Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198592.90 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2019

Dystans całkowity:1706.95 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:32
Średnia prędkość:28.20 km/h
Maksymalna prędkość:61.80 km/h
Suma podjazdów:5225 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:56.90 km i 2h 01m
Więcej statystyk
  • DST 61.10km
  • Czas 02:22
  • VAVG 25.82km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 178m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieplanodeszcz

Wtorek, 10 września 2019 · dodano: 10.09.2019 | Komentarze 9

No proszę, jednak pogodynki potrafią się niestety pomylić nie tylko w dobrą, ale i w złą stronę. Wczoraj kładłem się z nadzieją graniczącą z pewnością, że czeka mnie słoneczny wypad szosą, a tymczasem... deszcz. Znów deszcz. Lało w nocy i lało nad ranem, gdy powinienem już ruszać, żeby bez stresu zdążyć do pracy.

W sumie wiedziałem, że w końcu przestanie, ale miałem nadzieję, że stanie się to dużo szybciej. Tymczasem wyruszyłem dopiero przed dziesiątą, oczywiście Czarnuchem. Zapomniałem go tylko nasmarować - po ostatnich wodnych wypadach smar się wypłukał i po kilku kilometrach zacząłem ćwierkać łańcuchem niczym kumulacja rodzinnej rowerowej wycieczki w pierwszy weekend maja.

Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnówko - Walerianowo - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. TU Relive.

Pierwsze dziesięć kilometrów to typowe topienie się w kałużach, potem sytuacja była o wiele lepsza, a pod sam koniec kręciłem już na sucho. Inną sprawą był wiatr, w a sumie coś na kształt huraganu, który momentami intensywnie chciał mnie zepchnąć na pobocze.

Zawitałem w końcu w miejscówce, którą wielokrotnie mijałem szosą, ale że znajduje się ona pośrodku zjazdu, nigdy nie chciało mi się skręcać w bok. Zmotywował mnie wpis Jacka, który przetestował już nowy pomost w Rosnówku nad tamtejszym jeziorkiem. Pojawiłem się i ja, bo Czarnuchem nie było szkoda tracić średniej :) No i... fajne miejsce, dość klimatyczne. Cisza, spokój, kaczki, wiatr... Który niemal utopił mi rower :)
Pomostówka - Jezioro Rosnówko
Obyło się bez rowerowej kąpieli - Jezioro Rosnówko
Gdyby tylko jeszcze ktoś kiedyś wyremontował asfalt na drodze do Walerianowa... Dałoby się wtedy tam jeździć częściej, bez ryzyka utraty zębów. W Rosnowie przy okazji uwieczniłem jeszcze horyzoncik WPN-u...
Widok na WPN - Rosnowo
Qqrydzu! - Rosnowo
...oraz chyba już niestety ostatnią w tym roku dożynkę. Jabłkową, z robaczkiem gratis :)
Ostatnia tegoroczna dożynka?
No i jeszcze dowód na to, że wiało. Oczywiście już w tym momencie miało być tylko i wyłącznie w plecy, ale jak zwykle nie było. Przyzwyczaiłem się już :)
A miało wiać w plecy... :/
Dystans zawiera dojazd (a w sumie dofrunięcie) do pracy.


  • DST 31.70km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.03km/h
  • VMAX 45.70km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 122m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut okienny

Poniedziałek, 9 września 2019 · dodano: 09.09.2019 | Komentarze 10

Gdy rano zobaczyłem za oknem ulewę, stałem się osobą wątpiącą. A wręcz ateistą dzisiejszego kręcenia :) Ciemne chmury, zza których nie wyglądał nawet kawałeczek nieba, nie dawał najmniejszych szans na wyjazd.

A jednak! Gdzieś po dziewiątej padać przestało. Co prawda gdzieniegdzie pojawiały się pojedyncze krople, ale bez tragedii. Oczywiście ruszyłem Czarnuchem, z góry nastawiając się na gluta - bowiem nawet gdyby nagle pogoda stała się idealna, nie miałbym już czasu na wykręcenie pełnych pięciu dych. Powód niezmiennie ten sam, paskudny - robota.

Finalnie wykręciłem kółeczko: Dębiec - Las Dębiński - Starołęcka - Krzesiny - Spławie - Franowo - Malta - Most Rocha - Wartostrada - Dębiec. Relive TUTAJ.

