Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198474.30 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2019

Dystans całkowity:1880.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:65:37
Średnia prędkość:28.66 km/h
Maksymalna prędkość:60.20 km/h
Suma podjazdów:8710 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:60.66 km i 2h 07m
Więcej statystyk
  • DST 54.70km
  • Czas 01:49
  • VAVG 30.11km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 217m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gul gul

Niedziela, 11 sierpnia 2019 · dodano: 11.08.2019 | Komentarze 9

Wpis robiony na szybko. Ostrzegam :)

Wczoraj późnym popołudniem nastąpiła BS-owa integracja z wykorzystaniem niewielkiej ilości procentów z kolegą Marcinem (pozdro!), a dziś wyjazd o dziewiątej rano, bo później się nie dało, a szkoda, bo mam naglącą potrzebę wyspania się.

Trasa - typowe, najbardziej klasyczne z klasycznych "kondominiów", czyli z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Krosinko, Dymaczewo, Łódź, Wirobel, Stęszew, Dębienko, Szreniawę i Komorniki do domu.

Skoro pojawił się Luboń, to musi być "coś". Tym razem objazd, o którym dowiedzieć się można dopiero, gdy się przed nim pojawi. Gdziekolwiek wcześniej informacji brak.

Na trasie nic nowego...

...a w Mosinie prawdziwy Gul. I Gul :)

No i najważniejszy element wyjazdu: napotkanie dwóch walczących ze sobą jelonków. Niestety, jakoś zdjęć żałosna, bo zanim zdążyłem podjechać, to widziałem już same kupry :/



Relive TUTAJ, a sama jazda przyzwoita, bo wiatr solidny, ale w miarę sprawiedliwy (o dziwo).


  • DST 57.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 29.53km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żabiennie

Sobota, 10 sierpnia 2019 · dodano: 10.08.2019 | Komentarze 11

Dzisiejszy wypad wypadł (a masło się zmaśliło) na południe, bo stamtąd miało wiać, a ja miałem podczas powrotu delektować się podmuchami w plecy.

No i faktycznie, najpierw wiało z południa. A potem już tylko z zachodu, oczywiście wtedy, gdy zawróciłem. Nawet nie byłem zdziwiony :)

Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Grzybno - Pecna - Drużyna - Krosno - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Wiry - Luboń - Poznań.

Tyle razy jeździłem przez Żabno, a do tej pory nie zauważyłem, że mają taki klimatyczny przystanek. Lepiej późno niż wcale :)

Pałac w Grzybnie, jak i cała wioska, położona kompletnie pośrodku niczego, są jednymi z moich ulubionych.

A gdzieś tutaj miałem towarzysza, czyli potężnego kruka, którego krzyki i nawoływania spowodowały u mnie ciary.


Na wysokości OSP w Żabinku przyuważyłem, że właśnie zmienia się wiatr. Szpetna była moja reakcje, przyznaję :)

Wypad, jak i sam wpis, takie se. Miałem chrapkę na fajną średnią, ale skupiłem się na utrzymaniu pionu :)

TUTAJ Relive.


  • DST 59.25km
  • Czas 02:06
  • VAVG 28.21km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stę(szew)kanie

Piątek, 9 sierpnia 2019 · dodano: 09.08.2019 | Komentarze 9

Wiało dziś tak samo jak wczoraj, jak nie bardziej. Tyle mam do powiedzenia, dziękuję, dobranoc.

No dobra, parę słów wypadałoby jeszcze skrobnąć.

No to... Wiało :) Na tyle, że odpuściłem jakąkolwiek walkę już na starcie, wykonując baaaaaardzo powolne "kondominium" w wersji odwrotnej niż zazwyczaj, czyli: Poznań - Komorniki - Szreniawa - Trzebaw - Dębienko - Stęszew - Witobel - Łódź - Dymaczewo - Krosinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Zatrzymałem się wyjątkowo w Stęszewie, nie żebym jakoś specjalnie był zachwycony tym zadu... tym miasteczkiem, ale trzeba było znaleźć jakiś motyw do fotek. Efekt mizerny, ale przynajmniej wpis nie wygląda łyso :)


W temacie dość zabawnym, czyli laickości państwa na P., kolejny dowód na to, że.. to naprawdę zabawne :)

Myślę, że Najświętsza Maryja Panna do dziś nie może opanować radości z faktu, że została patronką Stęszewa :)

No i na koniec obrazek z jednej z odnóg ulicy Głogowskiej. Normalnie aż "zatęskniłem" za klimatami, jakie tam można zastać zimą. Powoli zaczynam szukać łyżew pasujących do kół rowerowych :)

Dystans jest poszerzony o odcinek "dopracowy".


