Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Kwiecień, 2020
Dystans całkowity: | 1626.15 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 58:08 |
Średnia prędkość: | 27.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.30 km/h |
Suma podjazdów: | 4976 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 52.46 km i 1h 52m |
Więcej statystyk |
- DST 34.20km
- Czas 01:22
- VAVG 25.02km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 119m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyjście z mroku - mniejsza połowa :)
Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 · dodano: 20.04.2020 | Komentarze 18
Czas na drugą część dzisiejszego, jedynego w pełni luźnego, dnia w tym tygodniu. Czyli mniejsza połowa stała się uzupełnieniem większej :)
Postanowiłem odkurzyć Czarnucha - skoro już można... :) Naturalnym kierunkiem wydawał się Wielkopolski Park Narodowy, bo to teren dość obszerny, więc ryzyko spotkania wielu ludzi wydawało się niezbyt duże. Jak się okazało, generalnie miałem rację, choć pojedyncze mijanki się zdarzały - w większości jednak z użyciem mózgów, czyli z zachowaniem odległości. No i raczej zamaskowane - prócz trójki dresów, którzy też poczuli zew MTB...
Trasa to najpierw przez Luboń do Wirów, gdzie wjechałem na teren WPN-u i dostałem się na teren wąwozu w Puszczykowskich Górach. Potem przepchanie się nad same Puszczykowo do Nadwarciańskiego (chwila na plaży), którym wróciłem przez Łęczycę i znów Luboń do domu. Plan był sprytny - wykorzystać wiatr do jazdy asfaltami, a mieć go głęboko gdzieś w terenie. Udało się w 100% :) Największy minus - piach. Chwilami konkretnie się zakopywałem, no ale
wiedziałem, że tak będzie, bo bieżnik w tylnym kole już od dawna
bardziej nadaje się na szosy :)
Tym samym wpadło kolejne 30+ (nieistniejąca mniejsza połowa), czyli łącznie wykonałem dzisiaj około 85 kilometrów. Nie, do stówy nie chciało mi się dokręcać :)
Galeria:
Było fajnie. Aż byłem zdziwiony, że nie widziałem tłumów. TUTAJ Relive.
Niestety, w miarę pozytywny obraz prysł po południu. Jak zwykle bowiem wyszedłem z Kropą na spacer, ciesząc się, że Dębina jest już "legalna" i nie muszę łazić gdzieś po cmentarzach. No i się przeraziłem - człowiek na człowieku, parkingi (w pierwszej wersji ograniczeń pozamykane, co było świetną decyzją) zasrane samochodami, rodzinki po pięć osób mijały się z rodzinkami po osób cztery, radośnie kursowały rowery, hulajnogi i co tam jeszcze może,. OK, rozumiem, zew wolności. Ale czemu, do cholery jasnej, te tępe istoty sądzą, że jeśli w lesie można nie nosić maseczek, to oznacza, iż podczas mijanek też takiego obowiązku nie ma? Jakimi trzeba być porąbanymi egoistami, żeby wyłączyć mózgi i nie kumać, że domniemany wirus tak samo zachowuje się na ulicy, jak w terenie zielonym? Finalnie - nie z troski o siebie, ale choćby o Teściową, którą co jakiś czas musimy odwiedzić - to ja, idąc solo, robiłem to w maseczce, choć nie musiałem. Jednak to było oczywiste i jest pokłosiem debilizmu, jakim było zamknięcie lasów na te kilka tygodni. Nie spodziewałem się, że będzie to jednak aż taka skala. Jestem ciekaw wzrostu zakażeń po dniu dzisiejszym - ale za nieprzewidzenie ludzkiej głupoty muszą już wziąć odpowiedzialność nasi inteligenci przy władzy, których logika się nie trzyma.
Oto widok na parkingi (tylko przy Dębinie) z dnia dzisiejszego. Ręce opadają.
- DST 51.70km
- Czas 01:50
- VAVG 28.20km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 156m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyjście z mroku - większa połowa :)
Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 · dodano: 20.04.2020 | Komentarze 10
Wiem,
wiem, nie ma mniejszych i większych połów, ale co zrobić, jeśli
de facto są? :)
Najfajniejsze
w dzisiejszym wyjeździe było to, że jedyne (oczywiście prócz
jazdy po pijaku czy spowodowaniu kolizji), za co można aktualnie
dostać mandat jadąc rowerem to olewanie co bardziej irytujących
śmieszek. Kilka oszczędzonych tysiaków zawsze się przyda :)
Ruszyłem
koło dziesiątej, na północny wschód, bo stamtąd wiało. Dość
solidnie. Czyli jazda przez miasto, ale na szczęście ponownie można
korzystać bez obaw z Wartostrady, więc jakby lżej. Mijałem co
prawda jeden radiowóz, ale taki nastawiony na wyszukiwanie
zgromadzeń. I dobrze.
