Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197915.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2021

Dystans całkowity:1676.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:16
Średnia prędkość:27.81 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Suma podjazdów:6632 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:55.88 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 57.10km
  • Czas 02:02
  • VAVG 28.08km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 135m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Haczyk

Poniedziałek, 20 września 2021 · dodano: 20.09.2021 | Komentarze 7

Wczoraj było fajnie, jak to w życiu bywa - dzisiaj już nie. Zimno, wietrznie, pochmurnie, paskudnie. Rzyg :)

Wyjazd poranny, bez rozgrzewki, na którą czasu nie było. To się nie mogło dobrze skończyć - człapanie było ciężkie i mało sensowne. Ale odbyć się musiało, a jak!

Trasa w tę i z powrotem: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Lusowo - Batorowo - Swadzim - Sady, tam nastąpiła nawrotka i powrót swoim śladami.

Miałem nadzieję na jakieś foty, ale kiszka - na nic ciekawego nie trafiłem. W zamian miałem nadzieję na fajną podwózkę za ciągnikiem na serwisówce od Batorowa, ale spotkał mnie zawód - po pięciuset metrach się skończyło. Dodam, że dość emocjonujących metrach, bo w głowie miałem wizję tego, co się stanie, gdy to coś nagle zahamuje, a ja tego zdążyć nie zrobię :) Normalnie ktoś miał na mnie haczyk.
Tylko czekałem aż nie zdążę wyhamować :)
Poza tym nudy.
Przy jednej z serwisówek
Między Lusowem a Skórzewem tną pod budowę jakiegoś paskudztwa. Mam nadzieję, że będzie to chodnik, a nie jakaś cholerna śmieszka :/
Wycinka pod budowa jakiegoś paskudztwa. Oby to był tylko chodnik
Przed pracą jeszcze chwila na Dębinie. O dziwo odnaleziono kawałek słońca.
Pilne. Odnaleziono kawałek słońca na Dębinie :)
Potem jeszcze dojazd rowerem do pracy. Znów czułem się jak w Dniu Świstaka, bo ponownie bym zginął mając pierwszeństwo na przejeździe rowerowym. Przynajmniej ten przeprosił, i to dwa razy.


  • DST 56.30km
  • Czas 01:51
  • VAVG 30.43km/h
  • VMAX 52.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 233m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na wyspaniowości :)

Niedziela, 19 września 2021 · dodano: 19.09.2021 | Komentarze 7

Wstyd przyznać, ale dzisiaj spałem prawie do dziesiątej. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem ku temu okazję i kiedy bylem na tyle zmęczony, żeby mieć taką potrzebę. No nic, starość nie radość :)

Na rower ruszyłem również niespiesznie - punkt dwunasta. Najedzony i nakawowany. Jak się okazało - to był strzał w dziesiątkę, bo kręciło mi się bardzo dobrze. Szkoda, że codziennie nie mam możliwości na wyjazd na luzie, tylko wciąż albo przed, albo po pracy.

Trasa północno-zachodnia, głównie miejska. Jednak nawet ciężki na co dzień Poznań był wyjątkowo przejezdny, przynajmniej jeśli chodzi o ilość aut, bo czerwona fala oczywiście była obecna, a jak. O dziwo gorzej było na obrzeżach i poza miastem, bo jak się okazało zapanowały wszędzie remonty, na przykład na Słupskiej, w Kiekrzu i Rokietnicy. Fragmentami trzeba było sobie zrobić spacerek. A w szczegółach: pojechałem z Dębca przez Górecką, Hetmańską, Przybyszewskiego, Jeżyce, Golęcin, Piątkowo, Obornicką, Suchy Las, Jelonek, Złotniki, Złotkowo, Sobotę, Bytkowo, Rokietnicę, Starzyny, Kiekrz, Słupską, Krzyżowniki, Przeźmierowo, Skórzewo, Junikowo, Plewiska i Świerczewo na Dębiec.

