Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198193.60 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2022

Dystans całkowity:1751.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:63:19
Średnia prędkość:27.66 km/h
Maksymalna prędkość:64.10 km/h
Suma podjazdów:5891 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:58.37 km i 2h 06m
Więcej statystyk
  • DST 64.50km
  • Czas 02:18
  • VAVG 28.04km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 151m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hugo i Pako :)

Piątek, 10 czerwca 2022 · dodano: 10.06.2022 | Komentarze 10

Dzisiaj na szczęście pogoda się ogarnęła i nie padało. Zawsze to jakiś plus w dniu, w którym znów trzeba się pojawić w robocie.

Z minusów: wiało. Mocno, choć po tegorocznej zimie, gdy drzewa latały po ulicach, mam opory przed używaniem tego typu określenia :) Na pewno jednak duło upierdliwie oraz niesprawiedliwie.

Trasa tym razem zachodnia z lekkim północnym odchyłem: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Zakrzewo - Dąbrowa - serwisówki - Plewiska - Poznań.

Z niespodzianek: drogowcy odcięli ode mnie Skórzewo, przez które zawsze robiłem sobie skrót. Wpadli na genialny pomysł, żeby w tym samym czasie budować w jednym miejscu tunel, a w drugim wiadukt, dookoła tej samej miejscowości, czyli Plewisk. Gratulując inwencji, współczuję mieszkańcom obu tych wiosek, sobie w sumie również.

Gdy jak zwykle zaparkowałem rower na małej plaży w Lusowie, trafił mi się prezent :) Bowiem akurat przechodziła Pani, z którą już kiedyś rozmawiałem, a obok niej radośnie skakały dwa pieski. Jednego z nich już kiedyś opisywałem, choć chyba pomyliłem imię : ) Teraz już wiem - oto Hugo, pies najdzielniejszy i najukochańszy, bo mimo kalectwa radosny niczym szczeniak. Nos mi oblizał :)
Oblizujący się, radosny Hugo :)
Hugo - pies ufny
Pies na dwóch kółkach - Hugo
Zaraz obok...
Dwa psiaki po przejściach plus rower
...latał Pako. To właśnie ten biedak, którego odebrano po interwencji jakiemuś ludzkiego ścierwu, które gasiło na nim pety, początkowo panicznie bojący się facetów. Na szczęście już jest trochę lepiej, a Pako uczynił mi ten honor, że nawet dał się pogłaskać :) No i rzucić kilka razy piłeczkę, którą mi przynosił pod nogi.
Pako wyskakuje z jeziora
Piłeczkowa radość :)
Uciekająca piłeczka
Pako bawi się w cyrkowca :)
Genialne istoty. I raz jeszcze wielki szacun dla Pani o wielkim sercu, która tak się o nie troszczy. Dowiedziałem się, że jadą w tym tygodniu pod... Karpacz, więc zdałem krótką relację z aktualnej sytuacji w górach.

Inne fotki. Samo Jezioro Lusowskie...
Słońce nad Lusowskim
Odbudowany pomost na Jeziorze Lusowskim
...diabelskie drzewo...
Pod diabelskim drzewem
...oraz rodzinka żurawi w zielsku.
Lekcja dla młodego żurawia
Rodzinka żurawi
Dzisiaj dystans zawiera już dojazd do pracy.


  • DST 51.30km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.24km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skończeniowo

Czwartek, 9 czerwca 2022 · dodano: 09.06.2022 | Komentarze 10

To, co dobre, czyli wolne, się skończyło, dzisiaj znów trzeba się było zmobilizować i ruszyć do pracy. Powinni tego zabronić, albo przynajmniej między jednym a drugim urlopem dać pół roku na aklimatyzację, oczywiście bez konieczności przebywania w robocie ;)

Wyjazd poranny, co oczywiste. Pogodynki różniły się w temacie opadów, co oznaczało jedno: i tak wygra opcja najgorsza, więc zmoknę. Nie pomyliłem się. Na szczęście nie był to jakiś super mocny deszcz, jednak ponad dwadzieścia kilosów jazdy w tym czymś skutecznie zamieniło mi buty w małe bajorko.

Trasa wschodnia: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Dachowa - Robakowo - Gądki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom. Do pracy rowerem nie jechałem, bo akurat zaczęło mocniej lać.

