Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198536.50 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 210.60km
  • Czas 07:28
  • VAVG 28.21km/h
  • VMAX 62.30km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 1135m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Poznań - Wrocław w wersji makro

Środa, 20 września 2017 · dodano: 20.09.2017 | Komentarze 40

Na początek tego tygodnia (bez konkretnego dnia, a w sumie dni) były trochę inne rowerowe plany, ale nie wyszły, z kilku względów. Finalnie stanęło na jednodniowym dłuższym wypadzie w towarzystwie Dariusza, w tereny kompletnie mi nieznane, choć bardziej nastawione na zbieranie gmin, co zdecydowanie nie jest moim priorytetem, do tego żeby je zaliczyć trzeba by było wyjechać gdzieś o piątej rano, co nawet nie spełnia warunków bycia moim jakimkolwiek priorytetem :) Jednak okazało się, że tam właśnie jest spore ryzyko opadów, trzeba było więc zmienić kierunek. Od dawna chodziła mi po głowie opcja wyjazdu do Wrocławia, więc na szybkim spontanie wczoraj wieczorem jako alternatywa powstały dwie wersje trasy, niby podobne, jednak prowadzące kompletnie innymi drogami dojazdowymi do celu, z czego jak się okazało wyszły pewne drobne niedomówienia co do końcówki. Na szczęście nie jesteśmy babami i potrafimy sobie stanowczo je wyjaśnić, dojść do wniosków na przyszłość i dopracować szczegóły współpracy :) Finalnie o dziwo bardziej pasowała mi wersja kolegi, na nią się więc ustawiliśmy, ja poszedłem spać o nienormalnej dla mnie porze (czyli przed północą), żeby nie zaspać i pojawić się kwadrans po siódmej rano w wyznaczonym punkcie w Komornikach.

Udało się. Choć mało co bym nie wylądował pod kołami pewnego rannego ptaszka w Luboniu, pewnie z taką samą zawartością mózgu, co jego przyrodniczy odpowiednik. Ale przyznam, że o tej porze jest bardzo ładnie, choć niewyraźnie :)

Obgadanie szczegółów i w drogę. Upału nie było :) Ale przynajmniej się pojawiło słońce, które lekko ogrzewało plecki. Odcinek od Komornik do Śmigla już przerabiałem, a że był wyjątkowo prosty to można nawet było się zdrzemnąć nad kierą, ale jakoś nikt nie reflektował :) Za to ja nigdy nie mogę odmówić sobie zdjęcia tego oto wiatraka:

Więcej wiatraków było w Śmiglu, ale tym razem nie na nich się skupiłem, ale na smutnym widoku wygaszonej linii wąskotorowej ze Starego Bojanowa do Czacza, którą jakieś dziesięć lat temu podczas pracy w pewnym kolejowym stowarzyszeniu staraliśmy się uratować. Niestety na PKP nie ma mocnych i pozostał jedynie skansen Śmigielskiej Kolei Wąskotorowej :/


Mimo to do Śmigla mam sentyment, bo to całkiem sympatyczne miasteczko.

Po powrocie na główną drogę trafiamy do Leszna.

W nim ułan zamierzał zlikwidować przechodnia.

Tam też zęby zazgrzytały nie raz, nie dwa, a w sumie przez całą długość miasta. Byłem tu rowerem pierwszy raz i do tej pory kojarzyło mi się całkiem pozytywnie (w przeciwieństwie choćby do Kalisza), ale po takich smaczkach jak ten...:

...zaczynam się powoli zastanawiać, czy wciąż trzymać kciuki za Unię w rewanżowym meczu o mistrzostwo Polski na żużlu. Który grają nomen omen ze Spartą... Wrocław :)

Z ulgą opuściliśmy DDR-kowy koszmarek, mijając granicę województw...

