Info

Suma podjazdów to 737362 metrów.
Więcej o mnie.












Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Lipiec7 - 35
- 2025, Czerwiec30 - 147
- 2025, Maj31 - 187
- 2025, Kwiecień30 - 156
- 2025, Marzec31 - 204
- 2025, Luty28 - 178
- 2025, Styczeń31 - 168
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 210
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
- DST 31.20km
- Czas 01:21
- VAVG 23.11km/h
- VMAX 41.80km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 92m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Glut-tragedia
Poniedziałek, 17 stycznia 2022 · dodano: 17.01.2022 | Komentarze 21
Jest kilka słów, którymi mógłbym podsumować dzisiejszy krótki wypad, ale żadne z nich nie nadaje się do "druku". Więc się powstrzymam.
O tym, że będzie mocno wiało, wiedziałem już wczoraj. Psychicznie byłem więc przygotowany. Ale nie na to, co realnie mnie czekało.
Rano lekko kropiło, co oznaczało, że jadę Czarnuchem. Zawsze to kilka kilo więcej pod dupą - przydało się. No i ruszyłem. W mieście, czyli na terenie zabudowanym, było jeszcze w miarę. Dojechałem jakoś do Plewisk, ale główne atrakcje zaczęły się dopiero za nimi, na odcinku do Skórzewa. Zrobił się tam mały korek, bo wiatr wykrzywił szlaban na rogatkach, niemal go łamiąc. Zanim go naprawiono, odczekałem swoje, mając po lewej pole, a po prawej pole. Do tego zaczęło lać. Więc dostawałem w ryj kroplami, a podmuchy zrzucały mnie na pobocze. Miałem dość.
Doczłapałem się jakoś do centrum wsi, a przede mną był kolejny etap, czyli znów pole i śmieszka prowadząca do serwisówek przy S11. Tam zatrzymałem się na wykonanie jedynego tego dnia zdjęcia, uwieczniając powalony baner reklamowy, całkiem solidnych rozmiarów. Co mam nadzieję mówi samo za siebie :)
Powrót seriwsówkami i przez Plewiska miał być poezją, a był marną farsą. Wietrzysko wcale nie chciało pomagać, tylko wciąż waliło z boku, przez co w warunkach huraganowych ledwo przekroczyłem 40 km/h jako prędkość maksymalną. Tragedia.
Rzadko mi się zdarza tak żałosna średnia na asfalcie (ostatnio chyba podczas wspinaczki na Przełęcz Karkonoską), ale trzeba stanąć w prawdzie: zostałem dziś zmasakrowany, pokonany i zdeklasowany. Wróciłem przemoczony od góry do dołu, przewiany i zły. Jedyne pocieszenie - wpadł ten żałosny, ale jednak chociaż glut, nie poddałem się.
Do pracy oczywiście rowerem nie jechałem. Choć jak na złość wyszło już wtedy słońce.
Zwierzaka uchwyconego dzisiaj, co jasne, brak, więc w zamian dzięcioł średni z Dębiny. To tak na podratowanie wpisu :)
- DST 52.80km
- Czas 01:56
- VAVG 27.31km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 184m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Zacnie
Niedziela, 16 stycznia 2022 · dodano: 16.01.2022 | Komentarze 8
Ależ zacna niedziela się trafiła! Aż dziw :)
Wyjazd po odespaniu, czyli w okolicach jedenastej. Na termometrze astronomiczne plus dwa stopnie, wiatr niezbyt silny, można było odkurzyć szosę. Oczywiście po sprawdzeniu stanu dróg podczas spacerku z psem. Wizja lokalna wyszła na tak.
Trasa południowa, a konkretnie jedna z fajniejszych pętelek w tym kierunku: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Fajnie się jechało, choć - jak to zimą - emerycko. Za to klimacik okolic Rogalińskiego Parku Krajobrazowego w styczniowym słońcu rządził :)
Lasy Państwowe po raz kolejny pokazały, jak według nich wyglądają idealne drzewa. Gnoje.
Kawałek wcześniej jakiś wybitny żartowniś ukazał swój kunszt. Jak na kogoś, kto zapewne ma mózg wielkości orzeszka ziemnego, to niemal sztuka.
Trafił się myszołów. Dał mi całe kilka sekund na foty zanim odleciał.
Po południu jeszcze spacer z Kropą po Dębinie. W związku z tłumem kręcących się bez sensu ludków, wybrałem mniej znane rejony. Też godne :)
Niestety, ten dzień był ciszą przed burzą. Od dzisiejszego wieczora ma zacząć wiać i padać. A jutro łeb urywać. Jazda pod znakiem zapytania.
