Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 222766.50 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 737362 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 31.20km
  • Czas 01:21
  • VAVG 23.11km/h
  • VMAX 41.80km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 92m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut-tragedia

Poniedziałek, 17 stycznia 2022 · dodano: 17.01.2022 | Komentarze 21

Jest kilka słów, którymi mógłbym podsumować dzisiejszy krótki wypad, ale żadne z nich nie nadaje się do "druku". Więc się powstrzymam.

O tym, że będzie mocno wiało, wiedziałem już wczoraj. Psychicznie byłem więc przygotowany. Ale nie na to, co realnie mnie czekało.

Rano lekko kropiło, co oznaczało, że jadę Czarnuchem. Zawsze to kilka kilo więcej pod dupą - przydało się. No i ruszyłem. W mieście, czyli na terenie zabudowanym, było jeszcze w miarę. Dojechałem jakoś do Plewisk, ale główne atrakcje zaczęły się dopiero za nimi, na odcinku do Skórzewa. Zrobił się tam mały korek, bo wiatr wykrzywił szlaban na rogatkach, niemal go łamiąc. Zanim go naprawiono, odczekałem swoje, mając po lewej pole, a po prawej pole. Do tego zaczęło lać. Więc dostawałem w ryj kroplami, a podmuchy zrzucały mnie na pobocze. Miałem dość.

Doczłapałem się jakoś do centrum wsi, a przede mną był kolejny etap, czyli znów pole i śmieszka prowadząca do serwisówek przy S11. Tam zatrzymałem się na wykonanie jedynego tego dnia zdjęcia, uwieczniając powalony baner reklamowy, całkiem solidnych rozmiarów. Co mam nadzieję mówi samo za siebie :)
Jedyna dzisiejsza rowerowa fota - w tle powalony przez wiatr baner reklamowy. Ja jakoś ustałem :)
Powrót seriwsówkami i przez Plewiska miał być poezją, a był marną farsą. Wietrzysko wcale nie chciało pomagać, tylko wciąż waliło z boku, przez co w warunkach huraganowych ledwo przekroczyłem 40 km/h jako prędkość maksymalną. Tragedia.

Rzadko mi się zdarza tak żałosna średnia na asfalcie (ostatnio chyba podczas wspinaczki na Przełęcz Karkonoską), ale trzeba stanąć w prawdzie: zostałem dziś zmasakrowany, pokonany i zdeklasowany. Wróciłem przemoczony od góry do dołu, przewiany i zły. Jedyne pocieszenie - wpadł ten żałosny, ale jednak chociaż glut, nie poddałem się.

Do pracy oczywiście rowerem nie jechałem. Choć jak na złość wyszło już wtedy słońce.

Zwierzaka uchwyconego dzisiaj, co jasne, brak, więc w zamian dzięcioł średni z Dębiny. To tak na podratowanie wpisu :)
Dzięcioł średni w zimowej sesji




  • DST 52.80km
  • Czas 01:56
  • VAVG 27.31km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zacnie

Niedziela, 16 stycznia 2022 · dodano: 16.01.2022 | Komentarze 8

Ależ zacna niedziela się trafiła! Aż dziw :)

Wyjazd po odespaniu, czyli w okolicach jedenastej. Na termometrze astronomiczne plus dwa stopnie, wiatr niezbyt silny, można było odkurzyć szosę. Oczywiście po sprawdzeniu stanu dróg podczas spacerku z psem. Wizja lokalna wyszła na tak.

Trasa południowa, a konkretnie jedna z fajniejszych pętelek w tym kierunku: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Fajnie się jechało, choć - jak to zimą - emerycko. Za to klimacik okolic Rogalińskiego Parku Krajobrazowego w styczniowym słońcu rządził :)
Zimowe słońce w okolicach Baranowa
Podrapane niebo
W ulubionym lesie
Leśne zakręty
Starordrzewie w Rogalińskim PK
Lasy Państwowe po raz kolejny pokazały, jak według nich wyglądają idealne drzewa. Gnoje.
Przyszłość przyrody autorstwa Lasów Państwowych
Kawałek wcześniej jakiś wybitny żartowniś ukazał swój kunszt. Jak na kogoś, kto zapewne ma mózg wielkości orzeszka ziemnego, to niemal sztuka.

