Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198536.50 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2019

Dystans całkowity:1660.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:08
Średnia prędkość:27.61 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:5800 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:55.34 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 53.20km
  • Czas 01:50
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 130m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Buractwo i morsactwo :)

Niedziela, 10 listopada 2019 · dodano: 10.11.2019 | Komentarze 13

Przed południem wizyta rodzinna, za chwilę gościmy znajomych (wpis powstaje na szybko)... Kolejny u mnie normalny wolny dzień. Czyli nienormalny :)

Między jednym a drugim brakiem czasu udało się porowerować. Miało ono dwa plusy - wyjechałem najedzony, co rzadko mi się zdarza, a do tego pogoda - mimo sporej ilości chmur - była przyzwoita. Co prawda dość chłodno (osiem stopni), ale wiatr jedynie umiarkowany, można było więc wykręcić cieniutką, ale jak na okres półzimowy do przyjęcia, średnią.

Pomysłu na trasę nie miałem, zdałem się więc na podmuchy, które były z grubsza zachodnie. Z Dębca pojechałem w kierunku Plewisk, następnie Gołuski i Palędzie, za którymi trafiłem na typowo polskie buractwo. W ilościach olbrzymich, ale za to jeszcze niezepsutych, więc nie śmierdziało wyjątkowo wódą :)
Prawdziwe buractwo :)
Potem Dopiewo, Dopiewiec, Więckowice i... nagle wpadłem na pomysł, żeby sprawdzić jakoś nowego asfaltu w kierunku Zborowa. Był wyborny, a i klimat przy drodze całkiem fajny.
Zachmurzona pauza na trasie
A skoro już byłem, gdzie byłem, nie omieszkałem zawitać nad Jeziorem Niepruszewskim. Najpierw skręciłem w jego boczne rejony...
Cicha część, Jezioro Niepruszewskie
Łodzie, obskurnie, acz klimatycznie, Jezioro Niepruszewskie
Pozdro dla rybaków, Jezioro Niepruszewskie
...by następnie zawędrować na "słynną" Owocową Plażę. A tam dziwne poruszenie, które zmusiło mnie do sprawdzenia, czy aby nie zakręciłem czasoprzestrzeni, bo mimo zimna widziałem plażowiczów. Po chwili skumałem, że trafiłem na imprezę prawdziwych (niech to będzie dedykacja) morsów! :)
Golasy, golasy..., Jezioro Niepruszewskie
Morsowatość zaawansowana, Jezioro Niepruszewskie
Pełna profeska - fotoreporterzy, drony, a nawet starsze panie podskakujące do zumby :)
Zumba 60+ :), Jezioro Niepruszewskie
Uczciłem wszystko zanurzeniem jednego palca prawej ręki w wodzie (zimno), porobiłem kilka zdjęć ...
Selfie z morsami :), Jezioro Niepruszewskie
Owocowa perspektywa, Jezioro Niepruszewskie
Cytrynowo mi też :), Jezioro Niepruszewskie
Arbuzowo mi, Jezioro Niepruszewskie
...i z uśmiechem na ryju zawróciłem, częściowo swoimi śladami do Dopiewa, a potem naokoło, przez Konarzewo, Chomęcice, Rosnowo i Plewiska do domu.

Tutaj Relive, a zaległości na BS później :)


  • DST 32.55km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.70km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 127m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut niespodziewany

Sobota, 9 listopada 2019 · dodano: 09.11.2019 | Komentarze 7

No to pogoda zrobiła mi dziś paskudną niespodziankę. Która pewnie by nią nie była, gdyby nie "fachowość" istot od prognoz, które uparcie twierdziły jeszcze wczoraj, że deszcz owszem, istnieje takie pojęcie, ale nie ma racji bytu w okolicach Poznania w sobotę, dziewiątego listopada.

