Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Wrzesień, 2021
Dystans całkowity: | 1676.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 60:16 |
Średnia prędkość: | 27.81 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.00 km/h |
Suma podjazdów: | 6632 m |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 55.88 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
- DST 56.10km
- Czas 02:14
- VAVG 25.12km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 558m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Północ-południe
Piątek, 10 września 2021 · dodano: 10.09.2021 | Komentarze 6
Był kiedyś serial "Północ-południe", dość nudny, ale z ciekawym wątkiem politycznym. Dzisiaj politykę olałem, skupiłem się na kręceniu, choć w kraju, który jest podobnie podzielony jak USA w XIX wieku :)
Wyjechałem sobie bez planu po dziewiątej rano, uważając słusznie, że gdziekolwiek pojadę, będzie ok. Góry mają to do siebie. I jakoś tak wyszło, że skierowałem się najpierw na jeleniogórskie Zabobrze, sam nie wiem czemu. A gdy już przez nie przejechałem, wymyśliłem, że skoro jest ładna pogoda, to trzeba z niej skorzystać i cyknąć kilka fotek na Kotlinę Jeleniogórską z komórki i kompaktu. A jakie jest jedno z lepszych miejsc ku temu? Ano Kapella, czyli brama na świat północy.
Zacząłem się więc mozolnie piąć przez Dziwiszów, a następnie już bezimienne serpentynki do Podgórek, dobrze znanym szlakiem (udokumentowanym choćby na tym filmiku). Jak ja to lubię! :) Oto kadry z podjazdu:
Na szczycie...
...zerknięcie na najczęściej kolorowe Pogórze Kaczawskie...
...i w dół, znów do Jeleniej.
No dobra, co dalej? Skoro była północ, to teraz czas na południe. Najpierw jednak wizyta na jeleniogórskim lotnisku i cyknięcie Antka. Kiedyś nim leciałem. I do tego przeżyłem :)
Dalej już kierunek Karpacz, przez Łomnicę oraz Mysłakowice. Po drodze miła niespodzianka: okazało się, że dożynki dopiero będą, więc trafiły się pszczółki do kolekcji :) Oraz rozmowa z sympatycznym panem - konserwatorem zieleni.
W Miłkowie dom na głowie z oddali...
...i wjazd do miasteczka, które ostatnio upatrzyły sobie dziwne ludziki z pewnego forum.
Głównie dlatego (policji jak mrówków, telewizji i gapiów również) nastąpiła szybka nawrotka na Ścięgny...
... skąd też rozpościerają się godne widoczki. W tym po raz kolejny na Śnieżkę.
Potem już szybki (na ile napęd pozwalał) powrót wojewódzką przez Mysłakowice i Łomnicę. Na więcej rowerowania czasu dziś nie było, bo znów zaległości towarzyskie do nadrobienia :)
- DST 52.50km
- Czas 02:02
- VAVG 25.82km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 339m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Karkomisyjnie
Czwartek, 9 września 2021 · dodano: 09.09.2021 | Komentarze 8
Dzisiaj miało być ciut ambitniej, ale okazało się, że mam misję do wykonania, więc skończyło się lajtowo.
Misja polegała na tym, że Żona mnie poprosiła, żebym obczaił, jak wygląda plac budowy nowego oddziału jej firmy, która ma się instalować w Jeleniej. Zamiast więc jechać na południe, skierowałem się na zachód, w kierunku Cieplic, a konkretnie wyjazdówki na Wojcieszyce. I co? Nico. Pod adresem hulał wiatr, co biorąc pod uwagę, iż wielkie otwarcie ma być za rok, wieszczy, że... go pewnie wtedy nie będzie :)
Potem już bardziej sympatyczne kierunki: Sobieszów, Zachełmie, Podgórzyn, znów Jelenia i Cieplice, bliżej centrum odbicie na Staniszów, następnie Sosnówka, Miłków oraz powrotna droga przez Mysłakowice oraz Łomnicę do Jeleniej.
