Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209541.90 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 701307 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 52.20km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.12km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Podjazdy 264m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

OK :)

Niedziela, 29 kwietnia 2018 · dodano: 29.04.2018 | Komentarze 3

Ładna pogoda się utrzymuje, znaczy się: mam pracujący weekend :) To takie oczywiste... Znów więc musiałem zebrać się dość wcześnie, a nawet wcześniej, bo póki co jesteśmy w trakcie misji uczenia psa ludzkich manier, czyli załatwiania się na dworze. Idzie opornie, wychodzi pół na pół, ale na tym etapie jeszcze można sobie pozwolić na - dosłownie - olanie tematu "jedynki" zafundowanej na podłogę o trzeciej w nocy, z "dwójką" jest już gorzej :) Nie zmienia to faktu, że już po siódmej trzeba być na nogach, czy niedziela, czy nie, żeby zdążyć z delikatną sugestią, że kibel to to zielone milusie na zewnątrz, a nie drewniane w pokoju :)

Wyruszenie o wczesnej porze w weekend ma tę zaletę, że da się przepchać przez co bardziej rowerowo uczęszczane części miasta bez kałacha w dłoni. A że wiało (znów niezbyt mocno) z północnego wschodu, to czekał na mnie caluuutki Poznań, łącznie trzynaście kilosów w jedną stronę, ale o dziwo całkiem przejezdnych. Nie ma co ukrywać, główna w tym zasługa tego, że ludzkość na szczęście wyemigrowała sobie do innych światów na długi weekend, ale również i ułatwień dla rowerzystów, które sprawnie powstają od jakiegoś czasu (i tu naprawdę bez ironii) ułatwiają życie. Oczywiście chodzi o słynną już Wartostradę, lecz ja mam też swojego skromnego pupilka, niech będzie, że to Dębcostrada (jakieś półtora kilometra), czyli ucywilizowana już w pełni droga techniczna Aquanetu, którą kiedyś uwieczniłem jako śmieszkowy poznański paradoks. Teraz jest godnie, choć można się przyczepić do jej styku z pozostałościami wynalazków poprzednich ekip - tu jeszcze trzeba trochę zrobić.

Po dotarciu do wspomnianej Wartostrady cieszyłem się pustką na niej (coś czuję, że przez najbliższy tydzień będzie o to ciężko), choć i zdarzył się kwiatek, o taki:

To ten, tego, drodzy rowerzyści: jak widać i u "naszych" bywa problem z rozumieniem pisma obrazkowego :/ I żeby nie było - waćpanna mnie nie widziała i nie zjechała z lewego pasa, żeby zrobić mi miejsce.

Następnie nawiedziłem - również ucywilizowaną - ulicę Gdyńską, która ma to do siebie, że drogowcy albo mieli niezwykłą fantazję, albo ktoś zafundował im nieodpowiednie dragi, dzięki czemu na całkiem fajnej drodze zdarzają się dylematy: ostro w lewo lub ostro w prawo, a finalnie i tak znajdziemy się, nie bójmy się tego powiedzieć, w dupie :)

Prawilny ja, gdy już wyłonił się z "opcji na prawo", zobaczył taki widok:

Można? Moszna :) Nie potępiam, ale że widoczny trathloniarz, czy jak tam się oni zwą. nie pozdrowił, bo zapewne przez nieznaczny ruch ręką straciłby cenne 0,000656273 nanosekundy, więc postanowiłem go gonić. Poddałem się na trzecim ddr-kowym ślimaku - niestety po raz kolejny w meczu infrastruktura kontra ja przegrałem do zera :) Mogłem jeszcze podgonić, ale Kolega Skupiony śmignął dalej prosto, ja natomiast skierowałem się ku celowi podróży, czyli na wschód: przez Koziegłowy, Kicin, Mielno i Wierzonkę do Karłowic, gdzie zawróciłem, zaliczając tamtejsze obowiązkowe hopki, do Kobylnicy, a stamtąd już ruchliwą trasą znów do Poznania.



Ostatni kawałek to znów Wartostrada, ale tym razem jej najnowszy odcinek, który już tu recenzowałem w lutym. Niedociągnięć było kilka, jedno nie zniknęło (dojazd do Drogi Dębińskiej), ale za to naprawiono dojazd do Dolnej Wildy (świeży asfalcik) oraz najważniejsze - oczyszczono klasyczny polski syf (porozbijane butelki) pod mostem Jadwigi i nawet zastąpiono go utwardzoną nawierzchnią, co prawda z kostki, ale lepsze to niż nic. Oficjalnie potwierdzam: jest lepiej.


Mimo miejskiej walki udało się utrzymać te trzy dychy średniej, czyli jest ok. Robi się lekko za gorąco, czyli nie ok. Póki co nie wieje za mocno, czyli ok. Z długiego (maks można było wyciągnąć dziewięć dni wolnego) weekendu mam wolne (i to nie do końca) tylko trzy dni, czyli nie ok. Ale generalnie - jest ok :)

Poszalałem dziś z fotami, ale skoro niewykorzystany limit nie przechodzi na kolejne okresy rozliczeniowe, to ma za swoje :)

tutaj Relive.





Komentarze
Trollking
| 21:01 niedziela, 29 kwietnia 2018 | linkuj Ania - oj, miło, byle tylko skasować te archiwalne śmieszki, bo strach się bać :) Dla Pani w różowym najlepiej by było narysować dożywotni zakaz jazdy rowerem :)

Huann - wiesz, ja go trochę rozumiem, bo wybranie prawilnej drogi przy niemal zerowym ruchu było tylko moim sadomasochizmem - jest asfalt, ale ten właśnie odcinek z tunelem to koszmar szoszona: jakieś ślimaki, tunel, sporo ostrych zakrętów, a na koniec i tak lądujesz na tej drodze, co on. Ale za brak pozdrowienia minus, więc w sumie remis :)
huann
| 18:19 niedziela, 29 kwietnia 2018 | linkuj Ale tego triatlona to bym jednak przy takiej asfaltówce dla rowerów obok potępił - i to w tatarski czambuł. Potem przez takich, na równi z chodnikowymi niedzielnymi kręciołkami mówi się, że rowerzyści to święte krowy.
Co do fotorelacji to moja myszka czuje się jak nowonarodzona (w kwestii przewijania;)
anka88
| 17:51 niedziela, 29 kwietnia 2018 | linkuj Fotorelacja spora, miło popatrzeć jak Poznań rośnie w nowe odcinki rowerowe. Dla Pani w różowym trzeba było narysować różowe rowery, wtedy jest nadzieja, że by zakumała którą stroną się poruszać :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa asemz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]