Zrobiłem błąd i zaufałem, czyli postanowiłem się wyspać. Oj, potrzebowałem tego. Gdy przyszedł czas na wstawanie, zauważyłem co prawda mokre ulice, ale założyłem, że to jakieś pozostałości po nocy i spokojnie zjadłem śniadanie, poszedłem z psem, odwiedziłem sklep zoologiczny, kupiłem świętomarcińskie rogale sztuk dwie, wróciłem do domu i... w tym momencie lunęło. Noż kurdesz(cz)!

No ale spoko. Przecież prognozy wciąż pokazywały, że koło południa się wypogodzi. A jedna nawet, że wcale nie pada :) Spędziłem więc sympatyczny poranek najpierw z książką, a potem nadrabiając z Żoną zaległe odcinki serialu "Dark" na Netflixie. Oczywiście cały czas zerkałem nieśmiało za okno. A tam... coraz gorzej.

W końcu gdzieś koło 13:30 opad przeszedł w mżawkę. Priorytety trzeba znać, więc postanowiłem najpierw zająć się Kropą, która może specjalnie zachwycona warunkami nie była, ale każda okazja jest przecież dobra, żeby ponosić przez te pięć kilometrów jakiś skromny patyczek :) Więc Dębinka została odbębniona.

Gdy wracaliśmy, nie padało. Szybko więc przesiadka na strój rowerowy, Czarnucha pod pachę i wykonać cokolwiek, choćby gluta. Co prawda miałem chrapkę na pełen klasyk, ale czasu przed zmrokiem już na to nie było. Wykonałem więc zachodnią krótką wariację: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań. Chyba nie muszę dodawać, że deszcz wrócił? :)


Lepszy glut niż nic. Ale zły jestem.

Raportu maryjnego ciąg dalszy. Objazdowe tourne coraz bliżej, niemal już puka do mych drzwi :) Jakoś teraz - z tego co zauważyłem - Łęczyca oraz Wiry, potem chyba Luboń. W związku z tym ostatnim pozostaje życzyć wiele szczęścia oraz powodzenia. I współczuć :)




  • DST 52.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.11km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 252m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powolnik

Piątek, 8 listopada 2019 · dodano: 08.11.2019 | Komentarze 33

Wolny dzionek. Tak, znów padam na ryj :) Dzisiaj bowiem masa załatwiania rzeczy urzędowych, niestety powiązanych z mało radosnym wydarzeniem sprzed tygodnia. No ale same się nie zrobią.

Co do kwestii rowerowych - wyjazd o porze na tyle rozsądnej, że poranne mgiełki opadły, a po drodze dało się zdjąć rękawiczki długopalczaste i założyć klasyczne. Czyli o dziewiątej.

Trasa to "kórełko": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Rogalinek - Rogalin - Mieczewo - Mościenica - Kórnik - Skrzynki - Borówiec - Koninko - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Jechało się umiarkowanie spoko. Czyli powoli, bo po co się spieszyć? :)

Na chwilę wyjątkowo zatrzymałem się przy puszczykowskiej Niwce, która wciąż się trzyma i opiera wycince, planowanej pod pretekstem rozbudowy DDR-ki (fuj).


Tu w tle "masyw" Puszczykowskich Gór.

Nadleśnictwo Babki i ulubione widoki ichniejszego aktualnego nadleśniczego.


No i Zemsta Adolfa. Zawsze cieszy, gdy ten kilometr się w końcu kończy.

