Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197597.20 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2018

Dystans całkowity:1722.82 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:58:43
Średnia prędkość:29.34 km/h
Maksymalna prędkość:55.40 km/h
Suma podjazdów:7124 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:55.57 km i 1h 53m
Więcej statystyk
  • DST 53.20km
  • Czas 01:50
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 222m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

O traktorze, skuterze i bandzie idiotów

Poniedziałek, 21 maja 2018 · dodano: 21.05.2018 | Komentarze 16

Rowerowo w tym wpisie nie będzie wiele do napisania – wciąż wieje ze wschodu, do tego znaczniej silniej niż wczoraj, coś w okolicach pięciu „emenesów”. Do tego dość ciepło, ale jeszcze tak do przeżycia, a nie do… nie przeżycia. Na to pewnie przyjdzie czas latem.

Trasę wykonałem dziś mega dziwną, głównie dlatego, że znudziły mi się już te standardowe, a poza tym nie uśmiechało mi się dymanie pod koniec pod wiatr (choć oczywiście tego i tak nie uniknąłem), a także jak zwykle chciałem uniknąć DDR-ki na Starołęckiej. Finalnie wyszło… specyficznie, co widać na Relive: dom – Lasek Dębiecki – Starołęka – Krzesiny – Jaryszki – Koninko – Sypniewo – Głuszyna – Babki – Czapury – nawrotka do poznańskiej Głuszyny – Daszewice – Kamionki – Koninko – Jaryszki – Krzesiny – Starołęka – Lasek Dębiński – dom. DDR-ka nawet nienaruszona :)

Gdzieś na zakręcie w Daszewicach podpiąłem się pod sympatycznie jadący traktor, ciesząc się tym 40 km/h pod wiatr przez… pół kilometra, bo gnojek skręcił :/ Natomiast trochę wcześniej, na Krzesinach, to z kolei ja posłużyłem jako lokomotywa… skuterowi, który usiadł mi na kole i nie chciał wyprzedzić, mimo moich delikatnych sugestii, że by wypadało. W związku z tym wyjątkowo zjechałem na tamtejszą śmieszkę, bo za łosia robić nie zamierzałem, tym bardziej, że nie widziałem sensu w ochranianiu przed wiatrem czegoś, co napędzane jest mechanicznie. No jakoś logicznie mi to nie chciało grać :)

Wczoraj byłem na pewnym „meczu”, a w sumie na jego... większej części, bo jakoś dalej nie było jak już oglądać. I jeśli uważam za ok, a nawet podoba mi się to...

...rozumiem ten napis...

...to demolowania własnego stadionu przez bandę troglobiców, polowania na "piłkarzy" i na "własne" życzenie skazywania normalnych miłośników piłki w Poznaniu na to, że stadion będzie można sobie pooglądać przez jakiś czas jedynie z okazji koncertu Dody, Zenka Martyniuka czy jakichś innych Sławomirów, już kurna nie ogarniam. Banda debili.




  • DST 53.10km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.63km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

(Nie)wolno(ść)

Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 20.05.2018 | Komentarze 8

Podczas kolejnej zaliczanej już wolnej od wolności (wyboru) wolnej niedzieli byłem już bogatszy o wiedzę podstawową - unikać miejsc, które same z siebie przyciągają ludzi, którzy odczuwają egzystencjalną lukę w głowach spowodowaną pozamykanymi świątyniami. Oczywiście tymi handlowymi, bo te mniej popularne wciąż były otwarte. Do wspomnianych miejscówek należą w Poznaniu głównie Malta oraz Wartostrada. Udało się, choć w zamian dostałem czerwoną falę na Garbarach, ale cóż, i tak straciłem mniej nerwów :)

Trasa dzisiejsza to wschodnie kółeczko o kształcie z grubsza przypominającym kształt Polski w granicach, które zawdzięczamy m.in. Stalinowi (ach, ta Jałta): Dębiec - Hetmańska - Starołęcka - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Gowarzewo - Siekierki - Paczkowo - Swarzędz - Antoninek - Sródka - centrum - Dębiec. Czyli głównie pola, pola i pola. Plus czerwone światła, oczywiście :) Ale o dziwo wyszło przyzwoicie, a mogło być lepiej, niestety miasto to miasto, a wiatr to wiatr :)

Udało mi się wyprzedzić trzech kolarzy, niestety żaden nie chciał gonić, raz natomiast doszła mnie mała grupka, do której się dołączyłem, niestety tylko na jakieś dwa kilometry, bo pojechali dalej inną drogą. Przygód nie było, ani nawet motywu do zdjęcia, więc dziś tylko jedno (przynajmniej na limicie oszczędzę) ze skoku w bok na poznański Rynek.




