Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 223227.70 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 738827 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 55.60km
  • Czas 01:58
  • VAVG 28.27km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 158m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa 2021, część 1 - dobicie napędu

Czwartek, 17 czerwca 2021 · dodano: 17.06.2021 | Komentarze 13

Dzisiaj w końcu przyszedł blat, więc ten wypad był pożegnalnym dla aktualnego napędu. Rower wylądował w serwisie, gdzie byłem umówiony na zasadzie "do wciśnięcia" gdy już będę miał komplet części. Więc wersja optymistyczna: odbiór w sobotę. Bardziej realna - w poniedziałek. Oczywiście jeśli wszystko będzie pasować, a co do tego jak zwykle pewności mieć nie można.

Jazda była ciężka, nie tylko ze względu na napęd (to naprawdę było wyzwanie), ale oczywiście z powodu temperatury. Sezon na parówę czas rozpocząć, niestety, za mną odcinek pierwszy :(

Trasa południowa: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice, tam nawrotka - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Nad głową latał mi F16...
F16 ponad lasem
...a skoro Radzewice, to obowiązkowo port.
Kultowa fota z Portu w Radzewicach
Letni brzeg Warty
Łódeczka w Radzewicach oczywiście nawiedzona
...gdzie rządziły ciekawskie dymówki.
Ciekawska dymówka
Higiena to podstawa
Odlotowa parka dymówek
Kawałek dalej, w Śwątnikach, ujrzałem wzruszającą scenę, na której bocian-rodzic troskliwie chronił malucha przed upałem. Szkoda, że było pod światło i zdjęcia wyszły nieostro, ale coś tam widać.
Troskliwa matka w gnieździe
Buzi w główkę :)
Spojrzenie pełne miłości
Bociania matka chroniąca młodego przed słońcem
Swoje odstałem na wahadle w Rogalinku. Ale nowy most pięknie rośnie.
Wzdłuż budowy nowego mostu w Rogalinku
A to piekielna temperatura :/
Masakra... :(
Reszta to dojazd do pracy, rowerem dzisiaj w jedną stronę, bo - tak jak wspominałem - żegnam się z nim na kilka dni.
Ostatnie spojrzenie na szosę przed oddaniem na sewis
Oto skompletowane (mam przynajmniej taką nadzieję) części. To na ten cholerny mały blat tyle czekałem. W końcu przyjechał z Niemiec.
W końcu pełen komplet do przeszczepu
A po drodze "wyprzedziłem" takie oto BMW jakieśtam.
Jakieś wypasione BMW




  • DST 56.10km
  • Czas 01:52
  • VAVG 30.05km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedkurierowo

Środa, 16 czerwca 2021 · dodano: 16.06.2021 | Komentarze 10

Dzisiaj wypad dość ekspresowy. Dostałem bowiem info, że w okolicach 10:30 będzie u mnie kurier z pewnym domowym sprzętem, nie było więc czasu na marudzenie.

Trasa w tę i z powrotem: z Dębca przez Las Dębiński, Starołękę, Minikowo, Krzesiny, Jaryszki, Żerniki, Tulce, Gowarzewo i Siekierki do Skałowa, gdzie zawróciłem kawałek przed torami.

Napęd jest już na końcówce końcówek. Na 99% jutro dojedzie do mnie blat, więc można będzie zabierać się za wymianę. Jest jakaś nadzieja, że jeśli wszystko będzie pasowało (a jak wiemy to zagadka) to w przyszłym tygodniu będę mógł jeździć jak człowiek, a nie jak... cholera, nie wiem... nieczłowiek :)

Lepsza niż ostatnio średnia byłaby nie do osiągnięcia z takim stanem sprzętu, ale na szczęście przez kilka kilometrów, od Tulec do połowy Gowarzewa, miałem przed sobą kolegę. Wielkiego i zielonego. Czyli ciągnik John Deere. Baaaaardzo go szanuję za te 40+ pod wiatr :) Co prawda szybko mnie opuścił, a po nawrotce jakoś w plecy wiać nie chciało, ale generalnie było ok.

