Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197597.20 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Śmingus Rudawus

Poniedziałek, 28 marca 2016 · dodano: 28.03.2016 | Komentarze 13

W czasie świąt nawiedziłem już Izery (przedwczoraj) oraz Karkonosze (wczoraj), dziś przyszedł więc czas na kierunek może mało imponujący jeśli chodzi o widoki, ale za to mój ulubiony - czyli Rudawy Janowickie. Czemu ulubiony - nie potrafię wytłumaczyć, ale od zawsze uwielbiałem kręcić w te rejony, szczególnie jesienią, gdy barwy tworzone przez światło odbijające się przez liście wszelkiej kolorystyki tworzyły magiczny klimat. Marzec to nie jest może wymarzony moment na tego typy zachwyty, bo przyroda jest wyprana z kolorów jak alkoholik po detoksie, ale z radością na tę wycieczkę ruszyłem przed siebie.

Najpierw pokręciłem się trochę po samej Jeleniej, lądując na Zabobrzu, gdzie miałem wątpliwą przyjemność przypomnienia sobie jak wyglądają DDR-ki z wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Podpowiedź: tak samo jak niektóre budowane współcześnie :) W końcu jednak wydostałem się z kręgu zła i wyjechałem na jedną z niewielu godnych tego miana, po której nawet ja telepię się z przyjemnością.

Potem jednak przypomniałem sobie, że dalej na wschód prowadzi chodnik o funkcji ścieżki rowerowej, więc jak diabeł przed święconą wodą uciekłem, zakręciłem i wymyśliłem trasę alternatywną - przez Łomnicę oraz Wojanów, sprytnie robiąc dobre kilka kilometrów więcej niż być powinno, po czym znów znalazłem się na drodze do Radomierza, a następnie Janowic. W Łomnicy wyprzedził mnie jakiś szosowiec w pełnym rynsztunku, na nienajgorszym jak na moje oko sprzęcie, ale ani nie pozdrowił, ani nie kazał pocałować się w cztery litery (na szczęście). Skoro tak, a chamstwa nie lubię (bo tak samo nie pozdrowił rowerzysty z naprzeciwka), zawziąłem się, podkręciłem lekko tempo i usiadłem mu na kole. Nie było to jakoś specjalnie trudne, bo demonem szybkości nie był, a po jakimś kilometrze postanowiłem, że co jak co, ale podziwianie tylnej przerzutki już mi się znudziło i go po prostu minąłem, żałując, iż nie mam zamontowanego lusterka, bo minę musiał mieć nietęgą. Sam bym taką miał gdyby wyprzedził mnie koleś na trupiastym góralu z markowym kaskiem z Lidla :) Chwilę później skręciłem, a mój towarzysz pojechał dalej prosto. W sumie szkoda...

Za Radomierzem zaczęły się w końcu Rudawy, ze słynną "cyckową" panoramą.


Zanim dotarłem do Janowic przebiegły mi jeszcze przed kołem trzy sarny, których oczywiście nie zdążyłem sfocić. W samej stolicy Rudaw jak zwykle sennie, pusto i cicho, więc kręciłem dalej, przez Trzcińsko do stóp Przełęczy Karpnickiej, gdzie na chwilę zatrzymałem się zerkając w górę na Sokolik.



Sam podjazd pod przełęcz jak zwykle... Lajcik :D Za to zjazd bardzo miły, tym bardziej, że mijałem się z dwoma sympatycznymi bajkerami. Z Karpnik ruszyłem do Krogulca, stamtąd wspiąłem się do Bukowca, zaliczając jeszcze z daleka widoczek na Karkonosze.

W tym właśnie Bukowcu jadąc z górki przypomniałem sobie jaki mamy dziś dzień. Zostałem bowiem uraczony wodą z wiadra przez jakiegoś tamtejszego wiochmena, któremu zasoby cywilnej odwagi nie pozwoliły nawet na wystawienia ryja z okna. Na szczęście nie trafił, umył mi się jedynie lewy róg przy kierownicy oraz kawałek buta. Kocham tę polską tradycję. Jakby zgodnie z nią można było palić żywcem to też by się chętni znaleźli. W każdym razie uzmysłowiło mi to, że muszę zweryfikować końcówkę trasy i zamiast jechać przez centrum Mysłakowic pomknąłem główną trasą prowadzącą z Karpacza.

