Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198021.80 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 62.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 27.56km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 142m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

No i dupa :/

Sobota, 29 października 2016 · dodano: 29.10.2016 | Komentarze 27

Oj, dużo miałem dziś czasu na myślenie nad tytułem wpisu. I tylko ten pasował mi w całości.

Po kolei jednak.

Po niełatwych roszadach w pracy, zamianach i nadgodzinach udało mi się załatwić wolną sobotę, która miała być taka w jednym celu - pojawieniu na się na, będącym pomysłem Jurka57, integrującym bikestatowiczów z WLKP JurkoZlocie (tak to roboczo nazwałem). Było to drugie podejście do tematu, gdyż pierwszy termin został przełożony z kilku względów. Tym razem miało się udać. I wszystko było na dobrej drodze.

Wyspałem się, zjadłem bogate śniadanie, Żona zamontowała mi kanapki na drogę, które jako człowiek nieusakwiony zapakowałem wraz z ciuchami na zmianę do plecaka. Tym samym, wyglądając jak niepełnosprawna wersja wielbłąda, ruszyłem.

Ruszyłem... Taaaa... Bardziej adekwatne będzie: wsiadłem na rower i próbowałem ruszyć. Wiatr był tak silny, że zatrzymywał mnie w miejscu, a nawet namiętnie próbował cofać. No ale w końcu wiedziałem na co się piszę - w pełni świadomie podjąłem decyzję o pokonaniu około dziewięćdziesięciu kilometrów do Prusimia, w którym zresztą nigdy nie byłem (co stanowiło dodatkowy motywator do wyjazdu), z huraganem prosto w ryj. Miałem też oczywiście już przygotowany cały zapas wytłumaczeń czemu pokonałem ów dystans z prędkością zbliżoną do ujemnej.

Trasę wybrałem najprostszą z możliwych, wzdłuż zawsze ruchliwej DK92. Zanim jednak do niej dotarłem postanowiłem zafundować sobie spokojniejszy kawałek, przez Plewiska, Skórzewo, Wysogotowo, Lusowo... no właśnie. Do tego momentu było ok, przynajmniej pod względem braku niespodzianek. Walczyłem z każdym podmuchem, wolno bo wolno, ale jednak do przodu. Niestety... właśnie tam, na dwudziestym kilometrze stało się to, czego się podświadomie obawiałem po wczorajszym - lewy pedał zaczął żyć własnym życiem. Pełen optymizmu zastosowałem wiekowy patent, czyli kręciłem nim przeciwnie do ruchu wskazówek zegara aż się odblokuje. Udało się. Na kilometr. Znów stop. Znów ręczna robota. Na dwa kilosy. Potem znów. Dojechałem do Tarnowa Podgórnego, tam jakoś udało się przejechać ścieżką, zatrzymując znów kilka razy. Przy jej końcu skontaktowałem się z Jurkiem, informując, że jest problem i jest opcja, iż nie dotrę, ale jeszcze spróbuję pokręcić. Otrzymałem krótką instrukcję w tematyce kręcenia jedną nogą, nawet próbowałem się zastosować, ale mając przeciwko sobie wichurę nie za bardzo wychodziło :)

W afekcie zrobiłem coś, czego nigdy nie robię za Tarnowem, czyli rondo pokonałem DDR-ką. Hmm. Coś mi się wydaje, że po raz ostatni. Czemu? Eee... sam nie wiem.

Niestety - po minięciu miejscowości Rumianek nic się nie poprawiło w sytuacji. Regularność zatrzymań wzrosła do pięciuset metrów, dojechałem więc do tablicy granicznej powiatów i się poddałem. Jurek nie odbierał, więc zamontowałem sobie w uszach zestaw słuchawkowy, zrobiłem symboliczne zdjęcie, na którym widać smutek poddania się i zawróciłem :/

Jurek oddzwonił, ja jadąc wyjaśniłem sytuację, na co nawet otrzymałem propozycję podwózki do Prusimia, ale pozostawała kwestia jutrzejszego powrotu, który zaplanowałem na poranek, a ekipa miała jeszcze w planach objazdówkę po tamtejszych hopkach, więc odpadało. Ja wpadłem jeszcze na jeden pomysł - przypomniałem sobie, że w Swadzimiu, jakieś dziesięć kilosów wstecz, jest Decathlon, który dawał mi nadzieję na dojechanie, a nie dojście do domu. A może nawet nawrotkę?

