Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198816.80 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.87 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2015

Dystans całkowity:1372.19 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:48:18
Średnia prędkość:28.41 km/h
Maksymalna prędkość:58.10 km/h
Suma podjazdów:3845 m
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:50.82 km i 1h 47m
Więcej statystyk
  • DST 52.10km
  • Czas 01:50
  • VAVG 28.42km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

P-nek

Wtorek, 8 grudnia 2015 · dodano: 08.12.2015 | Komentarze 14

Wyjechać musiałem dziś wcześniej (przed ósmą), gdy mgła osadzała szadź (cokolwiek to oznacza), a asfalty były jeszcze mokre. Oznaczało to zdecydowanie bardziej ostrożną jazdę niż zazwyczaj. I pokonywanie torowisk na wstecznym.

Wiatr zmienił się na południowo-wschodni, co dało mi okazję przywitania się z dawno niewidzianą ulicą Starołęcką. Aktualnie oprócz standardowych korków czekała tam na mnie blokująca ruch śmieciarka, wóz czyszczący Remondisu oraz kilka małych remontów, które od razu skojarzyły mi się z budowaniem nowych dziur wewnątrz aktywnego wulkanu. I mniej więcej tak wyglądało.

Pokręciłem trasą przez Czapury, Daszewice i Borówiec do Robakowa, gdzie wjechałem sobie w lasu i zafundowałem kawałek przełaju. Fajne to.

Wracałem swoimi śladami i poczułem się jak medium. Bo od wczoraj jeżdżę ddr-kami, co mi się w cieplejszych miesiącach niezwykle rzadko zdarza. I przez te dwa dni trzy razy mijała mnie policja dokładnie chwilę po tym, jak się na nich znajdowałem. Trzy stówy do przodu :)

Wczesnym rankiem mój mózg pracuje specyficznie. Dziś wygenerował takiego werbalnego, sucharowego mema:

- Jaka jest ulubiona pora dnia Kwaśniewskiego?

- Polanek.


  • DST 53.40km
  • Czas 01:50
  • VAVG 29.13km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 69m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Którędy na Dębiec?

Poniedziałek, 7 grudnia 2015 · dodano: 07.12.2015 | Komentarze 7

Zdecydowanie  podoba mi się tegojesienna wiosna. Co prawda podobno ma trwać już niestety niedługo, ale  co pokręcę w przyzwoitych warunkach to moje. Mogłoby wiać trochę słabiej (wystarczy zaledwie o jakieś 40 km/h mniej i będę w miarę happy), ale marudzić nie mam zamiaru.

Zrobiłem dziś skromne kółeczko przez Plewiska, Skórzewo, Dopiewo, Fiałkowo, Zakrzewo, Wysogotowo i Junikowo. Kręciłem ostrożnie, z lekką obawą o przeskakujący napęd, ale o dziwo solidne nasmarowanie dało rezultaty. Biję się z myślami czy na kolejne dni nie zamontować sobie pod siodłem podręcznego wiadra z łojem na wszelki wypadek :)

Jakieś dwa kilometry od domu, gdy zatrzymałem się na ddr-owych światłach pewien przechodzień zadał mi pytanie z gatunku tych, których spodziewałbym się w ostatniej kolejności. A brzmiało ono następująco: "przepraszam, którędy na Dębiec?". Brzmiało ono mniej więcej tak jakby zapytać o jakiś sprytny skrót na Mordor albo najbliższy dojazd do Czernobyla. W lekkim szoku wskazałem kierunek, rozglądając się jednocześnie za ukrytą kamerą. Takowej nie zauważyłem, za to zostałem chyba pierwszym w historii żyjącym kierunkowskazem do mojego ukochanego fyrtla, podmiotu lirycznego kilku memów. Przynajmniej mówiącym w języku polskim, bo za te bardziej południowe dialekty głowy nie dam :)




  • DST 51.88km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.56km/h
  • VMAX 54.80km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 62m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

W samo południe

Niedziela, 6 grudnia 2015 · dodano: 06.12.2015 | Komentarze 4

Ruszyłem dziś - pełne szaleństwo - dokładnie o godzinie dwunastej. No, może kilkanaście sekund później. Na takie czasowe burżujstwo mogłem sobie pozwolić z okazji wolnej niedzieli, którą wyjątkowo zamiast zacząć od zrywania się z łóżka skoro świt zainaugurowałem pyszną, kaloryczną jajeczniczką created by Żona :)

