Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198707.80 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2018

Dystans całkowity:1657.45 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:57:38
Średnia prędkość:28.76 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:6431 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:55.25 km i 1h 55m
Więcej statystyk
  • DST 52.30km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.33km/h
  • VMAX 53.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 158m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

33 : 67

Wtorek, 10 lipca 2018 · dodano: 10.07.2018 | Komentarze 26

To nie wynik pierwszego meczu polskiej reprezentacji pod wodzą nowego trenera (no bo gdzie by Polacy strzelili 33 gole? Ilość straconych jest wiarygodna), a wynik mojego socjologicznego eksperymentu, który przeprowadziłem na losowej próbie 100 mijających mnie lub wyprzedzających samochodów na odcinku Luboń – Wiry – Komorniki. Tyczył się on tego, ilu kierowców pamiętało o włączeniu świateł. I jak widać wyszedł wynik zaskakujący nawet dla mnie – jedna trzecia miała to kompletnie w ...iadomo gdzie :) Widziałem też serie - dosłownie - ciemniaków po 4-5 pod rząd. Ja rozumiem, że policja dziś protestuje i wręcza mniej mandatów, ale jest to codzienny wyznacznik tego, jak wygląda poziom bezmózgowia na polskich szosach…

Pogoda była dziwna – fajnie, że przyszło ochłodzenie, ale raz niebo było błękitne, raz zbierały się nade mną coraz to bardziej ciemne chmury, które jednak finalnie nie zaszczyciły mnie nawet kropelką deszczu. Uff. Za to wiaterek… klasycznie :)


A od jutra burze, ulewy :/

Z bardziej optymistycznych (dla mnie) informacji: zupełnie niespodziewanie po drodze zmieniłem zaplanowaną wcześniej trasę. Niby nic specjalnego, ale ta informacja zawiera lokowanie bardzo ważnego produktu, a mianowicie otwartej już drogi pomiędzy Chomęcicami a Konarzewem! Koniec objazdów, koniec kręcenia w tę i z powrotem, żeby dystans wyniósł te minimalne pięć dych. Zupełnie nie byłem na to przygotowany, bo trasa zamknięta była gdzieś przez rok, a tu miła niespodzianka. Powstał nawet całkiem sympatyczny wiadukt z dwoma rondami, nad nowym odcinkiem (na razie głęboko w planach) S-ki. Jedyne co mnie martwi to jakieś dziwnie szerokie wyodrębnione elementy po jednej stronie, co wskazuje na ryzyko powstania DDR-ki. Ale póki jej nie ma – można szaleć. Przy okazji wygładzono też spory kawałek asfaltu, który do tej pory rywalizował z serami szwajcarskimi, niestety od połowy Konarzewa jest wciąż po staremu.

Tak więc trasa w końcu wyszła taka, jak powinna być na zachód: Poznań – Luboń – Wiry – Komorniki – Szreniawa – Chomęcice – Konarzewo – Trzcielin – Dopiewo – Palędzie – Dąbrowa – Plewiska – Poznań. Relive tutaj.

Gdy jechałem sobie przez ulicę Sobieskiego w Luboniu, nagle wparował na nią pewien czworonóg, w wersji XXS. Na szczęście ruch był niewielki, ale i tak na horyzoncie zaczęły się pojawiać samochody, więc zatrzymałem się, odholowałem malucha na drugą stronę i… no właśnie, nie miałem pomysłu co dalej zrobić, ale w końcu stwierdziłem, że nawet w Luboniu znajdzie się ktoś, kto się nim zajmie, więc po upewnieniu się, że miejscówka przy śmietniku zapobiegnie kolejnym próbom przejścia przez ulicę, ruszyłem dalej.

Mam nadzieję, że kurdupel sobie poradzi. Ciekawe tylko, gdzie jest matka, bo tak mikre kocię łażące samopas raczej powinno być jeszcze pod jej opieką.


