Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197915.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 56.00km
  • Czas 02:11
  • VAVG 25.65km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Eksperymenty

Poniedziałek, 26 grudnia 2016 · dodano: 26.12.2016 | Komentarze 10

No proszę, udało się dziś zarówno pospać, jak i pokręcić. Z naciskiem na to pierwsze :) Wstałem późno, mając co prawda cichą nadzieję, że nie będzie padać, ale nawet gdyby z nieba lało się jak u przeciętnego polskiego wujka na imieninach to bym specjalnie nie rozpaczał. Wolne to wolne, rzadko się zdarza, więc trzeba je celebrować.

Ruszyłem w okolicach wpół do jedenastej, gdy chmury przelatywały nade mną z prędkością kosmiczną, raz ciemniejsza, raz jaśniejsza, ale na moje nie były one specjalnie groźne. W przeciwieństwie do wiatru, który walił dziś ostro, przez dobre trzydzieści kilometrów robiąc ze mnie mentalną miazgę. I tu proszę mi nie wmawiać, że to były jakieś podmuchy powietrza czy inne wynalazki - to była regularna rzeź. A że kręciłem crossem, czyli średnią miałem... no tam gdzie miałem, to postanowiłem wykonać kilka eksperymentów na stałej trasie "kondomikowej" z Poznania przez Komorniki, Stęszew, Mosinę i Luboń do Poznania.

Najpierw odnalazłem objazd Głogowskiej bardziej przy samych Szachtach, całkiem fajny. Potem w końcu postanowiłem zatrzymać się na chwilę w tunelu na krajowej piątce, która przedziela Wielkopolski Park Narodowy. Nie wiem czemu, ale zawsze mi się podobał i tym samym oddaję mu hołd umieszczając we wpisie ;)

Zaraz za nim zrobiłem coś, na co w normalny dzień bym sobie nie pozwolił, czyli pierwszy i ostatni raz pojawiłem się na położonej po prawej DDR-ce, mającej łącznie może z 200 metrów. Co w niej takiego wyjątkowego? Ano to, że powstała może ze dwa czy trzy miesiące temu w miejscowości Dębienko i jest na pewno dumnym dzieckiem tutejszego sołtysa. Oznaczona jest z obydwu stron niebieskimi znakami, zrobiono ją z najbardziej klasycznej z klasycznych kostek, no i nie zapomniano o słupku na samym jej środku. Brawo, polska myśl techniczna nie umarła nawet w drugiej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku! :) Wjechałem, wyjechałem, wyparłem.

Sorry za jakość, ale zdjęcie robiłem jadąc i kombinowałem jak nie wpaść na biało-czerwoność ;)

Aha, kilka kilometrów wcześniej, na parkingu leśnym mijałem grzybiarkę. Nie ma co, to się nazywa mieć święta dosłownie do d... :)

Skoro już szalałem z eksperymentami to jeszcze postanowiłem pomiędzy Łodzią a Dymaczewem przekonać co kryje się na końcu jednej z bocznych dróg. Według reklam miał się tam znajdować trzygwiazdkowy hotel oraz restauracja z widokiem na Jezioro Dymaczewskie. No i pewnie się znajdowały, w okolice hotelu dotarłem fajną leśną drogą, ale był zamknięty na cztery spusty, natomiast restauracja, położona w drugiej odnodze była.... zamknięta na cztery spusty. Do tego otoczona zasiekami, których nie powstydziłby się Antoni chroniący przed spadającymi zdradziecko w zamachach tupolewami. Finalnie z nosem na kwintę zawróciłem, nie widząc w tym rejonie nie tylko jeziora, ale nawet kałuży (tych więcej było na asfalcie, którym jechałem).