  • DST 73.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 28.82km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 272m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Biedrusko i biedpolsko

Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 19.05.2018 | Komentarze 12

Oj, wymęczyła mnie ta dzisiejsza jazda - nie dość, że w większości po mieście (południe-północ i z powrotem), jak to ostatnio bywa przed niehandlową niedzielą zakorkowane niczym w poniedziałkowy poranek, to jeszcze mój ukochany i wielbiony wiaterek dymał to z lewa, to z prawa, byle mi pod koła, a nie w plecy. Norma zresztą :)

Gdy już wydostałem się z Dębca i przez Głogowską dotarłem do centrum. gdzieś od wysokości naszego pekapowego chlebaka, przez Targi aż po końcówkę Kaponiery spotkałem paru Spidermanów, kilku bohaterów "Gry o tron", jakichś mieszkańców Hogwartu, wróżki, czarodziejów, coś nieokreślonego, a także dość grubawego jednorożca płci żeńskiej. Znaczy się Pyrkon w pelni :)

Nowy Bałtyk - zgodnie z prognozami - wygrał plebiscyt na Bryłę Roku, co cieszy. Tak więc gratuluję i po raz kolejny wklejam jego sylwetkę, niech ma.

Dopchałem się jakoś do Piątkowa...

...i wspiąłem na Morasko, by za Radojewem mieć okazję do testowania w tę stronę niedawno odkrytej części rewelacyjnej (!) drogi rowerowej, która powstaje w kierunku Biedruska. Jest naprawdę godnie, oby tylko czegoś nie spieprzono, bo jeszcze spory kawałek został do zrobienia.

Niestety samo Biedrusko to plus (czyli początkowy pas rowerowy), który potem zamienia się w spory minus (czyli polski dotychczasowy kostkowy skansenowy standard), ciągnący się aż do Bolechowa, zawierający m.in. kwintesencję mojej nienawiści do DDR-ek. O taką:

Zresztą dalej nie było o wiele lepiej, ale o abstrakcjach przed i za Owińskami już sporo napisałem, więc powstrzymam się tym razem od bluzgów. Po przekroczeniu, tak filozoficznie, granicy Poznania, znów wróciłem na chwilę do rowerowej cywilizacji, przez Gdyńską docierając do Wartostrady. A tam... weekendowe realia. Na wszelki wypadek krzyczałem, że jadę, już kilkaset metrów wcześniej.


A tu gratis zdjęcie dla miłośników fejsbukowego ścieku o nazwie "Stop islamizacji Europy", czy jak to tam się wabi. Proszę, oto przykład - niby ćwiczą jogę, a pewnie podświadomie kierują się na Mekkę, żeby potem gwałcić niewinne polskie dziewczyny i niewinnych polskich chłopców :)

A na koniec przykład wspomnianej rodzimej niewinności. Pierwszy i drugi samochód to potencjalni (a w sumie bardzo realni) mordercy - wyprzedzanie na podwójnej ciągłej (ten pierwszy już zdążył zjechać, a linia jednostronnie przekraczalna kończy się chwilę dalej), przed zakrętem, z idealną widocznością... na mnie. W sumie chyba powinienem dziękować, że łaskawie wrócili na swój pas...?

