Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197597.20 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 64.20km
  • Czas 02:34
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 327m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lesie, wróć!

Środa, 13 września 2017 · dodano: 13.09.2017 | Komentarze 15

W tytule nie ma literówki, a ja nie wróciłem do filmowych wzruszeń z etapu: późny żłobek/wczesne przedszkole :) O ssso chozzzi - już za chwilę.

W wolny dzień wstałem jak zwykle niespiesznie, tym bardziej, że Żona dziś do pracy szła trochę później niż zazwyczaj, więc nie było ciśnienia na wczesne opuszczanie najważniejszego elementu domowego wyposażenia (prócz lodówki, oczywiście). Wypiłem kawę, zacząłem szykować szosę do wyjazdu, następnie spojrzałem za okno i.... mina mi zrzedła. Albo inaczej: linia ust wyglądała z grubsza jak drzewa, które wiatr postanowił przywitać z ziemią. Spojrzałem na siebie (no na Pudziana nie wyglądam, nie oszukujmy się), potem na wspomniany już sprzęt z barankiem z przodu (też na Pudziana nie wygląda) i postanowiłem co następuje:

1. Mimo świecącego słońca wybrać do jazdy crossa.
2. Pojechać do lasu i mieć w d...rzewie wiatr.

Kolejne pół godziny to odgruzowywanie staruszka (w końcu wpadłem skąd nazwa marki - STR), szukanie dętek na zapas, zmiana ustawień licznika, szukanie samego licznika, który gdzieś podziałem (był pod plecakiem) i takie tam. W końcu jednak nadejszła wiekopomna chwila i ruszyłem, udając, że azymut, który dziś sobie wybrałem jest moją codziennością i w ogóle to lasy zjadam na śniadanie. Wielkopolski Parku Narodowy - zaraz Cię ujarzmię! Tak buńczucznie... wyszeptałem :)

To, że WPN wielką ładnością jest, wie chyba każdy. Ja dotychczas kręciłem po nim tylko najbardziej znanymi szlakami, dziś postanowiłem zaszaleć i ruszyć w nieznane. Nooo, pół nieznane. Najpierw jednak musiałem pożeglować (oj, ciężko było) z Dębca przez Luboń do miejscowości Wiry, gdzie przekraczając tory znalazłem się w lesie. A na początek w piachu, którym mnie przywitał. Już wiedziałem, ze będzie wesoło, bo nie dość, że rower ledwo zipie, to jeszcze na slikach sobie mogłem... No niewiele mogłem :)

Potem jednak zrobiło się sympatyczniej, a ja kręciłem dziarsko przed siebie, czując to. Oj, tęskniłem :) Pierwsza pauza nastąpiła na pierwszym z możliwych rozstajów, ale byłem przygotowany, gdyż - pochwalę się - posiadam mapę Parku. Tu mi pomogła, potem już nie, bo mapa lasu w momencie zgubienia się w nim jest średnio przydatna, gdy dokoła widzi się tylko albo drzewa, albo drzewa :)


Jadąc prosto dostałem się jakimś cudem do Grejzerówki, którą przeciąłem i wybraną na chybił trafił drogą dostałem się do wysokości Jeziora Jarosławieckiego, sprytnie schowanego przed nieuświadomioną ludzkością, której byłem idealnym reprezentantem :)

Płynąłem dalej na czuja, genialnym kawałkiem trafiając znów w okolice Grejzerówki, gdzie zrobiłem taktyczny błąd - zamiast kierować się na Góreckie, skręciłem w prawo na wysokości muzeum. Raz, że nie było tam ani ładnie, ani uroczo, ale za to piasku było w bród. Jupi :) Dojechałem do Trzebawia, gdzie pojawiła się normalna asfaltowa druga. Zadowolony, że widzę kierunkowskaz na Stęszew, popędziłem właśnie tam. Niespodzianka - napis: "koniec drogi z masy bitumicznej". No dobra, pomyślałem, tragedii nie będzie. Była :) Prawie sześć kilometrów kolein z piachu, potem leśnego duktu, ale wyżłobionego kołami ciężkiego sprzętu do wyrębu drzew, a nade wszystko w większości otwarta przestrzeń, gdyż dominowały pola. Dokładnie tego chciałem uniknąć, bo wiatr pomiatał mną jak chciał. A ja nie chciałem, żeby on chciał. W końcu jednak dotarłem do Stęszewa, tam pojawił się asfalt... Ufff.

Postanowiłem cofnąć się znaną dobrze drogą przez Łódź i obydwa Dymaczewa do Mosiny. Tak zrobiłem, choć co chwilę musiałem korygować ustawienie kół, bo dziwnie mnie spychało w lewo. Minąłem nawet jednego kolarza i pomyślałem: współczuję, chłopie. W samej Mosinie obrałem kurs na Osową Górę (a jakże), wsapałem się na nią i wybrałem sobie sam pokutę nie wiadomo za co, gdyż skierowałem się w znajome rejony zjazdu do Jeziora Kociołek. Czemu pokutę? Bo słowo "zjazd" brzmi fajnie, gorzej z praktyką, gdy ma się pod sobą coś na kształt Sahary, która potem zamienia się w kamieniołom. Dziwię się, że opony nie wykonały na mnie wyroku śmierci za zbrodnie na rowerowych elementach :)


Kociołek zaliczyłem, ze smutkiem patrząc na skutki niedawnych wichur...