Atrakcji po drodze było co niemiara. Prócz miliarda kałuż należały do nich: rozkopana na kilku kilometrach ulica Ostrowska (zaskoczony zostałem, nie powiem), błądzenie między hangarami handlowymi przy M1, czy śmieszki kończące się gdzieś pośrodku trawnika przy browarze Lecha. Mimo wszystko jestem zadowolony, że udało się uchwycić okienko na jazdę, tym bardziej, iż minutę po tym, jak wylądowałem w domu, znów lunęło.
Las Dębiński, Poznań

Wschodni kraniec - Jezioro Maltańskie
Podumać z Klemensem M. - Jezioro Maltańskie
No i jeszcze kilka miejskich okołomuralowych klimatów, zauważonych wczoraj i dziś. Po pierwsze - w Poznaniu pojawił się Mały Książę, w okolicach kościoła ewangelicko-augsurskiego przy Ogrodowej. Klimatyczny całkiem.
Mały Książę, planeta Poznań
Po drugie - Krzysiu zakwitł nad pizzerią Przyjemność, samą w sobie dość oryginalną...
Krzysiu K. - patron pysznej pizzy :)
Po trzecie - jeśli martwicie się, że skończyły się wakacje, to... nie ma powodu. Kościół ma już na to gotowe pocieszenie. Proste i logiczne, prawda? :) Wszyscy do tej pory zdołowani, nie ma za co, nie musicie dziękować za udostępnienie :)
Jak zwykle patent na wszystko :)


  • DST 54.10km
  • Czas 01:48
  • VAVG 30.06km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 153m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Supcie trzy

Niedziela, 8 września 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 13

Na szczęście zapowiadane na dziś prognozy lekko się skorygowały, i to w najważniejszym elemencie, czyli deszczu. Jak się okazało, nie lało, mimo że miało. Supcio. Do tego wiało jakoś tak do ogarnięcia. Supcio drugie. No i temperatura całkiem sympatyczna - czternaście na plusie na finiszu były idealne na lekki dłuższy rękawek. Supcio trzecie.

Niesupciowe było za to miasto, przez które musiałem się przepchać. Jednak nawet ono było dziś do ogarnięcia, bo niedziela niehandlowa.

Trasa: Dębiec - Górczyn - Bukowska - Ogrody - Wola - Krzyżowniki - Swadzim - Sady - Tarnowo Podgórne - Lusowo - Zakrzewo - Skórzewo - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive.



Pierwotnie miałem zamiar wrócić sobie zgrabnie serwisówką od ronda za Zakrzewem do Plewisk, ale okazało się to niewykonalne. Czemu? Cóż, żadne zaskoczenie - jechali kolarze amatorzy, więc... nie mogli jechać kolarze amatorzy. Ci darmowi, bez numerka. Norma. Sprawdziłem - impreza nazywała się "Eliminator", a polegała ona na tym, że za 30 PLN opłaty startowej można było się przejechać na imponującym dystansie... pięciu kilometrów - interes życia dla organizatora :) Za to pewnie pełną parą, bo jak sama nazwa wskazuje, odpadali najwolniejsi. Cóż, plus z tego taki, że zablokowano mały kawałek "moich" szlaków, minus, że musiałem się przedzierać przez gówniane i abstrakcyjne skórzewskie śmieszki.

Z dzisiejszych atrakcji czas na najważniejszą - trafił mi się rarytas w postaci możliwości obejrzenia kawałka meczu. I to nie byle jakiego, żadne tam marne występy żałosnych grajków z Lecha, Legii czy Piasta, tylko prawdziwych pasjonatów. Problem z tym, że nie za bardzo wiem, kto grał, bo spikera nie było. Boisko znajdowało się w Zakrzewie, więc mogła to być tamtejsza Korona, choć barwy bardziej by wskazywały na KS Canarinhos Skórzewo :) A rywala to już w ogóle nie mogę zidentyfikować.


BS-a nadrobię dopiero wieczorem.


  • DST 52.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 26.22km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spływam

Sobota, 7 września 2019 · dodano: 07.09.2019 | Komentarze 11

No i niestety nadeszło to, co nieuchronne. Jesień zaczęła pokazywać swoje paskudne oblicze, póki co jeszcze w wersji soft.

