Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197863.90 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 56.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 250m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Końkret, czyli uciec przed Bike Challenge :)

Niedziela, 23 września 2018 · dodano: 23.09.2018 | Komentarze 21

Biorąc pod uwagę zachodni powiew wiatru, pewne wykonałbym dziś którąś ze swoich pętelek w tym kierunku, śladami dobrze znanymi i lubianymi. No ale niestety, nie było mi dane, gdyż - jak zostałem niedawno uświadomiony - piąta edycja Poznań Bike Challenge została przeniesiona z północny miasta na jego bardziej południowe rejony, a co za tym szło - impreza kolarska spowodowała, że czasowo (czyli od rana do późnego popołudnia) pozamykano dla regularnego ruchu drogi publiczne, również dla... kolarzy. Oczywiście, pewnie bym gdzieś tam myknął między jedną a drugą grupą, jednak nie chciałem kopać się z koniem. O tym zwierzu zresztą jeszcze będzie za chwilę :)

Nad samą imprezą rozpisywał się za długo nie będę, bo już to robiłem kilkukrotnie. Jeśli komuś sprawiają frajdę takie spędy - super, dobrze, że zrobiono to w niedzielę, że organizatorzy zdobyli doświadczenie i uczą się na błędach, likwidując niedoróbki. Jednak osobiście nie wiem, co może być fajnego w stawianiu się o którejś godzinie w tłumie kilku tysięcy osób (o nieznanym poziomie umiejętności - amator to jednak amator, więc zagrożenie wypadku w peletonie jest dużo większe niż wśród zawodowców), czekaniu na możliwość ruszenia i poruszaniu się szlakiem odgórnie wymyślonym, bez możliwości własnej korekty. O wiele bardziej podobają mi się maratony prowadzone w zwykłym, codziennym anturażu, czy nawet te MTB, gdzie jednak organizator musi się postarać zrobić o wiele więcej od pozamykania ulic i zorganizowania punktów na trasie. Zanim spadnie tu na mnie ponownie fala hejtu za własne zdanie :), napiszę, co mi się podoba: fajna średnia, którą można wykręcić w takim tłumie oraz zapewne sympatyczny klimat wśród tych uczestników, którzy "pro" znają jedynie z wyrazów (na przykład) probiotyk czy prosektorium :) Aha, życzę, żeby wszyscy dojechali w całości i mam nadzieję dobrze się bawili, bo przecież każdy lubi co innego. Powodzenia!

A ja tymczasem musiałem sobie radzić :) Wykonałem więc "kondominium" (Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Stęszew - Łódź - Dymaczewo - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań), mimo że (jak ostatnio wspominałem) zostało ono już zepsute, m.in. przez dwa kilometry tarki przed Dymaczewem Nowym. Duło słabiej niż wczoraj, ale wciąż mocno, do tego rano powiewy jeszcze zwiększały odczucie zimna przy tych trzynastu stopniach, więc ubrałem się na jesienną cebulkę, nie zapominając o kominie. Finalnie wyszło średnio - organizm jeszcze dostosowuje się do nagłej zmiany pogody.

W Witobelu postanowiłem zrobić mały eksperyment i zobaczyć, dokąd prowadzi jedna z bocznym dróg. Początkowo doskonałym, a pod koniec tragicznym asfaltem dotarłem nad Jezioro Witobelskie, może niespecjalnie malownicze...

..,ale zawierające nad brzegiem sympatyczną atrakcję w postaci koniny :) Stado koni zawsze wywołuje u mnie uśmiech, bo to zwierzęta niezwykle mądre, a do tego komunikatywne. Udowodnił mi to dziś jeden młodziak, który nie tylko dał się pogłaskać, ale wybitnie zainteresował moim rowerem :)


Jednak gdy zaczął mi zjadać podsiodłówkę i zabierać za siodełko, wolałem się pożegnać :) A ta kropka na czole wydawała się jakaś znajoma z innego gatunku czworonogów :)


Podsumowując: dobrze, że był ten czelendź, bo dzięki niemu mam nowego kumpla, i to za darmo :)

Rellive będzie później, tak samo jak moja bytność na BS, bo czas nagli, więc jeśli w tekście są jakieś błędy to sorry, skoryguję wieczorem.

