Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198707.80 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2021

Dystans całkowity:1273.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:50:03
Średnia prędkość:25.45 km/h
Maksymalna prędkość:52.20 km/h
Suma podjazdów:4377 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:41.09 km i 1h 36m
Więcej statystyk
  • DST 51.50km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.75km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Podjazdy 156m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Słoneczne pisiont )

Sobota, 11 grudnia 2021 · dodano: 11.12.2021 | Komentarze 13

No! W końcu miałem chęci i możliwości powrotu do najlepszego rowerowego dystansu. Skorzystałem :)

Jeśli ma być zima, to niech będzie właśnie taka. Od wczoraj śniegu nie przybyło, dzięki czemu główne drogi były w większości czarne. Oczywiście wszystkie boczne i osiedlowe to już loteria, jednak jeśli ma się w głowie plan wypadu to da się ich unikać. Temperatura na minusie, ale przy słabym wietrze (!) dało się z nią żyć. Podsumowując: o dziwo było spoko.

Trasa zachodnia, od kilku dni nienawiedzana. Z Poznania przez Luboń, Komorniki, Szreniawę, Rosnowo, Chomęcice, Konarzewo, Trzcielin, Lisówki, znów Trzcielin, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do Poznania.

Malowniczo było, oj tak. Oczywiście najładniej w okolicach Lisówek i Trzcielina. No bo gdzie? :)
Lisówki piękne również w śniegu
Zimowy klimat na drodze koło Trzcielina
Mroczny las
Mroźno i klimatycznie
Droga między Konarzewem a Trzcielinem
Lisówki, czyli na końcu świata też śnieg
Zamarznięte bagno w Trzcielinie
Chociaż WPN-owskie klimaty też nie były najgorsze.
Widok na WPN w ciekawym słońcu
Idealny sprzęt na zimę
Mroźno, słonecznie i przejezdnie
W końcu skończyli remont pałacu w Konarzewie. Ładnie się on prezentuje, trzeba przyznać. Tutaj w 1806 roku zatrzymał się pewien kurduplowaty gnój - Napoleon Bonaparte.
Przed bramą pałacu w Konarzewie
Pałac w Konarzewie w śniegu. Tu w 1806 roku zatrzymał się Napoleon
Baaaaaardzo podobał mi się stan śmieszki za Chomęcicami. Uwielbiam takie, które można legalnie olać :) Ale oczywiście w celu zrobienia foty na chwilę na to coś wjechałem.
Taki stan kompletnie niepotrzebnych śmieszek uwielbiam. Bo można je olać :)
Polityka prorowerowa w Chomęcicach :)
Aha, rano byłem na Dębinie. Idealnie trafiłem, bo słońce było przepiękne. Mała próbka:
Platforma ornitologiczna w pięknym wydaniu, poznańska Dębina
Poranek na poznańskiej Dębinie
Słoneczno-drzewna zabawa
Czarna bestia wychodzi ze śniegu :)
Udany dzionek.

Tyle na teraz, zaraz jedziemy do znajomych, więc BS-a nadrobię albo późnym wieczorem, albo jutro.


  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut wyspany

Piątek, 10 grudnia 2021 · dodano: 10.12.2021 | Komentarze 17

Wolny dzionek. I biały poranek, jakiego dawno nie było. Nie byłem zaskoczony :)

Przynajmniej się wyspałem. Zdecydowanie tego potrzebowałem. Wylegiwanie się do dziewiątej to niemal jak święto. Na przykład lasu.

Bo do lasu się właśnie wybrałem. Oczywiście na "moją" Dębinę i oczywiście z psem. Fajnie było. Pusto i niemal magicznie. Bo mimo że rowerowo śniegu nie trawię, to muszę przyznać, że świat robi piękniejszy. Kropa też to docenia i zamienia się w szczeniaka.