Na koniec dowód na to, że nie powinno się psa pozbawiać spacerów na kilka dni, bo przy okazji pierwszego po przerwie można go nie poznać ;)



  • DST 63.25km
  • Czas 02:15
  • VAVG 28.11km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 217m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bezikrowo

Czwartek, 7 listopada 2019 · dodano: 07.11.2019 | Komentarze 12

Na początek mam jeden postulat - jakby ktoś miał znajomości gdzieś tam na górze, to poproszę o załatwienie kolejnej zmiany czasu o godzinę do tyłu, najlepiej na dniach. Do tej już się przyzwyczaiłem i znów wstawanie poranne to taki codzienny Mount Everest. Dziękuję z góry! :)

Póki jeszcze jednak nikt tego nie załatwił, trzeba walczyć. Ciężko to idzie, przez co w pracy jestem na styk, a i pies ma do ogarnięcia mniejszą ilość rzucanych patyczków na minutę, no ale nie ma wyjścia. Chyba że bezrobocie, ale to pomysł mało logiczny, bo bym kręcił więcej kilometrów, przez co szybciej zużywał napęd, na wymianę którego nie miałbym środków. Więc trzeba cierpieć.

Dzisiaj wykonałem południową pętelkę szubieniczną: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań. Tempem nieśpiesznym, typowo późnojesiennym, ot, bezikrowym. No i na koniec dokrętka do pracy.




Maryja (z tego wpisu) już odwiedziła Żabno i jest gdzieś dalej w trasie, ale ze sprzątaniem się nie spieszą. Zapewne dlatego, że co nagle to po diable :) 




  • DST 62.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 27.15km/h
  • VMAX 55.40km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 149m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieprzypaskuduś

Środa, 6 listopada 2019 · dodano: 06.11.2019 | Komentarze 5

Wczoraj było nawet przyzwoicie, dziś... Nieprzyzwoicie? A na pewno znów paskudnie.

Wiało (mocno, z południa i zachodu), dawało zimnem, przez chwilę nawet padało. Te trzy elementy spowodowały, iż już na starcie wiedziałem, że pełzanie to maks, na co mogę sobie pozwolić. I sobie pozwoliłem :) 

Z (a)trakcji wymienić mogę jedynie czekanie dwukrotnie na zamkniętych rogatkach na odcinku... dwóch kilometrów. Czyli tak w Dopiewie, jak w Dopiewcu.

Trasa to zachodnie coś: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. 



No wiało :) Poza tym bez historii i histerii, więc na tym koniec o dniu dzisiejszym. Aha, oczywiście wciąż do pracy dojeżdżam rowerem, póki pogoda w miarę pozwala.

Zapomniałem, że... zapomniałem. Podsumować październik :) Ciężki to był miesiąc, spędzony pomiędzy przymrozkami, wiatrami, momentami słonecznymi, choć zdarzył się też miły przerywnik w Sudetach. Kręciłem wszystkimi moimi rowerami i wyszło z tego 1787 kilometrów, ze średnią 27,4 km/h. Czyli cieniusio :) Za to nie najgorzej, bo 102,5 kilosów, było rejestrowanego dreptania, oczywiście głównie z Kropą.


  • DST 62.50km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.63km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trybunalnie

Wtorek, 5 listopada 2019 · dodano: 05.11.2019 | Komentarze 28

O dziwo było dziś nawet spoko. Dziwne to tym bardziej, że wiało całkiem konkretnie (vide Vmax), więc wymęczyło mnie nieźle przez grubo ponad 2/3 drogi, ale muszę przyznać, że ostatnie dziesięć kilometrów to już czyste miodzio. Co prawda nie pozwoliło to na nadrobienie tego, co zabrały mi podmuchy, ale w porównaniu z dniami ostatnimi nie mam powodów do marudzenia. Prócz może korków w Mosinie i Komornikach, które mnie zmasakrowały.

Trasa to najlepsze na świecie "kondominium": Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Gdyby jesień była taka przez cały czas, specjalnie bym nie narzekał. Może do warunków idealnych "ciut" brakowało, ale dało się żyć.


Smętnie zrobiło mi się tylko raz, na ten oto widok. A i zapach :/ Nigdy nie minie mi wewnętrzny skowyt podczas spoglądania na niczemu winne zwierzęta wiezione godzinami na rzeź. Czy to krowy, kury, konie czy świnie.