Po tym razem brutalnym potraktowaniu pedała z kopa, w sytuacji, gdy już nie musiałem na niego naciskać, a jedynie zdać się na tym razem błogosławiony podmuch wiatru w plecy, o dziwo dało się kręcić (jedno zatrzymanie, całkowita blokada, naprawiona) i powoli odnalazłem drogę do tymczasowego celu. W Decathlonie, który nie jest sklepem mojego pierwszego wyboru, od razu skierowałem się do serwisu, zapytałem czy byłaby opcja wymiany tych dość istotnych elementów na miejscu i ku swemu zdziwieniu otrzymałem odpowiedź: tak, zaraz powiem koledze, który tu będzie, pomoże panu. Szok. Zdecydowanie pozytywny. Do tego ochroniarz sam zaoferował, że popilnuje mi roweru (wow!), więc ruszyłem na poszukiwanie pedałów. Tu mi mina lekko zrzedła, bo aktualnie na stanie były albo tanie plastiki, albo jakieś kosmosy za +/- dwie stówy, albo... no właśnie. Aluminiowe, za mniej niż pięć dyszek, całkiem solidne, tylko że mające się do szosy jak płetwy dla jamnika. I tak mniej więcej wyglądają aktualnie (zdjęcie zrobione pod domem):

Trochę się naczekałem w sklepie, bo akurat kolejeczka interesantów wpadła, tu rower na grudzień, tu kaseta ma za dużo zębów, więc trzeba wybrać nową, tam napisy na ciuchy sportowe dla firmy trzeba zrobić, więc kwitłem, ale i tak tragedii nie było. Gdy już trafiło na mnie to wymiana potrwała, jak to w takich nieskomplikowanych przypadkach, chwilę, a co najlepsze - nie chciano ode mnie kasy za wymianę! Mimo nalegań! Szacun, naprawdę. Niby pierdółka, sama sprawa nieskomplikowana, ale jednak - brawo Decathlon Swadzim! :)

Gdy wyszedłem na zewnątrz... musiałem podtrzymać rower, żeby nie upadł od podmuchu. Była godzina prawie piętnasta, czyli ta, którą zaplanowałem na pojawienie się w okolicach mety. Tymczasem byłem kilka kilometrów od granicy Poznania... Wykonałem więc jeszcze jeden telefon do Jurka, potwierdzający niestety moją ostateczną rezygnację i osobistą porażkę. Nienawidzę tego, nienawidzę się poddawać, ale spojrzałem na sytuację realnie - do Prusimia miałem jakieś siedem dych pod mega mocny wiatr, z tyłu tylko lampkę z marketu, a 9/10 drogi wzdłuż koszmarnie dziś (o dziwo) zaTiR-owanej DK92. Do tego podczas naszej rozmowy zaczęło kropić, potem mocniej padać... No nie, trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść :/

Z płetwami pod nogami wróciłem do miasta, tam stanąłem w... korkach. W sobotę. Około szesnastej. No tak, życie cmentarne się zaczęło. Czułem się jak o 7:55 rano przed wjazdem do jedynej drogi prowadzącej do korpo. Cale moje stanie zamiast jazdy dopełniły całości dzisiejszego wyjazdu. Osiągnąłem chyba najgorszą w historii średnią na szosie, po trzech godzinach od startu miałem zrobione czterdzieści kilometrów z małym plusem, cały misterny plan w p...lecy. Bywa.

Tak więc wrócę do tytułu: no i dupa!