Trasa
(TU Relive – póki co wraca) to klasyka: Dębiec – Wartostrada –
Chemiczna – Gdyńska – Koziegłowy – Kicin – Mielno –
Dębogóra – Karłowice – Wierzonka – Kobylnica – Janikowo –
Główna – Śródka – Wartostrada – Dębiec.
No
właśnie, skoro podobno otwarto również plaże, to Mielno było
niemal obowiązkiem :)
Tak
samo jak lasy… Eeee… to znaczy tu jeszcze niedawno jakiś las
był… :/
Za to
pięknie wszystko kwitnie, nie da się ukryć.
Tu
ostatnio, jeszcze długo po wyborach, wisiał pyszczek jakiegoś
platformersa. Aktualnie przekaz jest inny.
Patrząc
na stan tej chałupy, kiedyś zawiśnie ”nie dla remontów!” :)
No i
najfajniejszy moment wypadu: znajoma ekpia z Mielna. Trawka ucieszy
każdego :)
O
mniejszej połowie napiszę później, na razie pies się domaga
tego, co mu należne :)
- DST 53.30km
- Czas 01:54
- VAVG 28.05km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 139m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - ostatnia. Przynajmniej na razie (?)
Niedziela, 19 kwietnia 2020 · dodano: 19.04.2020 | Komentarze 24
Uff. Wygląda na to, że udało się bez ofiar w portfelu przeżyć debilizm związany z zakazem poruszania się rekreacyjnie, cokolwiek to sumie znaczyło. Życzę panu Szumowskiemu, żeby... już się więcej nie wypowiadał na ten temat, bo jak na lekarza ma dość oryginalne podejście do ruchu w wersji solo :) Niech się porządnie wyśpi, odpocznie, może to mu pozwoli pomyśleć, zanim coś znów palnie.
Póki co uznaję abstrakcję w postaci konieczności tłumaczenia się Krótką Higieną Życia Psychicznego (tylko raz musiałem), gdy jakiś policjant zapyta mnie czemu jadę rowerem (!!!), za zakończoną. Cieszmy się tym, bo dzień po ogłoszeniu wyborów mogą nam dowalić taki stan wyjątkowy, że wyjście raz na tydzień po mleko/piwo/wodę gazowaną uznamy za sport ekstremalny.
Ostatnie "zakazane" rowerowanie było znów w warunkach mega wietrznych. Wczoraj było fajnie, ale widocznie jeden przyzwoity pod tym względem dzionek musi wystarczyć. Dzisiaj - mimo słonecznej aury - wiało nie tylko mocno, ale przenikliwie, przez co komin na ryju nie przeszkadzał specjalnie. Chociaż ten plus :)
Wykonałem wschodnią wariację - chciałem na północ, ale to by oznaczało, że musiałbym pojechać Wartostradą, czego jeszcze wolałem uniknąć. W związku z tym byłem na polnych przestrzeniach, zaliczając m.in. Szczodrzykowo, Gądki, Tulce czy Nagradowice. Tam ukryć się nie było gdzie. Przed wiatrem, bo radiowozu nie uświadczyłem :)
Się żółci się! :)
Zatrzymałem się na chwilę przy kałuży obok Szczodrzykowa. Ptactwa masa, ale strasznie daleko.
Wpadła więc tylko jedna bardziej śmiała łyska...
...oraz kilka mew, strasznie nerwowych :)
Za to w okolicach rzeźni w Robakowie jak zwykle sporo padlinożerców. Tym razem tych skrzydlatych, czyli m.in. gawronów.
W tym jeden, który miał na wszystko wydziobane. Zobaczył, że się zatrzymuję, na chwilę wstał, spojrzał i... usiadł :)
Tyle. Miałem powklejać jeszcze w weekend inne ptasie fotki, ale zostawiam to na później. W zamian moje ulubione drzewo z Dębiny (nie zaprzeczam, ani nie potwierdzam, że dzisiaj tam byłem, tak samo jak nie mogę potwierdzić, że nagle trzeba było zmienić kierunek spaceru po lesie już niby otwartym, na widok zaparkowanego w dali radiowozu), kojarzące mi się z jednorożcem lub jakimś elfim wierzchowcem...