- DST 57.40km
- Czas 02:16
- VAVG 25.32km/h
- VMAX 43.10km/h
- Temperatura 1.0°C
- Podjazdy 170m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Klimatycznie
Sobota, 15 stycznia 2022 · dodano: 15.01.2022 | Komentarze 12
Dzisiaj - o dziwo - na niebie pojawiło się słońce. Niestety w połączeniu z lekkim przymrozkiem, a przymrozek rano zagwarantował śliskie drogi, więc mimo chrapki na szosę znów wybrałem się na rower Czarnuchem. Co ja bym bez niego zrobił? :)
Wyjazd o dziewiątej, przed pracą. Wybór ciężkiego sprzętu na start okazał się strzałem w dziesiątkę, przynajmniej z samego początku, bo po kilku kilometrach drogi zrobiły się całkiem przejezdne.
Trasa klasyczna, zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Prawie na samym początku, czyli w Luboniu (no bo gdzie?) trafiłem na Polskę w pigułce, czyli paniusię, która mnie otrąbiła za to, że nie jadę zaśnieżonym... chodnikiem. Takim z dopuszczeniem, więc w małym móżdżku coś tam mogło się pokićkać. Całkiem kulturalnie wyjaśniłem, że dopuszczenie to nie nakaz, jest fakultatywne, a poza tym to słowo bardziej kojarzy mi się ze związkiem kynologicznym niż z rowerem. Coś tam chyba doszło do łepetyny, ale nie do końca, bo rzuciła jakby w przestrzeń: ale ścieżki są dla bezpieczeństwa... Nie wiem czyjego, na pewno nie mojego :)
Co do samej jazdy - nie było źle, głównie dlatego, że już nie wiało mocno. A i aura dawała radę.
Zwierzaków do głaskania dziś niestety zero :( Ale za to między Trzcielinem a Dopiewem w oddali wypatrzyłem muflony. Myk, myk, rower na pobocze, aparat w dłoń i w pole. Udało mi się, niczym rasowemu tropicielowi, podejść je od strony zagajnika.
Niestety, w końcu się spłoszyły.
Cieszy ten samiec. Na oko młodziak, ale jest.
Przy okazji spojrzałem na ślady w zamarzniętej glebie. Zastanowiły mnie te zdecydowanie nienależące do kopytnych. Albo wielki pies, albo... wilk?
To jeszcze nie koniec spotkanej fauny. Kawałek dalej spore stado saren...
...a za Dopiewcem znajoma czapla.
No i jeszcze śmieszki na Szachtach.
Jak zwykle w sprawdzonej piekarni w Dopiewie kupiłem rogaliki. Chyba robię to za często, bo dziś pani sprzedawczyni sprzedała mi je poza kolejką, wiedząc co chcę :)
Na koniec... cmentarz. Ten z Komornik. A co, nie można? :)
W końcu udało mi się dojechać rowerem do pracy.
- DST 52.55km
- Czas 02:06
- VAVG 25.02km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 147m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Falująco
Piątek, 14 stycznia 2022 · dodano: 14.01.2022 | Komentarze 11
Jeden dzień wolnego. Cudowna sprawa, szczególnie w temacie wysypiania się.
Co do rowerowania... Hmm. Jakoś mi się nie spieszyło, szczególnie gdy zerkałem za okno, gdzie wiatr uporczywie chciał mi wepchnąć gałęzie do mieszkania. No ale w końcu trzeba było ruszyć.
Było ponuro, chwilowo deszczowo, no i - tak jak wspomniałem - wietrznie. Istna jesień. Taki listopad 2022, który przyszedł ciut wcześniej.
Trasa Czarnuchem, w wersji: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.
Walka z podmuchami to coś, czego wolałbym nie wspominać. Ale trafiło się małe szczęście - za Plewiskami przez jakieś trzy kilometry miałem okazję podpiąć się pod ciągnik, niestety skręcił i dupa. Jednak co skorzystałem, to moje :)
Miło nie wspominam za to debila-kierowcę autobusu numer 729, który w Zakrzewie wyprzedził mnie na "Gazetę Polską". Przepraszam pasażerów, że usłyszeli to, co usłyszeli z moich ust, ale morderców trzeba krótko komentować.
Warunki do jazdy widać najlepiej na Jeziorze Lusowskim. Rower nie odleciał :)
Jedynie przy kanałku ciszej i spokojniej.