  • DST 52.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.16km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 24m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień Naklejkowicza

Poniedziałek, 9 lipca 2018 · dodano: 09.07.2018 | Komentarze 18

Dziś jedynie standardowy, niczym niezaskakujący wypad na pięćdziesiątkę, wykonany z równie standardowym kierunkiem wiatru: permanentnie ryjnym :) A podmuchy były na tyle sprytne, że udawały, iż ich nie ma podczas porannego spaceru, by zepsuć humor już chwilę po wyruszeniu.

Trasa to przebijanie się przez wielkopolskie pola, serwisówki i pojedyncze szpalery drzew, które jako jedyne dawały wytchnienie przed słońcem - ono na szczęście jeszcze między 8:30 a 10:30 rano nie zdążyło się specjalnie rozkręcić. W sumie ja też :) Z Poznania ruszyłem do Plewisk, Zakrzewa, Sierosławia, Więckowic, Fiałkowa, Dopiewa, Palędza, Gołusek i wróciłem ponownie przez Plewiska, jak zwykle zakorkowane w jedną i w drugą stronę.

Niedługo po samym wyruszeniu, na ulicy Opolskiej, musiałem nagle hamować dzięki bezmózgowiu pewnego jadącego z naprzeciwka mieszkańca podpoznańskiej wsi (jakiej - nie mam pojęcia) z blachami PZ, którego pewnie brak chlewików i szwendających się kur niosek tak zszokował, iż stwierdził, że jego lewoskręt ma przewagę nad moim prawoskrętem. Po tym manewrze (wykonanym bez sygnalizacji) nagle przyspieszył, by po sekundzie zwolnić do zera na widok progów zwalniających. Dało mi to szansę na stwierdzenie, że mam do czynienia z Panem Heheszkiem, bo naklejka "Lewy pas to nie kółko różańcowe" pod względem logiki jest bez zarzutu, ale jakościowo trzyma poziom prawicowych memów (i to najlepszych w 2017 wg DoRzeczy, w celu pęknięcia ze śmiechu można klikać lewo-prawo). Jak widać pouczanie innych nie do końca koreluje się choćby z tak skomplikowaną kwestią jak włączenie świateł... 

Dzień Naklejkowicza miał jeszcze jednego celebrującego aktywistę. Tu przynajmniej można się było faktycznie uśmiechnąć, gdyż napis "Lubię zapier..." naklejony na szybie Tico świadczy jednak o pewnym poziomie abstrakcji :)

Relive tutaj.


  • DST 55.60km
  • Czas 01:50
  • VAVG 30.33km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 238m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

W odwiedzinach u Samicy + plażing

Niedziela, 8 lipca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 15

Tytuł jak z forum posiadaczy BMW, no nie? :) Ale zaraz się wszystko wyjaśni.

Mogłem dzisiaj wyruszyć trochę później, co oczywiście nie oznacza, że się wyspałem, bo kiedyś zrobiłem głupotę i obiecałem, że porannym wyprowadzaniem psa zajmę się właśnie ja, no i... mam. Jednak nie narzekam, bo to całkiem sympatyczny obowiązek :)

Po dziesiątej jednak już było dla mnie delikatnie za ciepło, ale cóż zrobić, na pogodę mam niestety wpływ niewielki. Za to udało mi się zaliczyć delikatny rewanż na pewnej mendzie. Oczywiście chodzi o wiatr, który wczoraj kompletnie mnie podszedł, dziś więc postanowiłem go lekko oszukać - niby miał być północny, w takim też kierunku się najpierw udałem, żeby po kilkuset metrach znienacka odbić na południe i wykonać ponownie "kondominium" (lekko zmodyfikowane o Wiry, czyli: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Stęszew - Łódź - Dymaczewo - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań). Ha, to był strzał w dziesiątkę: zanim się ogarnął, skorzystałem z kawałka podmuchu w plecy, potem już było różnie, ale śmiało mogę powiedzieć, iż nawet mogło być pół na pół, czyli fenomen nad fenomenami :) Szkoda tylko, że w Mosinie zakwitłem w jakimś dziwnym wolnodniowym korku, a i w Puszczykowie każde światło było czerwone, bo wynik mógłby być lepszy.

