Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Marzec, 2021
Dystans całkowity: | 1738.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 62:14 |
Średnia prędkość: | 27.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.60 km/h |
Suma podjazdów: | 4662 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 56.07 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
- DST 51.40km
- Czas 01:54
- VAVG 27.05km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 1.0°C
- Podjazdy 133m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
PiŚ, czyli nagła masakra
Czwartek, 11 marca 2021 · dodano: 11.03.2021 | Komentarze 15
PiŚ, czyli... Piasek i Śnieg. Jednego dnia. Jeśli komuś się te słowa kojarzą z innym paskudztwem, to w sumie słusznie, ale dziś nie o tym :)
Ale od początku. Czyli od prognoz. Te, trzeba im przyznać, ostrzegały, że będzie padać. Lecz uwaga - deszcz. Miał przyjść jakoś z rana, ale ja, nauczony życiem, gdzieś w tyle głowy miałem ochotę sprawdzić. No i generalnie miałem rację - koło ósmej było suchutko, więc niewiele później ruszyłem pokręcić.
Początkowo było zadziwiająco dobrze. Skierowałem się na Dębinę, następnie przez most na Starołękę, Minikowo, Czapury, Babki, Kamionki i Borówiec, gdzie zacząłem szukać jakiejś alternatywy dla betonowych płyt spod znaku Zemst Adolfa. Wydawało mi się, że jakimiś osiedlowymi dróżkami ją znalazłem, ale finalnie wyjechałem na środku... Zemsty Adolfa. No nic, przynajmniej próbowałem :)
Poleciałem w kierunku Gądek i Robakowa, a tam zaczęło lekko prószyć. Przejdzie za chwilę, pomyślałem, bo przecież o śniegu mowy nie było. Taaa... Oto jak wyglądała droga w okolicach Głuszyny:
A ja szosą. Wesoło było. Na Dębinie jeszcze bardziej.
Choć nie wszędzie było aż tak źle.
Z zaproszenia na śmieszkę przy Starołęckiej nie skorzystałem :) O dziwo nikt tym razem nie zaklaksonił.
Teraz czas na tytułowy kontrast. Oto fotki ze z grubsza dwunastego kilometra, czyli kopalni w Daszewicach.
Tak, to ten sam wypad, różnica między piaskiem a śniegiem to około 40 minut. Marzec w pełni.
Z oczywistych względów fot przyrodniczych z trasy dziś brak. Więc żeby nie było smutno, dwie śmieszki spod domu. Miałem akurat podczas krótkiego spaceru z Kropą przy sobie kompakt, więc skorzystałem.
A co jutro? Cholera wie. Prognozy masakrują, więc chomik całkiem możliwy :/
- DST 62.30km
- Czas 02:11
- VAVG 28.53km/h
- VMAX 51.50km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 159m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Kajtek i mufloniaści przyjaciele
Środa, 10 marca 2021 · dodano: 10.03.2021 | Komentarze 14
Dzisiaj jeszcze słonecznie, od jutra pogoda ma się skopać, więc łapałem promieni ile się dało.
Wyjazd znów poranny, niewyspany i niedokawowany. Pomysłu na trasę nie miałem, bo każda prognoza pokazywała inny kierunek wiatru. Ruszyłem więc na zachód, na stałą pętelkę: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Generalnie pogodynki się nie pomyliły, bo podmuchy były zmienne, lecz z jedną zasadą: zawsze mi w ryj.
Przygód, prócz oczywiście codziennych gazeciarzy, brak.
Gdy się na chwilę zatrzymałem, żeby cyknąć fotę, nagle zaczęły uciekać sarny, których nie zauważyłem. Ujęcie więc zdeka dynamiczne :)
W Chomęcicach zaczął na mnie szczekać kundelek. Stanąłem więc, sądząc, iż uda mi się go pogłaskać, ale nic z tego, nie chciał mi zaufać. Za to zaczął wyć do księżyca. Czy tam słońca. Oto Kajtek (bo tak go z daleka wołano):
Po raz pierwszy w tym roku widziałem kanię rudą. Ledwo, bo latała bardzo wysoko na niebie.
