Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 208935.60 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 699730 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2018

Dystans całkowity:1511.75 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:57:55
Średnia prędkość:26.10 km/h
Maksymalna prędkość:59.50 km/h
Suma podjazdów:5903 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:50.39 km i 1h 55m
Więcej statystyk
  • DST 33.10km
  • Czas 01:13
  • VAVG 27.21km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 106m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut noworoczny + Ł.

Poniedziałek, 1 stycznia 2018 · dodano: 01.01.2018 | Komentarze 20

Rok dwa tysiące siedemnasty (nie dwutysięczny siedemnasty, zapamiętać proszę!) na szczęście już za nami (bo bywały lata zdecydowanie lepsze), kolejny się zaczął i w sumie dziś w teorii o rowerze nie było mowy. Jeszcze rano byłem bowiem jakieś ćwierć tysiąca kilometrów od Poznania, ale że na ten tydzień zapowiadano deszcze, to udało się wykombinować trochę wcześniejszy powrót (tu jak zwykle ukłon dla Żony za tolerancję dla mojej szajby). No bo jak to nie przywitać dwa tysiące osiemnastego (nie dwutysięcznego osiemnastego!) na rowerze? :)

Wystartowałem w okolicach piętnastej, mając świadomość, że więcej niż gluta dziś nie wycisnę, bo za godzinę robiło się ciemno. Wiatr nie ułatwiał sprawy, bo cisnął solidnie, w przeciwieństwie do mnie, z banalnego powodu - nie chciało mi się :) Kierunek południowo-zachodni spowodował, że pierwszą miejscowością, do której zawitałem był - a jak - Luboń. Jupi :) Następnie przez Wiry i Komorniki dostałem się do Szreniawy, w Rosnówku skręciłem na Plewiska oraz Poznań i to by było na tyle. W domu pojawiłem się już na styku granicy dnia z wieczorem. Ale nie powiem - słoneczko mi godnie umilało wyjazd.


Tym samym "sezon" uważam za otwarty. Można? Moszna :)

I jeszcze parę słów i obrazów na koniec, kompletnie nierowerowych. Przełom 2017 i 2018 spędziliśmy w mieście Łódź, nie do końca z własnego wyboru, ale skoro moi Rodzice w tym mieście się poznali, wzięli ślub (właśnie w Sylwestra) i właśnie tam postanowili celebrować kosmiczną rocznicę czterdziestolecia... :)

Grafik był tak napięty, że nawet nie było sensu się odzywać do znajomych z BS, ale za to udało mi się wykaraskać czas na dwa spacery po tym mieście, które naprawdę darzę sentymentem. Muszę jednak szczerze napisać, że takich kontrastów dawno już nie widziałem - niestety czas tu momentami stanął w miejscu, a miejscami się nawet cofał. Piotrkowska jak zwykle lśni i robi przepiękne wrażenie, secesja miażdży, ale większość prób zagłębienia się w "prawdziwe" miasto to już zadanie dla socjologa na dobrych kilka prac habilitacyjnych. No i kwestie drogowe - przez te dwa dni poruszaliśmy się samochodem, tramwajami i na pieszo. Kierowcy generalnie mają ok, bo arterie są szerokie i kilkupasmowe - to zdecydowanie tu kasta uprzywilejowana. Komunikacja miejsca w sumie też daje radę. Natomiast piesi mają przerąbane - wszędzie guziczki, minuty czekania, kompletnie bezsensownego, oj, zdecydowanie do poprawy. Niestety nie miałem okazji przetestować jazdy na dwóch kółkach, ale aż się rzuca w oczy pytanie - po cholerę budować tam wydzielone DDR-ki, jeśli spokojnie można "poświęcić" kawałek pasa (Aleja Włókniarzy czy Zachodnia) i nie tworzyć kostkowych koszmarków (choć widziałem, że asfalt też się pojawia).

Za to duży plus dla aspektów kulinarnych - polecam szczególnie restaurację Retro na Limanowskiego (rewelacyjne podejście do tematu wege plus pyszny sos żurawinowy) oraz pyrową polewkę z Zakładu Bistro na Pietrynie :)

Proszę Państwa, oto UĆ :)














A na koniec (nie ma to jak wyczerpać sobie limit zdjęć na cały miesiąc już pierwszego) mój ulubiony kierunek jazdy tramwajów:

No i może kiedyś kiedyś kogoś Łódź połączy? :P