Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197915.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2018

Dystans całkowity:1585.15 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:01
Średnia prędkość:28.30 km/h
Maksymalna prędkość:62.20 km/h
Suma podjazdów:8223 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:52.84 km i 1h 52m
Więcej statystyk
  • DST 51.50km
  • Czas 01:48
  • VAVG 28.61km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 135m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bingo

Środa, 20 czerwca 2018 · dodano: 20.06.2018 | Komentarze 10

Zdziwiony byłem, że w przeciwieństwie do wczorajszego dnia jakoś mało samochodów miało dziś zamocowane biało-czerwone flagi. Jakiś mecz był, czy co? :)

Cieszę się, że musiałem dziś wyruszyć dość wcześnie, czyli koło ósmej, bo gdy potem teleportowałem się do pracy, ledwo mogłem oddychać. Rano było jednak jeszcze przyzwoicie, choć pod koniec już za ciepło. A wiatr? Jak to wiatr - solidny wmordewind trzymał gardę, znów mnie całkowicie demotywując w temacie przyspieszania, co widać po średniej.

Trasa to "podwójnie ciężarna glizda", czyli kierunek zachód: Poznań - Plewiska - Komorniki - Głuchowo - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Na przejeździe za Dopiewem jak niemal za każdym razem stanąłem sobie na zamkniętym przejeździe kolejowym. Stanąłem, odczekałem swoje, ruszyłem i... stanąłem. Rogatki otworzyły się bowiem na czas wystarczający do przepuszczenia trzech samochodów, ja oczywiście znajdowałem się za tym czwartym. Cóż, przynajmniej z nudów zrobiłem sobie selfiaczka :)

A w Plewiskach, gdy dla swojego bezpieczeństwa jechałem delikatnie oddalony od prawej krawędzi, bo z tamtejszych dziur można by skonstruować ekstremalny tor narciarski, usłyszałem za sobą agresywny dźwięk klaksonu i już na 99% wiedziałem, że:
- pochodzi z auta marki BMW,
- prowadzonego przez jakiegoś gówniaka;
- jadącego bez zapalonych świateł.

Bingo. Jednak 100% :) Tym samym wracamy do początku wpisu i możemy zakrzyknąć: Polskaaaaa, białoooo-czerwooooniii! :)


  • DST 51.70km
  • Czas 01:50
  • VAVG 28.20km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Womitycznie

Wtorek, 19 czerwca 2018 · dodano: 19.06.2018 | Komentarze 17

Noooooo, to dziś mam sumienie czyste - mogę narzekać :) Oczywiście głównie na wmordewind, dawno niewidziany. Niestety menda się widocznie za mną stęskniła, co stoi w całkowitym przeciwieństwie do moich uczuć wobec niego/niej. Zmiażdżył/a mnie kompletnie na zachodnich, polnych terenach, gdzie jakieś pojedyncze drzewa dawały niewiele osłony (co widać na Relive). Eh, wielkopolskie realia nie za bardzo wspomagają motywację kolarską. Do tego duszno, a gdy przypiekało słońce - fragmentami womitycznie. Uknułem to słowo, żeby nie napisać brzydko, że było parno do wyrzygania :)

Dzisiejsza trasa to kombinowanie jak koń pod górę: z Poznania do Lubonia, Wirów, Komornik, Chomęcic, serwisówkami do Gołusek i Zakrzewa, tam nawrotka wzdłuż DW 307 i przez Dąbrowę oraz Wysogotowo do granic Skórzewa i Poznania, a do domu dostałem się przez cmentarne klimaty na Junikowie oraz Górczyn. Wynik dzisiejszy - poniżej krytyki.

Wczoraj wspominałem krótko o tym, że zostałbym nieapetyczną musztardą dzięki zachowaniu pewnego kierowcy, a że udało mi się po wszystkim jeszcze cyknąć mu zdjęcie, to wysłałem je wieczorem z konkretnym opisem na znaleziony w necie adres kontaktowy zakładu, którego naklejki widoczne były na samochodzie. Dostałem dziś,czyli dość szybko, gorące przeprosiny mailem od firmy Colas i - zgodnie z moim życzeniem - solenną obietnicę, że pracownik zostanie przeszkolony w temacie pewnych aspektów Kodeksu Drogowego, szczególnie tyczących się wyprzedzania rowerzystów. Może zapamięta dzięki temu i będzie myślał, gdy natrafi na kolejnego miłośnika dwóch kółek.

