Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 206038.55 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2019

Dystans całkowity:1627.45 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:45
Średnia prędkość:28.68 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:5708 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:52.50 km i 1h 49m
Więcej statystyk
  • DST 53.55km
  • Czas 01:40
  • VAVG 32.13km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 136m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

No to srrruuu! :)

Środa, 1 maja 2019 · dodano: 01.05.2019 | Komentarze 10

W końcu. Nadszedł dzionek, podczas którego nie tylko pogoda dała radę (wiało, lecz sprawiedliwie i przewidywalnie, było idealnie ciepło - poniżej dwudziestu stopni, słońce niemęczące), ale i ja, dzięki wyspaniu się porządnie oraz zjedzeniu śniadania, mogę uznać, że wykręciłem solidny wynik, o dziwo nawet bez specjalnej spiny. Widocznie te miesiące męczarni podczas zimowych poranków oraz tygodnie poniżeń podczas walki z wichurami jednak procentują.

Przy okazji skonstruowałem nową-starą trasę. Z Dębca ruszyłem przez z grubsza ćwierć miasta, zaliczając Górczyn i Jeżyce, żeby wzdłuż Dąbrowskiego wydostać się na krajówkę, którą przez Swadzim i Sady dostałem się do Tarnowa Podgórnego. Nieprzypadkowo, gdyż niedawno dotarła do mnie informacja, iż ktoś w końcu zabrał się za remont drogi do Lusowa, która zawsze straszyła płytami tylko niewiele ustępującymi Zemście Adolfa w Borówcu. A teraz, fiu fiu... Asfalick najwyższej klasy, aż chce się kręcić. Szkoda, że przy okazji zrobili DDR-kę (a w sumie DDRiP-kę), jednak też trzymającą poziom. Skoro już ma być, to niech będzie taka :)

Niestety już dalej, czyli w Lusowie, wciąż obowiązuje klasyk, czyli kostkowy koszmar. Ale od czego ma się ludzi? :)

Nie no, aż takich mocy to ja nie mam - trafiło mi się akurat spotkanie na rondzie, więc się na chwilę podłączyłem, czując bezpiecznie w kupie, bo kupy nikt nie ruszy. Nawet policja, choć tu miałbym wątpliwości :) Po chwili prowadzenia peletonu zostawiłem chłopaków z tyłu i skręciłem na Zakrzewo, a stamtąd serwisówkami dotarłem do Plewisk i do domu. Na tym ostatnim odcinku czułem za sobą pościg (już inny), który mnie dopadł praktycznie na samym końcu, przed Plewiskami, więc skorzystałem z pociągu może przez dwa kilometry, a potem znów zacząłem robić za lokomotywę, by... pojechać w swoją stronę, dziękując za towarzystwo :)

Fajnie było, a średnia w końcu taka, której nie muszę się wstydzić. Tu jeszcze kilometr przed metą.

Aha, dzisiaj Amazon Birkenau zakwitł rzepakiem, co nie zmienia faktu, iż takie miejsca mnie wciąż przerażają.

Na koniec - żeby nie zapomnieć - podsumowanie kwietna. Oj, cudów nie było, bo miesiąc ciężki - 1614 kilometrów, dwoma rowerami, ze średnią na poziomie niecałych 28,5 km/h. Do tego przeszedłem około 74 kilometrów z Kropą :)