EDIT: Relive "już" jest, o tutaj.



Komentarze
Trollking
| 10:15 piątek, 5 października 2018 | linkuj Tak, zakończmy go, będzie najlepiej. Pozdro!
lipciu71
| 07:00 piątek, 5 października 2018 | linkuj W drugim słowie, czwartą literę proszę uznać za nienapisaną.
lipciu71
| 06:56 piątek, 5 października 2018 | linkuj Już samo fakt, że odebrałeś to jako wycieczkę osobistą w zasadzie wiele wyjaśnia. Zapewne we wszystkim masz rację. Mea culpa.

Dla mnie koniec tematu.
Trollking
| 21:44 wtorek, 25 września 2018 | linkuj Jurek - hehe :) Jedna uwaga - "kiedyś" (czyli 10-15-20 lat temu) rowerowanie nie było tak modne, a pasji oddawali się ci, którzy to kochali (czyli my). Teraz... aaaa, nie będę znów rozpoczynał kolejnej dyskusji :)

Mors - ja też :) To znaczy na traktory się nie wybrałem :)
mors
| 21:08 wtorek, 25 września 2018 | linkuj Specjalnie dziś się wybrałem w pola, by zobaczyć traktory w akcji, ale takiej orki to nie widziałem. :D
Jurek57
| 20:52 wtorek, 25 września 2018 | linkuj Pewnie że każdy ma swój punkt widzenia.
I tego nie neguję.

I dla mnie opinie o tego typu imprezach czy to uczestników czy kibiców są na miejscu.
Nawet malkontentów :-)

Bałagan organizacyjny ? Był ! ale wszystko można poprawić.
A dobrostan organizatorów jest dopuszczalny. Mam nadzieję że wyciągną z tej edycji wnioski i następna będzie lepsza.

A co do kontuzji ?
Katana (nasza znajoma z BS) pokiereszowała sobie kolano na rowerze którego jakoś nie odstawiła a kupiła w między czasie kiedy się wylizała dwa następne.
Sam kilka razy szorowałem gębom na maratonach i jakoś mnie to nie zraziło.
A ci kolesie co się "połamali" na wyścigu i dzisiaj pomstują to ciepłe kluchy.
Widać ich miejsce nie w peletonie. Kolarstwo nawet amatorskie to ciężki kawałek chleba.
A "schody" do chwały są wszędzie. Nawet w warcabach ! :-)
Trollking
| 20:25 wtorek, 25 września 2018 | linkuj Jurek, całkiem rozsądnie napisałeś :)

Nie mam ochoty brać udziału w takiej imprezie i pewnie bym o niej nawet nie wspomniał, gdyby nie kolidowała mi z codziennymi ścieżkami. Mój wywód był po prostu - jak zwykle - zbiorem myśli na marginesie. A mam sporo relacji osób z pierwszej ręki, które udział wzięły raz czy dwa i solennie sobie obiecały, że więcej tego nie zrobią - czy to przez bałagan organizacyjny (a widziałem w wywiadach, że organizatorzy znów są z siebie zadowoleni i problemu nie widzą) czy przez znaczne ryzyko kontuzji. Dziś akurat rozmawiałem z kumplem, którego kolega z teamu (podobno całkiem niezły zawodnik) wziął udział w tym roku i skończyło się "jedynie" rozwaleniem roweru.

Resztę napisałem post niżej :)

Co kto lubi, zgadzam się. Ale krytyka jest ludzkim prawem, nawet jeśli nie wynika z bezpośrednich doświadczeń, a relacji osób godnych zaufania.