A dziś, już niedługo: do (u)boju Polsko! :)


  • DST 51.40km
  • Czas 01:42
  • VAVG 30.24km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 157m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ad absurdum

Poniedziałek, 18 czerwca 2018 · dodano: 18.06.2018 | Komentarze 11

Biorąc pod uwagę, jak wyglądała (a wyglądała upalnie) reszta dnia, ze zdziwieniem zabierając się za wpis przypomniałem sobie, że rano padał deszcz, przez który bliski byłem nawet wyciągnięcia na przejażdżkę crossa. Jednak stwierdziłem, że wygłupiać się nie będę, czego finalnie nie żałowałem, bo drogi szybko obeschły i można było kręcić po ludzku. Nawet wiatr, mimo że współpracować podczas powrotu nie chciał, niespecjalnie irytował.

Jako że obyło się bez większych przygód (prócz wyprzedzenia mnie na gazetę, i to bardzo cienką, przez dostawczaka z logiem Colas), to jedynie najpierw link do Relive, w którym widać moją dzisiejszą trasę, czyli: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań, a następnie, w ramach ciekawostki (dawno temu już wklejałem, ale myślę, że warto robić replaye) obrazek ukazujący, że granica między dobrymi chęciami a absurdem jest dość... wysoka :)

Po południu, jako że Żonie udało się również załatwić wolne, wykonany został jeszcze wypad do Puszczykowa na kilkukilometrowy spacer wzdłuż Warty. Dawno tam nie byliśmy, więc piękno tego traktu zachwycało podwójnie.

Przy okazji udało się odnaleźć w środku lasu absurd numer dwa tego dnia. No comments, chyba że to jakiś średnio zabawny żart.

A przy okazji okazało się, że ów kurdupel, którego wychowywaliśmy jako psa, jednak nim nie jest. To Kropkodyl :) Szkoda tylko, że wyszło to na jaw dopiero po zjedzeniu połowy mieszkania - no ale nic, damy radę :)





  • DST 56.40km
  • Czas 01:52
  • VAVG 30.21km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 202m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie-leton

Niedziela, 17 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 12

Dziś lekko ponarzekam :) Na temperaturę, bo już zbliżyła się już do mojej granicy wytrzymałości. No i może na wiaterek (dziś zdrobniale, bo nie był silny), który bardzo się starał, żeby mi nie pomagać, zmieniając kierunek specjalnie pode mnie.

A tak poza tym to całkiem przyzwoicie - ruch skromny, oczywiście w przeciwieństwie do tego rowerowego, który nie szedł w parze ze znajomością przepisów i umiejętnościami myślenia. Czyli klasyczna polska niedziela z zakazem handlu.

Mógłby to być wpis o tym, jak podpiąłem się pod grupę pędzących kolarzy, przez kilkanaście kilometrów kręcąc ze średnią stu na godzinę, ale... nie będzie. Bowiem - brawo ja - peleton, o którym nie wiedziałem, że mnie goni, dorwał mnie akurat w momencie, gdy postanowiłem zatrzymać się i zrobić zdjęcie na tle zakrętu. Pozostało mi jedynie zerknąć wzrokiem głodnego szczeniaka za odjeżdżającą miską, bo zanim bym wystartował, już by było po ptakach, i spokojnie cyknąć fotę. Cholera jasna :/

Trasa dziś ciut dłuższa: dom - Lasek Dębiecki - Starołęcka - Czapury - Wiórek - Rogalinek (tam hopka, wjazd i zjazd) - Mosina - Sowiniec - Baranowo - Żabno - Żabinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Tu Relive, zawierające ddr-kowe smaczki ze Starołęckiej i z Lubonia. Widziane oczywiście z bezpieczniejszej dla życia opcji, czyli drogi :)

Po południu, czyli już niedługo, czeka mnie "atrakcja" w postaci pojawienia się na chwilę na imprezie integracyjnej. Cóż, będzie laserowy paintball, więc choć jeden element będzie tego warty: szansa zastrzelenia kilku osób z firmy :)


  • DST 52.20km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.41km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 180m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rewelacyjka

Sobota, 16 czerwca 2018 · dodano: 16.06.2018 | Komentarze 7

Passa pogodowej fajności trwa. Aż nie wiem co pisać, bo dziwnie tak nie mieć za bardzo na co narzekać :) Jednak – jak we wspominanej tu kiedyś reklamie - jestem w stanie to zaakceptować.

