Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209541.90 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 701307 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 133.10km
  • Czas 04:33
  • VAVG 29.25km/h
  • VMAX 63.10km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 557m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

NieZaPiłę :)

Sobota, 9 września 2017 · dodano: 09.09.2017 | Komentarze 27

Pomysł wspólnego (pierwszego „pełnego”, a nie tylko dokoła komina) wypadu z Jurkiem narodził się niedługo po tym, jak niestety terminy (m.in. przez jutrzejszy Bike Challenge) i inne kwestie nie pozwoliły na zgranie ludzkości w Prusimiu. Mi akurat termin wyjątkowo pasował, bo do wszelkich maratonów mam wciąż niesłabnącą niechęć, więc zgadaliśmy się na wykonanie stówki, coby okazja nie przepadła. Były również plany na dłuższy dystans, jednak w okolicach wczesnego wieczoru musiałem być w Poznaniu, na chwilę i tylko papierkowo, ale... Stanęło więc na kierunku pilskim.

Czemu akurat ten? Po pierwsze – bo wiało z południa. Po drugie – tam mnie jeszcze nie było. Po trzecie – bo wiało z południa :) W sumie punkt drugi można śmiało wykasować, bo nie spodziewałem się po tej miejscówce niczego wartościowego, a czy zmieniłem zdanie – o tym pod koniec relacji.

Jurek musiał najpierw pojawić się w Poznaniu. Wykonał to zgrabnie w kilkanaście minut za pomocą pociągu, a konkretnie szynobusu. Co ważne – nie zapomniał roweru, o czym przekonałem się, gdy „odebrałem” go na stacji Poznań Górczyn. Chwila na omówienie szczegółów i lekko przed dziewiątą ruszamy.

Przepchanie się przez miasto o dziwo poszło dość sprawnie – jednak sobota rano ma swoją magię. Meldujemy się w okolicach cmentarza na Junikowie, gdzie powstaje symboliczna fota. Kompletny przypadek sprawił, że samowyzwalacz ją zrobił w momencie, gdy akurat patrzyłem na zacnego kolegę :)

Następnie nieznanymi mi wcześniej traktami (dzięki za pokazanie) dokręcamy do Ławicy i wzdłuż Bukowskiej docieramy do Wysogotowa, a następnie jakąś o dziwo posiadającą wyjazd serwisówką wobec DK92 znajdujemy się gdzieś na wysokości Sadów. Tam znów zaskoczenie – ktoś zgrabnie schował sobie w ogródku MIG-a, chyba z numerkiem 29, ale tu strzelam, bo się nie znam na maszynkach do mordowania :) W każdym razie Jurek sobie mig-a :)

Przez chwilę rozmawiamy i jedziemy wspólnie z kolarzem, który szykuje się – a jak – do jutrzejszego maratonu. Jednak skręca na Rokietnicę, my natomiast dalej na północ, jeszcze znaną mi trasą przez Napachanie, Cerekwicę i Pamiątkowo. Oczywiście nie widzimy „ułatwienia” z kostki, co klaksonem komentuje zaledwie jedna frustratka. Niezły wynik i tak ;)

W Szamotułach już byłem i pamiętałem, że nie chciałem znów być, głównie ze względu na bruk w centrum oraz korki. Ponownie wiem, że nie chcę znów być, z tych samych względów :)

Od tego momentu zaczynają się dla mnie światy nieodwiedzone. Drogami, lepszymi czy gorszymi, ale i DDR-kami z asfaltu (!) docieramy do miejscowości Obrzycko, gdzie odwiedzamy Chatę Lewiatana, czy jak to było tym sklepom, gdzie sprzedawali colę i drożdżówki :) Przy okazji okazało się, że to, co jak sądziłem jest kościołem, okazało się ratuszem, do tego barokowym (!). Nic mi w tej opowieści nie pasuje, no ale trzeba wierzyć tutejszym ludziom od wstawiania tablic z opisami. Generalnie jednak miejscowość o dziwo miło mi się zapamiętała we łbie, bo kilka ciekawostek dało się zauważyć na murach.