Średnia wyszła spoko jak na miejskie atrakcje. No ale to zasługa tego, o czym pisałem w dwóch pierwszych akapitach.

Lubię ten widoczek znad "eski":
Zjazd w kierunku Soboty
No i znów byłem spóźniony :)
Znów spóźniony o jeden dzień :)
Jakiś dziwny znak pojawił się w Rokietnicy, kompletnie nie wiem o co chodzi :)
Jakiś dziwny znak :), Rokietnica
A na poważnie - tam czekało mnie jedno z kilku butowań.

Tyle o jeździe. Przed zmrokiem jeszcze spacer po Dębinie, gdzie trafiłem na znajomych :) Zanim matka poznała, że to swoi, miała jakieś wąty, ale potem już wszystko w klimacie peace & love :) Fotki z komórki i w szarości, więc mocno średnie.
Ufnie, ale uważnie :)
Mlody, sympatyczny dziczek z poznańskiej Dębiny
Jakieś dziwne te szczeniaczki :)
Szukanie żarcia zamiast zabawy? Nuuuudy :)
Integracja międzygatunkowa. W sumie już kumpelstwo :)
Dzicza rodzinka, Poznań Dębina
Lubię takie leniwe dni. Szkoda, że jest ich tak mało w roku. Praca powinna być zakazana :)


  • DST 56.10km
  • Czas 02:14
  • VAVG 25.12km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Paskud

Sobota, 18 września 2021 · dodano: 18.09.2021 | Komentarze 11

Brrrr... Ale paskudnie się zrobiło. 

Jeszcze niedawno w górach było całkiem przyjemnie - nie za gorąco, słonecznie, z niewielkim wiatrem. Teraz wszystko stanęło do góry nogami i zrobił się syf. Dzisiaj od rana padało, mocno wiało i było już tak bardziej listopadowo jeśli chodzi o temperaturę. W sumie ona mi nie przeszkadza, ale w połączeniu z pozostałymi dwoma czynnikami tworzy lekki odruch wymiotny :)

Wyjazd gdy tylko opady na chwilę odpuściły, czyli jakoś po dziewiątej. Miał być tylko glut, ale że deszcz wrócił dopiero pod sam koniec, to udało się zrobić pełen dystans, z przystankiem na przebranie się i ogarnięcie, bo sobota pracująca.

Finalnie trasa wyszła kombinowana i rzeźbiona na żywca: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Dąbrowa - Zakrzewo - serwisówki - Głuchowo - Komorniki - Plewiska - Poznań, a potem kurs do centrum.

Nie brałem aparatu, bo po co? W tej szarudze mógłbym sobie co najwyżej potestować jak skopać zdjęcie i sprzęt :) Za to uratowałem kolejnego ślimaczego samobójcę za Wysogotowem - aż się cofnąłem, bo jego kolega obok miał mniej szczęścia i ktoś z niego zrobił już placuszek. Ślimol w sumie wyglądał jakby chciał się ze mną dalej zabrać.
Ślimak zainteresowany podwózką
Kolejny uratowany rogacz :)
O tak brzydko było:
Tak oto
Trafiłem jeszcze na wyjazdowe posiedzenie rządu. Atmosfera wciąż parowała :)
Wyjazdowe posiedzenie rządu :)
Tyle atrakcji na dziś. Czeka mnie jeszcze tylko powrót z roboty w aurze póki co nie znanej.


  • DST 56.70km
  • Czas 02:02
  • VAVG 27.89km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa krzyżowa

Piątek, 17 września 2021 · dodano: 17.09.2021 | Komentarze 8

Dzisiaj przynajmniej nie padało. Zawsze jakiś plus dzionka, który był brzydki, paskudny i wietrzny. Co widać po średniej.