...oraz galopująca Kropa :)
- DST 52.30km
- Czas 01:47
- VAVG 29.33km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 139m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - w odwiedziny :)
Sobota, 18 kwietnia 2020 · dodano: 18.04.2020 | Komentarze 29
Kwarantanna kwarantanną, ale czasami niektórych odwiedzić trzeba. Tak zrobiłem dzisiaj, choć w sumie nie planowałem. Aha, zanim ktoś zacznie wybierać na telefonie numer 112 lub ten do Sanepidu, spokojnie, niech doczyta wpis do końca :)
Ruszyłem dość późno, bo lekko po jedenastej. A co, weekend trzeba celebrować, nawet w czasach pandemii. Co prawda miałem dyżur, ale telefoniczny, więc luz - skutkował on tylko tym, że trafiły się trzy nieplanowane postoje na trasie.
Warto pochwalić pogodę - przestało już mocno wiać, duło maksymalnie umiarkowanie, a że nie do końca przewidywalnie, raz z północy, raz z południa, ale z grubsza ze wschodu, to już inna sprawa. Jednak względem dni poprzednich było miodzio. Aż się chciało mocniej tąpnąć, jednak przecież nie można w ramach Krótkiej Higieny Życia Psychicznego. A może to ja już się tak rozleniwiłem? :)
Trasa ukształtowała się spontanicznie, gdy przez Starołęcką i Wióry dotarłem do Rogalinka. A stamtąd już rzut beretem do Radzewic, a jak :) Na miejscu jak zwykle sesyjka.
Z daleka, baaaaardzo daleka, widać było stadko czapli.
No i właśnie - nie wiedziałem czy zastanę ulubionego mieszkańca rzecznego portu, w sumie nawet nie byłem na to przygotowany, bo nie wziąłem prowiantu. Zastałem. I o dziwo poznał mnie :) Miło :)
Aha, czy tylko mi się na tym zdjęciu mina kotka kojarzy z pewnym szeregowym Jarosławem? :) Oczywiście nie chciałem urazić. Czworonoga :)
Powrót jakoś takoś przez Puszczykowo. Póki co wciąż bez wielu szczegółów. Aha, szoszoni powoli wychodzą na powierzchnię, bo widziałem ich kilku. No i lasy jeszcze tylko zza szlabanu. Jeszcze :)
- DST 52.40km
- Czas 01:51
- VAVG 28.32km/h
- VMAX 53.60km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 131m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - jeszcze kiblowanie
Piątek, 17 kwietnia 2020 · dodano: 17.04.2020 | Komentarze 20
Wczorajsza precyzyjna inaczej konferencja rządowa posiadała dwa pozytywy. Pierwszym była zapowiedź powrotu do rowerowej normalności, czyli w końcu będzie można po prostu wsiąść na dwa kółka i ruszyć, bez plecaka pełnego zakupów, towarów pierwszej potrzeby, które muszą być dostarczone kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania kuzynowi stryjecznej wnuczki siostry po kądzieli (eeee.... czy komuś takiemu) lub konieczności zrealizowania recepty akurat w jakiejś konkretnej aptece, przypadkowo położonej strasznie daleko :) To od poniedziałku. Na razie jeszcze jednak wciąż trzeba kierować się Krótką Higieną Życia Psychicznego. Czyli najbardziej wiarygodną odpowiedzią na ewentualne pytanie: obywatelu, czemu się dotleniasz, zamiast na przykład chlać od rana? :)
Dzisiaj wciąż wiało, ale minimalnie słabiej niż wczoraj. Na szczęście pan premier z panem ministrem postarali się, żebym na tych polach się nie przeziębił, dzięki maseczce - dziękuję :) A na poważnie - z kominem jeszcze da się żyć, póki co. Jak będzie latem - boję się myśleć. Średnio mnie pocieszył pan Szumowski (czy ktoś może mu zakazać wypowiedzi publicznych? Będę wdzięczny. Może to zmniejszyć ilość potencjalnych samobójstw. Bo albo coś chlapnie o tym, że to nie czas na rekreację, co policja zaczęła często traktować jako wykładnię prawa, albo tak jak teraz - zapowie, że twarze będziemy mieli zakryte aż do momentu wynalezienia szczepionki na koronawirusa) w tym temacie, bo według niego będziemy jeszcze długo tak kiblować. Na co znalazłem dziś nawet odpowiedni obrazek.
