Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Sierpień, 2020
Dystans całkowity: | 1740.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 60:28 |
Średnia prędkość: | 28.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.00 km/h |
Suma podjazdów: | 5091 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 56.15 km i 1h 57m |
Więcej statystyk |
- DST 55.10km
- Czas 01:50
- VAVG 30.05km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 120m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Agropatelnia :)
Wtorek, 11 sierpnia 2020 · dodano: 11.08.2020 | Komentarze 10
Dzisiaj krótko - w związku z upałami i z tym, że w mieście nie dało już się wytrzymać, udało nam się załatwić krótkie wolne. Cel - wypad do znajomej agroturystyki w Radzewicach. Jednak bliskość natury, rzeki i lasów są lepszym pomysłem niż siedzenie w Poznaniu czy jakimkolwiek innym mieście. Polecam każdemu.
Ja, jak zwykle, postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli dojechać rowerem. Wyczyn żaden, bo to blisko, ale musiałem się nakombinować, żeby z 25 kilometrów zrobić 50. Da się :) Trasa wyszła więc dziś taka: Dębiec - Hetmańska - Starołęka - Minikowo - Czapury - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Dziećmierowo - Kórnik - Mościenica - Mieczewo - Świątniki - Radzewice. TUTAJ Relive.
Bałem się, że będzie 90% pod wiatr, jednak nie było tak źle, gdyż sporo wiało z boku. Temperatura też rano mogła być gorsza. Uszło jakoś :)
Co tu dużo pisać - brakowało mi tego agrowidoczku :)
Jako kontrast - tych rzeźniczych kadrów zdecydowanie nie :( Nadleśnictwo Babki powoli chyba już kończy swą misję - więcej do wycięcia już nie ma.
Wróćmy jednak do tego, co fajne. Dziś tylko kilka fotek, bo późno :) Kózki jak zwykle były zainteresowane gośćmi...
...pliszka siwa również :)
Z kolei łabędź lekko się zdenerwował Kropą...
...która jak widać ma wszystko gdzieś, tak jej dobrze :)
PS. Dodanie tego wpisu nie było łatwe, bo net tu też ceni sobie wolne. W związku z tym mogę jedynie obiecać, że BS-a nadrobię. Tylko nie dziś :)
- DST 53.70km
- Czas 01:53
- VAVG 28.51km/h
- VMAX 51.40km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 164m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Patelnia - już nieludzka
Poniedziałek, 10 sierpnia 2020 · dodano: 10.08.2020 | Komentarze 10
Dzisiaj było dla mnie już zdecydowanie zbyt wiele. Gdy wylądowałem gdzieś w środku największej słonecznej patelni, a mocny wiatr dorzucał do pieca, poddałem się. Przestałem walczyć i postanowiłem człapać - tak zostało już do końca. No nic, lato ma swoje prawa, szkoda tylko, że nie respektuje moich :)
Nie mogłem ruszyć z samego rana, bo kilka rzeczy musiałem pozałatwiać. Na rower przyszedł czas w tak zwanym międzyczasie, czyli w kumulacji paskudztwa. Było nawet cieplej niż podczas jednej z ostatnich ustawek pani/pana Margot (niepotrzebne skreślić, bo co telewizja to inaczej) z policją. Czyli bardzo :)
Trasa wschodnia: Dębiec - Hetmańska - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Komorniki - Nagradowice - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Dachowa - Robakowo - Gądki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - dom. TUTAJ Relive.
Temperatura, wbrew pozorom, nieludzka.
Jak zwykle zatrzymałem się na chwilę koło kałuży w Szczodrzykowie. Jak zwykle też trafiłem tan ma łyski i mewy.
A na Dębinie...
...przyuważyłem, że kaczoro-żółwiowa współpraca wciąż trwa :)
Kropę też udało się wybiegać w upale.
