Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197863.90 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:1530.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:50:26
Średnia prędkość:30.35 km/h
Maksymalna prędkość:55.70 km/h
Suma podjazdów:4357 m
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:52.78 km i 1h 44m
Więcej statystyk
  • DST 52.60km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.35km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyspa Dębiec i koślawe "V"

Sobota, 20 września 2014 · dodano: 20.09.2014 | Komentarze 3

Czasem wydaje mi się, choć może zakrawa to na paranoję, że drogowcy czytają tego bloga. Moja opisywana tu często miłość do wszelakiej maści objazdów i remontów, które napotykam w najbardziej irracjonalnych miejscach, została w końcu ukarana. Remontem na Dębcu. Będą budować pod moim pyskiem rzecz faktycznie potrzebną, czyli tunel pod przejazdem kolejowym, przez który aktualnie potrafi przejechać nawet dziesięć pociągów na godzinę, blokując całkowicie ruch, tak samochodów, jak i pieszych czy rowerów. Wszystko fajnie, tylko że remont trwał będzie... ponad rok, do końca listopada 2015 r. Bosko. Do tego pod domem, który otoczony jest jednokierunkowymi, spokojnymi uliczkami, zainstalują mi przystanek autobusowy...

Remont ruszył dziś z kopyta. Co w polskim wydaniu oznacza, że zamknięto w weekend połowę ulicy Czechosłowackiej (tak, mamy w Poznaniu taką ulicę o ponadczasowej nazwie), zorganizowano objazdy, a robotników... brak. Pusto. Null. Zero. Cóż, chłopaki mają czas, już rozumiem założenia całej operacji... :) A że Dębiec stanie się na ten okres dojazdową wyspą, nooo, może półwyspem, to już inna sprawa.

Jak już minąłem objazd-widmo to zacząłem przebijać się przez poranną mgłę, dawno nie widzianą. Nie żebym tęsknił. Szybko jednak opadła i można było jechać w miarę bezpiecznie. Wiatr niezbyt silny, ale bez określonego kierunku, więc postanowiłem pokręcić trasą, którą ostatnio z przymusu wymyśliłem i mi się spodobała – przez Krzesiny, drogę techniczną wzdłuż S-11, Tulce, Zalasewo i do Swarzędza. Powrót tak samo, wychodzi z tego koślawe “V”, problem tylko w tym, że praktycznie cały czas podmuch jest z boku, co nie pozwala na kosmiczne średnie. Za to na odcinku drogi technicznej był dziś wysyp biegaczy, rolkarzy i bikerów – wszyscy uśmiechnięci, z radością endorfinową na twarzach – znów inny świat przed popołudniem w pracy :)



  • DST 52.20km
  • Czas 01:41
  • VAVG 31.01km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

No!

Piątek, 19 września 2014 · dodano: 19.09.2014 | Komentarze 0

W końcu jakieś przyzwoite warunki do jazdy! Wiatr już nie tak męczący, kierunek w miarę przewidywalny, a nie jak ostatnio jeden z dziesięciu, do tego super temperatura - dobrze mi się dziś jechało. Wybrałem się przez Puszczykowo do Sulejewa, mijając co prawda w Mosinie wąskie gardło, a chwilę potem stojąc w miliardowym już w tym roku podczas moich wycieczek remontowanym odcinku powiązanym z ruchem wahadłowym, ale nawet to nie zepsuło mi przyjemności z jazdy, która dziś w końcu wróciła po tygodniu przepychania się przez zamknięte odcinki i kombinowanie jak objechać jakąś trasę.

