Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209489.40 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 701166 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad20 - 111
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Sierpień, 2021
Dystans całkowity: | 1746.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 61:42 |
Średnia prędkość: | 28.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.20 km/h |
Suma podjazdów: | 5057 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 56.32 km i 1h 59m |
Więcej statystyk |
- DST 51.50km
- Czas 01:48
- VAVG 28.61km/h
- VMAX 51.30km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 150m
- Aktywność Jazda na rowerze
To(ż)samo-ść
Środa, 11 sierpnia 2021 · dodano: 11.08.2021 | Komentarze 12
Mam coraz więcej problemów z pisaniem wstępów, bo ile można skrobać z grubsza to samo? Poranne wstawanie, ziewanie, kawowanie, wyjazd, powrót, pies, potem kot, z jęzorem u pasa do pracy. Wszystko by było nawet do przetrzymania, gdyby nie to ostatnie. No i brak czasu na nadrabianie BS-a :)
Schemacik oczywiście został utrzymany, trasa również, bo zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec -Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Dzionek zrobił mi błotniak stawowy, a w sumie to dwa. Dorosły oraz już całkiem dojrzały młodziak szybowały na polu nad Palędziem i ćwiczyły polowanie. Niestety dość daleko i wysoko, ale co sobie popodziwiałem, to moje.
Poza tym wypatrzyłem chowającą się sarenkę. Z dziwną szyderą na twarzy :)
Moje ulubione bagienko w Trzcielinie wciąż stoi...
...no i ciągle nie po drodze mi z gównianą drogą antyrowerową na obwodnicy Dopiewa. Nie lubimy się z kostką, oj nie :)
Wspomniany kot wciąż prycha i syczy. Widocznie tęskni za teściową. I jak tu zrozumieć te zwierzaki? :)
Do roboty dziś nie rowerem, bo zamówiłem koła z odbiorem w pracy. Do tego przejściówkę z Centerlock na sześć śrub. Czy to zadziała? Znając moje szczęście - nie :) Ale zobaczymy.
- DST 57.10km
- Czas 02:00
- VAVG 28.55km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 165m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Koziołkowanie
Wtorek, 10 sierpnia 2021 · dodano: 10.08.2021 | Komentarze 9
Nikt nie mówił, że rowerzysta będzie miał lekko. No i dość często nie ma. Dzisiaj mnie na trasie zlało, potem wysuszyło, a potem zlało. Na szczęście niespecjalnie mocno, do tego latem, więc specjalnie marudzić nie zamierzam.
Wyjazd przed dziewiątą, na zachodnie rubieże i niemal standardową trasę: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Poznań.
Nie cisnąłem, jak zwykle. Ziewałem. Też jak zwykle :)
Najfajniejszym momentem dnia było spotkanie koziołka sarny, całkiem dorodnego zresztą, pasącego się blisko drogi między Trzcielinem a Dopiewem. Nauczony doświadczeniem, najpierw przejechałem obok niego jak gdyby nigdy nic, patrząc nawet w oczy, udając, że nic a nic mnie nie obchodzi, by po kilkudziesięciu metrach zatrzymać się za drzewem i cyknąć na szybko fotę. Oczywiście wyczuł mnie po sekundzie i na ostrzejsze ujęcie czasu nie miałem, ale przynajmniej coś wyszło. Mądry zwierzak wie, że z człowiekiem trzeba uważać, bo pewnie mendy myśliwskie już kogoś z jego rodziny skasowały... Eh, aż się nie mieści w głowie jak można być takim zwyrolem, żeby czerpać radość z mordowania tak pięknych istot.
Jeszcze za Dopiewcem przyuważyłem jednego, jednak bardzo daleko, zajętego nadzorem nad autostradą :)
A poza tym Lisówki nie zawiodły. Mrocznym klimatem balotowym...
...jak i kolejną dzierzbą gąsiorek do kolekcji. Można się pobawić w jej szukanie na fotce.
