Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198707.80 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2021

Dystans całkowity:1730.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:59:45
Średnia prędkość:28.97 km/h
Maksymalna prędkość:61.80 km/h
Suma podjazdów:5293 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:57.70 km i 1h 59m
Więcej statystyk
  • DST 57.10km
  • Czas 02:01
  • VAVG 28.31km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 177m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parokocio

Sobota, 10 lipca 2021 · dodano: 10.07.2021 | Komentarze 15

Sobota pracująca, czasu na wylegiwanie nie było. Jednak o dziwo wyszedł mi całkiem bogaty wyjazd.

Start około 8:30, w warunkach temperaturowo idealnych - znów osiemnaście stopni. Cudo. Niestety wiało mocno i w ryj, więc dobre czasy się skończyły.

Przed startem przypomniałem sobie, że jest sobota, a jak sobota to parowóz. Pierwotnie chciałem dojechać do Szreniawy i tam starać się uchwycić skład, ale zostałem pokonany przez babcie w piekarni, którym chyba łatwiej poszło w przeszłości utrata dziewictwa niż teraz wybór ciasta na weekend. Grr. Finalnie więc musiałem kombinować. I wykombinowałem - lekko naokoło, przez jakieś boczne uliczki Lubonia, dotarłem do stacji w Wirach. Byłem niemal w punkt - minutę później wyłonił się Ol-49. Misja udana :)
Parowóz na łuku w Wirach
Ol49 wjeżdża na stację Wiry
Na pełnej parze
Potem już klasyk: Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Do Lisówek już dzisiaj nie zdążyłem, ale za to zatrzymałem się w Trzcielinie. Nad bagienkiem, TrzcielinŻółwia nie było, ale za to znów ktoś się łasił :) Chyba już jestem tam swój. A w ogóle to kotkę (bo to samiczka) nazwałem roboczo Trzcielinką.
My się chyba znamy :)
Kor taki, że do rowerzysty przyłóż :)
Czas na pieszczoty
Kolejna poza do miziania
Chyba coś smacznego było jedzone
Przed Palędziem udało mi się uchwycić na jednym obrazku przyszłość Polski pod aktualnymi rządami :)
Polska A.D. 2021 w pigułce :)
Z kolei w Wirach natrafiłem na wyjątkowy poziom ufności. Gdybym miał w co zapakować, wziąłbym, oczywiście płacąc.
To się nazywa zaufanie :)
Trafił się też błotniak, ale tak daleko i tak się pechowo wtapiał w las, że zdjęcia wyszły do d...zioba.
Niewyraźny błotniak
Błotniak oczywiście musiał zasłonić twarz skrzydłami
Potem jeszcze do pracy, tym razem już rowerem.


  • DST 56.60km
  • Czas 02:08
  • VAVG 26.53km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 173m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ślimaczo

Piątek, 9 lipca 2021 · dodano: 09.07.2021 | Komentarze 17

Miały być burze. No i faktycznie były. Nad ranem nawet walnęło tak, że pies z prędkością strusia pędziwiatra poleciał pod łóżko. Jednak szybko się ogarnął i wyszedł, jakby lekko zawstydzony swym przestrachem machając nieśmiało ogonem.

Lalo do dziewiątej, na szczęście w końcu przestało. Rozważyłem wszystkie za i przeciw, decydując się ruszyć, ale oczywiście Czarnuchem. To była zdecydowanie dobra decyzja, bo jeszcze trochę pokropiło, a i drogi do suchych nie należały.

Wiało cholera wie skąd, ale najbliżej było kierunkowi NE, wykonałem więc pętelkę: Dębiec - Wartostrada - Jana Pawła - Malta - Miłostowo - Antoninek - Swarzędz - Jasin - Paczkowo - Siekierki Wielkie - Gowarzewo - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

O dziwo jechało się całkiem spoko jak na wyjazd czołgiem. Tylko było dość parno, jednak bez gorąca takiego jak bardziej na wschód Polski.