Zdjęcia w ilości minimalnej, bo czas naglił, a i obiektów jakoś nie było. Więc jedynie symboliczne zdjęcia sprzed schroniska dla zwierząt w Skałowie...
Wjazd do schroniska w Skałowie
...oraz już z drogi do pracy wycieczkowa zabytkowa "zerówka" telepiąca się przez Poznań.
Zabytkowa
A, żeby były jakieś zwierzaki, to niedawne zdjęcie kosa, a w sumie to maszyny KOS-16 wzbijającej się do lotu :)
Kos-16 odlatuje :)




  • DST 56.15km
  • Czas 01:59
  • VAVG 28.31km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 143m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedzić Trzcielonardo

Wtorek, 15 czerwca 2021 · dodano: 15.06.2021 | Komentarze 11

Wypad bez historii. Ot, przedpracowy kursik na rozklekotanej szosie.

Wyjazd przed dziewiątą, generalnie ciut później niż planowałem, ale miałem nadzieję, że rano zmieni się status przesyłki, na którą czekam. Nic z tego, kurier się obija, więc niepotrzebnie zwlekałem.

Rowerowo wpadł zachodni polny klasyk: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin -Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Nie jechałoby się źle, gdyby nie napęd. Ale o tym już pisałem, dalej będę cierpiał w milczeniu :) Nie za bardzo chciałem się zatrzymywać, bo każde stąpnięcie na pedały po ruszeniu to mały stresik. Fotki więc tylko klasyczne-symboliczne. Jak zwykle Lisówki i Trzcielin na tapecie, a żółw (Trzcielonardo, tak go nazwałem) już przede mną w ogóle nie ucieka :)
Kolorowy świat
Ulubiony widok w Lisówkach
Żółw z Trzcielina już się mnie nie boi. Miło :)
Przy polu w Rosnowie
Dystans zawiera dojazd do pracy.




  • DST 56.30km
  • Czas 01:58
  • VAVG 28.63km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hamerykańsko

Poniedziałek, 14 czerwca 2021 · dodano: 14.06.2021 | Komentarze 16

Pogoda trochę zluzowała, nie wiało już tak koszmarnie, postanowiłem więc zaryzykować i pokręcić dzisiaj szosą. Blat jeszcze do mnie jedzie, za szybko na sprawnym lekkim rowerze nie usiądę, więc póki co muszę sobie radzić. 

Kręciłem powolutku, krokiem jeżdżącej baletnicy, byle nie zostać zaskoczonym przeskokiem napędu. Oczywiście zaskoczony zostałem, nie raz i nie dwa. Co najmniej trzy. A nie więcej niż tysiąc :)

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Nie było lekko, nie tylko w temacie technicznym. Również mentalnym. Najpierw na serwisówce mało brakowało, a zostałbym skasowany przez gazeciarza w ciężarówce z firmy "Dolata", a kawałek dalej przez troglodytkę z telefonem przy ryju na rondzie. Gdybym nie wrzasnął, byłbym rozjechany mając pierwszeństwo. Ot, Polska.

Taki ładny "hamerykański" autobus dowozi klientów szkoły na poznańskim Fabianowie. Fajny. Tym bardziej jeśli się jest miłośnikiem South Parku :)

Tutaj kolejny dowód wyższości roweru nad samochodem. Myk myk i korek w Plewiskach przed przejazdem ominięty.
Kolejny dowód na to, że rower jest lepszy niż samochód :). Plewiska
Obowiązkowa fota z rowerem znów wypadła przy stawie w Więckowicach.
Nad stawem w Więckowicach
Przed pracą (dystans zawiera dojazd do niej) udało mi się jeszcze polecieć z Kropą na szybko na Dębinę, gdzie spotkałem ładnie współpracującą żabkę wodną. Chyba już mnie zaczynają poznawać, bo z reguły ostatnio są nad wyraz grzeczne i spokojne :)
Żaba w pozycji
Ładnie współpracująca żaba wodna
Cóż, a mistrzostwa trwają. Patrząc na pierwszą połowę meczu ze Słowacją (w przerwie kończę wpis) wszystko jest w normie :) A tak przy okazji... to faktycznie jest wyzwanie...




