Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197810.70 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2019

Dystans całkowity:1705.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:62:30
Średnia prędkość:27.29 km/h
Maksymalna prędkość:64.50 km/h
Suma podjazdów:8072 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:55.03 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 52.30km
  • Czas 01:54
  • VAVG 27.53km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test osy

Czwartek, 21 marca 2019 · dodano: 21.03.2019 | Komentarze 8

Walec poprawiający pogodę działa, co prawda zbyt wolno, ale jednak. Dzisiaj wciąż wiało solidnie (i oczywiście tylko w pysk lub z boku), ale już nieporównywalnie do tego, co było choćby tydzień temu. I to jest dobra zmiana, a nie... dobra zmiana :)

Jechało się przyzwoicie, choć bez rewelacji, skąd więc tak słaba średnia (o korkach, które zakwitły nawet na wsiach, nie wspomnę)? O tym za chwilę.

Najpierw o trasie, żebym miał to już za sobą :) Zachodnie kółeczko z północnymi inklinacjami, czyli: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Tak jak na Relive

Powodem ślimaka była... osa. Czyli kupiony jakieś dwa lata temu lekki bagażnik, do którego dołożyłem również rowerową torbę. Pierwotnie miała ona służyć wypadowi wzdłuż morza, z którego niestety w moim przypadku finalnie nic nie wyszło (a szkoda, może morze kiedyś?), a ja nie za bardzo miałem ochotę testować zestawu na sucho. Aż do dziś, bo kiedyś trzeba :)

Namęczyłem się z mocowaniem, bo podkładki to wredne bestie, a i sztyca z T-rek(s)a zdejmowana była po raz pierwszy, ale finalnie mogłem ruszyć z wielką, tłustą du... sakwą :) Ciekaw byłem, czy znacząco wpłynie to na osiągi i faktycznie, ma jakiś wpływ, ale "tylko" wtedy, gdy wieje z boku lub następuje mijanka z tirem. Czyli prawie ciągle :) Generalnie jednak można się przyzwyczaić, tragedii nie ma. Pod warunkiem, że nie ma śmieszek po drodze.



Paskudnie to wygląda, no nie? :)

Na koniec sprzątanie (w końcu) po wichurach. Wcześniej pewnie nie było czasu, przecież tyle lasów jest do wycięcia...



  • DST 55.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 61.60km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 223m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gul gul

Środa, 20 marca 2019 · dodano: 20.03.2019 | Komentarze 11

Z samego rana przywitał mnie szron na dachach, ale wystarczyło jeszcze na chwilę przyłożyć głowę do poduszki, by obudzić się już w ciut lepszym świecie, czyli takim na plus(ie). Do tego wiatr na szczęście ma tendencję normalizującą: wciąż wieje mocno, lecz z dnia na dzień słabiej. Czyli: jest gnój, ale już mniej śmierdzący :)

Wiać miało z południowego zachodu, tam więc dziarsko ruszyłem. Trochę się zdziwiłem, że wieje w pysk, ale tak umiarkowanie, pełen optymizmu zapatrywałem się więc na drogę powrotną. Jak się okazało, znów to, co wydawało się wmordewindem, było powiewem w plecy, a prawdziwy prąd powietrza prosto w ryj miałem odczuć dopiero przy nawrotce. No życie...

Trasę zrobiłem nieskomplikowaną, w tę i z powrotem, w kształcie plemnika. Z Poznania dotarłem przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę i Krosinko do Dymaczewa Starego...

...gdzie na spontanie postanowiłem skierować koła na... Bolesławiec.

Nie, nie ten większy, dolnośląski, tylko na skromny, z sołtysem, kilkoma domkami na krzyż, a przede wszystkim z ogromnym obozem przerabiającym istoty żywe na zmieloną packę pod różnymi postaciami. Kiedyś tu już byłem podczas ataku paniki z ASF czy ptasią grypą (nie pamiętam, w każdym razie było to coś, co człowiek sam sobie zafundował), co chwilę syfiąc sobie rower matami dezynfekcyjnymi. Tym razem zgrabnie i bez problemu dotarłem pod samą bramę oraz sklep firmowy. 

A dokoła... Pełna samowystarczalność - wylęgarnia, napychalnia, ubojnia, przetwórnia, utylizatornia, normalnie żyć nie umierać. To znaczy umierać, w sumie. 

