Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197810.70 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 53.30km
  • Czas 01:58
  • VAVG 27.10km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pana-na-na

Czwartek, 30 listopada 2017 · dodano: 30.11.2017 | Komentarze 2

Jak sądzę po tytule można się już domyślić, co było centralnym wątkiem dzisiejszego wyjazdu. No ale po kolei.

W robocie miałem dziś pojawić się dopiero pod wieczór, więc zafundowałem sobie kolejną dawkę leku zwanego snem, a wyruszyłem dopiero grubo po dziesiątej rano. Na termometrze okiennym widniały całe dwie kreski, co i tak było jednak postępem względem nocy, podczas której rządziły przymrozki. Utrzymywała się za to delikatna mgiełka, a i kilka razy na trasie mocniej pokropiło. Było też dość ślisko, więc się nie rozpędzałem, tylko jechałem ostrożnie jak po szkle. Co pewnie podświadomie zemściło się na mnie później :)

Z Dębca przetransportowałem się do okolic AWF-u, przejechałem Most Tylman, nazywany wciąż nie wiadomo czemu Mostem Rocha, i skierowałem się ku Malcie. Bardzo mi się podoba jakość DDR-ki po odświeżeniu - oby tak dalej!

Odstałem obowiązkowo swoje na zamkniętym przejeździe przy stacji Poznań Wschód, a potem już całkiem płynnie przez Janikowo dotarłem do Kobylnicy, gdzie na skrzyżowaniu... odstałem swoje. Bowiem tamtejsza sygnalizacja nie przewiduje rowerzystów i umożliwiła mi skręt w lewo dopiero, gdy za mną ustawił się samochód. Muszę widocznie sporo utyć, zanim ponownie tu się pojawię :)

Pomknąłem do Wierzonki jednym z moich ulubionych podpoznańskich odcinków. Czemu ulubionych? Wystarczy spojrzeć:

I tak przez dobrych kilka kilosów. W Wierzonce skręciłem w kierunku na Pobiedziska z zamiarem nawrotki po wjechaniu na hopkę w Karłowicach. Jednak jakoś dziwnie mi się zaczęło kręcić, gdy koła natrafiły na tamtejszy dziurawy asfalt. Zatrzymałem się i stwierdziłem, że powietrza z przodu mam dość skromną ilość. Jednak postanowiłem dopompować i zobaczyć, jak daleko zajadę. Nie było to daleko, niestety :) Znalazłem więc wygodny punkt serwisowy w postaci przystanku autobusowego i chcąc nie chcąc zabrałem się za wymianę, dziękując w duchu, że chodziło o koło przednie, a nie tylne, bo nienawidzę męczyć się z syfem podczas jego zdejmowania i zakładania.

Początkowo byłem sam, ale po chwili pojawiła się połowa wsi (czyli trzy osoby), bo za chwilę miał nadjechać autobus. Nasłuchałem się więc karłowickich historii z życia, by finalnie uporać się tak, że ruszyłem centralnie za wspomnianym środkiem transportu. Wróciłem do Wierzonki, z której znaną i lubianą drogą przez Mielno, Klini oraz Kicin dokulałem się do Koziegłów.

Wjechałem do Poznania i ślimakami (czyli DDR-ką przy Gdyńskiej), a następnie Chemiczną i Hlonda (tam też nowy asfalt na ścieżce! Brawa ponownie!) dotarłem do Śródki. A że byłem, to zrobiłem. Zdjęcie murala w sensie. Nie po raz pierwszy, ale wyjątkowo został mi limit, to wycyckam go prawie do końca :)

Potem zakwitłem na Garbarach...

...ale dziś głównie przez światła, a nie ruch, gdyż w końcu chyba część kierowców ogarnęła, na czym polega buspas. Potem już linią prostą do domu. Tu Relive z dziś.

Gdy tak sobie jechałem i z musu najeżdżałem na pojedyncze wyższe progi na ścieżkach, ze zdziwieniem stwierdziłem, że koło jest znów dość miękkie. Byłem świadomy, że ręczną pompką nie dam rady wyciągnąć więcej niż 4-5 barów, ale na oko było ich już zdecydowanie mniej. W domu okazało się, że wentyl miał wadę i uchodziło przez niego powietrze. Ma się to szczęście :) Gdybym patrzył na średnią to bym złożył oficjalną reklamację, tylko nie wiem gdzie, bo kupuję dętki w różnych miejscach. A że nie patrzyłem, to przebolałem ten astronomicznie drogi (kilkanaście zeta) rowerowy element.

Tym samym listopad odchodzi w niepamięć. Paskudny to był miesiąc, ale spokojnie - będzie gorzej, bo jutro ma padać śnieg i pewnie nie pokręcę. Hura :/



Komentarze
Trollking
| 11:57 piątek, 1 grudnia 2017 | linkuj Wziąłem jednak szosę :) I na szczęście nie złapałem. Gleby :)
bobiko
| 19:52 czwartek, 30 listopada 2017 | linkuj a tam marudzisz. bierzesz crossa i lapiesz kondyche na sniegu ;-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa cyowe
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]