Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198474.30 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2019

Dystans całkowity:1735.97 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:16
Średnia prędkość:28.80 km/h
Maksymalna prędkość:53.50 km/h
Suma podjazdów:6508 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:57.87 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 63.25km
  • Czas 02:15
  • VAVG 28.11km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 173m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jeżu malusieńki oraz żappieprz

Poniedziałek, 10 czerwca 2019 · dodano: 10.06.2019 | Komentarze 12

Oj, dzisiaj zdecydowanie nie był pogodowo dobry dzień. No bo jak by taki mógł być, niech mi się we łbie nie poprzewraca po wczorajszym!

Plus - rano nie było jeszcze ukropu. W zamian zaproponowano silny, zmienny wiatr, który doprowadzał mnie do szału, bo upierdliwy był strasznie, a pomóc nie chciał ani przez chwilę. Cóż, codzienność to wredna bestia.

Trasa dzisiejsza to wschodnia wariacja: dom - Las Dębiński - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Dachowa - Robakowo - Gądki - Borówiec - Kamionki - Szczytniki - Koninko - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Zakwitło tulipanami (cud, że z moim męskim daltonizmem je w ogóle zauważyłem)...

...samoloty latały w kierunku słońca...
W stronę słońca
...mosty nad ekspresówką stały tam, gdzie stały ostatnio... :)

Ciekawie zrobiło się dopiero na Krzesinach, na jednokierunkowej uliczce Tarnowskiej. Czekało mnie tam gwałtowne hamowanie oraz nawrotka, na następujący widok:

Siedział sobie taki na środku, mając wszystko w kolcu, szczególnie ruch samochodowy, może nie jakiś specjalnie wielki w tym rejonie, ale jednak istniejący. Nie miałem sumienia go tak zostawić, więc zaparkowałem rower i zająłem się próbami eksmitowania kurdupla w wybranym przez niego teoretycznie kierunku, czyli tam, gdzie spoglądał.
Akcja
Nie ma co ukrywać, nie szło mi :) Brania na ręce z oczywistych nie ryzykowałem, starałem się więc podziałać delikatnie stopami. Ani rusz. W międzyczasie stworzyłem koreczek, jakiego by się nie powstydził Lepper w swoich najlepszych czasach, jednak w miarę starałem się go udrażniać, niczym doświadczony wahadłowy. No i w końcu, po grubo ponad dziesięciu minutach, sukces!

Jednak chodziło o kompletnie odwrotny kierunek. Co się naprychał, to jego, ale sądzę, że się opłacało - lepiej być poirytowanym jeżem w cieniu niż rozgrzanym placuszkiem na słońcu :) A w ogóle to uroczy był. Lub była :)
Jeżu malusieńki... :)
Tematów zwierzęcych nie koniec na dziś. Byłem strasznie głodny, więc w Borówcu musiałem zatrzymać się w Żabce po Snickersa.

Czynność jak czynność, ale z drugim dnem. Od jakiegoś czasu jestem aktywnym użytkownikiem Żappki, więc wleciało kolejne osiem żappsów :) Mam już ich grubo ponad osiemset, więc mogę dostać... małą kawkę. Albo Kinder Niespodziankę. Szał ciał normalnie :) Jednak moim celem jest kanapka Tomcio Paluch, za jakieś 1600 żappsów - jeszcze z rok i się uda. Pewnie niektórzy prędzej dotrą na księżyc :)

Niemniej jednak plusik dla Żabki, nie za program, który tyłka zdecydowanie nie rwie, ale za kreatywność w nazewnictwie :)

A jutro... burze i upały :/

Aha. dystans zawiera dojazd w tę i z powrotem Czarnuchem do pracy. Inaczej bym nie zdążył, przez pewnego kolczastego ziomka :)


  • DST 52.70km
  • Czas 01:41
  • VAVG 31.31km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 202m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dobrý den

Niedziela, 9 czerwca 2019 · dodano: 09.06.2019 | Komentarze 4

Tak, to był kolejny z tych wyjątkowych dni, które zaliczam do kategorii dobrych. A nawet bardzo dobrych. Ciepło w godzinach porannych trzymało się jakoś w ryzach, słońce świeciło, ale nie masakrowało, no i wiatr wyjątkowo nie irytował. Co prawda zawinął się kilka razy "pode mnie", żebym sobie nie myślał, że mogę na legalu mieć go pół na pół, ale... Nic to. Fajnie było! :)

