Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Październik, 2020
Dystans całkowity: | 1804.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 64:08 |
Średnia prędkość: | 28.14 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Suma podjazdów: | 6224 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 58.21 km i 2h 04m |
Więcej statystyk |
- DST 53.80km
- Czas 01:52
- VAVG 28.82km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 161m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Apa(pu)ge! :)
Niedziela, 11 października 2020 · dodano: 11.10.2020 | Komentarze 19
Górski wypad minął ekspresowo, powrót jeszcze szybciej, dzisiaj nadszedł czas na rundkę po płaskim.
Nudno? Niekoniecznie. Można się zdziwić, o czym później :)
Najpierw o trasie. Wpadła jedna z moich ulubionych (zaraz po psutym przez powstającą śmieszkę "kondominium"), czyli południowa wisielcza pętelka: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabno - Żabinko - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań. W końcu objazd trochę ucywilizowano i nie trzeba spacerować.
Nie spieszyłem się, bo mi się nie chciało. Pogoda nawet sympatyczna, choć na pierwszych kilometrach było jeszcze chłodno. Wiatr taki sobie.
Czas na wydarzenie dnia. Gdy wracałem, w Mosinie, niedaleko ronda obok rynku, musiałem dać ostro po hamulcach, bo na drucie siedziała... papuga. Żywa. Wręcz wyluzowana. Wyjąłem aparat i zacząłem cykać foty, zastanawiając się, jak w niedzielę dodzwonić się na Straż Gminną, czy co tam występuje.
Na szczęście nie musiałem tego robić. Usłyszałem bowiem, jak jedna pani rozmawia sobie radośnie z panem z kebaba, zerkając na arę. Jak się okazało, nikomu nie uciekła, a za chwilę miał się pojawić opiekun, czyli brat. Zagadka więc się wyjaśniła. Generalnie jestem przeciwnikiem przybytków typu papugarnie, gdzie w niewoli trzyma się wiele ptaków na małych przestrzeniach, ale ta tutaj ma zdecydowanie dobre życie. Dowiedziałem się, że Kukuś (jeśli dobrze zapamiętałem imię) wylatuje sobie kiedy chce, ale zawsze wraca, zjada wszystko, co mu się zaproponuje, a do tego usłyszałem jak mówi, całkiem składnie. Najwyraźniej słowo... kebab :) Do tego "dom", "jeść" i coś tam jeszcze. Właściciel kebabowni zdradził do tego, że uczy się pilnie mało pochlebnych słów na temat Ziobry (tych czteroliterowych). Swój człowiek. To znaczy ptak :)
Udało się zrobić fotkę z opiekunem i uzyskać zgodę na "publikację" :)
No i jeszcze pro forma fotki z samego rowerowania.
Grzybki znalazłem! :)
Całkiem miły dzionek. Chyba niestety ostatni taki na jakiś czas.
- DST 53.80km
- Czas 02:09
- VAVG 25.02km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 581m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Deszczowa Góra - ostatki
Sobota, 10 października 2020 · dodano: 10.10.2020 | Komentarze 21
Jak
zwykle podzielić się mogę plusem i minusem z wypadu. Zacznę od
plusa. Dość
istotnego zresztą – udało się zrobić pięć dyszek. Nie żadnego
gluta, tylko pełen dystans, mimo konieczności wstania w środku
nocy (siódma rano) i patrzenia z niepokojem w niebo.
Teraz
minus. Gó… to znacz gór (nie) było widać Jeszcze na samym
początku słońce nieśmiało przebijało się przez chmury, ale
gdzieś od połowy drogi był już tylko niewyraźny świat zamknięty
w szarości. A ostatnie dwadzieścia kilometrów kręciłem w
deszczu, który według prognoz miał się pojawić dwie godziny
później, Ot, niespodzianka. Dzięki.
Trasa
krojona na żywo. Z centrum Jeleniej Góry do Cieplic, stamtąd
wzdłuż stawów i wspinaczka na sam szczyt Zachełmia (miodzio!) i
zjazd do Przesieki oraz Podgórzyna, skąd skierowałem się na
Sosnówkę, Miłków, dolne rejony Karpacza, następnie Ścięgny,
znów Miłków, Sosnówka, Podgórzyn, Cieplice i do domu.