A skoro jesteśmy w temacie... Jak od wczoraj wiadomo, mamy nowych kandydatów partii rządzącej do Trybunału Konstytucyjnego. Postanowiłem to uczcić stworzeniem mema, kompletnie nieśmiesznego, tak jak nasze współczesna sytuacja polityczna. Na odznaczonego Brązowym Krzyżem Zasługi w PRL-u pana Piotrowicza szkoda mi marnować myśli.

Dystans zawiera dojazd do pracy.


  • DST 62.40km
  • Czas 02:18
  • VAVG 27.13km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogodowa drwina i historia Darwina

Poniedziałek, 4 listopada 2019 · dodano: 04.11.2019 | Komentarze 11

Listopad się obudził i niestety zaprezentował to, co lubi najbardziej - zniechęcać do jazdy. Dzisiaj było:

a) dżdżyście;
b) mgliśce;
c) wietrznie (choć to bez tragedii);
d) do dupy.

Przy czym punkt - nomem omen - "d" z grubsza zawiera sumę "a+b+c" :)

Ruszyłem trochę przed dziewiątą, gdy w końcu udało mi się zwlec z wyra, co było sztuką niełatwą. Trasa to zachodni robal: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Poznań.

Po raz kolejny się przekonałem, że na skręcie z DW307 do Więckowic niedawno montowana sygnalizacja kompletnie nie łapie rowerzystów. Poczekałem grzecznie jakieś trzy minuty, żeby w końcu chcąc nie chcąc (a spieszyłem się do pracy) z musu przejechać na czerwonym. I jak tu być praworządnym? :)

Dystans zawiera dojazd do roboty, niestety znów w mżawce.

W ogóle to paskudnie było, nie da się ukryć. Kompletny kontrast z dniem wczorajszym, który był po południu pięknym podsumowaniem jesieni. Skorzystałem z okazji i kopsnąłem się do sąsiedniego województwa, na grób Babci. Było już pustawo, tłumy odjechałem, więc dzień wybrałem idealny. Do tego poznałem... Darwina. A w sumie to on się poznał na Kropie, lecąc za nami jak szalony. Oto on, w całej okazałości (już spokojny i ugłaskany):

Pies był zadbany i dziwne się wydało, czemu lata sam po ulicy, postanowiłem więc głupolowi się przyjrzeć. Znalazłem przy obroży nieśmiertelnik, a na nim wygrawerowane numery kontaktowe. Okazało się, że chłopina uciekł jakoś przez ogrodzenie i poleciał na baby :) Powiedziałem, gdzie należy szukać czworonożnej zguby, ale czekać czasu nie miałem, więc jedynie odebrałem podziękowania od miłej pani, która już wysyłała męża z misją. Mam nadzieję, że Darwin wrócił do swoich :)

A na koniec, dla kontrastu z dzisiejszym dzionkiem, kilka fotek z przeuroczych okolic Obornik Śląskich - oj, ganiało się po tych terenach za bachora, warto było wczoraj zrobić sentymentalny, ośmiokilometrowy spacer.
Liście to tyle radochy :) - Oborniki Śląskie
Na granicy polno-leśnej - Oborniki Śląskie
Windows za polem - Oborniki Śląskie
Patyczak w akcji - Oborniki Śląskie
Jaki kraj, taka Toskania :) - Oborniki Śląskie
Klimat Win XP - Oborniki Śląskie
Konfrontacja, znajomości... - Oborniki Śląskie
Wzgórze Grzybek- Oborniki Śląskie
Ostatni zew fajnej jesieni - Oborniki Śląskie
Zachód nad południem - Oborniki Śląskie


  • DST 52.80km
  • Czas 01:56
  • VAVG 27.31km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cięty mumin

Niedziela, 3 listopada 2019 · dodano: 03.11.2019 | Komentarze 9

Dzisiaj wyjazd nastąpił wybitnie wcześnie jak na niedzielę, bo o ósmej rano. Na popołudnie bowiem plany ”grobowe”. Wpis w związku z tym też powstanie na szybko.