Trafił się myszołów. Dał mi całe kilka sekund na foty zanim odleciał.
Myszołów z profilu
Pozujący przez sekundę myszołów
Po południu jeszcze spacer z Kropą po Dębinie. W związku z tłumem kręcących się bez sensu ludków, wybrałem mniej znane rejony. Też godne :)
Zachód słońca na poznańskiej Dębinie
Niestety, ten dzień był ciszą przed burzą. Od dzisiejszego wieczora ma zacząć wiać i padać. A jutro łeb urywać. Jazda pod znakiem zapytania.




  • DST 57.40km
  • Czas 02:16
  • VAVG 25.32km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Klimatycznie

Sobota, 15 stycznia 2022 · dodano: 15.01.2022 | Komentarze 12

Dzisiaj - o dziwo - na niebie pojawiło się słońce. Niestety w połączeniu z lekkim przymrozkiem, a przymrozek rano zagwarantował śliskie drogi, więc mimo chrapki na szosę znów wybrałem się na rower Czarnuchem. Co ja bym bez niego zrobił? :)

Wyjazd o dziewiątej, przed pracą. Wybór ciężkiego sprzętu na start okazał się strzałem w dziesiątkę, przynajmniej z samego początku, bo po kilku kilometrach drogi zrobiły się całkiem przejezdne. 

Trasa klasyczna, zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Prawie na samym początku, czyli w Luboniu (no bo gdzie?) trafiłem na Polskę w pigułce, czyli paniusię, która mnie otrąbiła za to, że nie jadę zaśnieżonym... chodnikiem. Takim z dopuszczeniem, więc w małym móżdżku coś tam mogło się pokićkać. Całkiem kulturalnie wyjaśniłem, że dopuszczenie to nie nakaz, jest fakultatywne, a poza tym to słowo bardziej kojarzy mi się ze związkiem kynologicznym niż z rowerem. Coś tam chyba doszło do łepetyny, ale nie do końca, bo rzuciła jakby w przestrzeń: ale ścieżki są dla bezpieczeństwa... Nie wiem czyjego, na pewno nie mojego :)

Co do samej jazdy - nie było źle, głównie dlatego, że już nie wiało mocno. A i aura dawała radę.
Poranne powitanie z drzewami
Magiczne niebo nad Lisówkami
Widok na WPN dziś znów w miarę malowniczy
Bagno w Trzcielinie, stan półzamarznięcia
Sobotnie Szachty
Zwierzaków do głaskania dziś niestety zero :( Ale za to między Trzcielinem a Dopiewem w oddali wypatrzyłem muflony. Myk, myk, rower na pobocze, aparat w dłoń i w pole. Udało mi się, niczym rasowemu tropicielowi, podejść je od strony zagajnika.
Stadko muflonów chowające się w krzakach
Niestety, w końcu się spłoszyły.
Pędzące muflony
Cieszy ten samiec. Na oko młodziak, ale jest.

Przy okazji spojrzałem na ślady w zamarzniętej glebie. Zastanowiły mnie te zdecydowanie nienależące do kopytnych. Albo wielki pies, albo... wilk?
Trop dużego psa albo... wilka?
To jeszcze nie koniec spotkanej fauny. Kawałek dalej spore stado saren...
Spore stado saren w okolicach Trzcielina
...a za Dopiewcem znajoma czapla.
Maszerującą czapla siwa
No i jeszcze śmieszki na Szachtach.
Senne śmieszki na Szachtach
Jak zwykle w sprawdzonej piekarni w Dopiewie kupiłem rogaliki. Chyba robię to za często, bo dziś pani sprzedawczyni sprzedała mi je poza kolejką, wiedząc co chcę :)
Piekarnia w Dopiewie, stałe miejsce zakupu rogalików na drogę
Na koniec... cmentarz. Ten z Komornik. A co, nie można? :)
Cmentarz w Komornikach
Lekko mroczny klimacik
W końcu udało mi się dojechać rowerem do pracy.




  • DST 52.55km
  • Czas 02:06
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Falująco

Piątek, 14 stycznia 2022 · dodano: 14.01.2022 | Komentarze 11

Jeden dzień wolnego. Cudowna sprawa, szczególnie w temacie wysypiania się.