Aha, poza tym ja przecież nienawidzę (prawie) wszystkiego, więc chyba mogę tym bardziej i tego :D
jurek57 | 19:52 wtorek, 25 września 2018 | linkuj Czułem przez skórę Tomek że się na wpis Lipcia zjeżysz ! I się nie myliłem. :-)
Odniosę się do problemu z mojego punktu widzenia. I nie mam zamiaru rozsądzać kto ma rację.

Uważam że każda impreza sportowa (kolarska) która zrzesza ludzi. I nie rozgraniczam tu czy to impreza kameralna czy masowa czy bardziej komercyjna czy np. charytatywna warta jest przyklaśnięcia. Każda z nich jest sposobem na realizacje własnych marzeń i oczekiwań.

Sam swoją "karierę" kolarską zaczynałem od MTB. I nie były to początkowo małe kameralne imprezy. Tylko "spędy" po kilka tysięcy osób. Takie jak BikeMaraton czy Skandia. Obawiałem się tłoku i anonimowości.
Ale jak już ruszyłem to to wszystko było za mną. Liczyła się jazda , rywalizacja i walka z własnymi słabościami.
Początkowo nikogo tam nie znałem ale im to dłużej trwało znajomości same się pojawiały.
I nie były to przelotne spotkania. Do dzisiaj je kultywuję.I są to kumple i koleżanki którzy mogliby być moimi dziećmi.
Z wieloma i teraz jeżdżę. A poznałem ich właśnie wtedy.

Tak się składa że takie wielkie imprezy najbardziej przemawiają do wyobraźni. I człowiek podejmuje wyzwanie.
Co potem będzie robił to już inna sprawa.
Ale takie doświadczenie jest niezwykle pomocne i w dalszej perspektywie określi co Cię kręci.
Krytykowanie takich imprez bez bezpośredniego doświadczenia i spojrzenia na problem od środka to powierzchowna wiedza i mało przydatna.

Ludzie wybierają swoje własne drogi.
Jeśli kogoś kręci rywalizacja i ten szum setek kół po szosie. To takie imprezy są dla nich.
Sam zazdroszczę im odwagi i wytrwałości.
A że komuś to nie odpowiada i widzi siebie w innym anturażu , trudno ?

Zycie usieka nam przez pale.
Od nas zależy czy spróbujemy wszystkiego ! :-)
I tak winno być !!!
Trollking
| 17:53 wtorek, 25 września 2018 | linkuj Uuuuu, ostro :) Cóż, z Twojej strony, Dariusz, nie spodziewałem się takiej tyrady z wycieczkami osobistymi... Co zrobić, postaram się po kolei na nie odpowiedzieć.

Po pierwsze – nie wiem według jakich wyliczeń jeden akapit, wzmianka na końcu i jedna w tytule, są dla Ciebie 70 procentami tekstu, który ma akapitów sześć, jednak nie o liczby chodzi.

Jakie kompleksy? Czego one dotyczą? Jaki to problem zapłacić i pojechać? Wydaje mi się, że użyłeś słowa nie tylko niewłaściwego w tym kontekście, ale do tego zdecydowanie pejoratywnego. Czemu? Ty najlepiej pewnie wiesz. Jeśli wczytasz się w to, co napisałem, może dojdziesz w końcu do jedynego słusznego wniosku, że nie widzę w PBS czegoś złego, a po prostu nie rozumiem idei tego typu imprez (w przeciwieństwie na przykład do Wings For Life, które chociaż niosą za sobą szczytny cel), o czym – póki co – chyba mam jeszcze prawo napisać na swoim blogu. Zacytuję tu Ci kawałek definicji z Wiki: „od innych stron internetowych blogi odróżnia bardziej personalny charakter treści: częściej stosowana jest narracja pierwszoosobowa, a fakty nierzadko przeplatają się z opiniami autora”. Uszanuj to proszę.

