Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 206038.55 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2019

Dystans całkowity:1787.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:65:12
Średnia prędkość:27.42 km/h
Maksymalna prędkość:63.40 km/h
Suma podjazdów:7754 m
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:55.87 km i 2h 02m
Więcej statystyk
  • DST 51.50km
  • Czas 02:03
  • VAVG 25.12km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiało, padało, nękało (WPN)

Środa, 2 października 2019 · dodano: 02.10.2019 | Komentarze 13

Sam przed sobą muszę przyznać, że czego jak czego, ale optymizmu w temacie rowerowym mi nie brakuje. Wiem, że będzie padać, ale udaję, że tego nie wiem. No i kończy się to tak, jak dziś. O czym w szczegółach poniżej :)

Generalnie początek, czyli wyjazd koło dziewiątej rano, nie zapowiadał się źle. Drogi mokre po nocy, ale niebo takie z gatunku pół na pól dawały szansę, żeby myśleć (a w sumie nie myśleć), iż wrócę o suchej stopie. Taa... :)

Zapobiegliwie wyruszyłem Czarnuchem, za co sobie później dziękowałem. A przy okazji wymyśliłem, że jeśli się da, to zaliczę kawałek trasy w terenie, co stało się faktem po przejechaniu odcinka z Poznania przez Luboń i Wiry do Łęczycy, gdzie niedawno wyhaczyłem całkiem fajną asfaltową górkę prowadzącą do granic Wielkopolskiego Parku Narodowego. A tam zaczęła się zabawa, czyli koleiny, syf, błocko, błocko, błocko... Czyli radocha :)
Oponki dają radę - WPN
Końcówka kolorowego świata - WPN
Polne pejzaże - WPN
Piaski nieśmiertelne - WPN
Zza winkla spojrzenie nieśmiałe - WPN
Błocko leśne - WPN
W pędzie - WPN
Szreniawa w tle - WPN
Dopchałem się do Greiserówki lasami, następnie do Komornik, Szreniawy i kurs na zachód, bo przecież nie będzie padać, prawda?

Prawda? :)
Łudziłem się, że nie lunie...
Gówno prawda.

Udało mi się dokręcić do Chomęcic, gdzie wyszukałem najbliższy przystanek i zapobiegliwie pod nim schowałem. W ostatniej chwili.
Rower wodny odpoczywa - Chomęcice
Po dobrych piętnastu minutach nieśmiało wystawiłem nos i ruszyłem dalej, licząc na to, że opad był przelotny. 

No nie był. Kilka kilometrów dalej, w Konarzewie, nastąpiła powtórka z rozrywki. 
Kolejna wiata, deszcz gratis - Konarzewo
Tyle że tu już mogłem nie tylko podziwiać opisywaną już kiedyś przeze mnie tfu-rczość zaangażowaną, ale i wyklejkę, zapewne robioną w pobliskiej szkole na lekcji religii, z zaproszeniem na agitację wyborczą pana z partii zrzędzącej :)

Najgorsze jednak ukazało mi się na horyzoncie: nagle zerwał się mocny wiatr, do tego taki, który całkowicie zmienił swój kierunek - do tej pory był południowy, a nagle zrobił się północny. Już wiedziałem, co mnie czeka w drodze powrotnej i się nie myliłem - mordęga :/

Jakoś udało mi się ponownie zacząć kręcić, więc ciągle z podmuchami z boku i w pysk doczłapałem przez Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do domu. Oj, ciężkie dziś miałem wyzwanie - na szczęście udało się wykręcić swoje pięć dych, ale saszetka z prochami antyprzeziębieniowymi wleciała po powrocie obowiązkowo. Dobrze, że do pracy miałem dziś na trzynastą, bo stojąc pod daszkami - zamiast jadąc - spędziłem dziś dobre pół godziny, bo jeszcze jedna wiata wleciała na samym początku, w Wirach.
Jedna z trzech zwiedzonych dziś wiat - Wiry
Coż, sezon na Polskę podWiatową po raz kolejny uważam za otwarty. Huczna to była impreza, nie ma co :)

TUTAJ Relive.


  • DST 62.55km
  • Czas 02:15
  • VAVG 27.80km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 153m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pozytyw...nie :)

Wtorek, 1 października 2019 · dodano: 01.10.2019 | Komentarze 23

Zacznę od pozytywów, bo potem już będzie tylko gorzej :)

Przede wszystkim dało się dziś wyjechać szosą, choć warunki nie były szczególnie nastrajające.

Ok. Koniec pozytywów :)

Poza tym: było dość chłodno jak na początek października - dwanaście stopni z "czynnikiem chłodzącym", czyli odczuwalne z osiem. Do tego wiało silnie, choć na pewno nie tak, jak wczoraj. No i kilka razy podczas wyjazdu mnie zmoczyło - ze dwa razy tak sobie i raz konkretnie. Demotywacja więc konkretna, co przełożyło się na średnią.

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. O takie coś.

Foty i atmosfera smętne, musiałem więc wlać w nie sztuczny optymizm :)


Wiało...

...ale i znów przywiało nade mnie stadko żurawi. Miło :)

No i po raz pierwszy widziałem autobus mojego ukochanego Pegaza, tego od Musztardy Piekielnej. I cóż... Po jego marce widać, że to firma z tradycjami :)

Do całości doszedł kurs "pracowy".

Podsumowanie ciężkiego września: lekko ponad 1700 kilometrów, kręconych zamiennie szosą oraz na mtb. Niemal ciągle wiało, do tego zdecydowanie zbyt często padało - skończyło się na średniej 28,2 km/h. Do tego doszło 50 kilometrów rejestrowanych spacerów, oczywiście głównie z Kropą. Mało, bo miesiąc był wybitnie zarobiony.