...i dojechaliśmy do miejscowości Góra, która miała Biedronkę. A my nieopatrznie postanowiliśmy zrobić w niej zakupy. Był to setny kilometr, więc czas wydawał się odpowiedni. Tylko, że... w tym samym czasie to samo zaplanowało sobie całe miasteczko... Najpierw Dariusz, następnie ja, spędziliśmy po piętnaście minut w kolejkach. Cztery kasy były otwarte, kasjerki działające na pełnej parze, a i tak finał mojego sznureczka wyglądał tak:

Stracone pół godziny mocno pokrzyżowały moje wstępne wyliczenia co do pojawienia się we Wrocku. Eh :/

Gdy podczas wyjazdu z Góry zgubiliśmy ślad na Stravie, gorliwie podbiegł do nas jakiś tubylec, chcąc pomóc, bo "sam jeździ i w ogóle tylko szybko leci do urzędu coś załatwić i pędzi pojeździć, póki jest pogoda". Miło :) Ostrzegł tylko, że nasz szlak jest mało godny polecenia, bo dziury... Jakie dziury? :)


Choć trzeba uczciwie przyznać, że tam, gdzie nie było dziur, był całkiem godny asfalt, łączący jedne kawałki o wyglądzie szczęki zapitego żula, z innymi :)


Jedna miejscowość przykuła moją uwagę specyficznym hasłem (to chyba miał być rym):

Kto na ochotnika powie o co kaman? :)

No dobra, rąk w górze brak, już tłumaczę. Okazało się, że tu (czyli w Konarach) powstała pierwsza na świecie cukrownia przerabiająca buraki, a ów Achard to pomysłodawca. Proste? Proste :) Mnie zaskoczyła też psia kupa, w którą prawie wdepnąłem, jak również smakujące ją stado much :)

Wołów... Hm. Znana mi już wcześniej rowerowo miejscowość, co oznaczało, że wiem, że trzeba ją szybko opuścić.

Teraz trasą, którą pokonywałem za dzieciaka, docieramy do Obornik Śląskich. Punkt dla mnie bardzo istotny.

Tu bowiem chciałem odwiedzić grób Babci, której kiedyś obiecałem, że przyjadę do Niej rowerem. Nie zdążyłem. Więc choć w ten sposób, zapalając znicz, częściowo spełniłem swoją obietnicę.

Kolejnym odcinkiem był kawałek do Trzebnicy. Wzgórza Trzebnickie są mega fajnymi hopkami, ale na stu siedemdziesiątym kilometrze człowiek chce, żeby ich nie było :) Do tego doszedł remont przed samym miastem, przez który pamiętana przeze mnie droga została zaorana, a powstały jakieś dziwne objazdy, dzięki którym najpierw zjechaliśmy prawie na sam dół, żeby wrócić gdzieś na wysokość punktu, z którego startowaliśmy.


Lekkie zagubienie się tutaj i znów leciały założone przeze mnie wstępnie minuty. Co najlepsze - okazało się, że nasze niedogadanie tyczyło się właśnie owej Trzebnicy, w której byłem i nie chciałem koniecznie znów być, Dariusz też, a jednak byliśmy. Tak to jest jak się robi coś na ostatnią chwilę :) W każdym razie udało się znaleźć wylotówkę na Wrocław, rozoraną na maksa, tak samo jak sam dojazd to stolicy Dolnego Śląska, który charakteryzował się m.in. tym, że drogowcy ustawiali znak drogi rowerowej, zapominając wylać na niej asfalt... No ale zjeżdżało się godnie :)



Sam Wrocław... Hm. Nigdy nie lubiłem tego miasta. Urodzono mnie tu, przez pierwsze dwadzieścia lat życia często w nim bywałem, ale zawsze kojarzyło mi się z bliżej nieokreślonym czymś, co budziło niechęć. A jednym z elementów była wszechobecna kostka brukowa. Przyznam - jest dużo lepiej. Przynajmniej na naszym odcinku zakwitł kawał porządnej asfaltowej ścieżki, szerokiej i bezpiecznej.