Cholera, połowa miesiąca, a limit na zdjęcia prawie wyczerpany. Czas odstawić focenie i przestawić się na Relive (dzisiejsza trasa - tu). Dystans całkowity został powiększony o ponad dwadzieścia kilometrów jazdy crossem do pracy i z pracy, a potem do pracy. Lepiej nie wnikać :)


  • DST 52.70km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.01km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Podjazdy 156m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zas(a)pany

Piątek, 18 maja 2018 · dodano: 18.05.2018 | Komentarze 17

Jeśli ktoś jest mi w stanie powiedzieć, kiedy do cholery w końcu uda mi się wyspać, będę dozgonnie wdzięczny, przygotuję się do tej daty, kupię kwiaty, wino, takie tam :) Dziś nad ranem wszystko szło ku dobremu, pies o dziwo nie szalał, Żona do pracy szła dopiero na dziewiątą, śniłem całkiem smacznie, a tu nagle za dwadzieścia siódma (!)... upojny dźwięk kosiarki zza okna. W półśnie zamknąłem ów łącznik ze światem zewnętrznym, ciesząc się przytłumieniem dźwięku koszenia. Piętnaście minut później... wiertarka, bo piętro niżej zaczął się remont. Gdy Kropa zaczęła szaleć, a potem nadleciało F16, wiedziałem już, że to nie będzie TEN dzień, gdy pójdę wyspany do pracy. No nie tym razem.

Dziś już nie padało, więc spokojnie mogłem na rower ruszyć szosą. Niestety wiało z północnego zachodu (mocno, a nawet bardzo mocno), co oznaczało dla mnie kurs przez miasto, do tego przez tę jej część bez Wartostrady. A nawet bez Warty, co może i jest jakimś wytłumaczeniem :) Najpierw więc z korków na Dębcu ruszyłem przez korki na Górczynie do korków na Grunwaldzie, gdzie wpiąłem się w DDR-kę przy Bułgarskiej, zatrzymując na chwilę przy stadionie i cykając fotkę jednego z niewielu pozytywnych elementów tyczących się poznańskiego Lecha, przynajmniej w tym sezonie :)

Kawałek dalej, na skrzyżowaniu Polskiej z Dąbrowskiego, napotkałem na taką oto sympatyczną naklejkę. Wspieram w stu procentach :)

Następnie już drogą mniej zapuszkowaną, ale też praktycznie nieosłoniętą od podmuchów, dotarłem przez Przeźmierowo i Swadzim do Sadów, gdzie z daleka uwieczniłem przerażający mnie mentalnie widok amerykańskiego obozu koncentracyjnego, tego na "A" :)

W Tarnowie Podgórnym zrobiłem kursik przez miasteczko, wciąż dając plusa tamtejszej asfaltowej ścieżce, szkoda tylko, że jest ona ostatnimi czasy widocznie zaniedbana. I tak jednak to nic wobec koszmaru, który jest kawałek dalej, na odcinku do Lusowa. Nazwany jest on na Stravie obrazowo jak "płyty z gównolitu, 2,5 km", a ja tu nie mam więcej do dodania :) Szkoda, że akurat tutaj chwilę miałem z wiatrem, bo średnio skorzystałem.

Dalej o wiele lepiej nie było, bo jeszcze czekała mnie kostkowa lusowska śmieszka, a dopiero od Zakrzewa przez serwisówki i Plewiska do Poznania było w miarę sympatycznie. A sumarycznie wyszło "tak se".

Tyle... idę spać. A nie, jestem w pracy. To... idę spać ;)

Aha,tu Relive za dziś.


  • DST 56.80km
  • Czas 02:10
  • VAVG 26.22km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 203m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieglutochomikodystans

Czwartek, 17 maja 2018 · dodano: 17.05.2018 | Komentarze 11

I znów będzie, że pisałem, że nie pojeżdżę, a pojeździłem :) Ale już się tłumaczę, zanim spadną na mnie gromy z jasnego BS-a!

Od rana - zgodnie z prognozami - padało. Generalnie dość mocno, więc nawet usiadłem na chomika, ale jak się okazało mam jeszcze pewną misję wychowawczą do wykonania - nauczenia psa, że te moje kręcące się w powietrzu nogi nie są najlepszym obiektem do zabawy. Po jakichś pięciu minutach więc zszedłem, spojrzałem za okno, a tam już "jedynie" mżawka. No to... stwierdziłem, że spróbuję testowo wykręcić gluta crossem.