Wyjazd poranny - jak zwykle. Trasa zachodnia - jak to najczęściej. Zrobiona stała pętelka: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Bez przygód, nawet bez gazeciarzy. Nuuuudyyy :)

Zwierzaków również nie było. Może prócz jednego krzyżaka, ale już takiego klasycznego, mieszkającego pod mostem w Trzcielinie. Niestety fotki już jakoś super wyraźnie nie wyszły, bo nie chciałem niszczyć pajęczyny, która była na pierwszym planie.
Krzyżak pod mostem
Down side up krzyżaka :)
To pod tym mostkiem mieszka. Akurat wyjątkowo wyszło słońce.
Mostek w Trzcielinie
Dystans zawiera dojazd do pracy (Czarnuchem). Trochę smuteczek, bo jeszcze niedawno wracałem "na jasno", teraz już zdecydowanie inne klimaty.
Wieczorne klimaty koło Dębiny


  • DST 56.10km
  • Czas 02:14
  • VAVG 25.12km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 176m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

To skomplikowane :)

Czwartek, 16 września 2021 · dodano: 16.09.2021 | Komentarze 6

Miało padać. I niestety padało. 

Jednak tak podstępnie - gdy już łudziłem się, że jednak wykręcę coś o suchej stopie, zaczęło kropić. Jakąś minutę po starcie. Uroczo.

Finalnie przejazd można określić określeniem "to skomplikowane" :) Najpierw ambitnie walczyłem z opadami, z Dębca kierując się na Luboń, Wiry, Komorniki i Łęczycę, by w Rosnowie stwierdzić, że przyjemność z tego żadna i zrobić nawrotkę na Komorniki i Plewiska. W międzyczasie... zaczęło się wypogadzać. Postanowiłem więc zrobić taktyczny myk, wracając do domu po wykonaniu gluta, a mając w zanadrzu - jeśli aura pozwoli - dokręcić różnicę w dystansie w drodze do pracy.

Aura pozwoliła :) Miałem tylko problem z wyborem dalszej trasy. Pomogła skleroza, bowiem po drodze przypomniałem sobie, że nie przełożyłem tylnej lampki do Czarnucha i musiałem się cofnąć. A finalnie pokręciłem się trochę po Dębinie, Starołęce, Hetmańskiej, Wildzie i w końcu wylądowałem w centrum. Pięć dych zostało wykonane, w lekkich bólach mentalnych.

Fotki tylko symboliczne. Bo nawet punkt widokowy na WPN nie działał :)
Punkt widokowy na WPN dziś nieczynny :)
Na Dębinie było już jednak nawet słonecznie...
Na Dębinie się rozpogodziło
...i można było podrzemać na słońcu :)
Suszenie piórek w słońcu
Na koniec hit z wczorajszych "Wiadomości". Tego, co biorą ci "dziennikarze" (a de facto partyjni propagandyści) zazdrości pewnie niejeden diler. Małe wytłumaczenie: jedna (!) europosłanka Zielonych zatwittowała sobie o tym, że fajnie by było w przyszłości odejść od przemysłowego chowu, myślistwa i wędkarstwa w UE. Co na to TVPiS (aż fotę zrobiłem oglądając to coś na żywo)? Proszę :)
Wczorajsze
Dystans zawiera powrót z pracy.


  • DST 61.80km
  • Czas 02:10
  • VAVG 28.52km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pająk Radzewice :)

Środa, 15 września 2021 · dodano: 15.09.2021 | Komentarze 15

Jeden dzień wolnego. W końcu się wyspałem. Nie miałem ku temu okazji nawet na urlopie, więc smakowało to wybornie.

Na rower ruszyłem grubo po dziesiątej, a w sumie to przed jedenastą. Super sprawa.

Kierunek wschodni, ale tym razem bardziej południowy, za to znów w wersji tam i z powrotem, czyli z Dębca przez Las Dębiński, Minikowo, Starołękę, Czapury, Wiórek, Sasinowo, Rogalinek, Rogalin i Świątniki do Radzewic, gdzie odsiedziałem swoje i zawróciłem.