Przekraczamy Wartę, a tu... Zielonagóra :) A ja się miło witam z radiowozem, który dziwnym trafem podświadomie kieruje mnie mentalnie ku tamtejszej ścieżce. Te pojazdy mają w sobie niewypowiedzianą magię :)

Wjeżdżamy na tereny Puszczy Noteckiej. Oj tak, to moje miejsce. Dobre drogi, pięknie położone pomiędzy drzewami, jakieś tam hopki, na razie niewielkie. Rewela.


W Lubaszu chwila na podziwianie całkiem ładnej atrakcji weekendowej, z której akurat leciały znane przeboje. Jurek i tak stwierdził, że będę się smażył w piekle, więc nie będę dosypywał sobie jeszcze doń węgielków. I na tym zakończę temat :)

Pojawił się Czarnków. Nigdy nie byłem, a zawsze mi się dobrze kojarzył - z pysznymi wyrobami mlecznymi oraz z pysznymi wyrobami... chmielnymi :) 50% sukcesu zostało uzyskane, gdyż po drodze mijaliśmy mleczarnię, tego drugiego zakładu niestety nie :/ A miasteczko polubiłem za jeszcze jedno - jest położone w dolinie, co oznacza najpierw godny zjazd (ponad 63 km/h), a potem grubo ponad kilometrowy wjazd (trochę wolniejszy, za to - jak powiada Strava - z nachyleniem w porywach dochodzącym po 10%). Miodzio :) Tutaj małe info - plany Jurka były trochę inne co do tej części trasy i nawet ku mojemu zaskoczeniu zaczęły się delikatnie realizować (te nawrotki pod prąd, hehe), jednak po spojrzeniu na zegarek trzeba było wrócić do rzeczywistości.

Tutaj Jurek dzielnie zjeżdża...

...a następnie jeszcze bardziej dzielnie wjeżdża :) Brawo - górki były naprawdę godne!!!

Potem zresztą też było całkiem fajnie, do tego gdzieś w tle widniała jakaś ciekawa, bo asfaltowa i całkiem pagórkowa ścieżka, ale dostanie się do niej wymagałoby z naszej strony zatrudnienia wojsk obrony terytorialnej. Pewnie czekalibyśmy jeszcze do teraz, bo zanim grillowce w koszulkach z żołnierzami przeklętymi wsadziłyby się w mundury... :)

Rewelacyjny zjazd czekał na nas jeszcze w Ujściu, które bardzo, ale to bardzo mi się podobało. Czułem się niemal jak u drugiego/pierwszego siebie, czyli w górach. Do tego godne zabytki, dwie rzeki na raz... Po prostu pięknie. Niestety w tym samym momencie zgłupiał mi aparat w jednym z dwóch telefonów, więc końcówka relacji będzie symboliczna pod względem zdjęć.


W końcu Piła... Przy wjeździe była nawet całkiem konkretna sesja, ale niestety zachowało się jedynie zdjęcie z kalkulatora.

Potem było też całkiem ładnie, bo Piła jeszcze nie za bardzo była, za to były drzewa :)

Jak się Piła pojawiła to... Hm. Cieszyłem się, że to finisz :) Zresztą, co tu dużo gadać, kalkulator prawdę powie :)


Ok, nie powinno się oceniać po okładce, bla bla bla... Ale ocenię - trzeci świat. Oczywiście była za to galeria, do której Jurek poleciał po zapas alko i bezalko browarów (wiem, wstyd :P, ale co zrobić?), natomiast prawdziwym hitem okazał się cerber płci żeńskiej, pełniący zaszczytną funkcję ciecia dworca, z napisem "SOK". W skrócie: my już przy kasach, płacimy za bilety, gdy gdzieś zza winkla rozlega się:

- Panowie, proszę uprzejmie opuścić dworzec z tymi rowerami.
- Już, jak pani widzi właśnie kupujemy bilety, zaraz mamy pociąg.
- Tam na zewnątrz są stojaki, proszę je tam zostawić.
- Ale my przecież za minutę wychodzimy, bilety się drukują.
- Proszę opuścić dworzec.
- Czy pani nie widzi, że już byśmy dawno te bilety kupili, gdybyśmy nie rozmawiali z panią?
- Zapoznali się panowie z regulaminem dworca? Chcą panowie mandat?