Jak zwykle na Wartostradzie miałem slalomik, bo trzeba było uważać na ślimaki, które postanowiły sobie zrobić zgromadzenie masowe. Szkoda, że chyba tylko ja uważałem :( Jedno mogę stwierdzić - przeze mnie dziś nikt nie zginął, a nawet jednemu delikwentowi pomogłem przetransportować się w pożądanym kierunku :)
Ślimak na Wartostradzie
Średnia się nie liczy, skoro można pomóc w przejściu :)
Przejechałem się brzegiem Jeziora Maltańskiego. Jak ja lubię to miejsce, gdy nie ma ludzi, jest tam cisza i spokój...
Widok na trybuny poznańskiej Malty
Zatrzymałem się na chwilę przy pomniku Klemensa Mikuły, twórcy koncepcji zagospodarowania całego kompleksu. Dumnie zerka na swoje - jak na moje bardzo udane - dzieło.
Pomnik Klemensa Mikuły - projektanta kompleksu Jeziora Malańskiego

Odwiedziłem też skubaną parkę w Gowarzewie. Współpraca w wydziobywaniu trwa :)
Współpraca w dziobaniu trawki
Znów miało burzyć wieczorem, więc do pracy rowerem nie pomknąłem. Za to wróciłem miejskim, tym razem bez przygód i jednak bez grzmotów.


  • DST 60.70km
  • Czas 02:05
  • VAVG 29.14km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedzić Absurd

Czwartek, 8 lipca 2021 · dodano: 08.07.2021 | Komentarze 13

Na szczęście pogodynki pomyliły się dzisiaj w słusznym kierunku. Czyli takim, który zamiast burzy w okolicach dziesiątej dal mi zachmurzone, ale pozbawione opadów niebo. Spoko, mylcie się tak dalej :)

Wiało z północnego wschodu, więc czekała mnie upojna jazda przez całe miasto w tę i z powrotem, czyli łącznie prawie 26 kilometrów. Na szczęście Wartostrada, czyli błogosławieństwo Poznania, trochę zminimalizowało cierpienia.

Trasa w tę i nazad: Dębiec - Wartostrada - Jana Pawła - Zawady - Główna - Bogucin - Janikowo - Kobylnica - Bugaj - Biskupice - Promno Stacja - Jerzykowo, gdzie nastąpiła nawrotka.

Nie jechało się źle, choć wiać mogło słabiej, a świateł mogłoby być mniej o co najmniej setkę. Jednak był jeden plus. A nawet ich dziewiętnaście, bo taka genialna temperatura mi towarzyszyła.

Dawno nie jechałem koło Pachołków Absurdu. Nic się nie zmieniło :)
Słupki Abstrakcji wciąż stoją
Zawitałem na chwilę nad Jezioro Kowalskie, ale jakieś takie dziś bezpłciowe było.
Nad Jeziorem Kolwaskim
Sezon grzybiarski widać pełną gębą. Tutaj w sumie przez cały rok :)

Do pracy rowerem nie jechałem, bo wróżki wciąż nie mogły się ogarnąć w temacie tego, kiedy w końcu lunie i "burznie". Jest po dziewiętnastej, póki co cisza. Pewnie pieprznie rano, gdy jutro będę chciał pokręcić. W zamian poszedłem na krótko na Dębinę, Było szaro, buro i ponuro. Nawet spotkana czapla była jakaś taka... siwa :)
Dzisiaj było tak szaro, że nawet czapla jakaś taka... siwa :)
EDIT: wróciłem rowerem. Miejskim. Zagadka: co nie działało? Odpowiedź: siodełko było nie do podniesienia, więc jechałem jak na Harleyu, przerzutka przeskakiwała, a i oświetlenie nie do końca stykało. Skromnie. Za to dzwonek jak nowy :)


  • DST 51.20km
  • Czas 01:44
  • VAVG 29.54km/h
  • VMAX 54.30km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 197m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miejsko, podmiejsko i czarnodzięciolnie

Środa, 7 lipca 2021 · dodano: 07.07.2021 | Komentarze 8

Rano było jeszcze całkiem gorąco (jak zwykle dla mnie - za gorąco) oraz słonecznie. Im bliżej końca dnia, tym robiło się bardziej pochmurno, a przed wieczorem pojawił się deszcz, którego według prognoz jeszcze dzisiaj być nie miało.

Ja zdążyłem pokręcić w warunkach bezdeszczowych. I niestety znów wietrznych, jednak też bez przesady. Gorsze było miasto, przez które musiałem przepchać się z południa na północ, czyli z Dębca przez Górecką, Hetmańską, Przybyszewskiego, Jeżyce, Golęcin i Strzeszyn, gdzie dopiero można było jechać, a nie stać w korkach lub na światłach. Za to kawałek dalej, między Psarskim a Kiekrzem, pojawiło się kolejne w mieście wahadło. Słodko.