Port Radzewice jak zwykle nie zawiódł. Ale tym razem nie "upolowałem" żadnego ciekawego ptaka, a za to pajęczaka. Nie było to łatwe, bo obiekt (naprawdę malutki) znajdował się na chybotliwej gałązce, jednak w końcu miałem okazję przetestować porządnie makro w telefonie (było to jedno z kryterium wyboru). No i mam. Oczywiście określenie gatunku jest trudne, ale WYDAJE mi się (podkreślam to słowo), że spotkałem zawijaka żółtawego. Choć wolałbym, żeby był nim mój nazwowy faworyt, czyli zyzak tłuścioch :) Wchodził w grę jeszcze kwietnik, ale raczej ten mój jest zbyt włochaty.
Oko w oko z pająkiem :)
Mistrz akrobacji
Jak na skoczni na basenie ;)
Prezentacja boczna
Ze skrzydlatych tylko jedna wrzeszcząca wrona na suchym drzewie.
Wrzeszcząca wrona siwa
Radzewickie plenery:Zakole Warty w Radzewicach
Szuwary w Radzewicach
Stojąca łódeczka, Port Radzewice
Port Radzewice
Jak się okazało, łódeczka po lewej (Klemens) jest do wynajęcia. W sumie całkiem fajna opcja.
Klemens, czyli pływający domek do wynajęcia
Opcja na przeprowadzkę
Wnętrze Klemensa
W Rogalinku trafiła się jeszcze zdemontowana już dożynka. Spóźniłem się.
Zdemontowana już niestety dożynka z Rogalinka
Mimo wolnego musiałem się na chwilę pojawić w pracy, w godzinach powrotowego szczytu. Korki masakryczne, a tymczasem ja spokojnie Czarnuchem dotarłem do celu i wróciłem. Po raz kolejny rower wygrywa.

A jutro ma padać :(


  • DST 62.10km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.44km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wpis na wysokim poziomie :)

Wtorek, 14 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 10

Dzisiejszy wpis podzielę na dwie części: bieżącą i tę lekko zaległą. Zaczynamy od końca :)

Wyjazd przedpracowy, czyli wiadomo jaki: zaspany. I zasapany, bo wiaterek się zrobił już jesienny, czyli może niezbyt silny, ale zmienny całkowicie, więc wmordewindzik towarzyszył mi z grubsza przez całą drogę, jak nie dłużej :) 

Trasa znów wschodnia, ale tym razem w tę i z powrotem: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Runowo i nawrotka, powrót swoimi śladami.

Szczodrzykowo oczywiście nieprzypadkowe - odwiedzenie zalewu staje się powoli moim rytuałem. Jak zwykle się nie zawiodłem, bo dopisały dziś czaple, tak siwe, jak i białe. Zdjęcia lepsze lub gorsze, bo ptactwo czujne. Ale są.
Wyzoomowana czapla siwa
Czapla siwa od przodu
Odbita czapla biała
Biała się poddaje
Odlatujące czaple: siwa i biała
Biała ma odlot
Nad zalewem w Szczodrzykowie
Po powrocie ogarnięcie się i dojazd do pracy. Tyle na dziś o rowerze.

Czas na drugą część, na wyższym (dosłownie) poziomie :) W ostatnią niedzielę miałem pracową integrację na Malcie. Gry, zabawy, pierdoły - takie tam. I ognisko. Oczywiście menu bezmięsne było na nim... mniej kaloryczne, hehe.
Bezmięsne menu na ognisku :)
Ale ja nie o tym. Najważniejszą atrakcją (dla chętnych) był park linowy Pyraland. Nigdy na czymś podobnym nie byłem, ale spróbować chciałem. Do wyboru było kilka tras, od najłatwiejszej po najbardziej hardkorową czarną. Pięciu z nas stwierdziło: co, my jej nie przejdziemy? I się zgłosiliśmy. Po krótkim szkoleniu mały zonk - żeby stanąć na starcie trzeba wejść o tam:
Wejście na start czarnej trasy, Pyraland Poznań
W tym momencie z pięciu chłopa na kozaku zrobiło się trzech :) Dwójka stwierdziła, że jednak woli coś niższego, w tym kolega, który wyglądał, jakby z siłowni wychodził tylko w celu spożycia suplementów diety i ewentualnie pójścia do pracy. Ja stwierdziłem, że zaryzukuję.

