Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197482.00 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2021

Dystans całkowity:1430.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:54:35
Średnia prędkość:26.21 km/h
Maksymalna prędkość:52.60 km/h
Suma podjazdów:3733 m
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:49.33 km i 1h 52m
Więcej statystyk
  • DST 62.10km
  • Czas 02:24
  • VAVG 25.88km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bajeczka o Nikosiu

Czwartek, 21 stycznia 2021 · dodano: 21.01.2021 | Komentarze 20

W sumie nie bajeczka, a raczej nieśmieszna komedia lub może nawet horror. Jednak o tym później.

Najpierw o samym wyjeździe. Takim typowo przedpracowym, czyli połączonym z niewyspaniem i średnią ochotą na ciśnięcie. Wykonanym więc na ślimaczo, w czym oczywiście pomógł mi dobór sprzętu. Był nim znów Czarnuch, co okazało się wyborem trafnym - raz, że miejscami jeszcze wciąż na drogach syf w niektórych miejscach, a dwa - wjazd na polskie śmieszki to jedna wielka loteria.

Trasa - klasyczne "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Czemu MTB było idealne? Bo wpadłem na głupi pomysł jazdy DDR-ką w Łęczycy. Proszę, taki oto smaczek na jej środku:
Polski standard DDR trzyma się mocno :)
Już nawet leśna droga w Puszczykowskich Górach wydawała się bardziej przejezdna :)
Zaśnieżony wjazd w Puszczykowskie Góry
A teraz do sedna. Jako że nowa, asfaltowa droga rowerowa z Dymaczewa do Witobla była w bardzo dobrym stanie, to bez oporu sobie nią pyknąłem te kilka kilometrów. W sumie nawet komfortowo - brawo dla zarządcy za ogarnięcie tematu. 
Za utrzymanie odcinka Dymaczewo Nowe - Witobel wielkie brawa
A w samym Witoblu, gdzie jak już kilka razy pisałem, nagle pojawia się kostka, do tego falująca śmieszka zjeżdża na lewą stronę, co nie jest połączone z zakazem jazdy rowerem, więc nawet nie muszę wiedzieć, iż takowa dalej istnieje, jak zwykle ten może kilometrowy odcinek pokonałem zwykłą drogą, karnie zjeżdżając pod sam koniec znów na DDR, gdy wyskakuje nakaz po prawej.

Ale dzisiaj, w samym środeczku tego etapu, nagle usłyszałem za sobą klakson. Nie taki krótki, pojedynczy, który bym po prostu olał, ale znany nam wszystkim sygnał, iż za kierownicą siedzi polski, klasyczny buraczany frustrat. Odczekałem jeszcze chwilę bez reakcji, a że łapa z klaksonu spaść nie chciała, to znanym na całym świecie gestem pozdrowiłem kierowcę. Ten zaczął trąbić jeszcze mocniej, a co gorsza najpierw wyprzedził mnie na gazetę, a potem zaczął hamować, prawie spychając na chodnik. Oczywiście wykorzystałem sytuację na zrobienie zdjęć w locie, mam więc delikwenta. Proszę Państwa, oto Nikoś. Z Nikosiem nie jest za dobrze. Nie bądźcie jak Nikoś.


Aż żałowałem, że się nie zatrzymał na chwilę, byśmy sobie porozmawiali :)

Zwierzaków dziś brak, był Nikoś. Jedynie myszołów włochaty gdzieś w oddali się trafił, bardzo niewyraźny.
Myszołów włochaty, ledwo uchwycony w oddali
Reszta dystansu to dojazd do pracy. Już bez przygód.


  • DST 61.60km
  • Czas 02:26
  • VAVG 25.32km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 165m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cieplej!

Środa, 20 stycznia 2021 · dodano: 20.01.2021 | Komentarze 10

Spodziewałem się porannej masakry, a finalnie nie było tak źle. Do tego stopnia, że z pierwotnego gluta wyszedł nawet cały dystans, co sam przyjąłem z pewnym zdziwieniem :)

Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Czyli prawie kopia tego co wczoraj, tylko że wykonana dużo wcześniej, bo do roboty musiałem zdążyć. Ostatnie kilometry to właśnie droga do niej, ale już po ogarnięciu się w domu i zjedzeniu śniadania.