Trafiła się jedna gazeciara. Taka wybitna milimetrówa. Co prawda przeprosiła, ale gdybym nawet minimalnie musiał skorygować tor jazdy w lewo, musiałaby te przeprosiny zrobić przez szyberdach. Którego nie miała. Bezmózgowie kompletne.

Fotki szare i ponure, takie jak aura.
Dębina w deszczu
W Szczodrzykowie, prócz rodzinki gęgaw płynących gęsiego oraz śmieszek, trafił się młody perkoz oraz czapla biała.
Gęsia rodzina płynie gęsiego
Gegawy, śmieszki i perkozy
Młody perkoz dwuczuby
Niewyraźna czapla biała
Koło Tulec sfociłem drogę, ekhm, szybkiego ruchu. Wersja PL :)
Korek na S11
Droga szybkiego ruchu, wersja PL


  • DST 56.10km
  • Czas 01:58
  • VAVG 28.53km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 173m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bielikowo

Środa, 8 czerwca 2022 · dodano: 08.06.2022 | Komentarze 9

Ostatni dzień na wyspanie się już (prawie) za mną. Będę tęsknił :)

Wyjazd lekko po dziesiątej, w całkiem sympatycznej aurze. Na tyle, że nie chciało się za szybko jechać. Więc nie jechałem. Luboń pomógł :)

Trasa jedna z ulubionych, południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Krajowo - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Niby mało się działo, a jestem zadowolony. Przede wszystkim dzięki "spotkaniu" na niebie bielika. Co prawda krążył bardzo wysoko i krótko, jednak coś tam uchwycić się udało.
Bielik szybuje na niebie
Odlatujący bielik
Przez leśną drogę przebiegł mi również szarak. Na szczęście dał mi te dwie sekundy, żeby go uchwycić zanim uciekł.
Zajączek na skraju lasu
Uciekający szarak
...i tyle go widziano
Sam ulubiony las oczywiście nawiedziłem.
Klasycznie w ulubionym lesie
Słoneczny las
Paproć coraz wyższa
Podjechałem sobie do końca wsi Krajkowo. Za tą kapliczką jest już tylko piach, kurz i bagna :)
Kapliczka w Krajkowie
Po południu jeszcze solidny spacer po Dębinie. Zawędrowaliśmy nad Wartę, gdzie akurat płynęły motorówki. Ulubione zajęcie Kropy nad wodą? Łapanie fal :)
Polowanie na fale :)
Nie będą mi tu fale szaleć! :)


  • DST 51.80km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.51km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 160m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stare śmieci

Wtorek, 7 czerwca 2022 · dodano: 07.06.2022 | Komentarze 9

Dzisiaj na szczęście pogoda mnie nie zaskoczyła. Deszcz nadszedł, ale dopiero po południu, ja pokręciłem na sucho.

Miałem nadzieję, że jazda będzie łatwa i sympatyczna. Złudzenia zniknęły dość szybko, bo gdzieś na trzecim kilometrze, oczywiście w Luboniu. Aktualnie tam trwa jakiś dziwny remont głównej ulicy, przez co przejezdność, do tej pory na poziomie zera, teraz wynosi już zero absolutne. Nie dość więc, że się stoi, to jeszcze trzeba uważać, żeby nie wpaść w jakąś dziurę. A do tego tamtejsi kierowcy... Najczęściej mój limit bluzgów wyczerpuje się już tam, nie mam czego używać do końca dnia :) Dziś też trafił się as w ciężarówce - pędził przez całą wieś z prędkością 15 km/h, a do tego jak miał zielone to stał, natomiast gdy już włączało się czerwone, ruszał. Ot, taka zabawa.

Już więc na starcie byłem w plecy. Nie nadrobiłem, nie dało się.

Trasa klasyczna: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Fotek dzisiaj mało. Ale kilka jest. Na początek mój budzik, który pojawia się co kilka dni. Nie mam sprzętu, żeby go wyłączyć, poza tym - oby nie - może się przydać.
F16-tka z okna o poranku
Wróciłem na stare śmieci. Niestety, psują mi ulubiony widok, bo na górce w tle budują osiedle domków :(
Powrót na stare śmieci
No i zwierzaki. Żółwik...
No to żółwik :)
...samiec głowienki...
Obserwujący mnie samiec głowienki
...uśmiechnięty żabol...
Uśmiechnięta żaba
...lecący żuraw...
Lecący żuraw
...oraz kruki.
Dwie pary kruków na martwym drzewie
Samotny kruk na krzaku