Trasa zachodnia z północnymi wariacjami, czyli ponownie Lusowo i Lusówko odwiedzone. I jak zwykle niezamknięty kawałek dojścia do jeziora.
Dwie sarny się trafiły. Ale strasznie daleko, więc pikseloza wyszła.
Czas na drugi pozytyw. Również od poniedziałku otwarcie lasów (wszystkich - super) oraz parków (tu mam mieszane uczucia). Dziś zrobiłem półpartyzantkę, czyli ponowne podejście do niby niezamkniętego już "mojego" komunalnego lasku. Na dojazdowych drogach dwa radiowozy, zapewne pilnujące, żeby nie parkowano na dziko, ale wolałem się nie dowiadywać czy tylko po to :) Były więc dwie nawrotki, ale Kropa wybiegana w końcu po ludzku, to znaczy po psiemu :) Jakoś taka dziwnie czujna na terenach zielonych się ostatnio zrobiła, kompletnie nie wiem czemu.
Ptaków udało się "upolować" więcej, ale postaram się je umieścić w którymś z weekendowych wpisów.
- DST 52.05km
- Czas 01:52
- VAVG 27.88km/h
- VMAX 51.40km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 98m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - masowe maskowanie
Czwartek, 16 kwietnia 2020 · dodano: 16.04.2020 | Komentarze 19
Doczekaliśmy się czasów, podczas których wszyscy jesteśmy ninjami. A jak nie jesteśmy, to mandacik :) W sumie mi to nie przeszkadza - ma to o tyle sensu, że mniej kichamy i prychamy na innych. Pytanie się tylko rodzi - nie można było tak od razu, zamiast wprowadzać debilne zakazy wchodzenia do lasów? Pewnie nie, bo do tego trzeba by było użyć mózgu lub zapytać ekspertów - niepopularne w pewnych kręgach.
Na zakupy i z psem używam maseczki, na rowerze nie zamierzam - na szczęście jestem posiadaczem dwóch kominów bawełnianych, które idealnie robią robotę. Da się w nich oddychać, poza miastem można trochę poluzować wysokość - fajna rzecz, polecam. I jak się okazało są akceptowalne, bo wyprzedził mnie dziś radiowóz, panowie tylko zerknęli czy ryj mam zasłonięty i pojechali dalej. Tym bardziej jestem za taką wersją "represji". Aha, przy okazji - wciąż czekamy, co tam nam zmajstrują na górze, ale póki co cisza. Podobno ma być luźniej - oby.
Dzisiaj znów mocno wiało, ale za to zrobiło się znacznie cieplej. Oczywiście to nie przypadek, bo po co zasłaniać twarze jak jest chłodno, gdy można jak jest ciepło? :) Pętelkę zrobiłem dziś zachodnią, z Więckowicami (remont tam trwa, masakra) i Dopiewem w pakiecie. Powoli, jak to przy załatwianiu Krótkiej Higieny Życia Psychicznego bywa.
Znak wydawał mi się dość symboliczny - jeśli patrzeć na niego szerzej. Zmniejszenie dystansu może być aktualnie niebezpieczne, więc trzeba przed nim ostrzegać :)
W aktualnej sytuacji nawet selfika można sobie trzasnąć, bez obaw o identyfikację - bo po stroju jest ona raczej niemożliwa :)
No i najważniejsze odkrycie dzisiejszego dnia - w końcu udało się przyuważyć pierwszego tego roku bociana, w Palędziu. Niestety, średnio chciał współpracować w temacie zdjęć - od strony, gdzie światło było ok raczył pokazać jedynie kuper.
Po południu zaś czas na spacer. Postanowiłem jednak mimo wszystko wstrzymać się z Dębiną - licho nie śpi, a skoro podobno lasy mają być "uwolnione" to jeszcze się tam nachodzimy. A poza tym polubiłem ten stary (ostatnie groby są z czasów II Wojny Światowej), zapomniany cmentarz przy Samotnej.
Przy okazji przyuważyłem arcyciekawy nagrobek - oj, takiej ufności chyba trzeba gratulować. Choć nie wiem, czy to dobre określenie.