W końcu było lekko powyżej zera, co ucieszyło mnie wybitnie. Drogi w miarę przejezdne, przynajmniej te główne, na bocznych oczywiście zalegało jeszcze sporo błota pośniegowego, więc się tam nie zapuszczałem. Za to trafiłem na... South Park :) I od razu auto piękniejsze.
South Park! :)
A generalnie było o tak:
Chwila o poranku
W sumie nie wydarzyło się nic, niech więc ten wpis zamknie ten sam kowalik co wczoraj. Za to z jęzorem :)
Kowalik wywala jęzor


  • DST 52.55km
  • Czas 02:06
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 40.80km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 159m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Raniuszkowo

Wtorek, 19 stycznia 2021 · dodano: 19.01.2021 | Komentarze 15

Trafił się dzisiaj jeszcze jeden, ostatni póki co, wolny dzionek. Oj, przydał się.

Od rana bowiem świat przypominał coś między Syberią w wersji klasycznej a Australią w porze deszczowej. Dookoła śnieg, a na drogach plucha, z podejrzaną warstwą błota pośniegowego. Na rower tak dość średnio :)

Tak jak ostatnio postanowiłem więc najpierw pójść z Kropą na spacer. A w sumie poślizgać się w kierunku Dębiny. Tam świat wciąż piękny, i w sumie gdyby tam taki został, nie miałbym nic przeciw. Byle nie rozchodził się gdzieś dalej :)

Ptactwo szalało. Ale jak zwykle z kulturą. Tutaj na przykład raniuszek grzecznie czekał, aż się bogatka naje. Potem on, a w kolejce kolejna sikora.
Bogatka i raniuszek
Grzecznie czekamy na swoją kolejkę
Natomiast kowalik, jak tylko on potrafi, stawał na głowie, żeby coś skonsumować :)
Kowalik-akrobata
A gdy zobaczyłem te tropy, już wiedziałem, co znajdę kawałek dalej...
Tropy dzika
Oczywiście dziki. Ale schowane, spokojne, więc żeby ich nie niepokoić cyknąłem tylko szybką fotę komórką i się wycofałem.
No i same dziki, dziś nieśmiałe
Na rower ruszyłem dużo później, lekko przed trzynastą, gdy drogi były z grubsza czarne, za to mokre. Ale przynajmniej dość ciepło jak na ostatnie dni. Wykonałem trasę zachodnią: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Jeszcze w śniegu. Nie będę tęsknił :)
Z drogi uchwyciłem tylko kruki.
Niespokojne kruki
Jechało się dość ciężko, bo wiatr, mimo że słaby, to nie chciał pomagać. No i aura się skopała - ostatnie dwadzieścia kilometrów pokonywałem w deszczu, który utrzymał się do końca dnia. Najgorsze jest to, że w nocy ma być znów blisko zera, więc toto pozamarza i może być ślisko. Na jutro więc nastawiam się maksymalnie na gluta (jeśli w ogóle), bo czasu przed pracą będzie niewiele.


  • DST 32.55km
  • Czas 01:18
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura -11.0°C
  • Podjazdy 118m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut arktyczny

Poniedziałek, 18 stycznia 2021 · dodano: 18.01.2021 | Komentarze 12

No dobra. Dzisiaj rano faktycznie było już to minus jedenaście. Potwierdzam :)

Zgodnie z założeniem oraz z faktem, że życie mi jednak miłe, wykonałem jedynie gluta, idąc na kompromis z samym sobą. Wystarczyło mi, że wczoraj wykonałem misję sopelek. Trzeba się oszczędzać, tym bardziej, że po południu czekała mnie jeszcze wizyta u dentysty oraz upojne godziny w pracy. Za dużo zła na jeden dzionek :)

Trasa znana i lubiana, opatentowana przez niezliczoną ilość glutów, które wykonałem przez ostatnie miesiące, czyli: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki -Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.

