Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198256.20 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 103.30km
  • Czas 03:21
  • VAVG 30.84km/h
  • VMAX 57.80km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 333m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

U-stówka

Środa, 9 września 2015 · dodano: 09.09.2015 | Komentarze 12

O tym, że zrobię dziś stówę dowiedziałem się wczoraj wieczorem. Było to bardziej zapytanie na BS niż stuprocentowy pewnik ze strony Dariusza, i to wybitnie w klimacie oferty last minute, bo około godziny 22, ale... Ja tam chętnie, musiałem tylko ustalić czy oby jutro nie pracuję, co łatwe nie było, bo ciągnący się remont w zakładzie pracy i jego koniec należy do komedii w klimacie "nikt nic nie wie". W końcu odpisałem, że jedziemy i na tym stanęło. W razie "W" niech po mnie wysyłają samolot :)

Założenie było takie, że jedziemy do Rogoźna, mi wyjdzie równiutka stówka, Dariuszowi trochę mniej, bo około ośmiu dych. Plan piękny, mi tylko rzedła mina na samą myśl o przepchaniu się przez cały Poznań, żeby dostać się do Koziegłów, gdzie się umówiliśmy. No ale jak mus to mus. Wystartowałem około 7:30. Na dworze było... no upału nie było :) Okazało się, że niepotrzebnie trzymałem bidon w lodówce, bo wystarczyło wystawić go na noc za okno. Po raz pierwszy w tej części roku ubrałem jednak cały zestaw "na długo", więc dałem radę. Przejazd dwunastu kilometrów przez miasto w godzinach szczytu przemilczę. Po co zapychać internety kolejnymi wulgaryzmami? :)

Na ustalonej górce, obok sklepu spożywczego, pojawiłem się lekko po ósmej. Po przywitaniu i ustaleniu co i jak ruszyliśmy, co nie było takie łatwe z powodu konieczności wykonania slalomu pomiędzy miejscowymi żulikami, inaugurującymi (?) kolejny dzień browarkiem. Bo przecież już było po ósmej :) Po wyjechaniu na właściwą trasę ustaliliśmy tempo i ugadaliśmy zmiany. Co prawda ja zaproponowałem, że żeby było sprawiedliwie to pod wiatr oddam palmę pierwszeństwa w prowadzeniu dwuosobowego peletonu, a z poświęceniem przejmę ją z wiaterkiem w plecy, ale jakoś nie spotkało się to z entuzjazmem. Dziwne, przecież chciałem się podzielić fifty-fifty :)

Tak robiąc zmiany co 1-2 kilometry lecieliśmy na Murowaną Goślinę, którą ominęliśmy szerokim łukiem. Po drodze pojawił się dylemat: co robimy z zakazem jazdy rowerem przed i za Owińskami i teoretyczną koniecznością zjechania na "ścieżkę" po drugiej stronie ulicy. Zrobiliśmy to, co było słuszne. Czyli nic. Olaliśmy zakazy, w międzyczasie minęło nas łącznie może z pięć samochodów, a co najważniejsze - żaden nie miał koguta na dachu.

Po skręceniu z głównej trasy w kierunku Długiej Gośliny zrobiło się pusto, a droga pozwalała na jazdę obok siebie bez stresu przed skasowaniem przez jakiegoś nadgorliwca w puszce. Tempo trochę spadło, ale za to można było spokojnie pogadać o fenomenologii Hegla, transcendencji i sensie istnienia. No dobra, tematy były bardziej życiowe :) Gadało się fajnie, ale wyhaczyłem drewniany kościół, którego jeszcze nie mam w kolekcji, więc skręciliśmy i zrobiliśmy sobie chwilę przerwy.