  • DST 55.30km
  • Czas 02:11
  • VAVG 25.33km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 256m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rezerwat "Trzcielińskie Bagno" oraz górskie źródło w Żarnowcu

Niedziela, 13 czerwca 2021 · dodano: 13.06.2021 | Komentarze 11

Pierwszym i głównym planem na dzisiaj było się wyspać. Udało się.

Drugim i już mniej istotnym planem było nie mieć żadnych planów. Pogoda nie zachęcała - wiało jak cholera, niebo było niepewne, jedynie temperatura (jakieś siedemnaście stopni) cieszyła.

Wspomniany wiatr wykluczył jazdę rozklekotaną szosą. Nie wyobrażałem sobie walki z podmuchami z przeskakującym napędem, więc Czarnuch był oczywistą oczywistością. A ja wpadłem na pomysł, żeby zrobić drugie podejście do Trzcielińskiego Bagna. Przy pierwszym popełniłem irracjonalny błąd, myśląc, że do rezerwatu pod Trzcielinem jedzie się od strony Trzcielina (jak mogłem?), tym razem byłem już lepiej przygotowany i z grubsza wiedziałem co i jak. Resztę zostawiałem żywiołowi.

Najpierw ruszyłem na południowy zachód, z Dębca przez Luboń, Komorniki, Szreniawę, Rosnówko, Dębienko do Dębna i Krąplewa, gdzie po przejechaniu pod "eską" w końcu trafiłem na właściwe ślady. Terenowe, błotne i piaszczyste. Prowadził mnie kierunkowskaz "żródełko", którego odwiedzać nie miałem, ale wyszło inaczej :) Przejechałem przez Wielką Wieś, udało się nawiedzić bagno (o tym za chwilę), następnie zaliczyłem Mirosławki, Tomice, Żarnowiec (też o tym poniżej), Podłoziny, a powrót to już asfaltowy odcinek z Dopiewa przez Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do domu.

Fajnie się bawiłem, o czym za chwilę w fotorelacji. Te kilkanaście kilosów w terenie, gubienie się, kilka zakopań w piachu dobrze mi zrobiło i pozwoliło na resecik.

Zdjęcia. Na początek polne tereny zachodniego WPN-u, zdecydowanie mało popularnego, na szczęście :)
Polna sinusoida
Podobno Wielka Wieś. Mimo że nie wygląda :)
Przy drogowskazie do źródełka
Falujące pola
Na szlaku między bagnami a źródełkiem
Niełatwa droga do rezerwatu
Misja zakończyła się sukcesem - dotarłem do celu :) Nie jest to jakieś intuicyjne, ale jak się już wie co i jak, wydaje się banalne. Niestety były dwa minusy - byłem za późno (koszt wyspania się) na uchwycenie ptaków oraz sama wieża widokowa była zamknięta z okazji lęgu muchołówek. Na to zły być nie mogłem, to nie zakaz z powodu budowy kolejnej śmieszki, więc przyjąłem ze zrozumieniem. A i tak uważam miejsce za świetne.
Takich znaków powinno być więcej. Wszędzie :)
Przy tablicy informacyjnej na bagnach
Tablica informacjyjna, Trzcielińskie Bagno
Przy wjeździe do rezerwatu
Wieża widokowa na Trzcielińskich Bagnach
No peszek. Ale niech się pięknie lęgną
Trzcielińskie bagna
Wieża na bagnach od dołu
Kamera pilnująca wieży widokowej na bagnach
Jedynym "upolowanym" ptakiem była kania ruda. Skromnie i mało wyraźnie.
Szukająca jedzenia kania
Gdzieś tam kania ma dziób :)
Kania ruda w locie
Aha, no i bociek w Wielkiej Wsi :)
Bociek z Wielkiej Wsi
Potem, lekko na czuja, przez miejscówkę o ładnej nazwie Tomice :)...
W mojej imiennej miejscowości :)
...trafiłem do źródełka w Żarnowcu. To jest w ogóle mega ciekawostka, że aż polecę Wikopedią: "jedyne w Wielkopolsce źródło typu wywierzyskokowego. Woda naturalnie i samoczynnie wypływa na powierzchnię ze zbocza wzniesienia. W Polsce tego typu źródła występują tylko w Tatrach  na wyżynach jak np. Jura Krakowsko-Częstochowska. Od 1994 r. obiekt ten jest pomnikiem przyrody". I takie cudo mam jakieś 25 kilometrów od domu w Poznaniu :)
Jedyny w Wielkopolsce prawdziwy górski strumień, niecałe 25 kilometrów od Poznania, w Żarnowcu
Ukamieniona część źródełka w Żarnowcu
Zatoczka pod źródełkiem w Żarnowcu
Przy strumyku, Żarnowiec
Są też klimatyczne schodki na górę, co prawda prowadzące donikąd, ale i tak są spoko :)
Schody prowadzące na górę przy strumieniu w Żarnowcu
Szlak na górze w Żarnowcu
Powalone drzewo
Dobrze się bawiłem. Mimo zakazu na samej wieży swoje pozwiedzałem, w końcu mam jeden temat, który mnie gryzł rozkminiony. I nawet ten cholerny wiatr aż tak mnie dzisiaj nie wkurzał :)