Minus lenistwa był jeden - z minuty na minutę wzmagał się wiatr, we wczesnych godzinach jeszcze umiarkowany, a w momencie gdy startowałem już urywający łeb. Co zrobić - trzeba było kręcić. Zrobiłem kółeczko przez Wiry, Komorniki, Szreniawę, Trzcielin, Dopiewo, Palędzie, Gołuski i Plewiska. Wymęczony zostałem strasznie - dość powiedzieć, że w połowie trasy moja średnia wyniosła równiutkie 25,3 km/h. I spadała. Pocieszeniem było tylko to, że w perspektywie miałem nadzieję na wiaterek w plecy (taaaaaaaa...) oraz widok tak samo jak ja męczących się, spotkanych na trasie rowerzystów. Jako Polak mam to we krwi :)

Takie wiatrzysko to ewidentnie sprawa Szatana. A jak wiadomo kiłę najlepiej jest leczyć rzeżączką, więc zapodałem sobie na empetrójce solidną dawkę satanistycznego tekkno (zwanego fachowo dark electro), czyli nową płytę Alien Vampires. Jakoś poszło. A że Endomondo, które w nowym telefonie pokazuje kosmiczne wartości jeśli chodzi o wysokość pokazało przewyższenie dokładnie 666 metrów to przypadek? NIE SĄDZĘ :)



  • DST 54.14km
  • Czas 01:56
  • VAVG 28.00km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zostałę kurierę...

Sobota, 5 grudnia 2015 · dodano: 05.12.2015 | Komentarze 6

...na szczęście tylko na jeden dzień, a w sumie to na niecałe dwie godziny. Wszystko przy okazji dowozu do chłopaków z rowerowego w Mosinie pewnych zawodowych dokumentów. A że akurat i tak zamierzałem dziś pokręcić w tym kierunku (Komorniki - Stęszew -Dymaczewo - Mosina - Luboń - Poznań) to postanowiłem założyć klapki na oczy i jak rasowy rowerowy dostawca ruszyć z misją.

Jak rasowy to rasowy. Zgodnie z tradycją kurierską przepisy to rzecz zbędna, więc pierwsze wahadło leżące wciąż pod moim domem pokonałem, nooo..., powiedzmy że całkiem sprawnie :) Potem na trasie było równie mało problematycznie, łącznie z wykorzystaniem chodnika w Stęszewie jako niezwykle użytecznego fragmentu drogi służącego do wyprzedzenia wybitnie się guzdrającego ciągnika. Cóż, rowerzystą się jest, a kurierem się bywa :) 

Jedyne co mnie dziś hamowało w pełnym szaleństwie to wiatr. Moim marzeniem jest kiedyś trafić na taki, który wiałby mi przez całą trasę w plecy. Prawie się ono spełniło. Z drobnym szczegółem - owszem, duło non stop, ale w pysk. I to całkiem zacnie, co widać po średniej. Z gatunku tragikomicznych. I gdzie tu sprawiedliwość (bo gdzie Prawo i Sprawiedliwość to wiem - aktualnie niestety wszędzie)? :)

Misję spełniłem, przy okazji ugadałem wstępnie wymianę osprzętu w szosie, bo aktualny zaczyna już mi płatać figle w postaci efektu wyrażanego przeze mnie z grubsza słowami "@$*% !!!" podczas ruszania na światłach i używaniu niektórych przełożeń. Dobiję całość pewnie w grudniu i bez remodelingu całości lub znacznej ilości elementów się nie obędzie.

Rozdział pod tytułem "kurier mosiński" uznaję za zamknięty. Podczas kolejnych wyjazdów obiecuję niniejszym już przestrzegać znacznej części przepisów:)


  • DST 52.40km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.11km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Qlturalnie

Piątek, 4 grudnia 2015 · dodano: 04.12.2015 | Komentarze 4

Wiosny ciąg dalszy. Dziś jednak wydanie bardziej melancholijne, pochmurne i bardziej wietrzne. Ale darowanej wiośnie w zęby się nie zagląda, tylko się korzysta. Co niniejszym zrobiłem, kręcąc spokojnie szosą przez Puszczykowo i Mosinę (w jedną stronę objazdem, w drugą przełaj przez krajobraz księżycowy po rozkopanych okolicach przejazdu kolejowego) do Żabna i z powrotem. Jadąc pod wiatr sprytnie podłączyłem się pod pędzący w okolicach trzech dych na godzinę traktor i tym samym poczułem wyjątkowo pozytywną mentalną więź z wyborcami PSL-u.