Średnia też już wróciła do takiej, którą jestem w stanie zaakceptować, choć była na trasie większa, ale została zgwałcona w końcówce, czyli na kawałku Luboń - Dębiec. Do tego ostatnie kilka kilometrów jechałem w deszczu i w nim musiałem przeskoczyć dwa torowiska, co od czasu gdy kiedyś nie zachowałem ostrożności w podobnej sytuacji i mój taniec na rowerze w celu utrzymania równowagi zostałby automatycznie nominowany do finału każdego You Can Dance, skutkuje tym, że grzecznie i powolutku omijam tego typu przeszkody. Mimo to - było dziś fajnie! :)



  • DST 52.20km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.12km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 68m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spokojnie

Czwartek, 18 września 2014 · dodano: 18.09.2014 | Komentarze 0

Miałem już dość kręcenia się w kółko na wschód ode mnie, więc dziś, mimo że wiatr kierunku nie zmienił, postanowiłem wbrew sobie najpierw ruszyć na południowy zachód, a dopiero potem obrać kurs na E. Wiele w dobrej średniej nie pomogło, ale psychika mi trochę odpoczęła od pokonywania non stop tych samych dróg. Puszczykowo, Rogalin, Mieczewo i kawałek za nim powrót. No i git. Jechało mi się bez szaleństw, podziwiałem resztki lata, jakby w kontraście słuchając kolejnego szwedzkiego kryminału autorstwa Mankella, gdzie w momencie zbrodni panował deszczowy, huraganowy i zimny dzień. Powoli robię sobie mentalną adaptację przed jesienią :)

Zagadka: co na mnie czekało na wiadukcie nad A2, zaraz przed Dębcem? Taaaaak, sznureczek ciężarówek.



  • DST 53.65km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.81km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak żyć?

Środa, 17 września 2014 · dodano: 17.09.2014 | Komentarze 3

No kurde! Wiatr dziś znów masakrował, walczyłem dzielnie o jakiś przyzwoity wynik, kręciłem tymi pedałami, wyginałem śmiało ciało na zakrętach, pochylałem łeb, żeby zmniejszyć opór... I co? I to: na 5 kilometrów przed domem moja średnia bezpiecznie oscylowała w okolicach, a nawet lekko przekraczała 30 km/h. I wtedy... pojawiła się ulica Starołęcka. Sznureczek stojących tam ciężarówek śmiało można by przemalować na biało i puścić z jakąś humanitarną ściemą na Ukrainę. Z prędkością 10-15 km/h tip top, tip top, dojechałem do ronda, średnią mając po jednej jedynej ulicy gorszą niemal o kilometr. Starałem się jeszcze nadrobić to, co straciłem, ale się nie udało - poniosłem porażkę, mimo że robiłem co mogłem. Wina Tuska! Sorry, Kopacz.

Trasa jak zwykle ostatnio na wschód, dziś kombinacja: Krzesiny - Tulce - Śródka - Robakowo - Krzesiny - Poznań. Patrząc na prognozy to ten kierunek jeszcze się przez jakiś czas utrzyma. Czyli sagi Starołęcka nie koniec. Hurra.



  • DST 54.25km
  • Czas 01:47
  • VAVG 30.42km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 202m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Antyplan znów zrealizowany

Wtorek, 16 września 2014 · dodano: 16.09.2014 | Komentarze 0

Od kilku dni mam w planach podczas jazdy przez Rataje, a potem Zalasewo i Swarzędz wrócić tą samą drogą. I nie mogę tego planu zrealizować - wystarczy mi zaliczyć te wszystkie światła, dziury w asfalcie i objazdy, żeby w momencie gdy już znajdę się na prostym kawałku na DK92 nie być w stanie zmusić swojego mózgu do nawrotu. Lecę gdziekolwiek, dziś było to Paczkowo, i zawracam przez wszystkie możliwe wiochy, zadupia i miejsca zapomniane przez Allacha, Krisznę i Latającego Potwora Spaghetti. Cokolwiek, gdziekolwiek, byle nie przez miejski koszmar. Dziś kółeczko wyszło mi całkiem ładne, średnia ciut lepsza, ale i tak słaba, bo wiatr trochę (tylko trochę) zluzował i nie jest już tak gorąco - temperatura stała się po prostu idealna.

Nie ma się co rozpisywać - po prostu przyjemny trening, szczególnie w drugiej - większej :) - połowie.