Zawitałem na chwilę nad Strzeszynek. Błąd zrobiłem jeden - zapomniałem, że są wakacje. I moje ulubione poznańskie jezioro, które wielbię za względną pustkę, było pełne luda. Cyknąłem więc tylko na szybko kilka fotek i się zmyłem.
Zające na łące, Poznań Strzeszyn
Pomost nad Jeziorem Strzeszyńskim
Prawie jak Afryka, Poznań Strzeszyn
Reszta trasy to hopkowany odcinek przez Rogierówko do Sadów, potem Swadzim, Batorowo, Lusowo, Zakrzewo, Dąbrowa, Wysogotowo, Skórzewo i Plewiska do Poznania.

Lać konkretnie ma od jutra :( I to już bez ściemy. Się zobaczy....

Po południu, po załatwieniu tysiąca spraw, wybiegałem Kropę na Dębinie. Warto było, bo udało mi się uchwycić dzięcioła czarnego. A w sumie to panią dzięcioł. Nie było to łatwe, bo co chwilę mi uciekała gdzieś między liście, no ale chyba odkryłem w sobie (pies o dziwo też) nieuświadomione pokłady cierpliwości. No i mam.
Dziobnąć czy nie dziobnąć, oto jest pytanie :)
Samica dzięcioła czarnego


  • DST 61.60km
  • Czas 02:02
  • VAVG 30.30km/h
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spoksik zamiast parówy

Wtorek, 6 lipca 2021 · dodano: 06.07.2021 | Komentarze 8

Na dziś planowana była kolejna pogodowa parówa, ale na szczęście w godzinach porannych jeszcze nie pokazała swojego paskudnego ryja. Ewentualnie coś na kształt mordki, lecz jeszcze niezgroźnej.

Co ważne, wiat po raz kolejny był grzeczny. Trzeci dzień pod rząd, czyste szaleństwo. Pewnie oznacza to od teraz rok mordewindu non stop, ale skoro było, to skorzystałem.

Wiało z południa, mogłem więc w końcu wykonać rzadko ostatnio nawiedzane "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Naprawdę spoko się jechało. Dziwnie jakoś :) Nie brałem nawet ze sobą plecaka, a co za tym idzie aparatu, co też mogło mieć wpływa na komfort.
Pola przy WPN-ie
Oczywiście w Luboniu musiało być... jak zwykle. Oto sytuacja typowa na tym zadupiu - czekałem sobie wraz z autem przede mną oraz autobusem grzecznie na światłach. Zapaliło się zielone, bus ruszył, ale musiał skręcić w lewo. Z naprzeciwka jechały samochody, zanim przejechały znów zapaliło się czerwone.. Jak widać nawet rowerem nie dało się ominąć grubasa. Takich sytuacji jest tam co chwilę kilkanaście. Po raz tysięczny powtórzę: zaorać i zasadzić las. Nawet wtedy będzie bardziej przejezdnie.
Klasyczny korkowy pat w Luboniu
Ptactwo jakieś było, ale bardzo daleko i wysoko. Jedynie niewyraźnego myszołowa beznadziejnie uchwyciłem z kompaktu.
Ledwo uchwycony kompaktem myszołów
W zamian za to więc "ciut" wyraźniejsze kadry z Dębiny z ostatnich dni. Troskliwa matka, wciąż cierpliwie ucząca warchlaczki życia...
Troskliwa matka na poznańskiej Dębinie
...oraz pewien całkiem żabawny płaz :)
Żabawny płaz :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.


  • DST 61.70km
  • Czas 02:09
  • VAVG 28.70km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bobkowanie :)

Poniedziałek, 5 lipca 2021 · dodano: 05.07.2021 | Komentarze 9

Znów pogoda była całkiem przyzwoita, choć już ciut za gorąco. Za to wiatr o dziwo całkiem do ogarnięcia. Niestety nawet dobre warunki nie wygrają z gnojem, jakim jest jazda po Luboniu (w pierwszej kolejności) oraz Mosinie (tu może nie gnój, ale kilka solidnych bobków). Wynik mógłby więc być dobry, a jest przeciętny.

Wyjazd przedpracowy, sponsorowany przez jeden kubek kawy Jacobs. Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń.

Po drodze spotkałem znajomego. Pogadaliśmy sobie przez jakieś pięć sekund, bo jechał autem i specjalnie zwolnił podczas wyprzedzania. Dobre i to :)

Czasu na focenie nie miałem, więc tylko symboliczny paprociowy las.
Droga ku światłu
W leśnych słonecznych odstępach
Paprociowy las
Latał nade mną jeden jedyny drapieżnik, myszołów bodajże.
Widziałem myszołowa cień
Potem kurs do pracy. A wcześniej jeszcze chwila na Dębinie. Wyjątkowa cicha i spokojna. Poniedziałki są fajne tylko tu :)
Cisza na poznańskiej Debinie


  • DST 51.60km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.06km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 183m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kurka wodna!

