Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197915.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2022

Dystans całkowity:1557.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:59:18
Średnia prędkość:26.26 km/h
Maksymalna prędkość:54.50 km/h
Suma podjazdów:5132 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:51.91 km i 1h 58m
Więcej statystyk
  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 88m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut mokro-zielony

Środa, 20 kwietnia 2022 · dodano: 20.04.2022 | Komentarze 11

Miało lać. I lało.

A w sumie to bardziej padało. Dzięki temu wykonałem chociaż gluta, bo na więcej zdrowia nie miałem. Na szczęście opady były z tych "do ogarnięcia".

Trasa: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Dąbrowa - serwisówki - Plewiska - Poznań.

Wyjazd kompletnie bez przygód. W sumie bym to lubił, gdyby nie było tak paskudnie :)

Pisałem już, że padało? :)

Jedyny plus deszczu: zieleni się.
Jedyny plus deszczu: zieleni się
Dzisiejsze warunki pogodowe
Odwiedziłem kredki. Stoją.
Kredki tym razem z drzewem
Więcej ujęć - co raczej oczywiste - nie robiłem. Aha, z rzeczy smętnych: padł mi już całkowicie Nikon :( Obiektyw sam się wsuwa, wysuwa, wsuwa, wysuwa, wsuwa i wysuwa. A potem informuje, że nie będzie działać. Oddałem na diagnozę, jednak coś czuję, że mój główny sprzęt do zoomowania powiedział mi ostatecznie "pa pa". Szkoda, służył wiernie, chętnie połakomiłbym się na jego następcę, ale ceny są absurdalne, a dostępność niemal zerowa. Eh :(


  • DST 56.60km
  • Czas 02:10
  • VAVG 26.12km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 174m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szaropowrót

Wtorek, 19 kwietnia 2022 · dodano: 19.04.2022 | Komentarze 7

Niestety nastąpił powrót do szarej, pracowej rzeczywistości. I to nawet dosłownie, bo pogoda się generalnie spieprzyła. A będzie jeszcze gorzej.

Dzisiaj przynajmniej nie padało. Za to ciężkie chmury straszyły, a wiatr zrobił się jeszcze bardziej upierdliwy oraz jeszcze mniej przewidywalny co do kierunku. Prócz tego oczywistego: w ryj.

Wybrałem dzisiaj trasę dawno nieprzerabianą, północno-wschodnią: Dębiec - Wartostrada - Chemiczna - Gdyńska - Koziegłowy - Kicin - Kliny - Mielno - Dębogóra - Karłowice -Wierzonka - Kobylnica - Janikowo - Bogucin - Miłostowo - Główna - Malta - Wartostrada - Dębiec.

Ruch o dziwo był całkiem mały. Choć i tak od kiedy jest Wartostrada ma to mniejsze znaczenie, ale zawsze miło oddychać mniejszą ilością spalin niż większą :)

Tak prezentowała się Warta...
Chmury nad Wartą, Poznań
...a tak Wartostrada:
Wartostrada - odcinek południowo-wschodni
Wartostrada, zjazd z części północnej
A, no i Interaktywne Centrum Historii Ostrowa Tumskiego, czyli ICHOT.
Interaktywne Centrum Historii Ostrowa Tumskiego (ICHOT), Poznań
Miło było zobaczyć Dziewiczą Górę. Pozdro :)
Dziewicza Góra
Wieża widokowa na Dziewiczej Górze
Za to w zwierzaki nie obrodziło. Jedynie parkę żurawi przyuważyłem w Karłowicach, do tego dość daleko.
Żurawiowa parka
Pasący się żuraw
Zmarzłem, przewiało mnie, było paskudnie. Na średnią nawet nie patrzyłem. dla zdrowia psychicznego :) A od jutra ma padać :/

Dystans zawiera dojazd do pracy.


  • DST 51.50km
  • Czas 01:54
  • VAVG 27.11km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 164m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leniwcowo

Poniedziałek, 18 kwietnia 2022 · dodano: 18.04.2022 | Komentarze 9

Takiego lenia, jakiego dziś miałem, nie kojarzę od dawna. Co najmniej od wczoraj :)

Samo to, że na rower ruszyłem dopiero po czternastej, mówi samo za siebie. To mi się nie zdarza. Jednak widocznie organizm wymusił na mnie najpierw długie odespanie, a potem chęć na nicnierobienie. Prawie tydzień męczarni najpierw z choróbskiem, a potem dochodzenia do siebie, zrobiło swoje. Więc sam siebie rozgrzeszam.