  • DST 57.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 183m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z robakiem Andżelą jako motywatorem :)

Poniedziałek, 15 września 2014 · dodano: 15.09.2014 | Komentarze 2

Mimo wysokiej temperatury poczułem podmuch jesieni. Podmuch rozumiany dosłownie, gdyż dostałem dziś od wiatru nieźle po tyłku - z siłą średnią około 20 km/h na kilku prostych, nieosłoniętych odcinkach targał mną jak marionetka. Póki jest ciepło to da się przeżyć, ale jak pomyślę o listopadowych sesjach w tym klimacie przy kilku stopniach nad kreską to... cieszę się, że jeszcze jest tak ładnie :) Niestety napęd już coraz bardziej nawala, a wszyscy wiemy jaka jest motywacja do jazdy gdy przy mocniejszym tąpnięciu w trakcie walki z wiatrem coś przeskakuje. Nie mówiąc już jak to wpływa na średnią. Czeka mnie niedługo wydatek związany z wymianą, ale jakoś nie mogę się zebrać do serwisu i oddać tam szosę na te ładne dni. Postaram się jeszcze pociągnąć na tym co jest ile się da.

A dzisiejsza trasa to zupełny spontan. Podmuch ze wschodu, przez drogowców możliwość odwiedzenia części południowo-wschodniej mam z głowy, więc ruszyłem na Krzesiny i odkurzyłem drogę techniczną przy S-11, a potem postanowiłem zrobić kółeczko przez Dachową i Śródkę do Tulec. Przy okazji trochę pobłądziłem, ale dzięki temu znalazłem fajną trasę przez Nagradowice i Komorniki. Do zapamiętania. To tam właśnie wiatrzysko robiło ze mną co chciało i straciłem dużo zapału do jazdy. Finalnie dało się naprawdę końcówkami sił wywalczyć te 30 km/h, ale było na styku.

Od wczoraj mam nowego robaka usznego, który nucę sobie co chwilę. Robak nazywa się Andżela i towarzyszył mi dziś podczas bardziej męczących kawałków :) Polecam odsłuchać nie sugerując się poniższym obrazkiem, zespół Hasiok, który pamiętałem z czasów liceum jako średnio udany zespół hiohopowy, stał się teraz jednym z moich ulubionych przedstawicieli dosłownie rozumianej hardkorowej ironii i nieprzebierania w słowach :)



  • DST 62.20km
  • Czas 02:04
  • VAVG 30.10km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 194m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fajtłapą będąc...

Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 14.09.2014 | Komentarze 0

Powiem szczerze - tak dać ciała jak dziś praktycznie mi się nie zdarza. No ale w końcu trzeba, jak pewnie kiedyś powiedział Robert Biedroń. O czym piszę? O tym, że wyjeżdżając dość późno, bo lekko po dziesiątej, i mając mało czasu przed (tak, to już nowa szatańska tradycja) wizytą Teściowej, po prostu i banalnie... pomyliłem drogi, fundując sobie 10 kilosów na górkę, a co za tym idzie wróciłem na styk. Ale od początku.

Dziś przez Poznań nie jechał żaden rajd, jedyne co mogło przeszkadzać to jakiś korpowyścig biegaczy przez centrum, ale jako że wiatr miał być północno-wschodni to kolizji nie było. Niedziela ma to do siebie, że nawet do jazdy przez miasto nie mam większych zastrzeżeń, jako tako dotarłem do Malty i przez w miarę przejezdną trasę przez Dymka i Kobylepole doczłapałem się do Zalasewa, Swarzędza i DK 92. Potem pod silny wiatr do Skałowa, gdzie zawróciłem przy barze Smakosz, ciesząc się w końcu wiaterkiem w plecy i pędząc przez jakiś czas w okolicach 40 km/h. Miałem zamiar wracać dokładnie tak samo, ale w Swarzędzu drogowcy wygrali ze mną co najmniej jeden, a pewnie i tysiąc do zera. Oczywiście powodem był objazd, który w poprzednią stronę pokonałem po jakiejś kostce, a w drugą postanowiłem być sprytniejszy niż ustawa przewiduje i go ominąć, bo coś mi się tam kojarzyło, że jest jego asfaltowa wersja kawałek dalej. Kawałek trwał jeden, dwa, trzy kilometry. I nic. A jazda znów pod wiatr aktywowała w mózgu czujniki niepokoju. Zatrzymałem się, spojrzałem na mapę w Endomondo i zobaczyłem, że jestem w połowie drogi do Gowarzewa, wiochy, którą znałem, ale zupełnie nie miałem zamiaru w niej się dziś pojawić. Wracać sensu nie było, zaparłem się więc w pedałach, dojechałem do Tulec i wiedząc już, że jadąc w 70% pod wiatr ze średnią cudów nie będzie postanowiłem jeszcze w pakiecie przetestować drogę przez Szczepankowo. Tam - objazd. Nie żebym się dziwił, bo w sumie jak jakiegoś nie mijam to czuję, że coś jest nie tak. Za to ten był całkiem ładny, zielony - do powtórzenia.