Obok kościoła rozpościerał się też smutny widok na dorżnięte dożynki, czyli niestety już resztki tegorocznych obchodów :(

Czas podczas sympatycznych rozmów mijał szybko i zaskoczeniem okazało się, że jesteśmy u celu, czyli w Rogoźnie. Być w Rogoźnie to... być w Rogoźnie, bo za wiele tam do zobaczenia nie ma. Ale okazało się, że na jego końcu, za jeziorem, ostała się jeszcze kolejna "dożynka", a bardziej "dożyna", bo baba z niej fest, do tego dwugłowa. A imię jej było Helga. Wiem, wiem, zaraz będzie protest, że Helcia, ale tylko przypomnę, że Helcia to była ta po drugiej stronie :) Otrzymałem zapewne ostatnią szansę na wspólną fotkę (poniżej dożynka zrobiona przy wyjeździe z miasteczka) i ruszyliśmy z powrotem (Dariusz fundując jeszcze jakiemuś kretynowi w dostawczaku, który uważał, że kierunkowskaz włącza się po, a nie przed wykonaniem manewru skrętu, dawkę całkiem zgrabnej łaciny).


Miało być teraz z wiatrem, ale OCZYWIŚCIE nie było. W ramach swej dobroci CZASEM wiatrzysko powiewało z boku. A tak to w twarz. Wiem, wiem, dziwne jest to, że mnie to wciąż dziwi... Wracając swoimi śladami tym razem w ramach bycia praworządnymi obywatelami RP zaliczyliśmy obydwie (!!!) kostkowane DDR-ki ("no bo przecież ścieżki rowerowe są od tego, żeby jeździć po nich rowerami, prawda?". Taki nam się żarcik udało wymyślić). W "obszarze międzyścieżkowym", czyli w Owińskach jeszcze na chwilę skręciliśmy luknąć na zespół pocysterski.

W końcu dotarliśmy do Koziegłów, gdzie skonsumowałem jagodziankę, pogadaliśmy jeszcze chwilę i każdy w swoją stronę - Dariusz do pracy, a ja znów przez caaaaalutkie miasto. O dziwo remontowaną Gnieźnieńską i Bałtycką pokonałem w miarę sprawnie, głównie dzięki omijaniu DDR-ki, która aktualnie służy jako parking dla sprzętu ciężkiego.

Bardzo fajna ustawka, wykonana w zacnym towarzystwie i bez żadnych problemów z tempem czy dawaniem zmian. Super. Dzięki! I do powtórzenia :)





Komentarze
Trollking
| 20:32 czwartek, 10 września 2015 | linkuj O kurde. Dwie butle wody to jakieś 4 PLN. Które starczają pewnie na 2-3 dni. Prowiant jak rozumiem w miejscu zatrudnienia jest niedostępny? Tak samo jak woda na miejscu? :) ps. w obozach pracy pozwalają na dojeżdżanie rowerem? :)

Wniosek - olać lub ograniczyć sakwy. W czasach gdy za wejście do Biedronki będą nam niedługo dopłacać bycie z Poznania się nie opłaca. Tak samo jak z Krakowa :)

Ciuchy zawsze można zdjąć i owinąć wokół siebie. To nie wymaga osobnego pomieszczenia w rowerze :)

A crossem/trekingowym przy Twojej ilości km można spokojnie dokręcać do średniej co najmniej 25/26/27 km/h.

Nie odpuszczać - ot to! :)
starszapani
| 20:14 czwartek, 10 września 2015 | linkuj Uhm. Jak jadę (ostatnio najczęściej) do pracy trekingowym to zabieram ze sobą masę rzeczy, ciuchy na zmianę, kitle do prania, ze 2 butle 1,5l H2O (bo to zawsze taniej), jedzonko, ciuch rowerowy zapasowy w razie jakby mi było za zimno itd. Teraz muszę się już grubiej ubierać rano a jak wracam to się rozbieram i wszystko dygam. Poza tym sam rower bez sakw waży dużo bo 17kg. Generalnie to wiecznie coś w tych sakwach wożę (traktuję to jako trening z obciążeniem :D). Plecaka nie lubię bo nie chce mi się tego wszystkiego dygać, chociaż jeździłam innym rowerem i z plecakiem.
W moim przekonaniu nie ma czegoś takiego jak niezbędne pierdoły, zawsze wszystko się może przydać :D
Chyba najważniejsze to nie odpuszczać. Jazda takim ciężkim czołgiem powinna przynieść efekt jak się przesiadam na kolarzówkę. Niby jest różnica ale w moim odczuciu zbyt mała...
Trollking
| 20:01 czwartek, 10 września 2015 | linkuj Oj, oj... sakwy (?). Po co?