Gdy już ruszyłem, miałem nadzieję na komfortowe warunki. Gdzie tam. Było tak jak ostatnio: może i nawet względnie ciepło, ale zimny i mocny wiatr skutecznie zerował wszelkie plusy. Za to niebo piękne. Chociaż to.

Trasa wschodnia: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Szczodrzykowo - Dachowa - Robakowo - Gądki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Jakieś tam zwierzaki wpadły. Oczywiście sarenki...
Sarenki pod drzewem
Sarenki w pędzie
...i oczywiście śmieszki.
Śmieszkowy klub dyskusyjny :)
Śmieszka z nietęgą miną
Jednak najbardziej ucieszyło mnie potomstwo gęgaw. Witamy :)
Gęgawy z młodymi
Cała wystawka wodniaków ze Szczodrzykowa
Powyższe (i poniższe) ujęcia oczywiście znad Szczodrzykowa.
Odpoczynek w Szczodrzykowie
Fale na zalewie w Szczodrzykowie
Dębiny oczywiście zabraknąć nie mogło :)Popołudnie na Dębinie
A jak tam Śmigus Dyngus? Cóż, na dzielni coś walnęło (po raz pierwszy od kiedy tu mieszkam) i... nie było wody. Do tego stopnia, że miasto podstawiło beczkowóz. Bóg Awarii ma poczucie humoru :)
W Lany Poniedziałek awaria wody i beczkowóz :)


  • DST 51.37km
  • Czas 01:52
  • VAVG 27.52km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 118m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jajecznie

Niedziela, 17 kwietnia 2022 · dodano: 17.04.2022 | Komentarze 11

Tradycja to dobra rzecz. W związku z nią przed niedzielnym śniadaniem idę... na rower. To nie mój wymysł, o dziwo :) Żona bowiem nie lubi jak jej się snuję po kuchni, więc powstał kompromis - ja kręcę, a lepsza połowa przygotowuje stół. Układ idealny :)

W związku z tym miałem okazję jechać niemal pustymi drogami. Super sprawa, szkoda że tak rzadko możliwa do realizacji.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Skoro pustka, to brakowało nawet drogowych debili. Skarb. Szkoda tylko, że wiatr nie chciał współpracować, ale przynajmniej nie był już mocny.

Fotek za wiele nie robiłem, ale coś tam wpadło. Najpierw moje osobiste świąteczne jajeczko :)
Śniadanko wielkanocne :)
A teraz już bardziej klasycznie. Jezioro Lusowskie.
Poranne Jezioro Lusowskie
Plaża nad Jeziorem Lusowskim
Daleko na jego środku pływał sobie samotny perkoz.
Samotny perkoz
A w okolicach Wysogotowa pasły się znajome sarenki.
Sarenki w zieleninie
Po południu jeszcze szybki wypad z Kropą do WPN-u, który powoli staje się w końcu zielony.
Kropa spaceruje przez WPN :)
W końcu zielono w WPN-ie
Oczywiście na chwilę na Dębinę musiałem iść :) Tam czekał na mnie Pan Gągoł.
Pan Gągoł z poznańskiej Dębiny
A w nocy była taaaaaka pełnia :)
Pełnia księżyca


  • DST 53.60km
  • Czas 02:05
  • VAVG 25.73km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 159m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wymęczoszon

Sobota, 16 kwietnia 2022 · dodano: 16.04.2022 | Komentarze 12

W końcu powrót na szosę, po prawie tygodniu walki na cięższym sprzęcie... Ale zdecydowanie nie tak wyglądał on w moich marzeniach :)

Niby było całkiem spoko - aura przepiękna: niebieskie niebo i białe chmury. Tylko czemu one, cholera, tak szybko po nim zasuwały? Gdy już ruszyłem, wiedziałem: wiatr znów zaczął masakrować, do tego z kierunku znienawidzonego, czyli każdego. Oprócz tego jedynego, który oferuje powiew w plecy. Naprawdę, nie było momentu, gdy mi pomagał, co widać po średniej. Aha, do tego temperatura niekoniecznie jakaś super wiosenna, co przy moim zdrowiu spod stanu "chyba już aż tak nie zdycham?" niekoniecznie była atutem :)

