Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209646.10 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 701612 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 33.45km
  • Czas 01:14
  • VAVG 27.12km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 117m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

...miało być tak super...

Niedziela, 6 marca 2016 · dodano: 06.03.2016 | Komentarze 2

Jakiś czas temu bombardowała me uszy oraz psychikę reklama w radiu jakiegoś paskudztwa na przeziębienie, podczas której jak na moje lekko opóźniony w rozwoju dzieciak irytująco płaczliwym głosem miauczał: "mamusiuuuu, ja kaszlęęę, dzisiaj mam urodzinkiiiii, miało być tak suuuuuper...". Reklama na szczęście już od dawna nie leci, mam nadzieję, że została zakazana przez KRRTiV, bo jeszcze kilka odsłuchów i byłbym bliski pomocy "maluszkowi" w rozwiązaniu problemu na wieczność, ale przesłanie mocno zostało w mojej głowie.

I dziś oficjalnie mogę je w końcu zacytować (a że przy okazji Żona ma dziś urodziny - oczywiście osiemnaste - to wszystko ładnie się układa): miało być tak fajnie. Leniwa niedziela zawierała zgodę na szybki kursik, gdy już więc udało się zwlec z wyra (około 10:30) zacząłem szykować szosę. Jeszcze tylko otwarcie okna, żeby ocenić temperaturę i... zonk. W tym momencie zaczęło kropić. Po chwili padać. Za kolejną - lać. O co kaman? Przecież przed kilkoma minutami było suchutko... Zwiesiłem nos na kwintę i postanowiłem przeczekać, w międzyczasie zostając wysłanym na zakupy. Gdy z nich wracałem krople przestały padać z nieba. Z mojego dzisiejszego limitu została jeszcze godzinka, upewniłem się tylko czy jest mi ona przynależna (była), chwyciłem pod pachę corssa  prędkością Clarka Kenta zmieniłem strój na właściwy :)

I teraz najkrócej, bo o samej jeździe. Pokręciłem deszczowego gluta przez Luboń, Wiry i Puszczykowo do Mosiny, tam zawróciłem i drogę powrotną jedynie lekko skorygowałem o Łęczycę. Zagadka: czy zaczęło znów kropić? Odpowiedź: nie. Zaczęło lać. Oto jak wyglądało to z mojej perspektywy:

Po powrocie zostałem karnie zesłany w okolice pralki. I zrobiłem to z uśmiechem, choć słabo widocznym pomiędzy zwałami błota na pysku :)





Komentarze
Trollking
| 20:14 niedziela, 6 marca 2016 | linkuj Przejrzałeś mnie. Faktycznie zapomniałem parasola. Zorientowałem się na trzydziestym trzecim kilometrze :) zazwyczaj zabieram ze sobą ten montowany przy knajpianych ogródkach, ale odchodzę od tego, bo mnie spowalnia o jakieś 0,5 km/h.
lipciu71
| 19:40 niedziela, 6 marca 2016 | linkuj Narzekasz narzekasz, a jak znam życie to parasol został w domu. Ja go zawsze biorę ze sobą na rower. Nawet jak są upały, wówczas osłania mnie od słońca, a w czasie wichury robi za żagiel ;-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa stawy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]