Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 222987.40 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 738234 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 52.30km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.06km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 149m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatek

Sobota, 2 października 2021 · dodano: 02.10.2021 | Komentarze 6

Ostatni wpis z Radzewic, krótki, bo za chwilę wyjazd, a na wieczór plany.

Dziś wyjazd kombinowany, żeby nie powtarzać drogi z wczoraj, ale jednocześnie brać pod uwagę wiatr ze wschodu. 

Trasa: Radzewice - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Sasinowo - Kubalin - Sasinowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice - Trzykolne Młyny - Czmoniec - Orkowo - Zbrudzewo. Tam nastąpiła nawrotka do Radzewic swoimi śladami. 

Spotkałem peleton rowerzystów pędzący za... skuterem. Ewidentnie też częścią peletonu. Co kto lubi :) 

Fotki na szybko, zatrzymałem się w sumie tylko pod pałacem w Rogalinie. 
Pałac w Rogalinie
Obiekt pod nadzorem :)
Jedna z rogalińskich rzeźb
Druga strona Rogalina
W Kubalinie Polska w pigułce. Tej paskudnej.
Polska w pigułce. Tej złej
No i jeszcze dbałość o szczegóły godna lepszej sprawy przed Śremem.
Dbałości o niepotrzebne znaki tylko pozazdrościć
Jeszcze miejsce startu...
Miejsce startu, Radzewice
...i face to face z sarenką, całkiem nieodległe.
Oko w oko z sarną
Tyle na teraz :)




  • DST 51.50km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.35km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 144m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sosnowiejsko :)

Piątek, 1 października 2021 · dodano: 01.10.2021 | Komentarze 8

Oj, jak ten wiejski reset był mi potrzebny... Dopiero teraz, gdy go udało się znów zaznać, wiem, że nic lepiej nie ładuje akumulatorów.

Wczoraj wpadło wiele kilometrów spacerowania i troszkę rowerowania, dzisiaj w sumie też. Nie ma lepszego połączenia aktywności, tym bardziej gdy z domu wychodzi się centralnie na pola i łąki.

Szczególnie te ostatnie zrobiły mi dzień. Bardzo wcześnie, bo na chwilę obudziłem się koło szóstej rano, spojrzałem za okno i... musiałem przeprosić Żonę, że budzę, ale jest wyższa konieczność wyjścia na taras. Powód? Klimatycznie snujące się mgły. Takie, które są tylko jesienią.
Mgły nad Radzewicami
Poranek sponsorowany przez mgły
Widok z tarasu o szóstej rano, Radzewice
A przy śniadaniu coś mi się zaczęło ruszać na horyzoncie. Kanapka w łapę jedną, aparat w drugą, i po przejściu może dwustu metrów mogłem podziwiać rodzinkę żurawi.
Stadko żurawi widzianych znad porannej kawy
Żuraw z młodziakiem
Odlot żurawi
A, był i trznadelek na dachu :)
Trznadel na dachu
Przyszedł czas na rower. Wyjątkowo miał być mniej ważnym elementem dnia, więc trasa w tę i z powrotem: Radzewice - Trzykolne Młyny - Czmoniec - Niesłabin - Orkowo - Zbrudzewo - Śrem - Pysząca - Sosnowiec, gdzie nastąpiła nawrotka. Sosnowiec? Tak, nie, że źle skręciłem, to był znów mój cel :) Ale znów wyszło na to, iż to kolejny faktyczny koniec świata. Przynajmniej szosowego.
Lekko pobłądziłem :)
Koniec Sosnowca, czyli prawdziwy koniec świata :)
Między Zbrudzewem a Śremem powstała nowa śmieszka. Generalnie ujdzie, ale jak zwykle musi być łaciata, bo jak wiadomo sam asfalt to zło w tym kraju. Centrum Śremu oczywiście ominąłem, bo przez to antyrowerowe miasteczko jeździć się nie da.
Kolejna łaciata DDR-ka, Zbrudzewo
Wiało. A miało nie. No życie.