No i dzisiejsza niespodzianka. W Lisówkach przyuważyłem pod lasem kilka małych kropek. Tak małych, że zastanawiałem się co w ogóle widzę. Aparat poszedł w ruch, zoom maksymalny i oczom mym ukazały się leniwe, odpoczywające dzikie muflony, o których już kiedyś wspominałem :)
Cztery samice i jeden samiec, tyle mogłem stwierdzić. Nawet największe połączenie dało mizerny efekt.
Ale przynajmniej mam dowód, że wciąż tu są. Górskie kozice pod Poznaniem, które w ubiegłym roku udało mi się nawet przyłapać na filmiku :)
Tyle atrakcji na dziś. Jeszcze dojazd rowerem do pracy, a od jutra, tak jak wspomniałem, deszcz i wiatr, co może oznaczać wszystko, nawet łącznie z przerwą :/
- DST 61.70km
- Czas 02:12
- VAVG 28.05km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 175m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wycinkowo i odcinkowo
Wtorek, 9 marca 2021 · dodano: 09.03.2021 | Komentarze 15
Powrót do dziennoroboczej codzienności. Poranne wstawanie, rower, śniadanie i do pracy. Z czego nawet dwa środkowe elementy sobie cenię :)
Wyjazd po ustaniu przymrozków. Drogi na szczęście całkiem przejezdne, można było znów ruszyć szosą. Słońce pięknie świeciło, ptaszki śpiewały, tylko ten wiatr... Już sporo słabszy niż ostatnio, ale za to zimny i z każdej strony wiejący w pysk. Nie wiem w sumie co gorsze - taki masakrujący przez większość drogi, ale czasem pomagający, czy taki dzisiejszy snuj, upierdliwy po nawrotce bardziej niż na odcinku z podmuchami w ryj.
Trasa w tę i z powrotem: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice i nawrotka.
Port w Radzewicach w połowie zalany, całkiem malowniczo. No i generalnie ładnie tam dziś było.
Gdzieś wysoko nad głową świergoliły mi szpaki. Taką oto niewyraźną scenkę rodzajową udało mi się uchwycić: migdaląca się parka plus jeden na fochu :)
Kawałek dalej na płocie przysiadł trznadel.
No i najważniejsze: portowy kotek, którego dawno tu nie widziałem, jednak się odnalazł. Ale tak słodko drzemał w słońcu, że nie miałem sumienia go aktywizować :)
Wpadła jeszcze zaskoczona para sarenek.
Wystarczyło, że nie było mnie w okolicach rządzonych przez Nadleśnictwo Babki ze dwa tygodnie i znów nie poznaję moich terenów... Tam, gdzie na odcinku Wiórek - Sasinowo można było skryć się za drzewami przed wiatrem w gęstym lesie, pustynia się powiększa. Masakra jedna wielka po raz kolejny... Cóż, będzie piniądz na pińcet plus dla dzieci Kulczyków.
Dobrze, że chociaż na mojej Dębinie rządzi Poznań, a nie bezpośrednio rzeźnicy z Babek i ten poranny klimat jeszcze jest zachowany...
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 52.10km
- Czas 01:50
- VAVG 28.42km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 206m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Plażowanie
Poniedziałek, 8 marca 2021 · dodano: 08.03.2021 | Komentarze 13
Nad ranem za oknem zobaczyłem śnieg. No nie tęskniłem :)
Na szczęście miałem ostatni na długi okres dzionek wolny, więc odespałem i ruszyłem na rower gdy drogi były już całkiem przejezdne. W sumie problemem był bardziej piasek, bo na zjeździe z DDR-ki na Koszalińskiej wpadłem w mały ślizg, na szczęście intuicyjnie opanowany. Wiało wciąż upierdliwie, ale zdecydowanie słabiej niż wczoraj.
Trasa północno-zachodnia, bardzo miejska: Dębiec - Górczyn - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Strzeszyn - Psarskie - Kiekrz - Rogierówko - Kobylniki - Sady - Swadzim - Batorowo - Lusowo - Zakrzewo - serwisówki - Plewiska - Poznań.
Spędziłem chwilę nad moim ulubionym (z tych poznańskich) Jeziorze Strzeszyńskim.
W okolicy zamontowano siłownię zewnętrzną z rowerkiem stacjonarnym. Sprawdziłem: obciążenie ma zerowe :)
Koło sauny powstaje "centrum morsów". Brakuje jeszcze tylko kawiarni z sojowym latte oraz sprzedaży biletów na Zanzibar :)
Tropikalna plaża ze śniegiem na daszkach mówi jedno - mamy marzec.