Przerażają mnie takie miejsca. Zbyt dosłownie uświadamiają, że ludzkość ma coś z głową :) A jeśli ktoś ma ochotę na filmik propagandowy firmy Wielkopolski Indyk, to proszę bardzo, jak pięknie.

Na koniec, jako gratis, dawno niewidziany dziadyga :) Niewyraźny, bo zdjęcie robiłem z półobrotu, kierując telefon za siebie.



  • DST 52.30km
  • Czas 01:54
  • VAVG 27.53km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 133m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kotek do D.

Wtorek, 19 marca 2019 · dodano: 19.03.2019 | Komentarze 13

Chyba powoli wiatr zaczyna się uspokajać. Bardzo powoli. Dzisiaj więc nie było już huraganu, a zaledwie skromniejsza wersja wichury :) Zawsze to jakiś krok ku lepszemu.

Po powyższym zdaniu śmiało mnie można uznać za optymistę mającego coś z głową :)

Duje wciąż z zachodu, gdzie drzew mam jak na lekarstwo, za to pół w bród, co jak wiadomo nie poprawia komfortu walki z podmuchami oraz chęci do jazdy. Staram się więc jak najbardziej kombinować z trasą, żeby po pierwsze mniej się nudzić, a po drugie się... mniej nudzić. No i w ten sposób dziś z kreowanej na żywca trasy (Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Głuchowo - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Podłoziny, tam nawrotka - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań) wyszedł taki oto styrany życiem, kaleki kotek bez nóżek.

Gdzieś tam pod koniec ogonka znajduje się Dopiewo, które dzięki takim obrazkom...


...oraz kolejnym okazjom do oglądania w pełnej krasie schronu przeciwatomowego, wrrrróóóćććć, kościoła...

...wciąż dumnie nazywam Dupiewem. W sumie sympatię wzbudzają tam jedynie... zebry, choć też już lekko niewyraźne.

Za to muszę pochwalić Luboń. Znalazłem bowiem niedawno otwarty skrót do miejscowości Wiry, wzdłuż ulic: Żabikowskiej, Poznańskiej i Polnej, gdzie jest cudownie mało Lubonia :) Mamy za to fajny asfalt, niewielki ruch, a przede wszystkim śmieszkę, taką polską, klasyczną, z falami Dunaju i innymi atrakcjami, za to oznakowaną jako chodnik z dopuszczonym ruchem rowerowym. Czyli opcja fakultatywna. I to szanuję, Niech się Dupiewo uczy od Lubonia. 

Nie sądziłem, że kiedykolwiek napiszę takie słowa :)


  • DST 52.70km
  • Czas 02:01
  • VAVG 26.13km/h
  • VMAX 60.60km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hurrra!(gan) :/

Poniedziałek, 18 marca 2019 · dodano: 18.03.2019 | Komentarze 14

Miałem już nie pisać o wietrze, a w sumie o huraganie, który od tygodnia masakruje tak mnie, jak i wielu rowerzystów, prócz może tych, którzy przemieszczają się po Polsce z zachodu na wschód (ci mają raj). Ale jak tego nie robić, skoro jedyne, o czym się myśli podczas jazdy, to walka o przetrwanie?

Miałem nie pisać o wietrze, a w sumie o huraganie, który gdy na chwilę powieje w plecy, to bez problemu - tak jak dziś na Głogowskiej - pozwala rozpędzić się do ponad 60 km/h. To jest nawet całkiem fajne, tylko że jest łyżką miodu wśród flaszki dziegciu, bo przez 90% czasu albo bije w twarz, albo z boku.

Miałem nie pisać o wietrze, a w sumie huraganie, który tak mi miażdży średnią, że wstyd o niej nawet wzmiankować.

Więc już nic więcej dziś nie napiszę, o! :)




Aha, trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

No i Relive.


  • DST 53.70km
  • Czas 01:53
  • VAVG 28.51km/h
  • VMAX 60.40km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 254m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Promyczkowo :)

Niedziela, 17 marca 2019 · dodano: 17.03.2019 | Komentarze 15

Pojawił się jakiś tam skromny promyczek nadziei, że pogoda jednak może mieć sympatyczny pyszczek. Na razie co prawda to jedynie średnio profesjonalnie pomalowana maska, ale zawsze coś.