Gdy rano spojrzałem za okno, zaledwie kropiło, ale tak z potencjałem na większy gnój. Dzisiaj dzionek miałem pracujący, więc decyzję: ruszać czy nie ruszać musiałem podjąć maksymalnie do dziewiątej z minutami, a wspomniany opad zdecydowanie nie pomagał. Poszedłem do piekarni, wyprowadziłem psa, wróciłem do domu i... wiedziałem tyle samo, ile wcześniej.

Jednak nagle się rozpogodziło, więc w te pędy się zebrałem w sobie, ogarnąłem Czarnucha i w drogę. Początkowo wszystko wyglądało całkiem optymistycznie, nawet gdzieś na piątym kilometrze zdjąłem kurtkę przeciwdeszczową. Niestety, po kolejnych dziesięciu musiałem wykonać czynność dokładnie odwrotną, a od tego czasu kręciłem już albo w zwykłym deszczu, albo w regularnej ulewie, grubo ponad trzydzieści kilometrów. Jak słodko :/

Sytuację niech symbolizują poniższe obrazki...


Pralka po moim powrocie ponownie ucieszyła się niemal jak Kropa :)

Pozostałe fotki, niestety fatalnej jakości, bo warunki były, jakie były. Tu - jak widać - nawet windowsowy klimacik nie wyglądał tak, jak zwykle...

...natomiast "reklama" pewnego nadleśnictwa wciąż prezentuje się "dobrozmianowo", czyli z wycinką w tle.

No i na koniec "ukochana" Starołęcka (z pierwszej części wypadu, tej jeszcze suchej), wyjątkowo pokonywana dziś śmieszką, bo na grubaśnych kołach mogłem sobie na to pozwolić, choć i tak stanowiło to pewne ryzyko, co widać... :)


Relive TUTAJ. Drogi do pracy rowerem - co oczywiste - brak.

Jutro podobno ma być... podobnie :/


  • DST 57.20km
  • Czas 02:02
  • VAVG 28.13km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 111m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiej(e)sko

Piątek, 6 września 2019 · dodano: 06.09.2019 | Komentarze 14

Jesień idzie.

Lubię jesień za brak upałów.

Nie lubię jesieni za nachodzące deszcze i wiatry. W sumie wychodzi na remis, bo brak upałów liczę razy dwa :)

Rano na termometrze było jakieś dwanaście stopni, dwie godziny później maks osiemnaście - super sprawa. Średnia wyszła znów mega średnia, bo zimne wietrzysko wymęczyło mnie konkretnie, dując z każdej możliwej strony, tylko nie tej, która dawałaby choćby moment wytchnienia.

Trasa: zachodnie, wiejskie rejony - z Poznania przez Plewiska, Komorniki, Głuchowo, Palędzie, Dopiewiec, Dopiewo, Fiałkowo, Więckowice, Sierosław, Dąbrowę, Skórzewo i znów Plewiska do domu.

No i dożynka wpadła dziś tylko jedna, taka se, z Więckowic.

Relive TUTAJ.

Wczoraj kupiłem dobrą książkę - "Czarni" Pawła Reszki, którą katuję w wolnych chwilach. Polecam, to nie lekka fikcja jak "Kler", ale pozdobywane podczas rozmów na terenie całej Polski opowieści księży o życiu i realiach swojego zawodu - od seminarium do emerytury. Na faktach. I to autentycznych :) Które od wspomnianego "Kleru" niewiele odbiegają.

Dystans zawiera dokrętkę "dopracową".
Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 58.10km
  • Czas 02:03
  • VAVG 28.34km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 157m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dożynkowe plony :)

Czwartek, 5 września 2019 · dodano: 05.09.2019 | Komentarze 17

Dzisiejszy wypad znów sponsorował wiatr, który nie dość, że duł dość mocno, to jeszcze perfidnie zmienił kierunek z zachodniego (a nawet południowego), na północny, gdy tylko zacząłem nawrotkę i liczyłem chociaż na jedną małą rzecz - żeby nie przeszkadzał. I nawet to mi nie zostało dane...

Trasa to zachodnie, polne rejony: z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Wiry, Komorniki, Szreniawę, Rosnówko, Chomęcice, Konarzewo, Trzcielin, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do domu. Relive TUTAJ.