  • DST 58.40km
  • Czas 02:05
  • VAVG 28.03km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 151m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pokaranko

Poniedziałek, 6 czerwca 2022 · dodano: 06.06.2022 | Komentarze 14

Dzisiaj - korzystając jeszcze z wolnego dnia - ponownie postanowiłem się wyspać. No i pokarało, bo gdybym spał o godzinę krócej, wróciłbym suchy. A tymczasem całkiem spory deszczyk dopadł mnie w połowie trasy i nie odpuścił już do końca. Miałem więc rower wodny.

Oszukały mnie oczywiście pogodynki, bo o oberwaniu chwili wiedziałem, jednak miało ono zdarzyć się dużo później niż było to w realu. Dzięki!

Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Grzybno - Konstantynowo - Nowinki - Drużyna - Krosno - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Gdy było jeszcze pogodnie, skorzystałem z okazji i wszedłem do przedsionka drewnianego kościoła w Żabnie. Udało mi się zrobić zdjęcie wnętrza, niestety przez szybkę.
Drewniany kościół w Żabnie
Wnętrze kościoła w Żabnie, niestety przez szybkę
Wisząca kapliczka na ścianie kościoła w Żabnie
Obok znajduje się jeden z moich ulubionych przystanków autobusowych.
Przystanek w Żabnie
Czarny kot z przystanku w Żabnie
W Grzybnie również fajny, choć nie do końca wiem, co autor miał na myśli :)
Cokolwiek autor miał na myśli... :)
Bok przystanku w Grzybnie
Dawno mnie nie było w tych okolicach, z radością więc odnotowałem, że powstało nowe miejsce owieczkowo-kózkowo-lamowe :) I to takie, że można przez płot pogłaskać i podziwiać :)
Leci stadko
Rogate drapanko :)
Mina dość specyficzna :)
Owieczka-Lewandowski :)
Zaciekawiona lama
A ten co tu foci? :)
Najodważniejsza owieczka
Podjadanie drzewka
Pędzące kózki
Zrobiłem sobie spacerek dookoła stawów w Grzybnie. No ale niestety, kiszka. Po pierwsze szuwary są już tak wysokie, że praktycznie niczego nie widać, a po drugie właśnie wtedy zaczęło padać. Jednak coś tam uchwycić się udało: dwie czaple, kanię oraz... kotka :)
Jeden ze stawów w Grzybnie
Stare drzewo z Grzybna
Brodząca czapla biała
Czapla w locie
Kania wysoko na niebie
Zaskoczony wiejski kotek
Najbardziej z mojego powrotu ucieszyła się pralka :)


  • DST 102.60km
  • Czas 03:25
  • VAVG 30.03km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 281m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płasko na 102 :)

Niedziela, 5 czerwca 2022 · dodano: 05.06.2022 | Komentarze 15

Wczoraj wieczorem zawitałem ponownie w Poznaniu. Kilka fajnych górskich dni za mną, czas wrócić na płaskie.

Jak to po wolnym, najpierw musiałem... odpocząć :) Czyli przede wszystkim się wyspać. Misja się udała. Żona bowiem została jeszcze na jeden dzień w Jeleniej, bo stamtąd łatwiej dojechać było do miejsca, w którym musiała być na początku tygodnia. A pies nie dokazywał.

Ruszyłem bardzo późno jak na mnie, bo lekko po jedenastej. Plan był jeden: nie mieć planów. Kręcić. Pierwotnie miało być jedynie pięć dych, ale na tyle dobrze (względnie, bo jednak trochę wiało oraz było zdecydowanie za ciepło) mi się jechało, że postanowiłem na trzydziestym kilometrze, że zrobię stówę. Wstyd przyznać, ale dopiero pierwszą w tym roku. Sam nie wiem, jak mogłem się tak rowerowo zapuścić :)

Trasa, w związku z brakiem wcześniejszych założeń, okazała się taką dookoła komina, a nawet kurnika :) Różnie pisanego. Czyli: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Dziećmierowo - Kórnik - Mościenica - Mieczewo - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Robakowo - Gądki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Walka o średnią była ciężka, ale chyba para jeszcze została w nogach po Sudetach i resztkami sił wyciągnąłem te trzy dychy. Aha, być może pomogły też pyszne lody z Borówca :)

