Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197753.60 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1488.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:49:52
Średnia prędkość:29.86 km/h
Maksymalna prędkość:53.40 km/h
Suma podjazdów:9454 m
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:53.18 km i 1h 46m
Więcej statystyk
  • DST 54.20km
  • Czas 01:47
  • VAVG 30.39km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 333m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzięki!

Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 20.05.2014 | Komentarze 4

W pierwszych słowach mego wpisu (he he)... no dobra. Po prostu dzięki za miłe słowa, głównie w komentarzach na temat moich pięćdziesiątek. Jakoś tak mi się zakodowało od jakiegoś czasu, że w zależności od pogody i pory roku postaram się jeśli tylko będzie możliwość wygospodarować te max 2 godzinki dziennie na taki dystans. No i.. tak mi już zostało - pozwala na wyczyszczenie umysłu przed pracą w korporacji (baaaaaardzo to potrzebne, bo inaczej bym już dawno na łeb dostał), posłuchanie audiobooka lub ulubionego Tok Fm, nadrobienie zaległości w nowościach muzycznych... Po prostu jest to niezbędny element mojego cyklu życiowego. Nałóg? Zapewne, ale chyba lepszy taki niż inne. Miewam jednak też odwyki, ale muszą one być spowodowane czymś istotnym.

No to... dziś pięćdziesiąt :) Oczywiście przed pracą. Niestety zaczyna się już robić dla mnie za gorąco - temperaturę do 20 stopni jeszcze toleruję, wszystko ponadto powoduje, że się przegrzewam, a jeśli dochodzi do ostrego słońca tak jak dziś wiaterek to głowa mi niemal eksploduje. Cóż, idealnie już było w kwietniu, ten maj jakiś dziwny - do połowy temperatura typowo pode mnie, ale wiatr masakrował. Teraz, gdy już się uspokoił, zaczyna się parówa. No cóż, nie będę już wygłaszał komunałów, że taki mamy klimat, po prostu muszę jakoś to przetrzymać.

Znów zafundowałem sobie trasę, gdzie w 1/5 miałem wiatr w plecy, a całą resztę w pysk lub z boku. Ma się ten talent :) Czyli: Dębiec - Starołęka - Krzesiny - Tulce - Śródka - Robakowo i powrót przez Głuszynę. Nawet rozpędzić się nie mogłem, bo jak było z górki to mnie podmuch zatrzymywał! Mam propozycję dla tych, którzy tak jak ja planują trasy pod wiatr, a potem z nim: dajcie mi znać, ja Wam ją wymyślę, a potem jedźcie zupełnie odwrotnie - będziecie mieli komfortowe warunki :)



  • DST 53.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.72km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Normalka

Poniedziałek, 19 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 6

Wszystko było dziś normalne. Co oznacza, że było zupełnie odwrotnie niż miało być :)

Rano nie miało padać, więc padało. Wiatr miał być słaby, więc było co najmniej umiarkowany. Kierunek miał być południowo-wschodni, a był z czterech stron świata. Endomondo szalało, co chwilę gubiąc sygnał i pokazując kosmiczną wartość podjazdów: 703 m. Kompletna normalka.

Ruszyłem jak już przestało kropić, co prawda chętnie bym sobie jeszcze pospał, ale świadomość popołudnia w pracy wymusiła wewnętrzną mobilizację. Jechałem ziewając jak smok, co w sumie można było uznać za sygnał ostrzegawczy dla innych użytkowników ruchu. Wiatr mnie strasznie męczył, tak jak pisałem był nieprzewidywalny, co nie motywowało do bicia rekordów. Co widać po średniej. Zrobiłem kółeczko przez Mosinę do Rogalina, potem odskoczyłem na Radzewice, a wróciłem przez Wiórek.

Wcale nie czuję się obudzony, choć znając życie kilka chwil w pracy i ciśnienie mi na tyle podskoczy, że wróci do normalności :)



  • DST 52.10km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.35km/h
  • VMAX 51.90km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 238m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Syndromowo :)

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 2

Rano padało. I dobrze, bo po wczorajszym chrzczeniu ze znajomymi wyglądu naszej łazienki po remoncie mógłbym raczej brać udział w slalomie gigancie, a nie normalnie trenować :) Tak zwany syndrom dnia poprzedniego nie odpuszczał, tak że spaliśmy do 12-tej. W końcu jednak doszedłem do siebie i mogłem myśleć o przekonaniu Żony, że objaw pogodowy w postaci schnącego asfaltu powoduje u mnie pewną nerwowość i jedynym lekarstwem jest szybka pięćdziesiątka. Jakoś się udało, choć opór był znaczny :)

Wiatr w końcu z południa i tak ma póki co zostać, co jest najlepszą informacją tego dnia. Od razu stał się przyjemniejszy, słabszy, choć jak zwykle upierdliwy. Znów zauważyłem fascynujące zjawisko - na poziomie pierwszego piętra flagi pokazują, że powinno wiać mi w plecy, a na poziomie roweru wieje mi prosto w pysk. No i przez to z mojego smaczku na połowie trasy (średnia 29,3) na jakiś rekordzik wyszło słabiutkie 30,3 km/h. Wiem, średnia nie jest najważniejsza, ale nie przeszkadza jak jest dobra.