Z ptactwa tylko kaczki, w tym jedna czernica.
Dalej na trasie zaledwie jedno stadko saren. Kiszka :)
A po południu miły obowiązek, czyli dłuższe wybieganie Kropy. Ruszyłem do WPN-u i pokręciłem się na odcinku Łęczyca - Luboń (tak, ten o dziwo też ma swoją ładniejszą twarz, dokładnie tam, gdzie nie widać samego Lubonia). Pies w swoim żywiole :)
A od jutra kierat w robocie i poranne przymrozki. Jak ja się cieszę :/
Aha, przejeżdżałem przez Plewiska, a tam dziś złapano wilka, który kręcił się od wczoraj nawet po Poznaniu. Na szczęście dzięki poznańskiemu ZOO udało się go uśpić i zawieźć do tej placówki, a nie odstrzelić. Podobno ten akurat drapieżnik wychowany przez człowieka, bo w ogóle nie bał się ludzi oraz oczywiście nie był wobec nich agresywny, a wręcz przerażony.
- DST 51.70km
- Czas 01:57
- VAVG 26.51km/h
- VMAX 52.60km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 132m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Zawiany do kwadratu
Niedziela, 7 marca 2021 · dodano: 07.03.2021 | Komentarze 18
Każdy, kto miał wątpliwą przyjemność ruszyć dziś rowerem, szczególnie poza teren zabudowany, zapewne wie, że wyjątkowo zamiast wyrażenia "sport to zdrowie" można śmiało napisać, że "sport to rzeźnia'. Winnym oczywiście wiatr, który pozwalał sobie dzisiaj na zdecydowanie zbyt dużo (porywy do około 60 km/h).
Do tego wiał z zachodu, a oznaczało to jedno: walkę z podmuchami prawie wyłącznie w polu. Więc niemal dosłownie poległem, bo takie średnie nie powinny się zdarzać. Choć w sumie nie mam do siebie pretensji - lepiej się raczej nie dało. Były bowiem momenty, gdy zwiewało mnie z drogi (szczególnie gdy trzymałem kierę jedną ręką), a i bywały zawrotne prędkości poniżej 20 km/h. Nawet ze zdziwieniem odnotowałem, że dogonił mnie człowiek na MTB. Ale spokojnie, takim na sterydach, czyli elektrykiem. Szkoda, że skręcił po kilkuset metrach, bo fajnie się za takim leciało :)
Trasa: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Z życia polskich poboczy: jakby ktoś potrzebował słuchawki do prysznica, to... :)
Z ptactwem dziś skromnie. Jeden żuraw...
...stadko szpaków, w tym jeden patrzący na mnie dziko z ukosa...
...oraz kwiczoł.
Jakiś dziwny ptaki mi za to latał nad głową w Dopiewie :)
A na osiedlu pojawił się Covidobus, czy jak tam to się nazywa. Pierwszy raz widziałem, że taki podjeżdża.
Po południu wpadli do nas dobrzy znajomi, a że z psami, to oczywiście zrobiliśmy sobie spory, bo ponad siedmiokilometrowy spacer po Dębinie. Psiaki już się kiedyś u mnie na BS-ie pojawiły, więc tylko przypomnę, że Kropa ma swoje męskie alter ego - Pioruna. Ciężko je razem uchwycić w ruchu, więc tylko jedno niewyraźne zdjęcie podczas rywalizacji o kijek...
...i dwa statyczne, buziakowo-lustrzane :)
- DST 52.50km
- Czas 01:54
- VAVG 27.63km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 159m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Okazyjnie
Sobota, 6 marca 2021 · dodano: 06.03.2021 | Komentarze 14
Kolejny wolny, czyli zalatany dzień. I to mimo soboty.
Wyjazd rowerowy nastąpił przed jedenastą, gdy było słonecznie, ale wciąż chłodno. No i w dalszym ciągu wietrznie, chyba nawet bardziej niż wczoraj. Oj, dostałem po tyłku na polach, bo podmuchy swym zimnem robiły ze mną co chciały. Dobrze, że chociaż przez kilka kilometrów miałem je w plecy i wstyd za średnią jest taki sobie :)
Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Moje ulubione miejsce wyglądało dziś prawie jak latem. Przynajmniej na zdjęciu, bo w realu było jak w zimie :)
Niedaleko wylegiwały się leniwe sarenki...