PS. Z Jurkiem jako "wodzem" ekipy udało się połączyć wieczorem i symbolicznie otworzyć browara. Choć tyle :)



Komentarze
Trollking
| 22:09 wtorek, 30 listopada 2021 | linkuj Są od tego specjaliści. Urolodzy się nazywają.
Jurek | 01:01 wtorek, 30 listopada 2021 | linkuj Jaja mnie swędzą, co robić?
mors
| 21:28 sobota, 5 listopada 2016 | linkuj Miszak, masz dziwne podniety. Nie w naszym guście.

PS. na BSach do poklikania polecam ci użytkownika "wilk". ;)
Trollking
| 21:13 sobota, 5 listopada 2016 | linkuj A było mi gorzej? :)

Słaby chłopie jesteś w tym trolingu. Podszkol się trochę, powchodź na fora znawców tematu (chyba w likwidowanych gimnazjach są istoty w tym mocne), bo jak na tę chwilę robisz tylko zaczyn do podśmiechujek :)
Miszak Wojewoda | 20:41 sobota, 5 listopada 2016 | linkuj już ci lepiej ?
Trollking
| 20:30 sobota, 5 listopada 2016 | linkuj Miszaku, masz nas! Aleś Ty sprytny, normalnie chochlik roku :)

A nie zauważyłeś, że po prostu dobrze bawiliśmy się tym Twoim "podstępem", za to nikt tu go nie wziął na poważnie?

Człowieku, wsiądź na rower, żółć i sadełko od trolowania w necie szybciej Ci puści :)
Miszak Wojewoda | 20:25 sobota, 5 listopada 2016 | linkuj Zobaczcie sami jacy wy głupi jesteście. Jestem internetowym trolem czy jak to tam zwał i uwielbiam pisać głupoty czy też prowokować w necie a potem obserwować ilu pajaców się podnieca tym wpisem. Wystarczy np. na FB rozpuścić jakąś plotę sensacyjną albo jakiś łańcuszek szczęścia i aż miło patrzeć jak palanty to rozprzestrzeniają udostępniają, lajkują czy komentują ;) To jeden z dowodów na to, że mózgami większości użytkowników kieruje ktoś inny za pośrednictwem internetu. Manipulacja stała się prymitywnie prosta. Wystarczy jakiś wpis, i czym on jest durniejszy tym ilość palantów podniecających się jest większa.
Trollking
| 22:59 środa, 2 listopada 2016 | linkuj Ale jak pobudził naszą wyobraźnię :)

Zapasowi są na Onecie i innych Interiach :)
mors
| 22:51 środa, 2 listopada 2016 | linkuj No i nie ma już Miszaka. :( A o Miszaku zapasowym nie pomyślał...
Trollking
| 22:47 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj ...a gdyby drugi nie zadziałał?

Trzeci?

Czwarty?

Miszaku Wojewodo - to są poważne zagadnienia! Wypowiedz się! :)
mors
| 22:30 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj Miszak wozi ze sobą nawet kieszonkowy detonator do Wielkiego Wybuchu.
A nie, przepraszam, dwa detonatory, w razie jakby pierwszy nie zadziałał.
Trollking
| 22:17 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj Skoro tak to jeszcze polecam zaopatrzyć się z zapasowego Boga lub zapasowy Wielki Wybuch, na wypadek gdyby ów Wszechświat postanowił przestać istnieć :)

Deklarację - którą wersję powstania Wszechświata (religijną lub nie) trzymałoby się w podsiodłówce. Zapasowej również, na wypadek utraty pierwszej podczas anihilacji.