Niestety, im dalej w las, tym gorzej. Niejasne oznakowania, drogi rowerowe słusznie wytyczone w jednym kierunku, ale tak pogmatwane, że ktoś, kto kręci tu pierwszy raz się nie odnajdzie, szczególnie przy korkach, które są masakryczne. Raz nawet zostałem wykrzyczany przez jakiegoś lokalsa, że jedziemy nie tą stroną... Tylko że innej (chyba) nie było :) A już ścisłe centrum to najpierw taki standard:

A potem czyste Indie. Klaksony, samochody na pasach rowerowych, jakieś dzikie, legalne wjazdy przez torowiska... Na moje koszmar. Choć znów przyznam - jest lepiej niż było. O co nietrudno :)

W końcu finisz - dworzec Wrocław Główny, tu zdjęcie robione z poziomu sklepu oferującego izotoniki na drogę :)

Według moich obliczeń powinniśmy być na miejscu około piętnastej, może kwadrans później. Niestety się nie udało, z kilku względów. Przez to we Wrocławiu nie zjedliśmy posiłku, co biorę na klatę. Jednak udało się w całości wrócić do Poznania sprawdzonymi i zawsze przystosowanymi do jazdy z rowerem (nawet jeśli nie są przygotowane, to można upchnąć) Przewozami Regionalnymi. No i wysiąść na Dębcu, z którego Dariusz miał dwa rzuty beretem do domu, a ja może jego ćwierć :)

Wiatr - wiał w plecy! Choć były fragmenty, gdy robił to z boku, a na odcinku Oborniki - Trzebnica wręcz delikatnie gnoił. No cudów nie ma i nie będzie :) Ale takie były założenia, w tym jedno główne - nie zapie... nie jechać szybko :)

Dariusz - dzięki za wyjazd i opracowanie innej trasy niż ja bym to zrobił, dzięki czemu poznałem nowe dolnośląskie światy. I wstępnie obiecuję, że w końcu kiedyś uda się przed odjazdem coś ciepłego zeżreć :)

Trasa w wersji Relive - TU.

PS. Apel do cerberów SOK-owych z Piły i Kalisza. Da się wejść na dworzec PKP z rowerami? No da się. No to się uczcie od mądrzejszych kolegów z większych miast :)

PS 2. Gminy. Hmm. Jak w liceum - poczekam i ściągnę od tych lepszych z tego przedmiotu :)




Komentarze
Trollking
| 22:32 piątek, 26 sierpnia 2022 | linkuj O kurczę, dzięki za przypomnienie :)

Sporo się pozmieniało na BS pd tego czasu - nie ma Lipcia (na szczęście tylko rowerowo) i Putina (ten "nasz" był spoko). Tylko moja niechęć do Wrocka jest taka sama - no nie lubię tego miasta od dziecka :)
JPbike
| 17:14 piątek, 26 sierpnia 2022 | linkuj Komentarz nr. 39, napisany z pięcioletnim spóźnieniem - Gratuluję dwusetki :)
Trollking
| 20:43 niedziela, 24 września 2017 | linkuj Jurek - no to czekam na info :)

Dariusz - fakt, co nie znaczy, że wciąż pomagał :)
lipciu71
| 20:13 niedziela, 24 września 2017 | linkuj Jako uczestnik tej wycieczki stwierdzam: PRZESZKADZAJĄCEGO WIATRU NA TRASIE BRAK :)!!!!!!!!!!!!
Jurek57
| 13:26 niedziela, 24 września 2017 | linkuj Tomek
Wiki to taki informator pod którym nikt się nie che podpisać.
Ja jestem bliźniakiem i istniało takie zagrożenie że mogliśmy się z siostrą urodzić w różnych miejscach.
Zapytam mojego kumpla, ojca perły jak było naprawdę.
Trollking
| 11:54 niedziela, 24 września 2017 | linkuj Jurek, coś mi nie pasuje z tym Perłą :) po pierwsze był liderem dopiero po odejściu Litzy i już nie gra w Acid, poza tym wiki mówi, że urodził się w Sosnowcu :) Choć to oczywiście nie zaprzecza, że mógł mieszkać w Buku:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Przemysław_Wejmann