Kilka białych motywów:
Pokłon ośnieżonych drzew
Zima nie zima, kijek byćmusi :)
Prawdziwie zimowy las
Zimowa wędrowniczka :)
Czarne na białym :)
Zamrożony staw na poznańskiej Dębinie
Potem powrót na śniadanie i załatwianie kilku zaległych spraw. A że zaczęło być lekko powyżej zera, to także zaplanowałem sobie kręcenie. Czyli gluta, bo tylko na tyle czasu starczyło. Wykonałem więc zachodnią pętelkę: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.

Nie jechało się źle. Tylko mokro.
W tle kawałek WPN-u, widok z Wirów
Zima z widokiem na WPN
O dziwo nawet ogarnięto gównośmieszkę w Komornikach. W sumie wolałbym, żeby nie :)
O dziwo odśnieżona gównośmieszka w Komornikach
A przy wjeździe do Plewisk kolejna rzeź... :/
Kolejna wycinka, tym razem w Plewiskach :/
Podsumowując: jak na zimową zimę w grudniowym grudniu mogło być gorzej :)


  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Podjazdy 113m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut sarenkowy

Czwartek, 9 grudnia 2021 · dodano: 09.12.2021 | Komentarze 10

Jak tak dalej pójdzie, to ten miesiąc oficjalnie przemianuję z grudnia na glutdzień :) Dzisiaj kolejny za mną.

Pogoda dokładnie taka sama jak ostatnio - mróz, dość solidny wiatr, drogi jeszcze suche, ale komfort jazdy słaby. Dlatego dystans skrócony.

Trasa w końcu zoptymalizowana tak, że glut wyszedł idealny co do dystansu: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

O dziwo kładka na Starołękę była już całkiem przejezdna, czyli wysłali pewnie kogoś z czajnikiem :) A stawy na Dębinie wciąż zamarznięte.
Na Dębinie stawy już zamarznięte
Przy granicy Poznania ze Szczytnikami znajome stado sarenek w pełnym relaksie, mimo śniegu.
Całe stado saren przy wschodniej granicy Poznania
Tylko zamieszkać w takim domu z widokiem na sarny :)
Zbliżenie na stadko
Pełen relaks
Do pracy znów spacerek. Zgodnie z grudniową tradycją. Na Dębinie spotkałem bałwana - jak widać nawet one nie mają łatwo w tych czasach.
W tych czasach nawet bałwany nie mają łatwo :)
Na wieczór i jutro zapowiadane są konkretne opady. Cholera jasna :/


  • DST 31.70km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.03km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Podjazdy 138m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koci glut :)

Środa, 8 grudnia 2021 · dodano: 08.12.2021 | Komentarze 9

Glutowania ciąg dalszy.

Na termometrze prawie minus cztery, czas na kręcenie jedynie przed pracą, zimny wiatr - czyż mogło być lepiej? Nooo, ciut by mogło :)

Zgodnie z tradycją tegoroczną nie robię nic na siłę - założeniem nie było wykonanie pełnego dystansu, bo (niczym pewien długopis na stolcu państwowym) nie. Trzy dychy to dystans zupełnie wystarczający, żeby zmarznąć, ale jednocześnie nie czuć zła przy każdym mijanym kilometrze.

Trasa znów wschodnia: Dębiec - Las Dębiński -Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko. I z powrotem.

Odważyłem się ponownie przejechać kładką między Dębiną a Starołęką. Da się, choć skill "cyrkowiec" przy okazja wyrabia się gratis. A najfajniej jest, jak z naprzeciwka jedzie inny rowerzysta (oczywiście mi się zdarzyło) - jedyną opcją jest ostrożnie zahamować, jakimś cudem zsiąść bez zaliczenia gleby, poczekać aż podjedzie i otrzymać uśmiechnięte "dziękuję" pełne zrozumienia :)
No to jedziemy zdobywać skilla
Oblodzona kładka między Dębiną a Starołęką
Poza tym drogi całkiem przejezdne. Te główne.
Całkiem przejezdna granica Poznania
Droga w okolicach poznańskiego Sypniewa
No i tytułowy kotek, którego nie mogłem zostawić na lodzie :) Dzisiaj nowopoznany, z Koninka. Na razie trzymał dystans, choć nie za długo. Nie ma ogonka, więc imię robocze to Ogryzek, choć z tego co wspomniały dzieciaki czekające na autobus ma swoich opiekunów w jednym z domów. Ale i tak dodaję go do Kolekcji Miziania Przydrożnych Zwierzaków :)
Nieśmiałego kotka nie można zostawić na lodzie ;)
Pierwsze podejście do głaskanka :)
Kotek z niesamowitym pyszczkiem
Taaa, najlepiej jak wiadomo pod bródką :)
Ogonka brak, więc robocza wersja imienia: Ogryzek
Trochę jak sroka :)
Po powrocie do domu szybkie ogarnięcie psa i spacerek do pracy, przez Dębinę - a jak :)
Ośnieżone olbrzymy na poznańskiej Dębinie
Na jutro znów zapowiadane są jakieś opady śniegu :/ Więc jak zwykle się zobaczy, co będzie.