Na koniec motyl, którego kompletnie nie kojarzyłem. Po żmudnych poszukiwaniach odnalazłem - to przestrojnik trawnik.
- DST 54.20km
- Czas 02:00
- VAVG 27.10km/h
- VMAX 51.40km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 141m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - na konferencję :)
Środa, 15 kwietnia 2020 · dodano: 15.04.2020 | Komentarze 26
Dzisiaj planowo miałem mieć wolne. W sumie prawie codziennie mam wolne, bo home office jest mało wymagający, niestety przez to i kasy wpada dużo mniej. Jednak albo rybka, albo akwarium. Tłumaczę sobie, że najważniejsze w życiu jest porządne wyspanie się, co jako tako mi się udaje :)
Tak samo było właśnie dziś - na tyle, że ledwo udało się zdążyć pójść po chleb przez emeryckimi happy hours :) Przy okazji w piekarni, gdzie zawsze mogę wejść z Kropą (ostatnio wiadomo, że tego nie robię - nie chcę ryzykować, że pies się czymś od ludzi zarazi), pani z piekarni poprosiła, żebym się póki co wstrzymał, bo jakiś "życzliwy" zgłosił do Sanepidu, że obsługa nie zmienia rękawiczek przy każdym krojonym bochenku. Szczegół, że zabezpieczenia mają już od dawna, że podają pieczywo przez foliowe woreczki, ale nie, trzeba się przypieprzyć. W każdej chwili może więc wpaść kontrola. Podejrzewam, choć nie mam dowodu, dziada, z którym kilka miesięcy miałem scysję w temacie czworonogów w sklepie. Teraz wiem, że ryzyko było faktycznie spore - pies mógł przejąć jakieś bakterię bezinteresownego debilizmu :) Na szczęście nie odnotowałem póki co i chyba tak zostanie.
Wracając do sedna - w momencie, gdy ruszałem, okazało się, że w samo południe musimy z zespołem zrobić telekonferencję. Bo szefostwo też ma wolne, widocznie się nudzi i znalazło powód do małej gównoburzy, którą trzeba było ugasić. Tym samym mimowolnie okazało się, że jadę do pracy - w razie kontroli można mi było nagwizdać :)
Południe złapało mnie w Trzcielinie. A to było moje biuro :)
Ładne, prawda? :) W cieniu drzew, z miejscem siedzącym, choć niestety dość przewiewne. Ale spełniło swoją rolę i dwadzieścia minut później mogłem wracać do domu.
No właśnie - wiało masakrycznie.
Fotki udające, że jest normalnie:
A tutaj coś chyba nie wyszło... :) A może wiatr zrobił swoje?
Trasa to jeden z klasyków, z Konarzewem i Dopiewem po drodze, ale - jak to ostatnio wolę robić - bez szczegółów.
No i jeszcze raport z frontu leśnego. Wczoraj prezydent Jaśkowiak wysłał takie oto sympatyczne pisemko do komendanta wielkopolskiej policji:
W skrócie: miasto otwiera od dziś swoje lasy, ale nie ma mocy skasowania rozporządzenia rządowego, stąd apel o niekaranie rowerzystów i innych mieszkańców załatwiających codzienne potrzeby życiowe. Poszło też słówko o Wartostradzie. Brawo - za co jak za co, ale za kwestię postawienia w Poznaniu na sport i zdrowe sposoby przemieszczania się Jaśkowiak ma u mnie od dawna plusa. Inne kwestie są już bardziej dyskusyjne, m.in. przynależność partyjna :)
Jako że karnie przez ostatnie tygodnie trzymałem się prawa (co widać w moim wczorajszym, lekko upiornym wpisie), to dziś postanowiłem w końcu skorzystać i (chyba) legalnie (bo z rozporządzenia nie da się konkretnie udowodnić, że nie można na przykład chodzić po Dębinie czy trasach między poznańskimi jeziorami - to była kwestia zakazu wydanego przez miasto, a konkretnie przez mało rozgarniętą zastępczynię prezydenta) w końcu dać psu możliwość spełnienia codziennej potrzeby życiowej - w wersji normalnej :) Gdzie byłem wspominać nie będę, choć pewnie nie jest to specjalnie skomplikowana zagadka. Oczywiście zaznaczam, że w sumie to niekoniecznie byłem, a foty nie muszą pochodzić z dnia dzisiejszego, hehe :)
Najfajniejsze jest to, że przyroda ma gdzieś ludzkie problemy i żyje swoim niezmiennym trybem. Na co dowód poniżej :) Stęskniłem się już za tą parką.