Nawet sam początek (wyjazd około 8:30 rano), czyli pokonywanie Poznania, szedł o dziwo w miarę przyzwoicie, bo po dostaniu się na Wartostradę było jak zwykle miodzio i słodzio. Co prawda kilka razy musiałem opłotkami mijać służby sprzątające, które grubaśnie rozpanoszyły się na węższych elementach, ale nie zniszczyło to odbioru całości.

Na chwilę zatrzymałem się przy katedrze, czyli jedynym brukowanym kawałku…

...co jak się okazało zadziałało niczym efekt motyla, bowiem gdy pędziłem sobie Bałtycką, zatrzymało mnie czerwone, a w sumie żółte światło. Przebiegła mi przez głowę myśl, czy lekko nie nagiąć przepisów, jednak karnie się zatrzymałem i… po chwili zakwitłem na dobre 15 minut przy zamykających się na horyzoncie rogatkach. Gdybym nie zakotwiczył się na Sródce – przejechałbym płynnie.

Następnie klasycznym torem dotarłem do Antonika, Swarzędza i Paczkowa, gdzie skręciłem na Siekierki i Gowarzewo. Jako że wyruszyłem bez śniadania, postanowiłem skorzystać z dobrodziejstwa, jakim jest wiejski sklepik, nazwany fachowo „U Nowaka”. Jak to w takich miejscach – zastałem wizualne połączenie PRL-u, lat 90. oraz bogatej współczesności. Tym wszystkim zarządzała sympatyczna pani, która jednak miała irytującą cechę zdrabniania. Nabyłem Snickiersa i Liona, przepraszam, Snickiersika i Lionika, dostałem z piąteczki resztkę w wysokości złotóweczki i dziewięćdziesięciu grosiczków, podziękowałem i opuściłem lokal przez drzwiczki, sprowadzając po schodeczkach rowerek. Konsumpcyjka nastąpiła podczas jazdeczki :)

Od Tulec wiatr stal się trochę bardziej upierdliwy, ale i tak nie było źle (końcówka to Żerniki, Jaryszki, Krzesiny, Starołękę i Lasek Dębiński, w tym jeszcze jeden zamknięty przejazd), bym napisał: generalnie było świetnie, nawet mimo jazdy w jednej trzeciej przez miasto. Cieszmy się kochać takie dni, bo szybko odchodzą :)

Relive tutaj.


  • DST 55.40km
  • Czas 01:50
  • VAVG 30.22km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 213m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niekwasowo

Piątek, 15 czerwca 2018 · dodano: 15.06.2018 | Komentarze 11

Nie brałem prozacu, nie wciągnąłem kwasa, nie sztachnąłem się marychą - informuję od razu na wstępie :) Ale znów, siebie nie poznając, przyznaję: były dziś rewelacyjne warunki do jazdy - niezbyt gorąco, bez opadów, a co najważniejsze - w końcu w umiarkowanym, a nie silnym wiatrem. Pewnie gdyby nie przepychanie się przez Luboń, Mosinę i Plewiska, to wpadłaby jakaś sympatyczna średnia, a tak... było po prostu przyzwoicie.

Trasa to "kondominium", podobnie jak wczoraj, ale w drugą stronę i lekko poszerzone o objazd zakorkowanych Komornik: Poznań - Luboń - Puszczykowo - Mosina - Dymaczewo - Łódź - Stęszew - Szreniawa - Rosnowo - Plewiska - Poznań. Bez przygód, prócz oczywiście standardowo szeroko otwartych ze zdziwieniem oczu w temacie tego, jak bezmyślni potrafią być kierowcy,

Sympatycznie było!

A w ranach bonusu - dziadyga z Łęczycy. Lekko się już wyletnił, kurteczka przy 20+ to jw jego przypadku niczym strój kąpielowy, do tego znacznie przyspieszył w "sezonie" - momentami pędził w granicach 15 km/h. A może i szybciej! :)



  • DST 51.40km
  • Czas 01:46
  • VAVG 29.09km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 231m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niemistrzowsko

Czwartek, 14 czerwca 2018 · dodano: 14.06.2018 | Komentarze 15

Fajnych temperatur ciąg dalszy - dziś na starcie po ósmej rano całe piętnaście stopni. Aj lajk it :) Szkoda tylko, że wciąż solidny wiatr powodował, iż odczuwalna była sporo niższa, ale cóż, lepiej w tę niż w drugą stronę.