Gdy ruszałem przed jedenastą, słońce świeciło, białe chmurki pływały po niebieskim niebie, ruch (samochodowy) był niewielki, a na termometrze było kilkanaście stopni - wszystko super. Prawie, bo oczywiście musiał swoje piętno odcisnąć znany i znienawidzony gnój - wiatr. Wciąż masakrująco silny.

Trasa to po prostu "kondominium": Poznań - Komorniki - Szreniawa - Trzebaw - Stęszew - Witobel - Łódź - Dymaczewo - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Poznań. Jako bonus wleciała jeszcze Osowa Góra, oczywiście Pożegowską.

Wiało tak...

...że gdy gdzieś koło Dymaczewa na chwilę zaczął mi pomagać, wyprzedziłem... motor. Albo jakiś bardziej wypasiony skuter - nie wiem. O dziwo mnie nie gonił :)

Testowałem dziś nowy strój, barwy odblaskowe. Pierwszy test uznaję za udany :)

A szoszonów nie zliczę. Z jedną sympatyczną grupką minąłem się w Stęszewie...

Aż dziw, że cisnęli przez miasteczko, a nie obwodnicą, na której przecież jest takie typowo polskie rowerowe ułatwienie w postaci zakazu jazdy i znakomitej DDR-ki z kostki, z przerwami o wielkości kraterów oraz krawężnikami wysokości K2 :)

Zaczął się też sezon na to, co uwielbiam najbardziej... Grrr! :)

O tym panu już kiedyś pisałem - bardzo ładnie odpowiedział na pozdrowienie. Brawo!

A po południu jeszcze wypad ze znajomymi do WPN-u (siedem kilometrów w tę i z powrotem). I wszystko byłoby pięknie i fajnie, gdyby nie to, że niedziela niehandlowa zapchała go tak, że częściej musiałem łapać Kropę, niż miała okazję pobiegać luzem. W tym momencie pozdrawiam te miliardy rowerzystów, które wpadły na pomysł, żeby zakorkować Nadwarciański :) Nawet zrobienie zdjęcia bez klimatu z Krupówek było ciężkie, ale jakieś tam się udało.





  • DST 55.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 27.05km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Growlując

Sobota, 16 marca 2019 · dodano: 16.03.2019 | Komentarze 8

Randek z huraganem ciąg dalszy. Stały się one już codziennością na na tyle, że powoli zaczynam uznawać je za immanentną część rowerowej egzystencji. Jak (jeśli) w końcu kiedyś wiać przestanie, pewnie nie będę mógł się odnaleźć :)

Plusem była całkiem ładna pogoda, słoneczna, choć z momentami niezbyt upierdliwej mżawki. W porównaniu z wczorajszym opadami – miodzio. Oczywiście z żądłem w środku, czyli wspomnianym wietrzyskiem.

Wykonałem  zachodnią  pętęlkę z północnymi inklinacjami: Dębiec – Górczyn – Kopanina – Junikowo – Skórzewo – Wysogotowo – Dąbrowa – Sierosław – Więckowice – Fiałkowo - Dopiewo – Dopiewiec – Palędzie – Dąbrówka – serwisówki – Plewiska – Poznań.

W celu uzupełnienia widoku bunkra... eee...kościoła w Dopiewie, widoczek na stronę północno-wschodnią. Od razu zyskuje na uroku, prawda? :)

Generalnie, kurna, wiało :/

Na tyle mocno, że co najmniej kilkanaście razy musiałem stanąć na pedałach, a w celu samomotywacji puszczać w powietrze mało parlamentarne wyrażenia, w zaśpiewie growlowym, który najbardziej mi pasował do nastroju. A jeśli ktoś nie wie, co to growl, to występuje on m.in. w muzyczce, która dziś mi towarzyszyła. To zresztą jeden z najlepszych zespołów z branży (gdzieś przy granicy z polskim Behemothem), co świadczy o tym, że nawet Grecy potrafią mieć swoją m(r)oc(z)ną stronę. I to z jakim ładnym przesłaniem :)




  • DST 31.70km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.03km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 72m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrz/czny glut

Piątek, 15 marca 2019 · dodano: 15.03.2019 | Komentarze 7

Z wiatrem nic się (ponownie) nie zmieniło. Ale dobrze, nie będę znów narzekał na tę miazgę, tylko pochylę się nad nią z troską, wybaczeniem i miłosierdziem, niczym polscy biskupi nad swoimi kolegami z pracy (to po wczorajszej konferencji).