A co do tytułowej Samicy to proszę, oto ona:

Przelatuję nad nią (i nie tylko ja) raz na jakiś czas, kiedyś nawet pojawiła się we wpisie, ale spokojnie, nie jest groźna dla partnerek przejeżdżających rowerzystów, tym bardziej, że wydaje się zapuszczona i dość brudna :)

A po południu Kropka została hardkorem - odwiedziła Luboń :) Ośmiokilometrowy spacer po ciekawych rejonach...

...miał jeden cel - nawiedzić tamtejszą plażę miejską (tak, jest tam taka!). Z tej "miejskości" zawsze mam i będę miał brecht, bo Luboń to tylko lekko przerośnięta wiocha, ale... plaża jest całkiem ładna, choć mała. Tyle że zawierała kilku Sebixów :) Jednak dało się kawałek dalej znaleźć bardziej dzikie i całkiem sympatyczne miejsce nad pięknymi nadwarciańskimi terenami.



O dziwo było pozytywnie. Plusik dla Lubonia, choć były też po drodze miejscówki-relikty, czyli znane i lubiane mordownie z lat 90. Kiedyś nawet może z ciekawości tam zajrzę, choć nie wiem, czy wyjdę z tego cały :)

Aha, jakby ktoś się chciał obciąć u Manueli z Big Brothera, to... Estilo de Manuela robi z płotu welcome to :P

Relive z jazdy TUTAJ, a wyjątkowo Relive ze spaceru: TU.


  • DST 53.30km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.34km/h
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 232m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejne wiaterloo

Sobota, 7 lipca 2018 · dodano: 07.07.2018 | Komentarze 15

Wiaterloo... Jedynie tak można określić moje zawiedzione nadzieje, które zakwitły w głowie, gdy stwierdziłem na trasie, iż skoro wiatr wieje mi w pysk, gdy jadę na południe (wbrew prognozom), to oznacza, że gdy będę wracał, to będzie pomagał. Nadzieja jak wiadomo, matką rowerzystów, ale taką brutalną i bez uczuć, więc pewnie mało kogo zdziwi, że zaraz po nawrotce podmuch zmienił kierunek na ten północny, czyli taki, jaki miał być pierwotnie. Tym samym dobry znajomy wmordewind towarzyszył mi praktycznie przez całą drogę. Cóż zrobić, przecież się nie potnę, bo wtedy ucierpią niewinne dętki i opony :)

Wypad dzisiejszy to "kondominium" wersja mniej lubiana (ale tylko delikatnie): Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Stęszew - Łódź - Dymaczewo - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań. O dziwo, prócz wspomnianych niedogodności, obyło się praktycznie bez przygód, bo za taką nie można uznać przecież manewru wyprzedzania mnie na gazetę przez kierowcę białego SUV-a na pezetowskich blachach, podkreślony jeszcze dźwiękiem klaksonu, z przyczyny logicznie niewyjaśnionej, bo to przecież codzienność. Oczywiście o tym, że światła mijania były ciemne niczym połowa reprezentacji Belgii, wspominać chyba również nie muszę.

Podobno jestem wietrznym demagogiem :) Pewnie podobnie jak drzewa, które bardzo chciały mi się demagogicznie ukłonić :)

Relive jest tutaj, a mi się udało przed pracą jeszcze wymęczyć psa podczas eksploracji Dębiny :)






  • DST 52.25km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.03km/h
  • VMAX 54.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 242m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowokółko

Piątek, 6 lipca 2018 · dodano: 06.07.2018 | Komentarze 6

Ochłodziło się. Super. Wzmógł się wiatr. "Suuuuper". Czy naprawdę nie może być po prosto normalnie, czyli: temperatura umiarkowana + wiatr MAKSYMALNIE umiarkowany?

Wiem, nie może :)

Cóż było robić - kręcić trzeba. Pogodziłem się z tym, że ciśnięcie dziś nic nie da, tym bardziej, że północno--zachodni wiatr skierował mnie tropem przez prawie cały Poznań, więc spokojnie robiłem swoje. Czyli męczyłem się na światłach :) Ale przyznam, że mimo wszystko było lepiej niż zakładałem, bo jakoś niespodziewanie nadeszły wakacje i puszkorodzice ze swoimi bacho... to znaczy pociechami odkorkowali z grubsza miasto. Trzeba korzystać, bo od września znów się zacznie, no bo gdzie nasza szlachta by pozwoliła, żeby dzieciarnia jeździła do szkół komunikacją miejską, tym bardziej, że jest dla niej od niedawna bezpłatna, co sugeruje, że dedykowana biednym...

