Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 206038.55 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Ot, Szklarska

Czwartek, 3 lipca 2014 · dodano: 03.07.2014 | Komentarze 0

Dziś juź konkret. Drugi i ostatni dzień w górach i drugi sukces - znów z roweru nic nie odpadło. Choć bardzo się starało odpaść wszystko na raz :) Co prawda momentami czułem już podświadome szepty "pull up, pull up", ale po raz kolejny okazało się, że w porównaniu z Tupolewem mój zombie-złom to kawał sukinsyna z charakterkiem.

Trasę zaplanowałem na szybko, bo w końcu do Jeleniej przyjechałem pomagać, a nie wałęsać się po górkach, celebrować widoczki czy odpoczywać :) Poranne rozeznanie kierunku wiatru, oczywiście błędne, wskazały mi jedyny słuszny kierunek - Szklarska Poręba. Ostrzyłem już sobie żółte zębiszcza na ten kilkukilometrowy podjazd bez momentu taryfy ulgowej, ale najpierw musiałem do niego dojechać przez Wojcieszyce oraz górkę na objazdówce Piechowic, która dała mi sporą namiastkę sadomasochizmu, na który sam się zdecydowałem. A potem już orka, orka, orka, ale kurde przyjemna, w cieniu, ze strumyczkiem z boczku, no idylla. Specyficznie rozumiana :)

Już w Szklarskiej skręciłem przy budynku policji w prawo, w kierunku na Świeradów, wspiąłem się pod słynną, prowadzoną kiedyś (nie wiem czy do dziś) przez Ruskich lecznicę OKO i... w końcu mogłem odetchnąć, bo przede mną majaczył zjazd i widoczki takie jak ten:

Zjeżdżało się serpentynkami genialnie, udało się nawet ze złomu wyciągnąć te 50+ km/h, szkoda tylko że wydawało się tak krótko w tę stronę :) Jedyny minus to muldy w asfalcie już w samej Szklarskiej Dolnej, przed którymi na szczęście coś mnie tknęło, źeby zwolnić.. Inaczej pobiłbym pewnie rekord niejednej skoczni...

Wróciłem przez Piechowice, Sobieszów i Zachełmie, robiąc sobie na trasie chwilę relaksu przy Stawach Podgórzyńskich. Oj, ten widok zawsze będzie zachwycał...


Na średnią jak zwykle przy treningach złomem staram się nie patrzeć, żeby nie dostać wrzodów. Ona po prostu była i tyle. Zapominamy :)

To koniec mojego szybkiego wypadu. Misja remontowa wypełniona, minimum zachłyśnięcia górską wolnością zaliczone, czas wrócić do rzeczywistości. Już od jutra znów w pazernych szponach korpo...

P.S. Przy okazji - jeśli jeszcze ktoś nie wie gdzie znajduje się granica ludzkich nerwów to zapraszam do pisania notek takich jak ta na tablecie, w trasie, przy zanikającym sygnale sieci, z doklejaniem mapki, np.z Endomondo. To jest właśnie ta granica.

Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mmyta
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]