Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 206038.55 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Kowary - Karpacz - Jelenia z farbą w tle

Środa, 2 lipca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Moja tajna misja, przez którą na chwilę opuściłem Wielkopolskę to po prostu pomoc rodzicom w małym remoncie, czyli malowaniu jednego z pokoi. A że przy okazji była szansa na jakiś trening po ukochanych górkach to... no cóż, marudził z tego powodu nie będę :)

Żeby zdążyć ze wszystkim, czyli drugim etapem malowania zaczętego dzień wcześniej wyjechać musialem przed ósmą rano, trochę przy okazji źle oceniajac temperaturę, bo bluza z dlugim rękawem byla zbytnią przesadą i zgrzałem się jak Eskimos na wymianie w Egipcie. Osobnym elementem całego przedsięwzięcia był mój stary, sfatygowany góral, w którym znalezienie choćby jednego elementu, który nie trzeszczy, nie skrzypi lub nie żyje własnym źyciem graniczy z cudem :) Łatwo nie było, co chwilę z obawą oglądałem się za siebie czy coś nie odpadło, ale jakoś udało się dziś bez strat wrócić w całości.

Trasa nie była specjalnie wymagająca, ale poruszając się w/w sprzętem każda górka to nie lada wyzwanie. Wystartowałem z Jeleniej do Łomnicy, skręciłem do Mysłakowic, by jak najkrószą drogą dostać się do Kowar. Objechałem je dokoła, robiąc przy okazji fotkę swojego dwukołowego zombie na tle Karkonoszy.
Po zaliczeniu kowarskiego bruku podczas przemykania przez centrum ruszyłem upierdliwą prostą na Ścięgny, wcześniej jednak jeszcze "upolowując" stado koni z jedynym słusznym widoczkiem w tle.
Liznąłem Karpacz w jego dolnych rejonach (jakkolwiek to brzmi) i popędziłem w dół do Miłkowa. "Popędziłem" w przypadku mojego gniota oznaczało niewiele ponad 40 km/h, bo coś takiego jak najcięższe tylne przełożenie od dobrych kilku lat w nim już nie istnieje :).

Potem już Sosnówka, Podgórzyn i droga wjazdowa do jeleniogórskiego Sobieszowa, na której doszedł mnie jakiś szosowiec, którego jednak od razu dogoniłem i trzymałem z nim równe tempo, co jak wiem z doświadczenia potrafi nieźle zirytować, więc po dwóch kilometrach pod pretekstem lewoskrętnego zrobienia zdjęcia zamkowi Chojnik zlitowałem się nad kompanem, ale z formy byłem dumny. Zdjęcie powstało i tak :)

Potem już tylko rundka przez Cieplice do centrum i powrót do ubabranych rąk farbą o barwie meksykańskiego chilli.


Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa mpree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]