Jak to w górach, nie ma się co rozpisywać, tylko wklejać zdjęcia :) Spektakularnych nie było, bo dość płasko, ale coś tam się udało uchwycić.
Najpierw klimaty ze styku Jeleniej i Wojcieszyc. A w sumie to zabawa kompaktem. Czyli zoomy na Śnieżne Kotły.
Aha, Śnieżka też się trafiła, tylko nie pamiętam czy z tego samego miejsca.
Skoro byłem gdzie byłem, odwiedziłem znajome Nazgule i mamuta.
Nie mogło zabraknąć Stawów Podgórzyńskich. Ptactwo tam skromne, zaledwie kilka łysek.
To nie koniec zwierzaków. W Staniszowie był muflon, choć sztuczny. Bo jak wiadomo te żywe można spotkać głównie pod Poznaniem :)
Natomiast w Jeleniej straszy zielony smok :)
Jeszcze widok ze zjazdu do Sosnówki...
...z której wyjeżdża się adekwatnie do straszącego wciąż patrona...
...drogą na Miłków.
Na koniec dożynki po covidzie...
...oraz Teatr Norwida w Jeleniej.
I tyle. Lajtowo, ale fajnie było.
Aha, proszę pamiętać, że wynik Polski z Anglią był taki tylko dzięki dopingowi. Cycuchowemu :) Choć nie każdy był chętny, jak widać.
- DST 53.10km
- Czas 02:07
- VAVG 25.09km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 547m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Cycuchem w łapie :)
Środa, 8 września 2021 · dodano: 08.09.2021 | Komentarze 19
No! W końcu znalazło się trochę czasu, żeby zawitać w górach. A konkretnie w Sudetach. A konkretnie w Jeleniej Górze, oczywiście :)
Przyjazd wczoraj, wieczór rodzinny i sprawdzenie stanu starego trupa. Prócz pompowania większych interwencji nie było, ale niestety kaseta na mniejszych zębach ewidentnie pokazuje, że jest głodna, co odczułem podczas dzisiejszej jazdy.
Wyjazd wyjątkowo po śniadaniu, na wschód. Czemu? Bo mi tęskno było za ukochanymi Rudawami Janowickimi. Lepiej trafić na przypominajkę nie moglem, bo pogoda udała się póki co wybitnie - słońce, zero opadów, temperatura do przyjęcia, choć jak na moje nawet za ciepło - striptiz w postaci zdejmowania koszulki termo nastąpił gdzieś na dziesiątym kilometrze.
Trasa: Jelenia Góra - Maciejowa - Wojanów - Bobrów - Trzcińsko - Janowice Wielkie - Miedzianka - Janowice - Trzcińsko - Przełęcz Karpnicka - Karpniki - Krogulec - Bukowiec - Mysłakowice - Łomnica - Jelenia Góra.
Tempo nawet nie było emeryckie, ale przystanków wiele, więc średnia leciała na łeb na szyję. Trudno :) No to zaczynamy. Na początek kilka widoczków z dojazdu w Rudawy, czyli z odcinka Wojanów - Bobrów - Trzcińsko - Janowice.
W Janowicach oczywiście musiałem zatrzymać się przy starym dobrym trollowym znajomym :)
Kolejny obowiązkowy punkt to Miedzianka. Miejsce, o którym pisałem już wiele, nagrałem też filmik, więc nie ma co się rozpisywać. Fajnie, że remontują stary browar. Poza tym rynek, którego nie ma, wciąż jest rynkiem, którego nie ma. A był. Na samym szczycie natomiast wciąż stoi budynek po knajpie Schwarzer Adler, w którym podczas II Wojny Światowej odbyło się kilka tragedii - między innymi samobójstwa kobiet, które wolały odebrać sobie życie niż trafić w ręce radzieckich żołnierzy.