Na koniec rozkopana Katowicka, a ja po raz pierwszy eksplorowałem betonowe bloki na zwężeniach, mające zatrzymywać TIR-y przed wjazdem na estakadę (co oczywiście mimo oznakowania co 100 metrów się nie sprawdza) - są fajne. Szczerze. Można nieźle technikę skrętów poćwiczyć, ale coś czuję, że gdybym pojawił się tam rowerem o 7:30 rano w poniedziałek to by mnie zlinczowano :)

Wizyta Teściowej przebiegła bez ofiar w ludziach. A o całości przejechanej dziś trasy niech opowie załączona mapka.



  • DST 52.10km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.06km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 202m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uciekając przed Poznań Lans Challenge

Sobota, 13 września 2014 · dodano: 13.09.2014 | Komentarze 14

Moje zdanie na temat masowych spędów dla "miłośników pedałowania" wyraziłem tydzień w temu przy okazji jakiegoś tam maratonu w Poznaniu, blokującego całkowicie miasto. Na powtórkę nie musiałem długo czekać, bo dziś odbywała się kolejna impreza (czemu tydzień po tygodniu nie zrozumiem za cholerę) - Poznań Bike Challenge. Sam fakt, że toto startuje z Malty, czyli świątyni lansu i jeżdżenia bez sensu w kółko jest wystarczającym powodem, żeby ominąć je szerokim łukiem. Ale się nie da. To znaczy się da, a nawet trzeba, bo z powodu organizacji tej żywej przedwyborczej reklamy władz Poznania miasto stało się całkowicie nieprzejezdne, nie tylko dla samochodów, ale co jest chyba największym paradoksem, rowerzystów.... Żeby dojechać dziś na północ, czyli okolic Swarzędza, musiałem jechać na... południe, przez Tulce i Zalasewo.

Żeby nie było - nie przeszkadza mi, bo co mi do tego, że ktoś lubi tego typu oficjalne wyścigi, trenując regularnie i zbierając punkciki do klasyfikacji generalnych imprez dla amatorów. Problem w tym, że w przypadku masówy takiej jak ta (3 tysiące ludzi!) zamienia się to wszystko w jakiś tandetny hipermarket, w którym trzeba się pokazać, żeby mieć +10 do lansu. Drogie rowery, modne stroje, eleganckie okularki - a gdzie tu miejsce dla wolności i swobody, którą powinien dawać rower? Dziś, podobnie jak przed tygodniem, drogi były puste od rowerzystów (przeciwnie niż samochodów, które musiały jeździć objazdami po kilkanaście i kilkadziesiąt kilometrów) - spotkałem dwóch singli i jedną wycieczkę kilkunastu osób z dziećmi już w wieku komunikatywnym, którzy bardzo mi się spodobali z tego powodu, że byli tam, gdzie byli, a nie na Malcie. Dostali ode mnie kciuki w górę - czy domyślili się czemu nie wiem, może... :)