To, że średnia jest z gatunku tych tragicznych, nie wynika w znacznej mierze z wiatru czy braku zaangażowania. Co to, to nie. Starałem się nawet. Dziś zatrzymało mnie coś innego, całkiem sympatycznego, czyli istny wysyp dożynek :) Dawałem po hamulcach częściej niż czasem podczas jazdy po mieście, a i dwa razy nawet zawracałem.

Opłaciło się - oto moje plony :)

Krówka ze Szreniawy:
Szreniawa, krowa - Dożynki 2019
Coś bliżej nieokreślonego z Chomęcic:
Chomęcice, coś bliżej nieokreślonego - Dożynki 2019
Kura - albo kogut - z Konarzewa:
Konarzewo, kura to czy kogut? - Dożynki 2019
Paw i świnka z Dopiewa (te już uwieczniałem, ale nie zaszkodzi raz jeszcze):
Dopiewo, paw - Dożynki 2019
Chrumczak, czyli świniak, Dopiewo - Dożynki 2019
Klaun (na przykład ten z "To")? Tatar? Żyd? Dali? W każdym razie coś z Dopiewca :)
Dopiewiec, klaunotatarzynożyd? :) - Dożynki 2019
Jednak najbardziej ucieszył mnie ten widok, raz jeszcze z Konarzewa, jakby powstały na niedawno wyrażone życzenie kolegi Huanna :)
Konarzewo, piesio - Dożynki 2019
Język wygrywa :) A z tyłu z kolei zaproszenie na Doda-żynki, co lekko obniża, jak na moje, poziom całości :)

No i jeszcze "żywy" kadr, niestety niewyraźny, bo dwie pasące się sarny były zbyt daleko.
Sarniany popas, niestety telefon nie dał rady
Jedna mnie bacznie obserwowała, co oznacza, iż ma prawidłowe odruchy i została jej przekazana informacja podstawowa - człowiek najczęściej oznacza śmierć. Tym bardziej, że niedaleko od tego miejsca znajduje się ambona. Myśląc o tym, doszedłem do wniosku, że owo słowo dość sprytnie wiąże ze sobą korzystające z nich mentalnie zdegenerowane jednostki. Ale to tylko luźna refleksja na koniec.

Dystans zawiera dokrętkę do pracy.
Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 52.55km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.32km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Refleksyjnie

Środa, 4 września 2019 · dodano: 04.09.2019 | Komentarze 4

Wczoraj był wpis obszerny, dziś będzie minimalistyczny, bo ile można się rozwodzić nad codziennością? :)

Trasa to klasyczne "kondominium": Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań. O, tak jak na Relive.

Na tym samym Relive widać, że stoję sobie grzecznie na wahadle w Stęszewie. Natomiast nie widać, jak czekający przede mną transporter nagle zaczyna się cofać, bo kierowcy się przypomniało, że musi zawrócić. Tylko swojemu refleksowi zawdzięczam, że udało mi się umknąć, ratując rower (no i siebie) przed kasacją. Oczywiście po chwili kierowca łaskawie mnie zauważył (a bardziej usłyszał), wysiadł i zaczął przepraszać. Było ostro, ale w końcu rozeszło się po kościach - mam nadzieję, że od teraz nauczy się patrzeć w lusterka (w prawym byłem na pewno widoczny). Warunkowo wybaczyłem, choć mogłem zabić. W sumie to on mógł :)

Co do samej jazdy, to nawet było spoko - mimo solidnego wiatru (znów polecam zerknąć na fałmaks) i korków udało mi się wywalczyć umiarkowanie przyzwoitą średnią. Kosztem fotek, bo dziś tylko jedna, raz jeszcze z dożynką w Łęczycy, ale tym razem w towarzystwie T-rek(s)a.



  • DST 80.80km
  • Czas 02:50
  • VAVG 28.52km/h
  • VMAX 60.20km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 173m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dożynkowo rozpoznawczo oraz dokrętka Nadwarciańska

Wtorek, 3 września 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 10

Skąd dziwny - jak na mnie - dystans? Zaraz wyjaśnię.

Najpierw jednak o warunkach. Tu nie będzie zaskoczenia - wiało :) Mocno, tak jak wczoraj, i tak samo średnio przewidywalnie. No ale w zamian temperatura była całkiem, całkiem, więc... niech będzie. A o tym, że nie ściemniam, niech ponownie poświadczy dzisiejszy fałmaks.