Widok na WPN dzisiaj w wersji zimowej:
Zimowy widok na WPN
Klasyczny widoczek w zimowym wydaniu
Drogi generalnie czarne, prócz kilku nawianych łat...
Czarna droga na krajówce zawsze cieszy (w aktualnych realiach)
W Łęczycy koło Lubonia jak zwykle wszystko w normie, czyli śmieszka trzymająca podmiejski poziom odśnieżania. Zerowy :)
Znów się nie zawiodłem, DDR-ka w Łęczycy trzyma typowy podmiejski poziom odśnieżenia. Zerowy :)
Tyle. Wykonałem jeszcze w ramach odświeżania mózgu spacer do pracy.

Jako że na spotkanie zwierzaków szans nie było, sięgam do zaległości sprzed weekendu. Proponuję pustułkę, która najpierw przyglądała mi się uważnie z jednej z latarni, a potem poleciała polować.
Pustułka odpoczywająca na latarnii
Zbliżenie na pustułkę
Polowanie w wykonaniu pustułki
A jutro? Ocieplenie, może być nawet około zera (!). Ale za to wróci śnieg z deszczem :/ Jak nie urok, to wiadomo co.


  • DST 51.70km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 41.10km/h
  • Temperatura -7.0°C
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jadę! Albo nie jadę! :)

Niedziela, 17 stycznia 2021 · dodano: 17.01.2021 | Komentarze 17

No i nadeszła ta bestia, co nadejść miała. Zapowiadane na dziś było minus dwanaście w środku dnia, ale na moje lekko przesadzone. Termometr za oknem pokazywał minus siedem i tego się trzymam. Do tego świeciło słońce, a wiatr nie był mocny, choć jego zmienność mnie kilka razy zadziwiła. Oczywiście negatywnie. Czyli w gruncie źle nie było, przynajmniej dziś.

Wyruszyłem w biały świat lekko przed wpół do dwunastej. Na nogach trzy pary skarpet, na łbie kominiarka, do tego założone najgrubsze rowerowe rękawiczki. Dało się jechać. Muszę jednak przyznać, że ostatnie dwadzieścia kilometrów były już dość ciężkie, bo palce u nóg powoli krzyczały, że mają dość. Cóż, letnie adidasy, ostro styrane życiem, nie są ideałem przy mrozach :)

Trasa lekko kombinowana: z Dębca przez Hetmańską do Starołęckiej, potem Minikowo, Krzesiny, Jaryszki i... nawrotka. Bo w miejscu widocznym na fotce jeszcze walczyłem, ale kawałek dalej, na górce, oblodziło tak, że wolałem nie ryzykować.
Kawałek dalej się poddałem. Jednak wolę po drogach poruszać się w pionie :)
Cofnąłem się do wiaduktu na Krzesinach, a stamtąd skierowałem koła do Koninka, Jaryszek, Kamionek i Daszewic. Za nimi znów cofka, tym razem z lasu. Gdyby leżał tu śnieg, bym przejechał, ale z lodem nikt nie wygrał.
Tu również nastąpiła cofka. Łyżw nie wziąłem
W zamian skręciłem na poznańską Głuszynę, z której dokręciłem na Starołęcką, którą pokonałem w wersji idealnej, czyli z olaniem DDR-ki, a na Dębiec dostałem się wzdłuż Hetmańskiej i 28 Czerwca.

Te moje manewry jak nic przypomniały mi ten filmik:
Tyle że byłem w ciut lepszym stanie i zastanawiałem się czy jadę, a nie czy idę :)

Na Warcie już na dobre zagościł śryż.
Warta powoli pokrywa się śryżem
Warta - spojrzenie południowe
Przyznam, że zmarzłem. Jutro ma być gorzej, do tego pracuję, więc zapewne świadomie wykonam jedynie gluta, jeżeli w ogóle, bo znów ma śnieżyć :/ Poza tym przyjemność to dość średnia.