Czas na fotki, bo późno :)

Na początek wielkie pole facelii koło Tulec.
Wielkie pole facelii
A na nim... ule! Po raz pierwszy widziałem je w tym miejscu. Oczywiście nie mogłem nie sfocić. Z daleka, żeby nie było, życie mi miłe :)
Ule na tle pola facelii
Nalot pszczół na ul
Kolejna eskadra doleciała :)
Tłoczno przy wejściu do ula
Kawałek dalej, w Szczodrzykowie, uchwyciłem gęgawy z młodymi, mniej lub bardziej.
Stadko gęgaw ze starszą młodzieżą
Czujna matka-gęgawa
Rodzice z pociechami
Dumna matka ze dwoma pociechami
Brzyyydaaal :) Ale już niedługo będzie piękną gęgawą :)
Dalsza część będzie już bardziej industrialna. Przeżyłem między innymi szturm emerytów na zamek w Kórniku...
Emeryci szturmują Kórnik :)
W końcu chwila spokoju pod zamkiem w Kórniku
...na promenadzie cudem znalazłem kawałek bez ludzi...
Na kórnickiej promenadzie
Nad Jeziorem Kórnickim
...a żeby odwiedzić panią Szymborską i kotka musiałem się postarać, bo nadchodziła parka ludzi, którzy Instagrama mieli w oczach. Byłem kilka sekund przed nimi :)
Pani Szymborska i kotek odwiedzeni, Kórnik
Pani Wisława patrzy krytycznym okiem na zapełniony parking
Pani Wisława z profilu

Przy "Tańczących" jak zwykle pustka. Na szczęście. Uwielbiam je.
Tańczące rzeźby z Kórnika
Spojrzenie na
Od Mościenicy do Mieczewa widać już zarys kolejnej debilnej DDR-ki. Zapewne również powstanie z asfaltu, ok, ale w weekendy podobne atrakcje, wlekące się 5 km/h i reagujące dopiero na piąty alert, będą normą...
Cały urok kretyńskich śmieszek antyrowerowych :/
Nad Wartą w(e?) Wiórku klasyk...
Nad Wartą w Wiórku
...oraz wspomniane lody z Borówca. Miałem smaka, naczekałem się dobre dziesięć minut, wydałem 11 zeta, ale zdecydowanie było warto. Miks szarlotki oraz pistacji z nutą mandarynki zrobił mi ostatnie trzydzieści kilometrów :)
Przerwa na siedemdziesiątym kilometrze. Pyszna ;)
Intensywny tydzień za mną. Jestem zadowolony :)


Górska pętla podprogowa :)

Sobota, 4 czerwca 2022 · dodano: 04.06.2022 | Komentarze 15

O dziwo prognozy się sprawdziły – pogoda miała się spieprzyć i się spieprzyła.

Na szczęście nie do końca. To znaczy opady były, ale grubo poniżej założeń, dzięki czemu udało mi się wykręcić prawilne pięć dyszek, jedynie przez ostatnie dziesięć mając mokro w butach i pod kaskiem. No i niestety z dobrych widoków nici.

Trasę konstruowałem na bieżąco tak, żeby mieć szybką drogę ewakuacji w przypadku nagłego końca świata. Finalnie wyszło takie coś: Jelenia Góra – Łomnica – Karpniki – Przełęcz Karpnicka – Trzcińsko – Bobrów – Wojanów – Łomnica – Mysłakowice – Miłków – Sosnówka – Podgórzyn – Cieplice – centrum Jeleniej.

Tak jak wspomniałem, uchwycenie sensownie czegokolwiek było w tych warunkach misją niemal niewykonalną. Ale przynajmniej się starałem :)