Oto pierwsza przeszkoda - wężyk. Już było mi wesoło :)
Pierwsza przeszkoda do pokonania - wąż, Pyraland Poznań
Potem dziurawy mostek. Nie, nie trzeba czyścić ekranu - tak, tam się nie ma czego trzymać, są tylko linki do uprzęży, poza tym dziesięć metrów przepaści pod nogami :)
Dziurawy mostek - druga przeszkoda, Pyraland Poznań
Następnie jeszcze ciekawiej, tym bardziej, że akurat trwała akcja ściągania z góry jednej z osób, która się poddała i trzeba było ją ewakuować na linach.
Wąski mostek 10 metrów nad ziemią. Po prawej ściąganie osoby, która się wycofuje, więc kolejka :), Pyraland Poznań
Swoje odczekałem też zanim zostałem pajączkiem :)
Czekając na swoją kolejkę przed wejściem na sieć, Pyraland Poznań
Po tym jazda snowboardem w drzewach była czystym relaksem :)
Snowboard na drzewie bez trzymanki, Pyraland Poznań
Jednak prawdziwa rzeź była dopiero przede mną. Na tę siatkę musiałem wskoczyć po rozbujaniu liny i wspiąć się na platformę. Istny Tarzan.
Przeszkoda Tarzan - za chwilę będę leciał na tę sieć i wspinał na platformę, Pyraland Poznań
Ale najwięcej emocji dał mi koala. Nazwa nieprzypadkowa: jedynym sposobem przejścia tego cholerstwa było obejmowanie dech i próba przeskoku na kolejną. Było co robić.
Chyba najtrudniejsze - koala. Było co robić ;), Pyraland Poznań
Było tego jeszcze masa, ale nie ma sensu opisywać wszystkiego. Jeszcze trzy mało wyraźne fotki poglądowe (pod koniec już mi się łapy trzęsły)...
Końcówka, czyli lajcik. Choć jak widać ręce już zmęczone :), Pyraland Poznań
To już za mną :), Pyraland Poznań
Widok z 10 metrów nad ziemią, Pyraland Poznań
I wreszcie finisz.
Veni, vidi, vici - czarna trasa zdobyta! :), Pyraland Poznań
Jaki ja byłem (w sumie wciąż jestem) z siebie dumny! :) Dostałem gratulacje za bycie w trójce tych, którzy mają z głową, a piwo smakowało po tym jak nigdy. Zakwasy mam do teraz :) Świetna zabawa, ale gdybym wiedział co mnie czeka, pewnie bym się... też zdecydował :) Polecam każdemu, kto lubi adrenalinkę, i to sporą.

Wracając uchwyciłem jeszcze wieczorną Maltę.
Wrześniowy wieczór nad poznańską Maltą


  • DST 61.70km
  • Czas 02:12
  • VAVG 28.05km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 151m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sarnik :)

Poniedziałek, 13 września 2021 · dodano: 13.09.2021 | Komentarze 2

Dzisiaj wpis miał być dłuższy, ale wróciłem do pracy i nie nadążam za rzeczywistością, już nie mówiąc o sobie samym :)

Wyjazd oczywiście poranny, niewyspany i jakiś taki nijaki. Temperatura ok, wiatr upierdliwy, mimo że niezbyt mocny. Wynik więc słabiutki.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

W skrócie: wczoraj narzekałem, że wróciłem, a zwierzaki jakby o tym nie wiedziały. Dzisiaj zostało nadrobione. I to gdzie? Ano w okolicach Lisówek. Bo przecież nie ma lepszej miejscówki :) Sarny najpierw latały sobie po polu, potem przeleciały przez drogę przy granicy z Trzcielinem. No i mam dzięki temu fajną sesję pod kryptonimem "sarnik" :)
Rodzinka w komplecie
Czujna dwójka
Zbliżenie na koziołka
Chwila zastanowienie
Pędzące trio
Matka i dziecko w pędzie
Sarny przebiegające przez drogę
Przepiękne istoty...