A po powrocie i reanimacji herbacianej wpadł jeszcze spacer z Kropą, jednak nie na Dębinę, gdzie widziałem tłumy, tylko w okolice cmentarza przy Samotnej. Pies wciąż zachwycony śniegiem :)
Syberia czy nie Syberia, kijek rzucić trzeba :)Cmentarne klimaty przy zachodzącym słońcu
Jest śnieg, jest radocha
Ośnieżony Jezus, cmentarz przy Samotnej, Poznań
Jezus bez nosa i bez ręki, za to ze śnieżkiem, cmentarz przy Samotnej, Poznań
Rękawiczek nie za bardzo chciało mi się ściągać, ale kwiczołowi odmówić nie mogłem :)
Odlatujący kwiczoł
Przeszkodziłem kwiczołowi podczas obiadu
Kwiczoł dosadnie pokazuje gdzie mnie ma :)


  • DST 52.60km
  • Czas 02:06
  • VAVG 25.05km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cześć i chwała bohaterowi!

Sobota, 16 stycznia 2021 · dodano: 16.01.2021 | Komentarze 28

Dzisiejszy wpis będzie zupełnie inny niż pozostałe. Rower zejdzie w nim na drugi plan, w sumie marginalny. Bowiem inny wątek zdominował ten dzień.

Po nocnych opadach i przymrozkach nastał zimny poranek, z mocno jeszcze oblodzonymi asfaltami. Postanowiłem więc odwrócić klasyczny cykl i najpierw pójść z psem, przy okazji zajrzeć do Teściowej z zakupami, a dopiero po południu ruszyć dwa kółka. W sumie było to jedyne rozsądne rozwiązanie po zerknięciu na drogi.

Dokładnie tak zrobiłem, fundując sobie klasyczną rundkę po Dębinie, która pierwotnie nie odbiegała od codzienności. Kropa polatała, ja porobiłem kilka zdjęć i wybrałem się w drogę powrotną. Postanowiłem jeszcze skręcić nad jeden ze stawów, gdzie często widywałem ptasią drobnicę. A tam czekał na mnie widok, którego się nie spodziewałem - sarna, która wpadła do wody i panicznie próbowała z niej wydostać.
Koziołek sarny, pod którym zarwał się lód
Biedne zwierzę ewidentnie sobie nie radziło, w panice pływało w tę i z powrotem, tracąc siły. Chwyciłem za telefon i próbowałem wezwać jakieś służby, przy okazji myśląc ze starszym państwem, którzy też podeszli, co jeszcze można zrobić. Jako że wszystkie moje telefony spełzły na niczym (temat rozwinę później) ustaliliśmy, że sarna (a w sumie koziołek) panikuje jeszcze bardziej, bo nas widzi, więc najlepiej opuścić to miejsce. Ja miałem zamiar polecieć do pobliskiej szkoły aspirantów PSP i szybko stamtąd kogoś ściągnąć. Jednak gdy się wycofywałem, spotkałem parę, którą chciałem poprosić o cofnięcie. Jakże było moje zaskoczenie, gdy usłyszałem: "ale my idziemy ją właśnie uratować". Nie wierzyłem własnym uszom, choć oczywiście to było coś, co usłyszeć chciałem.

Szybko wróciliśmy na brzeg, a moje zaskoczenie jeszcze wzrosło, gdy męska połowa duetu zaczęła się rozbierać i stwierdziła, że podpłynie do sarny i ją wyciągnie! W sumie aż mi wstyd, że na to sam nie wpadłem, choć te minus cztery na termometrze trochę mnie tłumaczy, jak i fakt, że pływam tragicznie. Postanowiłem więc pozostać jako rezerwa, gdyby trzeba było interweniować i obserwować akcję, trzymając kciuki. A przy okazji aparat.
To nie jakiś banalny mors, ale naprawdę odważny człowiek
Próba dopłynięcia do spanikowanej sarny
Pierwsza, niełatwa próba
Brawo, brawo, brawo!!!!
Cześć i chwała prawdziwemu bohaterowi!
Koziołek przerażony, zmarznięty, ale uratowany :)
Cóż mogę więcej napisać... Poznałem prawdziwego bohatera. Nie dość, że nie bał się wejść do lodowatej wody, to jeszcze skutecznie przetransportował jakimś cudem koziołka na drugą, zamkniętą część stawu.