Co do rowerowania... Hmm. Jakoś mi się nie spieszyło, szczególnie gdy zerkałem za okno, gdzie wiatr uporczywie chciał mi wepchnąć gałęzie do mieszkania. No ale w końcu trzeba było ruszyć.

Było ponuro, chwilowo deszczowo, no i - tak jak wspomniałem - wietrznie. Istna jesień. Taki listopad 2022, który przyszedł ciut wcześniej.

Trasa Czarnuchem, w wersji: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Walka z podmuchami to coś, czego wolałbym nie wspominać. Ale trafiło się małe szczęście - za Plewiskami przez jakieś trzy kilometry miałem okazję podpiąć się pod ciągnik, niestety skręcił i dupa. Jednak co skorzystałem, to moje :)

Miło nie wspominam za to debila-kierowcę autobusu numer 729, który w Zakrzewie wyprzedził mnie na "Gazetę Polską". Przepraszam pasażerów, że usłyszeli to, co usłyszeli z moich ust, ale morderców trzeba krótko komentować.

Warunki do jazdy widać najlepiej na Jeziorze Lusowskim. Rower nie odleciał :)
Pomost na Jeziorze Lusowskim
Roweru cudem nie zwiało :)
Wzburzone fale Jeziora Lusowskiego
Jedynie przy kanałku ciszej i spokojniej.
Przy kanałku obok Jeziora Lusowskiego
Fale - jak zwykle - wciąż na mojej ulubionej drodze Lusówko - Lusowo :)
Falująca droga między Lusówkiem a Lusowem
Ze zwierzakami skromnie. Stadko dzikich gęsi...
Zmarznięte stadko gęsi
...oraz walczące z wiatrem: potrzeszcz...
Potrzeszcz walczący z wiatrem
...i trznadel.
Trznadel na drucie
Jutro znów do pracy :/




  • DST 57.10km
  • Czas 02:17
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 194m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szaroburość wróciła

Czwartek, 13 stycznia 2022 · dodano: 13.01.2022 | Komentarze 13

Dzisiaj w końcu klasyczne pięć dyszek udało się ogarnąć. A nawet więcej, bo dojazd do pracy podbił trochę dystans.

Zaczęła się odwilż, do tego połączona z lekką mżawką, ale za to większość dróg już bez lodu i ślizgawicy. 

Za to - zgodnie z zapowiedzią - wrócił wiatr. A w sumie to coś na kształt huraganu. Łeb urywało konkretnie, a pomóc nie chciało za bardzo po nawrotce. Fuj.

Trasa polna, zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Nie napisałem, że było mgliście. No było :) Więc zdjęcia dziś tragiczne.
Samotne drzewo we mgle
WPN dziś znów niewidoczny
Ledwo widoczne stado saren
Tyle o rowerze. Jutro ma być gorzej, bo przyjdzie regularny deszcz :/

A na Dębinie odwilż i ślisko.
Na Dębinie zaczęła się odwilż
Na pamiątkę zimy fotki z ostatnich mroźnych dni tamże.
Zimowy zachód na poznańskiej Dębinie
Pożegnanie śniegu na poznańskiej Dębinie




  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 41.10km/h
  • Temperatura -6.0°C
  • Podjazdy 103m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wciąż biały glut

Środa, 12 stycznia 2022 · dodano: 12.01.2022 | Komentarze 13

Dzisiaj co prawda upal (minus sześć, a nie siedem, jak wczoraj), ale jakoś nie miałem ochoty szaleć z dystansem. Jedynie przedpracowy glut, trzeba sobie dawkować przyjemności :)

Trasa południowa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęcka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek, powrót swoimi śladami.

Wiatr już niestety zaczął dawać powoli o sobie znać. Jeszcze niezbyt upierdliwie, ale czuć, że niedługo będzie szalał.