Głównym motywem były oczywiście cycuchy, z kilku miejsc.
Odbijające się cycuchy :)
Platforma widokowa w Karpnikach
Zachmurzone rudawskie cycuchy
Rudawski przystanek
Sokoliki z dołu
Sokolik w szczególe
Wjechałem sobie na Przełęcz Karpnicką z drugiej strony. Miało to dwa plusy: minąłem opisywaną wczoraj wycinkę z prędkością 50 km/h, a do tego znalazłem znak ”uwaga koty!” :)
Uwaga koty! Ostrzeżenie na Przełęczy Karpnickiej
Widok z Przełęczy Karpnickiej
Nad stawami w Karpnikach cisza i spokój. Ale trafiła się rodzinka łabędzi.
Staw w Karpnikach
Rodzinka łębędzi
Pałac w Łomnicy jak odnowiony stal, tak stoi...
Pałac w Łomnicy
...rzeka Bóbr płynie przez Bobrów...
Rzeka Bóbr w Bobrowie
...pasażerowie na gapę się kompletnie nie krępują...
Pasażer na gapę
...a ja w Trzcińsku zapoznałem się z genialnymi krówkami. Jednocześnie podglądając cudowną zwierzęcą miłość cielaczka do matki. To ten, jak to szło? A, mam – smacznego!
Trzcińskie krówki
Buzi buzi :)
Pora na obiadek
Para młodziaków
Zamyślona krówka :)
Cielaczek z mamą
Krowia miłość w zbliżeniu
Najgorzej widokowo było nie w Rudawach, a już w Karkonoszach. Odwiedziłem zarówno zalew w Sosnówce, jak i stawy w Podgórzynie, jednak wtedy akurat trafił się wspomniany deszcz. No i kiszka. Przynajmniej czapla dała się sfocić.
Warzywka z Sosnówki

Zalew Sosnówka w deszczu
Jeden wielki mrok w górach
Zapora na Zalewie Sosnówka
Droga do Podgórzyna
Niewidoczne góry za Stawami Podgórzyńskimi
Czapla ze Stawów Podgórzyńskich
Zanim dojdę do klu programu jeszcze muflon, choć tym razem sztuczny. Bo to nie okolice Poznania, tylko góry :)
Podgórzyński muflon
A oto hit z Podgórzyna. Próg zwalniający na... drodze pieszo-rowerowej! :) Wiem, wiem, nie jest to pierwszy tego typu wynalazek w Polsce, ale smaczku całości dodaje fakt, iż całe to badziewie ma może ze sto metrów, a do tego kończy się i zaczyna całkiem rozbudowanym systemem zakazów, nakazów oraz ostrzeżeń. Chciałem zapłakać nad tym, jak ktoś tu musi nienawidzić rowerzystów, ale robiło to już za mnie niebo, więc jedynie wspiąłem się na ten szczyt, nie pierwszy dzisiaj. Ale głupoty - jedyny :)
Wyjazd z DDR-ki niemal jak z autostrady. Ktoś tu musi nienawidzić rowerzystów. Podgórzyn
Hit - próg zwalniający dla rowerzystów w Podgórzynie
Kolejny szczyt zdobyty. Tym razem głupoty. Próg zwalniający na DDR. Podgórzyn
Tyle na dziś. Póki co koniec górskich relacji. Swoje zrobiłem, tym razem się nie rozchorowałem, jestem zadowolony :)
Kategoria Góry


Rudawska objazdówka

Piątek, 3 czerwca 2022 · dodano: 03.06.2022 | Komentarze 14

Dzisiaj w końcu udało się wybrać w moje ukochane Rudawy. Nie ma wyjazdu bez nich.

Wyjazd oczywiście poranny, bo na popołudnie plany. Pogoda jeszcze ładna, a wręcz piękna. "Jeszcze", bo od jutra deszcze :(

Trasa wyćwiczona przez lata, choć z małymi modyfikacjami: Jelenia Góra - Łomnica - Wojanów - Radomierz - Janowice Wielkie - Trzcińsko - Przełęcz Karpnicka - Karpniki - Krogulec - Bukowiec - Kostrzyca - Mysłakowice - Łomnica - Jelenia Góra.

Nie wiało mocno. Jupi :)