A tu już bardziej w detalach :)
Dystans zawiera dojazd do pracy, starym crossem, bo tylko on aktualnie się do tego nadaje.
- DST 59.50km
- Czas 02:05
- VAVG 28.56km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 160m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Murphy'm pod rękę
Poniedziałek, 9 sierpnia 2021 · dodano: 09.08.2021 | Komentarze 19
Pisałem ostatnio, że mam rozwalone koło w mtb? No to witam w świecie Murphy'ego i jego praw - dzisiaj poszła mi szprycha w przednim szosowym kole. Jak tak dalej pójdzie to pozostaną mi spacerki :/ Ok, wymiana tego elementu to niby banał dla serwisu, problem w tym, że zamówienie płaskiej szprychy o określonej długości to również nie jest łatwa misja, a od ręki w zaprzyjaźnionych miejscach nie ma. No szlag by trafił całą tę cyklozę.
Dobrze chociaż, że pęknięcie nastąpiło już pod domem. I pewnie bym go nie zauważył, gdyby nie zaczęło mi dzwonić. No nic, czasu mam ostatnio mniej niż zero, więc czy spędzę go na szukaniu kolejnych elementów do roweru czy na czymś innym, jeden kij. Na szczęście mam jeszcze zapasowe przednie koło na przetrzymanie.
No dobra, pomarudziłem. Czas na opis dzisiejszego wypadu, przedpracowego i jak zwykle zaspanego. Trasa w tę i z powrotem: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo Stare - Bolesławiec, gdzie nastąpiła nawrotka.
Gęba mi się uśmiechnęła, gdy zobaczyłem, że daniele w Bolesławcu są w dobrej formie, nawet albinosy dzielnie się trzymają. Super :)
Strasznie zasyfił się ostatnio Kanałek Mosiński.
Trafiła mi się ciekawska dzierzba gąsiorek...
...a pliszce siwej nie chciałem przeszkadzać przy śniadaniu, więc tylko dwie szybkie fotki.
Dystans zawiera dojazd do pracy. Na szczęście chwilowo bez awarii :)
- DST 86.30km
- Czas 03:08
- VAVG 27.54km/h
- VMAX 60.70km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 252m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Solo i towarzysko
Niedziela, 8 sierpnia 2021 · dodano: 08.08.2021 | Komentarze 15
Niedziela bez planów? A co to? Odpocznę przecież w trumnie :)
Wczoraj fajny wypad ze znajomymi, późny powrót, ale rano za dużo czasu na spanie nie było. Choć i tak owa czynność trwała dłużej niż zaplanowałem. Tym bardziej, że nocny deszcz jakoś nie motywował do wczesnej pobudki.
Finalnie wyjechać się udało. Niestety dziś ponownie rządził wiatr i kręciło się średnio. No ale lepiej kręcić "tak se" niż w ogóle. Paulo Coelho by się takiej głębokiej myśli nie powstydził :)
Trasa zachodnia i polna: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
W końcu trafił się myszołów ze słońcem, a nie chmurami w tle. Szkoda, że tak daleko, ale jakoś tam zdjęcie wyszło.
A taki aktualnie jest klimat w Lisówkach.
Trafił się chowający na polu żuraw. Raczej młody.
Ledwo wróciłem, coś zjadłem i popiłem, czas było znów ruszać, tym razem na dworzec Poznań Główny. Bowiem od jakiegoś czasu byłem ugadany z Dominikiem, że jeśli uda mi się wyrobić czasowo to będę świadkiem początku długiej podróży jego i kompana Grzegorza (sukces, udało się imię zapamiętać, oczywiście musiałem dopytać dwa razy, tak mam), którzy jadą z Poznania przez zachodnie rubieże na południe, by zaliczając wszystkie możliwe pasma górskie za bliżej nieokreślony czas znaleźć się w Rzeszowie.