  • DST 32.10km
  • Czas 01:17
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 46.20km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Podjazdy 107m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut demotywujący

Wtorek, 7 grudnia 2021 · dodano: 07.12.2021 | Komentarze 12

Ewidentnie się starzeję. Dzisiaj, gdybym się bardzo uparł i bardzo chciał, pewnie bym wykręcił pełen dystans. Ale że się ani nie uparłem, ani bardzo nie chciałem, to skończyło się jedynie glutem. I nie jest mi z tego powodu przykro :)

Czynnikiem (de)motywującym była temperatura. Minus dwa nie zachęcało do kręcenia, podobnie jak jeszcze gdzieniegdzie zalegający biały syf na niektórych bocznych uliczkach. A najweselej było na kładce nad Wartą, dzielącą Dębinę od Starołęki, gdzie lód leżał na całej długości, a ja sam nie wiem jak po nim przejechałem bez ani jednej gleby. Wolałem jednak podczas powrotu już nie ryzykować i chcąc nie chcąc zafundowałem sobie rundkę naokoło, przez jak zwykle koszmarną Starołęcką.

Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Wiórek - Czapury - Babki - Głuszyna - Daszewice - Głuszyna - Starołęka - Minikowo - Las Dębiński - Dębiec.

W sumie to kręciłem się lekko bez celu, byle te trzy dychy były. I żeby jak najszybciej wrócić do domu, bo nogi marzły. Zaliczyłem między innymi punkt widokowy na WPN w Wiórku, gdzie białego już niewiele...
Na śniegu nad Wartą
WPN już mniej biały niż ostatnio
...oraz zamarznięte mokradła przy granicy poznańskiej Głuszyny z Babkami.
Smętny, ale na żywo nawet kojący widok
Zamarznięte mokradła pod Poznaniem
A Dębina już całkiem przejezdna, przynajmniej na głównej alejce. Problem był jedynie na wspomnianej kładce, ale zdjęcia nie robiłem, bo miałem w tym czasie ciekawsze zajęcie - nie spaść :)
Stałe miejsce na poznańskiej Debinie
Ładnie ogarnięty leśny dukt na Dębinie
Potem do domu, z Kropą na chwilę i do roboty. A co, na piechotkę, znów przez Debinę. To mnie zimą bardziej kręci niż jazda :) Tym bardziej z aparatem. Kowalik z pełną gębą wpadł.
Kowalik z pełną gębą :)
Jutro ma być jeszcze zimniej, więc... się zobaczy co :)


  • DST 32.60km
  • Czas 01:18
  • VAVG 25.08km/h
  • VMAX 50.07km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 153m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut wartostradowy

Poniedziałek, 6 grudnia 2021 · dodano: 06.12.2021 | Komentarze 20

Kolejne małe życiowe zwycięstwo. Pokręciłem dziś :)

Wszystko dzięki temu, że w w nocy już nie napadało. Czyli leżało jeszcze sporo białego syfu, jednak przeważnie na bocznych osiedlowych uliczkach - główne były czarne i przejezdne, tak samo jak większość asfaltowych dróg rowerowych w Poznaniu. I tylko tu, o czym za chwilę.