Ulicę po wyruszeniu byłem już cały mokry. No ale przecież nie po to startowałem, żeby się cofać. Pojechałem wzdłuż ulicy Ostatniej, gdzie bym został skasowany na rowerowo przejazdowym zielonym przez jakiegoś strzałkowca, oczywiście w BMW. Gnój jeszcze mi poklaksonił, więc zacząłem go gonić, ale puszka ma tę jedyną przewagę, że jest szybsza od dwóch kółek, niestety. Jakoś opłotkami dotarłem do Junikowa i wzdłuż cmentarza dobiłem do Skórzewa.

Tam niemal dostałem choroby morskiej od jazdy po tamtejszej "płyń oceanie, płyń" DDR-ce, zakręciłem się przed Dąbrówką i serwisówkami ruszyłem do Plewisk, skąd już najkrótszą drogą dojechałem do domu. Glut został zrobiony, ale jakoś było mi mało, tym bardziej, że przestało lać. Wymyśliłem więc sobie, że ogarnę co trzeba psiego w domu i wyjdę do pracy o tyle wcześnie, żeby dokręcić do pięciu dych. Czasu było niewiele, więc wybrałem najmniej kolizyjną z wersji, czyli kurs Wartostradą do końca, nawrotkę, powrót znów tym samym szlakiem i dokrętkę do centrum. Tym samym z niczego wyszedł najpierw chomik, który zamienił się w gluta, a finalnie - w miarę normalną jazdę, choć przy jak zwykle upierdliwie gnojącym północnym wietrze.

Rrelive inny niż inne - tu.

PS. Dodałem do całości dystans wieczorny praca - dom.


  • DST 52.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 29.71km/h
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 217m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po niemiecku

Środa, 16 maja 2018 · dodano: 16.05.2018 | Komentarze 16

Pogoda trochę wyluzowała, czyli wiatr się minimalnie uspokoił, za to przyszło zagrożenie burzami. Póki co, jak się okazało, na razie teoretyczne, choć kilka razy po drodze zachmurzyło się na tyle, że spodziewałem się już, iż wrócę mokry.

Wiało wciąż ze wschodu, więc jak zwykle ruszyłem właśnie w kierunku "pod wmordewind". I znów doceniłem błogosławieństwo nowego odcinka Wartostrady, do którego niełatwo jest się dostać z mojej strony, ala jak już się to zrobi, to jest po niemiecku - boSSko :) Szkoda jedynie, że póki co nie ma opcji przemieszczenia się przy każdym moście z jednego na drugi brzeg, przez co musiałem jednak trochę miejskich rozkoszy zaliczyć.

Kawałek wzdłuż Malty, aż do Warszawskiej, był w miarę dziś przejezdny, ale po raz kolejny widziałem kilkanaście przykładów tego, że zrozumienie znaku zakazu ruchu pieszych przekracza mentalne zdolności niektórych rodaków. Za to głos wyborczy zapewne posiadają i jest jak jest :)

Po wydostaniu się z Poznania i Swarzędza można było w końcu zacząć kręcić, więc zrobiłem co mogłem, żeby nadrobić to, co straciłem na światłach i w korkach. W Paczkowie skręciłem na Siekierki i Gowarzewo, gdzie zakwitłem na sygnalizacji tymczasowej przy budowanym rondzie. Nie sam, bo pojawił się po chwili jeszcze jeden kolarz, z którym pojechałem kawałek do Tulec, gdzie każdy skręcił w swoją stronę. Szkoda, że kolega nie pojawił się wcześniej, tylko na odcinku teoretycznie z wiatrem, a praktycznie - z podmuchem bocznym.

Powrót przez Żerniki, Jaryszki, Krzesiny, Starołękę i Lasek Dębiński. Całość w wersji Relive o tu tu :)

Jutro raczej przerwa, bo wszystkie pogodynki solidarnie zapowiadają deszcz od samego rana przez cały dzień. A liczenia na to, że tym razem pomylą, byłoby bezsensowną naiwnością.