Po odebraniu panów z dworca ruszyliśmy na jak zwykle czerwonej fali przez Głogowską, ale żeby nie było nudno, zaplanowałem mały skok w bok, czyli wizytę na Szachtach. Co prawda człowiek tam był na człowieku, ale udało się jakoś dotrzeć do wieży widokowej. Wysłałem podróżników na górę, a sam wykorzystałem sytuację i pożarłem loda. Dobry układ :)
Oczywiście nie mogłem i ja odmówić sobie szybkiej wspinaczki.
Potem zabrałem się za ratowanie życia, czyli znalezienia miejsca, gdzie serwują kawę :) Trafiło na Żabkę, bo Orlenu na horyzoncie nie było. Jak widać mój rower lekko się wyróżniał brakiem pewnych elementów - z grubsza 20 kilo był lżejszy od pozostałej dwójki.
Kolejnym etapem wycieczki krajoznawczej był... Luboń. Wiem, okrutny jestem, ale to był jedyny sposób na ominięcie mało przyjemnej wojewódzkiej na poznańskim odcinku. Oczywiście nie mogło zabraknąć klaskoniarza, którego raz jeszcze w tym miejscu serdecznie pozdrawiam, tym razem już bez użycia palca :) Następnie Wiry i Komorniki, gdzie musiałem pożegnać sympatycznych kompanów. Panowie, miło było poznać, ponarzekać i pożartować, fajna z Was ekipa. Czekam na relację, tak jak zostało obiecane - do końca sierpnia pewnie powstanie :) Szerokiej drogi!
Wieczorem jeszcze spory spacer po Dębinie. Oj, trochę nogi dziś dostały.
- DST 51.70km
- Czas 01:48
- VAVG 28.72km/h
- VMAX 53.40km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 182m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Brutal :)
Sobota, 7 sierpnia 2021 · dodano: 07.08.2021 | Komentarze 6
Wolna sobota, czyli czasu brak i nie wiem w co ręce włożyć :) Niedługo wypad ze znajomymi, więc wpis na szybko. Zaległości albo późnym wieczorem, albo jutro.
Przynajmniej udało mi się wyspać. Hura.
Wyjazd przed dziesiątą, na zachodnie rubieże, czyli trasa: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Wiało dość brutalnie. Co nie było tylko moją opinią, ale i sympatycznego szoszona, którego dogoniłem przed Dopiewem, a pożegnałem w Palędziu. Na tyle się fajnie gadało, że znów olałem walkę o średnią, a mój chwilowy towarzysz sam zaczął marudzić, że wiatr coś nie ten teges. Swój człowiek :)
Nie za bardzo było co focić, bo w Lisówkach i Trzcielinie aktualnie rządzą tego typu potwory:
Martwa natura natomiast dzisiaj całkiem słoneczna.
Rowerowy moment musiałem ująć w miejscu sprawdzonym, z widokiem na WPN.
Zwierzęcy element za to udało się uchwycić na Dębinie, gdy rudzik ogłosił, że pora na obiad :)
- DST 58.70km
- Czas 02:03
- VAVG 28.63km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 139m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
No wręcz obręcz :/
Piątek, 6 sierpnia 2021 · dodano: 06.08.2021 | Komentarze 14
Na początek smuteczek. I to taki poważny, bo rowerowy. Od kilku dni dziwnie mi się jechało Czarnuchem. Jakoś falowało mi coś pod tyłkiem, ale nie miałem czasu sprawdzić co. Stawiałem na oponę i już w głowie miałem akcję spuszczenia powietrza i napompowania ponownie, jednak wczoraj wieczorem postanowiłem w końcu przyjrzeć się zjawisku bliżej. No i zonk - okazało się, że mam pękniętą obręcz :( Całkiem spora dziura straszy w okolicach wentyla...
Pierwsza myśl: chyba rower jest jeszcze na gwarancji. No nie jest. Minęła... niecałe trzy miesiące temu. I jak to nie wierzyć w teorie o kapitalistycznych mendach, tak robiących części, żeby te padły dokładnie wtedy, kiedy producent już nie ma obowiązku wymiany? Druga myśl: no ok, koło to koło, się kupi.
