Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 223102.50 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 738595 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 57.10km
  • Czas 01:58
  • VAVG 29.03km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Biało-czaplo :)

Sobota, 4 września 2021 · dodano: 04.09.2021 | Komentarze 8

Dzisiaj do południa miałem sporo do zrobienia, a po południu jeszcze więcej, bo trzeba było jechać do pracy, więc na rower czasu było tyle co nic. A nic to 50 kilometrów :)

Wyjazd w warunkach jeszcze dość chłodnych, czyli fajnych. Potem zaczęło się robić cieplej, ale wciąż było poniżej 20 stopni, więc całkiem milusio.

Trasa tym razem wschodnia, bo stamtąd wiało: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Nie chciało mi się cisnąć, więc wykonałem jedynie minimum przyzwoitości w temacie średniej. A celem głównym było ponownie Szczodrzykowo i tamtejszy zalew. Jak zwykle się nie zawiodłem, bo udało mi się przyuważyć czaplę białą, która w końcu wyszła z szuwar.
Czapla biała wynurza się z szuwar
Pełna prezentacja czapli białej
Była jeszcze jedna, ale krążyła daleko nad wsią.
Agroczapla biała :)
Po wodzie pływała cala armia gęsi gęgaw...
Cała armia wodna gęgaw :)
Gęsi gęgawy w przybliżeniu
...samotna łyska...
Samotna łyska
...a łabędź nerwowo zerkał na godzinę :) Co? Która już??? :)
Zaraz, zaraz, która to godzina? :)
Cooo? Już po dziesiątej? Do roboty trzeba :)
Wciąż mnie zadziwia antyrowerowy bubel w Dachowej. Przecież to musiał projektować debil.
Antyrowerowy bubel, oczywiście olany, Dachowa
Badziew jeszcze nie skończony, a już oznaczony. Dachowa
Za to asfalt, po którym oczywiście kręciłem, znakomity.

Jeszcze fotki rowerowe. Ta z kładki nad remontowaną S11...
Kładka nad S11
...oraz spod propagandy kościelnej w Borówcu. Wszystko fajnie, tylko przecinek by się przydał.
Co kto lubi :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.




  • DST 57.10km
  • Czas 02:02
  • VAVG 28.08km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 175m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czarnowidztwo :)

Piątek, 3 września 2021 · dodano: 03.09.2021 | Komentarze 10

Dzisiaj typowy wypad bez historii - przed pracą, leniwy, niespieszny, wręcz nudny. Ale - co najważniejsze - wykonany :)

Wyjazd w okolicach 8:30, w pełnym słońcu i idealnej temperaturze 17 stopni. To rozleniwiło mnie na tyle, że od samego początku postanowiłem olać średnią i po prostu jechać tempem emeryckim. Udało się.

Trasa ponownie zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Było o tak:
Przy wzburzonych wierzbach

Rzadko dopada mnie głód poranny na trasie, ale dziś to był właśnie jego dzień. Zatrzymałem się więc na sznekę. Motywacją dodatkową do tej decyzji był jeszcze wlekący się traktowa, którego za cholerę nie było jak wyprzedzić :)
Szneka wszamana na trasie
Żurawie dzisiaj tylko dwa, w tym jeden młodziak. To znaczy trzy, ale jeden się schował w zbożu.
Stary czuwa, młody konsumuje
Czujny młodziak z rodzicem
W Komornikach zaciekawiła mnie intrygująca elewacja na jednym z przedszkoli. Taka... czarna :) Fajnie. Czekam tylko na tych, którzy zaczną protestować, że to jakaś antypolska ideologia czarności, czy czegoś tam. Są kwiatki i ptaszki, więc ekologizm też się podepnie :) A potem to już z górki - wprowadzi się jakiś stanik wyjątkowy i pozamyka.
Przedszkole
Czarno to widzę :)
Gdy podjeżdżałem pod dom, dostałem info, że mam przesyłkę w paczkomacie, więc zajechałem. A zamówiłem rzecz wydawałoby się banalną, czyli kabalek. Jednak w przypadku zegarka Polar to niestety nie jest taki banał - złącze jest specyficzne, a gdy zobaczyłem koszt oryginału (prawie 80 złotych), czym prędzej uruchomiłem wujka Allegro i udało się dostać zamiennik, połowę tańszy. Działa. I bardzo dobrze, bo przez ostatnie dwa dni musiałem wrócić do Stravy w telefonie - tragedia. Z ciekawości włączyłem sobie głosowe informacje o autopauzie, lekko się obawiając, że zakłócą mi one słuchanie muzyki, audiobooków czy TOK FM. "Na szczęście" niepotrzebnie się martwiłem - autopauza nie zadziałała ani razu, mimo że w takim Luboniu stałem na światłach kilka razy po parę minut. Tym samym minus gównianej apki stał się w sumie jej plusem :)