Sarna była bardzo słaba, praktycznie nie mogła ustać, poczekałem więc aż człowiek, którego imienia nie poznałem, wróci, pogratulowałem i podziękowałem za naprawdę imponujący wyczyn, po czym poleciałem w kierunku leśniczówki, chcąc wysłać stamtąd kogoś, żeby zaopiekował się czworonożnym głupolem. Niestety, nikt mi nie otworzył, co gorsza, nawet nie udało mi się spotkać samochodu ochrony, który często widuję gdy patroluje on za płotem teren należący do Aquanetu. Tyle w temacie ich przydatności... Wróciłem więc w miejsce akcji, na drugim brzegu jednak już widać sarenki nie było, więc trzymam się nadziei, że po prostu się ogarnęła i jedynie najadła strachu. W końcu to twarde istoty.

Teraz czas na wnioski. Nie będą pozytywne. Oto lista połączeń, które wykonałem. A w sumie w większości próbowałem wykonać. Screen z momentu, gdy już byłem w domu.

Na 112 powiedzieli, że nie mają gdzie mnie przekierować, muszę dzwonić na Straż Miejską. Już wiedziałem, że mi się nie uda, tym bardziej w weekend (oczywiście, można wypełnić formularz na stronie, załączyć fotkę, wysłać i czekać aż ktoś się odezwie. Jakiś żart). Ale spróbowałem, zresztą już wcześniej, oczywiście bez skutku. Wybrałem więc numer wspomnianej szkoły aspirantów - cisza. Potem centrali straży pożarnej w Poznaniu. To samo. Leśnictwo - jak wyżej. W sumie to ostatnie może dobrze, bo znając ich zapędy wysłaliby myśliwego... Jednym słowem: państwo z dykty. Jeśli mieliśmy je w ruinie, to już nawet jej aktualnie nie ma.

Pomógł (nie)zwykły anonimowy człowiek, który znalazł się tam przypadkiem. Który nie bał się zaryzykować, nie wiedząc nawet jak jest głęboko, w koszmarnie niskiej temperaturze. Raz jeszcze chylę czoła - to przywraca wiarę w chociaż jakąś część ludzkości. Wielkie, wielkie brawa. I raz jeszcze dziękuję. Cześć i chwała bohaterom, tym prawdziwym, nie propagandowym.

Ok, jeszcze pokrótce o rowerze. Zrobiłem trasę podobną jak wczoraj (Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Skórzewo - Plewiska - Poznań). Zimno, pod paskudny wiatr, a od połowy drogi zacinający śnieg - generalnie paskud. Przy okazji podjechałem nad plażę w Lusowie, gdzie wczoraj zostawiłem bidon - oczywiście już go nie było. To, oraz dwóch gazeciarzy uświadomiło mi, że nie stał się jakiś cud, wciąż żyję w dziwnym kraju, a bohaterstwo to jednak wyjątek, nie reguła.
Ponowna wizyta nad Jeziorem Lusowskim - bezowocne poszukiwanie zostawionego wczoraj bidonu
Jeszcze na koniec sarenki. Takie polne, nie wodne :)
Stado dość spokojnych saren
Od jutra rekordy zimna i śnieg. Czyżby odkładana z dnia na dzień przerwa?


  • DST 52.60km
  • Czas 02:03
  • VAVG 25.66km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogoda dla bałwanów

Piątek, 15 stycznia 2021 · dodano: 15.01.2021 | Komentarze 16

Znów wolny dzionek, co miało jeden istotny plus - mogłem ruszyć na rower już wtedy, gdy zrobiło się względnie ciepło. Co w aktualnych realiach oznacza zero na termometrze :)

Wyjąć Czarnuchem, z którym ostatnio przeprosiłem się na dobre. Fajnie, że go mam, bo szosą to bym sobie mógł ewentualnie po domu z nim pod pachą pochodzić.

Trasa lekko zapomniana, a lubiana: Poznań - Plewiska - Junikowo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Cóż, zima nie odpuszcza, choć przy tym, co przed nami, dzisiaj był upal. W sumie więc jechało się nawet spoko. Spotkałem jednego ziomka...
Rowerowe selfie z bałwankiem
...którego lekko urowerowalem :)
Urowerowiony bałwan
Zajrzałem na plażę w Lusowie.
Zimna nad plażą w Lusowie
I to był ostatni moment, gdy widziałem na żywo swój bidon :/ Tyle razy służył jako podstawka, aż w końcu o nim zapomniałem, prawdopodobnie przez ten śnieg. Samego mi nie szkoda, ale była na nim owijka z moim nazwiskiem, którą gdzieś wygrałem. Eh, zorientowałem się grubo po tym, jak już byłem w domu, więc nawet nie było czasu i sensu tam wracać. Życie.