Aha, wyjątkowo chciało mi się zrobić Relive. Jak zwykle namieszane nieźle w tym filmiku (źle zgrane miejscówki ze zdjęciami), no ale skoro jest to jest :)




  • DST 56.40km
  • Czas 02:10
  • VAVG 26.03km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jeleniem być :)

Sobota, 12 czerwca 2021 · dodano: 12.06.2021 | Komentarze 20

Na dzisiejszy wyjazd wybrałem górala. Po pierwsze dlatego, że pogoda była niepewna, a po drugie - że jeździ. W przeciwieństwie do szosy, o której raczej nie można do końca tego powiedzieć.

Wyjazd koło dziewiątej, bo dzionek pracujący. Czyli czas naglił.

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Nie przedłużając, oto coś co zrobiło mi wyjazd. W wysokich trawach na trasie między Trzcielinem a Dopiewem, gdzieś pomiędzy rzepakiem a innym zielskiem, wystawały jakieś dziwne krzaczki :) Oczywiście nie mogłem się nie zatrzymać i nie sprawdzić co to. Aparat w ręce i... niespodzianka. Wielkie, potężne stado jeleni się pasło, oczywiście bacznie mnie obserwując, jednak chyba czując się bezpiecznie. Oto co udało mi się uchwycić. Czterech liter nie rwie, bo odległość była spora, a i obiekty sprytnie ukryte, ale i tak jestem zadowolony :)
Nieśmiałe, ale ciekawskie jelenie
Coś dziwne te krzaczki... :)
Jelenie przedzierają się przez trawy
Jelenie z profilu
Przepiękne istoty, nie ma co.

A tak poza tym to trochę pokręciłem się po lesie w Lisówkach. Odwiedziłem jeszcze jedną ambonę, mniej wypasioną niż ta "moja". Na szczęście żaden gnój w środku nie siedział :)
Przy ambonie w Lisówkach
Widok z ambony
W lesie w Lisówkach
Droga przez las w Lisówkach robiona
Tyle. Generalnie fajny wypad, na luzie, szkoda że nie miałem więcej czasu (dystans zawiera dojazd do pracy).

Aha, a sama jazda Czarnuchem raz na jakiś czas może sprawić frajdę. Jednak już tęsknię za czystą szosą :)




  • DST 58.50km
  • Czas 02:03
  • VAVG 28.54km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 149m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Walka trwa!

Piątek, 11 czerwca 2021 · dodano: 11.06.2021 | Komentarze 16

Kolejny dzień ciężkiej walki z napędem za mną. Z dnia na dzień coraz cięższej, loteryjka pod tytułem "kiedy ząbek przeskoczy" trwa. Są emocje.

Jazda w związku z powyższym nad wyraz zachowawcza, bez chęci na mocniejsze tąpnięcie. To znaczy może i chęci jakieś były, ale jednocześnie strach w oczach, więc nie ryzkowałem.

