Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197649.80 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 82.20km
  • Czas 02:40
  • VAVG 30.83km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 152m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Buking

Piątek, 29 maja 2015 · dodano: 29.05.2015 | Komentarze 8

Znalazło się dziś ciut więcej czasu, żeby: a) trochę się wyspać, b) pokręcić nieco więcej ponad dystans codzienny, czyli wyjść poza rowerowy standard 50+. Pierwotnie miało być około 70 kilometrów, ale wyszło więcej - czemu, o tym za chwilę.

Podpunkt "a" wykonałem z niezwykłym zapałem, starannością i zaangażowaniem, którego mogliby się ode mnie uczyć młodzi sztabowcy, którzy podczas ostatnich wyborów chcieli, niczym pieski rywalizujące o pogłaskanie, pokazać dowolnemu kandydatowi, że są i potrafią. Z częścią "b" już tak łatwo nie było, ale po wypiciu kawy i spojrzeniu za okno decyzja została podjęta - kierunek Buk. Dawno mnie tam nie było - primo, wiatr ne dawał innego wyboru - secundo.

Najpierw klasycznie, przez Plewiska i Zakrzewo do trasy numer 307, która - tak baj de łej - jest chyba najbardziej ze znanych mi upstrzona przydrożnymi krzyżami. Co jadąc i obserwując manewry niektórych bezmózgów przestało mnie dziwić. Do samego Buku dojechałem jednak w jednym kawałku, głównie dzięki temu, że istnieje taki genialny wynalazek jak pobocze, na którym można się schować przed naszymi mistrzami kierownicy.

Buk zaczyna się zawsze tak samo - dziwne :) Górka, stadion, cmentarz. Komplikacja zaczyna się na pierwszym skrzyżowaniu, który najczęściej kierował mnie w prawo, a tym razem stwierdziłem, że będzie inaczej. Oczywiście nie mogłem sobie odmówić przyjemności zatrzymania się przy ślicznym drewnianym kościele św. Krzyża z 1760 roku, otoczonym nagrobkami i... automatem do zniczy. Monitorowanym zresztą - ciekawe mamy czasy :)

Chwilę później ruszyłem i zgodnie ze znakami nakazu znalazłem się... poza centrum. No dobra, trzeba było wrócić, bo chciałem na chwilę usiąść sobie przy placyku, który jak kojarzyłem gdzieś tu był. Tym samym... wróciłem do drogi, którą przyjechałem, czyli na Poznań. Dobra, raz jeszcze - tym razem już trafiłem, wybierając losowo jedną z uliczek. Zatrzymałem się, cyknąłem fotkę z daleka specyficznemu budynkowi Ratusza (z tyłu) oraz.... miejscowym żulikom (z przodu).

Kręcąc się dokoła spodobały mi się wąskie uliczki - zresztą w całej Wielkopolsce co miasteczko to są one bardzo urokliwe. A zahamować musiałem - bo jak odpuścić? - przy sklepie "Biała Damka", która z tego co udało mi się wywnioskować jest miejscem zaopatrzenia w ciekawe prezenty i pamiątki.

Czas było powoli kierować się do domu, ale jako że postanowiłem zrobić to naokoło, przez Stęszew, to dzięki jednokierunkowym ulicom musiałem... znów okrążyć centrum. Tym samym zupełnie bez sensu zostałem zmuszony do zrobienia trzech Wielkich Pętli Bukowskich :)

Buk sam w sobie jest sympatycznym miasteczkiem, ale piesi i kierowcy... jak w Indiach. Wchodzenie na ulicę bez patrzenia to chyba jakiś miejscowy rodzaj sportu. A nieinformowanie o skrętach, nawrotach i przecinanie drogi przed rowerzystami ulubioną zabawą ludzików za kierownicami. Brr.