Z trasą nie kombinowałem - przez Mosinę do Żabna i potem Sulejewa. No właśnie. Taki był plan. Gdy dojechałem do Żabna zauważyłem, że mieszkańcy wioski co drugi dom wystawiają czujki i komunikują się za pomocą kursujących emerytów. "O co chodzi?" myślałem, no ale spoko, poczułem się jak na Tour de Pologne, tyle miałem przy okazji widzów podczas jazdy :) A gdy już sobie ostrzyłem plomby w zębach na górkę przed Sulejewem zagadka się wyjaśniła, bo zobaczyłem taki widoczek:

Wypadek, z tego co udało się zaobserwować to co najmniej jeden samochód znalazł się w rowie, ale chyba bez tragedii. Postałem, stwierdziłem, że nie ma sensu czekać i musiałem zmienić plany. Lekko się cofnąłem i pokręciłem do miejscowości Brodniczka, gdzie zawróciłem.

A tak w ogóle to alkohol to zło :)



  • DST 56.10km
  • Czas 01:51
  • VAVG 30.32km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 357m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Turystyka biedruskowa

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 2

Od rana, zaraz po obudzeniu, zacząłem nerwowo zerkać za okno. Chmury były dość ciężkie, ale póki co bez opadów, więc największym dylematem było czy wyruszyć od razu czy zafundować sobie jeszcze obowiązkową kawkę przed wyjazdem, bo śniadania jadam raczej po, ale kawusi odmówić sobie nie mogę. Postanowiłem pokazać, że życie bez ryzyka to nie życie i jako prawdziwy twardziel zaaplikowałem sobie tę niezbędną dozę kofeiny :)

Oprócz deszczowych chmur za oknem dało się wyczuć (jakby to była jakaś nowość) silne podmuchy wiatru, a z prognozy pogody można było wywnioskować, że motywem przewodnim będzie moja znienawidzona północ, co oznaczało znów MIASTO. Zawsze ta perspektywa odejmuje mi na starcie znaczną ilość sił, a do tego dwa ostatnie dni już to przerabiałem. Wymyśliłem sobie dziś więc trasę kombinowaną, do Biedruska i powrót przez Koziegłowy.

Mimo że mamy sobotę to ilość samochodów i czerwonych świateł wybił mi z głowy jazdę przez Obornicką, więc skręciłem sobie w Piątkowo, gdzie zrobiłem fotkę wież telewizyjnych. Szkoda, że nie można już ich zwiedzać, bo podobno z samej góry widać nie tylko okoliczne blokowisko, ale jest świetny widok na cały Poznań.

Liznąłem sobie hopki w okolicach Moraska. Chętnie bym je przełożył na południe od Poznania, bo są fajne, a mam do nich za daleko :) Wyjechałem w końcu na trasę do Biedruska, gdzie w pędzie cyknąłem jeszcze widoczek:

Przy wjeździe do Biedruska (bo rzadko tam bywam) napotkałem nowy widok. Przyzwyczajony do koszarowych klimatów, jakże się zdziwiłem widokiem polskiej stonki naszych czasów, czyli Biedronki. Pasuje to do otoczenia jak kij do oka, no ale cóż... Zatrzymałem się też na chwilę przy zameczku, gdzie trwają intensywne prace remontowe, głównie w jego otoczeniu. Ładnie tu będzie, oczka wodne, dużo zieleni, no i moja ulubiona świątynia dumania:

A oto sam zameczek:

Niestety większość Biedruska wyposażona jest w paskudną kostkową ścieżkę, dziś przypomniałem sobie czemu jej nienawidzę. Nie dość, że jest tam wspomniana kostka, to jest ona tak ułożona, że koła wchodzą między szpary pomiędzy nimi i ma się wrażenie ślizgania. A chwilę później, w Promnicach, zakazów jazdy rowerem więcej niż Azjatów na polskich uczelniach. Bez komentarza, tak się turystyki rowerowej raczej robić nie powinno.