Dzisiaj normalny dzień pracowy, a że do dziewiątej zapowiadano lekką szklankę, założyłem wykonanie tylko gluta. W sumie na więcej nie miałem ochoty, czyli chyba normalnieję :)

Trasa północna, w tę i z powrotem: Dębiec - Wartostrada - Gdyńska - Koziegłowy - Czerwonak, tam nawrotka i powrót prawie dokładnie swoimi śladami.

Gdy zatrzymałem się jak zwykle przy Moście Jordana i Katedrze...
Most Jordana i poznańska katedra
...nagle "zaatakowali" mnie Mikołaje :)
Mikołaje biegną! :)
Wartostradę odśnieżono całkiem dokładnie. Pojawiały się pojedyncze placki lodu, ale nie stanowiły zagrożenia.
Wartostrada była dziś dobrze odśnieżona
Choć już ślepi takowe stanowić mogli :)
Czy ślepi nie boją się biegać w miejscach publicznych? :)
Po raz pierwszy miałem okazję przejechać się świeżo wyremontowanym odcinkiem - jest świetnie, prócz zjazdu z Mostu Przemysła, gdzie zalega błocko. Wielki szacun za brak wycinek, a nawet zrobienia czegoś więcej. Brawa dla miasta Poznań!
Szacun za pozostawienie drzewka na wyremontowanym odcinku Wartostrady
Pięknie przestało być w Koziegłowach, od jakiegoś czasu zwanych przeze mnie Kozidupami. I tak już pozostanie. Dokładnie w miejscu, gdzie się zaczynają, zaczyna się też kwintesencja żałości, jaką jest ta wiocha. Nie dość, że niedawno zbudowano tam debilną śmieszkę z kostki, jeszcze nie są w stanie jej utrzymać przejezdną zimą.
Koniec Poznania, początek Koziegłów, czyli zaczyna się syf
Śmieszka olana, oczywiście bez klaksonu się nie obyło
Oczywiście olałem i OCZYWIŚCIE nie obyło się bez klaksonu. I mojej reakcji, której cytował tu nie będę. Nie ma co, Koziedupy do idealny Luboń północy, nawet ludzie zachowują się podobnie kretyńsko.

Za to do położonego kawałeczek dalej Czerwonaka nie mam zastrzeżeń. Grzecznie utrzymują chodnik z dopuszczeniem, jak robią mural to nawet z klasą...
Mural z Powstania Wielkopolskiego w Czerwonaku
...no i przede wszystkim mają dziewięć procent wzniesienia na drodze w kierunku Dziewiczej Góry.
9% w górę, czyli jak na Wielkopolskę solidnie, Czerwonak
Na koniec jeszcze zimowa Warta.
Na moście Przemysła
Zimowa Warta w Poznaniu
I tyle. Myślę, że jak na relację z gluta i tak sporo udało mi się umieścić :) Do pracy zaś już rowerem nie jechałem.


  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 106m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut zasypany

Niedziela, 5 grudnia 2021 · dodano: 05.12.2021 | Komentarze 10

No dobra. "Doczekałem się" na moment, gdy już nie było zaskoczenia, a rano za oknem pojawiło się to, co niestety pojawić się musiało - śnieg.

Nie powiem, żebym się jednak specjalnie zmartwił. W sumie jak już się gdzieś w tył łba przeniesie kwestie rowerowe, ładnie jest, jak już przysypie. Poza tym miałem nadzieję, że jednak uda się cokolwiek wykręcić. Podkreślam - nadzieję, nie pewność. Lepiej bowiem się zaskoczyć mile niż zmartwić.

Najpierw więc oczywiście psa na smycz i na Dębinę. Tak jak Kropa nienawidzi deszczu, tak samo wielbi biały puch, więc zachowywała się jak szczeniak. Radocha pełna. A i sam las prezentował się godnie, muszę przyznać. Oby jak najrzadziej :)
Zima w Lesie Dębińskim, Poznań
Kropka w wersji dosłownej :)
Radocha ze śniegu
Zimowy Staw Słoneczny, poznańska Dębina
Jakiś biały ten kijek :)
Poznańska Dębina zimą
Zima pełną gębą
No a podczas powrotu spojrzenie na stan DDR-ki przy Dolnej Wildzie i już wiedziałem, że trochę jednak pojeżdżę.
Ładnie odśnieżona DDR-ka na Dolnej Wildzie
Do domu na śniadanie, wytłumaczenie Żonie, że wbrew pozorom nie grozi to śmiercią kilka sekund po wyjeździe (jakoś się udało) i w drogę.