Po południu spacery. Oczywiście fotki będą, ale pewnie dopiero w niedzielę (zaległości na BS teź wtedy nadrobię. Dzisiaj tylko jedno.
Październik czas zacząć. Rogaliński Park Krajobrazowy




  • DST 51.70km
  • Czas 01:45
  • VAVG 29.54km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 193m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Agrospontan

Czwartek, 30 września 2021 · dodano: 30.09.2021 | Komentarze 7

Zaczęło mi się wolne. W sumie bez planów, bo górki były niedawno, morze toleruję od listopada do marca maks, więc szybką decyzja: na spontanie wpadniemy na chwilę do Radzewic, miejscówki sprawdzonej i zawsze pewnej - cisza, przyroda i miejsce, które psy nie tylko lubi, ale wręcz zaprasza. Telefon do właścicielki agroturystyki, upewnienie się, że pokój się znajdzie i można było się cieszyć tym, iż pogoda miała podobno dopisać.

Oczywiście nie mogłem sobie odmówić dotarcia na miejsce rowerem. To tylko 25 kilometrów z Poznania, więc lekko musiałem nadrobić drogi, wykonując trasę: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Starołęka - Czapury - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Skrzynki - Kórnik - Mościenica - Mieczewo - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice. Udało się.

Miało wiać w plecy. Wolne żarty :)

Za to spotkałem niewęża :) Oto padalec we własnej osobie. Dla niewtajemniczonych: to jaszczurka, tylko że beznoga.
Padalec nos w nos
W ramach nadrabiania drogi w końcu podjechałem pod największy debilizm ostatnich lat, czyli na budowę nowego mostu pod Rogalinem. Oto co tam widnieje:
Polski debilizm. Najbliższy legalny przejazd mostem kilkanaście kilometrów dalej.
Dodam, że żeby dotrzeć stąd do Mosiny "legalnie", trzeba by jechać albo do Poznania, albo do Śremu. W każdym wypadku kilkanaście kilometrów w jedną stronę. Żart? Nie, Polska. Z ciekawości podszedłem sobie w kierunku placu budowy, ale jeden z panów mnie zatrzymał, mówiąc, że to plac budowy. Na moje pytanie, którędy mam się dostać na drugą stronę, uzyskałem odpowiedź: drogą! A że jest zakaz? Kij z nim, "wiara" i tak jeździ. W sumie rozsądne i logiczne podejście, w przeciwieństwie do tego, którym kierował się debil-autor tego zakazu. Gdybym nie zawracał, bym skorzystał :)

Zaliczyłem jeszcze Zemstę Adolfa...
Zemsta Adolfa w Borówcu
...oraz nową DDR-kę za Mieczewem. Niby spoko, ale bezsensowną.
Nawet spoko, choć i tak bezsensowna DDR-ka za Mieczewem
No i same agro. Za wiele zdjęć nie będzie, bo net tu jest taki, jak na wsi, czyli prawie nie ma :) Ale klimat miejsca mam nadzieję oddadzą.
Pod agroturystyką
Agro w Radzewicach
Przepiękny koniec września
Mroczne przebłyski
Psia radocha
Oczywiście fotek jest i będzie dużo więcej, ale po powrocie. Dodawanie wpisów z tabletu mnie przerasta :)




  • DST 58.50km
  • Czas 02:04
  • VAVG 28.31km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 215m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Muszkowo

Środa, 29 września 2021 · dodano: 29.09.2021 | Komentarze 11

Chłodek był rano. Idzie ta jesień, idzie. Dobrze, że przynajmniej jeszcze nie padało. 

Wypad - a jak - poranny. Ciężko się wstawało, bo Kropie znów w środku nocy zachciało się wyjść. Ignorowanie piszczenia wychodziło przez kilka minut, później już musiałem się poddać. Nocny zombie poszedł więc w ruch.

