Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198074.10 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 52.40km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.23km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 67m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Były sobie plany...

Czwartek, 26 czerwca 2014 · dodano: 26.06.2014 | Komentarze 0

Pierwotnie miałem dziś mieć wolny dzień i w planach być może jakąś dłuższą trasę, skoro pogoda dopisuje. Miałem.... Ale nie mam. Czemu? Bo: mieliśmy w naszym zespole w pracy przez jakieś cztery miesiące nową dziewczynę, oczko w głowie szefostwa i w ogóle och, ach, jaki to sprzedawca. I fakt, siedziała non stop jak na grzędzie w części sprzedażowej, niemal skakała wokół klientów, co niby się chwali, ale przez to nie robiła nic poza tym, bo nie miała czasu. Bo walczyła o sprzedaż. A zadań do wykonania na zapleczu poza tym jest naprawdę sporo, ogarnianie dokumentów, przeróżne specyfikacje, itp itd. Nic do niej w tym temacie nie docierało, więc po kilku scysjach z resztą z nas we wspomnianym temacie oraz niezrozumieniu o co chodzi we wzajemnej współpracy nasz pupilek złożył wypowiedzenie. Nikt specjalnie nie darł szat, tym bardziej, że miała dwa tygodnie wypowiedzenia, podczas którego miała dokończyć to, co po niej zostało. Niestety, zupełnym "przypadkiem" dzień po zrobieniu swojej części planu, za co miała dostać jeszcze kasę, biedactwo się nagle rozchorowało i zostało nas z sześciu osób do końca tygodnia w pracy cztery, bo jedna jest na zasłużonym urlopie na innym kontynencie, więc raczej ciężko by było ją z niego ściągnąć. I w ten oto sposób musieliśmy przerobić grafik, ja zamiast dłuższej wycieczki mam wygrzane miejsce w fotelu w pracy w ramach nadgodzin, a reszta robi po 12 h. Takie mamy skutki nagłej, typowo polskiej choroby masakrującej tak duże rzeszy naszych rodaków na wypowiedzeniu. A że my mamy teraz gnój? Przecież to nie jej sprawa.

Siłą rzeczy mogłem dziś więc zrobić max 50 kilometrów, wiatr w północy, więc mój wybór padł na Murowaną Goślinę. Biorąc pod uwagę, że czekała mnie przeprawa przez miasto, która zajmuje połowę z całej trasy, to już na start miałem palpitacje serca, ale jakoś udało mi się przebrnąć przez ten koszmar. Nawet zatrzymałem się specjalnie w jednym miejscu, które mnie od niedawna bardzo nurtuje, czyli na ulicy Hlonda, a konkretnie na wybudowanej tu nie tak daleko wstecz ścieżce. Ja wiem, że rowerzyści to pryszcz, który albo trzeba wycisnąć, albo jak już być musi to uwalić go z całej siły, ale - do cholery - kto zezwolił na budowę DDR z czegoś takiego:?

Jedzie się po tym koszmarnie, może użytkownicy MTB sobie chwalą taką nawierzchnię, ale ja jadąc szosą i nie mając alternatywy, bo ścieżki to u nas obowiązek karany prawnie, a nie udogodnienie, mam wrażenie, że gdyby wysypano tu piasek to byłoby mi wygodniej... No nic, to kolejny poznański potworek, pewnie za mało istotny dla jakiejś Masy Krytycznej, więc cierpieć będę w milczeniu i samotności :)

Jak już minąłem miasto to okazało się, że koleje zorganizowały mi dziś indywidualnie Dzień Podziwiania Szynobusów Zza Szlabanów. A w sumie to prawdziwy festiwal - trzy pod rząd - dwa razy na przejeździe przy Gdyńskiej, raz w Bolechowie.

Całą trasę w tę i we wte z przyczyn niezależnych zamknąłem słabą średnią, ale po prostu szybciej się nie dało. Nerwy puszczały mi jeszcze dwa razy na ścieżkach przed i za Owińskami, ale to historia na zupełnie osobną opowieść. A żeby zachować choć kawałek normalności i ładnego widoczku z dziś to jeszcze fotka pałacu we wspomnianych przed chwilą Owińskach, któy powoli chyba wraca do swej świetności.

Na koniec - z dedykacją dla naszej - na szczęście już zawodowo świętej pamięci - koleżanki. Być może odsłucha, jeśli tylko choroba na to pozwoli :) Generalnie hip hop to zdecydowanie nie moje klimaty, ale poniżej wybitny jego przedstawiciel z chyba znaną już przez wszystkich, jakże prawdziwą piosenką:





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa uwala
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]