A tak w ogóle to odkryłem fascynujący świat... wróbli. Był czas, że te szare kurduple jakby zniknęły, ale na szczęście znów się zaczęły pojawiać. Polecam się na chwilę zatrzymać i je poobserwować , nawet z okna - są kosmiczne :)
- DST 52.10km
- Czas 01:44
- VAVG 30.06km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 203m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Patelnia i pełne porty
Niedziela, 9 sierpnia 2020 · dodano: 09.08.2020 | Komentarze 10
Chciałem się z okazji niedzieli porządnie wyspać, ale w tyle głowy miałem, że im później wyjadę, tym więcej ukropu czeka mnie na trasie. Więc jakość snu oceniam jako "taka se", mimo iż wyruszyłem dopiero koło dziesiątej, gdy słońce już ostro waliło w czerep.
Plusem było to, że wiało z południowego wschodu, więc miałem okazję pokręcić po terenach choć trochę zalesionych. Oczywiście tylko tam, gdzie Nadleśnictwo Babki jeszcze nie zdążyło zrobić tego, co kocha najbardziej, czyli zamiany terenów zielonych w pustynię. Dzięki temu dało się żyć.
Nie kombinowałem za bardzo, tylko po prostu wybrałem się dziś do Radzewic, a połówką był tamtejszy port. W jedną stronę przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Rogalinek, Rogalin i Świątniki, a w drugą przez Sasinowo, Wiórek, Czapury, Starołękę i Las Dębiński. TUTAJ Relive.
Kotka znów nie było :( Za to obrodziło w kajakarzy.
Nadwarciańskie bociany chyba już ćwiczą stanie na baczność przed odlotem :)
Trafiła mi się w końcu okazja do przepuszczenia Mosińskiej Kolei Drezynowej :)
Większych zezoli, takich jak polski klasyk ET22, też nie zabrakło :)
Przeżyłem jakoś ten wyjazd, choć lekko nie było :)
Jeszcze zaległe fotki z wczoraj. Spotkałem nie tylko Goliata z Dawidem...
...konie o kolorach ołówka...
...ale i gęsi Woodstock :)
To był największy krzykacz :)
- DST 63.50km
- Czas 02:11
- VAVG 29.08km/h
- VMAX 51.40km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 156m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Patelnia: rozwinięcie
Sobota, 8 sierpnia 2020 · dodano: 08.08.2020 | Komentarze 12
O warunkach pogodowych nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo to boli :) Upał, patelnia, koszmar. No nic, jeszcze kilka dni cierpień i - miejmy nadzieję - wrócimy do stanu, gdy da się oddychać spokojnie, nie panicznie, czacha nie będzie dymić, a każde zatrzymanie nie będzie powodowało aktywacji wewnętrzno-zewnętrznego prysznica.
Póki co jednak trzeba cierpieć. Nawet rano było ciężko, więc nawet nie walczyłem. Nie ma sensu.
Trasa zbliżona do wczorajszej, tyle że odwrotnie, czyli wpadł mumin odwrotny: Dębiec - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Rogalinek - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
W tym miejscu miały być fotki, które dziś zrobiłem aparatem. Jakieś tam gęsi, konie, tego typu rzeczy. Kluczowe jest wyrażenie "miały być", bo... zapomniałem zgrać je z karty przed wyjazdem do pracy. W związku z tym dzisiejsze jest tylko jedno, z komórki, czyli XP-ekowy standard.
Żeby nie było łyso, kilka zaległych fotek z Dębiny, bo dawno nie było :) Sroka zdecydowanie białoboka...
...zrelaksowana kaczka...
...oraz nowe znajomości Kropy. Malownicze w wyrazie :)
:)
Dojazd do roboty znów rowerem.
Zapomniałem podsumować miesiąc lipiec. Nadrabiam więc: rowerem wykręciłem 1850 kilometrów ze średnią niecałych 29,4 km/h, szosą i Czarnuchem. Spacerowo wyszło około 90 kaemów.