...a dalej na trasie towarzyszył mi myszołów.
Jazda była dziś jedynie mało ważnym elementem dnia. Bowiem musiałem skoordynować kilka akcji, gdyż Żona obchodziła urodziny. Między innymi odebrałem zamówiony tort, tu w wersji lekko ocenzurowanej :)
Podobał się :) A że wciąż mamy pandemię, to odpuściliśmy sobie jakieś większe celebrowanie i organizowanie imprezy, w zamian wpadł długi spacer na Dębinie. Ludzi sporo, ale spodziewałem się większych tłumów (wspominany wczoraj Śnieżycowy Jar widocznie wygrał, uff), poza tym trzeba wiedzieć, gdzie pójść odpocząć od człowieczeństwa.
Na Warcie gościły nurogęsi. Niestety bardzo daleko, więc jedynie średnie fotki tych pseudokormoranów z zacięciem do punka :)
- DST 54.20km
- Czas 01:56
- VAVG 28.03km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 203m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czarnowidztwo :)
Piątek, 5 marca 2021 · dodano: 05.03.2021 | Komentarze 19
Dziwna była dziś pogoda. Mroźno i wietrznie, ale jednocześnie słonecznie. A po południu pojawił się... śnieg. W marcu jak w du... to znaczy w garncu :)
Muszę przyznać, że gdyby nie podmuchy, byłoby nawet sympatycznie. Temperatura przy pięknym słońcu była do przyjęcia, może to nie ostatnie plus kilkanaście, ale zawsze mogło być gorzej.
Trasa w znacznej części miejska (czerwone, czerwone, czerwone): Dębiec - Górecka - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Obornicka - Suchy Las - Jelonek - Złotniki - Sobota - Bytkowo - Rokietnica - Starzyny - Kiekrz - Krzyżowniki - Wola - Ogrody - Bułgarska - Górczyn - Dębiec.
Tak było rano:
Znów nie trafiłem z dniem :)
Na Przybyszewskiego trafiła się kolizja tramwaju z ambulansem do przewożenia krwi. Na szczęście dość niegroźna - tylko jedna osoba wylądowała w szpitalu.
Na trasie wyhaczyłem myszołowa w locie. Niestety od tyłu :)
Po południu, gdy pogoda się spieprzyła (nawet pojawiła się kilka razy zawierucha), udało się skorzystać z wolnego i przegonić Kropę po Dębinie. Kilka sprawdzonych miejscówek odwiedziłem, coś tam się uchwycić dało, ale zadowolony jestem najbardziej z "polowania" na dzięcioła czarnego. A w sumie to na dwa, bo udało mi się uchwycić parkę, za którą latałem jak głupi po lesie :)
Tak właśnie wygląda Dębina w tygodniu, gdy ludzi jest mało. Zwierzaki czują luz, jest co poobserwować. Przed nami weekend, więc ludzka stonka zapełni każdy kawałek terenów zielonych. Choć jest nadzieja, że tak źle nie będzie, przynajmniej w samym Poznaniu - podobno otwierają Śnieżycowy Jar, dość oddalony od miasta, więc wszyscy pojadą właśnie tam. Krupówki przy tym mogą być pikusiem :)
- DST 53.20km
- Czas 01:58
- VAVG 27.05km/h
- VMAX 51.40km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 132m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Tańczący z łabędziami
Czwartek, 4 marca 2021 · dodano: 04.03.2021 | Komentarze 11
Miało być paskudnie i paskudnie było. Ale mogło też być zdecydowanie gorzej.
Było szaro? Było. Wiało jak cholera? Wiało. Zrobiło się chłodno? Zrobiło. Padało? No nie padało. I to jest plus.
Jechało mi się koszmarnie i nie będę tego ukrywał. Wystarczy spojrzeć na średnią. Przyjemności w tym tyle co nic, może prócz kilku fragmentów, gdy o dziwo duło w plecy. Jednak było tego tak mało, że najfajniejszym etapem wycieczki był powrót do domu.
Trasa północno-zachodnia: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - serwisówki - Plewiska - Poznań.
Odwiedziłem przede wszystkim Jezioro Lusowskie. Mam do niego słabość.