Trasa: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Miało nie wiać, a wiało. Miało nie padać, a padało. Na szczęście to drugie raczej symbolicznie.

Przy wjeździe do Lusowa spotkałem Dariusza vel Lipica, który już dawno pożegnał się z BS-em i na jakiś czas z rowerem, ale jak widzę znów ruszył na dwa kola. Pogadaliśmy sobie sympatycznie przez kilka minut, zachęciłem do powrotu i każdy w swoją stronę, bo czas mnie gonił. Praca bowiem gorsza niż wczorajszy zając - nie ucieknie, tylko będzie czekała z wyrzutem :)

Na pogaduszkach trochę zeszło, na fotki więc czasu nie było. Wykonałem tylko symboliczną na plaży w Lusowie. z niezdecydowanym nurkiem w tle...
Zachmurzone Jezioro Lisowskie. W tle niezdecydowany nurek
...tamże ciekawską kaczkę...
Kaczka zamyślona
Dwugłowa kaczucha
...oraz ledwo wystające zza zielska żurawie z młodym.
Ukryta rodzinka żurawi
Żuraw-peryskop :)
Żuraw z młodym
Reszta dystansu to dojazd do pracy..




  • DST 56.10km
  • Czas 02:00
  • VAVG 28.05km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Za-jęcząc

Czwartek, 10 czerwca 2021 · dodano: 10.06.2021 | Komentarze 12

Generalnie to dzisiaj moja szosa powinna wylądować w serwisie. I by wylądowała, ale znów pokonały mnie przejściowe chwilowe. Sprawa jest dość skomplikowana, więc ją opiszę, a co :)

Gdy w tamtym roku, pod jego koniec, oddawałem rower do naprawy, "zabił" mnie Covid. A konkretnie dostępność części. Z kasetą i łańcuchem nie było problemu, ten zaczął się przy doborze blatów, które również padły. Na większy czekałem dobrych kilka tygodni, małego po prostu nie było. W końcu ten pierwszy dojechał do mnie z Niemiec. Ząbki w drugim wydawały się ok, ale w praktyce łańcuch nie chciał ich przyjąć, więc finalnie przez cały czas jeździłem na dużym, co jakiś czas sprawdzając jedynie czy może im większe zużycie, tym się komponenty ze sobą polubią. No się nie polubiły, dzięki czemu jestem chyba pierwszym na świecie człowiekiem, który zajechał blat przed kasetą. Brawo ja. Inna sprawa, że aktualnie robią taki szajs, że wytrzymałość elementów to na moje oko połowa tego co przed kilku laty.

Wracając do niedoszłego serwisu. Bogatszy o doświadczenie zacząłem kompletować zestaw od zimy. Udało mi się nabyć łańcuch, kasetę, kółeczka, a nawet duży blat. W tamtym miesiącu z radością odnotowałem, że pojawił się również ten mały, zamówiłem i niedawno odebrałem. Po otwarciu paczki okazało się, że... to nie ten. Wszystko się niby zgadzało, nawet ilość śrub, poza ich rozstawem :/ Zorientowałem się wczoraj. Wyszło na to, że na stronie sklepu coś źle kliknąłem. Oczywiście zrobiłem zwrot (wrrr), chciałem wymianę, ale znów historia się powtórzyła - brak właściwych na stanie. Kolejny raz ratunek przyjdzie z Niemiec, za... co najmniej sześć dni. A ja już mam dość kupowania części - to jest tak porąbane i można się walnąć na tylu szczegółach, że czuję się serwisowo zgwałcony :) W sumie pewnie jak już wszystko będę miał okaże się, że znów coś nie pasuje... Okaże się przy całej operacji, do októrej dojdzie być może za tydzień.

Uff. A teraz do samej jazdy. A w sumie to "jazdy", bo pokonywanie kilometrów na T-reksie to aktualnie stąpanie po rozbitym szkle. Nigdy nie wiem, kiedy przełożenie mi samo przeskoczy, prócz jednej zasady - zawsze gdy ruszam. Dreptanie pod wiatr to niemal modlitwa do Boga Zębatek Rowerowych o jak najmniejszy wyrok kary. Trochę lepiej idzie z wiatrem, ale jak wiemy to kategoria na wymarciu.