Szosowa trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Dąbrówka - Plewiska - Poznań. Relive TUTAJ.

W Dopiewie zatrzymałem się na chwilę, bo zauważyłem jakąś akcję przy dożynce. Sądziłem, że jest demontowana, więc zapytałem osoby przy niej coś robiące, czy zdążę jeszcze cyknąć zdjęcie. Okazało się, że się pomyliłem, bo właśnie byłem świadkiem powstawania, a nie rozbiórki dzieła. Przy okazji napomknąłem, że mam już sporą kolekcję fotek dożynkowych, na co sympatyczny pan stwierdził: "aaaa, to pan jest tym, który umieszcza je na rowerowym blogu?". No proszę, miło mi się zrobiło (a i się lekko zdziwiłem), że te moje wypociny docierają gdzieś dalej. Chyba że to jednak nie ja, a jeszcze ktoś ma podobną do mnie fiksację :) W każdym razie po uściśnięciu dłoni wspomniałem o chyba najlepiej pamiętanych przeze mnie minionkach, bo choć Dopiewo ma koszmarne śmieszki rowerowe, to za dożynki należy się wielki szacun. Będę musiał obowiązkowo tu jeszcze raz podjechać, jak będzie już całkowicie dokończona tegoroczna - póki co poznałem twórców :) Choć powstawanie na zdjęciach momentami wyglądało... specyficznie, szczególnie w czasach RODO, więc bez wklejania danych wrażliwych, co lekko może zmienić perspektywę (tu pan montował chyba głośnik) :)



Już widać, że ponownie będzie godnie :)

Samego szosowania wyszło nieco ponad 52 kilometry i na tym miało się skończyć. Ale dostałem miły telefon z informacją, że w sumie to dziś mam wolne (cuda się zdarzają), więc na spontanie postanowiłem dobrze wykorzystać jeszcze godzinkę i pokręcić Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. Wczoraj oceniłem warunki na nim (przyzwoite, choć piachu jak zwykle sporo). Wpadło więc kolejne 28 kilosów, w większości oczywiście w terenie, na trasie z Dębca przez lubońskie Kacze, czy tam Żabie Doły, potem lasem do Puszczykowa, skąd - o dziwo z wiatrem - do domu.

Chciałem temu poświęcić osobny wpis, ale na ósmym kilometrze, na jednym z mostków, wiatr przewrócił mi rower, a przy okazji wypadł licznik, który się zresetował (łącznie z ustawieniami, których nie chciało mi się uzupełniać, więc całkowicie wypiąłem). Dystans szacuję według Endomondo, średniej stamtąd nawet nie próbuję ufać, bo jak wiadomo autopauza to coś, co w tej apce najczęściej nie działa. Podpinam więc pod całość.

Kila fotek...
Prawie w Kaczy Dól - Nadwarciański Szlak Rowerowy
Piaseczek, piaseczek - Nadwarciański Szlak Rowerowy
Mostek nadbagienny - Nadwarciański Szlak Rowerowy
29 cali, a jak mrówka - Nadwarciański Szlak Rowerowy
NIełatwo było ustawić - Nadwarciański Szlak Rowerowy
Pieniacz okołorzeczmy - Puszczykowo
Warta zawsze piękna - Nadwarciański Szlak Rowerowy
...w tym hit, czyli polska specjalność - zakaz jazdy rowerem. Tym razem w... środku lasu. Nie skorzystałem z sugestii :)
Zakaz jazdy lasem... Witamy w Polsce - Nadwarciański Szlak Rowerowy
No i wpadła jeszcze jedna dożynka - z Łęczycy :)
Łęczyca, dożynki - Nadwarciański Szlak Rowerowy
Łożyskowo, dożynkowo
Relive z NSR-u TUTAJ. W końcu jakiś taki bardziej zielony i zakręcony niż zazwyczaj :)

Oczywiście pies też miał spacer, więc dzionek uznaję za całkiem aktywny :)

Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 52.30km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.06km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 224m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrzsień oraz spacerowo

Poniedziałek, 2 września 2019 · dodano: 02.09.2019 | Komentarze 8

W końcu (wreszcie!) upały się skończyły. Cudownie.