Tym razem bidonu nie zapomniałem :)
Ostatnio zawiodłem dyżurnego łabędzia, który myślał, że mam przy sobie żarcie. Dzisiaj się przygotowałem i miałem ze sobą troszkę chleba, na który rzucił się łapczywie. Spryciarz nawet specjalnie zanosił go do wody, żeby mu się lepiej pochłaniało. Wiem, pieczywo nie jest dla ptaków, więc rzuciłem jedynie symboliczną ilość, żeby nie marudził, że rowerzyści tacy źli :)
Udało się jeszcze przyłapać rzadko tu widziane czernice. Oto pan...
...a to pani.
Łabędzie wpadły jeszcze w Lusówku, ale już niechętne do współpracy.
Podpatrywałem też parkę żurawi, które o dziwo czuły już wiosnę. Jeden nawet zaczął skakać :)
Udało się jeszcze z dala przyuważyć pustułkę. Ledwo widoczną w tej szarzyźnie,
Aha, napisałem, że było chłodno? Gdzieeeee taaaam :)
Na jutro rano zapowiadane są przymrozki. Słodko.
- DST 54.20km
- Czas 01:54
- VAVG 28.53km/h
- VMAX 51.60km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 140m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Fajniak
Środa, 3 marca 2021 · dodano: 03.03.2021 | Komentarze 11
O, w końcu mogę użyć nowomowy w pozytywnym kontekście i nazwać dzisiejszy wypad tytułowym "fajnikiem".
Pogoda - jak na początek marca - świetna. Ciepło, słonecznie, wiatr solidny, ale w miarę sprawiedliwy. Idealne warunki na spokojne, wciąż zimowe, kręcenie. Jaki z tego wniosek? Od jutra pogoda ma się spieprzyć :)
Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Krajkowo - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Wiry - Luboń - Poznań.
A skoro powyższy zestaw, to nie mogło zabraknąć lasu. Mojego ulubionego, tego znajdującego się kawałek za Żabnem. Jeszcze nie pachnie on wiosną, ale i tak jest godnie.
Nad głową mi stukało, więc się zaczaiłem i w końcu udało się wytropić autora. A w sumie to autorkę - samicę dzięcioła dużego.
Przy drodze uchwyciłem jeszcze latającego bardzo wysoko myszołowa.
Zatrzymałem się jeszcze na chwilę w Łęczycy, popatrzeć na znajome kozy i owce. Miałem szczęście, bo akurat były młode, do tego w trakcie karmienia. Dwójka z nich była czarna, a takiego ojca nie przyuważyłem. Hm :)
Tak jak wspomniałem - od jutra zmiana pogody. Ma być znów zimno, wietrznie, a nawet deszczowo. Eh :/
- DST 53.10km
- Czas 01:52
- VAVG 28.45km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 129m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Szorcik
Wtorek, 2 marca 2021 · dodano: 02.03.2021 | Komentarze 10
Dzisiaj wpis krótki, istny szorcik, bo padam na ryj.
A skoro padam na ryj, to oznacza, że miałem wolne :) Tak to jakoś u mnie jest.
Start na rowerowanie nastąpił między dziesiątą a jedenastą, w warunkach całkiem przyzwoitych jeśli chodzi o teorię. W praktyce oczywiście wszystko psuł wiatr, z którym nie ma lekko, jak powszechnie wiadomo.
Trasa ponownie zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Tak jak wczoraj zwierzaki same właziły pod koła, jakby wiedząc, że jest zbyt pochmurno, żeby dobre zdjęcia wyszły, tak dziś musiałem ostro się skupić, żeby cokolwiek zobaczyć. Na przykład taki koziołek sarny - zoom go ledwo złapał, więc widok żałosny.
Myszołowy też mało widoczne podczas lotu. Ale przynajmniej udało mi się obok siebie uchwycić tak zwyczajnego...
...jak i włochatego.
Tu jeszcze jeden zwyczajny podczas wizytacji pola, czyli polowania :)
A po południu, w nawale miliona spraw, czekało mnie jeszcze skręcanie szafki na buty z Jysk. O instrukcjach montażu powinno napisać się kiedyś doktorat, masakra :) No ale miałem wsparcie największego technika w Poznaniu, więc się udało :)
Ta sama mądrala podczas radochy z powodu mojego powrotu z piekarni. Dwie minuty to jak wiadomo wieczność :)