Śmieszki w Poznaniu pięknie odśnieżone, a już poza nim... Na szczęście nie :)
O, takie śmieszki mi się nawet podobają, bo można je legalnie olewać; Lusowo
Jak zwykle nie zabrakło legalistów, na przykład między Lusówkiem a Sierosławem. Abstrakcja jakaś :)
Są twardzielki przestrzegające przepisów DDR-kowych na zadupiach. Abstrakcja i fenomen :)
Moje diabelskie drzewo wciąż stoi :)
Ulubione martwe drzewo wciąż stoi
A niedaleko niego wylegiwało się całkiem spore stadko sarenek.
Odpoczywające w śniegu sarnyZ innych zwierzaków. Trafiły się walczące bażanty:
Walczące bażanty
Raz, dwa, trzy, atak!!!!
Wkurzył się na lekko myszołów za sesję, aż mnie wytuptał :)
Widzę cię, człowiek
Tupiący myszołów
Myszołów ma mnie dość :)
Na koniec mały gnojek, za którym się nieźle nalatałem po polu. A jak zmarzłem! Jednak po raz pierwszy udało mi się w jakikolwiek sposób uwiecznić dzierlatkę, co warte było przemarzniętej łapy. Punk's not dead :) Niewyraźna, ale jest.
Dzierlatka w śniegu
Resztę zostawię na inne wpisy, nie ma co przesadzać.

Tyle. Od jutra pogodowa rzeź, mróz i opady śniegu. Duża szansa na zdroworozsądkową przerwę więc :/


  • DST 32.30km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.50km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 90m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gluteria śniegowa

Czwartek, 14 stycznia 2021 · dodano: 14.01.2021 | Komentarze 12

Kolejny wykonany glut, którego by nie było, gdyby nie popołudniówka w pracy. Dzięki temu, że nie musiałem wyruszać skoro świt, tylko miałem możliwość odczekania do dziesiątej, wpadło te marne trzydzieści kilometrów. Lepszych niż nic.

Tak szczerze to jeszcze przed samym wyruszeniem nie byłem pewien, czy jest jakikolwiek sens. Pod oknem osiedlowa droga wyglądała jak błotno-śniegowy odcinek Runmageddonu, a na niebie pojawiały się jeszcze pojedyncze płatki śniegu. Mimo wszystko postanowiłem spróbować, uzależniając dalszą decyzję od stanu głównych dróg.

I o dziwo były one zadziwiająco przejezdne. Brawa dla drogowców, zaskoczyli zimę :) Oczywiście wciąż dla mnie fenomenem byli rowerzyści chodnikowi - ulice czarne, na chodnikach breja i zaspy. A ci twardo na nielegalu, Zapewne "bo się boją". Przecież to człapanie w zaspach jest dopiero niebezpieczne!

Fotki z dziś:
Srogi widoczek
Wielkopolskie białe pola
Dość bajkowo, ale o dziwo bezpiecznie, Poznań
Prześwit drzewno-śniegowy
No zima. Nie da się ukryć
Mroźne słońce
Trasa w tę i z powrotem: Poznań - Plewiska i serwisówkaimi do ronda przed Zakrzewem, powrót swoimi śladami. Do pracy jazdy rowerem nie ryzykowałem, mając w pamięci taki oto widok z wczorajszego wieczora:
Wczorajsza zawierucha nad Poznaniem
Na Dębcu już było spokojniej...
Zasypany Dębiec
...ale Kropa była zachwycona :)
Czarna bestia na białym śniegu :)
Zrobiłem nawet małą instalację :) Niech wspomniane gówno zniknie tak samo jak śnieg.
Niech zniknie wraz z tym śniegiem :)
Od jutra przyjść mają srogie mrozy. Jak zwykle się zobaczy.