A z kolei Titus, czyli prawdziwy lider Acidów, to sąsiad moich znajomych spod Murowanej Gośliny :)
Jurek57
| 07:00 niedziela, 24 września 2017 | linkuj Putin , Trolking !
Utyskiwanie nad tym czy Wrocław jest BE czy CACY przypomina mi dyskusję nad "zaletami" żony sąsiada.
Zaś co do Legii czy Lecha to należy zaznaczyć czy mówimy o ich kibicach czy o klubach i ich zawodnikach. Bo mam wrażenie że ci pierwsi fałszują obraz.
Tomek - Acid Drinkers i jego lider "Perła" to rodowity bukowiak ! :)
Trollking
| 20:25 sobota, 23 września 2017 | linkuj I niech tak zostanie! :)
michuss
| 19:07 sobota, 23 września 2017 | linkuj Pogłoski o śmierci BSa krążą od lat. I na szczęście zawsze są przedwczesne ;)
Trollking
| 15:02 sobota, 23 września 2017 | linkuj No miewał, miewał (głask, głask) :)

Ale generalnie chyba BS powoli umiera... ;/
Gość spod lodu ;) | 21:49 piątek, 22 września 2017 | linkuj Blog niejakiego Morsa miewał już wpisy z ponad 100 komentarzy. :)
Trollking
| 21:24 piątek, 22 września 2017 | linkuj Janerkę to ja bardzo lubię. Ale sam Wrocław muzycznie nie imponuje. Kojarzę LUC-a, który w sumie pochodzi z Zielonej Góry, do tego Hurt chyba się przyznaje do tego miasta. To z tych ambitniejszych :)

Poznań też tu nie ma wielkich dokonań, choć akurat "mój" Dębiec spłodził 52, dołożył Litzę (mega spoko człowiek na żywo, póki nie gada o religii) i powstała Luxtorpeda. Poza tym Pidżama Porno, Acid Drinkers, Kupczyk... Za Peję Poznań przeprasza :)

No i napływowy Ray Wilson, czyli były wokalista Genesis. Widywany często na mieście.
huann
| 19:52 piątek, 22 września 2017 | linkuj A Wrocław to proszę lubić choćby za Janerkę Lecha - i to akurat nawet niekoniecznie za utwór pt. "Rower" - ale za całokształt, poczynając rzecz jasna od Klausiorów.
Trollking
| 17:20 piątek, 22 września 2017 | linkuj Wilk to kopalnia rowerowej wiedzy, więc zero zdziwienia co do jego "popularności" na BS :)

Pamiętam czasy, gdy meczami Legii z Widzewem żyła cała Polska. W tym i ja :) Lech wtedy był w głębokim kryzysie, z którego wyszedł dopiero w latach dwutysięcznych i się główny antagonizm zmienił :) Teraz bez karty kibica lub bez znajomości na mecz z Legią kupienie biletu graniczy z cudem :)
putin
| 15:53 piątek, 22 września 2017 | linkuj "A w Poznaniu chyba jeszcze wrzenie" miało być, że jeszcze większe wrzenie, jakoś nieskładnie piszę :D Przydałaby się opcja edycji komentarza w sumie.
putin
| 15:52 piątek, 22 września 2017 | linkuj "Putin - hehe, z tego co wiem to Legia nie ma sztamy ze Śląskiem :)" - no nie mamy, ale jak przyjeżdża do nas Śląsk, to temperatura naszych emocji jest mocno letnia, mało kogo rusza mecz ze Śląskiem, kolejny do odfajkowania. A jak przyjeżdża Lech, to jest wrzenie :) A w Poznaniu chyba jeszcze wrzenie, gdy przyjedzie Legia - czyli niby się nie lubimy, ale żyć bez siebie nie możemy :D Kiedyś było podobnie, jak Widzew przyjeżdżał.
Trollking
| 15:49 piątek, 22 września 2017 | linkuj Putin - hehe, z tego co wiem to Legia nie ma sztamy ze Śląskiem :) Wrocław ma za dużo tej "polskości" w wydaniu PRL, ale to akurat wina wojennych losów Breslau. Poznań akurat - jak mi się wydaje - w tym przypadku jest kompromisowy, bo tu Niemca jest jeszcze więcej, tyle że otoczonego :) A właśnie o tożsamości pisałem - wielkopolska ma swoją gwarę, której nigdzie na Dolnym Śląsku nie uświadczysz, bo jej po prostu nie ma. Chyba że zabugajski zaśpiew u starszego, wymierającego już pokolenia. Z polskich miast prócz Poznania bardzo lubię Warszawę, Lublin, Toruń, Kraków to oczywistość, nie do końca przemawia do mnie Gdańsk i kompletnie nie czuję Wrocka. To już wolę Łódź, bo tam przynajmniej widzi się ludzi związanych od wieków ze swoim miastem :)

Michuss - no to jak widać ile ludzi, tyle opinii :) dzięki!