Połączyłem sobie dwie trasy: najpierw ruszyłem szlakiem z Dębca przez Grunwald, Jeżyce, Golęcin, Strzeszyn, Kiekrz, Rogierówko, a po dotarciu do Sadów włączyłem się w "szlak SS", czyli wzdłuż serwisówek, przez Swadzim, Batorowo, Lusowo, Zakrzewo i Plewiska dotarłem do domu. Wyszło kółeczko z zaczepami, widoczne na Relive. Pewnie będzie kręcone częściej, O dziwo - i bardzo dobrze - obyło się dziś bez przygód. Spokojnie jak na wojnie.

No i Kropka :)


  • DST 51.55km
  • Czas 01:42
  • VAVG 30.32km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

ŚWiNiE

Czwartek, 5 lipca 2018 · dodano: 05.07.2018 | Komentarze 10

Jest jeden (JEDYNY!) plus upałów - motywują mnie one do tego, żeby się nie zatrzymywać, bo każda pauza to u mnie zamiana ciała stałego w płynny, a pod kaskiem śmiało można kręcić sequel szmiry pod tytułem "Ognisty podmuch". I tak dziś lawirowałem w korkach, że nawet przez Poznań jechało mi się umiarkowanie przyzwoicie, nawet po (coraz bardziej już ogarnianych) jednokierunkowych uliczkach między Kopaniną a Junikowem. Jednak nie znaczy to, że życzę sobie Sahary w Polsce, wręcz przeciwnie, wolę drugą Norwegię czy Finlandię. Choć aktualnie dryfujemy bardziej krokiem statecznym, acz stanowczym, ku Rosji, Turcji czy Korei Północnej :)

Trasę wykonałem zachodnią, walcząc z wiaterkiem, który może i minimalnie zluzował, ale kierunek miał jak zwykle: S+W+N+E (czyli tytułowe świnie z kreską nad "s" gratis) z wariacjami "pod klienta". Z Dębca ruszyłem na wspomniane Junikowo, stamtąd do Wysogotowa, Dąbrowy, Sierosławia, Więckowic, Fiałkowa, Dopiewa, Palędzia, Rosnowa, Gołusek, Komornik i przez Plewiska dotarłem do domu. Relive tutaj, a jedyne zdjęcie, które zrobiłem z rowerem, to to wskazujące, że dziś poniżej trzydziestki miałem zakaz. Nooo, załóżmy, że o to chodzi w tym znaku :)

Przypomniałem sobie, że zapomniałem :) Podsumowania czerwca zrobić. No to tak: 1585 km, ze średnią 28,3 km/h - miesiąc rozpoczęty na góralu-trupie w Sudetach, potem powrót na wielkopolskie szosy, wszystko przerywane crossowymi podrywami gdy lało i wiało. Ujdzie :)


  • DST 53.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.72km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 155m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

SS DDR

Środa, 4 lipca 2018 · dodano: 04.07.2018 | Komentarze 15

Powrót lata niestety nastąpił. Nie żebym się łudził, iż będzie inaczej, ale jakiś tam cień nadziei pozostawał. Czyli w sumie się łudziłem :)

Z faktami jednak nie ma co dyskutować - gnój upał wrócił, na szczęście uspokoił trochę swojego brata w gnojowej wie(t)rze, ale żeby nie było za różowo, to podmuchy - nie aż tak mocne - kręciły się ze zmiennością, która mogła konkurować jedynie z kobietą przed... wiadomo czym :) A ze do pakieciku dostałem jeszcze korki na styku trójkąta: Dębiec - Górczyn - Plewiska, to moja ulubiona średnia 30+ już na starcie poszła się je...chać :)

Trasa dzisiejsza to dopracowane "Doppel S" (tu Relive)- z Poznania przez Plewiska do Zakrzewa, Lusowa, Batorowa i skręt na serwisówkę prowadzącą do Swadzimia i Sadów. Tam nawrotka, zaraz za wiaduktem i powrót swoimi śladami.