Trasa wschodnia, kombinowana: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Starołęka - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Robakowo - Gądki - Borówiec - Kamionki - Szczytniki - Koninko - Sypniewo - Głuszyna - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Odwiedziłem Windowsa. Stoi :)
Pod oświeconym Windowsem
Poza tym nic ciekawego. Typowe wrześniowe pejzaże.
Nad stawem w Szczodrzykowie
Między Sypniewem a Koninkiem
Zwierzaków nie było :( To znaczy mignęła mi jedna sarenka, ale zniknęła szybciej niż ją zauważyłem. Więc w zamian koleżanka, która wpadła do mnie na chwilę do pracy :)
Gość w pracy :)
Muszka z góry
Dystans zawiera dojazd do roboty.




  • DST 53.10km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.45km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 192m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parawiosna

Wtorek, 28 września 2021 · dodano: 28.09.2021 | Komentarze 15

Obawiałem się, że zgodnie z prognozami od rana będzie lać, ale aura okazała się łaskawa i opad pojawił się dopiero po moim powrocie. Aż dziwne :)

Wyjazd przedpracowy, zaspany, na wschód, trasą ostatnio ponownie odkrytą: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Nie tylko nie padało, ale nawet na chwilę (gdzieś przez minutę) pojawiły się przejaśnienia. Skorzystałem, chwytając telefonem parawiosnę :)
Parawiosna :)
Ale generalnie jechało się dość ciężko, bo wiaterek pomagać nie chciał. A i objazdy nie pomagały - trzeba było się wspiąć dosłownie na wyżyny :)
Łuk nad S11
Szczodrzykowo, więc... czaple białe. Nigdy nie sądziłem, że znajdę miejsce, gdzie będą one aż taką oczywistością - jeszcze niedawno sam bym nie wierzył. Fajnie, że takie jest.
Czapla biała w stójce
Początek marszu czapli
Przypadkowo przyuważyłem, że w Tulcach jest taki klasyczny, sentymentalny, PRL-owski przystanek autobusowy. Aż musiałem sfocić.
Lekko oldskupowy przystanek w Tulcach
Do pracy - ze względu na deszcz - rowerem nie jechałem.




  • DST 56.60km
  • Czas 02:00
  • VAVG 28.30km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 174m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziki porannik + WPN spacerowo

Poniedziałek, 27 września 2021 · dodano: 27.09.2021 | Komentarze 11

Zgodnie z zasadą, że wszystko co dobre kończy się szybciej niż zaczęło, po wczorajszej genialnej pogodzie mało co zostało. Dzisiaj co prawda było jeszcze ciepło i nawet słonecznie, ale wrócił wiatr, który za cholerę pomagać nie chciał, za to wciąż przeszkadzać - a owszem.

Wyjazd poranny, zaspany, przed pracą. Czyli z góry skazany na porażkę.

Trasa ponownie wschodnia: Poznań - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Gowarzewo - Siekierki Wielkie, gdzie nastąpiła nawrotka, a ja wróciłem swoimi śladami.