Dziś prócz niego (podmuchowegoo gnoja) główną rolę grał jego równie wredny kolega deszcz, a ich połączone moce pozwoliły mi wykroić jedynie gluta. I to jedynie dzięki wyhaczeniu pogodowego okienka przed pracą,

Wykonałem crossem szybką-wolną zachodnią pętelkę: z Dębca przez Świerczewo do Plewisk i magazynowej części Komornik, następnie Gołuski oraz Palędzie, tam nawrotka, a powrót klasyczną drogą przez Plewiska nad S11 i do domu. O tak, jak na Relive,

Wciąż mam w tyle głowy - jak tylko zostanę milionerem - wykup tej firmy, bo ten "thermo" zamiast "troll" w oczy kole :)

A przed glutowaniem zaliczyłem jeszcze godzinny spacer z psem po Dębinie.

Się pochwalę, że Kropa już bardziej ogarnia podział na część rowerową i pieszą niż znaczny procent dwunogów :)



  • DST 53.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 26.72km/h
  • VMAX 53.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 176m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komornick attack :)

Czwartek, 14 marca 2019 · dodano: 14.03.2019 | Komentarze 10

No i - zgodnie z przewidywaniami - wiatr nie posłuchał mojego wczorajszego apelu. Ale biorąc pod uwagę to, jak się dziś rozkręcił, już więcej nic nie napiszę, bo jutro mi zerwie dach z bloku :)

Z rana sądziłem, że dziś w ogóle nie pokręcę, bo lało konkretnie. Jednak gdzieś koło dziewiątej padać przestało, wyszło nawet słońce, można więc było założyć mus ostatnich dni, czyli wiatrówkę, i z radością oraz pieśnią na ustach ruszyć na rower. No dobra, radości w tym nie było za grosz, pieśń by się jakaś znalazła, ale nie do zacytowania.

Wyczłapałem dziś lekko zmodyfikowaną zachodnią pętelkę, która miała pozwolić mi na ominięcie wahadła w Chomęcicach. W zamian dostałem rundkę centralnie między polami, co zmasakrowało nie tylko mnie, ale przede wszystkim średnią. I naprawdę, nie dało się z nią nic więcej zrobić - gdy momentami udawało mi się stanąć na pedały i wycisnąć jakieś 25 km/h, to nagły podmuch ustawiał mnie do pionu i dalej grzecznie już grzałem coś pomiędzy 15 a 20 km/h. 

Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Głuchowo - Chomęcice - Konarzewo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Dawno nie bylem na tej cholernej drodze pieszo-rowerowej w Komornikach, której przez zakaz nie da się legalnie ominąć, bo niestety dodatkowo jest zbudowana według debilnych norm, które mówią co prawda o jej szerokości, ale już nie o nawierzchni. I mamy koszmarek.

Udało mi się jednak wyhaczyć pewien myk, który ratuje tych jadących z drugiej strony. Bowiem przy samym końcu (od mojej strony) okazje się, że oznakowanie tak poziome, jak pionowe, się nagle urywa, rowerzysta więc zgodnie z przepisami powinien zejść z roweru i przeprowadzić go do wysokości ulicy. A skoro nie da się legalnie wyjechać, nie da się też wjechać :) Ha! Główka pracuje :)

A skoro już jesteśmy na terenie Komornik... Jeśli ktoś kiedyś będzie chciał wmawiać, że to gmina przyjazna dwóm kółkom, to owszem. Ale tylko pod jednym względem: że nie ma wystarczającej kasy na budowę jeszcze większej ilości gówna. Takiego jak tu:

...i tu.


A poza tym - nihil novi, na zachodzie bez zmian.

Nawet wierni kibice są wciąż na swoich miejscach :)


Na koniec rozwiązanie zagadki z tego wpisu. Budynek, o który pytałem, to... kościół. Piękny, prawda? :)

No to...

:)


  • DST 54.20km
  • Czas 02:00
  • VAVG 27.10km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 198m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dmuchawczo

Środa, 13 marca 2019 · dodano: 13.03.2019 | Komentarze 8

Po raz kolejny w życiu chciałem zadać grzeczne pytanie kochanemu wiaterkowi: czy mógłbyś w końcu raz na zawsze (lub choć na jakiś czas) zamknąć ten swój paskudny ryj?