Między Batorowem a Lusowem jest, hmmm... coś. Można sobie na tym podszkolić podjazdy, zjazdy, ryzykowną jazdę na krawędzi, przy odrobinie szczęście da się pewnie i trafić pod koła rozkojarzonego mieszkańca wyjeżdżającego z posesji. Jednym słowem - polska, klasyczna szkoła DDR-enowania rowerowych nerwów :)

Najlepsze są te obniżone - żeby cyklistom było łatwiej - krawężniki. Da się na nie wdrapać bez lin wspinaczkowych, za co serdecznie projektantom dziękuję, gdyż stanowiłyby one niepotrzebny balast podczas pokonywania kolejnych kilometrów. A gdzie jeszcze haki, uprzęże..? Nie no, naprawdę doceniam. A jak się po tym jeździ? A skąd ja do cholery mam wiedzieć??? :)


  • DST 53.20km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.76km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 223m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Recyclingowo

Wtorek, 3 lipca 2018 · dodano: 03.07.2018 | Komentarze 8

Zgodnie z moim odwiecznym problemem pod tytułem/przysłowiem: "w dniu wolnym wstaniesz, zmasakrowany zaśniesz", dziś znów kolejny odcinek cyklu. Szkoda, że miliarda zaległych spraw nie da się załatwić podczas jazdy na rowerze, bo już miałbym pewnie zrobiony dystans roczny, ale niestety - pomocy Teściowej u Miejskiego Rzecznika Praw Konsumenta czy zakupu nowej lodówki w ten sposób nie ogarnę. Choć... może kiedyś? :)

No to tylko krótko o samym jeżdżeniu - wciąż mocny solidny wmordewind i już niestety większa (choć wciąż umiarkowana) temperatura to nie jest moje ulubione połączenie, więc spokojnie i bez ciśnienia wykonałem "kondominium", czyli klasyk w mniej lubianej wersji - z Poznania przez Luboń, Komorniki, Szreniawę, Stęszew, Łódź, Dymaczewo, Mosinę, Puszczykowo oraz znów Luboń do domu. Żeby uniknąć komornickich korków, poszerzyłem wyjazd o Rosnowo, gdzie podczas robienia fotki...

...zauważyłem, iż mitem jest, że w Polsce słowo "recycling" nie ma racji bytu. Proszę, oto dowód :)

Tablica zmieniła miejsce bytowania o jakieś 25 km, przekraczając granicę gmin. Ciekawe czy jest zapisana do ZaliczGminę? :)

Zajechałem na chwilę do "mojego" serwisu w Mosinie i usłyszałem po zmierzeniu to, czego się obawiałem i w duszy wiedziałem - wymiana łańcucha po jakichś 6,5 tysiącach kilosów nie ma za bardzo sensu :) Szkoda mi zębów przy korbie, więc pewnie zdecyduję się na wymianę kasety szybciej niż planowałem, ale na razie nie mam na to czasu.


  • DST 52.10km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.16km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nawrotka SS

Poniedziałek, 2 lipca 2018 · dodano: 02.07.2018 | Komentarze 8

Spokojnie - nie zapisałem się do ONR ani nie zostałem wprowadzony do Sejmu przez Kukiza, więc nie mam mokrych snów na temat swastyczek. Tytuł nie sugeruje niczego zdrożnego: po prostu dziś lekko zmodyfikowałem jedną z tras na północny zachód i po wyruszeniu z Poznania przez Plewiska, Skórzewo i Zakrzewo, w Lusowie odbiłem na Batorowo i serwisówkę odkrytą dzięki Jurkowi57 podczas jednej z ubiegłorocznych setek. Doprowadziła mnie ona dokładnie do miejscówek o podwójnym "S": Swadzimia i Sadów, stąd skrót.

