Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198654.20 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 62.10km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.44km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wpis na wysokim poziomie :)

Wtorek, 14 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 10

Dzisiejszy wpis podzielę na dwie części: bieżącą i tę lekko zaległą. Zaczynamy od końca :)

Wyjazd przedpracowy, czyli wiadomo jaki: zaspany. I zasapany, bo wiaterek się zrobił już jesienny, czyli może niezbyt silny, ale zmienny całkowicie, więc wmordewindzik towarzyszył mi z grubsza przez całą drogę, jak nie dłużej :) 

Trasa znów wschodnia, ale tym razem w tę i z powrotem: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Runowo i nawrotka, powrót swoimi śladami.

Szczodrzykowo oczywiście nieprzypadkowe - odwiedzenie zalewu staje się powoli moim rytuałem. Jak zwykle się nie zawiodłem, bo dopisały dziś czaple, tak siwe, jak i białe. Zdjęcia lepsze lub gorsze, bo ptactwo czujne. Ale są.
Wyzoomowana czapla siwa
Czapla siwa od przodu
Odbita czapla biała
Biała się poddaje
Odlatujące czaple: siwa i biała
Biała ma odlot
Nad zalewem w Szczodrzykowie
Po powrocie ogarnięcie się i dojazd do pracy. Tyle na dziś o rowerze.

Czas na drugą część, na wyższym (dosłownie) poziomie :) W ostatnią niedzielę miałem pracową integrację na Malcie. Gry, zabawy, pierdoły - takie tam. I ognisko. Oczywiście menu bezmięsne było na nim... mniej kaloryczne, hehe.
Bezmięsne menu na ognisku :)
Ale ja nie o tym. Najważniejszą atrakcją (dla chętnych) był park linowy Pyraland. Nigdy na czymś podobnym nie byłem, ale spróbować chciałem. Do wyboru było kilka tras, od najłatwiejszej po najbardziej hardkorową czarną. Pięciu z nas stwierdziło: co, my jej nie przejdziemy? I się zgłosiliśmy. Po krótkim szkoleniu mały zonk - żeby stanąć na starcie trzeba wejść o tam:
Wejście na start czarnej trasy, Pyraland Poznań
W tym momencie z pięciu chłopa na kozaku zrobiło się trzech :) Dwójka stwierdziła, że jednak woli coś niższego, w tym kolega, który wyglądał, jakby z siłowni wychodził tylko w celu spożycia suplementów diety i ewentualnie pójścia do pracy. Ja stwierdziłem, że zaryzukuję.

Oto pierwsza przeszkoda - wężyk. Już było mi wesoło :)
Pierwsza przeszkoda do pokonania - wąż, Pyraland Poznań
Potem dziurawy mostek. Nie, nie trzeba czyścić ekranu - tak, tam się nie ma czego trzymać, są tylko linki do uprzęży, poza tym dziesięć metrów przepaści pod nogami :)
Dziurawy mostek - druga przeszkoda, Pyraland Poznań
Następnie jeszcze ciekawiej, tym bardziej, że akurat trwała akcja ściągania z góry jednej z osób, która się poddała i trzeba było ją ewakuować na linach.
Wąski mostek 10 metrów nad ziemią. Po prawej ściąganie osoby, która się wycofuje, więc kolejka :), Pyraland Poznań
Swoje odczekałem też zanim zostałem pajączkiem :)
Czekając na swoją kolejkę przed wejściem na sieć, Pyraland Poznań
Po tym jazda snowboardem w drzewach była czystym relaksem :)
Snowboard na drzewie bez trzymanki, Pyraland Poznań
Jednak prawdziwa rzeź była dopiero przede mną. Na tę siatkę musiałem wskoczyć po rozbujaniu liny i wspiąć się na platformę. Istny Tarzan.
Przeszkoda Tarzan - za chwilę będę leciał na tę sieć i wspinał na platformę, Pyraland Poznań
Ale najwięcej emocji dał mi koala. Nazwa nieprzypadkowa: jedynym sposobem przejścia tego cholerstwa było obejmowanie dech i próba przeskoku na kolejną. Było co robić.
Chyba najtrudniejsze - koala. Było co robić ;), Pyraland Poznań
Było tego jeszcze masa, ale nie ma sensu opisywać wszystkiego. Jeszcze trzy mało wyraźne fotki poglądowe (pod koniec już mi się łapy trzęsły)...
Końcówka, czyli lajcik. Choć jak widać ręce już zmęczone :), Pyraland Poznań
To już za mną :), Pyraland Poznań
Widok z 10 metrów nad ziemią, Pyraland Poznań
I wreszcie finisz.
Veni, vidi, vici - czarna trasa zdobyta! :), Pyraland Poznań
Jaki ja byłem (w sumie wciąż jestem) z siebie dumny! :) Dostałem gratulacje za bycie w trójce tych, którzy mają z głową, a piwo smakowało po tym jak nigdy. Zakwasy mam do teraz :) Świetna zabawa, ale gdybym wiedział co mnie czeka, pewnie bym się... też zdecydował :) Polecam każdemu, kto lubi adrenalinkę, i to sporą.