Nawrotka, ale nie na sam dół, tylko do głównego punktu wycieczki, czyli do Browaru Miedzianka. Zakupiłem u miłej pani dwa piwka na zaś - Cycucha Janowickiego oraz Wołka. Ta sama pani pozwoliła mi wejść na taras widokowy z rowerem, mimo zakazu, nie tylko palenia :)
No i srrrrruuuu do Janowic. 65 km/h bez sprawnych hamulców - lubię to ;)
Tamże skręt na chwilę do Rudawskiego Parku Krajobrazowego, nad ulubiony strumyk. Niestety gnoje wycinkowi tu również robili swoje :/
Próbowałem też sfocić czarną wiewiórkę, ale średnio mi to wyszło. Ewidentnie nie miała ochoty na sesję, kryjąc się w cieniu drzew.
Jeszcze kadry z Przełęczy Karpnickiej, z Cycuchem w łapie i zoomem na Sokolik.
I na koniec konik...
...oraz z daleka panorama Karkonoszy, ze zbliżeniem na Śnieżkę, oraz wsi Bukowiec.
Tego mi było trzeba :)
PS. W Jeleniej powstały na Wojska Polskiego pasy rowerowe. Znów świat się kończy :) Co prawda częściowo z mało sensownymi progami i czasem zamieniającą się w DDR, ale przydatne toto. Brawo.
- DST 51.50km
- Czas 01:48
- VAVG 28.61km/h
- VMAX 50.20km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 154m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Krówki i antyrowerówki :)
Wtorek, 7 września 2021 · dodano: 07.09.2021 | Komentarze 7
Zalatany czas, więc wypad dzisiaj nieskomplikowany - ot, banalne w tę i z powrotem na północny wschód.
Rano było jeszcze chłodnawo, czyli całkiem fajnie, potem zrobiło się już ponad dwadzieścia stopni, więc niefajnie. Cóż zrobić?
Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Garby - Zalasewo - Swarzędz - Zalasewo - Rabowice, gdzie nastąpiła nawrotka i powrót swoimi śladami.
Jechało się jakoś tak ciężkawo. Wynik więc bez rewelacji. Tak samo jak okazje do uchwycenia czegokolwiek fajnego po drodze. W sumie ciekawe były jedynie krówki w Tulcach, jak zwykle wdzięczne do focenia.
Mój ulubiony drzewny dom w Zalasewie stoi. I pewnie postoi o wiele dłużej niż te prawdziwe drzewa w tym dziwnym kraju.
Swarzędz też nie zawiódł. Zawsze było to rowerowe zadupie, a aktualnie ono się powiększa, sięgając już głęboko w okolice trzewi. Oto nowa inwestycja, oczywiście olana.
A tego gnoja prawie dogoniłem po tym, jak wyprzedził mnie nie tylko na gazetę, ale musiałem przez niego zjechać na nieutwardzone pobocze. Szkoda, że mi uciekł - jedne światła więcej i bym się wspinał do szoferki.
W ogóle tylu gazeciarzy, ilu miałem nieprzyjemność poczuć przy lewym uchu, nie odnotowałem od dawna. Widocznie odcinek Swarzędz - Zalasewo - Garby ma w sobie to coś, co wyzwala w Polaku rodaka-husarza-debila. I o dziwo tu nie było podziału na region - troglodyci byli zarówno spod Poznania, jak i Wrocławia. Przynajmniej jeśli wierzyć blachom.
- DST 58.10km
- Czas 02:00
- VAVG 29.05km/h
- VMAX 51.30km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 177m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Gościnnie :)
Poniedziałek, 6 września 2021 · dodano: 06.09.2021 | Komentarze 5
Wyjazd poranny, przedpracowy. Kolejny. Dzień świstaka normlanie :)
Trasa wschodnia, lekko kombinowana: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Koninko - Gądki - Robakowo - Borówiec - Kamionki - Szczytniki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - Dębiec.
Bez przygód, bez wartych opisania chwil. Bo o podmuchach nie chce mi się pisać - nie były spore, ale upierdliwe.
Z braku laku jedynie dwie fotki z trasy. Jedna z porannej, słonecznej Dębiny...