To tyle. Jutro powrót, a od rana zapowiadają opady oraz silny wiatr. Znając życie tym razem nasi spece od pogody się wyjątkowo nie pomylą i już nie pokręcę w górach. Ale oficjalnie wypad uznaję za naprawdę udany. Więc: alleluja i do przodu, jak mawia pewien dziany grubasek w sukience :) Na koniec jeszcze zdjęcie z popołudniowej nierowerowej już wyprawy - tama w Pilchowicach z mniej znanej niż zazwyczaj perspektywy:


Kategoria Góry



Komentarze
Trollking
| 19:29 środa, 30 marca 2016 | linkuj Jeśli mam rację nie musisz się spieszyć :)
mors
| 19:25 środa, 30 marca 2016 | linkuj Trudno powiedzieć, jeszcze nie nawiedzałem. ;p
Trollking
| 19:20 środa, 30 marca 2016 | linkuj Góry Kaczawskie mam w dwóch palcach :) Szydłowca nie znam - czy to jakiś pełny airbus kursujący z lotniska w Radomiu? :)
mors
| 19:15 środa, 30 marca 2016 | linkuj To odwiedź miasto Szydłowiec i Góry Kaczawskie. ;))
Trollking
| 19:05 środa, 30 marca 2016 | linkuj Drugie zdanie - potwierdzam! Co do pierwszego to Kaczory, Donaldy i StraSzydła mi się tak samo źle kojarzą :)
mors
| 18:59 środa, 30 marca 2016 | linkuj Rudawy źle mi się kojarzą przez pewnego Donalda trojga narodowości. :))
Ale co do meritum, to najlepsze góry - na równi z Izerami, Karkonoszami, Stołowymi, Tatrami, Bieszczadami, Beskidami i całą resztą. :)
Trollking
| 14:25 środa, 30 marca 2016 | linkuj Mała korekta - Rudawy to część Sudetów. Pewnie chodziło Ci o to, że wszyscy ciągną w majestatyczne Karkonosze, traktując Rudawy jako mało znaczące przedgórze. A szkoda, przyznaję rację, również porównaniu do Beskidu Niskiego, który bardzo lubię :) Rudawy to mekka wspinaczy skałkowych, którzy co lato opanowują te okolice w ilościach sporych, acz nie przesadzonych. I może niech tak zostanie? Jest jeszcze w miarę dziko, oby jak najdłużej.

Jako mały rekonesans, bo część trasy się tu powtarza, przypomnienie jednej z moich nagranych wycieczek:

https://www.youtube.com/watch?v=68kxg9ztbRc

Co do proboszcza to nie mam nic na swoją obronę :) Przepraszam :) choć da się połączyć temat wspomnianych gór z tą profesją, gdyż w rudawskich Karpnikach głośno było kilka lat temu o wodzu tamtejszej parafii, który zamawiał sobie długonogie niewiasty do "zajmowania się końmi". Nie jestem na bieżąco, ale chyba dzięki protestom mieszkańców wsi kuria przesunęła go już gdzieś na jeszcze większe zadupie.
rmk
| 08:07 środa, 30 marca 2016 | linkuj A tak w ogóle to skąd Ty wziąłeś tego proboszcza??? Do kółka katechetycznego nigdy nie należałem :D
rmk
| 08:03 środa, 30 marca 2016 | linkuj Rudawy są niedoceniane bo leżą tuż przy Sudetach. Szkoda, bo mają naprawdę wiele do zaoferowania :) Choć nigdy tam nie byłem to wydaje mi się, że to podobna sytuacja jak Beskid Niski i okolice. Niższe więc mniej atrakcyjne, tak się wszystkim wydaje.
Trollking
| 21:22 wtorek, 29 marca 2016 | linkuj Dariusz - oficjalnie skończyłem, coby Cię nie narażać :) na sarny uważam, a nawet na żaby. Czasem rozbija mi się jakaś mucha na okularach - może być? :)

Remik - Rudawy=100% racji! A koszmar okrutny, nie powiem, przecież to kawał drogi... Ciężką pokutę musiał proboszcz dać. Albo trener :)

Starsza - za często nie móc. bo czasu brak, ale ta osoba obiecywać przy każdym tego typu wyjeździe cykać foty :)
starszapani
| 19:56 wtorek, 29 marca 2016 | linkuj Proszę jeździć częściej w rodzinne strony i wrzucać podobne zdjęcia :)
rmk
| 19:54 wtorek, 29 marca 2016 | linkuj Rudawy są super. Widokowo i w ogóle. W Janowicach byłem kiedyś na sylwestra, mega wspomnienia. Tama w Plichowicach to mój mały koszmar, biegałem na nią z Wlenia ;)
lipciu71
| 18:33 poniedziałek, 28 marca 2016 | linkuj Kończ Waść z ta jazdą po górkach, bo od czytania o tym nogi mnie bolą i mogę się nabawić kontuzji.

Widoczki zapierają dech w piersi (lewej), tama przepiękna. Jak kiedyś potrącisz jakąś sarnę, daj zaraz znać, a ja zacznę rozgrzewać piekarnik ;-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa darzw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]