Niedziela, 4 lipca 2021 · dodano: 04.07.2021 | Komentarze 16

No. Dzisiaj mogę w końcu napisać, że pogodowo było ok. Również w temacie wiatru. Po porostu był, ale lekki, do tego specjalnie nie przeszkadzał. I za to mu wyjątkowo brawa :)

Wyjazd wcześniej niż wstępnie planowałem, ale pies sobie zażyczył wyjść w celu załatwienia pilnej potrzeby w nietypowej dla siebie godzinie, więc nie było już sensu się kłaść.

Trasa to po prostu w tę i z powrotem: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo. Tam nastąpiła nawrotka.

To akurat było zgodne z planem, bo postanowiłem zawitać w okolice stawu w Szczodrzykowie, który jest prawdziwą kopalnią ptactwa wodnego. Nie zawiodłem się. Szkoda tylko, że moczykijów było od cholery, przez co skrzydlate przeniosły się na drugą, bardzo odległą stronę. Coś tam się jednak uchwycić dało. Przede wszystkim młode kokoszki, niegdyś nazywane... kurkami wodnymi :)
Młoda kokoszka, kiedyś zwana kurką wodną :)
Zerkająca kokoszka
Kupry kokoszek
Poza tym ujął mnie jeden z perkozów, który upolował rybę po to, żeby przekazać ją młodemu.
Perkoz popyla z rybą do młodego
Karmienie młodzieży
Chwila po konsumpcji śniadania
Rodzinka perkozów
Podskakujący młody perkoz
Młode perkozki
Były również łyski. Stare i młode.
Sunąca łyska
Młoda, nieopierzona jeszcze do końca łyska
Po drugiej stronie drogi chowała się w trawie czapla biała.
Czapla biała polująca w trawie
Oczywiście nie mogło zabraknąć śmieszek.
Mewy przy stawie w Szczodrzykowie
Śmieszki w locie
Śmieszka pod mapięciem
I to wszystko w jednym, wybitnie rolniczym miejscu. Przydałoby się takie pod domem, choć akurat w tym temacie, tylko bardziej leśnym, nie mam na co narzekać :)
Przy stawie w Szczodrzykowie



  • DST 61.30km
  • Czas 02:08
  • VAVG 28.73km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

U Czarusia :)

Sobota, 3 lipca 2021 · dodano: 03.07.2021 | Komentarze 16

Dzisiaj wyszło słońce i o dziwo nie zostało to zaproponowane w pakiecie z ukropem. Miło.

Oczywiście musiał być minus. Jaki? No jaki? Ano wiatr :) Dodam, że gdy na odcinku między Dopiewem a zjazdem na serwisówki kręciłem razem z jednym sympatycznym kolarzem, on sam zaczął marudzić, że jak wyjeżdżał to wiało mu w pysk, a teraz wieje w pysk. Nie mogłem się nie zgodzić.

Trasa poranna, zachodnia: Poznań - Luboń - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Czyli klasyk klasyków.

Byłem w Lisówkach. Zaskoczenie, prawda? :) Tym razem jednak dojechałem do samego końca świata...
Klasyczny koniec świata w Lisówkach :)
...gdzie nawiązałem kolejne znajomości, pytając panią z dziećmi i pieskiem o to, czy gdziekolwiek tutaj jest agroturystyka, bo z chęcią bym się tam zalogował na kilka dni i pozwiedzał tamtejsze lasy na spokojnie. Niestety, tak jak sądziłem, prócz DPS-u, gdzie niestety czworonogów nie akceptują, kiszka :/ No ale za to dowiedziałem się, że i tu pojawiają się wilki, a poza tym zakumplowałem się z Czarusiem :)
Potwór wybiega z traw :)
Poznany dziś w Lisówkach Czaruś :)
Szlachetna mordka Czarusia :)
Cóż, głaskanko było naturalną koleją rzeczy...