Marne
fotki to maks, co udało mi się z tego dnia wyciągnąć. No ale
pokręcone, więc plus wygrywa z minusem :)
Stawy
Podgórzyńskie, gdy jeszcze coś było widać…
...fragmenty
z odcinka przez Zachełmie do Przesieki oraz Podgórzyna…
...chwila
znad zalewu w Sosnówce…
...oraz
między innymi Śnieżka, którą ktoś zabrał z okolic Karpacza i
Ścięgien.
Tyle :) W Zachełmiu widziałem jeszcze tablicę informującą o referendum odwołującym wójta, czyli przejaw demokracji oddolnej, którą zdecydowanie popieram. Ale już logiki transparentu ogarnąć nie potrafię - co jest "odwrotnie"? :)
Jako że jutro będę znów w Poznaniu, jestem żywo zainteresowany tym, co nasze (a przynajmniej czyjeś) władze wymyślają. Było już - o dziwo - spoko, czyli wczorajszy wniosek z rozporządzenia: podczas uprawianie sportu, w tym oczywiście jazdy na rowerze, maseczka nie obowiązuje. Aż się zdziwiłem, że sami z siebie to napisali. Ale już dziś usłyszałem, gdy znów (i po cholerę?) jakiś nadgorliwy dziennikarzyna zapytał o to na konferencji, że na terenach miejskich ryj jednak będę musiał mieć zasłonięty. I znów miliard pytań: co oznacza "teren miejski"? Czy Dębina, jakby nie patrzeć też teren zielony, ale położony w mieście, oznacza, że jest mus czy go nie ma? Co z Luboniem - dla mnie to wieś nie miasto :) A co z położonymi przy granicy Poznania Komornikami, które mają jakieś 5 tysięcy mieszkańców, lecz formalnie są wsią, więc nie spełniają warunków? Eh :) Fajnie być takim koniem - jemu grozi (tak jak jednemu tutaj) ewentualnie zasłonięcie oczu na czas wypasu, a nie jakieś dylematy konio-widowe :)
TUTAJ Relive. A nadrabianie BS-a wieczorem.
- DST 53.40km
- Czas 02:08
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 609m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Szklarska Pochmurność
Piątek, 9 października 2020 · dodano: 09.10.2020 | Komentarze 16
Gdzieś tam w głębi ducha miałem nadzieję na jakieś przejaśnienia w dniu dzisiejszym, ale realia okazały się okrutne. Od rana chmury, chmury, a do tego chmury. Czasem pojawiały się jeszcze chmury. Ale te ostatnie już jakoś nie przeszkadzały w odbiorze całokształtu :)
Wyjazd nastąpił w momencie, gdy już przestałem mieć nadzieję na to, że cokolwiek zobaczę. Czyli grubo po dziesiątej. Ubrałem się ciepło, zapakowałem nawet do plecaka długopalczaste rękawiczki, bo wybrany przeze mnie kierunek zwierał w sobie ryzyko zamarznięcia paluchów podczas zjazdu wzdłuż rzeki.
Tym kierunkiem była Szklarska Poręba. Wczoraj, gdy wiało słabo, mogłem sobie pozwolić na powrót pod wiatr, dzisiaj już nie chciałem ryzykować i widząc solidne SW, pojechałem na SW. Z centrum skierowałem się na Cieplice, Wojcieszyce, Piechowice, z których zacząłem wspinaczkę właściwą. Postanowiłem bowiem nie być miękką bułą i odświeżyć sobie podjazd przez Szklarską Dolną i Średnią do Górnej. Krótszy o dwa kilometry od głównej drogi, ale za to z fajną ścianką z konkretnym "oprocentowaniem". No i przez tę jedną chwilę, gdy się wspinałem, pojawiło się słońce - hurra!
To zdjęcie zrobiłem nad trasą kolejową do Szklarskiej Poręby, genialną zresztą.