Dobra była też trasa, oczywiście moje ukochane "kondominium": Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Jak mówią ci, którzy są mocni w terminologii rowerowej i nie wahają się jej używać, nóżka podawała. Gdyby nie Luboń i Komorniki, mogło być jeszcze lepiej, ale nie ma co narzekać. No bo... fajnie było :) Potrafię to przyznać? Potrafię :)

Jest jednak i łyżka (a w sumie chochla) dziegciu - od jutra przez cały tydzień mają być ultra upały mieszane z burzami :(

Fotki najpierw klasyczne...


...a następnie to rodem z Wielkiej Brytanii...

...oraz te z cyklu "Polska na rowery". Czyli, tłumacząc na ludzkie: galerie zamknięte, sensu życia brak, to co, poblokujemy obowiązkowe drogi pieszo-rowerowe? :)


Masakra, no nie? :)

Na szczęście robiłem je nie podczas mojego wyjazdu, tylko wypadu z Kropą (już się należało obowiązkowo, bo od prawie tygodnia nie było czasu na dłuższy psacer) w okolice WPN-u - jednak nie chciałem ryzykować swojego zdrowia psychicznego, więc wybraliśmy spokojniejsze i mało uczęszczane rejony - od Łęczycy w górę do Wirów. Też było fajnie :)
Zielono mi - WPN
Telemark - WPN
Aleja pięknych poległych - WPN
Ścieżkologia - WPN
Mieszkanie plus, edycja motyl namiotnik - WPN
Szorowanie jęzroem - WPN
Co to za dziwny zwierz? - WPN
O takie lato walczylim - WPN
Na jednej nóżce - WPN


  • DST 63.05km
  • Czas 02:06
  • VAVG 30.02km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 158m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Życiowo

Sobota, 8 czerwca 2019 · dodano: 08.06.2019 | Komentarze 11

Dzisiaj, mimo silnego wiatru, dało się żyć. Życie polegało na tym, że temperatura ledwo sięgała dwudziestu kresek, czyli ani łeb nie pękał, ani człowiek się nie przylepiał do asfaltu, ani nawet nie miał ochoty włączyć Antarktydy do województwa wielkopolskiego. Cudowne to uczucie.

Do tego było milusio, gdyż słońce prawie nie wychodziło zza chmur. w perspektywie była obawa o jakąś burzę, jednak jedynie teoretyczna, czyli w sumie idealne dla mnie warunki. Mógłbym mieć takie cały rok, prócz oczywiście mojego ulubionego elementu, który dość odważnie huśtał dziś nawet sygnalizacją świetlną.

Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Normalnie letnie widoczki już się powoli pojawiają. Stogi zawsze cieszą :)

Tak samo jak klasyczny widoczek na WPN.
Żeby nie było za różowo, już na czwartym kilometrze, w Luboniu, poszła z moich ust cała armia pań lekkich obyczajów, gdy ledwo uskoczyłem przez jakąś troglodytką omijającą nierówności na swoim pasie, pasem moim. Bez krępacji i ze zdziwieniem, że o ssso chozzzi?

Jeszcze kącik ornitologiczny. Był i kruk..

...i bocian, który pokazał mi zadek...

...i struś :) Całkiem pożywny :)

Do całości doszedł jeszcze dystans do i z pracy, bo postanowiłem wybrać się do niej Czarnuchem. Podczas powrotu, jadąc przez Dębinkę, ze smutkiem zauważyłem, że poddało się siłom natury jedno ze starych drzew. Mam nadzieję, że zostanie tu już na zawsze jako pomnik i potrzebny tu mikrosystem.




  • DST 53.60km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.71km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 124m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chwila ulgi plus Polska (wciąż) w ruinie

Piątek, 7 czerwca 2019 · dodano: 07.06.2019 | Komentarze 4

Muszę szczerze przyznać, że zostałem mile zaskoczony porannymi wartościami temperatury. Te 22 stopnie na plusie oraz lekki, leciutki deszczyk to komforcik w porównaniu z tym, co chwilowo poszło sobie w pi...ekarnik :) 

Oczywiście było fajnie tylko do momentu, gdy w połowie drogi oraz walce z wiatrem zawróciłem i stwierdziłem, że też mi wieje w pysk. Postanowiłem więc olać wynik i skupić się jedynie na łapaniu powietrza, które nie parzy. Powolutku zrobiłem swoje, poczłapałem, wróciłem.