Z dziećmi mam dokładnie odwrotnie, najlepiej jak najdalej od nich, poza tymi mi znanymi :)

Uchwyciłem też drapieżnika na niebie. Niestety był tak wysoko, że ledwo co widać, więc mogę tylko domniemywać, że to kania ruda, choć też trochę mi błotniaka przypomina. I bądź tu mądry :)
Kania ruda uchwycona z dołu
Pełna prezentacja kani rudej
Odlatująca kania
Potem już tylko do pracy, bo sobota niestety pracująca :/


  • DST 62.50km
  • Czas 02:12
  • VAVG 28.41km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 160m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

ChipoZOO :)

Piątek, 2 lipca 2021 · dodano: 02.07.2021 | Komentarze 11

Po szczepionce, prócz bólu ramienia, skutków ubocznych brak. No, może jeszcze senność, ale to u mnie norma :)

Wyjazd przedpracowy, w półśnie, z obcym na ramieniu. Już nie mówiąc o chipie :) Czyli powoli, byle do przodu.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań,

Bałem się, że będzie padało, ale na szczęście było tylko szaro, buro i ponuro. Nawet księstwo Trzcielińsko-Lisówkowe jakieś takie bezpłciowe na swojej granicy :)
Na granicy Lisówek i Trzcielina
Potem powrót do domu i dojazd do pracy. Czyli wybitnie bez historii.

Nie miałem wczoraj czasu opisywać, więc dziś nadrabiam. Przy okazji szczepienia na Targach zawitałem na chwilę do nieodległego Starego ZOO. Miejsce jest o tyle fajne, że wstęp - prócz pawilonu zmiennocieplnych - jest darmowy i można kilka ciekawych zwierzaków obejrzeć podczas wizyty w ścisłym centrum Poznania. Wziąłem ze sobą kompakt i kilka okazów uchwyciłem. Szkoda, że słońca nie było, bo wyszło wszystko ciemno.
Brama Starego ZOO w Poznaniu
Elewacja lwiarni w Starym ZOO, Poznań
Zebu ze swoim słynnym garbem
Na baczność!
Alpakowa ciotka-klotka :)
Podszedł do mnie Eryk, nestor tutejszych kózek. Dał się pogłaskać, miło :)
Eryk, senior wśród poznańskich kózek
Głaskanie Eryka :)
Eryk szuka trawki :)
Niełatwa do upolowania, ale chyba najbardziej charakterystyczna, była warzęcha zwyczajna. 
Warzęcha zwyczajna na gałęzi
Warzęcha w trakcie gimnastyki
Warzęcha znudzona życiem :)
Trafił się jeszcze między innymi dzioborożec trąbiący...
Dzioborożec trąbiący
...ibis...
Ibis szkarłatny z asystą
...oraz waruga kasztanowata. Ewidentna miłośniczka ciężkiej muzy :)
Waruga kasztanowata
Waruga - miłośniczka ciężkiej muzy :)


  • DST 52.20km
  • Czas 01:53
  • VAVG 27.72km/h
  • VMAX 61.30km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczepionkowo i rakowo

Czwartek, 1 lipca 2021 · dodano: 01.07.2021 | Komentarze 7

Głównym elementem dzisiejszego dzionka była wizyta na Targach, gdzie miałem przyjąć drugą dawkę szczepionki Pfizera. Przyjąłem, póki co żyję i nie odczuwam skutków ubocznych. Zobaczymy co będzie w nocy :)

W ogóle to mega zdziwko, bo przy pierwszej turze musiałem czekać w długiej kolejce, tym razem za to kompletne pustki. Kilkanaście osób na krzyż, szybka obsługa, choć i nie obyło się bez problemu, bo system mnie... skasował. Podobno nie tylko mnie. Ale pani szybko ogarnęła temat, wpisała ręcznie i mogłem dać sobie legalnie wszczepić mordkę Billa Gatesa, czipa kontrolującego moje myśli wraz z pinem do karty oraz wpuścić całe stado obcych. Czy jakoś tak :)

Rano zdążyłem jeszcze porowerować. Miało padać, ale trafiła się piękna pogoda momentami. Za to wiało jak cholera, czego dowodem niech będzie fałmaks w tym wyjątkowym momencie, gdy miałem podmuch w plecy. Poza tym jechało się koszmarnie, co widać po średniej.

Trasa oczywiście polna i zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Miejscówki znane, więc pojawiły się klasyki. W Lisówkach ambona...
Ambona w Lisówkach
Widok z ambony, Lisówki
Polna droga w Lisówkach
...a w Trzcielinie pozdrowiłem Trzcielonardo :)
Przy bagienku w Trzcielinie
Żółw w Trzcielinie wciąż czuwa :)
A po południu jeszcze wybiegałem Kropę z okazji Dnia Psa (łącznie zrobiłem dzisiaj jeszcze 11 kilometrów piechotą). No i na Dębinie spora niespodzianka - prawdziwy, żywy i całkiem żwawy rak :) Widocznie woda w tutejszych stawach jest czystsza niż się wydaje.
Prawdziwy rak w stawie na poznańskiej Dębinie!