No cóż. Miasto sparaliżowane, ja musiałem się nakombinować (wystarczy spojrzeć na mapkę), żeby wymyślić jakąkolwiek sensowną trasę, a pan nasz miłościwie panujący Grobelny wypromował się na trasie w ciasnym mundurku i pampersem na tyłku. W końcu taniej jest zwołać kilka razy do roku igrzyska dla mas owładniętych modą na rower niż na co dzień z głową organizować infrastrukturę rowerową dla tych, którzy ruszają w trasę częściej niż od lanserskiego święta. Dobra, tyle, teraz tylko czekam na pomyje, które na mnie spadną ze strony "rowerowej braci" :)



  • DST 52.50km
  • Czas 01:45
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 49.70km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świt bezmózgich taksówkarzy

Piątek, 12 września 2014 · dodano: 12.09.2014 | Komentarze 3

Od wczoraj mam znów niewątpliwą przyjemność przepychania się przez miasto. O korkach, dwóch przejazdach kolejowych i innych atrakcjach pisać nie będę, gdyż bohaterami dnia dziś stali się taksówkarze. Najpierw jeden wjeżdżając na parking hotelowy przy Mostowej nie spojrzał, bo po co, czy ktoś jedzie ddr-em, który musiał przeciąć. A jechałem akurat ja, z prędkością około 30 km/h, więc gdyby nie mój refleks i nagłe hamowanie kierowcy to szanowny imbecyl miałby mnie na sumieniu. Po raz kolejny przekonałem się, że dla rowerzystów w Polsce najbardziej niebezpiecznym miejscem są ścieżki rowerowe... Koleś dostał ode mnie porządny opeer, a chwilę dalej, przy Malcie... kolejny idiota, też z napisem "taxi" nad łbem przejeżdżając na warunkowym przez pasy zaczął trąbić na kobietę, która na legalu przechodziła na zielonym! O co mu chodziło, nie wiem, ale dwa razy w ciągu kilku minut straciłem szacunek dla w sumie lubianej przeze mnie i przydatnej profesji...

A sam trening to walka ze znów w miarę silnym i zmiennym wiatrem, trasa w tę i nazad przez Kobylincę do Biskupic. Średnia ciężko wywalczona, a i tak słabiutka. Ciekawostką, a w sumie i normą na tej drodze (tłumaczę to sobie, że to dlatego, że prowadzi m.in. do Lednicy), jest wysyp przydrożnych "grzybiarek" - dziś odnotowałem dwa zatrzymujące się samochody. Dla mnie osobiście zawsze nie do pomyślenia było korzystanie z takich "dobrodziejstw", a w sumie zbiera mi się na odruch wymiotny przy dłuższej analizie tematu, ale cóż, praca to praca. Tak jak taksówkarza :)



  • DST 54.30km
  • Czas 01:48
  • VAVG 30.17km/h
  • VMAX 55.70km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 131m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Plany planami...

Czwartek, 11 września 2014 · dodano: 11.09.2014 | Komentarze 0

Wiatr po kilku dniach zachodniej dobroci wrócił na znienawidzony kurs północno-wschodni, a ja znów zacząłem kombinować z trasą jak koń pod górę. Plan na dziś był taki, że ruszam na Swarzędz przez Maltę, Kobylepole oraz Zalasewo, jadę kawałek dalej i zawracam tą samą drogą. Po tym co przeżyłem ze światłami w Poznaniu i objazdami w Swarzędzu plan zmienił się błyskawicznie: wracam jakąkolwiek drogą, tylko nie tamtędy! Z paniką w oczach dotarłem "92-tką" do Paczkowa i zestresowany powoli uspokajałem się sielskimi widoczkami kurników i obejść skręcając na Siekierki. Uff, wróciłem do równowagi psychicznej :)

Koszt był taki, że powrót był z wiatrem upierdliwym, ale jak mówi klasyka taktyki wojennej: ustąp, aby wygrać. Wygrałem żałosną średnią na poziomie ledwo 30 km/h :)

Udało mi się za to znaleźć w Siekierkach kolejny drewniany kościół, tym razem z drugiej połowy XVIII wieku, do kolekcji, z ciekawą zewnętrzną dzwonnicą, której niestety nie udało mi się dobrze sfotografować, bo słońce było wredne, a nie miałem czasu kombinować.