Trasa wschodnia: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Pisać za bardzo nie ma o czym, więc czas na foty z jedynego miejsca, które mnie zatrzymało na dłużej (i wymarzło), czyli zalewu w Szczodrzykowie. Miałem chrapkę na jakieś wyjątkowe ujęcia, ale nici z tego, bowiem nad moim stałym miejscem unosił się smród grilla, który pochodził z okolic zaparkowanej terenówki, na której widniał dumny napis "pomoc wojskowa dla Ukrainy" w dwóch językach. Aktualnie jednak panowie z pewnym śpiewnym akcentem zza wschodu zajmowali się aktywną pomocą w tym, żeby butelki i puszki z browarami za długo nie pozostawały pełne, a mięso za długo na ogniu. No cóż, zawsze coś. Ale co mi przestraszyli ptactwo, to przestraszyli. Nie pozdrowiłem. I nie chciałem wnikać w to, kto jest kierowcą i co konsumuje. Coś tam jednak udało się uchwycić (nie grillowców), czyli łyski i śmieszki.
Stała miejscówka w Szczodrzykowie
Pięknie zalane pola w Szczodrzykowie
Przyczajona łyska, ukryta śmieszka :)
Kolonia śmieszek
Kołująca śmieszka
Łyski trzy razy ;)
Łyska na wodzie
Wodująca śmieszka
Okazało się, że wzdłuż nowej debilno-bezsensownej śmieszki w Żernikach pojawił się zakaz rowerowy również za rondem :( Teraz już nie ma legalnej siły na olanie tego gówna. Za to jest gratis... Chyba lepiej jak zostawię to bez komentarza, bo te leciały głośno z moich ust na żywo.
To jest, kurna, hit... :/
Polska w pigułce
Po południu jeszcze spacer po Dębinie. Nie było tłumów - wow!!!!! :)
Błękit nad poznańską Dębiną


  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 86m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut poznański

Piątek, 15 kwietnia 2022 · dodano: 15.04.2022 | Komentarze 13

Wczoraj wieczorem wróciłem do Poznania. Specjalnie przed świętami, żeby darować sobie tłok dojazdowy. Udało się.

Oczywiście wolne mam wciąż - zalety zaległego urlopu. Szkoda tylko, że pogoda się postanowiła z tej okazji ewidentnie spieprzyć. I to w całej Polsce. A może i w sumie w moim przypadku dobrze? Wciąż trzymają mnie jakieś tam złogi przeziębienia, tu smarknę, tam kaszlnę niczym rakieta wystrzelona w okręt wojenny "Moskwa", kiedy indziej we łbie mi zakłuje. No jakoś do sportu wciąż nie mam głowy, i tak jestem dumny z tego, co zrobiłem w górach jako pół-zombie.

Rano padało, więc najpierw zakupy na przedłużony weekend. Część oczywiście była już zrobiona, ale do mnie należało odebranie między innymi ciasta, bo tylko ja jeszcze jestem w stanie wytrwać jakoś w kolejce z babciami spędzającymi pół godziny nad wyborem rodzaju babeczki, która finalnie i tak wyląduje po świętach niezjedzona na śmietniku. No dobra, nawet ja nie jestem w stanie wytrwać, ale ktoś musi :) Żadna starsza pani nie ucierpiała, choć ryzyko było wysokie. Ciężka misja zajęła mi oczywiście sporo czasu, ale się udało.

W międzyczasie opad przeszedł w mżawkę, delikatną na tyle, że wyjechałem Czarnuchem na gluta. O tym, że więcej nie wykonam przekonał mnie dodatkowo silny wiatr i chłód włażący pod ciuchy. Za gorączką jakoś nie tęsknię sorry. Więc wykonałem kółko: Poznań - Plewiska - Komorniki - Rosnowo - Szreniawa - Komorniki - Wiry - Luboń - Poznań.
Ponownie pod Poznaniem. Niestety w deszczu
Oczywiście zwierzaków nie było. No, prócz jednego spylającego koziołka. Aż żal wklejać :)
Uciekający koziołek
W zamian za krótszy dystans zrobiłem Kropie przebieżkę do Dębinie. A tam coraz bardziej kolorowo... :)
Poznańska Dębina nabiera barw
Aha, jeszcze w temacie zakupów, za fanpejdżem "NIE". Nie tylko Smoleńsk jest winą Wiadomo Kogo, nie tylko... :)




Odjazdowo

Czwartek, 14 kwietnia 2022 · dodano: 14.04.2022 | Komentarze 14

Chyba – odpukać – powoli zaczynam wygrywać z choróbskiem. Szkoda, że dopiero pod sam koniec pobytu w górach. Blietzkrieg lekarstwami i innymi specyfikami powoli zaczyna odnosić skutki i rano nie miałem już gorączki, tylko wciąż mega katar i upierdliwy kaszel. Z tym już da się jakoś żyć.