Już na drugim kilometrze miałem temat na fotkę gotowy, bo z daleka widziałem na Dębinie spanikowane panie z kijkami. Wiedziałem, co się święci - dziki wyszły na poranną wyżerkę :) Wziąłem je więc na klatę (dziki, nie panie) i powiedziałem, że nie ma się czego bać, a przy okazji cyknąłem młodziaki oddające się treningowi górskiemu :)
Spotkane rano dziczki wysokogórskie :), Dębina, Poznań
Jeszcze motyw z Siekierek, bo tamtejszy drewniany kościół, jak i przynależna doń dzwonnica, dają radę.
Drewniany kościół w Siekierkach Wielkich
Przy dzwonnicy, Siekierki Wielkie
Uchwyciłem również rowerową Polskę w pigułce na wysokości Żernik. Nie, tego nie należy brać na logikę :)
Taka tam rowerowa Polska w pigułce :)
No i jeszcze zaległe fotki z wczorajszego wypadu z psem do Wielkopolskiego Parku Narodowego, a konkretnie w okolice Łęczycy i Wirów. Na początek owieczki z tej pierwszej wsi, w tym jedna ninja :)
Ciekawska owieczka
Pod ochroną owcy-ninja :)
W ogóle to doczytałem, że ta miejscowość kiedyś miała prawa miejskie, a nawet młyn i browar. Wodę z niego czerpano z rzeczki Wirynki, całkiem malowniczej jak na podpoznańskie warunki:
Wodospad na Wirynce, Łęczyca
Wodospad w Łęczycy z bliska
Archiwalne zdjęcie wodospadu w Łęczycy
Następnie wejście do lasu na wysokości Puszczykowskich Gór i niemal kwietniowy motyw.
Wrześniowy, czyli prawie wiosenny, widok na początek Wielkopolskiego Parku Narodowego
Ciągnie się on zresztą do samych Wirów.
Pola WPN-u
Głaz przy Wielkopolskim Parku Narodowym
Malownicza beztrakcyjna trasa Poznań - Wolsztyn na wysokości Wirów
No i sam las.
Mroki Wielkopolskiego Parku Narodowego
Upadły olbrzym
Pies znalazł nową zabawkę :)
Stare i nowe pokolenie
Wąwóz w Puszczykowskich Górach
Na deser sójka.
Zamyślona sójka
Tego mi było trzeba - akumulator naładowany przyrodą.




  • DST 55.30km
  • Czas 01:49
  • VAVG 30.44km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyjazd na słodko

Niedziela, 26 września 2021 · dodano: 26.09.2021 | Komentarze 9

Dobrze mi się dziś jechało. Rzadko to piszę, więc coś musi być na rzeczy :)

Wyjazd po dziesiątej, jak się okazało w momencie idealnym. Bowiem ruch był naprawdę znikomy, nic nie przeszkadzało w jeździe. Niech potwierdzi to fakt, iż pierwsze zatrzymanie nastąpiło na dwudziestym piątym kilometrze, co jest rzeczą niespotykaną - w tygodniu bywa tak, że już na kilometrze pierwszym mam za sobą ze trzy pauzy wynikające z korków czy świateł. Tym razem jedno wielkie miodzio. Nawet wiatr był do ogarnięcia - jedyne co mnie zmasakrowało to tarka wzdłuż S11 - jak się okazało remont tyczy się również dróg dojazdowych do niej. Łapy czułem jeszcze chwilę po powrocie na asfalt.

Trasa wschodnia: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Szczodrzykowo tym razem zdecydowanie nie zawiodło. Jak zwykle swoje tereny ogarniała zaobrączkowana parka łabędzi...
Parka łabędzi
...w oddali przyuważyłem całkiem spore stado czajek...
Stado czajek
...ale znów rządziły czaple białe. Kilka na polu...
Trzy białe czaple na łące
Samotna czapla biała
...jednak moją faworytą została ta bawiąca się w Jezusa :)
Czapla udaje Jezusa :)
Biała na wodnym szlaku
Tym bardziej, że całkiem dobrze dogadywała się ze śmieszkami.
Biała czapla wędruje obok śmieszek
Co się tak lampisz tam daleko, tej? :)
Zadziwiająco płodna jest ta niepozorna miejscówka.
Nad łąkami w Szczodrzykowie
Po raz trzeci nawiedziłem SołtySówkę w Dachowej. I tym razem udało mi się poznać samą panią sołtys, przemiłą kobietę. Jej mąż (tak samo sympatyczny) zresztą sam mnie poznał i zareklamował, że "ten pan przyjeżdża tu aż z Poznania" - miło :) Wyszło na jaw, że lody są nie pierwsze z brzegu, ale po wielu testach sprowadzane aż z Opola. Spróbowałem kolejnego smaku - przepychota.
Kolejny raz po loda do SołtySówki w Dachowej
Niestety sezon się kończy, więc kolejną pieczątkę dorwę dopiero na wiosnę, ale są plany rozbudowy i może powstanie kawałek dalej restauracja. A ja tym razem nie zapomniałem wziąć ciasta (domowego, robionego na miejscu) na wynos, z zamiarem poczęstowania Żony. Ten kawałek dojechał do Poznania, niekoniecznie już w całości :) Mniam!
Pyszne ciasto na wynos z SołtySówki
Po południu jeszcze wypad do WPN-u, ale o tym (chyba) jutro. Szkoda, że znów wtedy będę w pracy :/