Chciałem jeszcze poruszyć kwestię zapasowego UFO, ale nie czuję się mocny w temacie :)
mors
| 22:02 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj Ale się rozdrabniasz. Cały Wszechświat warto mieć w zapasie.
Trollking
| 19:11 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj Hehe, chłopaki, idąc dalej takim tokiem myślenia (dzięki Miszaku) w końcu się okaże, że tylko popierdółki ruszają w trasę bez zapasowego słońca :)
lipciu71
| 08:39 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj Nie zapomnijmy o zapasowej drodze, gdyby pierwsza okazała się dziurawa lub w remoncie ;-). Ale to już trzeba w plecaku wozić hehe.
mors
| 00:53 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj Tzn. w sumie dwa tandemy. :))
mors
| 00:53 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj A rower to tandem, na którym na wypadek niedyspozycji zdrowotnych wiezie własnego dublera. :)
Trollking
| 00:15 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj I najlepiej jeszcze koła, korbę i cały zestaw kaset.

Nie zapominajmy o zapasowym rowerze! :)
mors
| 00:03 wtorek, 1 listopada 2016 | linkuj Wszystkie zapasowe części, komplet wszystkich istniejących narzędzi, oraz... drugi komplet. Zapasowy. ;]
Trollking
| 23:43 poniedziałek, 31 października 2016 | linkuj Jurek - ależ...!!! Tak jak rozmawialiśmy na trasie, musiałbym jeszcze rano wcześnie czymś wrócić, a bez pedałów byłoby ciężko. Poza tym w życiu bym Ci nie dał ze swojego powodu opuścić najważniejszego stanowiska tego dnia! :) Moralnie czuję, że byłem z Wami w jakichś 50% procentach, bo chyba próba też się liczy, mam nadzieję?....

Grigor - cóż tu więcej napisać... Raczej nie muszę nic dodawać :)

Dariusz - dzięki :/ kiszka wyszła, niestety. Co do pedałów to faktycznie mijałem dział "nurkowanie" i mogło mi się coś omsknąć podczas wyboru. Ale że gwint pasował, to jest dopiero zagadka :) Miszaka nie oceniajmy od razu tak negatywnie, bo to pewnie jakiś nieśmiały BS-owicz, który "przypadkowo" zapomniał się zalogować :P
lipciu71
| 20:45 poniedziałek, 31 października 2016 | linkuj A Miszak to bankowo bierze ze sobą pedały, kierownicę, napęd, zapasową ramę na każdy swój ultra trip o długości do max 20 km :)

Super Miszak Bros brawo!!!
lipciu71
| 20:41 poniedziałek, 31 października 2016 | linkuj To się nazywa niefart. Tu nawet nie ma co komentować, tu trzeba współczuć :(

A pedały przyznaj się, znalazłeś w dziale z płetwami :)?
grigor86
| 18:23 poniedziałek, 31 października 2016 | linkuj Tylko popierdółki internetowe komentują wpisy na blogu, posługując się fikcyjnym pseudonimem.
Jurek57
| 13:22 poniedziałek, 31 października 2016 | linkuj Kto nie smaruje ... . :-)
Mogłem jednak Cię zgarnąć z drogi. Mam wyrzuty sumienia,
Trollking
| 10:44 niedziela, 30 października 2016 | linkuj Mors - dzięki za etymologię, ja jakoś nigdy nie wpadłem na to, żeby w temat się zagłębiać :) Oj, nie wiem czy byś mimo wszystko chciał go w takim stanie, jaki jest teraz. Tu coś skrzypi, tu coś nie działa, tam nie da się ustawić... :) Plastiki spoko? No cóż, co kto lubi :)

Miszak Wojewoda - dzięki za tę drogocenną opinię. Następnym razem poproszę Cię (jak już się nie będziesz bał podać swoich prawdziwych danych) o towarzyszenie mi w wyprawach i w razie "w" skorzystam z Twoich umiejętności serwisowych, szczególnie w tematyce wymiany zębami pedałów, w sytuacji braku kluczy przy sobie :)
Miszak Wojewoda | 05:57 niedziela, 30 października 2016 | linkuj Tylko popierdółki rowerowe korzystają z usług serwisów.
mors
| 22:42 sobota, 29 października 2016 | linkuj pedał=gay=żwawy, wesoły ;)

Chciałbym mieć tak sprawny rower jak Twój popsuty. ;)
PS. plastikowe pedały są spoko. ;p
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa miest
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]