Dystans zawiera dojazd do pracy.




  • DST 58.70km
  • Czas 02:03
  • VAVG 28.63km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 179m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sejmikowo

Czwartek, 2 września 2021 · dodano: 02.09.2021 | Komentarze 8

Lato wróciło. Okazuje się, że wystarczyło poczekać do września :)

Było dziś słonecznie, pogodnie, tylko wciąż wietrznie. Ale bez wysokich temperatur i opadów. Ujdzie.

Chciałem lekko pokombinować z trasą, bo wyjazdówka przez Fabianowo-Kotowo lekko mi się znudziła i w zamian z Dębca pojechałem przez Luboń do Komornik. Niestety tam tak się zakręciłem w tych uliczkach prowadzących z jednego magazynu do drugiego, że finalnie wylądowałem w Plewiskach, gdzie nie wiadomo kiedy zakwitła jakaś gówniana kostkowa śmieszka. Oczywiście olana. Potem już bardziej klasycznie - serwisówki, Dąbrówka, Palędzie, Dopiewiec, Dopiewo, Trzcielin, Lisówki, Trzcielin, Konarzewo, Chomęcice, Głuchowo, Komorniki, Plewiska i Poznań.
Rowerowe oświecenie
Miło zrobiło się w Trzcielinie. Pani z pieskiem mnie zaczepiła i powiedziała, że dawno mnie tam nie widziała. Jestem coraz bardziej swój :) I jak na moje to Księstwo Trzcielińsko-Lisówkowe mogłoby powstać, a ja w nim jakimś na przykład królem zostać. Czy coś :) Wewnętrzna granica nawet już jest.
Wewnętrzna granica nieoficjalnego Księstwa Trzcielińsko-Lisówkowego :)
Po powrocie jeszcze szybko z psem na Dębinę i do pracy. Znów rowerem.

Dzisiaj nie miałem czasu focić, ale za to mam kadry z wczoraj, z odcinka między Dopiewem a właśnie Trzcielinem. Wypatrzyłem w zbożu żurawie - tam nic specjalnego, ale w takich ilościach? Grubo ponad czterdzieści sztuk - to nie mogło być nic innego jak ptasi sejmik. Genialna sprawa.
Żurawi sejmik w całej okazałości
Zbliżenie na sejmik
Były dość niespokojne...
Wkradła się nerwowość
...i w końcu odleciały. Chyba niestety przeze mnie, bo za blisko podszedłem.
Skrzydła w górę!
Żurawi odlot
Przepiękny widok. I dźwięk. 




  • DST 51.40km
  • Czas 01:48
  • VAVG 28.56km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kamuflonaż :)

Środa, 1 września 2021 · dodano: 01.09.2021 | Komentarze 8

Noo... znów na szosie. Tęskniłem :)

Pogoda zrobiła się całkiem, całkiem. Niestety, wiatr postanowił znów stać się upierdliwcem, więc lekko nie było. Ale do przeżycia - dzisiaj mi się nie spieszyło, trafił się też kawałek terenu za Dopiewem i w Lisówkach, średnią miałem więc głęboko wiadomo gdzie. Tym bardziej, że od roboty na szczęście jednodniowy odpoczynek.

Trasa wstępnie miała być północna, bo stamtąd wiało, jednak coś mnie podkusiło na zachodni klasyk. Jak się okazało - chyba to intuicja, ale o tym za chwilę :) Wykręciłem więc kółeczko: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.