Dotarłem do wyjazdu w Bolechowie i ruszyłem z powrotem. Myślałem, że będzie z wiatrem i... mogłem sobie dalej myśleć, bo życie jak zwykle postanowiło zaskoczyć i wiało z boku. Na trasie miałem jakiś szósty zmysł, bo mimo że jechałem szosą to postanowiłem uszanować zakazy jazdy rowerem w Owińskach i pojechać po kostce. No i... mogłem z uśmiechem odmachać parce policjantów (płci obojga), którzy mnie pozdrowili kawałek dalej :)

Dojechałem do domu, a 15 minut później pojawił się deszcz z gradem :)

Endomondo mi się zwiesiło, sam nie wiem kiedy, więc trening jest raz że pozbawiony kilku kilometrów, dwa że w dwóch odcinkach.



  • DST 52.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 27.61km/h
  • VMAX 42.60km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 315m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiuuu...

Piątek, 16 maja 2014 · dodano: 16.05.2014 | Komentarze 0

Jaki był dziś wiatr - każdy widział. Zerkając rano za okno na kładące się drzewa postanowiłem wyruszyć, ale nie ryzykować i odpuścić szosę, bo przy mojej średnio imponującej wadze pewnie zacząłbym jechać do tyłu przy pierwszym podmuchu i po dwóch godzinach byłbym 100 kilometrów od domu. Tyle, że wstecz :) 

Wsiadłem na crossa i niczym ciężarna hipopotamica ruszyłem do przodu, nastawiając się na przeżycie, a nie na żadne rekordy. Jazda przez miasto - jak zwykle urocza, pełna uprzejmych kierowców i zielonego światła. Sorry, opisałem właśnie swój wczorajszy sen. Jazda przez miasto klasyczna, pełna chamstwa, korków i ścieżek rowerowych. Postanowiłem pojechać do Murowanej Gośliny i wrócić z wiaterkiem w plecy. Pierwsza połowa zgodna z planem - wiatr urywał mi wszystko. Druga... taka sama, bo okazało się, że był jednak boczny, trochę mi tam niby pomagał, ale bez specjalnych chęci.

Na ścieżce w Owińskach znów grasuje pani z trzema pekińczykami. Ścieżka jest pieszo-rowerowa bez wydzielonych pasów, ma jakiś kilometr, jest z kostki. Dokoła pola, lasy. Więc gdzie na spacer z psami? Na ścieżkę oczywiście. Wymijanie tych czworonogów zdecydowanie można uznać za trening refleksu.

Trening jeden z tych, które się odbyły i nie chcę, żeby więcej się pojawiały. Średnia również A na weekend oczywiście zapowiadają burze i opady.


  • DST 57.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 369m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Netto, brutto

Czwartek, 15 maja 2014 · dodano: 15.05.2014 | Komentarze 0

Wiatr dziś postanowił być z północy. Ci, którzy mieszkają w tej właśnie części miast pewnie zacierają ręce, a dla mnie jest to osobiste przekleństwo, bo żeby dostać się najpierw pod wiatr na wolą przestrzeń muszę przemknąć przez caaaaaaaały Poznań. Postanowiłem zrobić eksperyment: jechałem beż żadnych nadużyć przepisów, tam gdzie trzeba to ścieżkami, tam gdzie światła to zawsze stałem, nie wyprzedzałem na ósmego itp. No i wyszło: czas jazdy netto (samo pedałowanie): 1:54. Czas jazdy brutto (korki, światła, wskakujący na drogi emeryci): 2:13. Prawie 20 minut z mojego ruchu to stanie! Ot, paradoks. Winna - oczywiście - Unia, Tusk i Conchita Wurst.

2/3 trasy spędziłem właśnie w samym Poznaniu, więc gdy już minąłem okolice Suchego Lasu poczułem się chwilowo jak człowiek, a nie przeszkadzający wszystkim wrzód na zadowolonym z siebie zgniłym miejskim organizmie. Naprawdę nie rozumiem czemu ludzie, skoro już muszą kisić się w tym osobowych puszkach, robią to pojedynczo... Zamiast zebrać się w kupę np. we czwórkę, co daje nam jeden samochód, jeżdżą (a głównie stoją) cztery puste samochody z samym kierowcą... No nic, kończąc te naiwne mrzonki - dojechałem do Chludowa i zawróciłem, jednak wpadłem na szatańską myśl - jako że groziła mi ponownie ulica Obornicka, co mogło spowodować, że średnią prędkość miał bym na finiszu w okolicach 5,6 km/h, skręciłem sobie na Morasko i z przyjemnością zaliczyłem tamtejsze hopki. I nawet miałem kawałek zieleni! Minąłem też Osiedle Chrobrego, lekko sentymentalnie, bo przemieszkałem tam kilka lat temu trochę czasu.