Chociaż wersja asfaltowa też daje radę :)
A jakby komuś brakowało chęci do zjazdu/podjazdu, to w okolicy grasował taki oto zastępczy niedźwiedź :)
Inne zwierzaki w tych rejonach też jakieś średnio proporcjonalne :)
Za to taaaaakich stojaków rowerowych nie ma nigdzie indziej :)
Postanowiłem wspiąć się na Zakręt Śmierci, ale tam zawód - znów nie było nic widać. Prócz wycinki lasu, zapewne robionej po to, żeby rowerzyści sobie wozili dupy po... lesie :/
Nie mogłem odpuścić sobie wizyty u rowerowego Don Kichota, który dumnie kręci kawałek niżej :)
Trochę burczało mi w brzuchu, więc zjechałem zaliczyć główny cel wypadu :) Jak zwykle pełen sukces.
Kolejne kilka kilosów to przyjemność zjazdu, więc rękawice się przydały. Objechałem sobie jeszcze Piechowice przez ich część zwaną Pakoszowem, żeby sprawdzić, czy może choć Rudawy się objawią. Uff, na nie zawsze mogę liczyć.
No i chwila dla Jeleniej Góry - najlepszego miasta Dolnego Śląska. Bo fajnych tu w sumie jest malutko.
Przy okazji zbliżenie na Zamek Chojnik, rzecz kosmiczną w sumie :)
Na koniec dwa wątki. Jeden stary, czyli mamut i Nazgule z Wojcieszyc...
...drugi całkiem świeży - zielony przystanek z jeleniem w Jeleniej :)
Tu nawet na chwilę zgłupiałem, bo gdy robiłem zdjęcie, usłyszałem radosne trele ptaków. Jak to? W październiku? Okazało się, że gdzieś tam zamontowany jest głośniczek wydający takie dźwięki, żeby uprzyjemnić czekanie. Super sprawa.
Od jutra na padać. Czas mam tylko rano, więc się zobaczy, czy cokolwiek wykręcę.
TUTAJ Relive.
- DST 52.50km
- Czas 02:03
- VAVG 25.61km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 459m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Rudawskondemicznie :)
Czwartek, 8 października 2020 · dodano: 08.10.2020 | Komentarze 18
Zaległy urlop w czasach pandemii to temat dość intrygujący. Ruszać się gdziekolwiek strach, wszędzie zagrożenie, polski premier w końcu odkrywa, że kłamanie w żywe oczy ma swoje skutki uboczne, Polska nagle jest w barwach żółto-czerwonych... W końcu stanęło więc na kompromisie - jadę w rodzinne strony (na spontanie, bo zerknąłem na prognozy, gdzie od weekendu deszcze), na krótko, bo za parę dni mogę dostać kulę w łeb za sam pomysł przemieszczania się w czasach, gdy przecież "nie ma się co już bać tego koronawirusa". Czy jak tam to szło :)
Sorry, od tego wstępu nie mogłem się powstrzymać. Teraz do sedna.
Do Jeleniej Góry zawitałem wczoraj wieczorem, a dziś rano - po odespaniu i odgruzowaniu mtb-ka - wybrałem jedyny słuszny kierunek. Nie, nie jakieś "tandetne" Karkonosze, tylko Rudawy Janowickie, moje ulubione :) Wciąż mało znane, na szczęście. Niewielkie, sympatyczne i malownicze górki, z biustonoszem w tle.
Trasa: Jelenie Góra - Łomnica - Wojanów - Jasiowa Dolina - Jelenia Góra - Radomierz - Janowice Wielkie - Trzcińsko - Przełęcz Karpnicka - Karpniki - Krogulec - Bukowiec - Kostrzyca - Mysłakowice - Jelenie Góra Czarne - dom. TUTAJ Relive.
Pogoda ładna, nie wiało mocno, choć widoków godnych zabrakło. Chmury zrobiły swoje. Jednak co nieco się sfocić udało. Zaczynamy - a jakżeby inaczej - od Rudaw.
Co mnie bardzo ucieszyło, to fakt, iż na pola wróciły krowy. Super!