Przygód nie było. Ot, typowy wyjazd z trzema parami skarpet na nogach, grubymi rękawicami i ubraniem na cebulę-giganta. Nic specjalnego :)

Słoneczko, choć już bardziej schowane, wciąż dodawało klimatu. Nawet na terenach po $%#@! wycince.
Wschodzące słońce na powycinkowej pustyni
Arktyczny klimat w Rogalinku
Surowo, ale zacnie
Zatrzymałem się na chwilę przy punkcie widokowym na WPN.
Punkt widokowy w Wiórku zimą
Warta i WPN - widok na północ
Południowy widok na WPN i Wartę
No i jak zwykle na Dębinie i nad Wartą. Śryż - jak widać - wrócił.
Wciąż zamrożona Dębina
Śryż wrócił na Wartę
Jakoś na dziesiątym kilometrze Alert do mnie napisał, że mam się nie ruszać. Sorry koleś, za późno :)
Alert o tym, że mam się nie ruszać, Za późno :)
Do pracy zrobiłem sobie spacerek. I trafił mi się bonus - spotkana na Wildzie pustułka, ewidentnie zmarznięta. Cieszyłem się, że mam przy sobie aparat.
Zmarznięta pustułka na latarni
Poznańska pustułka :)
Pustułka mnie obserwuje
Od jutra pogoda, która jest zagadką.




  • DST 31.20km
  • Czas 01:13
  • VAVG 25.64km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura -6.0°C
  • Podjazdy 116m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut na minus siedem

Wtorek, 11 stycznia 2022 · dodano: 11.01.2022 | Komentarze 11

Glut kolejny na klatę wzięty.

Nie, nie miałem dzisiaj ochoty na więcej. W kulminacyjnym momencie wyjazdu licznik pokazywał temperaturę minus siedem, a zamarzające stopy skutecznie zlikwidowały wyrzuty sumienia, że tylko krótki dystans. Zresztą tych wyrzutów wcale nie było :)

Wyjazd oczywiście poranny, na zachód, trochę odwrotnie niż zazwyczaj, czyli z Poznania przez Plewiska, Komorniki, Rosnowo, Szreniawę, znów Komorniki, Wiry i Luboń do Poznania.

Sama jazda nawet całkiem spoko, bo nie wiało. Genialna sprawa, szkoda że zdarza się tylko przy srogim mrozie.

Słońce znów dzisiaj rządziło.
Podpoznańskie pola w bieli
Wschodzik przed Rosnowem
Srogo, acz pięknie
Wschód jak zwykle klimatyczny
Jednostronne drzewa za Komornikami
Dowód na to, że upału nie było :)
Minus siedem. Bywało gorzej :)
Przy Szachtach ledwo dogoniłem pana, hmm, żula. Nieźle kręcił z wózeczkiem z tyłu. Zmarnowany talent :)
Pan wózeczkowy całkiem ładnie kręcił
Zwierzaków nie było, więc w zamian kadr z Dębiny. Ta mała kropka to czapla, co widać na powiększeniu.
Pejzażyk z czaplą w tle
Czapla na lodzie
Do pracy rowerem nie jechałem.




  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Podjazdy 113m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut wschodzący

Poniedziałek, 10 stycznia 2022 · dodano: 10.01.2022 | Komentarze 10

Zgodnie z założeniem - dzisiaj tylko glut. 

Jazda w temperaturze minus czterech stopni przyjemnością jest bowiem średnią. To znaczy jakąś tam jest, byle nie za długo :)

Inną sprawą było moje niewyspanie - Kropie bowiem zamarzyło się wyjście za grubszą potrzebą o... 2:15 w nocy i nie dała się namówić do wersji, że jednak jej się nie chce. Wyspany więc zdecydowanie nie byłem.

Trasa z grubsza w tę i z powrotem: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko. Tam nawrotka.

Nauczony wczorajszym doświadczeniem, nie skręcałem w żadne boczne dróżki. Lodowisko to już miałem. Tylko na Dębinie małe ślizgi, ale po udeptanym, więc bezpiecznym śniegu.

Ale za to jak pięknie słońce wschodziło... Mniam.
Wschodzące słońce, kładka nad Wartą
Droga na poznańską Głuszynę
Drzewa przy granicy Poznania
Dębina rowerem zimą daje radę.
Nad stawem na poznańskiej Dębinie
Las Dębiński w śniegu
Tyle na dziś. Do pracy rowerem nie jechałem.




  • DST 53.40km
  • Czas 02:08
  • VAVG 25.03km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łyżworowerowanie

Niedziela, 9 stycznia 2022 · dodano: 09.01.2022 | Komentarze 12

Zimy ciąg dalszy. Niespecjalnie ostrej, ale czasem upierdliwej.

