczący Pikuś :)
rmk
| 19:06 piątek, 10 października 2014 | linkuj Wszystkiego Najlepszego Rowerowego :)) !!

Co do trasy do Śmigla to polecam małą ściągę z mojego śladu http://ridewithgps.com/routes/5692912 dobry asflat i bardzo mały ruch :))

Jeszcze raz wszystkiego Naj! :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa yciow
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]