  • DST 62.50km
  • Czas 02:12
  • VAVG 28.41km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 114m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czarodziej UZ

Czwartek, 8 sierpnia 2019 · dodano: 08.08.2019 | Komentarze 10

Pewnie w tym miejscu, żeby zabrzmiało bardziej pro, powinienem napisać, że dzisiaj była luźna rozkrętka po wczorajszej secie, bo nie można codziennie cisnąć, to niezdrowe, bla bla bla.

A prawda jest taka, że żałosny wynik, jaki osiągnąłem, to maks tego, co dało się wymodzić przy tym wietrze, który wrócił na moje nieszczęście na swoje ulubione tory, z których jeden ma na imię Upierdliwość, a drugi Zmienność. Łącznie to prawdziwy Czarodziej UZ. Duło tak, że każdy mijany większy pojazd zmuszał mnie do schowania się głęboko za barankiem, żeby nie zostać zwianym z drogi. Komfortu nie poprawiały też krajobrazy, czyli pola, pola i pola - ani się schować, ani skorzystać, bo w najlepszym wypadku zacinało z ukosa.

No nic, odfajkowane.

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.


O dziwo nie stałem dziś na ŻADNYM zamkniętym przejeździe kolejowym. Święto jakieś. Czas, który bym na to stracił, poświęciłem na kupno całkiem dobrej jagodzianki w Strusiu :)

Dystans zawiera dojazd do pracy.


  • DST 107.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 30.72km/h
  • VMAX 57.30km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 445m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Seta kościelna, czyli miś na dziś

Środa, 7 sierpnia 2019 · dodano: 07.08.2019 | Komentarze 19

Za zrobienie jakiegoś wspólnego dystansu z kolegą BUS-em wstępnie zbieraliśmy się od jakiegoś czasu, ale wciąż nie pasował któryś z terminów. W końcu jednak udało się zgrać i na wolną środę zaplanować wypad. To znaczy wrrróćć, ja tylko dałem znać, że mi pasuje, ustaliliśmy, że robimy stówę, mamy na nią ze wszystkim maks cztery godziny, a wybór szlaków zostawiłem towarzyszowi, który z natury nie rusza się z domu bez zamiaru zrobienia czegoś w granicach 100+.

Zbiórka została ustalona na punkt dziewiątą rano i niczym w zegarku każdy z nas pojawił się o tej godzinie na Rondzie Śródka (dotarłem tam oczywiście głównie Wartostradą), z którego bez zbędnych formalności udaliśmy się na wschód, czyli ulicą Warszawską, a następnie wzdłuż DK92. I tu, jako że z BUS-em jechałem już któryś raz, dość intuicyjnie poszła nam synchronizacja sposobu jazdy - ja, który jednak wolę zatrzymywać się na czerwonym, chcąc nie chcąc stawałem, a kolega mający do tego tematu, hmm, bardziej luźne podejście, swoimi sposobami mijał skrzyżowania. I każdy był zadowolony, bo jeden mógł oszczędzać siły na dalszą drogę, a drugi (to ja!) z musu cisnąć na pedały, żeby nadrobić różnicę :)