  • DST 51.15km
  • Czas 01:44
  • VAVG 29.51km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

PoWolnie

Wtorek, 15 maja 2018 · dodano: 15.05.2018 | Komentarze 21

Dzisiaj wiatr przez prawie całą drogę mi pomagał...

...a potem się obudziłem :)

Oczywiście realia były... realne. Wmordewind o solidnej mocy i tyle. Do tego rano jakieś dziwne chmury, które nawet przerodziły się w mało upierdliwy deszcz. Plusem dnia było za to to, że nie musiałem iść dzisiaj do roboty, więc wyjazd nastąpił grubo po dziesiątej, po śniadaniu.

Trasa to - podobnie jak wczoraj - "zmodyfikowany muminek", ale tym razem w drugą stronę, czyli z domu przez Lasek Dębiński, Starołękę, Krzesiny, Koninko, Kamionki, Daszewice, Babki, Czapury, Wiórek, Rogalinek, Puszczykowo, Łęczycę oraz Luboń do Poznania.

Na hopce pomiędzy Łęczycą a Wirami zobaczyłem motywatora. A w sumie nawet dwa :) I... udało się. Miny wyprzedzanych prowadzących skutery - bezcenne. No i dogonić się nie dałem. Lekko mi to poprawiło morale, bo średnia ogólna przez ten cholerny wiatr znów średnia.

Wczoraj skończyłem słuchać audiobooka "Był sobie pies" W. Bruce Camerona. Rewelacyjna książka, mam podejrzenia, że autor w przeszłości miał cztery nogi i długie uszy :) Bobiko - wielkie dzięki za polecenie!

A skoro już jesteśmy przy psach - po południu odbył się jeszcze spory, kilkukilometrowy spacer po Lasku Dębińskim. W sumie chyba mimo wszystko wolę to robić w wolne dni niż pykanie większych dystansów rowerem. Starzeję się?

No to jeszcze chwila Kropagandy :)




  • DST 51.20km
  • Czas 01:47
  • VAVG 28.71km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiet-cz-rz-nie

Poniedziałek, 14 maja 2018 · dodano: 14.05.2018 | Komentarze 10

Powtórka z wczorajszej rozrywki. Bardzo marnej jakościowo rozrywki. Czyli znów wietrznie, a i chyba niestety wiecznie, bo końca tych podmuchów w prognozach nie widać.

Starałem się wymyślić trasę na wschód jak najbardziej osłoniętą, ale jak zwykle nie wyszło. Wydmuchało mnie za wszystkie czasy, a pomocy nie odczułem praktycznie w ogóle. Finalnie na mapie (tu Relive) wyszedł lekko zmodyfikowany "muminek": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Rogalinek - Wiórek - Czapury - Babki - Daszewice - Kamionki - Koninko - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Lasek Dębiński - dom.

Pomiędzy Koninkiem a Poznaniem postawiłem pociągnąć za sobą ambitnie kręcącego rowerzystę, który jak sam przyznał jeździ rowerem do pracy, bo samochodem by nie zdążył :) Poza tym gdy zapytałem dokąd podąża, odpowiedział, że na komendę, a na moje pierwsze skojarzenie czy jest policjantem, odrzekł, że wręcz przeciwnie - strażakiem. W tym momencie moja sympatia do niego wzrosła o jakieś 353528% :) Ponarzekaliśmy - a jak - na wiatr i każdy rozjechał się w swoją stronę. Ja do roboty na swoje osiem godzin, kolega na... dwadzieścia cztery.

W Kamionkach natrafiłem na sympatyczne wodne miejsce, o którym nie miałem pojęcia. Przy okazji znalazłem kolejne praktyczne zastosowanie do kupionego nie tak dawno temu litrowego bidonu :)

Natomiast na śmieszce w Puszczykowie, po której jechałem chcąc irracjonalnie być grzecznym, w pewnym momencie prawie zapadłem się pod ziemię na jakiejś dziurze. Od razu się zatrzymałem, bo mam przykre doświadczenia w tym temacie, na szczęście mocne koła w nowym rowerze póki co spisują się bez zarzutu. Uff. A że już się zatrzymałem, to cyknąłem fotę.