- DST 57.20km
- Czas 01:58
- VAVG 29.08km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 149m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Patelnia: początek
Piątek, 7 sierpnia 2020 · dodano: 07.08.2020 | Komentarze 13
Zaczęło się. Patelnia pogodowa dostała info, że czas atakować Polskę. Do tego nie biorąc jeńców. Na szczęście wolno się rozkręca - rano da się przeżyć. Później następuje bezlitosne dobijanie niewinnych.
Wyjazd trochę przed dziewiątą, na wschód, trasą tak skonstruowaną, żeby w drugiej części było więcej cienia. Czyli po prostu klasyczny "mumin": Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Puszczykowo - Łęczyca - Wiry - Luboń - Poznań. TUTAJ Relive.
Oddychać się jeszcze dało, ale specjalnie się nie forsowałem. Szkoda zdrowia.
Odwiedziłem znajome krowy w Rogalinku. Dawno ich nie widziałem, bo pasły się gdzieś daleko na polu, ale dziś łaskawie podeszły bliżej. Ta udawała glonojada...
...wcześniej pokazując krowią lekkość bytu...
..,natomiast ta matrona była wyraźnie zadowolona z błocka, w którym miała okazję się wcześniej babrać.
Był i bociek. Tak na niego patrząc zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie on przynosi dzieci-kwiaty? :)
Jednak czar prysł, gdy na moich oczach ten ślimaczy rzeźnik znalazł kolejną ofiarę.
Zawitałem na chwilę do wsi Wiórek, z której roztacza się widok na Nadwarciański Szlak Rowerowy.
Trafił się jeszcze gazeciarz przy stodole w Koninku. Więc proszę, ma fotkę na pamiątkę.
Tyle. Do pracy dzisiaj rowerem nie pojechałem, bo są plany na wieczór.
- DST 57.25km
- Czas 01:56
- VAVG 29.61km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 154m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czar(n)owanie
Czwartek, 6 sierpnia 2020 · dodano: 06.08.2020 | Komentarze 6
Oj, idą ciężkie dni, przynajmniej dla mnie. Upałów to ja nie lubię. Na szczęście dzisiaj jeszcze dało się żyć.
Wyjazd jak zwykle rano, jak to zazwyczaj bywa przed pracą. Wiało ze wschodu, co mnie nawet ucieszyło, bo dawno nie kręciłem w tamtym kierunku. Nie żebym tęsknił, bo tam też pola i pola (prócz południowej części), ale zawsze to jakieś urozmaicenie od zachodnich fyrtli. Finalnie wykręciłem "tamponika" z Dębca przez Hetmańską, znów zakorkowaną Starołęcką, Minikowo, Krzesiny, Jaryszki, Gądki, Robakowo, Dachowę, Szczodrzykowo, Śródkę, zjechałem na chwilę do Zimina, zawróciłem i przez Krzyżowniki, Tulce, Żerniki, Jaryszki, Krzesiny, Starołękę i Las Dębiński dotarłem do domu.
Przygód nie było. prócz wietrznej upierdliwości. Zdarzył się jeden gazeciarz, który jednak po mojej gestykulacji przeprosił światłami. Wybaczam.
Aha, słuchałem sobie podczas jazdy relacji z zaprzysiężenia pana Dudy. Najpierw sekciarze z partii rządzącej zachowywali się jak kibole, wrzeszcząc jego imię i nazwisko, a potem prezydent rzucił żarcikiem o tym, że ślubuje przestrzegać Konstytucji. Było to gdzieś w momencie, gdy mijałem tego oto jegomościa :)
Z innych zwierzaków. Jak zwykle było trochę ptactwa. W dali na polu zamigotał mi myszołów...
...a w Szczodrzykowie zawitałem do przystani "pod mewą"...
...choć i łyski można było zobaczyć. Grupowo...
...jak i solo. Pamiętajmy - nikt nie jest samotną łyską :)
No i jeszcze krzyż w Dachowej. Po raz pierwszy zauważyłem, że Chrystus na nim jest... czarny. W sumie czemu nie? Żydzi przecież jasnej karnacji raczej nie mają.