Tak było przez jakieś trzydzieści kilometrów - w tym czasie udało się minąć Swarzędz, Jasin, Paczkowo, Kostrzyn, Siedlec i dotrzeć do Nekli, gdzie nastąpił pierwszy przystanek. I to... przy kościele. Ale za to jakim! Na tyle specyficznym, że aż żal było go dokładnie nie obejrzeć, bo bardziej przypomina cerkiew niż typowe katolickie świątynie.
Elementy lekko obce :) - Kościół św. Andrzeja Apostoła w Nekli
Po zaparkowaniu udało się wyhaczyć pewnego jegomościa koszącego trawę dookoła przybytku. A skoro już tam był, to nie omieszkałem zapytać, czy zamknięty kościół na pewno musi być zamknięty :) Okazało się, że niekoniecznie, owym jegomościem okazał się (sprawdziłem potem w necie, bo był w cywilu) proboszcz, który sam z siebie poleciał na plebanię po klucze i od strony zakrystii wprowadził nas do środka. A tam wiele smaczków, które naprawdę warto zobaczyć, zaczynając od rozet, przez bardziej klasyczne witraże, aż po zabytkowe obrazy, zawierające interesujące wschodnie motywy.
Zabytkowy ołtarz - Kościół św. Andrzeja Apostoła w Nekli
Rozeta cud-miód - Kościół św. Andrzeja Apostoła w Nekli
Zabytkowy obraz ze wschodnimi wpływami - Kościół św. Andrzeja Apostoła w Nekli
Czarno to widzę - kościół w Nekli
Kolejny przykład maestrii w tworzeniu witraży - Kościół św. Andrzeja Apostoła w Nekli
Co ciekawe, budynek nie jest specjalnie stary, bo budowany w latach 1899-1901, na miejscu drewnianej świątyni z XVIII wieku, jednak większość elementów pochodzi właśnie z tamtego okresu. Oprowadzający nas duchowny okazał się całkiem dobrze zorientowany, za co mu chwała, jak i za samą chęć pokazania tego, co najciekawsze. Rzadko chwalę za coś księży, więc tym bardziej brawa :)

Jedyne, co pozostało zagadką, to pytanie: skąd pomysł na taki bizantyjski wygląd?
Widok od wschodu - Kościół św. Andrzeja Apostoła w Nekli
Część pułudniowo-zachodnia - Kościół św. Andrzeja Apostoła w Nekli
Ukrzyżowanie - Kościół św. Andrzeja Apostoła w Nekli
Grobowiec przy kościele w Nekli
Trochę czasu zeszło, trzeba było więc lekko przyspieszyć - do kolekcji zdjęć doszedł jeszcze tylko zabytkowy sprzęt przy niekielskim OSP...
Sikawkowość zaawansowana - OSP Nekla
...a my świetną leśną drogą dotarliśmy do Czerniejewa, gdzie oczywiście nie zamierzaliśmy korzystać z polskiej myśli technicznej.
Polska myśl techniczna :/ - Czerniejewo
Zabawy kątomierzem - Czerniejewo
Całkiem imponujący kościół Jana Chrzciciela został tym razem ominięty...
Kośćiół Jana Chrzciciela w Czerniejewie
...lecz pałacu w Czerniejewie olać się, co zrozumiałe, nie dało. Przepiękny kompleks budynków, które powstawały od 1771 roku, wciąż robi wrażenie, choć ostra renowacja by się przydała, nie ma co ukrywać :)
Zabytkowa brama wjazdowa - Pałac w Czerniejewie
Wozownia, teraz restauracja - Pałac w Czerniejewie
Schody by się przydało odnowić - Pałac w Czerniejewie
Jednak i tak najbardziej urzekł mnie zagadkowo brzmiący Szlak Misiów, który odkryłem za mostkiem, sugerując się podróbą Uszatka :)
Mostek dla misiów :) - Czerniejewo
Zagadkowo brzmiący Szlak Misiów - Czerniejewo
Z daleka jak Uszatek :) - Czerniejewo
Dalsza część trasy to znów znakomity asfalt oraz wynalazki, których się wystrzegaliśmy.
Dalszy ciąg złego zła :) - trasa do Pobiedzisk
Przez Wierzycę i wieś idealną dla propagandystów pewnej rządzącej partii...
Wieś idealna dla wieców pewnej partii :)
...dojechaliśmy do Pobiedzisk, w których nakarmione zostały żappsy, do tego w cenach promocyjnych :) A dalej już świetna trasa przez Puszczę Zielonkę do Tuczna. Tamże zobaczyłem jedne z piękniejszych koni, jakie zdarzyło mi się "upolować".
Przepiękne konie - Puszcza Zielonka
Końcówka, czyli ostatnie 25 kilometrów, to już dobrze objeżdżone rejony - Karłowice, Wierzonka, Kobylnica, Janikowo, Bałtycka, Główna i do Śródki, gdzie nastąpił rozjazd - mnie czekał jeszcze kawałek po bruku i potem Wartostradą do domu.