Trasa to zachodnie kółeczko: Poznań - Plewiska - sewisówki - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Niby to wersja mało kolizyjna jeśli chodzi o ruch samochodowy, a tymczasem po pierwszych trzech kilometrach miałem już na koncie z dziesięć nagłych hamowań (co na szosie nie wychodzi jak wiadomo intuicyjnie), a w Plewiskach klasyczny megakorek.

Uwielbiam zapach mokrych (ale tylko delikatnie) opon o poranku :)

W Więckowicach zatrzymałem się na chwilę przy ruinach Pałacu Bielińskich. Szkoda tego, co czas i komuna z nim zrobiła bo mój rekonesans (po raz pierwszy dookoła) pokazał, że architektonicznie jest całkiem ciekawie. No nic, nadzieja w jakimś zagranicznym inwestorze, tak jak to miało miejsce w Sudetach, gdzie Niemcy wraz z Holendrami uratowali niemało perełek, które przez kilkadziesiąt lat były rozkradane i niszczone...




Przy pobliskiej szkole zaintrygowała mnie zagadka - co tu się wydarzyło i skąd się wzięli łowcy głów? :)

No i muszę pamiętać, żeby 8 czerwca około godziny 10:00 omijać szerokim łukiem te okolice :)



  • DST 54.70km
  • Czas 01:53
  • VAVG 29.04km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrzenie piekarnika

Czwartek, 6 czerwca 2019 · dodano: 06.06.2019 | Komentarze 4

O dziwo nasi kochani spece od pogody pomylili się na korzyść. Wczoraj jeszcze twierdzili, że od rana czekają nas burze oraz opady, dziś, gdy się obudzili i zerknęli w niebo, stwierdzili - zgodnie ze swoją naturą bystrzaków - że jednak jest słońce i myk-myk skorygowali zagrożenie na godziny popołudniowe.

Na szczęście też lekko przesadzili z temperaturą - było CIUT mniej gorąco niż ostatnio, więc kręciłem w temperaturach oscylujących koło "zaledwie" 28 stopni. Niestety z wiatrem nie zrobili nic, a może nawet mniej - wiał bowiem konkretnie, mocno i w ogóle nie pomocnie, raz z południa, raz ze wschodu. Zdemotywował mnie kompletnie, więc od startu do mety olałem mocniejsze ciśnięcie.

Wykonałem trasę wschodnią: dom - Las Dębiński - Starołęcka - Czapury - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - dom. Tutaj Relive, zawierający m.in. pod koniec grupę przedszkolaków-samobójców :)

Po raz kolejny łapy mi opadły na ten widok:



Niestety, Nadleśnictwo Babki od jakiegoś czasu z mojego ulubionego (od co najmniej dziesięciu lat byłem zachwycony, że pięknie utrzymują lasy, nie masakrując ich przy okazji) stało się znienawidzonym. Gdzie się nie ruszyć, tam wycinka. Ostatnio nawet byłem na spacerze w okolicach Daszewic - śmiało można by tam kręcić sceny do "W pustyni i w puszczy"... No ale nic, mamy dupną zmianę, mamy od dwóch lat nowego nadleśniczego, możemy sobie zasadzić drzewko z prezydentem, a dorodne okazy lecą jeden po drugim, do tego w sezonie lęgowym, co jest barbarzyństwem...


  • DST 51.60km
  • Czas 01:46
  • VAVG 29.21km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 188m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jakmuchawsmole

Środa, 5 czerwca 2019 · dodano: 05.06.2019 | Komentarze 12

Jak w tytule. A czemu bez spacji? Bo nie mam siły :)

Któraś już z rzędu wycieczka po rozgrzanym piekarniku to dla mnie za dużo. Dzisiaj dodatkowo doszedł jeszcze mocny wiatr, co prawda lekko chłodzący, ale jednocześnie udupiający siłą, upierdliwością oraz zmianami kierunku. Brakuje jeszcze do pełnego zestawu pieszczoszków oblodzenia (a co!) na obowiązkowej, połączonej z zakazem jazdy rowerów po drodze, kostkowej śmieszce :)

Nawet nie chciało mi się cisnąć, więc po prostu człapałem, myśląc o połowie arbuza, który zalegał w lodówce. Zawsze to jakaś motywacja. Wykonałem standardowego "mumina" w wersji" dom - Las Dębiński - Starołęka - Krzesiny - Jaryszki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Babki - Czapury - Wiórek - Rogalinek - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Wiry - Poznań.



