Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197753.60 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wokół Starej K.

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 6

Na długi weekend, jak to często bywa, trafiliśmy w moje rodzinne strony. Tym razem jednak nie będzie to wpis uwieczniający piękne widoki i takie tam pierdółki zachęcające do czytania wpisu. Mam ten dar do zachęcania, prawda? :)

Czemu nie będzie? Bo po pierwsze jest późno, ja jestem zmęczony po całodziennym odpoczynku, staram się jednak wpisy dodawać na bieżąco, więc klecę. Po drugie - dopadło mnie jakieś rowerowe fatum, wczoraj pożegnałem oponę w szosie, a dziś... gdy rano wyjąłem górala z piwnicy okazało się, że coś jest nie tak z przednią ośką. Na tyle nie tak, iż koło żyło swoim życiem, a widelec swoim. Po głębszej analizie okazało się, że zardzewiał element samozapinacza, do tego stopnia, że niemal wylatywał z całości. Mając w perspektywie brak kręcenia albo szybką amatorską naprawę i test swoich umiejętności survivalu wybrałem to drugie. Coś tam udało się sklecić i z duszą na ramieniu ruszyłem. Aha, bym zapomniał - w teorii była też bramka numer trzy, czyli wizyta w sklepie i zakup nowego elementu. Problem był tylko jeden - akurat dziś mieliśmy jakieś święto kościelne (jak to w teoretycznie laickim kraju), więc klucz do niej nie istniał.

Powód numer trzy był banalny - całkowite zachmurzenie, które co prawda było i tak dużo lepsze niż zapowiadane burze, ale nie zachęcało do zatrzymywania na kilkunastominutowe suity fotograficzne.

Północno-zachodni wiatr wymusił na mnie nową trasę, której jeszcze na rowerze w tym wydaniu nie wykonywałem. Wszystko kręciło się bowiem wokół tytułowej Starej Kamienicy, gdzie jakiś czas temu położono nowe drogi i da się jeździć bez utraty uzębienia. Jakieś pół roku temu byłem tam na czterech kołach i postanowiłem przetestować wersję alternatywną, jedyną słuszną. Najpierw jednak czekał mnie dobrze znany kawałek "góra-dół-góra-góra-góra", czyli dojazd z Jeleniej Góry do Pasiecznika. Mimo chmur odbywał się on w kolorze yellow, bo jak się okazuje rzepak rządzi nie tylko w WLKP.

Następnie - skrzętnie monitorując i co kilkanaście minut poprawiając ośkę - skręciłem na właściwy szlak, czyli do wiochy o nazwie Janice, gdzie zagnieździli się Franciszkanie. W sumie to jeden z niewielu lubianych przeze mnie zakonów, więc obejdzie się bez krytyki z mojej strony. Braciszkowie starają się tu żyć w zgodzie z naturą, a zarówno zastane okoliczności przyrody, jak i przyuważony sposób na parzenie herbatki mają u mnie plusa.

Kawałek dalej zatrzymałem się przy punkcie widokowym oraz miejscu do PO-PiS-u. Tfu! Popasu :) Jak widać dzięki aurze tyłka nie urywało.

W Rębiszowej zrobiłem ponowy nawrót i serpentynkami oraz podjazdami i zjazdami (oczywiście z większością podjazdów), mijając m.in. "mucho muciek"...

...dotarłem najpierw do Małej, a potem do Starej K...amienicy :)

Tam zatrzymałem się na chwilę, by uwiecznić Czyn Patriotyczny uwieńczony celtykiem. Tak się zastanawiam czy tutejsi Polscy Aryjczycy nie wydalają (no chyba że tylko na biało?), czy może uważają, iż dofinansowanie w wysokości prawie 30 milionów z całkowitych prawie 45 zagraża zatrzymaniu na Tej Ziemi najlepszego sortu ekskrementów? I czemu polska "krytyka" jest po angielsku, a nie w języku Mickiewicza?

Pytać nie było kogo, ale ja w zadumie nad Dumnym Polskim Gównem przeoczyłem skręt i wyjechałem dalej niż zamierzałem, bo w Barcinku. Ale i tak było fajnie, bo trochę błądzenia to zawsze jakaś atrakcja.

Powrót to znów rzepak. Lubię go. Dopóki nie śmierdzi. Tą głęboką puentą zahaczającą o dwa ostatnie zdjęcia zamykam wpis :)


PS. Koło o dziwo nie odpadło. Mówcie mi MacG...
Kategoria Góry



Komentarze
Trollking
| 21:08 poniedziałek, 6 czerwca 2016 | linkuj Zjazd do Jeleniej - na nim (starym góralem, do dziś pamiętam, Authorem Dallas na SIS-ach) ustanowiłem w liceum swój rekord prędkości - 81 km/h. Śmierć w oczach, ale warto było :)

Zdecydowanie ożywczy :)
mors
| 19:02 poniedziałek, 6 czerwca 2016 | linkuj To było dawno "i nieprawda". ;)
Pamiętam też podjazd do Pasiecznika w środku nocy, poprzedniej zimy, przy -5 i wschodnim, czołowym wietrze. :) Ledwo wjechałem, a i tak się nie rozgrzałem. A później OŻYWCZY zjazd do samej Jeleniej... to były czasy! :D
Trollking
| 18:05 poniedziałek, 6 czerwca 2016 | linkuj Oj, jeśli piszesz o tej cholernej huśtawce zaraz przed Pasiecznikiem to jesteś rozgrzeszony :) w stronę na Pasiecznik jeszcze jest ok, ale kawałek na JG morduje, pali i gwałci :)
mors
| 23:59 niedziela, 5 czerwca 2016 | linkuj Znany mi rewir, bo jak się wybieram w góry to najczęściej tylko tam, bo z Karkonoszy nie miałbym już sił wrócić. ;] Górka pod Pasiecznikiem (490m) - pierwszy i jedyny raz wprowadzałem rower po asfalcie. 14 lat temu, po 10 godz. jazdy, ale wstyd pozostał. ;]
Trollking
| 21:19 piątek, 27 maja 2016 | linkuj Ja tam lubię. Lepszy rzepak w garści niż THC na dachu :) a już na pewno bardziej bezpieczny pod względem prawnym :)
Jurek57
| 19:11 piątek, 27 maja 2016 | linkuj Rzepak jest przereklamowany ... !
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa aoree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]