Największym plusem takiego wariantu było ominięcie znacznej części gównianej DDR-ki w Lusowie, co prawda niby kawałek jej powinienem zaliczyć, ale jakoś nie wyszło :) Taka wersja będzie zapewne przeze mnie powtarzana, bo choć nie przepadam za trasami "tam i z powrotem", to ta póki co do mnie przemawia, choć wygwizdał mnie wiatr niczym... wczoraj i przedwczoraj :) Ciśnięcie więc odpuściłem, zresztą i tam nie było sensu się starać, bo pomocy nie było od niego podczas nawrotki nawet w minimalnej ilości.

Gdy jechałem obok S11, widziałem całkiem sporą ilość radiowozów pędzących w kolumnie na sygnale. Możliwości są dwie: albo konwojowano groźnego przestępcę, albo jakiegoś ważnego polityka lub głowę państwa. W sumie wychodzi na to samo :)

Przy okazji bytności w podpoznańskim Skórzewie uwieczniłem fizyczną granicę dzielącą absurd od rozsądku. Oto ona:

Czemu? Już wyjaśniam: całość tego, co widać, budowane było w tym samym czasie (tamten rok) na terenie tej samej gminy. I co? Okazuje się, że z jakichś powodów komuś gdzieś tam bardziej opłacało się zrobić połowę asfaltową, a połowę kostkową, niż całościowo w tej pierwszej wersji. Rozsądek widocznie płakał, jak to zatwierdzał :) A pod sam koniec jest jeszcze smaczek: zjazd w kierunku takim, jaki byłby naturalny gdyby ścieżki nie było, wymaga... nawrotki i doczłapania się do ronda, które zostało chwilę wcześniej minięte. Cóż jak zwykle mało co może być w tym kraju normalne :) Ale rowy melioracyjne i barierkoza oczywiście są :)
Więcej szczegółów na Relive.


  • DST 53.20km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 56.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 243m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chmuroskłon

Niedziela, 1 lipca 2018 · dodano: 01.07.2018 | Komentarze 6

Słowem-kluczem dzisiejszego dnia był triathlon (jakieś tam zorganizowane zawody), który skutecznie zablokował możliwość przejazdu normalnego, rowerowego rowerzysty w kierunku północno-wschodnim Poznania. A że wciąż duło i masakrowało z północy, to pozostała mi wersja bardziej zachodnia, zawierająca masę świateł, ale za to bez Wartostrady. Czyli średni interes, ale co zrobić? :)

Przepychanka z Dębca przez Głogowską, Kaponierę, Sołacz i Piątkowo do Suchego Lasu to koszmar, jak zwykle zresztą. Ale za to trochę odżyłem, gdy wydostałem się do już normalnie przejezdnych okolic Jelonka i Złotnik. Wiało koszmarnie, ale zostało mi to zrekompensowane widokiem genialnie formujących się nad łbem chmur, które raz to tworzyły swoją masą armię baranków, raz smoków, raz bezkształtnych cosiów, niestety coraz bardziej szaroburych, które finalnie zafundowały mi mały prysznic pod koniec jazdy.

Doprowadziły mnie one tu:

...gdzie najczęściej się spóźniam i pojawiam się albo kilka dni za wcześnie, albo za późno :) Dziś znów nie trafiłem, bo niedziela.

Dokręciłem do Rokietnicy, stamtąd klasyczną drogą od Kiekrza do... Kiekrza, czyli dzielnicy Poznania, olewając oczywiście w tym pierwszym tamtejszą absurdalną DDR-kę (widać ją na Relive. Powstała rok czy dwa temu, a sołtysi z lat 90. patrzyliby i teraz z zazdrością). a do domu docierając przez Słupską, Ogrody, Bułgarską i Górczyn. Oj, zmieszało mnie ponownie wiatrzysko z błotem, zmieszało...

Może mi ktoś wytłumaczyć co robią na tej asfaltowej, wygodnej ścieżce pieszo-rowerowej przy Obornickiej samochody? Przecież znak umieszczony po prawej stronie wskazuje, że właśnie nią ona jest, a nie jakąś pospolitą drogą, natomiast to po prawej to prawdopodobnie chodnik. Ale że jestem pokojowo nastawiony, to nie dałem nawet ostro po dzwonku, choć głównie dlatego, że takowego nie posiadam przy szosie :)