Z atrakcji ślimaczych. Taki oto słoń najpierw mnie wyprzedził na wąskiej drodze w Krzesinach, żeby po chwili pełzać z prędkością 5 km/h, a na progach gdzieś 0 km/h. Do tego blokada na rondzie, skręt w lewo i tego typu manewry. A potem się tacy żalą, że ich rowerzyści wyzywają od najgorszych - przecież sam się prosił :)

Będąc w Rogalinku, poszedłem za biało-niebieskim tropem, zobaczyłem resztki peregrynacji, a przy okazji pozwiedzałem sobie piękny drewniany - i co najfajniejsze, pusty (czyli najlepszy) - kościół z początków XVIII wieku. Zapach takich drewnianych przybytków jest cudowny, daje kawałek cienia, a samo miejsce malowniczo góruje nad Wartą. Efekt lekko tylko psuje zniczomat oraz radosne wycinanki tutejszych wiernych :)





Dawno mi tak arbuz nie smakował jak dziś po powrocie :)

A jutro... upał. Plus burze. Suuuper :/

  • DST 55.60km
  • Czas 01:51
  • VAVG 30.05km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamiast krasnoludków

Wtorek, 4 czerwca 2019 · dodano: 04.06.2019 | Komentarze 11

Ufff... Kolejny dzionek z cyklu "Polska drugą Afryką". Dość powiedzieć, że władze Poznania od dziesiątej puściły na ulice polewaczki. Niby powinienem się przyzwyczaić, ale jakoś mi nie idzie.

Nie dałem rady ruszyć dziś wcześniej niż przed dziewiątą, czyli sam podpisałem na siebie wyrok. Postanowiłem jednak lekko złagodzić ostrze katowskiego topora i tak pomyśleć nad trasą, żeby w pierwszej części (tej "chłodniejszej") pokręcić przez rejony nasłonecznione, a wrócić przez bardziej zalesione. Wyszło to bardzo średnio, za co po raz kolejny dziękuję panu ministrowi Szyszko oraz jego następcom. Chętnie bym ich wystawił na cały dzień w pełnym słońcu na wycięte połacie lasów, od wysokości Mościenicy do Wiórka.

Finalnie wyszło takie coś: dom - Las Dębiński - Starołęka - Krzesiny - Jaryszki - Koninko - Szczytniki - Kamionki - Borówiec - Skrzynki - Kórnik - Mościenica - Mieczewo - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Starołęcka - Las Dębiński - dom.

Rozsądnie podchodząc do tematu, znów zrobiłem sobie przerwę na dojście do siebie, tym razem w okolicach Mieczewa.

Tu się dało, szkoda, że nie wszędzie :/

Generalnie przez większość drogi towarzyszyły mi jakieś niebiesko-białe (a w sumie biało-niebieskie) wycinanki, jednak to nie jakaś kolejna akcja kiboli Lecha. Okazało się, że Bozia dalej wędruje :) Niestety daje mało cienia.

W Borówcu dziś kumulacja - nie ma to jak zakwitnąć na prawie kilometrowej zemście Adolfa zaraz za snującym się 10 km/h czymś wielkim oraz podziwiać ciągnący z naprzeciwka sznur ciężarówek...

No i jeszcze obowiązkowe motywy antyrowerowe. Na pierwszy rzut wciąż Borówiec. Taka ciekawostka :)

Starołęcka zapraszała. Nie skorzystałem :)

A na DDR-ce w Krzesinach znów postawiono nowe stojaki :)

Podsumowując - było cholernie ciężko dziś kręcić. Jedyną motywacją do każdego kolejnego ciśnięcia na pedały było to, że im sprawniej będę to robił, tym wcześniej wyląduję pod zacienionym dachem. No ale cóż począć, przecież (tak jak na poniższym, przyuważonym podczas czekania na jednym z dwóch zamkniętych dziś przejazdów kolejowych)...