BUS - dzięki za walkę, motywację do sety oraz za pomysł na trasę, było ciekawie, do tego udało się zdobyć "bonusa" w postaci kompleksowego odwiedzenia kościoła w Nekli, pustego, czyli najciekawszego. Wiatr momentami był upierdliwy, ale jakoś udało się wycisnąć przyzwoitą średnią. Szkoda tylko, że pod koniec już łeb mi pękał, bo zrobiło się dla mnie zdecydowanie za ciepło. Na całe szczęście udało się przejechać bez zagrożenia burzami - te przyszły do Poznania dopiero po południu.

Zdecydowanie pozytywny wyjazd :)

Poniżej trasa, a Relive TUTAJ.



  • DST 62.40km
  • Czas 02:08
  • VAVG 29.25km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wydrokindżał

Wtorek, 6 sierpnia 2019 · dodano: 06.08.2019 | Komentarze 10

Ponownie dzisiaj główną "atrakcją" wypadu był wiatr, łaskawie pomagający (a może bardziej - mniej przeszkadzający) przez jakąś jedną piątą jazdy, a przez resztę centralnie uwalający. No życie. Do tego powoli robi się znów ciepło (dla mnie za ciepło) - fuj!

Trasa to klasyczne "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Szreniawa - Komorniki - Poznań. 

Pisać za bardzo nie ma o czym, bo skończyło się na powolnym człapaniu, więc jedynie dwie smętne fotki :)


W sumie lepiej bawiłem się na spacerze z psem, bo znów udało mi się odbierając nadgodziny spełnić swój proczworonożny obowiązek. Dzisiaj ponownie Dębina, ale tym razem misja pod kryptonimem "kindżał" oraz "wydra" :)
Władczyni kindżałów - Las Dębiński
Dumnie iść przez świat - Las Dębiński
Kijek uratowany :) - Las Dębiński
Wydra! :) - Las Dębiński
Z perspektywy drzew upadłych - Las Dębiński
Póki jeszcze jest zielono - Las Dębiński
Do pracy zaś podjechałem testowo nie Czarnuchem, a staruszkiem STR-em, który został chwilowo reanimowany - po wymianie linek i klocków da się nim jeździć bez większego ryzyka. Tylko po co? :)


  • DST 61.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 29.28km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 135m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niby sympatico

Poniedziałek, 5 sierpnia 2019 · dodano: 05.08.2019 | Komentarze 13

Dzisiaj jazda mogłaby być całkiem sympatyczna, bo temperatura znakomita i słońce takie nieśmiałe, gdyby nie wiatr, który zachowywał się z grubsza tak samo jak wczoraj - upierdliwie i złośliwie. Wiem, nic nowego nie napisałem, ale troszkę zasłużonej żółci się należy gnojowi za to, że znów nie zamierzał pomagać w temacie walki o średnią, a wręcz chciał ją sprytnie uwalić. W sumie się udało :)

Trasa to znów sporo miejskich klimatów, poszerzonych o te swarzędzkie, wcale nie lepsze, a fragmentami nawet gorsze. Trasa: Dębiec - Wartostrada - Malta - Warszawska - Antoninek - Swarzędz - Jasin - Paczkowo - Siekierki - Gowarzewo - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiecki - dom.

Przygód - na szczęście - zabrakło, czyli nuuuuda :)
Wiejsko, anielsko...
Malta - fotka klasyczna
Relive TUTAJ.