Skoro Rudawy, to oczywiście zaczynamy od cycuchów :) Tak w ogóle, jak w szczególe.
Rudawskie cycuchy i Śnieżka gratis :)
Cycuchy z bliska :)
Rudawskie Sokoliki
Zbliżenie na Sokoliki
Śnieżka też wpadła w kadr, kilka razy nawet.
Śnieżka widziana z wysokości Rudaw
Śnieżka w pozycji górującej
Tutaj rzut okiem na górkę, którą podjeżdżałem do Radomierza. Nie lubię jej, bo asfalt to asfalt, ale ten ruch... Tu akurat chwila spokoju.
Zjazd z Radomierza
W Janowicach kurs na "mój" strumyk.
Rudawski Park Krajobrazowy
Nie ma lekko :)
Rudawski prześwit
Tam wyniuchał mnie... Benek :) Taki całkiem kropkowaty.
Benek węszy :)
Benek - napotkany żarłok :)
Było również mrowisko-gigant.
Mrowisko-gigant
A przy wjeździe do wsi znajomy troll :)
Janowicki znajomy troll
Szlag mnie trafił na Przełęczy Karpnickiej. Tu jeszcze w kwietniu stał las... Co oznacza, że barbarzyńcy cieli całe połacie w sezonie lęgowym. Pińcet, a nie, już podobno sidymsyt plus się tworzy...
Tu jeszcze w kwietniu stał gęsty las........ :(
Tak się robi 500, sorry, 700+...
Za to sama przełęcz jak zwykle sympatyczna. Lubię jej profil :)
Ulubiony profil trasy :) Po zjeździe z Przełęczy Karpnickiej
Jeszcze Bukowiec. Fajnie się w końcu rozwija, powstaje skansen i ciekawe miejsce.
Szczyt przed zjazdem do Bukowca
W komitywie z Don Kichotem
Corrida z Bukowca
Jako że zwierzaków zabrakło we wpisie, chociaż konik :)
Konik roboczy, ale całkiem radosny
Kategoria Góry


Zaporowy (W)leń :)

Czwartek, 2 czerwca 2022 · dodano: 02.06.2022 | Komentarze 10

Drugi dzionek w górach, zdecydowanie aktywny, wpis więc powstaje pod sam koniec dnia. Nie będzie w związku z tym rozległych dygresji i analiz filozoficznych. Na szczęście :)

Wyjazd około dziewiątej. Miał być wcześniej, ale musiałem wracać po bluzkę termo - słońce mnie zmyliło i ruszyłem wstępnie na krótko. Jednak zimny wiatr przywołał mnie do szeregu.

Trasa zachodnio-północna, wzdłuż Doliny Bobru. Znana, lubiana, ze stałymi atrakcjami, których nigdy dosyć :) Czyli: Jelenia Góra - Jeżów Sudecki - Siedlęcin - Strzyżowiec - Pilchowice - Nielestno - Wleń - Łupki - Wleń - Nielestno - Pilchowice (Zapora) - Strzyżowiec - Siedlęcin - Jeżów Sudecki - Jelenia Góra.

Oczywiście klu programu była zapora w Pilchowicach oraz Jezioro Pilchowickie. Ta budowla ma już 110 lat, a wygląda jak nowa. Nie ma co, solidna robota tych, których w Polsce się wciąż nie lubi :)
Łuk zapory w Pilchowicach

Zapora, która ma już 110 lat, Pilchowice
Widok z bezpiecznej strony zapory, Pilchowice
Rowerowo na zaporze w Pilchowicach
Panorama z Zapory Pilchowice
Widok z zapory na stateczek, Pilchowice
Półwysep na Jeziorze Pilchowickim
Wycieczka w ten magiczny rejon zawsze cieszy. Były jednak i mniej spektakularne klimaty. Sama Dolina Bobru zresztą obfituje w klimatyczne miejscówki. Oto mały przekrój:
Wiadukt w Pilchowicach
Dolina Bobru
Na jednym w mostków nad Bobrem
Spokój rzeki Bóbr
Górski Win XP :)
Zawitałem również do Wlenia. W końcu skończono remontować tamtejszy rynek. Niestety jest betonoza, a w sumie to kostkoza, jednak przyznać trzeba, że zawsze tam tak to miejsce wyglądało. No i dość ładnie komponuje się całość, łącznie z panią gołębiarką.
Parkowanie na rynku we Wleniu
Ratusz we Wleniu
Pomnik gołębiarki na tle ratusza we Wleniu
Nad miasteczkiem górują ruiny zamku Lenno, więc oczywiście tam się wspiąłem. Nie miałem czasu po raz kolejny spacerować po tym terenie, formalnie położonym we wsi Łupki, więc jedynie sfociłem na szybko zespół pałacowy oraz... trolle :)
Na samej górze ruiny zamku we Wleniu
Widok z Łupek
Zespół pałacowy w Łupkach
Śpiący troll :)
Troll niedosłyszący :)
Jeszcze coś dla miłośników kolei, czyli linia-pasażerski trup numer 283...
Nieczynna linia kolejowa numer 283 wzdłuż Doliny Bobru
Wiadukt kolejowy w Pilchowicach
...oraz duchów :)
Uwaga, duchy! :)
Na koniec mało wyraźne poranne widoki na Karkonosze. Później się ładnie rozpogodziło.
Kotły z krańca Karkonoszy
Niewidoczna Śnieżka
BS-a nadrobię jutro. Albo pojutrze. To zależy :)
Kategoria Góry