Nie? To spadaj.

Taaa, już widzę jak posłuchał :)

W każdym razie znów zostałem zmiażdżony przez powyższego, szczególnie na polach, gdzie ledwo dobijałem do 20 km/h. Tylko w terenach zadrzewionych było całkiem, całkiem, niestety tych jest zawsze za mało.



Wykonałem dziś półkondominium, czyli trasę z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Krosinko i Dymaczewo do Łodzi, gdzie nastąpiła nawrotka. 

Powrót było o wiele sympatyczniejszy, choć pozwolił jedynie zniwelować straty wojenne :)

Najciekawiej było w Mosinie. Gdy do niej wjeżdżałem, nagle zobaczyłem koło siebie potężny kształt, a po chwili o dosłownie milimetry wyprzedził mnie dostawczak. I nawet nie wiem, czy nie przesadziłem - to mogły być nanometry, czy co tam jeszcze jest mniejszego. Generalnie gazeciarz wybitny - gdyby nie moja korekta toru jazdy, pewnie zdarłbym mu farbę z paki, a sobie skalp z ucha. 

Dzięki światłom udało się dojść gazeciarza. Nie wiózł mojej paczki, a co go tu przywiało z Katowic, nie mam pojęcia. Chyba że chęć odebrania życia jakiemuś rowerzyście - to prawie się udało. A że przy okazji zjechał na przysklepowy parking, to pozwoliłem sobie jeszcze przekazać mu kilka słów na temat tego, co zawodowy kierowca powinien wiedzieć, jednak jak widziałem dotarło średnio. Dzięki temu ma darmową reklamę na blogasku :)

A w Łęczycy... Grupowe dmuchanko! :) I dobre kilkaset metrów korka. Mnie jakoś zbalonikować nie chcieli :)



  • DST 52.30km
  • Czas 01:53
  • VAVG 27.77km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

SeSeSeSerwisówki

Wtorek, 12 marca 2019 · dodano: 12.03.2019 | Komentarze 7

Lekki mrozek wrócił. Co prawda w nocy, ale nad ranem też nie było zbyt słodko - ruszałem przy temperaturze zbliżonej do zera, wracałem przy niewielkim plusie. Do tego wciąż solidnie wiało, więc jak na moje może i wiosna idzie wielkimi krokami, ale chyba zbyt wielkimi i już przeskoczyła na jesień :) Za to plus był jeden, całkiem istotny - nie padało. Co i tak nie uchroniło mnie od padaki jeśli chodzi o wynik finalny.

Wiało z zachodu, tam więc poczłapałem. A że nie miałem za bardzo pomysłu na wybór trasy, to postanowiłem kopsnąć się największą możliwa ilością serwisówek, ale tak, żeby nie jeździć swoimi śladami. Jak się okazało, jest to średnio możliwe, choć i tak na Relive wygląda toto niczym rozpaćkany krab. Składa się on w detalach z wyjazdu z Poznania przez kupę marketową w Komornikach, następnie z Plewisk wzdłuż S11 do Dąbrowy, dojazd do Zakrzewa, tam nawrotka do Dąbrówki i powrót przez Palędzie (obowiązkowa pauza na przejeździe kolejowym), Gołuski oraz ponownie Komorniki i Plewiska do domu. Na wspomnianym Relive widać, że ilość zakrętów, wiaduktów i serpentynek może skończyć się zawrotem kasku, więc zapewne zbyt często powtarzać tego wariantu nie będę,

Co do widoków to... Hm, nawet jakbym się bardzo postarał, to nic nie wykroję. Po prostu szara rzeczywistość, tak jak powrót do pracy po urlopie.

A właśnie, a propos - odważyłem się dziś po raz pierwszy w tym roku usiąść na rowerze miejskim. No i szok - nie ma się do czego przyczepić! Wypiął się i wpiął na stacji bez problemu, koła napompowane, hamulce działały, nawet pedały nie odpadły ani kierownica nie pękła. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spotkał mnie taki zaszczyt :) I też nie mam złudzeń - to efekt początku sezonu, za dwa miesiące wszystko wróci do normy.

A wczoraj na spacerze Kropa zainteresowała się jednym z tych dziwnych patyczków, które stoją rozpieprzone na drogach pieszo-rowerowych. Jednak okazał się jakiś felerny, bo złapać nie było za co :)