  • DST 31.70km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.03km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 115m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut arcybiały

Środa, 13 stycznia 2021 · dodano: 13.01.2021 | Komentarze 9

Nie będę narzekał. Mimo obaw, że się nie uda, coś się udało. A że jedynie glut? Lepszy taki niż nic.

Oczywiście w nocy i nad ranem padało. Na szczęście w pracy musiałem pojawić się dopiero wczesnym popołudniem, więc trzymałem się nadziei, że pojawi się jakaś pogodowa luka. Przyszła, łaskawie.

Z trasą nie kombinowałem, tylko poleciałem glutowym standardem: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.

Dało się jechać, momentami nawet całkiem przyzwoicie:
Czarno na białym
Przystanek śnieg
Oczywiście Luboń się wyróżniał syfem :)
Klasyczny syf w Luboniu
W Komornikach musieli, cholera, wyczyścić tę paskudną kostkową śmieszkę. A tak chciałem legalnie po asfalcie :)Musieli, cholera, wyczyścić tę śmieszkę. A tak chciałem po asfalcie :)
A sarenki dzisiaj tylko daleko, hen, w śniegu, niewyraźne:
Sarenki dziś tylko z daleka, niewyraźne
Jak widać, lekko po terminie spełniło się przynajmniej część marzeń nazioli i płaskoziemców. Co prawda o inną biel zapewne chodziło, a i nikt jeszcze nie zawisł za "plandemię", ale w sumie taki miks ziomali Bosaka, troglodytów mentalnych i antyszczepionkowców staje się coraz bardziej popularny. Polska drugą Ameryką z ostatnich dni!
Takie coś powstaje, gdy się połączy naziolstwo z płaskoziemcami
Do prac już rowerem nie jechałem, woląc nie ryzykować.

Jutro znów zagadka z pogodą. Ale chyba wyczerpałem już swój limit szczęścia...


  • DST 32.10km
  • Czas 01:17
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 102m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glutu-glut po śniegu

Wtorek, 12 stycznia 2021 · dodano: 12.01.2021 | Komentarze 13

Nadeszło. Biały szajs zaatakował :/

Pewnie gdybym nie musiał wstać dzisiaj bardzo wcześnie, w ogóle bym nie pokręcił. Jedyny plus obowiązków okołozawodowych :) A tak udało trafić się na ostatni moment przed opadami. Niestety nie do końca - gdzieś przez połowę drogi było w miarę sucho, a powrót już należał do lekko ślizgających się.

Trasa znów klasyczna: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.

Jazda bardzo ostrożna, do samobójców bowiem nie należę. Tak było już w Poznaniu:
DDR-ka czy droga - w sumie to samo, Poznań
Przed białym paskudztwem nie uciekłem
Tak zaś wcześniej. Znajdź tysiąc różnic :)
W połowie drogi dało się jeszcze jechać po suchym
Sarenki albo uciekały...
Uciekające białodupce ;)
...albo kryły się przed zadymką.
Sarenki chowające się przed zawieruchą
W domu druga część szkolenia na Zoomie, skończonego dziś wcześniej, jednak szans na dokrętkę nie było - tak zasypało, że ewentualnie mógłbym wybrać się na sanki :) W zamian poszedłem z Kropą na Dębinę. Ona śnieg lubi, w przeciwieństwie do deszczu. Ja średnio, ale dzięki temu mogę znów spełnić życzenie kolegi Lapeca i zaprezentować psa w śniegu. Marcin, błagam, już starczy, nie proś o to więcej, hehe :)
Zimowe obgryzanko :)
Jakiś tam kijek w tym śniegu się znalazł... :)
Zamarznięta Dębina, Poznań
Napotkane bałwanki zostały obszczekane. Tego jeszcze nie znała, więc zastosowała najbardziej znaną technikę na nagłe zaskoczenie :)
Bałwanki obszczekane :)
Zdziwione sytuacją były tak bogatki...
Bogatki ukrywające się przed śniegiem
...jak i modraszka.
Modraszka zdziwiona warunkami
Jutro też ma padać, więc zapowiada się przerwa. Jak długa? Cholera wie :/

Jak w każdym przypadku ataku białego gówna, puszczam tupu-tup :)