No i niestety znów pod górkę. Powoli przez awarie z tego i poprzedniego roku staję się ekspertem od części, których nie ma :/ No bo kół 29 cali (i również podobno pasujących 28) jest od groma, tylko od jakichś dwóch miesięcy nie można dostać takich, które mają mocowanie tarczy hamulca na sześć śrub, a nie na Centerlock... To znaczy są, w komplecie, za prawie osiem stów. Nie, dziękuję, postoję. Jest niby opcja kupienia tych drugich i jakieś nakładki, ale czy to będzie działać? Cholera wie :/
Jeszcze obdzwoniłem znajome sklepy, a tam to samo, co na Allegro - pustka. Tym samym aktualnie do odwołania jestem bez roweru mtb. Supcio. Co dalej? Nie mam pomysłu.
Na szczęście jeszcze jest lato i podstawowe dwa kółka to szosa. Oczywiście nią dziś pojechałem, na trasę: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań. Wiało całkiem solidnie i niesprawiedliwie z północy, więc nie walczyłem.
Z ptactwa jedynie niewyraźna, szwendająca się w trawie perliczka.
A do pracy pojechałem... STaRuchem. Kiedy ktoś mnie pyta po co mi tyle rowerów, to takie sytuacje jak ta z Czarnuchem są idealną odpowiedzią. Ten mój kilkunastoletni złom o dziwo jeszcze jeździ, co prawda nie da się z przodu użyć małej tarczy, amortyzator nie działa, a napęd niedługo będzie wołał jeść, ale przynajmniej jest i da się go użyć w razie "w". Przejechałem się nim z duszą na ramieniu po Dębinie i nic nie odpadło (prócz odblasku z przedniego koła, czyli rzeczy nieistotnej), więc sukces :)
Aha, jeszcze - jak od trzech dni non stop - przystanek po drodze. Karmienie kota Teściowej. Wbrew pozorom smakowało :)
- DST 55.50km
- Czas 01:58
- VAVG 28.22km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 174m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Ryjąc :)
Czwartek, 5 sierpnia 2021 · dodano: 05.08.2021 | Komentarze 8
Znów padam na ryj. Czyli ryję. Praca powinna być zakazana :)
Wpis krótki i mało treściwy, bo nie mam siły i weny. Wpisu o PKP oczywiście znów nie będzie, serdecznie przepraszam :)
Wyjazd poranny, pospieszny i nieogarnięty, na wschód. Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Gowarzewo - Siekierki - Paczkowo, gdzie nastąpiła nawrotka, a ja poczłapałem swoimi śladami.
Wiatr paskudny, błeee.
Za to poranna Dębina dawała radę.
Sierpień jak widać w pełni.
W Siekierkach spotkałem trzy przydomowe kosiarki, z czego jedną nawet całkiem komunikatywną :)
Zwierzaków poza tym nie odnotowano, więc na szybko kadr z jednego z ostatnich wypadów na Dębinę - ochrzan lochy, gdy młokos się za bardzo stawiał :)
Dystans zawiera dojazd do pracy. Czarnuchem, bo wieczorem miało lać.
- DST 58.10km
- Czas 02:00
- VAVG 29.05km/h
- VMAX 50.20km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 182m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Szaruchno
Środa, 4 sierpnia 2021 · dodano: 04.08.2021 | Komentarze 9
Przyszedł czas na powrót do pracy. Poranne wstawanie zostało mi z ostatnich "wolnych" dni, ale już siedzenie przez kilka dobrych godzin na czterech literach to coś, za czym zdecydowanie nie tęskniłem. No nic, z czegoś żyć trzeba.
Wyjazd w wersji niewyspanej, czyli klasycznej.
Tym razem kierunek wschodni: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Nie jechało się źle. Ani też w sumie dobrze. Ot, po prostu ziewająco :)
W Dachowie kończą remont. I co? No i DDR-gówno :/ Cała wieś w kostce. Oczywiście olałem, dokumentując jedynie CPR-owy debilizm.