Zaraz obok znajduje się moje ulubione dzieło białego już człowieka :)
A ta mała górka na Minikowie od dawna mnie nęci - muszę kiedyś zajechać tam Czarnuchem i popodziwiać z niej autostradę.
Jeszcze małe wspomnienie weekendu. Ta pizza nazywa się Vegan Butcher i jest jedną z najgenialniejszych, jakie jadłem. Zero mięsa, a pali i smakuje jak sam s...zatan :) Myślę, że nawet Vegan Black Metal Chef by się jej nie powstydził :)
Dystans zawiera dojazd do prracy.
- DST 60.40km
- Czas 02:00
- VAVG 30.20km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 130m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Światowidowo :)
Środa, 5 sierpnia 2020 · dodano: 05.08.2020 | Komentarze 8
Kolejny niedospany dzionek, czyli nic nowego. Jednak dziś z misją - poranna ustawka z BUS-em, czyli odholowanie go do okolic Promna, gdzie ja zawróciłem, a kolega popędził dalej zdobywać swoje 100+. Ja na to czasu nie miałem, więc jedynie poczłapałem swoimi śladami.
Pogoda całkiem sympatyczna, choć nie tylko ja miałem głęboko uzasadnione podejrzenie, że wiatr dziś zachowywał się niczym słowiański Światowid, który miał pysk skierowany jednocześnie w cztery strony świata. Potwierdzały to flagi - potrafiły na przykład jedna łopotać z południa, a ta obok z północny. W sumie norma :)
Wynik mimo wszystko wyszedł w ramach kolarskiego rozsądku. Generalnie, jak na wakacyjne poranki, było idealnie - słońce jeszcze nie parzyło, a temperatura do przeżycia.
Trasa: Dębiec - Wartostrada - Jana Pawła - Zawady - Główna - Miłostowo - Janikowo - Kobylnica - Biskupice - Promno i nawrotka. TUTAJ Relive.
Trafiły się trzy agro żurawie :)
...a ja jak zwykle nie mogłem sobie odmówić przyjemności oparcia roweru o polski drogowy wynalazek, który wciąż chyba nie został przez nikogo - prócz może jego pomysłodawcy - rozgryziony :)
Na tej samej drodze wojewódzkiej przyuważyłem, że rządzące również tymi okolicami Nadleśnictwo Babki wystawiło swoją godną reprezentację :)
Z tematów niemal dosłownie pokrewnych, już z Poznania. Znalazłem kolejny dowód na to, że nasi rodzimi naziole nie wymarli. GNLS to skrót od Good Night Left Side (bo jak wiadomo, wszędzie dookoła jest jakiś lewacki spisek), a to kółeczko to celtyk (a może bardziej cweltyk), ulubiony symbol polskich narodowców. Jak widać, są tacy, którzy potrafią go samodzielnie rozkminić, dodając w trakcie tworzenia kilka kresek, bez jakiejkolwiek żenady.
Przed pracą (dojazd rowerem, dystans doliczony), musiałem jeszcze na chwilę wpaść do Teściowej, której kot nie potrafi mi zapomnieć aktywnej pomocy w przeprowadzce sprzed kilku lat i niełatwe boje o umieszczenie w transporterze. Patrzył(a) na mnie i wskazywała: ja wiem, to ty... :)
EDIT. A gnojowi, który na finiszu dzisiejszego etapu TdP zepchnął rywala tak, że ten rozpieprzył barierki przy 80 km/h, życzę dożywotniej dyskwalifikacji. Nawet nie chce mi się sprawdzać jego nazwiska. Wydarzyło się to przed chwilą, mam nadzieję, że nie doszło do jakiejś tragedii, kolejnej już spod znaku "pro"...
- DST 63.10km
- Czas 02:20
- VAVG 27.04km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 229m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota wtorkowa
Wtorek, 4 sierpnia 2020 · dodano: 04.08.2020 | Komentarze 8
Prognozy mówiły, że padać będzie od jedenastej. W związku z tym pierwsze krople deszczu pojawiły się o... ósmej trzydzieści. Czy kogoś to dziwi? Mnie nie.