Trasa to lekko zmutowany ”muminek”: Dębiec – Hetmańska – Starołęcka – Krzesiny – Jaryszki – Koninko – Szczytniki – Sypniewo – Głuszyna – Babki – Czapury – Wiórek – Sasinowo – Rogalinek – Puszczykowo – Łęczyca – Luboń – Poznań.

Początkowo jazda w minimalnym deszczu, potem już tylko w syfie, który przypomniał mi, że mycie roweru jest kompletnym bezsensem :) Tak jak i walka z wiatrem – niby dzisiaj niezbyt wymagającym, ale za to ciągle i podstępnie walącym w ryj, niemal bez chwili przerwy. Nawet te swoje założone rozpędzenie do 50 km/h musiałem robić na raty, bo co jakiś zjazd, to podmuch mnie stopował. Średniej więc nawet nie ma sensu komentować.

Za to słońce nawet ładnie i delikatnie sobie wschodziło.



A Nadleśnictwo Babki (konar mu w rzyć) wciąż w formie. Wciąż serdecznie zaprasza, ale... Nie, wrrróć. Jednak zakazuje wstępu, bo robi to, co od kilku lat lubi najbardziej :/


Zaległości BS-owe nadrobię wieczorem.


  • DST 52.80km
  • Czas 01:56
  • VAVG 27.31km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 243m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maryjnie i poselsko

Sobota, 2 listopada 2019 · dodano: 02.11.2019 | Komentarze 25

Sądzę, że w większości kraju pogodowo było podobnie jak u mnie. Czyli: szaro, buro, ponuro, momentami deszczowo, a nade wszystko - wietrznie. Nie muszę więc zapewne specjalnie rozwijać się w opisywaniu tego, że jechało się ciężko, by nie napisać - listopadowo. Wystarczy spojrzeć na średnią i wszystko jasne.

Trasę wykonałem z tych "w tę i z powrotem": z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Żabinko i Żabno do hopki przed Sulejewem, tam nawrotka i powrót swoimi śladami. Tak jak na Relive.

W Łęczycy, gdzie jeszcze niedawno było najpierw zielono, potem jesiennie kolorowo, teraz jest łyso. I powoli robi się ślisko.

Robiąc to zdjęcie, rozwiązałem przy okazji pewną zagadkę. Odnalazłem bowiem resztki pana posła, który straszył rowerzystów przy tej śmieszce przez cały okres przedwyborczy, a nawet trochę potem. Cóż, rynsztok to miejsce idealne, szkoda jedynie środowiska, a szczególnie w miarę do tej pory czystej wody. Niniejszym apeluję o pilnie usunięcie :)

No i jeszcze sytuacja na odcinku Mosina - Żabinko. Przyuważyłem tam świeżo wykarczowane elementy lasu zaraz przy drodze, a także po jej obydwu stronach powbijane flagi: niebiesko-białe, biało-czerwone i żółto-białe.


Hm. Zacząłem się rozglądać za przejeżdżającym gdzieś akurat papieżem, ale w zamian napotkałem montujących owe barwy przedstawicieli... straży pożarnej. I to chyba nawet państwowej (bo gdy wracałem, panowie sobie odpoczywali, a - jak się domyślam - z zapasem transparentów z Mosiny pędził wóz takowej).

Oczywiście nie mogłem przeoczyć okazji i zapytałem, co to za akcja. Jeden z jegomości najpierw stwierdził, że to na Wyścig Pokoju, ale gdy zapytałem, który jestem w klasyfikacji, zorientował się, że z wkręty nici i przyznał, że "Maryja przyjeżdża do naszej gminy! Trzeba się cieszyć i przygotować!". Tak, dokładnie to chciałem usłyszeć od mundurowego w państwie przecież niewyznaniowym :) Ładnie się pożegnałem, przejechałem kawałek w strefie "wolnej od...", ale w Żabnie znów pełna pompa.