- DST 53.30km
- Czas 01:57
- VAVG 27.33km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 129m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - trzeba sobie radzić :)
Wtorek, 14 kwietnia 2020 · dodano: 14.04.2020 | Komentarze 10
Dzisiaj
bez konieczności tłumaczenia się przed służbami z uprawiania Krótkiej Higieny Życia
Psychicznego. Nuuuuda :) W sumie to ani jednego radiowozu nie widziałem.
Jazda
klasyczna, czyli wietrzna. Gnój nie odpuszcza i napieprza ostro,
więc nie chcąc być podejrzanym o mitologiczną ”rekreację”
jechałem sobie powolutko, niewalcząco i spokojnie. O dziwo bowiem
miałem czas, tylko chęci na szaleństwa niemal zerowe.
Kółeczno
zostało wykonane północno-zachodnie, ale tym razem bez
Koszalińskiej. Nie ma co kusić losu. Za to wpadło Lusowo, Lusówko
i Plewiska. Czyli głównie polne drogi, choć i kawałek zieleni
się zdarzył nad Jeziorem Lusowskim, do którego udało się legalnie
dostać bocznym wjazdem, żeby uniknąć pozamykanych plaż.
A
właśnie – zamykanie. I zakazy. Dwa słowa klucze ostatnich
tygodni. Poznaniacy od jutra będą mogli się przekonać, że można
otrzymać dobrą informację, która jest jednocześnie… złą.
Bowiem prezydent Jaśkowiak zdecydował o otwarciu lasów
komunalnych, za co brawo. Czy to jednak oznacza, że będę mógł
legalnie pójść z Kropą na Dębinę? Niekoniecznie – bowiem
policja może uznać to za łamanie rozporządzenia, które jak
wszyscy wiemy jest jednym wielkim bełkotem i nie precyzuje, o jakie
lasy chodzi – czy państwowe, czy również komunalne. Tak więc
ponownie wiemy, że nic nie wiemy. Powoli staje się to podstawą
egzystencji w tym kraju…
No nic,
jutro się okaże, czy mogę przestać łazić po jakichś krzakach,
torowiskach, cmentarzach, osiedlach grozy i pasach zieleni przy
autostradzie, żeby wybiegać psa…
Tu Górczynka - nawet nie wiedziałem, że takie coś istnieje :)
Oto galeria
z ostatnich dni. Nie powiem, jedyny plus z całego tego burdelu, że
udało mi się odwiedzić kilka arcyciekawych miejsc, które do tej pory (jeśli w ogóle wpadłem na pomysł, żeby się przy nich pojawić) starałem się minąć na jednym wdechu. Baraki przy Opolskiej mają swój klimat, hehe :) Wyszedłem z tego bez kosy w plecach :)
Może to stąd się jednak wzięła cała ta pandemia? :)
Jest i siłka na świeżym powietrzu :) Raj normalnie :)
Stephen King tutaj zapewne znalazł inspirację do napisania "To" :)
No i jeszcze klimacik cmentarny. Do tego właśnie prowadzą durne zakazy :)
Nie ma lekko, jak widać :) Może jutro uda mi się dodać jakieś normalniejsze zdjęcia :)
- DST 53.20km
- Czas 01:56
- VAVG 27.52km/h
- VMAX 52.80km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 190m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - pierwsza krew :)
Poniedziałek, 13 kwietnia 2020 · dodano: 13.04.2020 | Komentarze 15
No tak.
Prędzej czy później musiało się to wydarzyć. Gdy stałem sobie
na poboczu (za Jeziorem Strzeszyńskim) drogi publicznej i robiłem
zdjęcie, usłyszałem, że na drugim pasie zatrzymuje się
samochód. Nie byle jaki – radiowóz. A w nim dwóch policjantów,
na szczęście nieskorych do wyjścia. I przez okienko do mnie:
- Dzień
dobry.
- Dzień
dobry.
- Wie
pan, że nie można?
- Ale
czego nie można? - w sumie pytanie logiczne mi się wydawało :)
- No
tak rekreacyjnie jeździć.
- Ale
ja nie jeżdżę rekreacyjnie, tylko spełniam niezbędną życiową
potrzebę.
- Oj,
tak może każdy powiedzieć.