Lepiej mały plecaczek (jak już) na niezbędne pierdoły (męski punkt widzenia, tu zaznaczam) i tyle. Pod Poznaniem jest cywilizacja, to nie wyspa bezludna, więc jakby co da się przeżyć :)

I nie odpuszczamy nie odpuszczaniu... Raz, dwa, raz, dwa... ciśniemy!
starszapani
| 19:40 czwartek, 10 września 2015 | linkuj Wcale nie cienki Bolek.
Staram się do pracy cisnąć ale mi nie wychodzi. Fakt faktem, że zawsze mam obładowany rower, spokojnie waży ponad 20 kg. Poza tym im chłodniej tym wolniej jadę. Generalnie to mam możliwości "niezwalniania" bo dojeżdżam ze wsi do Poznania nie mam świateł po drodze, dopiero jedne w samym Poznaniu....
W przyszłym roku chciałabym zrobić 500 km w 24h, ale co z tego wyjdzie to nie wiem... tym bardziej, że nie wiem po jaką to mi cholerę :D
Trollking
| 19:08 czwartek, 10 września 2015 | linkuj Ja i średnie godne marzeń? Oj, miło mi się zrobiło, alem cienki Bolek w tym temacie :)

A rady, hm... Jedyna, która mi się nasuwa z doświadczeń jazdy szosą to: póki coś Cię nie zatrzyma to ciśnij. Oczywiście w granicach rozsądku i wytrzymałości. Wieje wiatr? No to warto z nim powalczyć, żeby mieć przyzwoitą bazę na powrót, podczas którego dobiję do swoich założeń. Światło zaraz się zmieni? No to może się uda zdążyć. Jest korek? No to boczkiem, boczkiem :) jest ddr-ka? No to... nagła ślepota :) I poza tym - nie ma jazdy "ot tak, powolutku, przed siebie". Ja się przy tym męczę.

Nie da się doradzić jak jeździć szybciej. Po prostu... trzeba przyspieszyć. I nie zwalniać :) Ale z kolei moje rady są radami typowego krótkodystansowca, więc nie da ich się zapewne stosować do (tu chylę czoła) Twoich dłuższych wypadów.
starszapani
| 16:00 czwartek, 10 września 2015 | linkuj Marzę o takich średnich jak Twoje ! Jakieś rady? Ile można się bujać jak stara emerytka....?
daniel82
| 05:37 czwartek, 10 września 2015 | linkuj Na niektórych kierowców i 95 %rowerzystów. Jak widać zresztą...
Jurek57
| 19:39 środa, 9 września 2015 | linkuj A widzisz Axass . Take rzeczy tylko ... w Poznaniu :-)
Trollking
| 19:38 środa, 9 września 2015 | linkuj Dziękuję :)

Dziś z kierowcami o dziwo najgorzej nie było. Standardowo kilka klaksonów poszło, ale nie tam, gdzie powinno. Ot, polski paradoks.
axass
| 19:07 środa, 9 września 2015 | linkuj Na niektórych puszko-gniotów łacina nie działa, ba! nawet na piktogramy drogowe i sygnalizację są ślepi i głusi. Galanta średnia zwłaszcza biorąc pod uwagę jazdę po mieście. Gratki!
Trollking
| 13:09 środa, 9 września 2015 | linkuj Aj. Chodziło o tę drugą na G. W sensie Gdyńską. Jedna cholera, ale niech już tak zostanie. Dzięki za czujność :)

Praca powinna być zakazana, zgadzam się!
lipciu71
| 13:06 środa, 9 września 2015 | linkuj Gdzieś Ty wytrzasnął Gnieźnieńską????

Reszty nie mam co komentować bo widziałem to samo co Ty hehe.

Fajnie było tylko szkoda, że kiedyś jakiś kretyn wymyślił takie dziwactwo jak CHOLERNA PRACA!!! Dzięki i do następnego.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ylisz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]