I tak przez kilka minut :) Jurek dyskutował, ja po przekazaniu w okienku, iż zapłacę kartą zostałem najpierw wysyczany przez kasjerkę, która wycedziła, iż "płatnośśść kartą zgłasza ssssię przed zakupem" (faktycznie była kartka, ale nie widziałem, bo gadałem z panią cieć), a potem z fochem dostałem blankiecik, jednak bez przejazdu na rowery. Czemu? Bo "nie ma gwarancji, że będzie na nie miejsca". Za to wypisano nam karteczkę, dzięki której mieliśmy możliwość zakupu takowych już w pociągu. Oto jak wygląda skład trakcyjny EN57, do którego nie da się sprzedać biletu rowerowego (na pierwszym tle blankiecik) z powodu braku gwarancji miejsca:

Choć może mieli rację? Na fotce nie widać drugiego roweru, a przy aktualnych możliwościach w temacie klonowania... :) A tak w ogóle to może w pociągu uzbierałoby się ze dwadzieścia osób...

W samym Poznaniu Jurek złapał jakieś wirtualne połączenie do Buku, którego nie było w rozkładach internetowych, a to i tak tylko dzięki temu, że podczas spalania fajki usłyszał komunikat. Dobra zmiana sięga już PKP :)

Fajna seta+ się dziś trafiła, Planowałem ciut krótszy wypad, ale wersja alternatywna trasy na Piłę baaardzo mi się podobała. Jurek dzielnie trzymał koło, a różnica w naszych średnich wynika z tego, że gdy czuję (tak rzadko...) powiew w plecy to nie mogę (no nie mogę) nie jeździć (prawie) swojego. Jako że szanowny kolega nie kręci tak regularnie jak ja (za to potrafi zrobić 400+, czego ja bym nawet nie ruszył) to wymyśliłem swój patent - gdzieś od połowy trasy jechałem z przodu, korzystając z okazji do podkręcenia, potem robiłem jakieś zdjęcia i pauzę, a gdy a horyzoncie (bardzo szybko) pojawiał się Jurek to podjudzałem go pozytywnie do przyspieszania, tworząc presję - i tym samym chyba obaj jesteśmy zadowoleni :)

Jurek - dzięki wielkie za wyjazd. Pokazałeś mi tereny, za które zabrałbym się pewnie za tysiąc lat, a już wiem, że byłby to błąd niewybaczalny, gdyż powinno się je serwować w pierwszej kolejności. Dzielnie jechałeś, a podjazdy zostaną w nogach, wierz mi. Piła zaliczona, a w sumie odfajkowana - o wiele lepsze są okoliczności, które do niej prowadzą. Polecam.

TU trasa w wersji ładnej, a poniżej z Endomondo. Do dystansu doszedł jeszcze przejazd z poznańskiego dworca.

PS. O dziwo pojawiły się dwie dogorywające już dożynki, a także jeden drewniany wiatrak do kolekcji.

A ja idę spać, nadrobię zaległości w BS jutro, obiecuję :)








Komentarze
Trollking
| 21:43 sobota, 5 stycznia 2019 | linkuj Hehe, no tak :) Najgorsze jest to, że zdublowanie czteropaków też nie pomaga :)
Lapec
| 08:03 sobota, 5 stycznia 2019 | linkuj Nie, wtedy jest najgorzej! Bierzesz czteropaka - dochodzisz pod namiot - patrzysz nie ma czteropaka - sklep - bierzesz czteropaka - dochodzisz pod namiot - patrzysz ... :D
Trollking
| 21:10 piątek, 4 stycznia 2019 | linkuj Nawet jakby co, to w razie "w" Mosina jest niedaleko - spacerek po 10 km w tę i 10 z powrotem może być wartością dodaną :)
Lapec
| 23:03 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj Byłem tam pięć dni na domkach, a i rowerem też ... i ... tak, chce zaś heh. Tym razem z namiotto i ogniskiem :) Pilnuj ino tych dwóch sklepów, coby choć jeden został :P
Trollking
| 17:18 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj Radzewice to obowiązkowy obowiązek, choćbyś miał zawalić wszystkie inne trasy :)