Pozostało jeszcze osłabienie, ale do niego już się przyzwyczaiłem przez ostatnie dni. Może dzięki temu nauczę się wolno jeździć, bo to trudna sztuka :)

Dzisiejszy wypad był ostatnim z cyklu górskiego, więc cieszyłem się, że wiatr skierował mnie ponownie w Rudawy, bo je lubię najbardziej. Wykonałem pętlę: Jelenia Góra – Łomnica – Wojanów – Bobrów – Trzcińsko – Janowice Wielki – Trzcińsko – Przełęcz Karpnicka – Karpniki – Krogulec – Bukowiec – Kostrzyca – Ścięgny – Miłków – Sosnówka – Staniszów – Jelenia Góra.

W Sosnówce przypomniała mi się ulubiona atrakcja – gazeciarz. W związku z czym wróciła do łask standardowa wiązanka. Poza tym atrakcji brak :)

Fotki dzisiaj będą bardziej nawodnione :)
Rudawy w Bobrowie
Nad mostkiem w Bobrowie
Spokojny jak nigdy Bóbr
Rzeka Bóbr na wysokości Trzcińska
Po amerykańsku w Trzcińsku
Most kolejowy w Janowicach WielkichSokoliki wciąż stoją tam, gdzie stały :)
Pełen widok na Sokoliki
Sokoliki w pełnej krasie
Sam szczyt Sokolików
Niestety pod nimi również zaczyna kwitnąć patodeweloperka :/
Widok z Przełęczy Karpnickiej. Patodeweloperka gratis
W Sosnówce pojawił się nowy, fajny przystanek, nawiązujący do istniejącego obok Zamku Henryka.
Przystanek
Bok przystanku księciunia :)
A Śnieżka? Też wciąż stoi :)
Ostatnia już karkonoska panorama
Dawid i Goliat
Śnieżka - ostatnie zerknięcie
Aha, uratowałem ropuchę-gapę, wygrzewającą się na samym środku drogi. Jakaś mega zachwycona przenosinami nie była, ale to lepsze niż perspektywa zostania placuszkiem. Tak sądzę :)
Ropucha górska ;)
Wygrzewająca się ropucha
Ropucha po przeniesieniu w bezpieczne miejsce
Tyle z gór. BS-a nadrobię pewnie wieczorem, jak przyjadę do domu.


Pięć rudawskich dych

Środa, 13 kwietnia 2022 · dodano: 13.04.2022 | Komentarze 11

Dzisiejszy dzionek był jedną wielką zagadką. Nawet udało mi się w miarę wyspać, nad ranem temperatura była tylko lekko powyżej trzydziestej siódmej kreski, ale męczył mnie katar. Nie spieszyłem się więc w wyjazdem.

W końcu ruszyłem lekko przed południem. Było ciepło, co jest niby fajne, ale bałem się przegrzania, bo to na pewno by nie pomogło w walce z choróbskiem. Aha, wiatr miał być slaby, a i tak mnie wymęczył na bardziej otwartych przestrzeniach.

Plan był taki, że robię gluta i decyduję co dalej. Co za czasy nadeszły - ostatnio takie dylematy miałem zimą, gdy kręciłem przy minus jedenastu, a nie plus piętnastu... :)

Pierwsza część to moje ukochane Rudawy, czyli trasa z Jeleniej przez Radomierz, Janowice Wielkie, Trzcińsko, Bobrów i Wojanów do Dąbrowicy, gdzie postanowiłem, że jadę dalej. Potem żałowałem, bo siły zaczęły mi się szybko kończyć, musiałem się zatrzymywać na wysmarkanie i picie. Jednak jakoś udało mi się wymęczyć te pięć dych, dokręcając przez Łomnicę, Mysłakowice i trasę z Karpacza do Jeleniej.