Tak jak mnie coś podkusiło, żeby zmienić kierunek jazdy, tak samo powodowany jakimś impulsem postanowiłem skręcić w Lisówkach w bok, do "mojej" ambony, wciąż pustej. No i była nagroda. Za kępą drzew wypatrzyłem... muflony. Tak, tak, jeśli ktoś nie czytał kilku moich wpisów, pewnie będzie zdziwiony, ale takie są fakty: niedaleko Poznania żyją sobie dzikie kozy górskie. I co najciekawsze - czują się tu świetnie :)

Sesja nie była łatwa, bo musiałem obejść lasek, zaczaić się i z daleka cyknąć foty. W międzyczasie zwierzaki kawałek uciekły, ale niedaleko. Ostre kadry wyszły może ze trzy, ale jestem więcej niż zadowolony :)
Zdziwione moim widokiem muflony
Muflony ewakuują się kawałek dalej
Dzikie muflony pod Poznaniem. Takie są fakty :)
Prawie jak na dzikim zachodzie :)
Za tą kępą je wypatrzyłem:
Za tą kępą kryły się muflony, Mądre zwierzaki, ukryły się tak, żeby ich nie było widać z ambony
Mądre zwierzaki, ukryły się tak, żeby nie dało się ich zobaczyć z ambony. Istny kamuflonaż :)
Ambona w Lisówkach, na szczęście znów pusta
Miałem jeszcze jeden zwierzęcy motyw, ale żeby nie kumulować, umieszczę go pewnie jutro. Dziś jedynie wkleję wierzby, które faktycznie odżyły po zimowym przycinaniu.
Wierzby za Dopiewem
Zbliżenie na mało szosową drogę
No i jeszcze taki peleton zawodowców udało mi się wyprzedzić :) Chłopaki naprawdę mocno cisnęli, więc dostali ode mnie werbalnego motywatora.
Takich zawodników wyprzedziłem :)
Fajny, udany dzionek. Z nagrodą za zmianę planów :)




  • DST 51.30km
  • Czas 01:57
  • VAVG 26.31km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 143m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Popadaka

Wtorek, 31 sierpnia 2021 · dodano: 31.08.2021 | Komentarze 9

Były obawy, że dzisiaj w ogóle nie pokręcę. Prognozy nie napawały optymizmem, krople obijające parapet nad ranem również. Mimo wszystko udało się jednak dzisiaj pokręcić.

Oczywiście z okazji warunków znów na drogi wyjechał Czarnuch. Początkowo w deszczu, który na szczęście potem ustał. Jednak basen w butach pozostał ze mną do końca :) Typowa popadaka.

Trasa: Poznań - Plewiska - Junikowo - Skórzewo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Absolutnie nic ciekawego po drodze się nie wydarzyło. Co jest samo w sobie ciekawostką :)

Było szaro i brzydko, takie więc foty. Tylko z Lusowa.
Trap w Lusowie
Śpiące kaczuchy
Jedyny zauważony plus to woda, która ponownie znalazła się w strumyku prowadzącym do Jeziora Lusowskiego.
Na kładce w Lusowie
Strumyczek prowadzący do Jeziora Lusowskiego znów z wodą
Motyw zwierzakowy (prócz tych smętnych kaczek powyżej) to czapla ćwicząca seppuku na Dębinie :)
Czapla ćwicząca seppuku :)
Do pracy nie pojechałem rowerem - znów padało :/




  • DST 51.40km
  • Czas 01:52
  • VAVG 27.54km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Smętnie i paździochowo

Poniedziałek, 30 sierpnia 2021 · dodano: 30.08.2021 | Komentarze 14

Prawie dziś zaspałem. Pobudka lekko przed ósmą, na dwunastą trzeba być w pracy i jeszcze zrobić swoje na rowerze. Żaden problem :)

To znaczy jeden był - niepewna pogoda. Miało padać, więc wybrałem do jazdy Czarnucha. Generalnie nie żałowałem, bo co prawda opad był raczej symboliczny, ale dupa by zmokła. A tak błogosławieństwo ludzkości zwane błotnikiem zrobiło swoje.