Co do maratonów – na studiach brałem udział w dwóch maratonach MTB, nie jako zawodnik, a jako towarzysz kumpla, który był na nie wysyłany przez swoją firmę. To były czasy wolnej amerykanki w tym temacie, więc można było wjechać na krzywy ryj, nigdzie nie być sklasyfikowanym, a bawić się na równi z innymi. Do tego czytam często relacje z takich zawodów. A te prowadzone w ruchu ulicznym? Jako aktywny kibic chociażby ostatnio towarzyszyłem kawałek koledze Bitelsowi w maratonie kórnickim. 1/30 przejechana jest? Jest :) Widziałem tam dobą zabawę, widziałem luz i przede wszystkim organizatorów, którzy nie chcą upchać na siłę tysięcy ludzi (tego też nie rozumiem), a zabrać takich, którzy się znają i lubią. W PBS nie wiesz, koło kogo stoisz, czy ta osoba nie ma problemów z koordynacją, czy nie rzuca się od razu na za długi dystans, a przede wszystkim czy umie działać w grupie. W takim Kórniku to akurat jest przewidziane i zawodnicy są dzieleni na kategorie, które z grubsza mają ręce i nogi.

Prosektorium – naprawdę muszę tłumaczyć się z zabawy słowem? I z tego, że to akurat wpadło mi na myśl, bez głębszej analizy?

„Narzekasz na wszystko jak niestety będący w większości Polak. Nie bierzesz w czymś udziału, na dobrą sprawę nie przeszkadza to Tobie, ale ponarzekać musisz. Spróbowałeś się kiedyś uśmiechnąć do ludzi, do siebie, do swoich myśli tak bez powodu? Tak po prostu?  Wrzuć na luz i odpuść sobie nienawiść do wszystkich i wszystkiego (prawie do wszystkiego)” - nawet nie wiem, jak mogę się do tego odnieść… Znamy się nie od dziś, razem trochę przejechaliśmy, jeśli masz co do mnie jakieś zastrzeżenia, nie ma problemu – masz mój numer, możesz zadzwonić, umówimy się na browara. A tak? Czuję się jakbym pisał z jakimś anonimowym człowiekiem, który nawet nie wie, że akurat ryj mi się cieszy dość często bez powodu.

Pozostaje mi się więc na koniec uśmiechnąć do Ciebie i życzyć z kolei w Twoim kierunku jednego: DYSTANSU.

Pozdro! :)
lipciu71
| 22:02 poniedziałek, 24 września 2018 | linkuj Tomasz ale Ty jesteś naszpikowany jakimiś dziwnymi kompleksami. Co widzisz złego w tym, że sporo osób chce poczuć "na własnej skórze" namiastkę tego, co oglądać mogą zazwyczaj tylko w TV? Spróbować swoich sił z innymi. Prawie wszyscy tam się dobrze bawią i są zadowoleni.

Piszesz - "Nad samą imprezą rozpisywał się za długo nie będę, bo już to robiłem kilkukrotnie" - ale poświęcasz tej imprezie około 70% wpisu. Dziwne.

"O wiele bardziej podobają mi się maratony prowadzone w zwykłym, codziennym anturażu, czy nawet te MTB" - a w ilu z nich brałeś udział, że masz skalę porównawczą?



"sympatyczny klimat wśród tych uczestników, którzy "pro" znają jedynie z wyrazów (na przykład) probiotyk czy prosektorium" - PROSEKTORIUM??? - możesz jaśniej?

Narzekasz na wszystko jak niestety będący w większości Polak. Nie bierzesz w czymś udziału, na dobrą sprawę nie przeszkadza to Tobie, ale ponarzekać musisz.

Spróbowałeś się kiedyś uśmiechnąć do ludzi, do siebie, do swoich myśli tak bez powodu? Tak po prostu?