Mniej cudowne jest to, że w zamian zaczęło konkretnie wiać, oczywiście z mało przewidywalnych kierunków, więc zostałem wymęczony za wszystkie czasy. Muszę jednak przyznać, że przez jakieś pięć czy sześć kilometrów (łącznie) miałem wiatr w plecy i wtedy udka kręciły się jak na rożnie. Reszta – niestety masakra, bez szans na nadrobienie. Po drodze dopadł mnie nawet deszczyk, ale na tyle delikatny, że jedynie zmoczył opony.

To, że kierunek podmuchów był północno-zachodni, też nie pomagało, bo musiałem przepchać się przez zakorkowane miasto – na szczęście jeszcze nie jest to regularny rok szkolny, więc do przeżycia.

Trasa: Dębiec – Górecka – Hetmańska – Grunwald - Jeżyce – Golęcin – Strzeszyn – Kiekrz – Rogierówko – Kobylniki – Sady – Swadzim – Batorowo – Lusowo – Zakrzewo – Plewiska – Poznań. TUTAJ Relive.

Klasyk musi być :)

Po południu, po załatwieniu wszystkich niezbędnych i zaplanowanych na dziś rzeczy, udało się jeszcze we trójkę odwiedzić Wielkopolski Park Narodowy i przejść ponad osiem kilometrów między Puszczykowem a Łęczycą, czyli po prostu Nadwarciańskim. Póki co wciąż jest tam godnie, a Kropa w swoim żywiole.
Tu się mało co zmienia, na szczęście - Wielkopolski Park Narodowy
Szlakiem klimatycznych mostków - Wielkopolski Park Narodowy
Przewalone drzewa, czyli nowy mikroklimat - Wielkopolski Park Narodowy
Widok kojący - Wielkopolski Park Narodowy
Nauka wiosłowania - Wielkopolski Park Narodowy
Stójka, może jakaś sójka? - Wielkopolski Park Narodowy
Moczary, bagna... - Wielkopolski Park Narodowy
Kijek o szerokości optymalnej :) - Wielkopolski Park Narodowy
Zza winkla, familijnie - Wielkopolski Park Narodowy
Rodzina łabędzi? Obszczekać! - Wielkopolski Park Narodowy
A niby płasko - Wielkopolski Park Narodowy
Jak zwykle WPN potrafi zadziwić. Oto dziś znalezione ciekawostki, z szubienicą - dość amatorską - łącznie :)
Motyw z horroru czy jakaś akcja? - Wielkopolski Park Narodowy
Jakby ktoś szukał... - Wielkopolski Park Narodowy
Ot, po prostu szubiennica znaleziona przy drodze - Wielkopolski Park Narodowy
Aha, przy okazji, bo zapomniałem napisać wczoraj - w sierpniu tego spacerowania było dość sporo, bo ponad 118 kilometrów, w tym po górkach.


  • DST 53.10km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.23km/h
  • VMAX 53.40km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 185m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

DoŻ(ab)inki

Niedziela, 1 września 2019 · dodano: 01.09.2019 | Komentarze 7

Gdybym dziś chciał jechać gdziekolwiek indziej niż na południe lub południowy wschód od Poznania, to.... bym nie mógł. Czemu? Ano znów zakwitł jakiś amatorski maraton, przez który na większość dnia zablokowane zostało miasto oraz rejony na zachód od niego. Tym sposobem znów kolarze kolarzom zgotowali ten los :) I na tym zakończmy temat, bo swoje zdanie na temat impres kolarskich innych niż te MTB wyrażałem wielokrotnie, i póki co go nie zmieniłem.

Wybrałem ponownie trasę w tę i z powrotem, w związku z upałem najbardziej zacienioną, czyli: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabninko - Żabnko, za nim hopka i nawrotka. Tak jak na Relive.

Miałem nadzieję, że skoro wiało mi w pysk podczas jazdy w jedną stronę, to podmuchy będą pomagały w drugą. Taaa.... Mam poczucie humoru, no nie? :)

Wpadły za to dożynki, z Żabienka i Żabna :)





No i podsumowanie sierpnia, miesiąca dość aktywnego, bo kręciłem i po płaskim, i po górach, i w deszczu, i w upale, prawie wszystkimi rowerami, które mam. Wyszło z tego 1875 kilometrów, ze średnią 28,65 km/h. Ujdzie :)
Kategoria Dożynki!!! :)