Trasa północno-zachodnia: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Generalnie fajnie się jechało, o czym świadczy nienajgorsza jak na ciężki rower średnia. A że było szaro, ponuro i brzydko? No życie.
Ciężki sprzęt nad wodą
Deszczowe Jezioro Lusowskie
Szarość i kaczki
Diabelskie drzewo
Nawet jeden jedyny myszołów smętnie się dołował w tej aurze.
Smętny, szary myszołów
I to mimo towarzystwa. To się nazywa koegzystencja międzygatunkowa pod wysokim napięciem :)
Koegzystencja międzygatunkowa pod wysokim napięciem
Będąc w Lusowie odwiedziłem grób Ryszarda Kotysa, czyli "pana Paździocha", sądząc, że będzie już jakiś bardziej okazały, jednak wciąż jest bardzo prosty. Może i dobrze?
Grób Ryszarda Kotysa, czyli
Pan Paździoch na swoim grobie
Do pracy rowerem nie jechałem - zbyt duże ryzyko powrotu wpław.




  • DST 57.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 29.53km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 151m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czarka :)

Niedziela, 29 sierpnia 2021 · dodano: 29.08.2021 | Komentarze 22

Niedziela w pracy... Jak ja to kocham :/

Na szczęście przed nią udało się swoje wykręcić. Szkoda, że nie było już tak fajnie jak wczoraj - wiatr solidniejszy, mniej przewidywalny, do tego zdarzyło się coś na kształt lekkiej mżawki. Jednak i tak było spoko.

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Przygód prawie brak. W sumie tylko jedna, jak zwykle na Głogowskiej, gdzie jak co niedzielę musi się rozklaksonić jakiś debil, któremu się wydaje, że wypasiona wojewódzka z pasem zieleni to to samo co droga szybkiego ruchu. Kierowca w białym Audi cośtam ileśtam (nie zamierzam ich rozpoznawać i się zachwycać, nie mam problemów w życiu intymnym) usłyszał (mam nadzieję) sporo o tym, jakim to jest męskim organem płciowym, synem matki o jakim prowadzeniu się, oraz jaką czynność ma w te pędy wykonać. Tylko bardziej po żołniersku :) No i chyba za mocno, bo do teraz mam chrypkę.

Odniosłem kolejny życiowy sukces, znów w Trzcielinie. Udało mi się oswoić kolejnego kotka, którego do tej pory widywałem tylko na polu z daleka (wypatrzyłem na nim z daleka Trzcinkę). Początkowo był nieufny, ale wystarczyło trochę cierpliwości i... jest :) Okazał się, a w sumie to okazała, bo to znów ona, solidnym pieszczochem. Czarnym jak noc, więc roboczo nazwałem ją Czarką (nie mylić z Czarnkiem, co to, to nie). 
Kotek mnie zauważył
Koci portrecik
Cierpliwe oswajanie czworonoga :)
Odważna decyzja - podchodzę :)
Daj pionę :)
Nieśmiałe łapkowanie
No i pełne zaufanie :)
To już koniec drapania po brzuchu?
Czarna pantera mruży oczy :)
Oficjalnie uznaję Trzcielin za podpoznańską stolicę fajnych kotków :)

Generalnie klimat był mglisty, więc reszta fotek szara i niewyraźna. Klasyk...
Klasyk dziś zamglony
...żurawie pod Dopiewem...
Żurawie pod Dopiewem
...myszołów...
Niewyraźny myszołów we mgle
...oraz Luboń. Tu akurat zmiana na plus - wypiękniał :)
Luboń jakby wypiękniał :)
Dystans zawiera dojazd do pracy - ale już Czarnuchem.




  • DST 56.50km
  • Czas 01:51
  • VAVG 30.54km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzinnie :)

Sobota, 28 sierpnia 2021 · dodano: 28.08.2021 | Komentarze 17

No. W końcu mogłem znów wsiąść na szosę. Deszcze póki co odeszły, dwa dni jazdy na czołgu były fajne, ale jednak mój żywioł to cienkie kółka i asfalt, więc oczywiście dylematu z wyborem pojazdu nie miałem.