Na Przybyszewskiego jeszcze wlokłem się 30 km/h za jakimś dostawczym z logo mrożonek, który za nic sobie miał moje machanie z tyłu, żeby przyspieszył. W końcu - wnerwiony - wyprzedziłem go, niech ma, będzie wyśmiany na dzielni :)



  • DST 53.30km
  • Czas 01:43
  • VAVG 31.05km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 369m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tarka!

Środa, 14 maja 2014 · dodano: 14.05.2014 | Komentarze 2

Zacznę od tego, że naprawdę lubię jeździć DK92 na odcinku od Poznania do Tarnowa Podgórnego - jest w miarę prosta, można się nieźle namęczyć pod wiatr, żeby (bywają takie dni) mieć przyjemną bryzę w plecki podczas powrotu. W związku z tym zaplanowałem sobie dziś trasę przed pracą właśnie w tym kierunku. Zachowałem się jak owieczka radośnie dzwoniąca dzwoneczkiem przed wejściem do rzeźni :)

Miasto minąłem nawet szybko, jeśli można tak nazwać żabie skoki na światłach aż do Ogrodów. Potem zaczęła się 92-ka, którą ruszyłem dziarsko, mknąc dość pewnie pomiędzy wirującymi samochodami. Aż do momentu, gdy... no właśnie! Czemu nikt nie raczył mnie ostrzec o łącznie siedmiu kilometrach regularnej tarki pod dwu stronach trasy na wysokości Przeźmierowa? Bym się przygotował, zorganizował jakiś podręczny worek na kartofle, a tak to podwaliny pod placki będę musiał zrobić sam. Chamstwo. Szukałem panicznie kawałka asfaltu, w końcu udało mi się znaleźć jeszcze nie zryty pas dla busów, którym jakoś dojechałem do końca remontowanego kawałka. Maskara.

Dojechałem do Rumianka i postanowiłem wrócić chwaloną już przez niejednego rowerzystę ścieżkę w Tarnowie Podgórnym. Raz jeszcze przekonałem się, że jak się robi coś z głową to się da. Zresztą wystarczy spojrzeć:

Marzenie...  Choć jedna łyżka dziegciu musi być, ale bardziej związana z ludźmi - szkło niestety leżało w dwóch miejscach.

Cyknąłem jeszcze z daleka budującą się siedzibę Amazona. Mimo mojej nienawiści do wielkich korpo to bydle będzie wyglądało imponująco jak skończą.

Mimo tarki, mimo jazdy przez miasto średnia wyszła ok. A ręce mi się jeszcze trzęsą jak konsumentowi denaturatu po tym zwijanym asfalcie :)



  • DST 53.30km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.34km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 382m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zwykły, przewiany dzień

Wtorek, 13 maja 2014 · dodano: 13.05.2014 | Komentarze 0

W życiu cenię sobie przede wszystko stabilność i powtarzalność. Dlatego rano z uśmiechem na ustach przyjąłem dziś trzy zamknięte przejazdy kolejowe, deszcz, troglodytki w puszkach wyprzedające mnie po to, żeby sekundę później skręcić w prawo milimetry przede mną, objazdy, remonty oraz - a jakże - silny wiaterek z kierunku (z grubsza) północno-południowo-wschodnio-zachodniego. Czyli zwykły, szary majowy dzień :)

Cieszę się, że w końcu wsiadłem znów na szosę, choć dzisiejszy wynik zdecydowanie nie powala. Ale każdy kolejny wyjazd zaczynam od spojrzenia za okno i jak widzę te pochylające się drzewa to zmęczony jestem już na kilka minut przed treningiem. Prognozy mówią, że... jeszcze będzie tak długo. Rozpatruję opcję zmiany dyscypliny na żeglarstwo lądowe.

Trasa jedna z klasycznych - Wiry, Szreniawa, Trzcielin, Dopiewo, Plewiska i do Poznania. Remont Fabianowa się (jakie to zaskakujące) przedłużył, więc jeszcze 2 miesiące śmigał będę objazdami przez Leroye Merliny i inne Agaty Meble w Komornikach.


  • DST 51.10km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.13km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 406m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod patronatem

Poniedziałek, 12 maja 2014 · dodano: 12.05.2014 | Komentarze 4

Jak to u mnie bywa znów wolny dzień zamienił mi się w zaplanowany niemal co do minuty kierat. Na rower miałem czas między 9 a maksymalnie 11. Praktycznie punkt 9 byłem ubrany, przygotowany do startu, z szosą pod pachą. I w tym momencie spadł deszcz. Myślałem, że coś mnie trafi, ale zamiast dać się trafić intensywnie zacząłem rytualne modły do Świętej Suszarki o nagłą interwencję. I... udało się. Padało kilka minut, ale przestało tak samo szybko jak zaczęło. Szybko więc płynnie zamieniłem spod pachy szosę na crossa i ruszyłem.