No dobra, fotki. Jak Rudawy, to muszą być cycuchy :)
Symbol Rudaw i Śnieżka
Szczyty Rudaw i Karkonoszy
Na tle Rudaw
Chwila pod Sokolikami
Spojrzenie na Sokoliki
Nie mogło też zabraknąć jednego z ostatnich spojrzeń na Śnieżkę.
Jedno z ostatnich spojrzeń na Śnieżkę
Jak zwykle w Janowicach pogłaskałem trolla :)
Znajomy troll z Janowic :)
Na Bobrze spotkałem parkę nurogęsi. Nie mogłem nie sfocić.
Nurogęsi na Bobrze
Spokojny samiec nurogęsi i wrzeszcząca samica
W Dąbrowicy zaskoczył mnie... brak mostu. No dobra, widziałem znaki zakazu, ale aż tego się nie spodziewałem.
Ups, most mi skasowali... Ale że co, że nie przejdę? :)
Ale że co, że nie przejdę? :) Przeszedłem, a nawet pomogłem jeszcze jednemu rowerzyście, też zaskoczonemu.
Przeszedłem :)
No i jeszcze historyczny motyw z Łomnicy - zachowane niemieckie napisy na budynku młyna. Miło, że ktoś je zostawił.
Budynek po niemieckim młynie
Pozostawiony niemiecki napis na młynie
Po fakcie stwierdzam, że trochę przesadziłem, bo pod koniec leciałem już na oparach. Pięć dych fajnie zrobić, ale jednak glut bardziej pasuje do... smarkania i lekkiego gorączkowania. Po powrocie musiałem odleżeć swoje. Jutro - jeśli w ogóle pojadę - pewnie skrócę dystans.


Glut górsko-zdychający

Wtorek, 12 kwietnia 2022 · dodano: 12.04.2022 | Komentarze 9

No niestety - choróbsko dzisiaj ze mną wygrało. W nocy pojawiły się dreszcze, nad ranem miałem temperaturę między 37 a 38 stopni, no i najważniejsze - przyszło mega osłabienie.

Poranek spędziłem w łóżku, nie za bardzo mając ochotę wstawać. Potem zrobiłem kontrolną rundkę (zaledwie 3 kilometry) w celu załatwienia pewnej sprawy i już wiedziałem, że nic ze mnie tego dnia nie będzie. Wróciłem do domu i poszedłem spać. Normalnie urlop roku.

Dostałem sporą ilość specyfików, przez co czułem się jak tablica Mendelejewa. Jednak postawiło mnie to na nogi na tyle, żeby wyjść chociaż na gluta. Bo pogoda - jak na złość - była aż zbyt piękna. Nie mogłem sobie darować, a jak wiadomo - co nas nie zabije, to wzmocni.

Oj, ciężki to był wyjazd. Sił nie miałem na nic, a po drodze musiałem się zatrzymywać wiele razy, żeby odsapnąć i ochłonąć, żeby się nie spocić. Czułem się jak stary dziad, a nie regularnie jeżdżący rowerzysta :)

Trasa nieskomplikowana: Jelenia Góra - Łomnica - Mysłakowice - Miłków - Ścięgny - Karpacz - Miłków - Mysłakowice - Łomnica - Jelenia Góra.

Kilka zdjęć zrobiłem, ale jedynie symbolicznie, żeby nie było łyso.
Panorama Karkonoszy
Śnieżka w pełnej krasie
Szczyt Śnieżki
Na DDR-ce na końcu Jeleniej Góry
Zawijasy na trasie do Karpacza
Jajo z Karpacza
Tyle na dziś. Wpis dodany, pewnie nie nadrobię dzisiaj zaległości BS-owych, bo czas spać. Normalnie jak emeryt.

Co będzie jutro? Zobaczę jak się będę czuł. Dzisiaj przyjemność z jazdy była marna, nie mówiąc o średniej. Być może trzeba będzie sobie zrobić pauzę, szkoda że akurat podczas pobytu w górach...


Górski zasmarkaniec

Poniedziałek, 11 kwietnia 2022 · dodano: 11.04.2022 | Komentarze 15

Wczoraj wieczorem zawitałem w Jeleniej Górze. Specjalnie przyjechałem na krótko przed świętami, które oczywiście mam gdzieś, żeby między innymi uniknąć tłumów i trochę pokręcić po górkach, jednocześnie mając do załatwienia kilka spraw pomocowych.

Wszystko fajnie, ale w sobotę, gdy szedłem do pracy, trafiła mnie ulewa, i to taka, że przemokłem w kilka sekund, do tego stopnia, iż musiałem się cofnąć do domu przebrać ciuchy. Zrobiłem błąd - nie wziąłem żadnego specyfiku zapobiegawczo. No i w niedzielę rano już czułem, że bierze się za mnie przeziębienie. Początkowo tylko katar, ale potem pojawił się kaszel. Całe szczęście, że rząd po raz kolejny wygrał ostatecznie z covidem, bo bym się martwił :) W sumie symptomy pokrewne żadne, ale zrobiłbym pewnie test na wszelki wypadek, jednak już nie ma darmowych bez skierowania, a na wizyty u lekarza nie miałem czasu. Poinformowałem jeleniogórzan jak wygląda sytuacja, obaw nie było, więc pojechałem.