Jeszcze obowiązkowa fota rowerowa i koniec.
Chwila odpoczynku w Trzcielinie
Dystans zawiera dojazd do pracy.


  • DST 52.80km
  • Czas 01:53
  • VAVG 28.04km/h
  • VMAX 53.30km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 158m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płasko

Niedziela, 12 września 2021 · dodano: 12.09.2021 | Komentarze 3

Dzisiaj wpis już z Poznania. Wczoraj nastąpił powrót, a po całym wyjeździe czuję się zdecydowanie zbyt słabo wypoczęty. Tak jeszcze z miesiąc i byłoby ok :)

Plan na poranek miał być taki, żeby oprowadzić Bobiko i jego kolegę po Szachtach, ale po drodze z Gniezna do stolicy Wielkopolski... pękła guma. I to nie byle jaka, tylko opona. Na szczęście blisko stacji kolejowej. Zamiast więc zabawy w przewodnika wróciłem do łóżka odespać. Zdecydowanie było mi to potrzebne, a poza tym i tak w Poznaniu zaczęło padać.

Ruszyłem w okolicach 9:30, gdy drogi były jeszcze mokre, ale jechać się dało. Fajnie było znów być tyłkiem na szosie, choć średnio fajnie robić to zaspanym. Wynik więc zdecydowanie ziewający.

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Górek już nie było, ale za to klasyczny klasyk owszem :)
Mroczne słońce nad WPN-em
Znów na klasycznym klasyku
Zwierzaki chyba się ode mnie odzwyczaiły, bo nie było żadnych. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe. Jedynie pod domem spotkałem srokę, która mnie zaciekawiła iluzją podwójnego oka.
Sroka z niby podwójnym okiem
W Plewiskach trafiłem na ślady prawdziwego romantyka, czyli miłość w czasach peneriady :) Tak odo Dobi wyznaje uczucia Ani:
Romantyk z Plewisk :) Dobi i Ania, czyli patologia przystankowa
Tyle na dziś, bo czas goni - przede mną integracja firmowa. Bikestatsa nadrobię wieczorem. A żeby łagodnie przejść z wyżyn na płaskość, jeszcze jeden kadr z Karkonoszy: jeleniogórski zamek Chojnik na tle Śnieżnych Kotłów (zdjęcie z czwartku).
Zamek Chojnik i Śnieżne Kotły


Pioruńskie ostatki

Sobota, 11 września 2021 · dodano: 11.09.2021 | Komentarze 16

Ostatni dzionek krótkiego górskiego wypadu. Fajnie było, ale się skończyło.

Do dzisiaj pogoda była aż za idealna. Co oznaczało jedno - coś musi się spieprzyć. Pogodynki jak zwykle nie nadążały za rzeczywistością, twierdząc najpierw, że w sobotę będzie jakiś armageddon, potem zmieniając zdanie i sugerując, iż w sumie to luz, może lekko popadać jakoś pod wieczór. Jak było - wyszło w praktyce.

Wyjazd w słońcu, choć coś tam straszyło na niebie. Na tyle, że olałem swój pierwotny zamiar wjazdu na Okraj i zafundowałem sobie bardziej lajtową trasę: Jelenia Góra - Łomnica - Wojanów - Bobrów - Trzcińsko - Przełęcz Karpnicka - Karpniki - Strużnica - Gruszków - Przełęcz Pod Średnicą - Kowary - Ścięgny - Karpacz - Mysłakowice - Łomnica - Jelenia Góra.