A tak poza tym... bez zmian :/
Postanowiłem w końcu sprawdzić, co kryje się pod malowniczą nazwą "Jasiowa Dolina", na granicy Wojanowa i Jeleniej. Cóż, zawiodłem się. Droga taka, jak i dolina. Ruina. Zimą musi tam być ciekawie :)
Położony poniżej Pałac Wojanów trzyma klasę, ale coś nie widziałem tłumów gości.
Porcja zdjęć z trasy, gdy próbowałem znaleźć choć kawałek gór. Nie było łatwo. bo nawet Śnieżka się umiejętnie chowała.
Tu (w Karpnikach) miałbym okazję do uchwycenia czapli oraz saren. Ale gdy się zatrzymałem, ta pierwsza przestraszyła te drugie, i wyszła kicha :(
Z innych kopytnych. Znajomy już koń pociągowy spod Radomierza, dziś nawet lekko tańczący...
...oraz ciekawska owieczka. Jedna z czterech, jedyna, która się mną zaciekawiła i nawet domagała głaskania znad elektrycznego pastucha :)
No i jeszcze nowości z Jeleniej. Rozkopanej na maksa. Ale są plusy. DDR-ka z asfaltu...
...oraz pasy ruchu dla rowerów. Świat się kończy :)
Jeszcze coś z nieba. Antek z lotniska w JG...
...oraz helikopter cholera wie skąd. I dokąd :)
- DST 53.40km
- Czas 01:50
- VAVG 29.13km/h
- VMAX 51.20km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 131m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Mini mini
Środa, 7 października 2020 · dodano: 07.10.2020 | Komentarze 9
Dzisiaj wpis w wersji mini, bo czasu na wszystko brak. A i wydarzeń niewiele, gazeciarzy zaledwie dwóch, wiatr upierdliwy, ale do ogarnięcia, chęci do przyspieszenia zero, takie tam :)
Trasa to w tę i z powrotem: z Dębca przez Las Dębiński, Starołęcką, Czapury, Wiórek, Sasinowo, Rogalinek, Mosinę i lasem do Żabna, gdzie nastąpiła nawrotka.
TUTAJ Relive.
Nawet focić nie było czego. Jak żyć? :) Ale w związku z tym, że PBS wrócił z zaświatów, coś wkleić trzeba. Niech będzie stado hub napotkane na martwej brzozie :)
Warta wciąż płynie, Wiórek wciąż stoi...
A nad Dębiną na chwilę zaświeciło słońce.
Jak w dobrej bajce :) Choć zdeka niewyraźnie.
No i tyle :) BS-a nadrobię zapewne dopiero wieczorem.
- DST 62.50km
- Czas 02:09
- VAVG 29.07km/h
- VMAX 60.20km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 193m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Zadrzemiony
Wtorek, 6 października 2020 · dodano: 06.10.2020 | Komentarze 14
Zaczynam sobie powoli przypominać, z czym się je jesienne poranne wstawanie. Z dżemem. To znaczy z drzemką. Taką przesuwaną co dziesięć minut. Nie da się z nią wygrać, jedynym motywatorem jest świadomość, że już dłużej spać nie można.
Tak było i dziś. Wyruszyłem tak na styk, że niemal słyszałem odgłosy czasu ocierającego się gdzieś o framugę drzwi, gdy wychodziłem. Jednak o dziwo ze wszystkim się wyrobiłem.
Trasa to ponownie "kondominium" (w skrócie: Poznań - Luboń - Puszczykowo - Mosina - Łódź - Stęszew - Szreniawa - Komorniki - Poznań), z którego wciąż korzystam ciesząc się z nieoznaczenia śmieszki. To już niestety ostatnie podrygi.
Wciąż wiało mocno (wystarczy zerknąć na Vmax), więc nie szalałem. Ot, tempo emeryt plus. Czyli głównie wygrzewanie się w słoneczku :)
Trafiło mi się całe stadko czapli. Niestety bardzo daleko, a ja miałem przy sobie jedynie kompakt. Wyszła więc pikseloza. Szkoda.
Była i czapla biała, ale jeszcze dalej, do tego w locie. Zdjęcia więc jedynie poglądowe :)
Reszta to dojazd do pracy. Relive dzisiaj nie ma, bo... tu pytanie do apki.