Dystans zawiera drogę do pracy, ale jeszcze przed nią udało mi się zrobić pięciokilometrowy spacer z Kropą po Dębinie, dziś fantastycznie pustej. Za to po raz pierwszy widziałem tu taaaaaką rybę (to ten podłużny cień widoczny w prawym dolnym rogu).
Taaaaaka ryba (widoczna w prawym rogu) - Dębin
Pies za to w nastroju klasycznym :)
Potwór z bagien - Dębina
Kropkozaur - Dębina

Relive z Dębiny - TUTAJ.


  • DST 55.20km
  • Czas 01:53
  • VAVG 29.31km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

OSP-ale

Niedziela, 4 sierpnia 2019 · dodano: 04.08.2019 | Komentarze 14

Mimo wolnej niedziel byłem ograniczony czasowo, ale jakoś udało się zarówno w miarę wyspać, jak i zrobić swoje pięć dych przed południem. To jak godzenie żywiołów niemalże.

W końcu udało mi się wykonać plan, z którego ostatnio wycofywałem się przez korki już podczas jazdy, czyli pojechać tam i z powrotem na północ, przez całe miasto i dalej, żeby sprawdzić, jak pozmieniały się okolice trasy na Oborniki. Nie żeby było tam coś interesującego (wręcz przeciwnie), ale czasem trzeba zrobić obchód podwórka.

Tym samym dzisiejszy kurs to glizda w wersji: Dębiec - Hetmańska - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Obornicka - Suchy Las - Jelonek - Złotniki - Złotkowo - Chludowo, tam objazd wsi i nawrotka praktycznie swoimi śladami.

Z braku większych atrakcji, obowiązkową fotę z rowerem zrobiłem przy OSP w Chludowie. Gdzieś trzeba było :)


Przy okazji wyhaczyłem ulicę przy której śmiało mogliby mieszkać rodzimi artyści, piłkarze i spora grupa polityków.

W tym czasie kibicowały mi dwa kropkopodobne stwory :)

W sumie jechałoby się całkiem miło i sympatycznie, gdyby nie wiatr, który wczoraj chwaliłem, a dzisiaj już tylko przeklinałem. Miał pomagać przy powrocie, a tymczasem... Oto ujęcie, gdy jechałem na północ...
...a to w tym samym miejscu podczas powrotu. Dziękuję, wredny gnoju! Moja skopana średnia również :)

O tym, że dawno mnie nie było w tych rejonach, niech świadczy fakt, że w międzyczasie powstał za Złotkowem pałac prezydencki za niemieckie pieniądze :)

A tu moje ulubione oznakowanie w Poznaniu, na Moście Narutowicza, tym razem sfocone z drugiej strony niż zazwyczaj - po raz kolejny jednak wybaczyłem kierowcom, że jechali po drodze pieszo-rowerowej, zgodnie z oznakowaniem umieszczonym po prawej. Niech mają :)

Tu zagadka - po co jest ta sygnalizacja, jeśli weźmie się pod uwagę, iż nie ma tu (znów Złotkowo) żadnego styku z inną drogą, a najbliższa zebra jest kilkaset metrów dalej? Od razu mówię, że nie znam odpowiedzi :)

No i na koniec ulica Dmowskiego i pozostałości po jednej z wielu antyrowerowych zemst Grobelnego. W sumie jaki patron, takie realia - arcypolskość w pigułce :)

Relive TUTAJ.


  • DST 65.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 30.23km/h
  • VMAX 54.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 246m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sierpienie

Sobota, 3 sierpnia 2019 · dodano: 03.08.2019 | Komentarze 12

Wbrew możliwym tytułowym skojarzeniom, nie cierpiałem dziś podczas jazdy, a wręcz przeciwnie - pogoda jest na początku sierpnia na tyle znakomita, że kręci się z przyjemnością. Nie ma upałów, póki co nie pada, wiatr wieje mało upierdliwie... Zacnie.