  • DST 52.50km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.38km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 179m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żółw pod parą :)

Sobota, 25 września 2021 · dodano: 25.09.2021 | Komentarze 20

Znów udało mi się wyspać. Raz jeszcze gorąco polecam :)

Wyjazd późny, po jedenastej. Wciąż wiało, na szczęście już nie tak mocno jak wczoraj, ale wciąż solidnie, z zachodu. Tam więc się wybrałem, robiąc standardową pętelkę: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Jechało się ciężko, ale w jednym aspekcie fajnie - na leniucha. Bez walki, na luzie, noga za nogą.

W końcu spotkałem starego kumpla w Trzcielinie. Wiedziałem, że nigdzie nie uciekł, bo mówiła o tym pani, która zawsze mnie tam pozdrawia, lecz ostatnio nie miałem szczęścia go zobaczyć. No ale jest. Zakładam, że pusta flaszka raczej nie jego, tylko jakiegoś ludzkiego syfiarza :)
Żółw po flaszce?
Znajomy żółw z Trzcielina w końcu się pojawił
Cieszy mnie ten widok, bo z Dębiny prawdopodobnie żółwie wyłapano :( Ale to temat na osobny wpis.

Reszta fotek. Lekko już jesienny klasyk...
Lekko już jesienny klasyk WPN-owski
...dzielny przyczepkowiec...
Dzielnie pedałujący przyczepkowiec
...oraz rowerzysta inaczej. Jednak tak bardzo przepraszał, że zjechał odebrać telefon, iż tablice zakrywam. I nawet pozdrowiłem na pożegnanie :)
Zgrzeszył, ale przeprosił, więc tablice zamazane ;)
Z ptaków trafiła się jedna pustułka na szarym niebie, która na chwilę zleciała na ziemię.
Szara pustułka
Pustułka na polu
Po południu przypomniałem sobie, że dziś sobota i parowóz z i do Wolsztyna jedzie przez Dębiec. Poleciałem więc sprawdzić jedną poznańską miejscówkę do robienia fot niedaleko domu. Nie jest najgorzej, ale zawiodłem się ponownie ustawieniem samej lokomotywy - węglarką z przodu. Kiszka :/
Parowóz do Wolsztyna zbliża się do stacji Poznań Dębiec
Pt47-65 z bliska, znów niestety węglarką do przodu




  • DST 58.30km
  • Czas 02:07
  • VAVG 27.54km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 211m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Młynkowo

Piątek, 24 września 2021 · dodano: 24.09.2021 | Komentarze 4

Zgodnie z zapowiedziami miało urywać łeb. I urywało. Cudów nie było, pogodynki aż tak pomylić się nie mogły.

Za to nie padało. To znaczy lało, ale w nocy, nad ranem na szczęście było już sucho. Co nie znaczy, że komfortowo, co to to nie :)

Wyjazd poranny, na dziki zachód. A na pewno pustynny i łysy, bo jak wiadomo kierunek "W" w przypadku Poznania oznacza pola, pola, a czasem nawet i pola. Oj, wymęczył mnie wicher zacnie. Przez większość czasu odchodziła powolna Halinka Mlynkova :)