Dzisiejszą średnia uznaję więc za niebyłą. A trasa polna, zachodnia, nieułatwiająca życia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Skoro Lisówki, to wiadomo, że nastawiałem się na zwierzaki. Nie zawiodłem się. Ma 'mojej" ulubionej polnej drodze (tu pięknie z góry ujął ją ostatnio dronem JPbike) przyuważyłem zająca. Jako człowiek siłą rzeczy doświadczony i świadom płochliwości tego gatunku pojechałem najpierw dalej drogą jak gdyby nigdy nic, po kilkudziesięciu metrach położyłem rower w krzakach, przygotowałem aparat i dopiero wtedy, niczym traper, spróbowałem ująć uszatka. Zdążyłem zrobić kilka ujęć i już go nie było. Ale dobre i to :)
Szarak uchwycony
Zając na chwilę przed ucieczką
W Trzcielinie zaś czekał dobry znajomy :) 
Nad mostkiem w Trzcielinie
Bagienko w Trzcielinie
Stary dobry znajomy, czyli żółw z bagienka w Trzcielinie
Znów pozdrowiła mnie jedna pani, która kursuje tam z pieskiem, czyli jestem swój :) Okazało się, że żółw jest już bardzo (jak to pani ujęła "baaaaaaardzo") stary i znany mieszkańcom, a ja dostałem podziw za to, że chce mi się tu jeździć "aż tak daleko rowerem" (w końcu to całe 25 kilometrów w jedną stronę, hehe). Jakby co w ciemno przyjmuję obywatelstwo honorowe Unii Trzcielińsko-Lisówkowej. Nie ma takiej? To się założy :)

 Aha, jeszcze kania ruda, ale niewyraźna, bo ledwo ją przez sekundę przyuważyłem wśród drzew.
Kania ruda wśród dzrewReszta dystansu to dojazd do pracy. Czarnuchem, bo szkoda mi nerwów na szosowanie w aktualnym wydaniu.




  • DST 61.70km
  • Czas 02:12
  • VAVG 28.05km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 152m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Korkociąg

Środa, 9 czerwca 2021 · dodano: 09.06.2021 | Komentarze 13

Powrót do szarej rzeczywistości i porannego wczesnego wstawania... No nie tęskniłem, nie będę ukrywał :/

Wyjazd po ósmej, a na dzień dobry korek. A następnie korek. By w końcu trafić na korek. I tak dobrych kilka razy, istny korkociąg. Wczoraj miałem przedsmak, ale dzisiaj już była pełna kumulacja. Oczywiście w tylko jednym na piętnaście aut siedział ktoś więcej niż kierowca - z nudów liczę takie rzeczy, wyłączając z tego dostawaczki oraz inne pojazdy, gdzie da się stwierdzić, iż ktoś jest w pracy i nie ma alternatywy do wyboru środka transportu. Wnioski każdy może wysnuć sobie sam.

Trasa północno-zachodnia: z Poznania do Plewisk, porem znów do Poznania, na Junikowo, dalej przez Skórzewo, Wysogotowo, Batorowo, Lusowo, Lusówko, Sierosław, Zakrzewo, Dąbrowę, Skórzewo oraz Plewiska do domu. Oj, ciężko było.

Fotek nie robiłem zbyt wiele, bo się spieszyłem. Tym bardziej, że gdy zatrzymałem się na chwilę w Lusowie i zrobiłem rytualny spacerek na mostek, zgubiłem licznik, który zawsze przekręcam, żeby nie liczył dystansu podczas łażenia. Zorientowałem się na tyle późno, że w desperacji zacząłem prawie nurkować łapą pod wspomnianym mostkiem, oczywiście niczego nie znajdując. Wściekły na siebie miałem już odpuścić, ale zrobiłem jeszcze ostatnią rundkę nadziei po trawce przy ścieżce i zguba na szczęście wróciła do mnie. Uff. Jakby nie patrzeć ponad stówa do przodu :)