Pewnie gdyby nie odcinek miejski (kolejny już raz), byłoby jeszcze fajniej, choć i tak dziś względem wczorajszego dzionka było o piekło lepiej - większość aut jakby wyparowało z ulic, a na czerwonym stałem jedynie gdzieś w 80% możliwych przypadków, a nie w stu :)

Trasa to sprawdzone północno-zachodnie kółeczko: Dębiec - Górecka - Hetmańska - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Strzeszyn - Psarskie - Kiekrz - Rogierówko - Kobylniki - Sady - Swadzim - Batorowo - Lusowo - Zakrzewo - serwisówki - Plewiska - Poznań. Tak jak na Relive, które pokazuje pod koniec szaleństwo Endo :)

Zaliczyłem oczywiście Koszalińską, a jak :) Mam słabość do tej pięknie położonej w lesie długiej ulicy, na której nie może się obyć bez klasycznej foty. Dziś z lekko innej perspektywy.

Reszta bez zmian - czyli polna nuda.

Od Strzeszyna do Kiekrza kręciłem z pewnym szoszonem na karbonie, który usilnie (która to już osoba?) namawiał mnie na spd. Argumenty jak zwykle logiczne, ale kto powiedział, że rowerem musi rządzić logika? :) A gdy zbliżaliśmy się do przejazdu kolejowego na Psarskim i zobaczyliśmy zamknięte rogatki, zaczęliśmy gadać o tym, że najgorzej, gdy ten się otwiera, a po sekundzie zamyka ten sto metrów dalej. I... zostało wykrakane. Bo dokładnie tak było. 

Do dystansu doszedł jeszcze dojazd do pracy.

Przypomniałem sobie, że zapomniałem :) O czym? O podsumowaniu lipca. Miesiąc to był specyficzny - zaczęty w górach, potem z awarią szosy i tygodniem eksplorowania wielkopolskich lasów, a gdy wróciłem na wąskie koła, to zamiennie były albo upały, albo wiatr. Jakoś się jednak udało uzbierać te 1815 kilometrów, z nieciekawą średnią na poziomie 27,7 km/h. Spacerów z Kropą wyszło jakoś mniej, bo tylko 55 km, ale miesiąc miałem wybitnie zarobiony.


  • DST 72.20km
  • Czas 02:32
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 231m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sobotnio i turystycznie

Piątek, 2 sierpnia 2019 · dodano: 02.08.2019 | Komentarze 8

Dzisiejszy wypad zawiera jedno kluczowe słowo: korki. Co z tego, że pogoda była sympatyczna, nie wiało specjalnie, nie padało i takie tam, skoro głównie stałem?

No właśnie. Czekam na odpowiedź :) W sumie to nie czekam, ale jakoś trzeba zamknąć pierwszy marudzący wątek.

Pierwotnie miałem wykonać - w związku z północnymi podmuchami - trasę w tę i z powrotem, ale gdy już przepchałem się przez cały Poznań na osi S-N (Dębiec - Górecka - Hemtańska - Górczyn - Jeżyce - Golęcin - Obornicka) i przez Suchy Las dopchałem do miejsc nieco luźniejszych, stwierdziłem, że nie ma opcji, wracam naokoło, z wiatrem bocznym, ale mimo wszystko mniej szkodliwym dla mózgu. Tym samym do domu dotarłem zaliczając miejscowości: Jelonek, Złotniki, Sobota, Bytkowo, Rokietnica, Starzyny, a następnie poznański Kiekrz, Strzeszyn, ponownie Golęcin, Jeżyce, Grunwald i Górczyn.

Znów byłem dziś o dzień za wcześnie :)

Klasyczna fotka z Koszalińskiej, dziś z innej strony.

Natomiast cała reszta z grubsza wyglądała tak:


Później jeszcze rowerem do pracy - na Dolnej Wildzie zostałbym placuszkiem, ale takim uprzywilejowanym placuszkiem, bo miałem pierwszeństwo na przejeździe rowerowym. Kierowca przynajmniej miał na tyle przyzwoitości, żeby zapytać, czy wszystko ok i przeprosić.

Reszta kilometrów to krótkie oprowadzanie bikestatsowego Axassa po centrum, bo kolega wybrał się z Łodzi na maraton w Kórniku, jako punkt przesiadkowy wybierając właśnie Poznań. Mam nadzieję, że miasto się podobało (wstępnie wiem, że tak, ale o szczegółach przeczytam dopiero za kilka dni), choć mój Czarnuch był tu zdecydowanie bardziej praktyczny niż szosa :)