Odnalazłem kierunkowskaz na Stęszew, w ramach spokoju psychicznego przejechałem się nawet kawałkiem kostkowanego czegoś ze znakiem roweru, dotarłem do ronda, skręciłem gdzie trzeba i.... nie wiem jak to się stało, ale nie zauważyłem rozjazdu dróg za (a może przed?) torowiskiem. A że jechało się fajnie to już tym razem olewając znak drogi pieszo-rowerowej (no co, nie zauważyłem :)) a że był tylko na początku i końcu to przecież nie moja wina) to kręciłem dalej bezmyślnie przed siebie. "Fajnie" skończyło się nagle w połowie Dobieżyna, gdzie sympatyczna droga zamieniła się, no właśnie, w co? Kartoflisko? Za łagodnie. Ser szwajcarski? Zbyt lajtowo. Krajobraz po wybuchu Wezuwiusza? O, to już bliższe prawdy :) Momentami udawało mi się nawet zauważyć kawałki asfaltu spomiędzy dziur, ale co z tego, skoro centymetr dalej pojawiała się skała magmowa? Masakra. Wytrzęsło mnie za wszystkie czasy, a to że nie poszły mi kolejne szprychy w szosie traktuję jako cud. Zresztą akurat na uszach miałem audiobooka duetu Czubaj/Krajewski o idealnie pasującym tytule "Aleja samobójców". Tak było przez jakieś 6-7 kilometrów, aż w końcu wybawienie - skrzyżowanie! Z asfaltem! Bocian, bocian!!!!

Wtedy też zorientowałem się, że nadłożyłem drogi, i to w jakich warunkach! Jednak w miarę szybko się ogarnąłem i przez Jeziorki dotarłem do wymarzonej trasy na Stęszew, której jakość też pozostawia dużo do życzenia, ale po tym co przeżyłem traktowałem ją jak spacer boso po askamicie :) Od Stęszewa do Poznania przejazd "piątką" to już moje rejony. Bez przygód, z o dziwo czasami pomocnym powiewem.

Podsumowując - wycieczka udana, bez spinki, bez szaleństw, bez aparatu, a jedynie z komórką, Dycha więcej wpadła dzięki mojemu gapiostwu, za co powinienem być ukarany rytualnie przez własny rower. Z ciekawostek - podczas powrotu włączył mi się losowo sam na empetrójce najnowszy album Kata i Romana Kostrzewskiego o nazwie... "Buk akustycznie". Bóg tak chciał? :)




Komentarze
Trollking
| 21:21 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Ja docieram najczęściej do Drwęsy, jeszcze przed najgorszymi etapami. Potem jadę z duszą na ramieniu... Najchętniej namalowałbym tam podwójną ciągłą na całej długości.
Jurek57
| 21:19 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Unikam jej ... rowerem !
Trollking
| 21:12 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Coś w tym jest... być może polska specjalność? Im łatwiej, bardziej prosto, płasko - tym bardziej brawurowo.

A z tej trasy mam przykre wspomnienie - w Wygodzie (chyba) kilka lat temu miałem wątpliwą przyjemność mijania radiowozu obok czarnego worka ze zwłokami, w okolicach zebry. Nie wnikałem co się stało i czemu, ale zostało mi w głowie - ta trasa zabija...
Jurek57
| 20:51 sobota, 30 maja 2015 | linkuj A propos 307.
Kiedyś jeździłem w maratonach mtb.I wysnułem taką teorię.Im trasa lepiej przygotowana (bezpieczniejsza) mniej górzysta (łatwiejsza) tym więcej wypadków !
Per analogia ... :(
Trollking
| 17:31 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Dariusz - może do ulubionych jej bym nie zaliczył, ale niektóre utwory zostały mi w sercu. A na pewno "Listy z ziemi" Marka Twaina, które czytał Kostrzewski swoim głosem. Miałem to na dwóch kasetach! :)

Jurek - proszę bardzo :) i faktycznie, nie wyobrażam sobie na tych uliczkach ruchu w dwie strony. Ale przydałyby się bardziej logicznie ustawione kierunkowskazy. A trasa Pz - Buk mam wrażenie "krzyżuje" się coraz bardziej... nie wiem co w niej jest takiego, że kierowcy tracą mózgi (czasem dosłownie).

Remik - ależ ja Jurka nie widziałem wczoraj, więc nie skazujmy go od razu na klimat hindi :)
rmk
| 08:43 sobota, 30 maja 2015 | linkuj I w ten sposób Jurek został Hindusem z wąsem.

:D
Jurek57
| 07:45 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Witam i dziękuję za obiektywny opis rzeczywistości !
Ulice jednokierunkowe wynaleziono w Buku jakieś 20-25 lat temu. Są irytujące dla gości ale gdyby ich nie było miasteczko byłoby zakorkowane na amen.
307 jest praktycznie nowa od Poznania do Buku ale ma złą sławę ... Gdyby zliczyć wszystkie krzyże nie starczyłoby mi palców (wszelkich).
Buk istnieje ... nie ma co do tego wątpliwości ! :-)
lipciu71
| 03:45 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Kat to była moja ulubiona kapela z lat gniewnej młodości. Ehh, jak oni grali.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa piewa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]