Dzisiejszy wyjazd nastąpił lekko po dziesiątej rano. Start przy temperaturze minus dwóch stopni, potem już lekko powyżej zera. Wiało ze wschodu, niespecjalnie mocno, tam więc skierowałem swoje koła. Dawno mnie w tych okolicach nie było, a po ostatnich opadach śniegu mogłem spodziewać się wszystkiego. I w sumie się nie zawiodłem :)

Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Odwiedziłem Windowsa :)
Zimowo na maksa
Zimowy Win XP :)
Zimowy prześwit
Bardziej płasko - i niestety cicho - było na stawach w Szczodrzykowie. Ptactwa brak.
Stawy w Szczodrzykowie dziś martwe
Na poznańskiej Głuszynie jak zwykle klimatycznie.
Moczary na poznańskiej Głuszynie
Dębina śliska, ale do przejechania.
Poranek na Dębinie
Gorzej było na kilku bocznych drogach - za Babkami...
Było wyzwanie :) Udało się bez gleby
...i na Krzesinach. Jak się okazało - technikę jako taką posiadam, bo obyło się bez gleby :)
Lodowisko na poznańskich Krzesinach
Są też plusy takich warunków - na zadupiach znów można było olać niepotrzebne śmieszki.
Znów idealne warunki do braku jazdy po nikomu niepotrzebnych śmieszkach :), Robakowo
Jeszcze spojrzenie na Wartę...
Mroźna poranna Warta w Poznaniu
...i czas na zwierzaka. Dzisiaj myszołów włochaty - gość z Syberii, który podobnie jak pustułka zawisa w powietrzu w poszukiwaniu obiadu.
Myszołów włochaty na podpoznańskim niebie
Myszołów włochaty zastygł w powietrzu
Podejście do lądowania myszołowa włochatego
Po południu jeszcze wybiegania Kropy na Dębinie. Ludzi od cholery, trzeba było więc się kryć w dzikszych rejonach. Niestety przez to ze zdjęciami średnio, ale psa w locie jako tako ująć się udało :)
W locie kijkowym :)
Od jutra powrót do roboty. Prognozy mówią o przymrozkach, więc zaczyna się sezon na gluty. Niestety.




  • DST 52.10km
  • Czas 02:05
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 171m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zima wróciła

Sobota, 8 stycznia 2022 · dodano: 08.01.2022 | Komentarze 10

Dziś i wczoraj - dwa zupełnie inne światy.

Wczoraj piękne niebo, sucho, słońce, warunki na szosę.

Dzisiaj mokre drogi, śnieg, szosowanie nie wchodziło w grę, więc jazda Czarnuchem, do tego dopiero koło południa.

Rano za to znów spacer po Dębinie. Był lekki przymrozek, więc bez Kropy (po południu nadrobiła), bo ledwo ją wyleczyliśmy z przeziębienia, a codzienne wizyty u weterynarza po zastrzyk średnio mi się uśmiechały.

Nie ma co, ładnie było. Oto trzy z czterech dębińskich stawów w różnych ujęciach. Słońce wciąż to samo :)
Kolejny staw, tym razem Grundela, Dębina, Poznań
Staw Borusa, Dębina, Poznań
Staw Słoneczny, Dębina, Poznań
Co do rowerowania to bez przygód. Trasa miała być inna, ale jakoś tak wyszło, że była taka sama jak wczoraj (Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań), tylko widoki zgoła odmienne.
WPN-owski widok dzisiaj godny
Zabytkowy pałac w Konarzewie
Zorza niepolarna :)
Bagno w Trzcielinie znów zamarznięte
Za Chomęcicami stan śmieszki znów idealny. Lubię to. Olewać :)
Cudownie nieodśnieżona śmieszka do olania :), Chomęcice
Zwierzaki się gdzieś pochowały. Prócz jednego, hehe :)
Śnieg czy nie śnieg, przejechać nie da :)
Kolejne ugłaskiwanie kotka :)
Kotek pilnuje roweru
Aha, był też jeden kibic na trasie :)
Bałwan-rowerzysta
Jak na zimowy dzień wyszło przyzwoicie - 50 plus na rowerze, spacerowo dycha.