Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 206038.55 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 33.45km
  • Czas 01:14
  • VAVG 27.12km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 117m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

...miało być tak super...

Niedziela, 6 marca 2016 · dodano: 06.03.2016 | Komentarze 2

Jakiś czas temu bombardowała me uszy oraz psychikę reklama w radiu jakiegoś paskudztwa na przeziębienie, podczas której jak na moje lekko opóźniony w rozwoju dzieciak irytująco płaczliwym głosem miauczał: "mamusiuuuu, ja kaszlęęę, dzisiaj mam urodzinkiiiii, miało być tak suuuuuper...". Reklama na szczęście już od dawna nie leci, mam nadzieję, że została zakazana przez KRRTiV, bo jeszcze kilka odsłuchów i byłbym bliski pomocy "maluszkowi" w rozwiązaniu problemu na wieczność, ale przesłanie mocno zostało w mojej głowie.

I dziś oficjalnie mogę je w końcu zacytować (a że przy okazji Żona ma dziś urodziny - oczywiście osiemnaste - to wszystko ładnie się układa): miało być tak fajnie. Leniwa niedziela zawierała zgodę na szybki kursik, gdy już więc udało się zwlec z wyra (około 10:30) zacząłem szykować szosę. Jeszcze tylko otwarcie okna, żeby ocenić temperaturę i... zonk. W tym momencie zaczęło kropić. Po chwili padać. Za kolejną - lać. O co kaman? Przecież przed kilkoma minutami było suchutko... Zwiesiłem nos na kwintę i postanowiłem przeczekać, w międzyczasie zostając wysłanym na zakupy. Gdy z nich wracałem krople przestały padać z nieba. Z mojego dzisiejszego limitu została jeszcze godzinka, upewniłem się tylko czy jest mi ona przynależna (była), chwyciłem pod pachę corssa  prędkością Clarka Kenta zmieniłem strój na właściwy :)

I teraz najkrócej, bo o samej jeździe. Pokręciłem deszczowego gluta przez Luboń, Wiry i Puszczykowo do Mosiny, tam zawróciłem i drogę powrotną jedynie lekko skorygowałem o Łęczycę. Zagadka: czy zaczęło znów kropić? Odpowiedź: nie. Zaczęło lać. Oto jak wyglądało to z mojej perspektywy:

Po powrocie zostałem karnie zesłany w okolice pralki. I zrobiłem to z uśmiechem, choć słabo widocznym pomiędzy zwałami błota na pysku :)



Komentarze
Trollking
| 20:14 niedziela, 6 marca 2016 | linkuj Przejrzałeś mnie. Faktycznie zapomniałem parasola. Zorientowałem się na trzydziestym trzecim kilometrze :) zazwyczaj zabieram ze sobą ten montowany przy knajpianych ogródkach, ale odchodzę od tego, bo mnie spowalnia o jakieś 0,5 km/h.
lipciu71
| 19:40 niedziela, 6 marca 2016 | linkuj Narzekasz narzekasz, a jak znam życie to parasol został w domu. Ja go zawsze biorę ze sobą na rower. Nawet jak są upały, wówczas osłania mnie od słońca, a w czasie wichury robi za żagiel ;-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa encic
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]