O dziwo warunki były, nie bójmy się tego powiedzieć (nawet ja to zrobię!), niemal idealne. Temperatura 20 stopni maks, nieupierdliwy wiatr (chyba z północy) oraz niebieskie niebo. Czy nie może być tak codziennie?

Trasa zachodnia, choć lekko kombinowana: najpierw na chwilę na Debinę, potem przez Świerczewo do Plewisk, następnie zaliczyłem serwisówki, Zakrzewo, Sierosław, Więckowice, Fiałkowo, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska, docierając w ten sposób do Poznania.

Wspomniana Dębina nie była przypadkowa, a zaliczona z pewnym zamiarem - od jakiegoś czasu nie widziałem bowiem lochy z młodymi (tylko samotnego samca). Zacząłem już się martwić, czy coś im się nie stało, a jak wiadomo najbardziej podejrzane są w tym przypadku Lasy Państwowe i ich przyjaciele-gnoje, czyli myśliwi. Na szczęście okazało się, że po prostu dzicza rodzinka zmieniła grafik i obecnie wychodzi szukać żarcia w innych godzinach :) Udało się zrobić zdjęcia telefonem, uspokoić spanikowaną parkę z psem, która po raz pierwszy trafiła na dzikie świnki, pomóc jej piękniejszej połowie przejść obok nich (sama poprosiła), cyknąć motywy pod światło, takie tam :) Jednym słowem - 800 metrów od domu miałem już temat do wpisu i mogłem wracać, ale oczywiście tego nie zrobiłem.
Locha z małymi - była na tyle miła, że pozwoliła sobie zrobić zdjęcie telefonem :)
Poranne szukanie śniadanka
Odważny warchlaczek
Alegoria polskich dróg rowerowych - tylko dla odważnych :)
Szosa na poznańskiej Dębinie
Dębińska poznańska dżungla :)
Poranek na Dębinie
Z innych motywów: będąc w Fiałkowie zajechałem do Koprasa, bo wystawił sporo eksponatów na zewnątrz. Jest co podziwiać. A wszystkiego pilnuje strażnik historii :)
Zabytki z Fiałkowa
Przestworzy as i ambulans :)
Strażnik historii :)
Generalnie dobrze się jechało. Niestety potem trzeba było do pracy :(




  • DST 68.10km
  • Czas 02:34
  • VAVG 26.53km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 192m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Misja: Grzybno

Piątek, 27 sierpnia 2021 · dodano: 27.08.2021 | Komentarze 12

Wolny dzionek przed pracowitym weekendem. To nie mogło się zacząć inaczej jak... deszczem :)

Na szczęście był głównie poranny (no i wieczorny), potem odpuścił. Jednak początkowo chmury wisiały dość groźnie na niebie, więc ponownie do jazdy wybrałem Czarnucha. Jak się okazało - znów strzał w dziesiątkę. Czemu? O tym zaraz.

Najpierw o trasie - była ona południowa, ale w wersji rzadko wybieranej, bo zawierającej żałosną śmieszkę między Mosiną a Drużyną, której szosą nie tykam. Na mtb jakoś da się nią przejechać. Wpadło więc kółeczko: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosno - Drużyna - Nowinki - Konstantynowo - Pecna - Grzybno - Żabno - Żabinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Co najważniejsze - rozpogodziło się, a nawet wyszło słońce. W najlepszym momencie, gdy znalazłem się w głównym punkcie programu, czyli nad stawami w Grzybnie. Zawsze koło nich przejeżdżałem szosą, więc widziałem niewiele więcej niż z pozycji drogi, dzisiaj za to w końcu mogłem pobawić się w eksplorację. I, cholera, warto było. Co prawda zrobienie jakiejkolwiek foty graniczy z cudem, bo teren jest mocno ograniczony widokowo - wszędzie wysokie szuwary i praktycznie zero odsłoniętych miejsc, ale coś tam się "upolować" dało. Już nie mówiąc o okolicy, która po prostu jest przepiękna i klimatyczna. Ryj mi się cieszył gdy tak spokojnie raz to sunąłem rowerem, raz spacerowałem.
Staw w Grzybnie
Miało padać. Miła niespodzianka
Niebo i woda, Grzybno
Ciągle do przodu :)
Piękne okolice Grzybna
Drzewa i słoneczniki
Dostojny starzec
Kolejna polna droga
A oto ptactwo. Czapla biała...
Brodząca czapla biała
Odlatująca czapla biała
...czapla siwa...
Czapla siwa w locie
...oraz mój osobisty "radoch" dnia. Łabędzie krzykliwe - w całym kraju populacja wynosi niewiele ponad 200 par, a w Wielkopolsce do tej pory jeszcze ich nie widziałem. Szczena mi opadła :) Szkoda, że były tak daleko i wspomniane szuwary utrudniały życie - foty więc mało wyraźne. Ale są. O dziwo cichutkie - łabędzie, nie foty :) A łyska gratis, bo wpadła w kadr.
Łyska i łabędzie
Łabędzie krzykliwe - w całej Polsce jest niewiele ponad 200 par tych ptaków
Mijanka głowa w głowę łabędzi krzykliwych
Nie mogło zabraknąć żurawi. Chyba nad gorczycą, bo na rzepak tak już trochę późno.
Parka żurawi
Żurawie nad gorczycą (chyba)
Lądujący żuraw
Oj, czuję się zadowolony z tej wycieczki i wyboru pojazdu :)