...a druga z Kamionek. Też fajna :)
I tym akcentem zgrabnie przechodzimy do gościa, który był u nas w weekend :) Znów mieliśmy przyjemność zajmowania się Piorunem, co jest dla mnie czystą przyjemnością. Pies to niełatwy podobno, facetom nie ufa, a jakoś u mnie zasypia na kolanach. Wielkie dzięki dla niego za to :) Niestety dzisiaj już wrócił do siebie. Szkoda.
Było też spotkanie z lochą. Na szczęście miałem psy na smyczy, a ona była akurat za płotem. Małe natomiast były po prostu ciekawskie, więc wszystko, prócz szczekania, było pokojowe :)
A tu już bestie zmęczone. O dziwo żadnych wspólnych przodków :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 54.30km
- Czas 01:56
- VAVG 28.09km/h
- VMAX 50.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 195m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sołtysowo
Niedziela, 5 września 2021 · dodano: 05.09.2021 | Komentarze 9
Wyspałem się. Choć nie do końca, bo zwierzęce siły miały inne plany.
Wyjazd przed dziesiątą, w fajnej temperaturze i nie do końca fajnych podmuchach ze wschodu, które nie mogły zdecydować się czy są z bardziej z południa czy może jednak z północy. Więc kręciło się dość ciężko.
Trasa taka jak wczoraj, tylko że odwrotnie, czyli najpierw z Dębca przez Las Dębiński, Starołękę, Minikowo, Krzesiny, Jaryszki, Żerniki, Tulce, Szczodrzykowo, Dachowę, Robakowo, Gądki, Borówiec, Kamionki, Daszewice, Babki, Głuszynę, Minikowo, Starołękę i Las Dębiński do domu.
Skoro tak samo, to nie mogłem nie zahaczyć o szczodrzykowski zalew. Małe deja vu - ponownie czapla biała, ale tym razem w zupełnie innym miejscu. Trochę się za nią nalatałem, ale dzięki temu mam w miarę wyraźne foty. I jedną niewyraźną z żurawiami w tle.
W końcu udało mi się trafić na otwartą Sołtysówkę w Dachowej :) Zjadłem pysznego loda z kawałkami pomarańczy, dostałem kolejną pieczątkę prowadzącą mnie do darmowej porcji i porozmawiałem z panem - jak się okazało mężem pani sołtys.
Dzięki tej rozmowie dowiedziałem się więcej o tym, czemu remont drogi okazał się takim rowerowym bublem - otóż w planach podobno była wydzielona asfaltowa droga, ale część mieszkańców nie chciała oddać jakichś kawałeczków swojej ziemi. Do tego to wojewódzka, a z zarządzającymi nimi nie ma za bardzo o czym gadać - projekt był taki, jaki był i nie ma negocjacji. Mendy jedne. Ponarzekaliśmy sobie (głównie ja, pan przyznawał mi rację), że lepiej tym czymś nie jechać niż narażać życie. Spoko człowiek :) Gdy już pojechałem, dopiero skojarzyłem sobie, że mogłem zasugerować jakąś petycję władz wsi, żeby zrobić chodnik z dopuszczeniem. Cóż, następnym razem. A tymczasem ująłem jeszcze kilka abstrakcji, oczywiście jadąc asfaltem.
W Tulcach jakieś dzikie tłumy. Albo pielgrzymka, albo dożynki.
Mieliśmy dziś gościa. Ale o nim więcej jutro :)
- DST 57.10km
- Czas 01:58
- VAVG 29.03km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 182m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Biało-czaplo :)
Sobota, 4 września 2021 · dodano: 04.09.2021 | Komentarze 8
Dzisiaj do południa miałem sporo do zrobienia, a po południu jeszcze więcej, bo trzeba było jechać do pracy, więc na rower czasu było tyle co nic. A nic to 50 kilometrów :)
Wyjazd w warunkach jeszcze dość chłodnych, czyli fajnych. Potem zaczęło się robić cieplej, ale wciąż było poniżej 20 stopni, więc całkiem milusio.