Wracając uchwyciłem jeszcze wieczorną Maltę.
Wrześniowy wieczór nad poznańską Maltą



Komentarze
Trollking
| 22:08 niedziela, 16 stycznia 2022 | linkuj Dzięki :)

Przypomniałeś mi o tym wpisie - wciąż jestem z siebie dumny, że przeżyłem :)
Kolzwer205
| 01:29 niedziela, 16 stycznia 2022 | linkuj Świetne ujęcia czapli! Na sosnę jeszcze bym wszedł, bo nie raz trzeba naprawić coś na dachu przy takiej wysokości, ale pewnie miał bym już problem z pierwszym pomostem :)
Trollking
| 21:43 poniedziałek, 27 września 2021 | linkuj Wpadajcie do Poznania - oprowadzę :)
Roadrunner1984
| 18:05 poniedziałek, 27 września 2021 | linkuj Tor dla mojego syna. Lubi takie wyzwania
Trollking
| 20:32 środa, 15 września 2021 | linkuj Lapec - moje łapy też mają się tak sobie w porównaniu z nogami, ale jakoś dałem radę :) Oczywiście, że mostek się gibał. I to jak! Jedyna słuszna taktyka polegała na tym, żeby przejść po tym jak najszybciej, uważając, żeby nie stawiać dwóch stóp na jednym szczeblu, bo wtedy zjazd gwarantowany :) Bułek nie było, jedynie chlebek :) Ale za to kiełbachy i grochówki z bród. Jednak jak widać - człowiek doświadczony zawsze sobie poradzi.

DaruS - oj tak, ta myśl jest nieodzowna. Dodam, że tam karabińczyki były dwa, do tego jeszcze jakieś ustrojstwo do zjazdów, więc w sumie najwięcej stresu było na szkoleniu tłumaczącym jak to cholerstwo obsługiwać i w jakiej kolejności, żeby przeżyć :)
DaruS
| 18:32 środa, 15 września 2021 | linkuj Mnie na podobnej atrakcji najwięcej adrenaliny i emocji przynosiły myśli czy aby napewno dobrze zapiąłem ten karabińczyk.
Lapec
| 08:48 środa, 15 września 2021 | linkuj Orla Perć dla poznaniaków :)). Po niej też piwko fajnie smakuje :). Atrakcja raczej jednak nie dla mnie - za liche rąsie się ma :P. I jeszcze pytanko: druga przeszkoda (dziurawy mostek) się gibał czy był stabilny? :>

BTW: mogłeś se domówić bułki do tego chleba, bo bez bułki to się nie najesz :DDD
Trollking
| 20:43 wtorek, 14 września 2021 | linkuj Andale - też czarnym? Fajnie było, no nie? :)

Huann - no tak, ale tu przynajmniej Ty masz kontrolę nad swoim życiem, nie jakiś jełop :)
huann
| 19:45 wtorek, 14 września 2021 | linkuj Super, ale mi aż zanadto wystarczą w temacie adrenalinki polskie drogi ;)
andale
| 19:15 wtorek, 14 września 2021 | linkuj Jak ja dawno skakałem po tych przeszkodach. Nic się nie zmieniły :P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nychc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]