Trasa: Dębiec - Hetmańska - Starołęcka - Minikowo - Starołęka - Czapury - Babki, tam nawrotka i powrót swoimi śladami.

Tak jak na Dębcu i Wildzie drogi rowerowe pięknie odśnieżone, tak już Hetmańska kawałkami, a Starołęcka w całości były zasyfione. I bardzo dobrze, bo dzięki temu mogłem olać śmieszkę na tej drugiej. W sumie jak na moje lód i śnieg może tam leżeć przez cały rok, byle po tym czymś nie kręcić :) Tu porównanie: Starołęka i okolice (specjalnie wjechałem na sekundę)...
Syf na Starołęckiej. I bardzo dobrze, można było olać śmieszkę :)
Brzydka ulica, brzydka śmieszka, czyli Starołęcka
Hetmańska też średnio przejezdna
...oraz Dębiec. Wiadomo co lepsze :)
Dębiec rowerowo rządzi
No i jeszcze zimowy Windows...
Parkowanie pod Windowsem
Zimowy Windows XP :)
...oraz bałwan badmintonowiec :)
Bałwan badmingtonowiec :)
Co jutro? Nie wiadomo. Idę do pracy, więc oczekiwania na pogodę czasu nie będzie. Wszystko więc zależy od tego, co będzie o poranku.


  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 121m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut ruletkowy

Sobota, 4 grudnia 2021 · dodano: 04.12.2021 | Komentarze 8

Ostatnio spojrzenie za okno chwilę po obudzeniu się przypomina rosyjską ruletkę. Pogodynki swoje, aura swoje, więc jedyną wiarygodną formą sprawdzenia czy na zewnątrz zagościł syf, jest wykonanie tego własnoocznie.

No i dzisiaj niestety ów syf był. W nocny napadało białego szajsu, nad ranem jeszcze prószyło, a do tego było ślisko, więc jedyne, co mi pozostało przed wyruszeniem do roboty (bo sobota niestety pracująca) to odczekanie. 

W końcu zdecydowałem się wyruszyć, ale oczywiście Czarnuchem, a z braku czasu już tylko na gluta. No i źle nie było, bo w końcu przestało mocno wiać, choć w zamian doszło błocko na ryju. Trasa krótkozachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komornik - Plewiska - Poznań.
Klasyczne miejsce tym razem w resztkach śniegu
Rower najlepszy na zimę
Potem jeszcze spacerek z psem i do roboty. Już w rowerowanie się nie bawiłem.

Ostatnio udało mi się uchwycić scenkę rodzajową na Dębinie. "Koleś, ty się nie popisuj, Batmana już mamy. Kolejkę zwolnij" :)



  • DST 56.20km
  • Czas 02:09
  • VAVG 26.14km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 199m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znów pieskowo :)

Piątek, 3 grudnia 2021 · dodano: 03.12.2021 | Komentarze 13

Ostatni z pogodnych dni za mną. Od jutra zaczynają się deszcze, śniegi, lody i takie tam, więc całkiem możliwe, że za mną również ostatni wyjazd w najbliższym czasie. Oby nie.