Dziadyga wrócił do Łęczycy, to z newsów :)


  • DST 52.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.16km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 223m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Antyspin

Niedziela, 13 maja 2018 · dodano: 13.05.2018 | Komentarze 7

Wczorajsza wieczorna wizyta znajomych u nas lekko się, hmm, upłynniła i przedłużyła, więc dzisiejszy wyjazd siłą rzeczy nastąpił dość późno, bo koło południa, gdy już byłem pewien, że resztki... eeee.... kawy i herbaty wyparowały. Z teiną i kofeiną nie ma żartów! :)

Pogoda wydawała się piękna, niepokoiło mnie tylko jedno - to, że gałęzie drzew próbowały wlecieć mi do okna. Taaa, już wiedziałem, że dziś nie ma sensu się spinać, bo tak czy siak wiatr mnie uwali. No i niestety się nie zawiodłem. Planowałem wstępnie kurs we wschodnie rejony, żeby mieć choć iluzoryczne szanse na podmuch w plecy podczas powrotu (czyli zgodnie z wewnętrznymi zasadami, które najczęściej przeradzają się w kwasy), ale gdy po dojechaniu do Mosiny czułem i tak ataki z każdej strony, stwierdziłem, że nie będę kopał się z kobyłą i kręciłem dalej "kondominium" przez Dymaczewo, Łódź, Stęszew i Komorniki do domu, czyli kompletnie jak nie ja. W efekcie wmordewind mi nie pomógł, gdy mógł, za to solidnie wymęczył na ostatnich dwudziestu kilometrach. No i finalnie jest, jak jest.

Nawet specjalnie motywów do zdjęć nie było, więc jedynie jedno pro forma.

Nie zabrakło tylko tego, co zakwita w dwie środkowe niedziele każdego miesiąca, czyli niedzielnych kierowców, niedzielnych rowerzystów oraz niedzielnych pieszych. Jednak w galeriach stwarzają mniejsze zagrożenie :)

Tu Relive.


  • DST 54.25km
  • Czas 01:46
  • VAVG 30.71km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 233m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niemarud :)

Sobota, 12 maja 2018 · dodano: 12.05.2018 | Komentarze 8

Po raz kolejny prognozy na szczęście zostały zaburzone, czyli: miały być burze, a ich nie było. Super :)

Poza tym znów chciałem podziękować za Wartostradę, dzięki której sporą część miasta udało mi się pokonać całkiem płynnie, choć już podczas powrotu i tak zakwitłem dobrych kilka razy na światłach tam, gdzie jej nie było, co mi lekko zaburzyło w miarę przyzwoitą średnią. Wyjątkowo jednak nie zamierzam dziś marudzić (spokojnie, nic mi nie dolega, nie mam gorączki ani nie miałem wypadku, przez który upadłem na łeb). Nawet wiatr, mimo że zmienny i momentami upierdliwy, jakoś dziś był do ogarnięcia.

Trasę wykonałem dziś sprawdzoną, północno-wschodnią, w wariancie: Dębiec - AWF - Wartostrada - Bałtycka - Bogucin - Kobylnica - Wierzonka - Karłowice, tam nawrotka - Wierzonka - Mielno - Kicin - Koziegłowy - Chemiczna - Warostrada - AWF - Dębiec. O tak, jak na Relive.

Na wspomnianej Wartostradzie oznaczono punkty kluczowe dla życia :)

Na wsiach wszystko się wciąż pięknie barwi...

A i w mieście dzieją się cuda - na budynku po prawej, czyli Collegium Altum Uniwersytetu Ekonomicznego, zagnieździły się niedawno najprawdziwsze sokoły z małymi!

Raz zostałem srogo zawstydzony, gdy wyprzedziło mnie Ferrari 126p :) W sumie dawno go na drogach nie widziałem.

Natomiast przed samym wyjazdem nastąpiła próba dywersji :)

"Czyżby było ci to potrzebne na rower? Kurczę, co za przypadek, że akurat znalazło się w moich zębach, mimo że znajdowało się po drugiej stronie pokoju, na krześle. Upsi" :)