Rzadko (w sumie to prawie nigdy) zdarza mi się chwalić kulturę kierowców. Dziś jednak aż mnie zatkało gdy kierowca TIR-a z logo Raben-a podziękował mi światłami za zjechanie w Luboniu na wysepkę autobusową, żeby go przepuścić. A podczas powrotu, w Mosinie dostałem eleganckie "danke" od prowadzącego osobówkę, bo widząc, że chce skręcić na zielonej strzałce wprowadziłem rower na chodnik robiąc mu miejsce. No cóż, może poszło to w dwie strony i może dałem też czterokołowcom do myślenia, że my, kręcący praktycznie cały rok z miłości do roweru to trochę inny gatunek niż robactwo wypełzające na świat w sezonie "późny kwecień-wczesny wrzesień" :)

Jeszcze dwie ciekawostki przyrodnicze. Na górce w Żabnie "spotkałem" lekko już nadgryzionego dzika (zdjęcie mam, ale nie wklejam), a w Łęczycy niechcący przestraszyłem zbierającego się do załatwienia pewnej potrzeby psa, który wystartował w trakcie tej czynności jak rakieta. Wyglądało to komicznie. Choć pewnie dla czworonoga zdecydowanie mniej :)


  • DST 54.20km
  • Czas 01:52
  • VAVG 29.04km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 78m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Makdrajw :)

Czwartek, 3 grudnia 2015 · dodano: 03.12.2015 | Komentarze 4

No proszę. Po deszczowych dniach nadeszła w końcu wiosna. Pewnie na cały jeden dzień, ale nie skorzystać byłoby grzechem. Ciepło (na starcie siedem stopni, potem doszła jeszcze pełna jedna kreska), ze słabszym niż ostatnio wiatrem. I do tego szosy, do jazdy po których nie trzeba sobie instalować czepka oraz kaloszy. Pełne szaleństwo.

Za mentalny dylemat pt. "jaki rower wziąć?" sam siebie skarciłem. No bo przecież nie cross skoro szosa aż przebiera szprychami, wyczuwając pogodę... Tak więc zasiadłem za barankiem i pokręciłem na zachodni zachód, ze skrętami na południowe południe i północną północ. Czyli "samochodzik" przez Luboń, Wiry, Komorniki, Szreniawę, Trzcielin, Dopiewo, Palędzie. Dąbrówkę i Plewiska. Tak jak ostatnimi czasy - bez ciśnienia na średnią, za to z radochą na pysku.

Teraz uwaga, uwaga! Ogłoszenie - dosłownie - duszpasterskie. W Luboniu powstała nowa, przepiękna świątynia przypisana jednej z popularnych na świecie religii. Jezu, jak ona tam idealnie pasuje... Jak się zlewa z mentalnością tego miasteczka... Strzał w dziesiątkę. Podobno otwarcie było wczoraj, pewnie sołtys, feta, te sprawy... Dziś już pozostało tylko delektować się owym symbolem religijnym w ciszy :)


  • DST 33.35km
  • Czas 01:16
  • VAVG 26.33km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 43m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grudzioglut

Wtorek, 1 grudnia 2015 · dodano: 01.12.2015 | Komentarze 4

Dzisiejszy wyjazd to prawie idealne kopiuj-wklej z wczoraj. Ta sama post-deszczowa pogoda, ten sam urywający łby wiatr, nawet z tego samego kierunku (zachód). Tak więc i glut praktycznie tożsamy z poniedziałkowym, z którego wróciłem tak samo zmasakrowany. Dziś już jednak po tym jak mnie nieźle przewiało jechałem uzbrojony w kominiarkę. Zgrzałem się koszmarnie, ale może zminimalizowało to ryzyko doprawienia się, bo zacząłem smarkać.

Pojechałem na zachód, przez Plewiska, za którymi przed dotarciem do Gołusek i Palędzia (gdzie zawróciłem) postanowiłem po raz pierwszy obczaić drogę taktyczną wzdłuż drogi S-11. Miałem do wyboru trzy zjazdy. I który wybrałem? Oczywiście ten kończący się w polu. Ma się ten nos :)

Krótko, wietrznie, wolno, glutowo. No nie był to idealny początek miesiąca.