Fotki najlepiej oddadzą to, co za mną. Najpierw klimatyczne i słoneczne klimaty dojazdu w Rudawy, czyli okolice Bobrowa...
Malowniczo płynący Bóbr w Bobrowie
Spojrzenie na widok z mostu w Bobrowie
...w tym mijany Pałac Wojanów. Za moich czasów kompletna ruina.
Pałac Wojanów
Do tej pory obrodziło w zwierzaki. Przy wyjeździe z Jeleniej trafiła się czapla, choć bardzo daleko...
Czapla przy wyjeździe z Jeleniej Góry
...to samo z pustułką w Wojanowie.
Oczko w oczko z pustułką
Pustłka w szarości i z kompaktu
Pustułka z profilu
Kompakt zdecydowanie lepiej radził sobie z większym kalibrem, na przykład ciekawskimi krówkami :)
Ciekawskie krówki
Po raz ostatni na jakiś czas zerknąłem na Sokolik...
Ostatnie póki co spojrzenie na rudawski Sokolik
...a kawałek dalej, w Strużnicy, na sympatyczną zabytkową remizkę.
Zabytkowe OSP w Strużnicy
Tu zresztą zaczęła się wspinaczka na Przełęcz Pod Średnicą, którą zawsze bardzo lubiłem, a tym razem przywitała mnie niespodzianką, czyli pięknym, nowym asfaltem. Ryjek się ucieszył.
Nowiutki asfalt na Przełęczy Pod Średnicą - aż się ryjek cieszy :)
A oto dowody na to, iż tej przełęczy nie lubić się nie da:
Na Przełęczy pod Średnicą
Rudawy z perspektywy Przełęczy Pod Średnicą
Zjazd do Gruszkowa
Zjazd do Kowar miał być poezją, i w sumie nawet zaczął się sympatycznie, odwiedzeniem strumyka Jola (podobno smaczne piwa kiedyś na tej wodzie warzono), gdzie niedawno zainstalowano żabę i jakiegoś krasnala...
Przy źródełku Jola w Kowarach
...ale już kilometr niżej nie pozostawało mi nic innego jak poszukiwanie schronienia. Powód? Nagła burza. Jak to w górach. Udało się znaleźć wiatę, pod którą poczekałem sobie kilkanaście minut.
Nagłe oberwanie chmury i burza nad Kowarami
Chwilowe schronienie przed burzą
W tym momencie powinszowałem sobie decyzji o odpuszczeniu Okraju, jak i poczułem niechęć do dalszych eksploracji, więc gdy tylko ulewa zamieniła się w deszcz, zjechałem do centrum Kowar i skierowałem się do Ścięgien i Karpacza, by dobić dystans do pięciu dych. Dzięki temu poznałem nowych ziomków. O tego:
Cokolwiek to jest, lubię to :)
...którego mianuję odkryciem wrześniowego wypadu, czymkolwiek jest, oraz sympatyczne koniki. Musiałem się zatrzymać i dokarmić, to jest silniejsze ode mnie. Radość na twarzach (bo ryje i pyski mają tylko ludzie) mówiła sama za siebie - dobrze zrobiłem :)
Karmienie musi być :)
Z końskiego profilu
Koń (by) się uśmiał
Pełna radocha! :)
Na koniec tej dość później relacji jeszcze panorama burzowych Karkonoszy, wraz z - o dziwo wykonanym w najgorszych warunkach - najlepszym zoomem z kompaktu szczytu Śnieżki.
Przedburzowa panorama Karkonoszy
W końcu w miarę ostre zbliżenie na szczyt Śnieżki, mimo chmur
No i jeszcze ideologia LBG :) Aż dziw, że jacyś naziodowcy, z ich małymi móżdżkami, jeszcze tego nie zniszczyli. Bo przecież to im MUSI się kojarzyć :)
Ideologia LBG? :) Aż dziw, że jeszcze jakiś nadgorliwy tego nie zniszczył :)
Tyle z górek we wrześniu. Czuję się chwilowo zresetowany. Było mi tego potrzeba, oj bardzo. Ciągnie swojego w swoje.
Kategoria Góry