Zeszło mi na powyższym dobre dziesięć minut, więc jedynie cyknąłem fotę na tle plaży i tyle. A że ani ptactwo, ani żadna gruba zwierzyna się nie pojawiła, jest dzisiaj tu łyso.
Przy plaży w LusowieZa to mam smaczek z drogi do pracy. O nowej DDR-ce na Dolnej Wildzie już wspominałem, ale dziś trafił mi się kurier na wyższym etapie antyrowerowej ewolucji - pewnie świadom, że za takie parkowanie ktoś mu cyknie fotkę. na wszelki wypadek... zdemontował tylną tablicę (z przodu nie sprawdziłem, bo ów fakt zobaczyłem dopiero na zdjęciu). Można? Nie można. Ale jak widać można :)
Nie tylko zaparkowane na chama, ale i bez tablic, Dolna Wilda, Poznań
No i na koniec kadr z Dębiny. Przyroda się nie poddaje, i bardzo dobrze!
Natura tak łatwo się nie podda!, Las Dębiński, Poznań




  • DST 52.10km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.16km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 228m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pieczarkowo

Wtorek, 8 czerwca 2021 · dodano: 08.06.2021 | Komentarze 10

No. W końcu się wyspałem. Polecam :)

Pogoda do wyruszenia nie zachęcała. Było pogodnie, słonecznie i ciepło. Fuuuj :) Bez tego ostatniego elementu byłbym wniebowzięty, ale są rzeczy, które potrafią zdecydowanie przeważyć.

Wiało z północy, czyli w moim przypadku najgorzej, bo żeby mieć podmuchy w plecy musiałem najpierw przebić się przez całe miasto. I, cholera, drogowo to ja już tęsknię za Covidem. Ulice to znów jedna wielka rzeź drogowa - korki, światła, nieogary... A było już tak pięknie...

Trasa: Dębiec - Górecka - Hetmańska - Przybyszewskiego - Jeżyce - Golęcin - Obornicka - Suchy Las - Jelonek - Złotniki - Sobota - Bytkowo - Rokietnica - Starzyny - Kiekrz - Krzyżowniki - Wola - Bułgarska - Górczyn - Dębiec.

Skoro byłem na Bułgarskiej, zatrzymałem się przy Stadionie Miejskim. Jak zwykle dumnie cieszy oko "maskotka" Lecha, czyli Ty51...
Poznańska lokomotywa, czyli Ty51 jako maskotka Lecha
...na tle "Stacji Bułgarska" oraz samej pieczarki, na której odbył się dzisiaj mecz Polska - Islandia. Oczywiście byłem za wcześnie, żeby mieć szansę na wypatrzenie kogokolwiek z ekipy patałachów. No i nawet nikogo z za mocnej dla nich drużyny Islandii.
Przystanek
Pieczarka, czyli poznański Stadion Miejski
A tak wyglądały poznańskie ulice. O średnią nie mam więc do siebie pretensji.
Zaczynam tęsknić za Covidem...
Tu moja ulubiona DDR-ka, na granicy z Suchym Lasem. Zgodnie z oznakowaniem na środku nie powinno być aut, ale warunkowo dałem im pojeździć po swoim :) A co to jest to po prawej? Cholera wie :)
Wedle oznaczenia to droga pieszo-rowerowa, ale warunkowo wpuszczam auta :)
A tu zagadka, która nurtuje mnie od dobrych kilku lat. Jazdy po czym do cholery zakazuje ten znak? Po chodniku, co i tak jest zabronione? Drogą, mimo że na jej końcu jest DDR? No zagadka :)
Szukam jakiegoś sensu z tym zakazie. I odpowiedzi na pytanie; czego on w sumie dotyczy? :)
No i jeszcze motywy z Dębiny, których tu jeszcze nie wklejałem. Młodziutki kwiczoł suszący piórka...
Młody kwiczoł suszący piórka
...oraz nowy dziczy "narybek". Matka spokojna, uczy maluchy życia, ale jak wiadomo na wszelki wypadek lepiej zejść ekipie z drogi. A jak widać na czoło wybija się lider :)
Mlode warchlaczki na poznańskiej Dębinie
Fajnie było mieć wolne, niestety od jutra powrót do roboty :/