Trasa tym razem wschodnia, bo stamtąd wiało: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Nie chciało mi się cisnąć, więc wykonałem jedynie minimum przyzwoitości w temacie średniej. A celem głównym było ponownie Szczodrzykowo i tamtejszy zalew. Jak zwykle się nie zawiodłem, bo udało mi się przyuważyć czaplę białą, która w końcu wyszła z szuwar.
Była jeszcze jedna, ale krążyła daleko nad wsią.
Po wodzie pływała cala armia gęsi gęgaw...
...samotna łyska...
...a łabędź nerwowo zerkał na godzinę :) Co? Która już??? :)
Wciąż mnie zadziwia antyrowerowy bubel w Dachowej. Przecież to musiał projektować debil.
Za to asfalt, po którym oczywiście kręciłem, znakomity.
Jeszcze fotki rowerowe. Ta z kładki nad remontowaną S11...
...oraz spod propagandy kościelnej w Borówcu. Wszystko fajnie, tylko przecinek by się przydał.
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 57.10km
- Czas 02:02
- VAVG 28.08km/h
- VMAX 51.20km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 175m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czarnowidztwo :)
Piątek, 3 września 2021 · dodano: 03.09.2021 | Komentarze 10
Dzisiaj typowy wypad bez historii - przed pracą, leniwy, niespieszny, wręcz nudny. Ale - co najważniejsze - wykonany :)
Wyjazd w okolicach 8:30, w pełnym słońcu i idealnej temperaturze 17 stopni. To rozleniwiło mnie na tyle, że od samego początku postanowiłem olać średnią i po prostu jechać tempem emeryckim. Udało się.
Trasa ponownie zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Było o tak:
Rzadko dopada mnie głód poranny na trasie, ale dziś to był właśnie jego dzień. Zatrzymałem się więc na sznekę. Motywacją dodatkową do tej decyzji był jeszcze wlekący się traktowa, którego za cholerę nie było jak wyprzedzić :)
Żurawie dzisiaj tylko dwa, w tym jeden młodziak. To znaczy trzy, ale jeden się schował w zbożu.
W Komornikach zaciekawiła mnie intrygująca elewacja na jednym z przedszkoli. Taka... czarna :) Fajnie. Czekam tylko na tych, którzy zaczną protestować, że to jakaś antypolska ideologia czarności, czy czegoś tam. Są kwiatki i ptaszki, więc ekologizm też się podepnie :) A potem to już z górki - wprowadzi się jakiś stanik wyjątkowy i pozamyka.
Gdy podjeżdżałem pod dom, dostałem info, że mam przesyłkę w paczkomacie, więc zajechałem. A zamówiłem rzecz wydawałoby się banalną, czyli kabalek. Jednak w przypadku zegarka Polar to niestety nie jest taki banał - złącze jest specyficzne, a gdy zobaczyłem koszt oryginału (prawie 80 złotych), czym prędzej uruchomiłem wujka Allegro i udało się dostać zamiennik, połowę tańszy. Działa. I bardzo dobrze, bo przez ostatnie dwa dni musiałem wrócić do Stravy w telefonie - tragedia. Z ciekawości włączyłem sobie głosowe informacje o autopauzie, lekko się obawiając, że zakłócą mi one słuchanie muzyki, audiobooków czy TOK FM. "Na szczęście" niepotrzebnie się martwiłem - autopauza nie zadziałała ani razu, mimo że w takim Luboniu stałem na światłach kilka razy po parę minut. Tym samym minus gównianej apki stał się w sumie jej plusem :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 58.70km
- Czas 02:03
- VAVG 28.63km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 179m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sejmikowo
Czwartek, 2 września 2021 · dodano: 02.09.2021 | Komentarze 8
Lato wróciło. Okazuje się, że wystarczyło poczekać do września :)
Było dziś słonecznie, pogodnie, tylko wciąż wietrznie. Ale bez wysokich temperatur i opadów. Ujdzie.