...a następnie skierowałem się - jak mi się wydawało - nad wspomniane już Jezioro Góreckie, ale coś pokiełbasiłem i wylądowałem... No właśnie. Gdzieś :) Kilka nawrotów i znów wiedziałem, gdzie jestem, a co ważne już kręciłem wzdłuż poszukiwanej trasy. Choć i tak jakiś WPN-olog miałby w tym momencie ze mnie niezły brecht :)


Z lasu wyjechałem na wysokości Jezior, potem już klasycznie - do Puszczykowa, następnie Łęczyca, Luboń i do domu. Ostatnie osiem kilometrów w deszczu, ale i tak wypad uważam za mega udany. Spędziłem dwie i pół godziny na zabawie, prawie jak dziecko w piaskownicy. Momentami dosłownie :) Poznałem nieznane mi wcześniej dukty, powoli zaczynam mieć mapę WPN-u w głowie, a nade wszystko odpocząłem od szosy, bo jazda nią dziś na pewno nie należałaby do przyjemności, choć częściowo zaliczyłem i tę atrakcje, chwilami musząc łapać kask, żeby nie odleciał :)

Kiedy powtórka - nie mam pojęcia. Za to wiem, że chcę mieć w pełni sprawny rower na takie wypady.

Tu TRASA w wersji z aplikacji Relive.

EDIT: Udało mi się skonstruować w końcu filmik z wyjazdu:




Komentarze
Trollking
| 20:32 poniedziałek, 25 września 2017 | linkuj Dzięki za miłą opinię :)

Setę to ja nawet dziś.... eee... jutro mogę zrobić, tylko stan mojego roweru mi podpowiada, że wracałbym na piechotę :)
JPbike
| 14:51 poniedziałek, 25 września 2017 | linkuj Że ja, spec od WPN jeszcze nie zajrzałem na tą tutejszą fajną relację ... :)
Setkę po WPN da się zrobić - jak będziesz gotów na taką terenową wyrypę to daj znać :)
Trollking
| 20:10 czwartek, 14 września 2017 | linkuj Dzięki :) z tą ilością ścieżek faktycznie jest masakra - jakbym nie był wcześniej to pewnie bym do teraz szukał drogi powrotnej :)

Wziąłem kamerkę ze sobą, pewnie za jakiś czas urodzę filmik z tego wypadu. Postaram się zrobić to szybciej niż trwa przeciętna ciąża :)
anka88
| 17:57 czwartek, 14 września 2017 | linkuj Odwiedziny WPN-u. Fajna relacja :). Poruszałam się tymi samymi ścieżkami... no może nie wszystkimi, bo jest ich tam sporo. Ale WPN zawsze spoko :)
Trollking
| 13:09 czwartek, 14 września 2017 | linkuj Lapec - zimą pewnie będę raczej kręcił po... sam nie wiem, zobaczymy. Może skupię się głównie na chomiku, bo mam masę seriali zaległych :) Wszystko zależy od jakości zimy :)

Dariusz - ja jednak wolę setki szosowe. Ale po samym WPN-ie pewnie by się dało tyle zrobić, tylko trzeba z głową trasę opracować.
lipciu71
| 06:44 czwartek, 14 września 2017 | linkuj Może jeszcze zdobędę się w tym roku na setkę po lesie.
Lapec
| 04:40 czwartek, 14 września 2017 | linkuj Mhmmm lubię takie klimaty, fajny wyjazd ;-) wyczuwam potencjał na zimowe kręcenie, przy małej ilości białego puchu powinno być tam nie najgorzej. Choć wróć, o zimie jeszcze nie gadamy! Bo jesień się obrazi i liście pozamiata :-)
Trollking
| 21:06 środa, 13 września 2017 | linkuj Bobiko - myślę o jakimś kompromisie, ale póki co ten mój STR-up się trzyma mocno i (na szczęście) moja motywacja się oddala :)

Mors - nawet nie wiesz, jak współczuję :)
mors
| 21:01 środa, 13 września 2017 | linkuj W lubuskim mam tak na co dzień. Gdzie by nie wyjechać, to wszędzie drzewa zasłaniają krajobraz. :)
bobiko
| 21:00 środa, 13 września 2017 | linkuj Kup lepiej MTB :P i mozesz sobie trawersować po WPN ;-)
Trollking
| 20:21 środa, 13 września 2017 | linkuj Ta sama idea mi przyświecała. No i oczywiście wiatr :)
Bitels
| 19:39 środa, 13 września 2017 | linkuj Póki jest zielono warto śmignąć po leśnych ścieżkach.
Trollking
| 19:24 środa, 13 września 2017 | linkuj Paprykarz - dzięki :) animacja jest krótka, ale prawie godzinę trwało, zanim powstała. Przerabianie z sygnału gps wymaga dużej dozy cierpliwości :)

Dariusz - WPN masz prawie pod nosem. Korzystaj, jak zamkniesz oczy to może udawać Zielonkę. Co prawda może być problem z jazdą przy zamkniętych, ale to kwestia regularności w odwiedzaniu tych samych terenów :)
lipciu71
| 19:10 środa, 13 września 2017 | linkuj Od WPNu wolę Puszczę Zielonkę. Tylko że teraz do niej mam daleko :(
paprykarz1983
| 18:26 środa, 13 września 2017 | linkuj Fajna wycieczka, a jeszcze fajniejsza animacja - w minutę pokazała co robiłeś przez 2,5 godziny :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ylisz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]