Postanowiłem odbić sobie ten zawód nawiedzając ostatni raz w tym roku Osową Górę. Jak zwykle wjazd na nią z czołgiem pod tyłkiem przypominał wleczenie ze sobą solidnego słonia, ale na górze mogłem w nagrodę cyknąć sobie pożegnalną osową fotę a.d. 2016. Tu przynajmniej była jakaś woda :)

Zjazd był poezją, a końcówka trasy przez Puszczykowo, Łęczycę i Luboń chwilą na nadrobienie żałosnego, leniwego wyniku z poprzednich etapów. Udało się o tyle o ile, ale nie to było dziś ważne. Jechałem na luzie, w miesiącu, gdy większość odwiesiła swoje rowery na hakach, co zresztą było widać po frekwencji (jeden cyklista mijany, dwóch gdzieś w oddali), skręcając z powodu sporej ilości czasu tam, gdzie wcześniej mnie nie było... Lubię to :)



Komentarze
Trollking
| 21:03 wtorek, 27 grudnia 2016 | linkuj Ty też :) na to, że... w sumie nie wiem na co, ale odwrotnie niż mi chcesz wmówić :)
lipciu71
| 20:16 wtorek, 27 grudnia 2016 | linkuj Nie masz na to świadków :)
Trollking
| 19:34 wtorek, 27 grudnia 2016 | linkuj Mors - ja tylko napisałem a.d. To że czytasz to jako domini, a nie diavoli jest jedynie Twoją dowolną interpretacją :)

Bitels - a ja bym wolał nie wydawać kasy ani na jedno, ani na drugie. A mam do wyboru - na jedno albo na drugie :/ kochany to kraj... :)

Dariusz - "2. Kierującemu pojazdem zabrania się:

1) korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku". Nic z tych rzeczy nie miało miejsca :) Nawet odłączyłem kabelek i wykręciłem tarczę na wszelki wypadek :)
lipciu71
| 16:58 wtorek, 27 grudnia 2016 | linkuj "Sorry za jakość, ale zdjęcie robiłem jadąc i kombinowałem jak nie wpaść na biało-czerwoność"......... - art. 45 ust. 2 pkt. 1 prawa o ruchu drogowym.

Sorry, ale jestem ostatnim, który by się czepiał naruszania przepisów hehe.

Zawsze czujny Wujek Dobra Rada. Czuwaj ;-)
Bitels
| 14:56 wtorek, 27 grudnia 2016 | linkuj Wycieczka ciekawa, bo było to coś innego niż zwykle. A słupek to polska norma.
Ja ddrkami jeżdżę kiedy jest to konieczne. Wolę wydać kasę na rower niż na mandat.
mors
| 22:57 poniedziałek, 26 grudnia 2016 | linkuj "Anno Domini" - to niezła niespodzianka w Twoich ustach/palcach. ;]
Trollking
| 20:49 poniedziałek, 26 grudnia 2016 | linkuj Aha, w słupku nie widzę nic wartego obrony. Chyba że chodzi o użycie go w samoobronie przed dzikiem, bo tych w okolicy nie brakuje :)
Trollking
| 20:47 poniedziałek, 26 grudnia 2016 | linkuj Też "uwielbiam" ddrki i omijam ten polski koszmar gdy tylko się da. Czyli prawie wszędzie :) niestety na zakaz jazdy rowerem nie ma mocnych... To znaczy są, ale to może kosztować ;)

W Poznaniu jest już lepiej, ale wyjechać gdzieś poza miasto... strach się bać. Głównie o koła.

A też sobie przypominam, że całkiem niedawno (około roku temu), naprzeciw giełdy na Głogowskiej bym został zmasakrowany przez kierowcę właśnie na ddr...
Jurek57
| 20:30 poniedziałek, 26 grudnia 2016 | linkuj Kiedyś na DeDeeRce pod Szamotułami przejechałby mnie samochód ! :-(
Jurek57
| 20:28 poniedziałek, 26 grudnia 2016 | linkuj Ja osobiście nie jeżdżę po DeDeRkach z premedytacją ! Jest to może 1% całego rocznego dystansu a promil z tego po kostkowych. Takie świąteczne wyznanie ! :-)
Ale tego słupka to bym się nie czepiał , mimo wszystko. Ma on znaczenie edukacyjne. :-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa buree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]