Bobiko - ja nic nie robię. Samo się jakoś robi :)
putin
| 15:46 piątek, 22 września 2017 | linkuj Osłów a nie osów :) Chociaż osy też można powiedzieć były i żądliły ;)
putin
| 15:46 piątek, 22 września 2017 | linkuj Wolff zwany Wilkiem to i najlepsze dyskusje generował na pewnym forum rowerowym. Niestety Wilk był tylko jeden, za to baranów, osów i wieprzy było więcej i się skończyło - ale to taki off top :)
bobiko
| 08:07 piątek, 22 września 2017 | linkuj Nie wiem jak to robisz ale generujesz najdłuższe dyskusje na bikestats. niegdyś Wolff robił ;-)
michuss
| 07:45 piątek, 22 września 2017 | linkuj A ja Wrocław wielbię.

Szacun za dwie stówki :)
putin
| 22:12 czwartek, 21 września 2017 | linkuj A, z plusów Poznania, to Poznań jest dużo lepszy do jazdy zarówno rowerem jak i samochodem. Wrocławskie bruki są fatalne i kierowcy parkują fatalnie, tuż przy skrzyżowaniach, nikt z tym nie walczy (w Wawie mimo wszystko czasem lawetują tak zaparkowane samochody) i mocno ogrnicza to widoczność. W Poznaniu problemów nie miałem, co najwyżej korki, ale te są w każdym większkym mieście.
putin
| 22:07 czwartek, 21 września 2017 | linkuj "Wrocław to dla mnie jedno z najbardziej przereklamowanych polskich miast, w mojej osobistej percepcji sztuczne, bezpłciowe i bez tożsamości." - ja tam się nie wypowiem, bo nie będę obiektywny, wyżej cenię sobie Wrocław niż Poznań, no ale jako warszawiak i kibic Legii nie moge inaczej ;) Dlatego nie wykrzeszę z siebie obiektywizmu.

Ale gdybym miał spróbować... Poznań - miasto solidne, nawet przyjemne, ale czegoś mu brakuje, jakiegoś polotu, pzura, kropki nad "i". Może pomógłby las wieżowców jak w Wawie? Poznań jakoś tak kojarzy się z nowoczesnością, z dobrą gospodarką, to te wieżowce podkreśliłyby to moim zdaniem. Na plus szybki tramwaj :) Wrocław to miasto moim zdaniem w idealnych proporcjach - właściwa ilość zabudowy poniemieckiej i właściwa ilośc naszej swojskiej polskości :) Dlatego odbieram je pozytywnie i nie widzę tam sztuczności. Co do braku tożsamosci, to się może i zgodzę - Poznań to silna tożsamośc regionalna, wielkopolska. Na Ziemiach Odzyskanych tej tożsamości czasem jeszcze brakuje.
"""
Trollking
| 21:26 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Skoro dla Ciebie pewien marny Rychu jest równoważny z kaczorami (domyślam się, że chodzi o pewnych bliźniaków, jednak pewności nie mam), Macierewiczem, narodem i Kościołem kat. (bo pewnie o nim pisałeś) to... to nie jest romans. To jest wielka miłość :)
mors
| 21:11 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Mam dokładnie taki romans do Rycha, jak Ty do Kaczorów i MaciArewicza, Narodu i Kościoła. ;)
Trollking
| 20:54 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Dziękówo :)
grigor86
| 20:44 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Brawo :-)
Trollking
| 20:35 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Dzięki. I spokojnie, jest jeszcze jedna wersja trasy do zrobienia, więc nie ma co zazdrościć, tylko się szykować :)
Jurek57
| 20:15 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Świetnie !
Zazdroszczę !
Trollking
| 16:59 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Huann - a czasem nawet życie dobiera się ostro do rzyci...