Fale - jak zwykle - wciąż na mojej ulubionej drodze Lusówko - Lusowo :)
Ze zwierzakami skromnie. Stadko dzikich gęsi...
...oraz walczące z wiatrem: potrzeszcz...
...i trznadel.
Jutro znów do pracy :/
- DST 57.10km
- Czas 02:17
- VAVG 25.01km/h
- VMAX 42.80km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 194m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Szaroburość wróciła
Czwartek, 13 stycznia 2022 · dodano: 13.01.2022 | Komentarze 13
Dzisiaj w końcu klasyczne pięć dyszek udało się ogarnąć. A nawet więcej, bo dojazd do pracy podbił trochę dystans.
Zaczęła się odwilż, do tego połączona z lekką mżawką, ale za to większość dróg już bez lodu i ślizgawicy.
Za to - zgodnie z zapowiedzią - wrócił wiatr. A w sumie to coś na kształt huraganu. Łeb urywało konkretnie, a pomóc nie chciało za bardzo po nawrotce. Fuj.
Trasa polna, zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Nie napisałem, że było mgliście. No było :) Więc zdjęcia dziś tragiczne.
Tyle o rowerze. Jutro ma być gorzej, bo przyjdzie regularny deszcz :/
A na Dębinie odwilż i ślisko.
Na pamiątkę zimy fotki z ostatnich mroźnych dni tamże.
- DST 31.30km
- Czas 01:15
- VAVG 25.04km/h
- VMAX 41.10km/h
- Temperatura -6.0°C
- Podjazdy 103m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wciąż biały glut
Środa, 12 stycznia 2022 · dodano: 12.01.2022 | Komentarze 13
Dzisiaj co prawda upal (minus sześć, a nie siedem, jak wczoraj), ale jakoś nie miałem ochoty szaleć z dystansem. Jedynie przedpracowy glut, trzeba sobie dawkować przyjemności :)
Trasa południowa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęcka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek, powrót swoimi śladami.
Wiatr już niestety zaczął dawać powoli o sobie znać. Jeszcze niezbyt upierdliwie, ale czuć, że niedługo będzie szalał.
Przygód nie było. Ot, typowy wyjazd z trzema parami skarpet na nogach, grubymi rękawicami i ubraniem na cebulę-giganta. Nic specjalnego :)
Słoneczko, choć już bardziej schowane, wciąż dodawało klimatu. Nawet na terenach po $%#@! wycince.
Zatrzymałem się na chwilę przy punkcie widokowym na WPN.
No i jak zwykle na Dębinie i nad Wartą. Śryż - jak widać - wrócił.
Jakoś na dziesiątym kilometrze Alert do mnie napisał, że mam się nie ruszać. Sorry koleś, za późno :)
Do pracy zrobiłem sobie spacerek. I trafił mi się bonus - spotkana na Wildzie pustułka, ewidentnie zmarznięta. Cieszyłem się, że mam przy sobie aparat.
Od jutra pogoda, która jest zagadką.
- DST 31.20km
- Czas 01:13
- VAVG 25.64km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura -6.0°C
- Podjazdy 116m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Glut na minus siedem
Wtorek, 11 stycznia 2022 · dodano: 11.01.2022 | Komentarze 11
Glut kolejny na klatę wzięty.
Nie, nie miałem dzisiaj ochoty na więcej. W kulminacyjnym momencie wyjazdu licznik pokazywał temperaturę minus siedem, a zamarzające stopy skutecznie zlikwidowały wyrzuty sumienia, że tylko krótki dystans. Zresztą tych wyrzutów wcale nie było :)
Wyjazd oczywiście poranny, na zachód, trochę odwrotnie niż zazwyczaj, czyli z Poznania przez Plewiska, Komorniki, Rosnowo, Szreniawę, znów Komorniki, Wiry i Luboń do Poznania.
Sama jazda nawet całkiem spoko, bo nie wiało. Genialna sprawa, szkoda że zdarza się tylko przy srogim mrozie.
Słońce znów dzisiaj rządziło.
Dowód na to, że upału nie było :)
Przy Szachtach ledwo dogoniłem pana, hmm, żula. Nieźle kręcił z wózeczkiem z tyłu. Zmarnowany talent :)
Zwierzaków nie było, więc w zamian kadr z Dębiny. Ta mała kropka to czapla, co widać na powiększeniu.
Do pracy rowerem nie jechałem.