Miałem chrapkę na szosę, w związku z powyższym znów ruszyłem Czarnuchem. W końcu jesień, trzeba się przyzwyczajać :) Finalnie zmoczyło mnie na samym początku, potem odpuściło, a opady wróciły pod koniec. Mogło być gorzej.
Trasa północna, miejska: Dębiec - Górecka - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Obornicka - Suchy Las - Jelonek - Złotniki - Sobota - Bytkowo - Rokietnica - Starzyny - Kiekrz - Krzyżowniki - Ogrody - Bułgarska - Górczyn - Dębiec. TUTAJ Relive.
Ostatnio jak byłem w Sobocie i nie umieściłem zdjęcia z rakietami, to podobno mnie tam nie było :) Więc tym razem dowód.
Rano wypiłem kawę, jak się okazało niepotrzebnie. Bo już na Przybyszewskiego ciśnienie podniósł mi klaksoniarzo-gazeciarz, sugerujący, że jest śmieszka. Owszem, jest - kilkaset metrów kostki, kończącej się niczym, pośrodku (!) dwóch pasów ruchu po każdej stronie. Miał o tyle pecha, że musiał się zatrzymać na światłach, dowiedział się więc w języku łacińskim czegoś o znakach pionowych i tego, że te położone po lewej stronie może sobie wsadzić w dresiarski łepek. To jednak nie koniec - w Rokietnicy miałem okazję przekonać się, że rzeczy oczywiste wcale takie być nie muszą. Zagadka: w którą stronę trzeba spojrzeć podczas zbliżania się do ronda?Tak, zgadza się - w... prawą. Coś nie pasuje? Nie dla paniusi, która tak właśnie zrobiła, a na moje gromkie "$#@&^&*!!!!!" podczas panicznego wciskania hamulców zareagowała przestraszonym zdziwieniem - dopiero wtedy zerknęła w lewo. Dodam jeszcze dwa bułgarskie tiry, które mnie prawie zmiotły, wyprzedając o milimetry oraz szczeniaka na DDR-ce (nie ciągu pieszo-rowerowym) na Wiadukcie Kosynierów Górczyńskich, który widząc mnie szedł dalej samym środkiem z ryjem w telefonie. Trochę żałuję, że trzymał go ciut niżej mojej kierownicy. Generalnie jeden wielki słowiański mentalny debilizm. Ja naprawdę już tęsknie za niektórymi elementami lockdownu - człowiek przynajmniej miał mniejszą szansę na śmierć wynikającą z bezmyślności tego dziwnego narodu i jemu podobnych.
A propos obostrzeń. Miałem wkleić fotki z niedzieli, znad Jeziora Strzeszyńskiego. Proszę, oto jedno kluczowe:
Koronawirus? Jaki koronawirus? Dystans społeczny? A co to? My jakoś boczkiem, omijając całe toto dostaliśmy się do wynajmowanego bolida o kryptonimie Delfin-1...
...i w skromnym gronie pokręciliśmy się po akwenie.
Na tym zdjęciu według mnie nie ma niczego, co by nie pasowało do reszty:)
Z istot szlachetnych trafiła się parka perkozów.
A tu fajna sauna-bania, trochę na fińską modłę, bo od razu da się z niej wskoczyć do zimnego jeziora. Kiedyś muszę przetestować.
Dystans zawiera dojazd do pracy, w lekkim deszczu.
- DST 32.10km
- Czas 01:16
- VAVG 25.34km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 117m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Glut wieczorny, maltański
Poniedziałek, 3 sierpnia 2020 · dodano: 03.08.2020 | Komentarze 12
Cały dzień lało. Nie padało - lało. Od rana. Co prawda dwie prognozy dawały jakąś mglistą iluzję, że przestanie, ale nic z tego. Jedyna nadzieja była w wieczorze.