-
Powiedzieć pewnie każdy, ale u mnie to prawda. Muszę się ruszać,
bo czuję się bez tego źle.
Panowie
spojrzeli na mnie i widocznie wyglądałem wiarygodnie.
-
Dobrze, ale proszę jak najszybciej zawrócić.
- Ok,
to tylko zrobię kółko i wracam.
- A,
proszę pamiętać, że lasy zamknięte.
- No
oczywiście, oczywiście – mimo że to nie jest oczywiste, jak
wiemy. Ale to już zostawiłem dla siebie :) Dopytałem tylko jeszcze
o to, czy lasy komunalne według policji też są zamknięte – niby
tak. Rozmowę uznałem za zakończoną i pozwoliłem policji odjechać
:)
Dwa
wnioski: po pierwsze chyba najlepiej w aktualnych czasach ”grać”
na wiarygodność. W plecaku miałem co prawda cały asortyment
wytłumaczeń, a w głowie i w komórce dowody na swą ”niewinność”,
ale okazały się niepotrzebne. Policjant to też często (choć nie
zawsze) człowiek, ci okazali się mili i nieupierdliwi – tylko
takich sobie życzmy. Po drugie – jeśli musimy na chwilę stanąć,
to najlepiej ustawić rower odwrotnie do kierunku jazdy. Bo gdy znów
ruszymy, to wygląda jakbyśmy zawracali :) Choć i tak – patrząc
na temat filozoficznie – każdy pokonany metr zbliża nas do
powrotu.
Samej
trasy nie będę opisywał, ale ów powrót wyszedł lekko naokoło
:) Jakieś tam Sady jeszcze wpadły, Zakrzewo i Plewiska również. Wiało masakrycznie i było znów chłodno, więc nawet nie starałem cisnąć.
Tutaj mnie "przydybano" :)
Wcześniej zaś trafiłem na śniadanie. Albo wczesny obiadek :)
Obrazek klasyczny z Koszalińskiej też musiał wpaść.
Tak się zastanawiałem, czym w sumie jest ta "jazda rekreacyjna". I chyba udało mi się przed Plewiskami ją uchwycić :)
Aha, wczoraj Jacek przypomniał mi, że miałem napisać, iż poczta póki co jeszcze jakoś działa. O czym świadczą ostatnie odebrane przeze mnie cosie. Jedno to najnowsza płyta Świetlików (jak zwykle godna) oraz naszywka za Rapha #Festive500, czyli zrobienie właśnie tylu kilometrów między 24 a 31 grudnia ubiegłego roku. Miło :)
Czas na wyprowadzenie psa. Chyba dość na dziś przygód z policją, więc wejdzie opcja bezpieczna :)
- DST 53.00km
- Czas 01:55
- VAVG 27.65km/h
- VMAX 50.70km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 131m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - #zieleni nam nie zabiorą
Niedziela, 12 kwietnia 2020 · dodano: 12.04.2020 | Komentarze 35
Tak jak w tytule. Krótka Higiena Życia Psychicznego to jedno, kwestię mamy raczej rozstrzygniętą, inną są lasy. Ale o tym później.
Najpierw o rowerowaniu. Jako osoby rozsądne i dbające o zdrowie bliskich i niebliskich - wbrew pierwotnym założeniom - oczywiście zrezygnowaliśmy z wyjazdu do mojej rodziny. Górki poczekają, są ważniejsze sprawy. Teściowa zaś, mieszkająca w Poznaniu, została odwiedzona tylko na krótko i symbolicznie, żeby nie ryzykować. W tym roku więc do corocznego śniadania można było podejść bardziej na luzie. Czyli rano jedynie przegryzka, a konkret po powrocie z roweru. Żona nie miała nic przeciwko, za co dzięki :)
Miałem ruszyć po dziewiątej, ale finalnie stało się to przed dziesiątą. Ulice puste, choć w Luboniu poranna kolejka przy monopolowym robiła wrażenie, a światła działały jakby był poniedziałek, godzina 7:40 rano. Wszystkie "moje" były czerwone, nie mogło być przecież inaczej :) Karnie odstałem swoje, bo lepiej nie kusić losu. Choć policji podczas jazdy nie widziałem żadnej, jedynie w Mosinie kręciła się Straż Miejska, która na mój widok taktycznie skręciła.