No i faktycznie, Relive ma chyba jakiś termin ważności do spożycia :/

Przypomniałem sobie tę sytuację z PKP w Pile - i tylko mnie to po czasie upewniło, żeby w tym grajdołku już się więcej nie pojawić z własnej woli :)

I... dzięki :)
Lapec
| 07:20 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj Poczytałem i chyba pozostanę przy moich opcjach na kolejny Poznań: czyli Wronki, Pniewy (tam nie ma PKP?!) i Gniezno + te namiotowe Radzewice czy tam Kuzyna pomysł z Puszczą Zielonka. Droga Blinka (182) od Czarnkowa do Piły mało zachęcająca jak na moje koła.
Pani na PKP, tak samo zryta jak ceny pociągów - już nigdy nie będę narzekał na cennik Kolei Śląskich :D

PS: Z Objezierza do Obornik trafiłem nawet na 11% nachylenia :)
PS2: Relive się popsuł, hmmm one mają jakąś datę ważności czy jak ... ?
PS3: Spóźnione (ale tłumaczone brakiem znajomości) gratulacje setki heh
Trollking
| 17:59 wtorek, 12 września 2017 | linkuj No bo jeśli tam co chwilę ktoś przeżywa jakieś dziwne stany na widok roweru w holu to ewidentnie wskazuje na permanentny stan przedmiesiączkowy (PMS) w tym temacie :)
rmk
| 15:16 wtorek, 12 września 2017 | linkuj Jurek wszystkie te miejsca o których piszesz znam doskonale. Jeździłem tam i rowerem i samochodem wielokrotnie. Wszystkie atrakcje znam :) Tu nie chodzi o to czy mam takie odczucia po Roztoczu czy jeździe po górach :)

A te PSM Piła to dlaczego bo nie zajarzyłem :)
Trollking
| 19:31 poniedziałek, 11 września 2017 | linkuj Remik/Jurek - mi się trasa podobała i to jest mój punkt widzenia :)

Dariusz - dzięki :) SOK Piła powinno zmienić nazwę na PSM Piła ;)
lipciu71
| 19:07 poniedziałek, 11 września 2017 | linkuj Z SOK Piła też miałem swoje przejścia. Widać tak tam jest.

Graty za setę
Jurek57
| 18:16 poniedziałek, 11 września 2017 | linkuj Remik - chciałem tylko przez to powiedzieć że będąc w wojsku pokonywałem trasę z Piły do Poznania na "lewiźnie" w różnych konfiguracjach terenowych , wielokrotnie.
My wybraliśmy taki wariant z braku czasu ! :)
Można ją przejechać w co najmniej trzech wariantach. W których nie brakuje zjazdów/podjazdów
Czarnków na 3x , Ujście , Pianówka /Goraj czy dolina Noteci z Radolinem/Radolinkiem.
Widoki są obłędne. A po drodze nie brakuje zieleni i zabytków !
Ale jak ktoś ląduje w "płaskiej" wielkopolsce po roztoczańskich wojażach to zaczyna kręcić nosem. :))
Ja tak miałem po "pierścieniu" !
Musiałem się jednak wyspowiadać ... by nie grzeszyć ! :)
rmk
| 15:53 poniedziałek, 11 września 2017 | linkuj Noc mi nie pasowała, dzień miałem wolny :)
Jurek to, że byłeś w Pile w wojsku nie zmieni mojego podejścia do przejechanej przez Was trasy - jest ona nudna i jest to mój punkt widzenia :)
Trollking
| 14:50 poniedziałek, 11 września 2017 | linkuj Było bardziej pod górkę, Endo kłamie :)