Chciałem lekko pokombinować z trasą, bo wyjazdówka przez Fabianowo-Kotowo lekko mi się znudziła i w zamian z Dębca pojechałem przez Luboń do Komornik. Niestety tam tak się zakręciłem w tych uliczkach prowadzących z jednego magazynu do drugiego, że finalnie wylądowałem w Plewiskach, gdzie nie wiadomo kiedy zakwitła jakaś gówniana kostkowa śmieszka. Oczywiście olana. Potem już bardziej klasycznie - serwisówki, Dąbrówka, Palędzie, Dopiewiec, Dopiewo, Trzcielin, Lisówki, Trzcielin, Konarzewo, Chomęcice, Głuchowo, Komorniki, Plewiska i Poznań.
Miło zrobiło się w Trzcielinie. Pani z pieskiem mnie zaczepiła i powiedziała, że dawno mnie tam nie widziała. Jestem coraz bardziej swój :) I jak na moje to Księstwo Trzcielińsko-Lisówkowe mogłoby powstać, a ja w nim jakimś na przykład królem zostać. Czy coś :) Wewnętrzna granica nawet już jest.
Po powrocie jeszcze szybko z psem na Dębinę i do pracy. Znów rowerem.
Dzisiaj nie miałem czasu focić, ale za to mam kadry z wczoraj, z odcinka między Dopiewem a właśnie Trzcielinem. Wypatrzyłem w zbożu żurawie - tam nic specjalnego, ale w takich ilościach? Grubo ponad czterdzieści sztuk - to nie mogło być nic innego jak ptasi sejmik. Genialna sprawa.
Były dość niespokojne...
...i w końcu odleciały. Chyba niestety przeze mnie, bo za blisko podszedłem.
Przepiękny widok. I dźwięk.
- DST 51.40km
- Czas 01:48
- VAVG 28.56km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 181m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Kamuflonaż :)
Środa, 1 września 2021 · dodano: 01.09.2021 | Komentarze 8
Noo... znów na szosie. Tęskniłem :)
Pogoda zrobiła się całkiem, całkiem. Niestety, wiatr postanowił znów stać się upierdliwcem, więc lekko nie było. Ale do przeżycia - dzisiaj mi się nie spieszyło, trafił się też kawałek terenu za Dopiewem i w Lisówkach, średnią miałem więc głęboko wiadomo gdzie. Tym bardziej, że od roboty na szczęście jednodniowy odpoczynek.
Trasa wstępnie miała być północna, bo stamtąd wiało, jednak coś mnie podkusiło na zachodni klasyk. Jak się okazało - chyba to intuicja, ale o tym za chwilę :) Wykręciłem więc kółeczko: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.
Tak jak mnie coś podkusiło, żeby zmienić kierunek jazdy, tak samo powodowany jakimś impulsem postanowiłem skręcić w Lisówkach w bok, do "mojej" ambony, wciąż pustej. No i była nagroda. Za kępą drzew wypatrzyłem... muflony. Tak, tak, jeśli ktoś nie czytał kilku moich wpisów, pewnie będzie zdziwiony, ale takie są fakty: niedaleko Poznania żyją sobie dzikie kozy górskie. I co najciekawsze - czują się tu świetnie :)
Sesja nie była łatwa, bo musiałem obejść lasek, zaczaić się i z daleka cyknąć foty. W międzyczasie zwierzaki kawałek uciekły, ale niedaleko. Ostre kadry wyszły może ze trzy, ale jestem więcej niż zadowolony :)
Za tą kępą je wypatrzyłem:
Mądre zwierzaki, ukryły się tak, żeby nie dało się ich zobaczyć z ambony. Istny kamuflonaż :)
Miałem jeszcze jeden zwierzęcy motyw, ale żeby nie kumulować, umieszczę go pewnie jutro. Dziś jedynie wkleję wierzby, które faktycznie odżyły po zimowym przycinaniu.
No i jeszcze taki peleton zawodowców udało mi się wyprzedzić :) Chłopaki naprawdę mocno cisnęli, więc dostali ode mnie werbalnego motywatora.
Fajny, udany dzionek. Z nagrodą za zmianę planów :)