- DST 62.40km
- Czas 02:09
- VAVG 29.02km/h
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czośnik :)
Poniedziałek, 5 października 2020 · dodano: 05.10.2020 | Komentarze 12
Terapia czosnkowa chyba działa, bo z potencjalnego przeziębienia zostało tylko lekkie siąpienie nosem. Do tego z czuciem zapachów, więc póki co Covidzik odpada ;) Miałem też ukrytą moc w postaci oddechu bizona (czosnek rządzi!), ale jak na złość dziś żaden frustrat nie chciał się wyżyć za moją niechęć do niektórych śmieszek, więc nie miałem okazji jej przetestować.
Pogoda całkiem ładna, ale wciąż wietrznie i niestety niesprawiedliwie. Pomocy wiatru nie odnotowałem ani przez sekundę. Szkoda.
Trasa to wschodnia kombinacja: Dębiec - Hetmańska - Starołęcka - Minikowo - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Gądki - Robakowo - Gądki - Borówiec - Kamionki - Daszewice - Babki - Czapury - Starołęka - Minikowo - Las Dębiński - dom. TUTAJ Relive.
Dzisiaj przynajmniej nie zmarzłem. Zimne słoneczko nawet sympatycznie podgrzewało niezbyt wysokie (przynajmniej rano) wartości na termometrze.
Byłem pewny, że odleciały już wszystkie żurawie. A tu proszę, gdzieś hen, hen, daleko na skraju lasu wypatrzyłem dwa małe punkciki, które ledwo złapał zoom w kompakce.
Przy okazji odleciał mi kruk.
Reszta dystansu to dojazd do pracy. Oj, coś się boję, że będę wracał wieczorem w ulewie, bo się ostro chmurzy. Tego nie przewidziałem :/
Na koniec jeszcze fotka z wczorajszej Dębiny...
...oraz pierwsza w życiu Kropy interakcja z niedźwiedziem. Takim XXXXS :)
- DST 52.80km
- Czas 01:49
- VAVG 29.06km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 189m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Absmak
Niedziela, 4 października 2020 · dodano: 04.10.2020 | Komentarze 11
Oj, dałem się dziś nabrać pogodzie. Wstyd.
Miało padać od rana, lecz o dziwo było sucho. Trochę zaczęło kropić koło dziesiątej, ale przestało, a ja ruszyłem za dwadzieścia jedenasta. Niebo się co prawda chmurzyło, mało niepokojąco. Na odcinku od Poznania przez Luboń, Wiry, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę i Krosinko do Dymaczewa było zaskakująco fajnie - prawie dwadzieścia stopni, dość spokojnie i niewymagająco. Aż nagle nastąpiła diametralna zmiana: zrobiło się szaro, zaczęło zacinać (na szczęście niezbyt mocno), lecz najgorszy był wiatr. Zmienił kierunek na zachodni i tam, gdzie miał pomagać, czyli na drodze przez Łódź do Stęszewa, walił mi centralnie w ryj, momentami prawie zatrzymując w miejscu.
Nie wiem jak to możliwe, ale w ciągu minut temperatura spadła o kilka stopni - licznik w pewnym momencie wskazywał już nawet trzynaście stopni. A ja na krótko - przecież wyjeżdżałem w prawie letnim klimacie :/ Oj, czułem już w kościach, czym to się może skończyć - w domu więc nafaszerowałem się czosnkiem. Mam nadzieję, że to wystarczy, bo chorowanie w tych czasach kosztuje zdecydowanie zbyt wiele zdrowia :)
Plus był taki, że gdy już minąłem Dębienko, Trzebaw, Rosnówko, Szreniawę i znalazłem się między Komornikami a Poznaniem, w końcu dmuchnęło w plecy. Wiele to nie dało, ale przynajmniej zmniejszyło absmak :)
Trasa to opisane już w poprzednich akapitach "kondominium".