W sumie nie za bardzo się tym martwiłem - miałem do nadrobienia tyle zaległości i rzeczy do wykonania, że taka pogoda się przydała. Finalnie zrobiłem tylko część tego, co trzeba było, ale udało się też wykonać misję ratunkową u Teściowej: odetkanie zapchanego zlewu.
W końcu koło osiemnastej, gdy znów wylądowałem w domu, opady lekko zluzowały. Postanowiłem to wykorzystać chociaż na gluta, oczywiście Czarnuchem. Trasa nie była skomplikowana: z Dębca Wartostradą na Maltę, tam dwa kółeczka dokoła, powrót podobnie jak w pierwszą stronę, ale poszerzony o Śródkę. Rowerzystów o dziwo kilku widziałem, ale puste Jezioro Maltańskie cieszyło me oczy :) TUTAJ Relive.
Zawitałem na końcową stację Maltanki, czyli genialnej poznańskiej wąskotorówki. Miałem szczęście - akurat czekała sobie "włoszczyzna", czyli WLS-50.
Podjechałem pod bramę ZOO...
...wraz z kaczkami zerknąłem na stok Malta Ski...
...a na Śródce na słynny mural.
Tłumów rowerowych dzisiaj na Wartostradzie nie było. Nie dziwię się.
Co innego z tym ślimaczym - oj, musiałem jechać wężykiem, żeby żadnego nie rozjechać. Dwa najbardziej narażone na przemianę w placuszek przeniosłem na drugą stronę.
Tyle. Udało się wykręcić chociaż gluta - a w dzień nawet tego nie byłem pewien.
- DST 53.30km
- Czas 01:48
- VAVG 29.61km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 165m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Minimalistycznie
Niedziela, 2 sierpnia 2020 · dodano: 02.08.2020 | Komentarze 12
Wpis na koniec intensywnego dnia, więc minimalna ilość słów. Nawet niczego kontrowersyjnego pewnie nie zdołam umieścić :)
Rowerowy wyjazd dość wcześnie jak na niedzielę, dzięki czemu udało mi się uniknąć większego tłoku, a także wysokiej temperatury. Za to nie obyło się bez czerwonych świateł oraz niepotrzebnie przetestowanego objazdu do Sowińca (nie wiem, kto to zatwierdzał, ale lepiej przejść się kawałek rozrytym chodnikiem niż zakopać w piachu i kamieniach - dobra rada dla tych, którzy tam jeżdżą rowerami), co odbiło się na średniej.
Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Sowiniec - Baranowo - Żabno - Żabinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań. TUTAJ Relive.
Przed wjazdem do Mosiny stoi odnowiony słup reklamowy tej miejscowości, o dziwo naprawdę ciekawej turystycznie...
...a w samym miasteczku podczas jazdy uchwyciłem mój ulubiony budyneczek.
Atrakcji niewiele. Jedyną była zakonnica na rowerze w Luboniu, którą nawet pozdrowiłem (ona mnie też), bo w przeciwieństwie do księży, akurat do sióstr czuję sympatię :)
Do dystansu NIE doliczam około czterech kilometrów roweru... wodnego, bo wybraliśmy się dziś ze znajomymi pokręcić tym sprzętem po Jeziorze Strzeszyńskim. Fajnie było, fotki wkleję pewnie jutro, dzisiaj tylko jedna, z z browarem zero procent. Trochę głupio, ale po pierwsze woda i alkohol to wrogowie, po drugie nie było jak, a po trzecie policja się motorówką kręciła :)
Jeszcze zdjęcie z rana, gdy wyprowadzałem Kropę. Byliśmy pod obserwacją :)
No a gdy wczoraj wieczorem wracałem z pracy, wiedziałem już, że muszę jeszcze poszukać dobrej miejscówki na zrobienie zdjęcie księżyca, bo się przepięknie pełnił. Udało się :)
Jutro ma podobno lać... Już w sumie to się dzieje. Nie wiem czy znajdzie się jakaś luka na pokręcenie. Oby.