Reszta fotek. Dworek w Grzybnie, który aktualnie jest siedzibą szkoły...
Dworek w Grzybnie - aktualnie szkoła
...dowód na to, że płaskie też może być piękne...
Płaskie też może być ładne :)
...mój ulubiony kanałek obok Pecny, aktualnie wyschnięty...
Wciąż zielono!
Wyschnięty kanałek obok Pecny
...oraz, żeby nie było tak miło, Polska.
Polska wciąż
Od jutra znów codzienny kierad :/ Dobrze, że dziś można było po prostu być, nie mieć.




  • DST 51.40km
  • Czas 01:58
  • VAVG 26.14km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przechlapane

Czwartek, 26 sierpnia 2021 · dodano: 26.08.2021 | Komentarze 12

Wyjeżdżając rano miałem chęć napisać, że pogodynki znów dały ciała, ale niestety - zrobiły to tylko częściowo. 

Miało padać, tymczasem w momencie startu świeciło słońce. Jednak nie ze mną te numery, Brunner :) Zapobiegawczo wybrałem się dziś nie szosą, tylko Czarnuchem, co okazało się ruchem nad wyraz rozsądnym.

Wiało z północnego zachodu, więc i taka była trasa: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Do momentu dojazdu do Jeziora Lusowskiego wszystko było fajnie - niebieskie niebo, białe chmurki, kaczuszki, sielanka, takie tam.
Pomost w Lusowie
Lusowskie ze śpiącymi kaczkami
Odpoczywające kaczki
Łodzie na Jeziorze Lusowskim
Cicha miejscówka nad Jeziorem Lusowskim
Jednak już kawałek dalej wiedziałem, że suchy to ja z tej wyprawy nie wrócę :)
Już wiedziałem, że suchy nie wrócę
Nie pomyliłem się :/
To się musiało tak skończyć...
Przez całe 25 kilometrów miałem przechlapane :) No i nie powiem, 13,5 stopnia w sierpniu jest mało intuicyjne. Ale co jest najważniejsze? Tak, owszem - przynajmniej nie było upału :)
13,6 stopnia oraz deszcz. Sierpień :)
Jest i nowa dożynka, z Lusówka. Nawet, nawet, całkiem pomysłowa. Brawo.
Pełna dożynka z Lusówka
Świnki z Lusówka
Kogucik dożynkowy
Dożynkowa para z Lusówek
Wąsacz z Lisówek :)
Pełen uśmiech
Wpadła też pustułka w locie - niestety również w deszczu, więc wyszło jak wyszło. Wyjąłem aparat tylko na chwilę, żeby go nie zalać. Cieszę się, że w ogóle cokolwiek widać.
Pustułka wypatrująca jedzenia
Wzlatująca pustułka
Jedyne w miarę wyraźne deszczowe ujęcie pustułki
Do pracy miałem jechać rowerem, ale zdezerterowałem - znów lało. Co będzie jutro - ot, zagadka.


Kategoria Dożynki!!! :)