- DST 31.30km
- Czas 01:15
- VAVG 25.04km/h
- VMAX 42.20km/h
- Temperatura -4.0°C
- Podjazdy 113m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Glut wschodzący
Poniedziałek, 10 stycznia 2022 · dodano: 10.01.2022 | Komentarze 10
Zgodnie z założeniem - dzisiaj tylko glut.
Jazda w temperaturze minus czterech stopni przyjemnością jest bowiem średnią. To znaczy jakąś tam jest, byle nie za długo :)
Inną sprawą było moje niewyspanie - Kropie bowiem zamarzyło się wyjście za grubszą potrzebą o... 2:15 w nocy i nie dała się namówić do wersji, że jednak jej się nie chce. Wyspany więc zdecydowanie nie byłem.
Trasa z grubsza w tę i z powrotem: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko. Tam nawrotka.
Nauczony wczorajszym doświadczeniem, nie skręcałem w żadne boczne dróżki. Lodowisko to już miałem. Tylko na Dębinie małe ślizgi, ale po udeptanym, więc bezpiecznym śniegu.
Ale za to jak pięknie słońce wschodziło... Mniam.
Dębina rowerem zimą daje radę.
Tyle na dziś. Do pracy rowerem nie jechałem.
- DST 53.40km
- Czas 02:08
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 42.40km/h
- Temperatura 1.0°C
- Podjazdy 207m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Łyżworowerowanie
Niedziela, 9 stycznia 2022 · dodano: 09.01.2022 | Komentarze 12
Zimy ciąg dalszy. Niespecjalnie ostrej, ale czasem upierdliwej.
Dzisiejszy wyjazd nastąpił lekko po dziesiątej rano. Start przy temperaturze minus dwóch stopni, potem już lekko powyżej zera. Wiało ze wschodu, niespecjalnie mocno, tam więc skierowałem swoje koła. Dawno mnie w tych okolicach nie było, a po ostatnich opadach śniegu mogłem spodziewać się wszystkiego. I w sumie się nie zawiodłem :)
Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Odwiedziłem Windowsa :)
Bardziej płasko - i niestety cicho - było na stawach w Szczodrzykowie. Ptactwa brak.
Na poznańskiej Głuszynie jak zwykle klimatycznie.
Dębina śliska, ale do przejechania.
Gorzej było na kilku bocznych drogach - za Babkami...
...i na Krzesinach. Jak się okazało - technikę jako taką posiadam, bo obyło się bez gleby :)
Są też plusy takich warunków - na zadupiach znów można było olać niepotrzebne śmieszki.
Jeszcze spojrzenie na Wartę...
...i czas na zwierzaka. Dzisiaj myszołów włochaty - gość z Syberii, który podobnie jak pustułka zawisa w powietrzu w poszukiwaniu obiadu.
Po południu jeszcze wybiegania Kropy na Dębinie. Ludzi od cholery, trzeba było więc się kryć w dzikszych rejonach. Niestety przez to ze zdjęciami średnio, ale psa w locie jako tako ująć się udało :)
Od jutra powrót do roboty. Prognozy mówią o przymrozkach, więc zaczyna się sezon na gluty. Niestety.
- DST 52.10km
- Czas 02:05
- VAVG 25.01km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 1.0°C
- Podjazdy 171m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Zima wróciła
Sobota, 8 stycznia 2022 · dodano: 08.01.2022 | Komentarze 10
Dziś i wczoraj - dwa zupełnie inne światy.
Wczoraj piękne niebo, sucho, słońce, warunki na szosę.
Dzisiaj mokre drogi, śnieg, szosowanie nie wchodziło w grę, więc jazda Czarnuchem, do tego dopiero koło południa.
Rano za to znów spacer po Dębinie. Był lekki przymrozek, więc bez Kropy (po południu nadrobiła), bo ledwo ją wyleczyliśmy z przeziębienia, a codzienne wizyty u weterynarza po zastrzyk średnio mi się uśmiechały.
Nie ma co, ładnie było. Oto trzy z czterech dębińskich stawów w różnych ujęciach. Słońce wciąż to samo :)
Co do rowerowania to bez przygód. Trasa miała być inna, ale jakoś tak wyszło, że była taka sama jak wczoraj (Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice -
Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec -
Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań), tylko widoki zgoła odmienne.
Za Chomęcicami stan śmieszki znów idealny. Lubię to. Olewać :)
Zwierzaki się gdzieś pochowały. Prócz jednego, hehe :)
Aha, był też jeden kibic na trasie :)
Jak na zimowy dzień wyszło przyzwoicie - 50 plus na rowerze, spacerowo dycha.