Pogoda miała być piękna od poniedziałku - słońce, ciepełko, takie tam. Jak zwykle okazało się, że wróżbiarzom fusy się pomyliły. Dzisiaj od rana chmury, mocny wiatr z zachodu oraz umiarkowana temperatura. Średnio jak na mój stan zdrowia. Ale co - ja nie pojadę? :)

Obiecałem sobie, że przemęczać się nie będę. Zero ciśnięcia, żeby niepotrzebnie się nie pocić, typowa jazda emerycka nastawiona na focenie. Olałem nawet średnią, co rzadko mi się zdarza. Raz na jakiś czas można.

Trasa to "misja oscypek": Jelenia Góra - Cieplice - Wojcieszyce - Piechowice - Szklarska Poręba Dolna - Szklarska Poręba Średnia - Szklarska Poręba Górna - Piechowice - Jelenia Góra Sobieszów - Zachełmie - Podgórzyn - Cieplice - centrum.

No to jedziemy :)
Chwilowe przejaśnienie na Trasie Czeskiej
Najpierw odwiedziłem starych znajomych - nazgule i mamuta.
Dobrzy znajomi - nazgule i mamut, Wojcieszyce
Przejaśnień było jak na lekarstwo. Śnieżne Kotły wyglądały jak kocioł czarownicy.
Panorama lekko zatrważająca :)
Śnieżne Kotły w chmurach
Jeleniogórski Zamek Chojnik oraz Śnieżka podobnie.
Zamek Chojnik i Śnieżka
Zbliżenie na Zamek Chojnik w Jeleniej Górze
Jadąc do Szklarskiej widziałem coś, co mnie zawsze kręciło...
Jako dzieciak leciałbym na skrzydłach :)
...oraz Strażnika Grochówki :)
Strażnik grochówy :)
Na górze obowiązkowa Trollandia, ale jeszcze zamknięta przed sezonem...
No jest :) Tylko zamknięta
Widok spod Trollandi, Szklarska Poręba
...oraz coś, co jak sądziłem jest pyrą. Jednak nie :)
Początkowo myślałem, że to pyra w Szklarskiej Porębie :)
Był też Duch Gór/Karkonosz/Liczyrzepa.
Duch Gór/Karkonosz/Liczyrzepa
Oscypki kupiłem w innym miejscu niż zazwyczaj, w sumie jedynym otwartym, ale dostałem 80 groszy rabatu, więc będę tam częściej :) Konsumpcja jednego nastąpiło na wysokości stacji kolejowej Szklarska Poręba Górna.
Widok z wysokości Szklarskiej Poręby Górnej
Obowiązkowy oscypek na szczycie Szklarskiej
Stacja PKP Szklarska Poręba Górna
Jeszcze dwa spojrzenia na Szrenicę...
Szrenica w ciemnościach
Ostatnie spojrzenie w dół, Szkarska Poręba
...i w dół. Fałmaks 60+ zawsze cieszy :)

Specjalnie się zatrzymałem, żeby dotknąć kwietniowego śniegu. Nie pierwsze tego dnia, bo na trasie zastały mnie jego lekkie opady.
Śnieg, śnieg, śnieg!
W Szklarskiej Dolnej jeszcze chwila pauzy przy Lipie Sądowej, pozostałości po miejscu stanowienia prawa przez wójta. Oczywiście słońce nie mogło wyjść kilka minut wcześniej...
Lipa Sądowa, Szklarska Poręba Dolna
Jeszcze wątek kolejowy, czyli smaczki na wysokości Piechowic Dolnych...
Smaczek nad smaczkami, Piechowice Dolne
Oldskul, czyli fragment trasy kolejowej do Szklarskiej Poręby
...i na Stawy Podgórzyńskie.
Łódka z widokiem na Chojnik
Zachmurzone Stawy Podgórzyńskie
Tamże wątek ornitologiczny. "Zwykłe" gęgawy...
Gęgawa na stawie
Gęgawa ładnie zapozowała
...oraz "niezwykła" czernica.
Samotna czernica
Tyle na dziś. Zasmarkane pozdrowienia :) Jutro - jak dożyję - pewnie też coś wykręcę. Wtedy też nadrobię BS-a, bo na razie idę nadrobić senne zaległości :)