Na szczęście już na niezabudowanym jest normalniej.
Zawitałem też na chwilę nad zalew w Szczodrzykowie. Dosłownie na moment, bo nie miałem czasu na fotki. Z daleko udało mi się jednak przyuważyć czarnego bociana.
Szkoda, że było tak szaro, bo kilka obiektów aż się prosiło o dobre światło. No niestety, spora odległość oraz chmury zrobiły pikselozę.
Do pracy pojechałem rowerem miejskim, bo kropiło.
Miał być wpis o PKP, ale... nie wyrobię się. Padam na ryj. Praca powinna być zakazana :) Może jutro w końcu nadrobię.
- DST 51.30km
- Czas 01:49
- VAVG 28.24km/h
- VMAX 50.70km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 173m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedospańczo
Wtorek, 3 sierpnia 2021 · dodano: 03.08.2021 | Komentarze 10
Mój ostatni wolny roboczy dzionek w tym tygodniu rozpocząłem wstaniem o... szóstej rano. Teściowa bowiem miała na dziś zaplanowane przyjęcie do szpitala i trzeba było z nią jechać. Misja się udała, jak na polskie warunki nawet źle nie było w temacie standardów szpitalnych, a ja w domu byłem jakoś po dziewiątej, w stanie takiego niedospania, że nawet myślałem, czy nie zafundować sobie drzemki przed rowerem. Jakoś jednak wygrałem z kryzysem i ruszyłem.
Ziewając wykonałem znów pętelkę zachodnią: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Nawet nie starałem się walczyć z wiatrem i sennością. Jechałem po prostu krok za krokiem i tyle. Zaliczyłem nawet kawałeczek terenu, odwiedzając "swoją" ambonę w Lisówkach. Znów nie spotkałem w niej żadnego gnoja z flintą, więc uznaję ją za wegetariańską :)
Podczas dojazdu natrafiłem na sarenki...
...młodą bogatkę...
...a nad głową przeleciały mi żurawie. I jak tu nie wielbić Lisówek? :)
Do kompletu dokładam jeszcze błotniaka, ale tym razem z okolic Szreniawy i mało wyraźnego.
Tyle na dziś. Zaległości opisowe z wypadu na wesele, tak jak te BS-owe, znów przekładam o kolejny dzień :)
- DST 54.10km
- Czas 01:53
- VAVG 28.73km/h
- VMAX 51.30km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 186m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Pomostówka
Poniedziałek, 2 sierpnia 2021 · dodano: 02.08.2021 | Komentarze 8
Wolny dzień po powrocie, oczywiście padam na ryj i dopiero (jest przed dwudziestą pierwszą) siadam do kompa. Zaległy opis atrakcji dojazdu na wesele przestawiam więc na jutro, jak i nadrabianie wpisów na BS.
Dziś wyjazd po względnym odespaniu, bo cztery godziny między sobotą a niedzielą średnio mi starczały. Pogoda dziwna - niby miało padać, ale finalnie przejechałem całość o suchym kasku. Za to upierdliwie wiało, więc nie walczyłem.
Trasa polna i zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Szreniawa - Komorniki - Plewiska - Poznań.
Zajrzałem nad Jezioro Tomickie od strony Lisówek. Jedna z moich ulubionych miejscówek wciąż stoi, choć ktoś zawalił końcówkę pomostu...
Poza tym atrakcji brak. Prócz tych zwierzęcych oczywiście :) I jak tu się rozpędzać? :)
Trafiło się stadko żurawi...
...które odleciały, ale nie przestraszone przeze mnie...
...tylko przez sarenkę, która stanęła jak wryta i w końcu sama dała dyla.
Pojawiła się również dzierzba gąsiorek. Coraz bardziej lubię te ninje :)
Odlot miała już zdecydowanie niewyraźny :)
No i obowiązkowa fota z rowerem.