Wiało z północnego zachodu, ale postanowiłem to olać, jako człowiek wmordewindem doświadczony, wiedząc, że gdziekolwiek bym pojechał, i tak mnie dorwie podczas powrotu. Tym samym wymyśliłem sobie "kondominium" w wersji nieklasycznej, czyli wariant: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Stęszew - Łódź - Dymaczewo - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń. Zgodnie z przewidywaniami, pomocy podmuchów nie odnotowano. Za to malutki deszczyk - owszem.

Na chwilę zatrzymałem się koło (słabo widocznego na zdjęciu z lewej strony) sztywniaka Nepomucena (jeśli to on, bo wciąż nie ustalono) z widokiem na Jezioro Dymaczewskie. No nie pogadaliśmy sobie za dużo :)

Ruszają Mistrzostwa Świata. Może jeszcze dziś, podczas oglądania na bank arcyciekawego pojedynku między Rosją a Arabią Saudyjską, emocje nie sięgną zenitu, ale już we wtorek odrodzą się instynkty plemienne. Nad wsiami i miastami zapanuje zapach przypiekanej kiełbasy, przed godziną siedemnastą nastąpi wzruszający moment odśpiewania Mazurka, a może i Roty, przyciśnięcia otłuszczonych łapek ze szczypcami od grilla do piersi z prężącym się nań dumnie orzełkiem, na brzuchach sarmackich stabilnie usadowią się przeróżne Harnasie i Żubry, a prócz "Polskaaaaaa białoooo-czerwoniiii" szerzona będzie wszem i wobec arcypolska kultura w postaci okrzyków: "k..., jak podajesz???", "sędzia ch...", "ja p...!" czy "ale zje...!!!". I w końcu poczujemy naszego wszechpolskiego, najczystszego na świecie ducha narodowego. I tak przez trzy mecze. Pewnie maks :) Czekam z niecierpliwością :)


  • DST 52.25km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.03km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glista

Środa, 13 czerwca 2018 · dodano: 13.06.2018 | Komentarze 4

Bardzo mnie ucieszył dzisiejszy ponowny atak jesieni tej wiosny, która póki co jest na razie zdecydowanie latem :) Siedemnaście stopni to temperatura nad wyraz komfortowa, brak słońca to miód na ranę, to znaczy na serce nienawidzącego gorąca rowerzysty, tylko ten wiatr... Miał być jak zwykle słaby, a jak zwykle (z małymi, chlubnymi wyjątkami w ciągu roku) nie był, a wręcz przeciwnie - upierdliwiec batożył solidnie, choć i tak sporo słabiej niż wczoraj. No i w pakiecie jeszcze mnie kilka razy delikatnie skropiło deszczem.

Póki mi nie skończą rozpierduchy w Chomęcicach, nazywanej dla niepoznaki budową fragmentu eski, kręcenie na zachód przypomina latanie Kropy za swoim ogonem - bawi w pewnym wieku, potem przestaje. Wystarczy spojrzeć, jak wyglądała dzisiejsza trasa na Relive - żadna glista w podwójnej ciąży nie byłaby godna z nią rywalizować, przynajmniej wizualnie. A z podziałem na miejscowości: przejechałem z Poznania przez Plewiska, serwisówki, Dąbrówkę, Palędzie, Dopiewiec, Dopiewo, Trzcielin, Konarzewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski, Plewiska do Poznania.

O tak dziś było uroczo.

Uprzedzam pytanie: żadne zombie mnie nie dorwało :)


  • DST 52.30km
  • Czas 01:50
  • VAVG 28.53km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do ziomusia :)

Wtorek, 12 czerwca 2018 · dodano: 12.06.2018 | Komentarze 14

Randek z brutalnym wmordwindem ciąg dalszy. Zaraz, napisałem "randek"? Gdyby tylko tak wyglądały, to przyrost naturalny i przeróżne pińcetplusy byłyby możliwe jedynie w wyniku gwałtów :)