  • DST 53.70km
  • Czas 01:47
  • VAVG 30.11km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 179m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Upał plus AWS

Poniedziałek, 3 czerwca 2019 · dodano: 03.06.2019 | Komentarze 17

Co do upału to myślę, że za wiele rozpisywać się nie muszę. Jaka ta kobyła była, każdy widział. Gorzej niż w Wielkopolsce było jedynie w Lubuskiem i na Zachodnim Pomorzu, czyli piekiełko musiało być tam nieziemskie. Sytuację lekko ratował jedynie (w końcu się gnój na coś przydał, zamiast tylko przeszkadzać) tak zwany czynnik chłodzący wiatru, co po ludzku oznacza, że piekarnik miał spory przewiew. Niestety ma to w moim przypadku jeden minus - jeszcze bardzo napieprza mnie łeb, bo wiatrzysko celuje mi centralnie pod kask i miesza jajecznicę. Mimo wszystko wyjątkowo wolę jak to robi, bo bez niego na każdych światłach byłbym spalony jak tani grajek w lidze okręgowej :)

Wyruszyłem w miarę wcześnie, bo w okolicach ósmej trzydzieści, gdy dało się jeszcze żyć, a za trasę wybrałem jedną z najbardziej leśnych z szosowych wariacji: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - hopka przed Sulejewem, a tam nawrotka i powrót swoimi śladami.



Był też moment na chwilę odpoczynku między Mosiną a Żabinkiem - nauczyłem się już bowiem, że warto stracić chwilkę czasu w cieniu i przewietrzyć łepetynę, żeby potem aż tak nie cierpieć na słońcu.


Teren był ściśle monitorowany, co widać po kibolskiej vlepce :P Jak to w Polsce bywa, najciemniej pod latarnią.

No i nadszedł czas na rozwinięcie skrótu z tytułu - AWS to wbrew pozorom nie próba reaktywacji pewnego prawicowego trupa, ale coś, co uwielbiam - Atmosferę Wiejskich Sklepików. Dzisiaj, gdy robiłem fotki z makiem, rower zahaczył o krzaki i łańcuch spadł tak pechowo, że nie dało się go założyć ponownie za pomocą zabawy w zmienianie przerzutek - trzeba było działać rękoma. Oczywiście nie miałem ze sobą chusteczek, a do picia jedynie izotonika, więc wyglądałem po całej akcji jak połowa Murzy... to znaczy Afropolaka :) Z musu zawitałem więc do sklepiku w Żabnie, zamierzając kupić jakąś dużą mineralkę, koniecznie gazowaną (uwielbiam) i mega zimną, żeby się ogarnąć oraz przy okazji uzupełnić płyny. Pech chciał, że akurat były same niegazowane, mimo że miła pani przeszukała wszystkie lodówki. Ale w zamian zaproponowała mi, żebym... umył ręce na zapleczu. Normalnie się wzruszyłem :)


Takie sytuacje się pamięta, więc jeśli ktoś będzie chciał dać zarobić przy okazji wycieczki fajnym ludziom, to zapraszam do sklepu PiCo w Żabnie, na wysokości drewnianego kościoła (po drugiej stronie drogi). Chociaż tak mogę się odwdzięczyć za uprzejmość :)

A żeby nie było, że "marudzę" bez powodu, oto dzisiejsze wskazanie termometru.

Chwilę później było już trzydzieści cztery (nie czterdzieści, jak napisałem pierwotnie!). Cudownie! :(


  • DST 53.10km
  • Czas 01:46
  • VAVG 30.06km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 239m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piekarnik - otwarcie :/

Niedziela, 2 czerwca 2019 · dodano: 02.06.2019 | Komentarze 11

No i niestety - stało się to, co nieuniknione. Pojawił się ukrop z nieba, czyli coś, co mój organizm wykańcza całkowicie. Z dwojga złego zawsze wolę mróz od upału, bo od niego przynajmniej nie mam jajecznicy pod kopułą (prócz tej, którą mam na co dzień). Tymczasem dziś, przy niecałych trzydziestu stopniach i ostrym słońcu, pod koniec jazdy miałem mroczki w oczach, a głowę rozsadzały mi małe młoteczki (dla obrazowego porównania - coś jak ostry kac, tyle że nie pamiętam, kiedy go ostatnio miałem, za to co roku są mi serwowane niechciane zamienniki). Wiem, że są miłośnicy takich warunków pogodowych, ale zastrzegam - u mnie nie jest to kwestia marudzenia, lecz odgórnego działania zbyt wysokich temperatur na moje, nienawidzące ekstremów, jestestwo. Sorry, taką mam kichę :)

W sumie trochę sam sobie jestem winien - wczorajsze "analizy pomeczowe" (do dupy ten mecz) się sporo przedłużyły i nie chciałem ryzykować :) Gdy wyruszyłem, było już po dziesiątej - mam za swoje.