Wrzuć na luz i odpuść sobie nienawiść do wszystkich i wszystkiego (prawie do wszystkiego).
Trollking
| 17:52 poniedziałek, 24 września 2018 | linkuj W sumie to też całkiem możliwe. Może nie aż tak ostro, ale koksowanie i wspomagacze na pewno wchodzą w grę. Takie, które w normalnych zawodów kończyłyby się dożywotnią dyskwalifikacją.

Sport to przecież zdrowie :)
BUS
| 16:23 poniedziałek, 24 września 2018 | linkuj Przede wszystkim jak.. SAMA NAZWA WSKAZUJE.. jest to czelendż nie rowerzystów a rowerów. Jeden jedzie na kolarce za 300 zł a drugi za 30 000. Poza tym w ogóle nie ma kontroli antydopingowej. Marycha, amfa, koka, morfina i inne bajerki.
Trollking
| 21:17 niedziela, 23 września 2018 | linkuj Ania - stówa była, bo bankomat drobnych nie wydawał :) Z ciekawości tego Kropka zamierzam co jakiś czas odwiedzać :)

Mors - czekam :)
mors
| 20:03 niedziela, 23 września 2018 | linkuj Będzie foto. :)
Ale jeszcze "ciekawiej" było w Jeleniej w piątek... (wpis już wciepany).
anka88
| 19:20 niedziela, 23 września 2018 | linkuj Musiałeś mieć sporo tego siana przy sobie :)). No tak, Kropkę już jedną poznaliśmy, teraz czas na drugą.
Trollking
| 19:06 niedziela, 23 września 2018 | linkuj Micor - hehe, no właśnie, może i w sumie "pro" to właśnie od tego? :) Koń mógł wywąchać siano, bo w podsiodłówce prócz łyżek i dętek miałem gotówkę na "w razie W" :)

Jurek - a czy ja pomstuję? :) Z Twojego porównania wychodzi, że jestem abstynentem. Fuuj! :)

Mors - no właśnie, wiedziałem, że coś się znajdzie, bo nie miałem czasu sprawdzić, a wpis powstał w maks 10 minut. Sam teraz je zauważyłem, zaraz poprawiam, no ale dzięki. Konia bym chętnie zaprosił, ale chyba jeszcze za młody :) Co z tym jeleniem, będzie jakaś fota? :)

Huann - ja mam tak z crossem, samo ściganie się ze sobą to jak maraton :) O tak, do tego może wyczuł jakoś Kropę? :)

Bitels - a to tak, przyznam. A na pewno najbardziej sympatyczny :)
Bitels
| 18:36 niedziela, 23 września 2018 | linkuj Fajny kóniek :)
A że spędów rowerowych najlepszy ten w Kórniku.
huann
| 17:46 niedziela, 23 września 2018 | linkuj Ja zawsze się ścigam z sobą samym oraz możliwościami mej stareńkiej Mery :) A koń to z pewnością Kropek ;)
mors
| 15:23 niedziela, 23 września 2018 | linkuj No błędów (byków?) to tu nie brakuje :)
"tym czasem"
"pewnie bym gdzieś tam bym "

Zmień tytuł na Bykkret. :) A przyjaciela-konia zaproś na BS. ;p

PS. moim Hrgn zainteresował się wczoraj jeleń, i to w Jeleniej. ;]
Jurek57
| 14:46 niedziela, 23 września 2018 | linkuj Nie pomstuj na takie imprezy ... .
Z kolarstwem jak z alkoholem. Jedni w kieliszkach inni z musztardówki ! :-)
micor
| 12:37 niedziela, 23 września 2018 | linkuj Sam regularnie startuję w zawodach MTB, aczkolwiek taki tłum jak na "Czelendżu" mnie przeraża. W takim tłumie łatwo o wypadek a przy odrobinie nieszczęścia- hmm... prosektorium? :) A koń- może wywąchał coś dobrego do skonsumowania w torebce?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa accza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]