Wypad zaspany, czyli przedpracowy. Coraz ciężej się zwlec na tyle wcześnie, żeby zdążyć do roboty na czas, ale o dziwo się udało. Choć łatwe to nie było, bo wciąż wiatr miażdżył koszmarnie, co widać po średniej. Na szosę to tragedia, ale naprawdę szybciej się nie dało, chyba że jest się cyborgiem. A ja póki co nie jestem.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Konarzewo -Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Znów było ładnie i słonecznie. W sumie ładnie to wygląda, gdy siedzi się w domu/pracy. W realu było ciut mniej komfortowo :)
Poranek na polach za Plewiskami
A w Trzcielinie... No cóż, czekał na mnie komitet powitalny :) Tak jak wczoraj dwa tamtejsze pieski zachowywały się dość nieśmiało, tak dziś aż wyleciały z gdzieś z podwórek jak mnie zobaczyły. No nie mogłem się nie zatrzymać :) Mały już zupełnie bez krępacji się łasił i kładł na plecach, a duży... głównie właził mi pod pachę :)
Flip i Flap :)
Przywitanie z wiejskimi pieskami :)
Dwa genialne psiaki
Rąsia podana! :)
W oczekiwaniu na głaskanko
Chyba już pełne zaufanie :)
Sfinksy dwa
Duet nierozłączony
Pies się... przytulił :)
Zadowolone pycho :)
Finalnie nawet mnie pychy odprowadziły :)
Pieski mnie odprowadzają
No i jeszcze udało mi się upatrzyć myszołowa. Najpierw obok niego przejechałem, spojrzałem w oczy, udawałem, że mam go gdzieś i myk, schowany za drzewem. Zanim mnie wyhaczył, udało się go jako tako od tylu uchwycić.
Myszołów w wersji tylnej
A gdy się zorientował... Hm. Przypadek? Nie sądzę :)
Reakcja myszołowa na to, że go podglądam :)
A potem tylko spojrzał z politowaniem :)
Zbliżenie na rozgniewanego już myszołowa
No i potem jeszcze dojazd do pracy. Już Czarnuchem.


  • DST 51.30km
  • Czas 02:03
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 163m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosna!

Czwartek, 2 grudnia 2021 · dodano: 02.12.2021 | Komentarze 11

Dzisiaj nie padało. Ani deszczem, ani śniegiem. Super.

Ale nie, nie, różowo nie było. Wręcz przeciwnie - wiało tak, że nawet nie zamierzałem bawić się w jazdę szosą, z obawy przed zwianiem z drogi. Wybrałem Czarnucha i jak zwykle decyzja była słuszna, bo na wąskich kołach tylko bym się wkurzał. A tak spokojnie, szprycha za szprychą, robiłem swoje.

Pierwsza połowa drogi to istna mordęga. Było momenty, gdy ledwo przekraczałem kilkanaście kilometrów na godzinę. Za to powrót - bajka. Na prostej bez problemu udało mi się przekroczyć 50 km/h, i to na kołach 2,1 z solidnym bieżnikiem.

Trasa klasyczna, zachodnia: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

O takie piękne niebo było rano:
Wyjątkowo słoneczny wielkopolski poranek
Gdyby nie wiatr, taki grudzień byłby idealny
W Trzcielinie nie widziałem dzisiaj Trzcinki. Ale... miałem okazję pogłaskać dwa pieski :) To miejsce mnie rozwala, coraz bardziej czuję, że powinienem kupić tam jakiś wigwam na lato :) Mały czworonóg pierwotnie był nieufny, ale po chwili przyleciał większy, bardziej odważny i już razem dały się poczochrać. Mały na koniec jeszcze... obsikał mi koło. To chyba dobrze.
Nieśmiały piesek z Trzcielina
Ekipa obwąchująca :)
Kolejny głaskany czworonóg z Trzcielina :)
Pysio lekko jeszcze niepewne :)
Były również żurawie, kawałek dalej, w nieśmiertelnych Lisówkach.
Żurawie zerkające
Dziobiące żurawie
Oraz fajne stado sarenek, które bawiło się jak szczeniaczki. Na szczęście żadnego gnoja na nieodległej ambonie nie odnotowałem.
Stadko saren
Sarenki w biegu
Sarenkowa rodzinka
Do pracy dziś nie jechałem, bo wolne. Czyli cały dzień coś do roboty, łącznie z przekazaniem w końcu mieszkania wynajmowanego przez teściową. Mam nadzieję, że było to symboliczne zamknięcia smutnego miesiąca, jakim był listopad i tego, co w nim się wydarzało.

A na Dębinie dziś... wiosna :)
Grudniowa wiosna na poznańskiej Dębinie