Ania - dzięki :) Są tacy, którym się Wrocek podoba, no i fajnie. Ja do fanów nie należę :)
anka88
| 15:31 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Osz kurcze, ale wyrypa :). Gratuluję dystansu! Cieszę się, że mieliście "z wiatrem". Hip, hip... hurra :)). A ja Wrocław bardzo lubię. Miło mi się kojarzy :)
huann
| 13:09 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Nic nie boli tak jak rzycie...
Trollking
| 12:33 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Mors - widzisz, a ja chodzę tylko do zagranicznych dyskontów i patrzę z obrzydzeniem na te polskie małe sklepy. Do tego pluję na polską flagę, osobiście donoszę na polski rząd do UE, sprzedaję narodowe dobra w niemieckie ręce i takie tam. Bo chyba o takie wyznanie Ci chodziło, gdy pisałeś o tej Biedrze :) Jakby w polskich dyskontach i małych placówkach nie było kolejek... Cieszę się, że dystans może być, uff ;) A więcej pewnie na razie nie będzie, bo moje kości ogonowe mówią stanowcze nie ;) Co do Wrocławia i Rycha... już pisałem, że Ty chyba masz jakiś romans do tego pana :)

Bobiko - dzięki :) Wrocław to dla mnie jedno z najbardziej przereklamowanych polskich miast, w mojej osobistej percepcji sztuczne, bezpłciowe i bez tożsamości. Lubię rynek, okolice Ostrowa Tumskiego i ZOO. Poza tym - beton jak gdzie indziej. To się nie zmieniło, natomiast tak jak pisałem jest kosmiczny postęp w temacie ddr-ek, bo w samym mieście są przyzwoite, choć momentami mało logicznie podzielone.

Lapec - no kiedyś można, choć nie mam pojęcia kiedy znów tam zawitam rowerowo :) faktycznie, nie za ciekawie masz z tymi pociągami, IC ma monopol w kierunku na Kraków...

Huann - dzięki :) oj tak, mój tyłek zdecydowanie to potwierdza :)
huann
| 12:02 czwartek, 21 września 2017 | linkuj O, dwusetka :) Co jedna dwusetka - to nie cztery pięćdziesiątki ;) Gratu!
Lapec
| 09:03 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Tu100 :)
Graty wytrwałości!
PS: mamy podobny dystans do Breslau, można się kiedyś na piwo umówić heh. Ino mnie zawsze ten kierunek zniechęca bo PR-ki nie jeżdżą stamtąd do Kato, a TLK liczy sobie podobnie co Ryanair do Australii :D
bobiko
| 06:43 czwartek, 21 września 2017 | linkuj Moje uszanowanko za wrocławski cel ;-) widzę, ze mamy podobne odczucia co do Wrocławia.
mors
| 23:20 środa, 20 września 2017 | linkuj Chodzenie do Biedry i narzekanie na kolejki, to coś jak gramolenie się wszędzie samochodem i narzekanie, że wszyscy samochodziarze mu korkują przejazd. ;)
Ja chodzę do sklepów, do których "nikt" nie chodzi (zasadniczo polskie...) i przynajmniej zyskuję czas.

Dystans może być, ale czekam na więcej.

Wro - no cóż, jego honorowym obywatelem jest Hitler, mają pro-imigranckiego i antypolskiego prezydenta no i jeszcze wychowali na swym łonie Rycha Swetru. Unikam jak tylko mogę. :)
Trollking
| 21:47 środa, 20 września 2017 | linkuj Ufff. Chyba skończyłem, choć mogą pojawić się jakieś pojedyncze literówki ;)

Trasa najkrótsza (około 170 km) jest faktycznie najszybsza, bo droga jest idealna, jeśli komuś nie przeszkadzają drogi krajowe. Mi nie, ale warto sprawdzić te lokalne, ciekawsze poznawczo :)
Trollking
| 21:16 środa, 20 września 2017 | linkuj Jeszcze kończę wpis, zaraz napiszę o wietrze :)
kamilzeswaja
| 21:15 środa, 20 września 2017 | linkuj To polecieliście! Chyba nawet z wiatrem.
Też w planach mam Wrocław, ale krótszą trasą.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa jazyc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]