Wykonałem południową, niespieszną (bo nie kazali) pętelkę, zawierającą m.in. Żabinko, Żabno i Sowiniec. Rowerzystów mijałem łącznie może ze czterech, z czego każdy pozdrowił i posiadał ów szelmowski (nie mylić z Szumowskim) uśmieszek na twarzy. Ja zapewne też :) Normalnie sytuacja jak w podziemiu za komuny, tylko ciut bardziej legalna :)
Drogę nieprzypadkowo wybrałem przez tereny leśne, ale drogami publicznymi. Aktualnie ofoliowane niczym strefa zakażona w Czernobylu. Postawiłem więc na kompromis - zatrzymałem się kilka razy, ale na samej granicy lasów. Zdjąłem słuchawki, posłuchałem śpiewu ptaków (napieprzają aktualnie przepięknie), smutno mi było i wściekło, ale jakoś dało mi to nadzieję, że to gówno w końcu przeminie. Koronawirusa też mam na myśli :)
Kilka fotek. Szlag mnie trafia, jak na nie patrzę. Ale chociaż to jeszcze możemy...
Były też pola, czyli jak wiadomo miejsca bezpieczne. Wirus kryje się tylko tam, na horyzoncie.
Zatrzymałem się też, z racji minimalnej ilości aut, żeby sfocić kawałek Puszczykowskich Gór. Oczywiście również "zamkniętych". Hopki to może niezbyt imponujące, ale jak się człowiek po nich pokręci, to może się zmęczyć. No i najważniejsze - są słabo uczęszczane, nawet w "normalnych" czasach.
A zaraz nieopodal czaił się niedźwiedź :) Lekko kiczowaty, ale klimatyczny. No i miodek :)
A po pysznym śniadanku przyszedł czas dla Kropy. Tylko że pojawił się dylemat - gdzie iść? Tak jak pisałem wczoraj, weszło nowe rozporządzenie, które jest mętne, zresztą jak zwykle. Nie precyzuje bowiem, czy zakaz obejmuje tylko Lasy Państwowe i parki narodowe (one na pewno są zamknięte, bo wisi info na ich stronie), czy także komunalne. Poznań zamknął swoje do 11 kwietnia (zastępczyni prezydenta zresztą dostała od niego za to burę), jednak próżno szukać jakiejś informacji jaki jest stan na dziś, czyli 12 kwietnia. Oficjalne www Zakładu Lasów Poznańskich "zaktualizowało" w piątek swe zasoby, z informacją o zakazie do... wczoraj. I bądź tu mądry. Spróbowałem napisać przez fejsa - zero reakcji.
Postanowiłem więc po prostu sprawdzić. Na wszelki wypadek ruszyłem sam, oczywiście z Kropą na smyczy, w kierunku Dębiny. Jacyś ludzie się kręcili, dobry znak. Jednak cieszyłem się przedwcześnie - jako że znam ten lasek jak własną kieszeń, chciałem ruszyć w tereny kompletnie niepopularne, żeby nie zahaczyć o te "pełniące funkcje publiczne terenów leśnych", cokolwiek to znaczy (zapewne ci, którzy to pisali, też nie wiedzą, ale aktualnie bełkot staje się oficjalną wykładnią). Jednak zdziwił mnie dochodzący spod wiaduktu kolejowego dźwięk silnika - szybkie zerknięcie za to, co kryje się za zakrętem, a tam niespodzianka - radiowozik. Postanowiłem zawrócić, bo jeśli ja nie wiem, co autorzy zakazów mają na myśli, to już policja na pewno nie :) Na szczęście nie strzelali. Pokręciłem się więc po innych rejonach, ale już nie mam siły ich opisywać, bo męczy mnie samo myślenie o tym burdelu, który panuje w Polsce, a wręcz masakruje mentalnie. Oj, doczekaliśmy się prawdziwego państwa teoretycznego.
Kącik przyrodniczy będzie i dziś. Póki jest czas, można :)
Stado stokrotek i mleczowy rodzynek:
Oraz dzięcioł. Ale ciężko "od tyłu" stwierdzić czy to duży czy średni.
No i jeszcze na koniec zwieńczenie absurdu, w jakim żyjemy. TU link do artykułu, w którym czytelnik skarży się, że policjant powiedział mu, że zakazana jest jazda Wartostradą, nawet do pracy. Portal epoznan zapytał więc rzecznika wielkopolskiej policji czy to prawda. Ten najpierw stanowczo zaprzeczył, by po jakimś czasie.... potwierdzić.
...