Mimo zajętego dnia mogłem ruszyć ciut później niż w inne dni robocze, czyli koło dziesiątej. Fajna rzecz, polecam. Wiało z północnego zachodu, co oznaczało, że albo będę musiał się pchać przez Poznań, albo przez najpierw Poznań, a potem jak zwykle zakorkowane Plewiska. Wybrałem opcję pierwszą, kierując się najpierw na Górczyn, skąd postanowiłem odnaleźć jakiś sensowny skrót na Junikowo przez okolice Osiedla Kopernika. Oczywiście próba - chyba już czwarta - wyszła tak sobie, może jeszcze z setka i odnajdę się w tej plątaninie jednokierunkowych i pozamykanych ulic. Albo wynajmę przewodnika :)

W końcu jakoś udało się znaleźć w okolicach cmentarza, pojechałem dalej wzdłuż jego starej części na Ławicę, następnie do Wysogotowa, gdzie skończyły się zabudowania, a zaczęły pola. Ja też się zacząłem kończyć walcząc z podmuchami. Po minięciu Dąbrowy, Sierosławia i Więckowic było już trochę lepiej, bo nie w pysk, a z boku, a ja w Fiałkowie postanowiłem zrobić sobie chwilę przerwy przy kultowym, znanym i miliard razy opisywanym przeze mnie warsztacie samochodowym. Dziś jednak zajrzałem sobie pod plandekę namiotu ze skarbami :)




Ale najbardziej ucieszyło mnie ponowne sympatyczne przywitanie przez ziomala, którego poznałem już kiedyś przy podobnej okazji - dowód na tym filmiku :)

Powrót bez atrakcji: Dopiewo - Palędzie - Gołuski - Głuchowo - Komorniki - Plewiska - Poznań. Wymęczyła mnie ta walka, mimo słabego wyniku.

Tutaj Relve.


  • DST 53.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 26.50km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Średnioolewacz

Poniedziałek, 11 czerwca 2018 · dodano: 11.06.2018 | Komentarze 4

Nawet chciałbym zrobić jakieś kopiuj-wklej z wczorajszego wpisu, szczególnie pod względem pogodowym, no ale niestety. Nie żebym miał jakieś złudzenia… :)

Plus był jeden, podstawowy – wolny dzień, choć oczywiście nie do końca: jak zwykle miałem po południa do załatwienia jakiś miliard spraw. Nooo, może lekko przesadzam. Tysiąc :) Ale i tak rano się nie spieszyłem, bo coś mi śmierdziało deszczem. Jednak w końcu postanowiłem się zebrać, nawet zacząłem ubierać na rower i… wtedy zaczęło padać. Wniosek: nadgorliwość jest gorsza od tego, że kto rano wstaje, temu leje jak z cebra. Czy jakoś tak.

Przestało jakoś koło jedenastej, wtedy więc podszedłem do drugiej próby, taktycznie wybierając jednak crossa, w którym zamontowałem na szybko nowy zestaw błotników, w tym mały, mocowany rzepami na dole ramy. Jak się okazało – śmiało mogłem brać szosę, ale mądry mieszkaniec Unii Europejskiej po szkodzie :) Za to wiatr spowodował, że od samego początku postanowiłem olać ciśnięcie, bo denerwować jakoś mi się nie chciało. Poza tym i tak się zmienił po drodze według schematu "permanentny wmordewind czuwa".

Trasa dzisiejsza to kurs na północny zachód, jeden z klasyków: Dębiec – Górczyn – Jeżyce – Golęcin – Strzeszynek – Kiekrz – Rogierówko – Sady – Lusowo – Zakrzewo – Plewiska – Poznań. Na Wojska Polskiego prawie zostałem plackiem dzięki wybitnym umiejętnościom wyprzedzania kierowcy autobusu numer 60, którego zresztą potem dogoniłem, gdy stał na przystanku, zapukałem w okienko, wytłumaczyłem kulturalnie podstawy kodeksu drogowego, a po przeprosinach grzecznie rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę.

Jako że jechałem w klimacie średnioolewczym, to skręciłem też na chwilę na genialną leśną drogę do Jeziora Strzeszyńskiego, a i nad nim samym, w poniedziałek wyjątkowo pustym, spędziłem kilka spokojnych chwil, wydychając specyficzne nadwodne zapaszki.


Podczas powrotu prawie spod koła uciekł mi przepiękny, wielki ptak, na moje kania ruda. Spojrzeliśmy sobie w oczy, w moich był zachwyt, w jego - „co mi cholero przeszkadzasz w polowaniu”, starałem się jeszcze uchwycić go w locie, ale wyszło z tego zdjęcie z kalkulatora.