Wykonałem północną pętelkę, głównie przez miasto (korki były nawet, o dziwo): Dębiec - Łazarz - Centrum - Sołacz - Piątkowo - Morasko - Radojewo - Biedrusko - Bolechowo - Owińska - Czerwonak - Koziegłowy - Gdyńska - Bałtycka - Hlonda - Śródka - Garbary - Dębiec. Ominąłem Wartostradę, bo wystarczyło mi to, co widziałem na trasie do Biedruska i w Owińskach - życie mi było więc miłe :)

Sił na opisywanie nie mam, więc będą głównie same fotki robione na szybko. A BS-a (oraz Relive) ogarnę wieczorem, jak wrócę, bo znów trzeba nadrobić kolejne zaległości towarzyskie.













EDIT WIECZORNY:

1. Tutaj Relive.

2. Po południu w tym piekarniku przeszliśmy jeszcze jakieś 10 kilosów podczas odwiedzin przyjaciół na Głuszynie. Pies na szczęście miał momenty oddechu - nienawidzi upału tak samo jak ja.


3. I na koniec (już taki koniec-koniec) dowód na to, że przebywanie w dwóch miejscach na raz nie jest niemożliwe. Proszę bardzo - oto niekopiowane z żadnego portalu fotki jeleniogórskiego Placu Ratuszowego, robione około godziny jedenastej, z 19. Parady Rowerów. Co z tego, że byłem akurat na wysokości podpoznańskich Owińsk? Są? Są!:)




  • DST 52.85km
  • Czas 01:45
  • VAVG 30.20km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 192m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kondominium przyzwoite

Sobota, 1 czerwca 2019 · dodano: 01.06.2019 | Komentarze 3

Dzisiaj bez narzekań, ale też zachwytów - było po prostu przyzwoicie, choć czterech liter nie urywało. Ważne, że łba specjalnie nie urywało - w sumie to wielki powód do zadowolenia, biorąc pod uwagę szczęśliwie już zakończony poprzedni miesiąc :)

Wykonałem "kondominium" w wersji najbardziej klasycznej z klasycznych: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina (znów tam te cholerne korki - skąd?) - Krosinko - Dymaczewo Stare - Dymaczewo Nowe - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań. Korzystam z niej póki jeszcze mogę, bo produkcja gównianej śmieszki antyrowerowej w Witobelu idzie zaskakująco szybko - już za jakiś czas trzeba będzie szukać objazdów lub olać dojazd do Stęszewa.

Najbardziej żałuję, że na wiadukcie we wspomnianej wyżej miejscowości nie zdążyłem wyłapać jadącego dołem parowozu - zrobienie zdjęcia uniemożliwił mi właśnie sznurek aut czekający na wahadle. Kolejny powód, żeby znienawidzić tę inicjatywę :)


Weekend mamy, co widać na załączonym obrazku :) Na szczęście ładnie parka się zamieniła w wężyk na moje "sorry". Znaczy się należeli do elementu myślącego uskuteczniającego ploteczki rowerowe. Oby więcej takich.
Podsumowanie maja, miesiąca dość ciężkiego - 1622 kilometry, trzema rowerami, w tym nowym czołgiem, w deszczu, podczas wietrznych upierdliwości, głównie porannie rekreacyjnie, ale też do pracy. Średnia wyszła na poziomie niecałych 28,7 km/h. No i doszedł do tego motyw od jakiegoś czasu niezbędny, czyli dreptanie, w znakomitej większości z Kropą - coś około 90 kilometrów. A skoro już jesteśmy przy wspomnianej... :)

Trzymam kciuki mocno za wszystkich znajmowych startujących w Maratonie Podróżnika. No i za Tottenham, choć wieczorem będziemy mieli w gościach mocną kadrę sympatyków Liverpoolu, pfff.... :)