Średnia oczywiście, że gdyby była tu priorytetem, to byłaby większa. Ale tu celem była wycieczka krajoznawcza i gadu gadu, a nie spinanie pośladów :)
Walery
| 10:13 poniedziałek, 11 września 2017 | linkuj Ups... Powaliła, by mogli się podnieść :)
Walery
| 10:10 poniedziałek, 11 września 2017 | linkuj Morsie! Ależ skądże! Ta średnia wcale nie powala. Gdyby wiatr wiał z lewej strony... średnia powaliła by Ich do rowu :) Ale trzeba przyznać, że Troll The King uczciwie napisał o wietrze smagającym grzbiet. Podejrzewam, że jednak z rozpędu, bo zawsze o nim pisze :) Łyżkę dziegciu dodam jednak: prawie cały czas z górki ;) Tak więc Trollu The Kingu następnym razem oczekuję pochwały bruków lubuskich, choćby między wierszami :) Trzeba być twardym (jak bruk), nie miękkim (niczym asfalt)...
Trollking
| 21:32 niedziela, 10 września 2017 | linkuj Dziękuję! -my :)
JoannaZygmunta
| 21:21 niedziela, 10 września 2017 | linkuj Fajnie :) I wycieczka i relka :)
Trollking
| 21:11 niedziela, 10 września 2017 | linkuj Remik - ależ ja (i pewnie Jurek) byliśmy pewni, że skoro Prusim nie pasował co do terminu to nawet nie ma co pytać... Cóż, na przyszłość trzeba jeszcze bardziej uszczegóławiać szczegóły, jak widać. Nadrobimy, spokojnie :)

Walery - widziałem wszystkie Piły do chyba piątej części. Wiem, jestem hardkorem. A potem już nie dałem rady, Ale spoko, dać mi więcej bruku i samo się nakręci :)

Grigor - dzięki! :) No ale jak to nie robię wycieczek? Spójrz choćby na zakładkę "po setach dwóch" u mnie!

JPbike - no to chyba mijaliśmy w takim razie! W wolnej chwili odszukam i być może się okaże, że 100% czarnkowskich atrakcji zostało jednak zaliczonych :)

Ania - hehe, ciekawe podsumowanie - miło, że nomenklatura się utrzymuje :) dzięki!

Jurek - wzajemnie! No i pewnie, że do następnego! Nawet nie wiesz, jaki mam szacun dla Twojej kondycji oraz podejścia do rowerowych (i nie tylko) wyzwań. Miło było razem kręcić! :)

Mors - no proszę, jakieś pole (choćby mleczarskie) do kompromisu :)
mors
| 20:21 niedziela, 10 września 2017 | linkuj Średnia powala. O_O

A co do produktów mleczarskich z Czarnkowa, to się zgadzam, jak rzadko kiedy. ;)
Jurek57
| 19:46 niedziela, 10 września 2017 | linkuj Tomek , dzięki za podjęcie rękawicy !
Świetnie mi się z Tobą jechało .... pomimo Twoich ucieczek. :)
Do następnego ... !?

Remik - Nie prawda. Jest kilka dodatkowych atrakcji na tej trasie.
W Pile byłem w wojsku.Wprawdzie 40 lat temu ale trasę do Poznania w różnych konfiguracjach pokonywałem chyba 35-40 razy. Np. przez Białą i dalej doliną Noteci która wcale nie jest płaska !
anka88
| 19:07 niedziela, 10 września 2017 | linkuj Ależ tutaj dystans się ukazał... dwie 50-tki i glut w jednym :). Super! Gratuluję Wam wyjazdu, świetna relacja.
JPbike
| 18:04 niedziela, 10 września 2017 | linkuj Browar w Czarnkowie jest dosłownie "rzut beretem" od mostu ... :)
grigor86
| 18:01 niedziela, 10 września 2017 | linkuj To Ty też wycieczki robisz? Pierwszy raz widzę takie coś u Ciebie :-) Ale powiem szczerze, że podoba mi się ta bardzo.
Walery
| 15:35 niedziela, 10 września 2017 | linkuj Piła 8: The Ekshumators ... :)
rmk
| 14:05 niedziela, 10 września 2017 | linkuj Szkoda, że żaden z Was nie dał znać, pojechałbym z Wami.

Piła kojarzy mi się tylko z tym, że wita jeleni oraz, że jest największym miastem w Polsce nie mającym żadnej (!) drużyny piłkarskiej.

Trasa doskonale mi znana ale poza okolicami Czarnkowa i Ujścia, nudna. Gdy się jedzie z kimś ma się inny odbiór, samemu to nuuuda.
Trollking
| 21:38 sobota, 9 września 2017 | linkuj Całkiem możliwe. I chyba nawet na 100% to ten właśnie.
Gość | 21:20 sobota, 9 września 2017 | linkuj Na zdjęciu na 99% Mig 23
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wiata
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]