Zatrzymałem się na chwilę w Łodzi przy Nepomucenie. A na nim przyuważyłem... krzyżaka. Właściwy pajęczak na właściwym miejscu :)
Śmieszki na szczęście jeszcze nie ukończono, już nie mówiąc o oznakowaniu, ale znów jakiś debil dał po klaksonie. Nie brakowało też kretynów korzystających z remontu drogi - wyścigi trwają w najlepsze.
Jesień już widać...
...a myszołowy wciąż niewyraźne.
Przy okazji: wszystkiego najlepszego dla wszystkich zwierzaków z okazji ich święta! :)
- DST 57.10km
- Czas 01:56
- VAVG 29.53km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 161m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Zbitka
Sobota, 3 października 2020 · dodano: 03.10.2020 | Komentarze 15
Wbrew obawom nie było dzisiaj najgorzej. Wiało, i to mocno, ale przynajmniej stabilnie. Sponiewierało przez pierwsze trzydzieści, lecz już nie przeszkadzało przez pozostałe dwadzieścia kilometrów. Oczywiście do jakiegoś dobrego wyniku sporo brakowało, ale raczej nastawiałem się na przeżycie.
Temperaturowo całkiem milusio - około dwudziestu stopni, słonecznie, acz nieupierdliwie.
Trasa to zmodyfikowany mumin: Dębiec - Las Dębiecki - Starołęcka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Mieczewo - Mościenica - Kórnik - Skrzynki - Zemsta Adolfa - Borówiec - Koninko - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Klimatycznie było :)
Zahaczyłem nawet w Borówcu o autostradę :)
Niestety Nadleśnictwo Babki wciąż się rozwija jak papier toaletowy :/
Z rzeczy (jeszcze) mniej sympatycznych: przed samym wyjazdem wypadł mi na kafelki jeden z dwóch telefonów, na szczęście nie ten najnowszy. Tak pechowo, że idealnie na kant, gdzie nie sięgało szkło hartowane. Efekt? Wyświetlacz pęknięty na całej długości:( Korzystać się da, ale oczy bolą jak się patrzy na taką demolkę. Czas się przeprosić ze starym Huaweiem i zacząć myśleć jak po kosztach naprawić Motkę.
Dystans zawiera dojazd do pracy. A od jutra ma lać :/
- DST 62.50km
- Czas 02:11
- VAVG 28.63km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 158m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Aproposy
Piątek, 2 października 2020 · dodano: 02.10.2020 | Komentarze 14
Idzie weekend. Czyli pogoda się spieprzy. "Na szczęście" jutro siedzę w robocie. Juhu :)
Już dzisiaj wiało na tyle mocno, że chwilę po starcie wiedziałem, że nie mam się co spieszyć. Tak też zrobiłem.
Trasa to kombinacja alpejska, z masą zakrętasów: Dębiec - Hetmańska - Starołęka - Minikowo - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Gądki - Robakowo - Gądki - Szczodrzykowo - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Jakbym się nawet zgubił, to jedno miejsce w okolicach Gądek zawsze mnie skieruje na właściwe tory. Elewator gigant. See ya later, elevetor! :)
A propos torów. We wspomnianych Gądkach trafiła mi się kumulacja: trzy składy pod rząd i dobre dziesięć minut czekania. Przynajmniej miałem okazję pofocić z nudów żelazne rumaki. Między innymi České dráhy...
...brudasa z PKP Cargo...
...oraz spalinowego czyściocha-prywaciarza.
A propos koni :) Jednego przyłapałem, jak spał... na stojąco :)
Trochę stracił, bo reszta oddawała się ostrej wyżerce.
A propos wyżerki :) Gawron, który "upolował" śniadanie trafił idealnie w okienko, gdy i ja już byłem głódny.
A propos okienka :) Wciąż Windows stoi, wciąż zaorany.
A mi trochę aparat zaszalał z trybem "żywe kolory" :)
A propos "żywe" - woda to życie, a więc zatrzymałem się na chwilę nad małą rzeczką na poznańskiej Głuszynie o nazwie (bez zaskoczenia) Głuszynka.
Reszta to dojazd do pracy. Zdążyłem!
Na koniec temat.. rzeka. 2300 w PL + Covid u Donka. Ale spokojnie, wszystko jest pod kontrolą.