Doczytałem potem, że przecież od tamtego roku po Wielkopolsce krąży... kopia obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej, przyjmowana z pełną celebrą. I ja naprawdę nie mam nic przeciw - to ciekawe zjawisko socjologiczne, można wręcz przyznać, że urocze, bo ludzie się cieszą i coś się u nich dzieje. Szkoda tylko, że - co wynika z moich obserwacji - okazywanie wiary średnio się przekłada na praktykę, choćby w przestrzeganiu piątego przykazania. W tym miejscu nie pozdrawiam tych, którzy chcieli mnie dziś co najmniej kilkunastokrotnie zabić podczas wyprzedzania na gazetę.

PS. Prawdziwy fan kolarstwa ocenia moją szosę :)



  • DST 52.40km
  • Czas 01:55
  • VAVG 27.34km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 142m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedszachtowo i spacerowo

Piątek, 1 listopada 2019 · dodano: 01.11.2019 | Komentarze 11

Specyficzna data, jaką jest pierwszy listopada, rozpoczął się najgorzej jak mógł. Informacją o kolejnym pogrzebie, na którym trzeba będzie się pojawić w tym roku, tym razem u rodziny od strony Żony :/ Śmierć to jednak mało zabawna bestia...

Humor do jazdy miałem więc średni, ale swoje trzeba było odbębnić. Jedyny plus tego dnia, że odwiedzenie grobów zostawiliśmy sobie na dni już po aktualnej migracji ludów, więc spieszyć się nie musiałem. Ruszyłem po dziesiątej, gdy temperatura przekroczyła już zero, co dawało jakąś szansę na w miarę komfortowe warunki. No ale było tak sobie - bo zimny wiatr zrobił swoje, odbierając mi jakiekolwiek chęci do walki. Co widać po średniej.

Trasa wschodnia, tym razem w wersji beznożny piesek: Dębiec - Hetmańska - Starołęka - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Dachowa - Robakowo - Gądki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiecki - Dębiec.



Oj, nie było lekko w okolicach cmentarzy. Trzeba było sobie radzić.

A po południu - w ramach poprawy nastroju - udało się zgadać z Marcinem, który przyjechał specjalnie ze Śląska, żeby wyprowadzić Kropę :) No dobra, może nie specjalnie z tego powodu, ale fajnie, że udało się zgrać i zrobić wspólnie ponad dziesięć kilometrów, z lekkim piwkiem w łapach. A kierunek? Niewidziane jeszcze przez kolegę Szachty (szkoda, że światło i zieleń już nie ta)...
Z kosą za pasem
Wykadrować nie sposób :)

Zachód słońca, Szachty, Poznań
Horyzontalnie, Szachty, Poznań
Przed wspinaczką, Szachty, Poznań
Kierunek północ, Szachty, Poznań
Mniej cywilizowanie, Szachty, Poznań
Stopowanie, Szachty, Poznań
...oraz - przy okazji - jeszcze atrakcja specyficzna: chyba już jedna z ostatnich okazji na zobaczenie innego świata, czyli syfu, jakim są baraki pomiędzy ulicą Opolską a Dębcem. Niedługo mają zniknąć z powierzchni ziemi, zastąpione bezpłciowymi blokami...
Mroczny świat, który znika, okolice Opolskiej, Poznań

Wpadł jeszcze (wspominany u mnie kilkukrotnie), na co dzień zapomniany, cmentarz przy Samotnej. Tym razem częściowo nawet widoczny dzięki zniczom.
Dziś wyjątkowo pamiętany, Cmentarz przy Samotnej, Poznań Dębiec
R.I.P. wandalizm, Cmentarz przy Samotnej, Poznań Dębiec
Marcin, dzięki ponownie za sympatyczne towarzystwo, Kropa już Cię traktuje jak swojego :) Do następnego! :)

TUTAJ Relive z łażenia.