Dzień Karkonosza :)

Środa, 1 czerwca 2022 · dodano: 01.06.2022 | Komentarze 16

Maj zakończyłem na płaskim, czerwiec zacząłem w górach. A co, nie mogę? :) Nieistniejący (jeszcze?) Dzień Karkonosza należy święcić.

Musiałem powetować sobie ostatni kwietniowy wypad, kiedy to dokładnie podczas pobytu w Jeleniej Górze dopadło mnie jakieś choróbsko i ledwo powłócząc nogami wykręciłem minimalne minima. No bo jednak 38 stopni gorączki średnio motywowało.

Tym razem, mam nadzieję, będzie lepiej. Przynajmniej pierwszy dzień okazał się całkiem pozytywny, bo nawet udało mi się zdążyć przed deszczem. No i czas mamy taki, że w Sudetach jeszcze tłumów wielkich nie ma.

Urlop wzięty, więc można się było wyspać. Start po dziewiątej, z jednym jedynym planem: jak zwykle trasa sama się wykręci. Ja jej tylko mam pomóc :) Udało się - ostatecznie wyszło takie coś: Jelenia Góra - Cieplice - Wojcieszyce - Piechowice - Szklarska Poręba Górna - Szklarska Poręba Dolna - Piechowice - Sobieszów - Zachełmie - Podgórzyn - Cieplice - Jelenia Góra centrum.

Pogoda była różna. Ruszałem w słońcu, a finalnie ledwo zdążyłem przed deszczem. Fotki wyszły więc słabo, bo gdy już byłem w najlepszych widokowo miejscach, zaczynało się chmurzyć. No ale coś tam wyszło.

Więc, jak to w przypadku górskich wpisów, koniec pisania :) Na dobry początek Śnieżne Kotły.
Kotły wciąż śnieżne
Szczyt Śnieżnych Kotłów
Oraz obowiązkowo Chojnik i Śnieżka.
Chojnik i Śnieżka, wersja czerwcowa
Jak zwykle najwięcej czasu zajmował podjazd do Szklarskiej Poręby. Ale oczywiście warto było. Tym razem podjechałem sobie do samego Zakrętu Śmierci, pokonując go dwukrotnie i przeżywając, że przeżyłem :)
Rzeka Kamienna, wjazd do Szklarskiej Poręby
No nie mogłem się nie zatrzymać :)
Motyw obowiązkowy
Widok z platformy widokowej przy Szklarskiej Porębie Górnej
Będzie deszcz, albo nie będzie deszczu. Nie było. A potem był :)
Zakręt Śmierci - przeżyłem :)
Najwyższy punkt za Szklarską Porębą
Na skrzyżowaniu karkonoskich szlaków
Zahaczyłem również o Stawy Podgórzyńskie. W sumie po południu byliśmy tam już bezrowerowo, ale to w którymś z następnych wpisów. Był jeden miły zaskok - bardzo daleko na tle gór wypatrzyłem bielika.
Zachmurzone Stawy Podgórzyńskie
Bielik i mewy na tle gór
W samych Cieplicach wpadła jeszcze w kadr pustułka.
Pustułka na polowaniu
Na koniec rodzimy folklor. Chciałoby się napisać, że regionalny, ale nie. Miałem to "szczęście", że trafiłem na sztafetę okrążającą kraj z obrazem na przyczepie oraz hasłem "Jezus Chrystus Król Polski". Kij z tym, że brakuje mi w tym haśle interpunkcji, oczywiście mam do tego problem natury merytorycznej, bo przecież mamy ustrój parlamentarny, nie monarchię, a poza tym jeśli królową Polski jest Maryja, to królem nie powinien być Józef (tu znak zapytania), ale jak to się stało, że udało im się sforsować zakaz wjazdu, związany z remontem ulicy? To musiała być boska interwencja, ja musiałem prowadzić chodnikiem :)
Taki tam mobilny folklor w Piechowicach :)
Kategoria Góry