Trasa: Poznań - Plewiska - serwisówki - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Jedno trzeba przyznać porankowi - malowniczy był.
Tunel pod torami na Dębcu
Poranek na serwisówce
Z tego pola po prawej uciekła mi czapla sprzed nosa. Nawet nie zdążyłem zareagować. Więc w zamian będzie... ślimak :) Z Trzcielina, zdjąłem kurdupla z chodnika i przeniosłem na trawkę, bo chyba zaspał. Linie lotnicze Trollking Airlines zawsze do usług :)
Sunący ślimol
Linie lotnicze Trollking Airlines służą pomocą :)
Obowiązkowa rowerówka została wykonana kawałek dalej.
Rowerowa fota z Trzcielina
Jako że przed Gołuskami aktualnie straszy wahadło, wymyśliłem sobie, iż szybciej będzie przez Palędzie. Taa.... Cztery pociągi przepuściłem podczas jednego oczekiwania na rogatkach! Nie sam.
O psie, który nie lubił czekać za koleją
No i jeszcze ostatnia wizyta w serwisie na Dębcu, który się zamyka i nie wiadomo czy otworzy. Mała szansa, bo pan serwisant jedzie do Niemiec.
Ostatnie dni zaprzyjaźnionego serwisu na Dębcu :(
A byłem, bo znów poluzowała się szprycha w przednim kole. No i znalazł się winny - przy nyplu jest lekko pęknięta obręcz :/ Nie ma sensu bawić się w dalsze naprawy, czeka mnie kolejny wydatek. Eh.

Dojazd do pracy Czarnuchem.




  • DST 58.10km
  • Czas 02:03
  • VAVG 28.34km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 143m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieciekaw :)

Czwartek, 23 września 2021 · dodano: 23.09.2021 | Komentarze 12

Paskud trwa. Chłodek i wiatr. Ale spokojnie, będzie gorzej - od jutra wichury i deszcze. Jupi!

Być może dzisiejszy wypad był - w związku z powyższym - ostatnim w dniu roboczym w tym tygodniu. Więc należy go szanować. Choć to ciężka sprawa :)

Wyjazd oczywiście poranny. Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice  Konarzewo - Trzcoelin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Nie wydarzyło się kompletnie nic ciekawego. Nawet pół zwierzaka nie wyhaczyłem - tych przejechanych nie liczę.

Za to gdy robiłem klasyczną fotę...
Bezpłciowy widok na WPN
...wyłoniła się postać rowerzysty. Którą znałem. To znów nieformalny rekordzista Przełęczy Karkonoskiej (ponad sto podjazdów na rok), czyli Aleksander (już na emeryturze - zazdro!), który wrócił na chwilę do Wielkopolski. Zamieniliśmy kilka słów i wyprułem do przodu, bo czas gonił. Kolega wie co dobre - szczyty Karkonoszy i Lisówki to najlepsze połączenie :)
Na drugim planie spotkany rekordzista Przełęczy Karkonoskiej (ponad sto podjazdów w rok), tym razem pod Poznaniem
Potem jeszcze dojazd do pracy, lekko naokoło, bo przez Dębinę.
Dojazd do pracy naokoło, przez Dębinę
Pisałem już wiele razy, że dojazd do niej Dolną Wildą to jak igranie ze śmiercią. Prawie codziennie jakieś auto wyjeżdżające z podporządkowanej chce mnie skasować - nauczyłem się już zwalniać prawie do zera podczas wkraczania na pas rowerowy. Wczoraj wracając przyuważyłem efekt tego, co prędzej czy później stać się musiało: nieustąpienie pierwszeństwa zamieniło się w kolizję. Na szczęście niegroźną - rower częściowo skasowany z przodu, panowie się już dogadywali. Zapytałem tylko czy ok i tyle po mnie.
Efekt nieustąpienia pierwszeństwa i budowy kretyńskich śmieszek zamiast pasów rowerowych w ulicy. Na szczęście rowerzyście nic się nie stało
Ja naprawdę wolę jechać ulicą niż śmieszkami, nawet najlepszymi. W tym kraju mamy nadreprezentację idiotów za kółkiem, którzy najpierw wdepną pedał gazu, a potem pomyślą. Moje marzenie: skasować wszystkie DDR-ki, wyznaczyć pasy rowerowe i będzie cudownie.