Wiało... ale to już wszyscy wiemy, więc nie będę ciągnął tematu, napiszę jedynie, że było jak ostatnio - paradoks jeżdżenia w obydwie strony pod wiatr staje się chyba regułą. Czemu tylko jest tak, że zawsze tak sobie wybiorę trasę, że tak się dzieje? Czemu nie jechałem odwrotnie? Głębia tych pytań była na tyle duża, że nawet nie próbowałem sobie odpowiadać ;)

A co do trasy to wybrałem dziś znów tę "kondomową", tylko że - nie zrozumcie mnie źle - od tyłu względem tradycji. Czyli najpierw Komorniki i Stęszew, a potem dopiero Mosina. Nad średnią pastwić się nie będę.

Chwilę po wylądowaniu w domu oberwała się chmura. Czyli jednak Święta Suszarka istnieje i miała mnie w swojej opiece. A ja o dziwo wyrobiłem się ze wszystkim, co na dziś było zaplanowane.



  • DST 51.50km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.35km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 433m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cross-no! Czyli podpoznańskie Krosno i "nie!" dla pewnej ścieżki

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 5

Niby wolny dzień, a dopiero teraz (po godzinie 21) mam chwilę czasu, żeby coś napisać. Czas się za to oczywiście musiał znaleźć rano na rowerek, choć koło dziesiątej już musiałem być w domu. W nocy padało, pozostałości trzymały się jeszcze mocno, więc miałem w końcu okazję na odkurzenie crossa.

Gdy już na nim się znalazłem poczułem się jak jakiś król albo panisko. Rozsiadłem się wygodnie, łapy rozłożyłem przed siebie i w pierwszej sekundzie już chciałem sięgać po pilota i browara, gdy w drugiej powiew wiatru wygładzając wszystkie zmarszczki na uszach przypomniał mi gdzie jestem :)

Znów ten oto wiatr miał być z kierunku "x", a był z kierunku "y", gdzie "y" oznacza "zawsze w pysk". Centralnie zmienił mi się na odwrocie, ale nie mogłem popuścić, choć pewnie za słabą średnią na tym właśnie rowerze sam bym siebie nie ukamienował. Trasę wybrałem sobie na południowy zachód, a serdecznie pozdrowiłem podmuch z zachodu, południowego wschodu i dużą dawkę północnego. Ot, normalka :)

Ale za to temperatura była genialna - jakieś 12 stopni, kałuże z tych małych, aczkolwiek upierdliwie przyjemnych, chmury tworzące malownicze bałwany - rewelacja. Pojechałem przez Mosinę do Iłówca, mijając słynną dla mnie ścieżkę rowerową przez Krosno, ale o niej później. Walczyłem jak mogłem i mimo zwiewania mnie z trasy udało się połowę dystansu zakończyć ze średnią 26,9 km/h i z chrapką na odpoczynek podczas powrotu. Taaaa... Pozdrawiam wiatr z kierunku "y".

Jazda pod wiatr miała miała jedną zaletę - miałem więcej czasu na podziwianie tego, co wokół mnie. I teraz zagadka: co to za miejsce?

Ładne, prawda? A to pozostałości po jakimś parczku przyległym do (chyba) upadłego już dawno PGR-u w Iłówcu, ukrytego za zamkniętą na cztery spusty bramą.

Jechałem, zerkałem sobie w niebo i na boki, aż w końcu szlag mnie trafił i wjechałem na chwilę do lasu, gdzie czując jego zapach poczułem, że żyję.

Wspominałem o ścieżce rowerowej. To ta sama, na której niedawno udało mi się wykpić przed mandatem za jej nieużywanie. Traf chciał, że udało mi się dziś sportretować typowy obrazek na niej obecny - tym razem naturalnymi modelami była parka emeryto-bikerów, ale spotkać tu można wszystkie bezmyślne gatunki istot żywych. Prędkość na liczniku mówi sama  za siebie, kombinowałem na kilka sposobów jak "toto" ominąć:

No i tak właśnie dojechałem swoim sfatygowanym czasem crossem do Poznania. W międzyczasie sponad szprych usłyszałem skrzypienie rowerka, jakby nie było miłośnika sportu, o obiecaną w końcu fotkę z jakąś drużną. No to ma: :)